Skocz do zawartości

bajashi

Użytkownik
  • Postów

    55
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez bajashi

  1. Jeśli kobieta cię traktuje jak tampon to czym się przejmujesz? Pozornie inny komunikat nie trafia. Jeśli grzecznie odmówisz a panna dalej będzie cię wciągać w te gry to jak chcesz wybrnąć? Prawdopodobnie patrzę na temat przez pryzmat swojej reakcji. Gdybym ja chciał komuś powiedzieć o swoim problemie i w odpowiedzi usłyszał "odjeb się", to bym tak zrobił - tylko, że już na zawsze. Ale przejechałem się dosyć mocno na traktowaniu kobiet, tak jak ja bym chciał być traktowany, więc zakładam, że Wasze podejście jest zdecydowanie skuteczniejsze od mojego. No i faktycznie, to jest dobry przykład programowania społecznego. @Stary_Niedzwiedz - dzięki za rozwinięcie tematu, fajnie porządkuje zdobywaną wiedzę.
  2. Zatem wysłuchać jednym uchem, wypuścić drugim i zaaplikować dawkę testosteronu? Czy możliwie szybko uciąć temat? Drążę, bo poległem w dużej mierze na tym a jeszcze nie do końca czuję jak to powinno być zrobione. Sytuacja 1 lub 2, w przypadku trzeciej - nie byłoby sensu gadać... Dzięki za odpowiedź, konkretna. To by mogło być adekwatne w sytuacji, gdy totalnie nie zależy na tej drugiej osobie, nie tylko seksualnie (trzecia opcja Starego Niedzwiedzia). W innych przypadkach - nie uważasz, że świadczy niezbyt dobrze o facecie?
  3. Jaka byłaby właściwa męska reakcja na próbę wyżalenia się kobiety? Logiczna argumentacja - widać, że nie działa. Wczuwanie się w problemy powoduje, że facet staje się koleżanką. Jak to załatwić z klasą i po męsku? @SennaRot - ostatnio jestem pod wrażeniem Twojej twórczości, dorzucisz swoje dwa grosze? Bo niektórzy bracia nieco zbyt radykalni, a problem ważny i częsty...
  4. Dobra, o co tu chodzi bo tej mądrości nie ogarniam ? Nie myślisz o przeszłości, tylko o tym co robisz tu i teraz. Jeśli zamykasz jakiś temat, to nie rozpamiętujesz go, tylko idziesz do przodu. Tak to widzę. Tak jak pisałem wcześniej - to jest kwestia przekładu/tłumaczenia i własnej interpretacji. Tego drugiego zostaliśmy źle nauczeni. Owe "królestwo Boże", bycie "uczniem", "życie wieczne" to zwyczajnie synonimy osiągnięcia szczęścia i harmonii.
