Skocz do zawartości

Tajski Wojownik

Starszy Użytkownik
  • Postów

    478
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Tajski Wojownik

  1. Jak masz trochę kasy i jesteś odważny to zapraszam do Tajlandii. Tam będąc po 50-tce poczujesz się ponownie jak nastolatek. Nie żartuję.
  2. Wszystko zależy od samodyscipliny, bo nawet jak zaczniesz teraz, to po kilku dniach ekscytacja opada i wraca się ponownie do punktu wyjścia. Żadne daty czy nawet dzisiejsze pójscie pobiegać nie pomoże, jak w głowie nie będzie poukładane pod względem ustalonego celu i dążenia do niego. Z tego co widzę dookoła to dużo ludzi zaczyna coś robić, trwa to góra miesiąc i potem narzekanie, że praca, zmęczenie, że rodzina. Zawsze jakaś WYMÓWKA! A wymówki są dla słabych. Dlatego też zanim się coś zacznie zmieniać w swoim życiu to trzeba to robić powoli, bo cele mają być realne i osiągalne.
  3. Dobrze napisane. Ja na twoim miejscu nie dałbym ani złotówki komuś, kto ukrywał przede mną problemy finansowe - i to związane z pożyczkami na prawie 50 koła. Problem wyszedł na jaw, kiedy nie mogła już ukryć nawarstwiającego się gówna, więc siadła i zaczęła płakać, by wzbudzić w tobie litość. Ale do tamtej pory wszystko było spoko, a kasa leciała na jej zachcianki. 50 koła to naprawdę sporo kasy i trzeba naprawdę być nieodpowiedzialnym, żeby to wydawać i jeszcze ukrywać to w tajemnicy (co samo z siebie świadczy o braku szacunku do partnera). Moim zdaniem nie ogarnie tej kasy na długą metę będąc w Polsce, więc tak czy owak albo wyjedzie za granicę, albo ty jej pomożesz spłacić. I teraz siądź i pomyśl: skoro nie ogarnęła banków i tych kredytów, to jak spłaci ciebie? I jak to sobie wyobrażasz: "Kochanie 1500 się należy za ten miesiąc". A ona ci powie, że nie ma, że musi mieć na waciki, ciuszki itd. i będzie cię spłacać pińset lat. Ona ci będzie dawać tylko 500, bo ma problemy, chce mieć coś dla siebie, bo ty jesteś jej partnerem i że masz to zrozumieć. A jak coś podskoczysz to może się zawinąć. W dodatku nie chodzi tutaj o żadne wypadki co przedstawiłeś wcześniej, ale ŚWIADOME akcje, które podejmowała przez długi czas, nie zastanawiając się nad konsekwencjami (no bo tu kilka kredytów jest co wyczytałem). Miej to na uwadze, bo jesteś w związku, w którym pojawiły się tajemnice. Ja nie wiem. Śmierdzi to wszystko na kilometr. 6 stron tematu, prawie cały dzień gadania tutaj, a ty w ogóle nie wiesz na co poszły te pieniądze, masz plany na spłacanie jej, gadasz jakieś bzdury o wypadkach itp. Siądź na spokojnie i wszystko to ogarnij, bo bracia bardzo dobrze ci tu radzą.
  4. No dobra, ale ma jakiś ostateczny termin do spłaty wszystkiego czy rozdzielili jej to na miesiące? To jest sporo kasy jakby nie patrzeć i sam przyznałeś, że ona nie ma tyle by to spłacić na już. A ja bym się bawił w to spłacanie tylko wtedy, kiedy sam bym zauważył, że jakieś kroki z jej strony zostały podjęte. To znaczy, że robota załatwiona, kasa od rodziny jakoś. Ja bym dał może góra z 5% maks i to na umowę. Laski mają tendencję do nie szanowania czegoś co przychodzi im łatwo i za darmo, więc z większymi kwotami bym uważał.
