Skocz do zawartości

Rnext

Starszy Moderator
  • Postów

    10414
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    105
  • Donations

    30.00 PLN 

Treść opublikowana przez Rnext

  1. Pomocnicze pytanie filozoficzne - czy jeśli odgaduję i spełniam jej zachcianki, to ja nią manipuluję, czy ona mną?
  2. @Rysiek, walka toczy się na innej płaszczyźnie. My, faceci, jesteśmy obyczajowo i kulturowo - źli. To my jesteśmy "szowinistycznymi świniami", "łajdakami", "poligamistami". A kobiety są "święte", "niewinne", "delikatne" itd. Stosowanie tych samych strategii zachowania, zarówno wobec kobiet jak i mężczyzn w przypadku tak różnego "zaplecza bojowego" jest fundamentalnie błędne. Nie walczę z kobietami. Walczę z mitami i fałszywą propagandą ucisku i krzywdzenia kobiet przez "system patriarchalny". I zawsze powtarzam i będę powtarzał - obie nasze płcie są "siebie warte". Ale tylko my mamy zdolności, żeby coś zrozumieć, zmienić postrzeganie i wywrócić to wszystko. W otaczającej nas rzeczywistości dyktatu samic, pewne nasze postawy, muszą być celowo przerysowane. To kobiety uczyniły sex towarem, nie my. My co najwyżej musieliśmy przystać na warunki dostawcy (zwykle hurtownika )
  3. Hmmm, to pewnie na jakimś komunikatorze, więc coś takiego: Komunikat pierwszy: "Słuchaj Magdusiu, kochanie ty moje, dziś rano (wstawić termin kiedy na pewno była w domu) bzyknęłam czwartego merdającego ogonkiem na mój widok samczyka przy forsie. Wszyscy oni strasznymi przygłupami ale dwóch jest przynajmniej zabawnych. Brakuje mi jeszcze jednego i będzie już pięciu, więc zakład z Tobą już prawie wygrałam! Hurra! Szykuj szampana!" Komunikat drugi: "O Boże nie to okno! Krzyś, to nie jest tak! Wiesz, takie babskie głupotki. Przepraszam najukochańszy! Buuuu, kochasz mnie?" Komunikat werbalny (np. po wyjściu z łazienki): "Wypierdalasz. Możesz wpadać na ruchanie."
  4. Przecież (nie wprost ) napisała, że laska nie jest zbyt bystra. Jest tylko cwana i ładna. A Pokorna jak widać nadaje się na na eSBeka Mnie osobiście "ślicznotki" mentalnie odrzucają. Nie ma sposobu, żeby w naszej "kulturze i naturze" nie były zwyczajnie zjebane jak Bentley po pożarze...
  5. Rnext

