Skocz do zawartości

Odwlekana opowieść wrońskiego


Rekomendowane odpowiedzi

Długo się zabierałem za to pisanie. Opowiastka będzie zawierała pewne luki, kto domyślny się domyśli co jest czym. Jak zwykle ponosić mnie będzie pióro za co przepraszać nie zamierzam.  

Cała opowieść rzecz jasna jest tolko wytworem chorego uma bo w prawdziwym świecie takie rzeczy mieć miejsca nie mają prawa. Rzeczywistość nie uniosła by ciężaru groteski.

A więc było to tak…

 

Bar był spory raczej, ciemny, nieokreślonego pochodzenia dym snuł się pod sufitem. To co działo się w barze nazywali normą. No cóż, różni tam przychodzili, przeróżni.

Ludzie pracy, ludzie sztuki, studenci, branża, zazwyczaj lżejszego kalibru, niedobitki wojny secesyjnej, wariaci i mnóstwo innych osobliwości. Każdy grał swoją rolę, nie na darmo miejsce to nazywano Sceną.

On też tam często, gęsto bywał, siłą rzeczy znał wszystkich, jak nie w taki to w owaki sposób. Robił swoje grając swoją rolę i czekał na cud. Za cudy, musicie to wiedzieć drogo się płaci, taka specyfika.

Odrzucał ciekawe znajomości czekając na coś specjalnego. Wybredny to był typek, wyrobionego smaku i gustu niezwyczajnego.

 

No i po pewnej liczbie lat cud się stał. Sprowadził go idiota, młody pijaczyna, syn mecenasa-alkusa znanego z przekrętów oraz tego, że zachlał się na śmierć (tą informację zdobył w nieco pokrętny sposób w czasie późniejszym). Ciekawość zwyciężyła obrzydzenie a może od początku chodziło o osobę, która mu jakimś dziwnym trafem wyda się kimś niezwykłym.

 

Może jednak autor przedstawi scenografię, tj. co w głowie miał bohater tego opowiadanka w tamtym okresie.

Był to okres kiedy już wszystkiego miał  dosyć. Pewne rzeczy mu nie wyszły i ogarnął go totalny wkurw albo załamanie nerwowe. Ciężko wyczuć. Wyjebane miał po całości.

 

W knajpie pojawiło się kilka nowych osób tj. nowa dostawa studentów. W tej liczbie  laseczka towarzysząca pewnemu pajacowi. Nie lubił kolesia, ale ze względu na nią utrzymywał pozory znajomości.

Panienka…, no cholera, wyróżniała się. Gorsecik, dobre szpilki, ubrana nieźle choć z kurewskim sznytem. Lubił takie. Nazywała się Kasia lub też jak wolała Katja. Chociaż lubiła też Kat.

Poznali  się no i jakoś tak wyszło, że” zapadł w nią jak w toń”.

Stopniowo wsysał go czarny lej. Na początku jeszcze miał  opory bo wiadomo, innemu facetowi, chociaż łajza, się panny nie podbiera. No ale doszły do niego pewne nieciekawe słuchy pt.

„ona go sponsoruje a on ją zdradza z kim popadnie”. To dało pewne możliwości.

 

Wybadał  sprawę u źródła, zwłaszcza kwestie majątkowe. Czuł, że to może być materiał na coś dużego, na całe życie jak to mówią.

Stan wiedzy w tamtym okresie wyglądał tak: rodzina dziana, dawna szlachta kresowa, powiązania z ruskimi (to akurat z pewnych względów mu nie przeszkadzało.

Poznał ludzi z wielu środowisk a Branża od branży różni się znacznie). Forsą też szastała, widać było coś jest na rzeczy. Ciało…, kilka zbędnych kilogramów było (jak się okazało więcej niż wypada), ale ideału nie szukał. Szukał  matki swojego dziecka. Jakoś go wzięło na rozmnażanie a ona wyglądała na idealny inkubator. No i ta twarz, aktorki z lat 30.