  5. Kiedy ma następny termin do spłaty? Jak to wygląda w praktyce?
  6. Bardzo dobre info na temat szczepionek, polecam.
  7. Witam Chciałbym się dowiedzieć, czy ktoś z was trenuje sztuki walki (MMA, boxing, karate itp.) i stosuje jakąś specyficzną pod to dietę. Jakie suplementy (witaminy) są najważniejsze waszym zdaniem, by zbudować silne kości i mięśnie. Chodzi mi o to, żeby zbudować silne ciało, a przecież mówi się, że jesteśmy tym co jemy. Ćwiczę Kyokushin od prawie 5 lat i bardzo często kończę takie sparingi czy to z ubitym palcem czy mięśniem. To już 5 lat treningu, więc ciało powinno być twardsze, a tak nie jest. Ćwiczę dużo na worku, biegam, stosuję specjalny conditioning tzn. biorę drewniany młotek i biję się po ciele, by wzmocnić odporność na ból. Do tego jest siłka, whey protein i wszystkie związane z tym witaminy (a jest tego sporo A,C,D,E,K,calcium, biotin, thiamine etc.) Jedzenie typowo tajskie ale organiczne, sporo ryżu, odpowiednia ilość carbs, mięsa (sporo kurczaka, wieprzowiny, wątróbki) i dużo warzyw. Unikam fast foodów, czasem napiję się coli. Tak to mniej więcej wygląda. Poniżej przesyłam link do filmiku z mojego ostatniego sparingu z kolegą (żeby pokazać jak to wygląda w praktyce), który wziął się za 10-men kumite. Stosuję takie oto suplementy specjalnie pod kości i mięśnie: 1) peptyd z chrząstki łososia 250mg 2) proszek z chrząstki rekina 100mg 3) witamina D3 4) ekstrakt z kory sosny 60mg Ten suplement jest bardzo popularny w Tajlandii i stosowany przez starszych ludzi oraz fighterów Muay Thai. Naprawdę działa. Po kontuzji wystarczy zaledwie 2-3 dni, żeby się zregenerować i można śmigać na sparing z powrotem. Drugi suplement to: 1) Ekstrakt Ginseng 2) Ganoderma Lucidum 3) Royal Jelly 4) Cordyceps Sinensi 5) Beta Glucan z drożdży - ten składnik ponoć odpowiada za silną odporność z tego co mi mówiono 6) L-cysteine 7) askorbinian wapnia No więc ten drugi suplement to coś na przykładzie "energy drink" i dodaje mi on bardzo dużo energii życiowej, lepszy sen, szybkie gojenie ran po kontuzjach oraz podwyższone libido. Moi znajomi z dojo po sparingu ze mną potrzebują około 2-3 tygodni, żeby się zregenerować, a mi po tych suplementach 2-3 dni i znowu jestem gotowy. W Tajlandii te supki mają bardzo wysoką ocenę, ale również i cenę. Jednakże pomimo tego zdarza się, że kości i mięśnie i tak bolą. To nie tak, że chcę, żeby nic nie bolało, ale uważam, że coś mi brakuje i dlatego chciałbym się od was dowiedzieć jak ktoś, kto trenuje sztuki walki radzi sobie z dietą i suplementacją. Jak widzę innych fighterów tutaj albo online to oni napieprzają worek lub sparingi i widać po nich, że odczuwają takiego bólu jak ja. Czy to genetyka, złe odżywianie czy już wydziwiam? W następnym roku mam egzamin na czarny pas w Japonii i muszę podjąć się wyzwania 10-men kumite z Japończykami, którzy są o wiele silniejsi niż moi koledzy z dojo. Stąd też mój niepokój czy podołam, jeśli moje ciało nie jest do tego przygotowanie (pod względem twardości i bólu). Będę wdzięczny za porady Pozdrawiam
  8. No nie wiem. Wiek też gra dużą rolę. Ona 19 lat, koleś po 40-tce. Przecież za 20 lat to ona będzie mieć te odchyły co kobiety mają po 40-tce , a on już będzie dziadkiem. Zaczęłoby się "nie ograniczaj mnie" itp. Wybrał kiepsko, naprawdę.