    Egzorcyzmy

    Bozonu Higgsa też kiedyś "nie było" a i mało kto wierzył w jego istnienie. Tylko to zupełnie nie przeszkadzało mu oddziaływać. O bardziej jaskrawych przykładach ludzkiej ignorancji i arogancji nie warto nawet wspominać. W sumie jako ludzie, najchętniej wierzymy w prostą i wygodną nieprawdę, o czym, paradoksalnie, wiele się na forum pisze.
  6. tak. jak lądowanie na Słońcu. A próby równie sensowne.
  7. Maksyma doktora Paracelsusa: wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. To tylko kwestia dawki. Nie odmówię sobie czasami ciabatty czy domowej pizzy, choć przez kilka lat piekłem chleby żytnie, prowadząc zakwas latami i dbając, żeby populacja drożdży rozwijała się przez podział oraz płciowo (różne karmienia i temperatury). Mało tego, sam mieliłem (austriackie Komo, taki mały młyn) żyto od "chłopa" z eko-farmy, więc chleb była zawsze ze świeżej, niezwietrzałej mąki. Od jakiegoś czasu kupujemy żytniego gotowca na zakwasie, ponoć bez polepszaczy itp. syfu. Ale wkrótce będę wracał do własnoręcznych wypieków. Wypiec jeden mały bochenek na tydzień, to żadna robota.
  8. Ja zdecydowanie jestem słońco-ciepło-lubny. Na mnie działa "eksplozja" dobrej jakości światła. Mam więc w domu trochę lamp HQI 5400K CRI > 90 a tam, gdzie się nie da, zamontowałem fotograficzne, kompaktowe PowerLuxy, też 5400K i o wysokim CRI. Gdybyś chciał poeksperymentować to polecam. Jedna uwaga - światła o tej temp. barwowej musi być naprawdę DUŻO. Przy 5500K minimum 1000 lx, przy czym granica komfortu fizjologicznego jest w zakresie [1000 < lx <1000 000] (tak! nawet milion luxów!). Żółto-ponure światło żarowe, kiepskie kompakty i jeszcze gorsze w większości LEDy w ogóle wykluczam gdziekolwiek z użytku.
  9. Tak zupełnie na marginesie - "twoje geny" nie są Twoje.
  10. Jak już w przywitaniu napisałem, nie mam i nie zamierzam mieć dzieci. Moja "blondi", po krótkim świrowaniu na tle posiadania potomstwa (zająłem ją innymi sprawami) odpuściła i dziś jest wdzięczna, że nie dała się wówczas ponieść "durnocie hormonów". Nie wiem (poza potrzebą biol.) dlaczego kobiety chcą mieć dzieci, ale one też same nie wiedzą. A jeśli wymieniają jakiekolwiek powody, uznaję to za racjonalizujące pierdolenie. Za to wiem dlaczego ja nie chcę. U mnie są dwa główne powody - praktyczny i filozoficzny. Praktyczny to ogólnie mówiąc - wygoda, komfort podejmowania decyzji, snu, codzienności, brak zamartwiania się (widząc strapionych rodziców, których dziecko np. choruje, serce mi pęka) itd. Dziecko to też koszty ekonomiczne, których mi się nie chce brać na siebie. I powody filozoficzne, które ogólnie mogę zamknąć krótkimi słowami: ten świat nie jest wcale taki fajny i wart pojawienia się na nim. Jako że moja postawa jest otwarta i ogólnie znana, czasem spotykam/łem się z pytaniami dlaczego nie chcę dzieci. Odpowiadam zawsze, że uznałem, iż ludzkość nie zasługuje na kolejnego geniusza. To zamyka temat. Na zakończenie jeszcze historyjka. Otóż "blondi" ma siostrę, która swego czasu absolutnie oszalała na tle potrzeby posiadania potomstwa. Kompletny, ale to po prostu kompletny świr. Zanim to się stało, interesowała się z zupełnie innymi facetami. Raczej w typie dobrze rokujących artystów z ambicjami twórczymi, że tak to ujmę. Wyszła za mąż za ich całkowite przeciwieństwo - pracowitego pragmatyka twardo stąpającego po ziemi. Ale kiedy po dłuższych staraniach zaszła w pierwszą ciążę, to przyszła zakomunikować "dobrą nowinę" do nas. I żebyście widzieli tą scenkę - kurtyna w górę! Stoi z taką zafrasowaną miną przed "blondi", odgrywając smutek i współczucie, spuszczona głowa i prawie łzy w oczach. W końcu teatralnie mówi, że jest w ciąży. Na co moja - to dlaczego jesteś taka smutna? I tu uwaga, bum! - Bo ty nie jesteś w ciąży a pewnie o tym marzysz. Kurtyna w dół, owacje na stojąco, serie z RKMu na wiwat.
  11. jedynie ten przykład z ogierami trochę średni. W przypadku klaczy sprawa prosta, ale kobiety musiałyby zacząć żreć trawę.
  12. Rnext