 

Od razu wyjaśnię pewną kwestię. Kobiety nie traktował poważnie jeśli ona lub jej rodzina nie dysponowała pewnym majątkiem. Po prostu wmężanie się w biedę go nie interesowało.

Łączenie majątków, nawet niewielkich, to lepsza opcja.

Tak więc sytuacja wyglądała tak: ładna, inteligentna, poglądy patriotyczno-narodowe, raczej w stronę Dmowskiego niż Piłsudskiego, z kapitałem rodzinnym, dobry inkubator, jak go jej rodzinka rozwali srał to pies, grunt żeby po urodzeniu dziecka. Ideał…, ale do tego dojdziemy.

Dość, że go wzięło na całego. I to z jebnięciem.

 

Widzieliście idiotę? Czekam na gromki śmiech. Łapta kretyna, trzymajcie go, debil na wolności,  ahaha.

 

No i jakoś tak się stało, że po bardzo dramatycznym telefonie, w którym ledwie co wydusił z siebie (napięcie nerwowe było takie, że hej, a dla niego  załatwianie czegoś takiego nie w cztery oczy to podwójne obciążenie) słowa o swoim wielkim uczuciu spotkali się i znowu spotkali i jakoś tak wyszło, że przestała bywać na studiach a zaczęła u niego na chacie.

Trwało to jakiś czas. Francuskie radyjko, wylegiwanie się w wyrku, snucie planów na przyszłość, pieszczoty, czułostki, gotowanie (kiepskie, ale już nie pamiętał kiedy ktoś to dla niego robił),

dobieranie imion dla dzieci (obowiązkowa dwójka), poszukiwanie domu (koniecznie w górach, koniecznie z dala od ludzi), pieski, koniki i cała reszta tego szajsu.  

Przedstawiała siebie jako osobę z dobrego domu (ważne są Zasady a nie zasady) i była tak traktowana. Choć łapki same  się wyciągały był „grzeczny” i się hamował.

W końcu miała być kimś wyjątkowym, przyszłą narzeczoną/żoną/matką dzieci = zero bzykania w pierwszej fazie znajomości. Jak oldschool to oldschool, jeszcze tylko laseczki i bryczki brakowało,

no i tego, kapelusika słomkowego. Eligancja, Francja.

 

Stała się jego życiowym centrum, całą resztę zaniedbał lub olał po całości. Znowu czuł się jak wtedy gdy miał osiemnaście lat, ale mocniej i pełniej.

W tymże czasie podobno straciła pracę przy koniach, bo widzicie, z niej to trenerka koni podobno była a zarabiała na tym, że hoho. No i zaczęła się bajka z kasą.

Trochę dawał, ale majętnością to nie grzeszył, co tu kryć, cash  to rodzinne. Miał  jakieś oszczędności z wyjazdów do NL, poszły w pizdu. Za ostatnią forsę kupił pierścionek zaręczynowy.

Wmanewrowała go w to bajkami o swoim ex narzeczonym, który domagał się zwrotu jakiejś trumny (gabarytowo) z Apartu. Zresztą i tak miał kiedyś zamiar to zrobić więc tylko termin uległ zmianie.

Pierścionkiem była zachwycona, ale … .

I tu zaczyna się  ciekawsza część tej historii.

 

Dzień po zaręczynach dowiedział się, że jest mężatką oraz matką kilkuletniego chłopca. Było dużo łez. Taki śmieszny dodatek do historii. Zwłaszcza, że kiedy ją poznawał była „panienką z dobrego domu,

studentką, panną bez dzieci” a nie „dziewczyną z patolskiego trochę domu, mężatą dzieciatką”. Ten dom, o którym tyle mówiła „wart  700 tysięcy” okazał się chałupką niewartą stówy.

Tą dzieciatką z przypadku podobno, do małego żywiła dosyć „skomplikowane” uczucia.

 

Chociaż sprawa cycków się wyjaśniła, luzy tłumaczył sobie efektem porodu. Biedny idiota.