  9. Jak byłem w Polsce to nie miałem żadnego brania i ogólnie rzecz biorąc było cienko. Gdybym wciąż siedział w Polsce to mój wątek nie brzmiałby "Ja i moja Tajka", a "Ja i moja BPD Polka + dziecko". Ostatnio mój najlepszy przyjaciel się rozwiódł i sam mi powiedział, że przez słaby wybór, wziął pierwsze co lepsze, bo nie chciał zostać sam. Teraz siedzi z alimentami i z dzieckiem. Jest psycholog, pracujemy. Idziemy do przodu. PS: Dzięki za kibicowanie przydałoby się, żebyś przyleciał do Bangkoku
  10. Jeszcze mam dużo do przepracowania. Zwłaszcza ze swoim mindsetem, bo tu u mnie krucho (mój ostatni wątek - źle o mnie świadczący). Ale przynajmniej z pomocą specjalisty udało się ustalić, że jestem zbyt emocjonalny i przywiązuję się do wspomnień. Stąd problemy. Człowiek myślał, że Azjatka będzie Himalajką, a tu jest kolejny zonk. Ten sam soft. Póki co wychodzę powoli na prostą. Praca i przyszłość zapewnione, wybór jest i to większy niż w PL, ale problem z głową. Nad tym obecnie pracuję i jak teraz patrzę, że gdyby nie to forum to skończyłbym pewnie jak ten 40-letni koleś, tyle, że z dzieckiem.
  11. Gdy byłem w Polsce to pracowałem za marne grosze i praktycznie nie miałem szans na lepsze życie. Nie każdy urodził się w bogatej czy to nawet "przeciętnej" rodzinie. Życie szybko mnie zweryfikowało i wówczas postanowiłem sobie, że nie chcę tak żyć. Rzuciłem studia, przerwałem magisterkę i poleciałem do Bangkoku. Teraz pracuję w wymarzonej pracy, w super miejscu i jestem naprawdę z tego powodu szczęśliwy. Co innego, gdy musisz wstawać do pracy, której nie trawisz i żyjesz od pierwszego do pierwszego z kredytem, a co innego radość z faktu, że dzisiaj akurat poniedziałek i można pójść do pracy kiedy mam wolne to aż tęsknie za powrotem do pracy w szkole. To się nazywa deal życia. Kwestia tego, że ludzie lubią swoją strefę komfortu i nie chcą z niej wyjść. Coś na przykładzie Matriksa. Wszystko inne to bee, bo trzeba ruszyć tyłek - ZARYZYKOWAĆ - i podjąć jakieś działanie. Wielu nie osiąga to co zaplanowało przez swoje wygodnictwo.
  12. No najwidoczniej to ty spadłeś i to naprawdę z wielkiego konia. Jeśli zaczyna o 9 to musi wcześniej wstać, przygotować się, zjeść itp. Dochodzi jeszcze dojazd na trening. Potem niby przed tą 17 też musi zjeść i ponownie dojechać o ile nie siedział cały czas na miejscu. Poza tym bardzo często zawodnicy zostają z trenerem, by analizować mecze, uczyć się gry przeciwników, nowych pomysłów. To zabiera bardzo dużo czasu. Te analizy nie odbywają się codziennie oczywiście. Mój trening karate wyglądał nie jeden raz tak, że po prostu człowiek ćwiczył, jadł, uczył się, odpoczął godzina, dwie i znowu trening, jedzenie itp. I tak dzień w dzień. W Japonii czy w Rosji ćwiczą jeszcze ciężej Kyokushin po kilka do kilkunastu godzin dziennie (stąd taki wysoki poziom na zawodach) To samo w Tajlandii, gdzie mieszkam. Gdybym mógł się przenieść do Japonii tu i teraz to moje życie byłoby jednym wielkim treningiem. Tydzień, dwa bez treningu i forma spada powoli. Wie to każdy, kto już ma wiele wiosen na karku. Mój Sensej dla przykładu ćwiczy rano, popołudniu się modli do Buddhy i wieczorem trening. Ma 68 lat. Aby utrzymać formę, trzeba ćwiczyć i ćwiczyć, a gość z naszego artykułu jest po 40-tce. Otarłem. Na jak długo, tydzień, dwa? Totalna bzdura kogoś, kto nie ma bladego pojęcia jak wygląda trening profesjonalny. Tutaj zależy. Nie wszyscy mają te środki. Beka z typa :D
  13. Nie podana była żadna informacja, czy on się w ogóle dziećmi zajmował czy nie. Może jej partnerce o to chodziło. Czemu każdy najeżdża na nią, kiedy nie ma podanych innych szczegółów. A jak dbał o nie wcześniej? Był w ogóle obecny w ich życiu? Tyle wiadomo na temat ich rodziny i dzieci. Nic a nic o tym, by ojciec jako tako się nimi zajmował. Czyli mieli problemy rodzinne. Gościu się zobowiązał do poświęcania czasu rodzinie, ale nagle zmienił zdanie. Wychowywałem się w rodzinie bez ojca, który ciągle był nieobecny. Mama bardzo się o to wkurzała, aż się w końcu z nim rozwiodła, bo mało się nami zajmował. Kto wie jak naprawdę u nich było? Może to jego zaniedbanie było głównym powodem tego rozwodu? Z drugiej strony to sport, gdzie trenuje się profesjonalnie, wyjeżdża na campusy. Często jest się nieobecnym. Spójrzcie na to z innej strony też.