    Warte obejrzenia

    ... i ta scena w której kochanka-dziennikarka pyta Escobara czy jej też jakaś kasa skapnie z dealu łapówkowego i słyszy od Pablo - "Przecież ty jesteś ze mną z miłości". Cudowne szyderstwo! Obejrzałem cały serial w dwóch podejściach. Wciąga jak koka
  13. A ja po raz pierwszy nie pójdę. Mieliśmy szansę na zmianę ordynacji w referendum a większość to ch... obeszło. Uznałem, że ze z takim społeczeństwem to nie warto nawet "ubić muchy w kiblu". Pierdolę i robię swoje. Jak wszyscy chcą, to mogą teraz nawet zmienić PL w Zimbabwe, mnie to już wisi.
  14. Bo nadal w _swojej_głowie_ to NIE TY jesteś "nagrodą". Praktycznie każdy facet na poziomie jest "lepszy" (rozgarnięty, ciekawszy itd...) od dowolnej laski "na poziomie". Dupa (jako element kobiety na którym ci zależy) jest zastępowalna, bo ma wąską ofertę, facet - nie. Po prostu nie rokowałeś jako koleś, który nadaje się do realizacji jej celów. Wagina to nie Wartość, choć też na "W".
  15. Panowie, panoooowie, po co nam to emocjonowanie się? Chcecie ją przekonać do czegoś? Ona pisząc "wyjaśnienie" zareagowała na zasadzie "uderz w stół...", co mówi już wszystko. Powtarzane jest tu w kółko - "nie patrz co kobieta mówi (tamta akurat pisze), patrz co robi". Sami w to nie wierzycie? Osobiście życzę tamtej "młodej parze" szczęścia i nie mam zamiaru zawracać sobie głowy jej postrzeganiem... samej siebie. Jeśli jednak się upieracie polemizować z nią, to pamiętajcie, że "trze­ba cza­sem mówić do ko­biety zgod­nie z jej ko­biecością, a to jest tak, jak­by mówić do wa­riata zgod­nie z je­go obłędem." (G.B.Shaw)
  16. Nie powiem, sam chciałbym być poddany demoralizującej próbie bycia wyposażonym w hiper-atrakcyjność nie do odparcia. Wtedy byśmy mogli pogadać o konkretach
  17. Ale załamka. Nie znałem tego dramaturga i już myślałem że ktoś splagiacił fragment dialogu z jednego z moich opowiadań który szedł tak: - Szkoda, fajna dupa z niej była – mruknął stojący obok Tima Rick, po czym jakby wyczuwając niestosowność wylanego bez zastanowienia komunikatu, skorygował – No piękna kobieta znaczy się. - Nie. Ona tylko pięknie wyglądała - burknął Tim na odczepnego. ...a to wyszło że odwrotnie
  18. Poużywali se, a jakże. Nawet mi z rzadka ale foty podsyłała ich wspólne. Chyba bez zaruchania by tak nie świrowali poza tym.
  19. Opowiastkę będę się starał bardzo skrócić i uogólnić. I choć podejrzewam, że podobnych historii może być wiele, jednak nadal może zdradzać na tyle wiele szczegółów, że potencjalna zainteresowana bez trudu będzie w stanie się zidentyfikować. Wszystkie moje znajome płci żeńskiej uprzedzam zawsze, podkreślając wielokrotnie, że interesuje mnie głównie ich obserwacja w celach amatorsko-naukowych i będę na nie patrzył jak na myszki w laboratorium (ot, mam takiego bzika i już). Potrafię im często powiedzieć prosto z mostu, teksty w stylu "udajesz że nie jesteś dziwką" albo "jesteś kompletnie spierdolona". Więc to co poniżej jest po prostu kulturalnym referatem. Ową niewiastę poznałem niby przypadkiem i głównie z jej inicjatywy nieco ponad dekadę temu. Była wówczas młodą mężatką z dzieckiem. Mąż w jakichś tam biznesach, więc kasa grała na pewno ale deficyt był ewidentnie po stronie emocji. Dziewoja wysoka, piękne długie nogi, rewelacyjne cycki, dupeczka-marzenie, panowie, kipiący sex'appeal, pełna "dycha" a pisze to koleś, któremu naprawdę mało która kobieta się podoba. "Zdjęta z rynku" bardzo wcześnie, w dodatku spieprzyła sprzed ołtarza za pierwszym razem, ale koleś nie odpuścił i poprawiony ślub się już "przyjął". Bardzo szybko zaczęła zdawać sobie ze swojej przewagi w małżeństwie i miała co chciała. Chciała Mont Blanc, był Mont Blanc. Chciała Kanary, były Kanary. Chciała kochanka, był jej "odpuszczony". Laska perpetuum mobile. No i bystra, co bardzo skrzętnie potrafiła maskować. Mało że pod względem IQ, to jeszcze takim nieuświadomionym "babskim sprytem" (chciwej baby z Radomia? ) W sumie od