  5. Jeden z lepszych tekstów na forum, dzięki. Wiesz, coraz częściej mam wrażenie, że do wniosków, do których my dochodzimy w trudach męskiego życia - ktoś już wcześniej doszedł i je przekazał. Jestem bardzo daleki od dewocji, ale pomyślcie - czy przekaz poniższych słów nie jest zbieżny z tym, co napisał @SennaRot i z ogólnym przekazem forum? Oczywiście, kwestia przekładu, interpretacji itp. "Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie" "Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego" "Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem"
  6. Bo widzisz - pytanie nie było sprecyzowane. Owe "coś" w kontekście wyboru ojca przyszłego dziecka, czy w kontekście kisielu w majtkach? Dlatego niektóre Panie piszą o pierwszej opcji, inne o drugiej. A to, że zestaw męskich cech do powyższych celów jest różny - to wiemy. Oczywiście idealnym kandydatem dla Pań byłby "cały pakiet", a więc miks cech perspektywicznego ojca i powodującego wulkan emocji i pożądania twardziela. Ale jak wiemy - w przyrodzie trudno o takie okazy... Czy podział cech w zależności od celu jest czymś dziwnym i niemoralnym? Dla mnie jest to normalna sytuacja - z jedną osobą lubię wyskoczyć na piwo, z drugą pogadać o filozofii, z trzecią zrobić wspólny biznes. Dlaczego? Bo mają określone cechy, które są oczekiwane w danym kontekście. Idealnie jakby można to wszystko było zrobić z jedną osobą, ale... To jest, zdaje się, największy ból naszych Pań. Tak szczerze - to, że kobiety na przyszłych ojców wybierają dobrze sytuowanych mężczyzn, raczej dobrze o nich świadczy (możliwość dobrego wychowania dziecka). Dla mnie zdecydowanie gorszą cechą jest chęć posiadania dzieci w kiepskiej sytuacji materialnej - to, w przeciwieństwie do pierwszej opcji, świadczy o nieodpowiedzialności kobiety. Oczywiście mam tu na myśli sam fakt oczekiwania określonych cech u faceta, nie to, co kobiety później z tym robią. Bo oczywiście - żeby nie było tak słodko - ich zachowanie jest, mówiąc delikatnie, niezgodne z ogólnie przyjętym wzorcem moralności. Ale to rewelacyjnie opisał @Subiektywny w artykule o grzechach kobiet. Natomiast samo pytanie skierowane do kobiet o zracjonalizowanie owego "czegoś" nie przyniesie niestety odpowiedzi. To jest pytanie o uczucia, emocje - obszar, z którym kobieta walczy sama ze sobą, którego nie rozumie i którego chciałaby się pozbyć obecnością testosteronu. Co innego pytanie typu: "co myślisz o zachowaniu mojej koleżanki, dlaczego tak się zachowuje?". W takich przypadkach wiedza i pomoc Pań - nieopisana. W pozytywnym znaczeniu
  7. Zależy czy pytasz o podróże (temat) czy ogólnie o podejście kobiet ze wschodu (treść). Mogę wypowiedzieć się o drugiej opcji. Czy Polacy wzbudzają emocje u tych kobiet? Raczej nie są to emocje, tylko czyste wyrachowanie, które pcha je w ramiona samców o lepszym statusie niż ich rodacy. Na początku jest bardzo fajnie i intensywnie, ale dosyć szybko musisz coś dać lub zagwarantować. Jeśli tego nie zrobisz - znajdą sobie innego kandydata do urobienia. Oczywiście przejściowo - kobiety ze wschodu mieszkające w Polsce, coraz śmielej poszukują facetów z zachodu, Polska jest tylko przystankiem. Dlatego tak ochoczo uczą się jęz. angielskiego, te bardziej wykształcone szukają pracy w międzynarodowych korporacjach itd. Ktoś już wcześniej napisał, że ich kobiecy program jest standardowy, tylko mniej się z nim kryją, są bardziej otwarte w swoim wyrachowaniu. Moim zdaniem to jest plus. I powoli mitem stają się opowieści o tym, jakimi dobrymi paniami domu są kobiety ze wschodu. Trzeba też pamiętać o jednej rzeczy - są przyzwyczajone do silnej męskiej ręki i prowadzenia. Oczywiście - werbalnie protestują, robią shit testy itd, ale jak nie poprowadzisz wschodniej panny, szybko stracisz szacunek w jej oczach.
  8. Tak szczerze - wiesz, co najbardziej mnie boli po niedawno zakończonym związku? Nie to, że laska prawdopodobnie puściła się bokiem w trakcie jego trwania. Nie to, że nie jesteśmy już razem - tym bardziej, że w dalszym ciągu uważam ją za wartościową osobę (niestety podążającą scieżkami natury, hipergamii). Najbardziej boli poczucie własnego spierdolenia sprawy. Nie zdradzałem, traktowałem jak równego sobie człowieka (ba, nawet lepiej), dbałem, pomagałem. Pod tym względem nie mam sobie nic do zarzucenia. Ale świadomość błędów białorycerskich jest nieustającym, póki co, bólem dupy. Jakbym był moją partnerką, to też bym zakończył taką relację I to boli najbardziej - to jest mój największy błąd i przewinienie.