  14. Zdrówko dobrze, tylko ostatnio zmęczony tymi kłótniami. Przestałem ingerować w cokolwiek przez ostatnie dwa tygodnie i robię swoje. Zająłem się sobą, stąd też ona ciągle za mną łazi. Dobrze się odżywiam, suplementy są. Poziom Karate skoczył do góry tzn. jestem silniejszy niż wcześniej. Planowane są zawody w Japonii na następny rok, a to już ogromny krok w moim życiu. W szkole zdobywam cenne kwalifikacje, które pomogą mi w rozpoczęciu biznesu. Także nie jest źle. Jestem bardzo zadowolony ze swoich osiągnięć. Dokładnie. Myślę sobie, że teraz jestem ja i niech ona się stara. A jak jej nie odpowiada to zawsze tam są drzwi. Za dużo się ostatnio denerwowałem. Muszę dać na wstrzymanie.
  15. Miała sporo klientów, stąd też dużo kasy. No i nagle jest inaczej, bo zaczął się grunt pod nogami palić. Nie obwiniam bezczelnego redpilla. Wypominałem jej wszystko co mi się nie podobało. Przez to były wojny. 1. Chce zmienić pracę pod koniec tego roku bo jej samej się nie podoba to 2. Ćwiczy codziennie, dieta zmieniona. 3. Netflix jest odcięty. Raz w tygodniu, kiedy ma te wolne. Przestraszyła się tego, że pokazałem jej palcem drzwi. Widziała, że już mi nie zależało i byłem gotowy się z nią rozejść. Powstrzymało mnie to, że nigdy żadnych grubych akcji nie mieliśmy oprócz tych co sam wypominałem. Łaziła cały miesiąc i nadal włazi w tyłek. Robi co ja chcę. Kwestia tylko tego na jak długo. Przecież z forum wiem co to oznacza. Powiedziałem jej, że męczą mnie kłótnie i jej nie ufam, że naobiecywała dużo rzeczy a potem nici z tego wyszły. No to teraz jak szalona robi po 1000% wszystkiego.
  16. Najprawdopodobniej wgłębiłem się w te redpille i blackpille za bardzo. Było wszystko spoko potem coś się stało i już doszukiwałem w tym drugiego dna. Oglądałem sporo filmików na YouTube typu: Red Flags etc. W dodatku czytałem forum i myślałem, że ona ma tysiące czerwonych flag, bo zawsze coś mi nie pasowało. Nie brałem pod uwagę tego, że skończył się haj hormonalny i weszła proza życia. Coś się odwaliło lub było nie tak jak chłopaki na forum mówili? To od razu myślałem, że mnie nie szanuje, nie kocha, wykorzystuje. Nie myślałem nic innego. Stąd też analizowałem krok po kroku jej zachowania (za dużo redpilla) i porównywałem do tego co się działo na forum. Najprawdopodobniej przesadziłem. Miałem pewną wizję, że ma być tak jak ja chce, bo nie chciałem popełniać tego samego błędu z przeszłości. Dlatego często się rzucałem o głupoty. 12k potrafiła zarobić będąc ze mną. Dobrze napisane. Nie ma sensu brać kolejnych. Tak czy owak, w domu nie miałem żadnych z nią spin. Żadnych wojen, kłótni, cichych dni. Nie była needy albo drama queen. Ot normalna dziewczyna. Zmieniła się trochę podczas braku pracy i mi strzeliło do łba, że tak być nie może. Przyznaję się, że nie starałem się jej pomóc w należyty sposób. Więcej było uwag i upominania. Następnie rozczarowany wpadłem w sidła filmików z YouTube na temat redpill i dlatego też napisałem tutaj na forum.