początku znajomości z nią, nie dało się nie zauważyć umizgów i sygnałów zainteresowania kierowanych w moją stronę. Przy jej arsenale taktyczno-technicznym, po prostu sam qrwa nie mam pojęcia, jakim cudem byłem w stanie resztkami świadomości zachowywać przytomność, przekonując siebie że to "dusza milczy, kutas śpiewa" a nie odwrotnie. Gdy okazywałem się oporny na "zwykłe babskie sztuczki", próbując zagrać na zazdrości (wtf? ze mną?), przeszła do stosowania broni nuklearnej, czy jak kto woli - jądrowej. A były to jądra kolesi różnego autoramentu, barwnych ptaków jak i pragmatycznych przedsiębiorców czy korpoludów z wyższych szczebli. Owijała każdego w pięć minut a ci po prostu tracili dla niej zmysły i kasę. Obsypywali prezentami, kolacyjki, lux-hotele, jeździli żeby się z nią godzinę zobaczyć po kilkaset kilometrów itp. Kończyło się zawsze tak samo - koleś dostawał pierdolca na jej tle, był już zawinięty na pętelkę, robił co kazała - wtedy włączała się jej pogarda i koleś w wisielczym nastroju beznadziejnie próbował błagać, wypisywać smsy, wciąż wydzwaniać bez odpowiedzi... Niektórzy się porozwodzili nawet, inni znów wyżalali że "to wszystko przez nią" itp. Tonu jej szyderstw i pogardy wobec tych biedaków nigdy nie zapomnę... Ostatecznie wielokrotne naloty dywanowe, pościelowe i jakie by tam nie były, tylko utwardziły i wydłużyły... nie, nie panowie, nie to! Moją rezerwę i dystans wobec niej. Wtedy nastąpiła kolejna zmiana taktyki. Albo zbiegło się to po prostu z jej tsunami hormonalnym. Otóż włączył jej się program "Chcę jeszcze jedno dziecko. Reflektujesz na bycie dawcą?". Deal miał być taki, że ja daję materiał genetyczny a ona niczego ode mnie nie chce. To było wypowiedziane słowami, jakbyście słuchali odczytania fragmentu kontraktu. Ja na to, krótkie - nie ma takiej opcji. Nie to nie, zrobię z kim innym. To może z mężem? - zaproponowałem. Nie minęło wiele czasu i dzwoni do mnie rozentuzjazmowana, że jest w ciąży! Wyhaczyła faceta na ulicy, zaczepiła, zagadała, rozkochała a on ją chyba max po tygodniu czy dwóch zapłodnił. W momencie potwierdzenia faktu zapłodnienia, dawca został katapultowany. Nawet nie widuje dziecka, które to biedny mąż, mimo wiedzy o całej sprawie uznał za swoje (sic!). Dziś jest wciąż dość atrakcyjna, odeszła jakiś czas temu od męża (ale tylko technicznie, bo formalnie to są nadal na wspólnych papierach, kolejna spierdolina) ale ma świadomość, że "zostało jej tylko jeszcze parę lat atrakcyjności". Więc wzorem słynnej MalvinyPe, pozwoliła się wystarać o siebie pewnemu rozwodnikowi, który przez kilka miesięcy wydeptywał do niej ścieżki, kosił trawniki, podwoził i robił ogólnie mnóstwo pożytecznych rzeczy, żeby choć swą użytecznością mieć zaszczyt dostąpienia (bez tych starań niegodnego) jej cipki. Chyba pierwszy koleś w jej życiu, który musiał na to tak długo i rzetelnie zapracować. Na pewno będzie to cenił w tym zaprojektowanym na długoterminowy "związku". Ale finalnej pikanterii pozazmysłowej, dodaje zracjonalizowanie tego wszystkiego w jej głowie. To jest tam tak poukładane, że ona jest w sumie we własnych oczach pokrzywdzonym niewiniątkiem.
  20. Rnext

    Witajcie!

    ¡Hola! p.s. Napisz gdzieś dlaczego "głupi"?
  21. Do znudzenia zawsze powtarzam, że faceci są pragmatyczni w biznesie a kobiety w relacjach.
  22. Johnny, ejakulacja i ewakuacja (emocjonalna, pukaj ją dalej jeśli chcesz). W kwestii jej wierności i siniaków, to Ty naprawdę chyba odgrywasz rolę naiwnego, bo trudno uwierzyć że aż tak naiwny jesteś naprawdę. On ją tak bije, poddusza i popycha, że nie uwierzyłbyś jakie iskry się sypią i jak ona w tym czasie jęczy. Ciebie tam nie ma. Żyjesz projekcją we własnej głowie. Przestań śnić.
  23. Jak ktoś chce, to tu link do autora: http://www.filmweb.pl/person/Marcin+Kosza%C5%82ka-108605 a tu druga część: http://vod.tvp.pl/dokumenty/ludzie/jakos-to-bedzie/wideo/jakos-to-bedzie/4284789
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.