  9. Jest mi niezmiernie miło być zacytowanym w głównym poście W związku z tym odpowiem Ci, oczywiście subiektywnie, jak to jest u mnie - jesteśmy chyba na tym samym etapie wychodzenia z cienia niewiedzy. Co zyskałem/straciłem dzięki zdobytej wiedzy o relacjach? Z pewnością ta wiedza nie jest przyjemna - bo niby nie będę z bliską mi kobietą, która będzie mnie wspierała, przytulała się i kochała za to kim jestem? Takie coś mogłoby być przecież całkiem fajne. Wiedza, że kierują nami, a szczególnie kobietami, zwierzęce instynkty - też nieco podkopuje radość z obcowania z innymi przedstawicielami gatunku. Ale z drugiej strony - złota zasada życia mówi: nie oczekuj niczego od innych. Zatem - i tu przechodzimy do plusów zdobytej wiedzy - bardziej opieram się na sobie, nie oczekując wsparcia z zewnątrz. Dzięki temu rozwijam się, staję się nie tylko lepszym specjalistą w danej dziedzinie, ale też lepszym i bardziej świadomym człowiekiem. To jest chyba największa zaleta otrzymanej wiedzy - rozwój własny. Coś, co raczej zaprocentuje w przyszłości, daje poczucie satysfakcji i zwiększa pewność siebie. Bez tego, opieranie swojego poczucia szczęścia i zadowolenia na czynnikach zewnętrznych (w tym innych ludziach) - jest iluzoryczne i krótkotrwałe. Ludzie, którzy to robią, prędzej czy później stają się wrakami ludzkimi - nieszczęśliwymi i samotnymi, mimo przebywania wśród innych. No i kolejna sprawa - tak naprawdę to nie jest istotne, czy wiedza daje coś dobrego czy złego. Opisuje prawidłowości rządzące światem, do których musimy się dostosować. Czy wiedza o szkodliwości bycia uderzonym przez wyładowanie atmosferyczne jest dobra czy zła? Ani taka, ani taka. Zwyczajnie - opisuje zjawisko.
  10. Między wiedzą a świadomością (czuciem) jest subtelna różnica. Pozwolę sobie na typowy przykład, znany nam wszystkim: Osoba paląca papierosy wie, że to zwiększa ryzyko pewnych chorób (wiedza). Ale mimo wszystko pali nadal, nawet żartując sobie, że przecież - życie zabija. Gdy ktoś z jego bliskiej rodziny umiera na chorobę "palacza", ta osoba jest w stanie z dnia na dzień przestać palić (uświadomienie sobie, poczucie, "skręt jaj"). Niestety podobnie mamy (mężczyźni) ze związkami, "miłością". Dokładnie tak. Dałem całkowicie subiektywną opinię, nie twierdzę, że to jest jedyna droga, a jedna z dróg - która u mnie sprawdziła się doskonale. Gdyby było to takie proste, to po pierwszym nieudanym związku faceci nie popełniali by więcej białorycerskich błędów. Czemu więc to robią? Przecież są inteligentni, potrafią wyciągać wnioski... W wielu przypadkach działa to tak, że za pierwszym razem zdobędą mały wycinek wiedzy. W kolejnym związku - kolejny wycinek itd. Po co to ma trwać tak długo, marnować okazje i czas? Poświęcić zgliszcza jednego związku, żeby wyciągnąć z tego pełną wiedzę - w tym przypadku o ratowaniu związków. Jeśli autor już tą wiedzę i świadomość poczuł - oczywiście nie ma sensu bawić się dalej. Dlatego