  17. Witam panowie Nie chcę się dużo rozpisywać, ale jestem w dziwnej sytuacji, w której znajduję się po raz pierwszy. Chciałbym, żebyście mi nabili trochę oleju do tego łba. Jestem z dziewczyną niecały rok, ale pojawiły się pewne problemy. Przez około 7 miesięcy wszystko było spoko. Wprowadziła się do mnie po 5 miesiącach, bo uznaliśmy, że tak będzie lepiej. Ustaliliśmy zasady, że ona zajmuje się domem, ja będę opłacał i oszczędzał jak wcześniej. Nie miałem nic przeciwko temu: seks jako taki był, dom ogarnięty i jedzenie zawsze przygotowane po pracy. Ona pracowała sprzedając suplementy w internecie i potrafiła nawet ogarnąć 12 tysięcy złotych bez wychodzenia z domu (3 krotność mojej pensji). Większość tej kasy szła na reklamę, by biznes jakoś się kręcił. Widziałem z kim pracowała, jakimi ludźmi się otacza i sam byłem pod wrażeniem tego wszystkiego (a ma dopiero 24 lata). To był ogólnie wielki plus. W dodatku wspierali ją rodzice, którzy mają naprawdę poukładane w głowie. Mama nauczycielka, ojciec policjant z redpillowym podejściem. Miałem z nimi okazję porozmawiać i wiele się dzięki nim nauczyłem. Byli wobec mnie życzliwi i pomocni. Przyjęli mnie z otwartymi rękoma. Czułem się tak, jakbym wygrał milion złotych. Po siedmiu miesiącach zacząłem pracę z nowymi uczniami, którzy dawali mi codziennie w kość. Wracałem do domu poddenerwowany i pełny złości. Często też wybuchałem, gdy coś nie było po mojej myśli. Ona natomiast musiała zakończyć współpracę z jej bliskimi znajomymi, którzy wcześniej wprowadzili ją w świat biznesu suplementami. Mieli oni na nią ogromny wpływ, gdyż siedziała i pracowała z nimi nie raz do 2-3 nad ranem. Widać było zaangażowanie. Powodem końca współpracy był po prostu brak zgrania się pod względem czasu. Gdy moja musiała wysyłać paczki online, oni musieli gdzieś pojechać. I od tego czasu wszystko się posypało. Zaczęła przesiadywać w domu i oglądać Netflix całymi dniami. To nie jest tak, że całkowicie przestała pracować, ale zysk spadł drastycznie i ciężko jej było utrzymać biznes. W tym samym czasie wzięła się również za jedzenie, które często jadła po kryjomu. Gotować gotowała i przyznam, że było to najlepsze jedzenie na świecie. Przytyłem jak chciałem i byłem z tego bardzo zadowolony. Ale tylko na początku. W dodatku jadłem suplementy, które mi dała i w rezultacie moje ciało stało się silniejsze, a to w Karate mi było potrzebne. Często bowiem narzekałem na ból mięśni i kości, ale po tych suplementach wracałem do formy w 1-2 dni. Naprawdę! Po powrocie z pracy, gdzie naprawdę chodziłem wkurwiony, widziałem ją na sofie oglądającą Netflix. To nie była ta sama dziewczyna przez ostatnie 7 miesięcy. Nie wiem co się z nią stało. Twierdziła, że to kryzys w biznesie i że za 2-3 miesiące będzie lepiej. Wina konkurencji itp. Czas mijał dalej, ale okazało się szybko, że biznes nie idzie w górę. Zaczęła tyć, co jest nie do uwierzenia, ponieważ nigdy taka nie była. 7 miesięcy kontroli i nagle wielki BOOM. Przytyła sporo, skończyło się dbanie o dom i seks. Ja również nie chciałem seksu, ponieważ wracałem ze szkoły zły i wiele razy zamiast porozmawiać to skakałem na nią za bałagan lub nawet powody z dupy. Widziałem, że szkoła źle na mnie wpływa i zacząłem