napisałem, żeby podejść do tematu z myślą o zgliszczach związku, a nie intencją ratowania go. A więc nieco ochłodzenie "głowy" - na ile się da. No i o niepopełnianiu błędów, które mogą kosztować długoterminowo. W żadnym przypadku nie pisałem o kontynuowaniu związku, kupowaniu wczasów na Kanarach itd. Dam Ci przykład ze swojego życia. Mam wrażenie, że posiadam teraz całkiem dużą wiedzę i świadomość jak działają związki. Wiesz ile miałem takich poważnych, gdy byłem zaangażowany emocjonalnie? Jeden. Miałem to szczęście, że trafiłem na wyjątkową - w pewnych kwestiach - kobietę. Mimo młodego wieku, ma konkretny zawód, zarabia spore pieniądze. Doszła do tego sama. Nie spędza czasu na plotach, ma wiele cech, które mi imponują - i to oceniając na chłodno. Oczywiście, w pewnych kwestiach działała jak typowa kobieta - natura, hipergamia itp. Przed końcem naszego związku, posiadałem już jakąś wiedzę - Kobietopedia, forum. Ale wiesz, życie nie jest zero-jedynkowe - ja też popełniałem błędy związkowe, związane nie tylko z białorycerstwem. I w głowie pojawiła się myśl - "kolesie z forum pisali czym to jest spowodowane i jak to będzie wyglądać. Ale moja myszka jest w pewnych kwestiach wyjątkowa (w dalszym ciągu podtrzymuję, że to jest prawda). Więc może w moim przypadku, gdy zawalczę o związek - to będzie dobrze. Zrobię tak, jak mnie wychowano, a jeśli się nie uda, to przynajmniej upewnię się, że ci "kolesie" mieli rację". I powiem Ci, że gdybym tego nie zrobił, nie uwolniłbym się tak szybko od tego związku. Myśl o niewykorzystaniu szansy ratowania go, by mnie dopadała przez długi czas. A to, co zrobiłem, paradoksalnie - uwolniło mnie. Będąc na dnie, zrobiłem jeszcze podkop w dół. Gdy zdarłem sobie palce - UŚWIADOMIŁEM sobie: ci "kolesie" mieli rację. Potrzebowałem tylko jednego związku, żeby odczuć praktycznie wszystko, o czym czytałem w Kobietopedii, na forum. Kolejnym razem zachowam się zupełnie inaczej, bo praktycznie całą wiedzę (teorię), którą zdobyłem - skonfrontowałem z rzeczywistością i "skręt jaj" potwierdził w praktyce jej słuszność. Ile ludzi, tyle podejść.
  11. Fakt nauki na własnych błędach w innych dziedzinach nie ma takiego znaczenia jak w przypadku białorycerzenia facetów. Pod tym względem jesteśmy dosyć oporni na wiedzę przekazywaną od innych. Odpowiadając na Twoją przenośnię i pytanie: skoro mnie to ciekawi jak jest, to dopchnę go teraz do końca, żeby RAZ poczuć jak to jest i zaspokoić wiedzę. Żeby następnym razem nie korciło mnie. Oczywiście nie będziemy sie licytować które podejście jest lepsze. Wiem, że dla mnie lepiej zadziałało to, co zaproponowałem. Może dlatego, że jestem praktykiem, który lubi poczuć zobaczyć. No i nie jestem aż takim wrażliwcem - trochę boli, ale rozpierdolu emocjonalnego nie miałem. A boli głównie poczucie własnych błędów. Oczywiście, że nie. Ale jak tego nie POCZUJESZ, to może będzie Cię korciło, żeby za którymś razem olać otrzymaną wiedzę i spróbować?
  12. Ale to nie chodzi o informacje od niej, co i z kim robiła. To chodzi o jednorazową lekcję kontaktów międzyludzkich. Oczywiście - znam i przyjmuję Wasze argumenty odnośnie zaprzestania kontaktu. Jednak ja nie jestem zwolennikiem zdobywania "częściowej" wiedzy w kolejnych związkach. Wolę zrobić to raz a porządnie, nawet za cenę obniżenia (już zerowego) poziomu szacunku u byłej partnerki. Po co zastanawianie się: a może warto było ratować związek? Spróbuj go uratować i uświadom sobie, że to nie ma sensu. Świadomość to coś innego niż wiedza. Wiedzę można przekazać i tak naprawdę jest niewiele warta. Do świadomości można dojść jedynie samemu. Fakt, że rady odnośnie zaprzestania kontaktu, prawdopodobnie są lepsze dla kogoś bardziej wrażliwego. Lepsze - bo nie zrobią totalnego rozpierdolu. Pytanie tylko: lepsza wizyta u psychologa, który mentalnie pogłaszcze po głowie i przekaże wiedzę, czy samodzielne sięgnięcie dna i UŚWIADOMIENIE sobie błędów. Raz, a porządnie. Ja jestem zwolennikiem drugiej metody. Każdy musi wybrać swoją.
  13. @adam1992 Skoro podzieliłeś się z nami swoją historią - to jeszcze możesz uważać, że jest ona w jakimś stopniu wyjątkowa, inna niż większość. Nie jest. Chociaż jestem niewiele bardziej doświadczony od Ciebie, mogę swoim przykładem (kolejnym) potwierdzić, że to, co pisali bracia - jest prawdą. A nawet nie wiesz jak bardzo Twój przypadek jest podobny do mojej historii. Inni aktorzy, inna sceneria. Wątek, treść i morał - ten sam. Dałbym Ci jednak nieco inną radę niż większość braci. Mianowicie: - miej świadomość, że tego związku już nie będzie. Zwyczajnie dopuść taką myśl do swojej głowy i zaprzyjaźnij się z nią - jeśli chodzi o zachowanie względem byłej partnerki - rób to, co teraz uważasz za słuszne. Jeśli zechce się spotkać i Ty tego będziesz chciał - zrób to. Masz ochotę zadzwonić - zrób to. Pod warunkiem, że nie wykonasz czynności, które mogłyby Ci zaszkodzić w perspektywie długoterminowej, np. dzieci. Wiem, że większość braci powie - miej honor i przynajmniej na koniec nie zachowuj się jak mięczak. Jest jednak, moim zdaniem, coś ważniejszego w tej sytuacji - możliwość nauki. To, że związku nie będzie - wiadomo. To, że nasze rady "na sucho" niewiele pomogą - też wiadomo. Natomiast zrobienie tego, co teraz uważasz za słuszne (prawdopodobnie białorycerzenie), obserwacja do czego to prowadzi i jakie efekty wywołuje - to będzie jedna z najlepszych lekcji w Twoim życiu. Koszt - jeszcze większe poniżenie w oczach byłej. Ale teraz i tak nie szanuje Cię kompletnie, wręcz brzydzi się Tobą. Więc większej różnicy to nie zrobi. Możliwy zysk - definitywne zrzucenie z oczu klapek. Ja do końca białorycerzyłem. Pominę fakt, że nie miałem wtedy jeszcze takiej wiedzy jak teraz. Ale gdybym tego nie zrobił - miałbym do tej pory wątpliwości. A może to ja jestem winny?Może ona miała rację? Może trzeba było walczyć o związek? Zawalczyłem, zbiałorycerzyłem do końca, jeszcze bardziej straciłem szacunek w jej oczach. Ale wiem, że ona nie miała racji, że walczenie o związek nie ma absolutnie żadnego sensu, że jestem winny. Ale tylko białorycerzenia. Wykorzystaj sytuację maksymalnie - rób, obserwuj, wyciągaj wnioski, zapamiętuj.
  14. Pany, dubel tematu. Tam się zmóżdżyłem. Statyny? Coś w ten deseń: masz nadciśnienie i to powoduje ból głowy. Bierzesz przeciwbólową pastylkę - i nie boli. Czy rozwiązałeś problem?