pracować nad swoimi emocjami. Uspokoiłem się i ogarnąłem jako tako. Prosiłem ją, by poszła na siłownię, ale raz poszła, raz nie. Prosiłem, żeby trzymała dietę, ale jak mówiłem wcześniej, przy mnie potrafiła. Natomiast gdy nie było mnie w domu przez 10h to kto wie co jadła. Tak czy owak waga nie spadła w dół. Straciłem pożądanie i często oglądałem się za innymi babami. Często też się kłóciliśmy się i godziliśmy. Wiele razy było okej przez tydzień, dwa, a potem powrót i znowu kłótnia. W 9 miesiącu powiedziałem jej, że nie może tak żyć, że biznes się nie kręci, a ona nie pracuje ani nie zajmuje się domem. To mi powiedziała, że skoro jest balastem to się wyprowadzi i odseparujemy się od siebie. Wkurwiłem się dosadnie, była ostra sprzeczka. Doszliśmy do konsensusu, że jeśli się nie ogarnie do końca miesiąca to ma się wyprowadzić. Spoko. Znalazła pracę w dwa tygodnie, ale daleko. Kolejna sprzeczka, ale ok niech pracuje. Wzięła się za siebie, schudła, zaczęła inaczej jeść. Dbała o dom, był seks, ale tylko oralny(wciąż mam problemy ze wzwodem). Pojawiły się głębokie rozmowy i ogólnie było spoko. Waga jej spadła jak chciałem o te 1-2 kilogramy na przełomie półtora miesiąca. Pod koniec września mieliśmy bardzo ostrą spinę o jej pracę, bo się okazało, że ma robić 6 dni w tygodniu po 10-12h. Nie podobało mi się to, bo wiedziałem jakie mogą być konsekwencje, że będzie zmęczona, nie będzie czasu dla nas itp. Nic do niej nie docierało, a po kilku dniach wszystko co przewidziałem się ziściło. Długo się sprzeczaliśmy, aż w końcy wybuchła i powiedziała, że chce zerwać i że nie chce już się męczyć tymi kłótniami. Powiedziałem okej i się zamknąłem w innym pokoju. Wzięła prysznic po tym wszystkim i nagle zaczęła się do mnie przytulać jakby nic się nie stało. Totalny rollercoaster. Odepchnąłem ją i powiedziałem, że chcę być sam. Ależ byłem wkurwiony i rozczarowany. Już nie potrafiłem na nią spojrzeć tak samo jak wcześniej. Człowiek próbował rozmawiać, przemawiać i jak grochem o ścianę. Na następny dzień, gdy emocje opadły, ona wróciła po pracy do domu i zachowywała się jakby niby nic. Ja czułem się zdołowany i smutny tym wszystkim, też chciałem zerwać, ale zauważyłem, że wpadłem w emocjonalny rollercoaster. 2-3 tygodnie zajebiście, potem jakaś kłótnia. Potem znowu dobrze i ponownie kłótnia. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie potrafiłem się z tego gówna wykaraskać. W głowie pojawiły się wspomnienia i to one powstrzymały mnie przed zerwaniem. Syndrom sztokholmski! 100%. Wpadłem w emocjonalne gówno. Po tygodniu była kolejna akcja, już spakowana miała się ostatecznie wyprowadzać. Ostatnie dni, godziny i tak mnie zmanipulowała i grała na uczuciach, że mnie złamała. Już byłem krok od odcięcia się od niej, a tu nagle jeb i nie mogę. Zauważyłem, że mam problem z uczuciami. Chcę być teraz sam, ale czegoś się boję. Żyję z nią, ale się męczę, odpycham ją. Ona to widzi. Wczoraj podjęła ze mną rozmowę i dzisiaj wysłała wiadomość, że się poprawi, że chce walczyć o ten związek. Ale ja już jej nie wierzę. Nigdy nie przeprosiła sama z siebie za akcje, które odwaliła, za te separacje i zrywania, za bałagan w domu czy nawet nigdy nie było rozmowy na temat jej wagi. Złamała