  15. Ha ha, z grubej rury W Polsce niestety na receptę. I wcale aż tak bardzo na pamięć nie działa, bardziej na tymczasowe zwiększenie zdolności umysłowych Przede wszystkim: dobry sen. Po drugie: wyeliminowanie jedzenia, które nam nie służy, np. nietolerancje pokarmowe Po trzecie: suple. Działanie będzie delikatne, szczególnie na pamięć długotrwałą. Bacopa monnieri, gotu kola, ginkgo, lion's mane
  16. Słuchajcie, te wszystkie plany - z wyliczeniami ile sałaty, ile chleba to - o ile ktoś nie startuje w zawodach Fit Sylwetka - można sobie wsadzić w tyłek. Jaka dieta na obniżenie masy ciała? Trochę teorii. Jaki hormon jest najbardziej anaboliczny i zwiększający masę ciała? Insulina. Jak działa? M.in. upycha toksyczny dla naszyń krwionośnych cukier - tam gdzie się da. Jesteś po treningu - cukier idzie do mięsni (glikogen). Jesteś po męczącym siedzeniu na dupie - cukier idzie do tkanki tłuszczowej. Morał - mile widziane niezbyt częste i łagodne strzały insulinowe. Jak to zrobić? Jeść mniej węgli, więcej białka i tłuszczów. Tu mam na myśli w miarę zdrowy przypadek. Jeśli ktoś jest zwichrowany metabolicznie, to niestety tak ładnie nie działa. Czyli: - nie jajecznica z 2 jaj i 3 pajdy chleba, tylko: jajecznica z 6 jaj z kiełbasą (bez chleba) - nie talerz ziemniaków i kotlecik, tylko 3 kotlety i surówka - nie łatwoprzyswajalne wafle ryżowe, tylko mało przetworzone żarcie, bogate w białko i tłuszcze Węgle okołotreningowo i na noc - dobrze się po nich śpi (tryptofan). Wcale nie trzeba - i nie należy - chodzić głodnym. Białko i tłuszcze zapewniają duże uczucie sytości i większy wydatek energetyczny na strawienie tego. Wspomniana jajecznica wystarczy na pól dnia, a strzał insulinowy będzie znikomy.
  17. Mielisz/ugniatasz i zalewasz sokiem z cytryny - skorupki rozpuszczone. Dobry sposób na uzupełnienie niedoborów. Jaja najlepiej ze sprawdzonego źródła, umyte i ugotowane. A na codzień - dobra woda mineralna. Nie źródlana kranówa, tylko mineralna
  18. Całkowita ilość cholesterolu nie jest mocno istotna, ważne są poszczególne frakcje. Optymalny stosunek HDL do LDL to 1:2 lub 1:3. Trójglicerydy warto mieć niskie. Całkowity poziom < 300 - bym się nie martwił o ile prowadzi się w miarę zdrowy tryb życia. O tym się nie mówi, ale sportowcy wyczynowi w okresie intensywnych treningów mają mooocno podniesiony poziom. Cholesterol nie jest ani dobry ani zły, jest niezbędny. Wysoki poziom cholesterolu nie jest problemem sam w sobie, problemem są stany zapalne, które cholesterol próbuje zwalczyć. Recepta? Możliwie mało przetworzone żarcie, umiarkowana ilość węgli, sporo białka i tłuszczów (tak, tak). Jakie tłuszcze? Do obróbki termicznej - nasycone. Smalec, masło klarowane, olej kokosowy Na zimno - nasycone ww, jednonienasycone (oliwa z oliwek), odrobina nienasyconych (rzepakowe, słonecznikowe itp) Zmniejszenie trójglicerydów? Umiarkowany ruch. Suple? Omega 3, w mocniejszych przypadkach berberyna. Ta druga dosyć mocno obniża poziom cukru we krwi, także nie przesadzać.
  19. Konkretne wyjaśnia - jak najbardziej przemawiają do mnie. Dzięki!
  20. BTW - możecie podać racjonalny powód takiego zachowania? Czemu pisanie nie jest dobrym pomysłem? Domyślam się, że wysyłanie kilku wiadomości dziennie może być odebrane jako bycie pantoflem, ale raz na jakiś czas chyba jest wskazane? Czy waszym zdaniem to najlepsza droga do friend-zone?
  21. Teraz wiem, że głównie na tych polach dałem ciała, a nie byłem tego świadomy. Zbyt dużo poważnych rozmów. Oczywiście w innych kwestiach też zbiałorycerzyłem, ale... idzie to w koszta nauki Wielkie dzięki za sugestie, są dla mnie bardzo cenne. Oczywiście jeśli macie coś do dodania - walcie śmiało
  22. Od jakiegoś czasu przeglądam forum i często pojawiającą się radą jest - wpływanie na emocje kobiety. Piszą o tym m.in. @PanDoktur, @SennaRot Mam do Was Bracia otwarte pytanie - jak to robić jeśli chodzi o rozmowy? Rozumiem, że odpowiednie zachowanie, niewchodzenie w bezsensowną polemikę, "krótkie" trzymanie kobiety - wywołują pozytywną huśtawkę emocjonalną. Jednak moje pytanie dotyczy jedynie dialogów - jak rozmawiać z kobietami, żeby nie była to racjonalna, matematyczna pogadanka. Przyznaję, że mam z tym problem, mimo iż, w kontaktach biznesowych, z obcymi ludźmi - radzę sobie dobrze. Mam solidne podstawy jeśli chodzi o dobre wzorce komunikacji. Rozumiem też, że nie dostanę gotowych odpowiedzi - co powiedzieć w danej sytuacji, nie tego szukam. Mam na myśli przekazanie pewnych wzorców, może odwołań do zewnętrznych źródeł, podanie przykładów. Znam ogólne "złote zasady" komunikacji, w stylu: nieprzerywanie rozmówcy, zadawanie otwartych pytań, danie możliwości wygadania się i "zabłyśnięcia" drugiej osobie. Ale mam wrażenie, że w przypadku kobiet - to za mało... Jak to robić poprawnie i skutecznie?
  23. Niby to jest znane, ale jednak nieuświadomione Naprawdę dobrze jest coś takiego przeczytać, pozwala wrócić myślom na odpowiedni tor. Dzięki!
  24. Znaki na niebie mówią, że najprawdopodobniej masz rację. Chociaż moim zdaniem trafiają się wyjątki. Potwierdzeniem Twoich słów może być fakt z mojego życia - po rozstaniu się z laską (z mojej inicjatywy), szybko wyrzuciła nasze wspólne zdjęcia. Wróciliśmy do siebie (nie znałem jeszcze tego forum), jeszcze jesteśmy razem. Liczę na wyjątek Nawet jeśli się nie zdarzy - traktuję to jako możliwość nauki, oczywiście poza przyziemnymi plusami...
  25. Oczywiście, że testowanym jest facet. Ale każdy "udany" związek opiera się na pozytywnym zdawaniu shit-testów. Ten brak szacunku, jeśli będzie widoczny - można by szybko utemperować. Albo zakończyć związek właśnie wtedy - z inicjatywy faceta. A jeśli chodzi o dawanie komunikatu - to rozumiem, że raczej jest to komunikat skierowany do siebie? Bo jeśli do kobiety, z którą się już nie będzie - to nie ma on większego sensu. No może poza walorami edukacyjnymi dla kobiety Rozumiem Wasze argumenty. Sprawa nieco komplikuje się, gdy jest to relacja, w której facetowi zależy na kobiecie - nie musi być haju, ale nawet racjonalna preferencja. Może warto spróbować jeszcze raz - może faktycznie kobieta doszła do wniosku, że popełniła duży błąd. W innej sytuacji, można przynajmniej pokorzystać z walorów związku (no chyba, że ma się samicę do zastąpienia poprzedniej). Moje pytania nie wynikają z chęci przekomarzania się, na prawdę chciałbym poznać Wasze racjonalne wytłumaczenia. Panowie powyżej - dzięki!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.