wiele obietnic i po prostu jej nie ufam. Skąd więc ten problem z głową? Przyzwyczajenie, bo było dobrze przez 7 miesięcy jak w niebie? Oczekiwanie, że było lepiej? Może strach przed czymś nieznanym? Chciałbym, żebyście natłukli mi do łba. Wiem tylko tyle, że potrzebny mi psycholog i powoli zdaję sobie sprawę, że chyba nie nadaję się do związków. To już trzecia taka laska i wciąż mam ten sam nieprzepracowany problem z uczuciami. Najprawdopodobniej pisane jest mi bycie singlem. Dzięki
  18. Moim zdaniem kobietę trzeba traktować przede wszystkim jak człowieka, który ma swoje wady i zalety. Inaczej pojawia się dużo rozczarowania, kiedy się coś spieprzy, bo niespełnione są wobec niej nasze oczekiwania. Sam miałem z tym problem myśląc, że kobieta musi robić to i to nie ma prawa być inaczej, bo przestanie być kobieca. Potem zdałem sobie sprawę, że podniosłem wysoko poprzeczkę i spuściłem trochę z tonu. Gdy moje „wysokie” oczekiwania nie były spełnione to często robiłem raban i była wojna. Czasem nawet o głupi talerz. Kiedy zacząłem rozumieć, że nikt nie jest perfekcyjny i skupiłem się na sobie i swoich celach to życie było łatwiejsze. Kwestia tego jak do tej kobiety podchodzisz. Fajnie opisujesz, że jest między wami chemia, ale nie oczekuj od niej, że będziesz z nią rozmawiał jak z kumplem. Z nimi nie można rozmawiać na wiele tematów, ale trzeba mieć jakiś wspólny język. Bo jeśli laska gada jak małolata i nie potrafi się do niczego odnieść, zachowując się przy tym jak dziecko to wiadome, że z taką nic nie wyjdzie. Może byś przytoczył jakiś przykład tego p czym rozmawiacie.
  19. Spróbuję przeanalizować to co napisałeś: Prosty FWB. Jak bracia powyżej. Bez gumki to ani rusz. Ja zawsze ochładzałem temat mówiąc, że nie mam czasu, bo pracuję. Przestałem odpisywać, dzwonić itp. Zawsze działało. To zawsze się kończy źle. Im więcej kolegów, tym bardziej poroniona jest laska. Moim zdaniem nie powinieneś tyle rozkminiać, bo widzę, że zagłębiasz się w jej przeszłość i życie ogólnie, a to sprawi, że może pojawić się przywiązanie. Btw. nie wrzucaj komentarzy na temat innego forum porównując go z obecnym, kiedy pytasz o porady albo o pomoc. I ochłoń, bo czuć z twoich postów wyższość.
  20. To ja już myślałem, że ja i moja Tajka to hit na tym forum, ale ty to panie przebijasz mnie po całości. Zajmij się sobą, popraw swój mindset i nie pozwalaj się tak ludziom traktować. Ona cię w ogóle nie szanuje i takie cyrki odstawia, że łapałem się za głowę kilka razy czytając twój tekst. Czas najwyższy podjąć męską decyzję i zrobić to co dla ciebie najważniejsze. Nie seks w głowie, tylko samodoskonalenie i szacunek. A w międzyczasie czytanie forum. Jeśli chcesz to przeczytaj sobie mój wątek.
  21. Wcześniej miałem cierpliwość do takich ludzi, ale im bardziej człowiek się starał tym mniej okazywano mi szacunku. Widać, że robione na złość. Wspomniał brat, że gdyby coś było nie tak z twoimi umiejętnościami tanecznymi to by ci powiedziała to na boku. Druga sprawa: Tutaj leży sedno problemu. Jest jakiś nierozwiązany problem, albo z nudów ci dopieprza i uwierz mi, że ona nie przestanie. Przerabiałem to wiele razy. Jakiej skali są te problemy, które tak często się dzieją? O co jest głównie spina?
  22. Z własnego doświadczenia wiem, że laski dużo kalkulują jak są w związku i bardzo nie lubią jak facet traci zasoby jak np. pieniądze, nieruchomości itp. To sprawia, że mogą kwestionować wiarygodność faceta, czy potrafi zadbać o jej przyszłość. Każdy wie czym jest facet dla kobiety. Jak jest hajs i zasoby to dobrze, mokro. Jak nie ma lub zaczyna znikać, brakować to zaczyna się analiza, susza. Mi każda eks to potwierdziła i jak same mówiły, gdybym stracił prace, miał problemy finansowe, które by trwały przez dłuższy okres czasu to pojawiłyby się wątpliwości co do mojej osoby. Także jest dokładnie tak jak mówił Marek: ratowanie się z tonącego okrętu. Trzeba to sobie wziąć pod uwagę, kiedy traci się 30k na prawnika, nie dostaje spadku. Wszystko też zależy od tego czy facet zarabia dobrze pomimo takich wydatków i strat czy nie. Jak to drugie to sprawa oczywista co się stanie. Jedno się nauczyłem na temat kobiet: w ich głowie nie ma logiki, tylko czysta kalkulacja. I to jest najbardziej wkurwiające.
  23. Mieszkam w Tajlandii, ale również chciałbym pomóc. Niestety pieniądze mogę wysłać tylko przez WU. Czy ta opcja przejdzie?
  24. @Turop Bracie bardzo się cieszę, że wybierasz się do Tajlandii, kraju mlekiem i miodem płynącym. Przez dwa tygodnie nabawisz się tutaj od groma. Zanim jednak przylecisz, ogarnij finanse i oddziel sobie kwotę na zabawę, podróże i jedzenie. Dlaczego tak? Ano dlatego, żebyś nie popełnił tego samego błędu jak ja, czyli wydać za dużo hajsu, ponieważ zachłyśniesz się radością i zdumieniem na temat tego co zobaczysz. A zobaczysz dużo. Bangkok - miasto pełne kolorów, przygód jak Soi Cowboy, Nana Plaza, Thonglor czy Kao San Road. Soi Cowboy czy Nana Plaza są popularne jeśli chodzi o masaże i bary. Wiele dziewczyn czeka na zewnątrz, byle tylko schwytać białego. Trzeba uważać, żeby nie nadziać się na ladyboya, AIDS, HIV czy nawet Covid. Lepiej zapłacić więcej, aniżeli iść do speluny. Thonglor to wylęgarnia ładnych lasek, ale to są tereny czysto Tajskie - z tego co mi mówiła partnerka. Thonglor to też miejscówka pełna wyższych sfer. Kao San Road to mieszanina wszystkich narodowości: Brytyjczyków, Amerykaninów, Europejczyków a zwłaszcza Indian. Ich jest tutaj jak mrówek. Sporo barów, dobra muzyka, można wyhaczyć wiele lasek, ale też można zobaczyć śliniących się spermiarzy. Ostra beka. Pattaya: Trzeba odwiedzić the Walking Street. Byłem, ale nie w moim guście. Za dużo staruchów. Mówią też, że ruskie tam rządzą. Phuket - Doskonała miejscówka na plażing. Polecałbym odwiedzić wyspę Ko He. Bardzo ładnie. Po przylocie do Tajlandii ogarnij sobie wszystko na spokojnie i co najważniejsze pamiętaj o wynajmnie skutera. Bardzo ułatwia życie aniżeli pchanie się w taksówki i płacenie po 50-150 baht+ za przejazd. Jedzenie kupuj na ulicy. Gotują w miarę dobrze. Koszt 60-100 Baht. Jak zamówisz LineMan/ Grab czy FoodPanda to zapłacisz więcej. Wiadome. Baw się w dobrze wyposażonych i porządnych miejscach. Omijaj dziwnie wyglądające lokale nawet jak super laski tam siedzą. Łatwo też o Covid, bo Tajowie lubią poszaleć. Dołącz do grupy na fejsie: Azja po zmroku (forum zamknięte). Tam zobaczysz jak jeden koleś co się nazywa Forsaken (polak) wkleja zdjęcia z dwiema laskami w pokoju hotelowym (koleś lubi trio). Jak chcesz podszlifować angielski, daj mi swój Skype i ci pomogę. Pozdro @Turop
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.