Kwestię wiedzy na temat koni w dużo późniejszym już czasie wyjaśnił blog pewnej starszej już pani, niejakiej Izabelli Brodackiej Falzmann.

Pani Iza pewnie nieźle by się wkurwiła za cytowanie jej przez kogoś takiego.

 

Przyjrzyjmy się więc przez chwilę naszemu drogiemu bohaterowi ponieważ pewne sprawy wymagają wyjaśnienia.

Stara się żyć po swojemu co przekłada się na dość luźne podejście tzw. „norm”. Krzywdzić nikogo zwykle nie krzywdzi, ale daje sobie rozmaite PRawa a nawet LeVa.

W efekcie jest dosyć konserwatywny z odchyłem w nieskończoność.

Zdolne rączki ma, potrafi (jeśli mu się akurat zachce) nimi robić różne ciekawe rzeczy. Specjalność – organizmy fotosyntetyczne. Choć i z nie foto- radzi sobie nieźle.

Zdolności swoje wykorzystywał dla swojej radości i relaksu a nie celów zarobkowych czy też zdobycia poklasku.

Ważną rzeczą jest aby zaznaczyć dwa powyższe punkty ze względu na dalszy ciąg historii.

 

cd. historii.

 

Faza pierwszego lofciania minęła po jakiś 2 miesiącach i zaczęło się robić „ciekawie”.  Już mniejsza z tym, że przez dwa miesiące liczba esmsów przekraczała 100/200 dziennie a spać

kładli się po powiedzeniu sobie „dobranoc” o odpowiadającej jej porze, mniejsza z tym, że kontrolowała każdy jego krok, mniejsza z tym, że wyciskała z niego każdą możliwą informację

(ach, jak to dobrze być urodzonym oszustem, jak dobrze), mniejsza z tym, że odcinała go od znajomych, konfliktowała z rodziną, wymyślała rozmaite bzdury z dwoma gwałtami,  czarami, duchami

i dziadkiem szamanem oraz zjazdem ruskiej mafii w chałupie włącznie, mniejsza o wieczne „jaka ja biedna i nieszczęśliwa”.

 

No mniejsza, ale gar ryło to straszliwie. Tyle ściemy nawet traktowanej ulgowo  miesza w główce. Nauczył się wyczuwać kiedy przyjdzie kolejny popierdolony sms albo telefon oderwie go od roboty/wyrwie spod prysznica czy utrudni defekację. Wyczuwał ten moment bezbłędnie.

Żył niby w jakimś amoku. Bajkom i zawracaniu dupy nie było końca. Warunkowaniu na pieska również.

 

„Kasia biedna, Kasia nie, Kasi źle, Kasię boli, Kasia smutna, Kasia…”.  Nagminne używanie trzeciej osoby o dziwo nie wywołało wcale logicznych skojarzeń.

Z „szlachcianeczki” stopniowo wychodzić zaczęła całkiem prosta dziewucha domagająca się przyjemnostek. Cały „styl&klasa” okazały się wyuczone w necie.  I tu pierwszy zgrzyt.

W gorsecie, umalowana itd., wyglądała nieźle. Zresztą zakochany facet wszystko idealizuje. Ciężko jednak idealizować stanik typu push-up z grubaśnym wkładem z gąbki. 

Tego co skrywał idealizować się nie da. Dwa flaki.

 

Rozstępy może i nie są widoczne w pończochach (tanich) i gorsecie, ale „tak o” to już tak. Gruby tyłek można zakryć spódniczką, ale widok bez tejże spódniczki jest wyjątkowo mało ciekawy.

Przy okazji okazało się dlaczego tak lubi te gorsety. Wyglądała  w nich o niebo lepiej! Ogólnie  rzecz biorąc ładny z pozoru papierek skrywał cukierek o smaku kaki, który jednak i tak był kochany, 

pomimo wszystko. „Jak się kocha to całą”. On też ma w końcu jakieś wady.

Straszne uczucie taka miłość, osłabia i pozbawia rozumu.

 

Dziurawe majtki i te tanie pończochy go dobiły. No nijak to nie pasowało do panienki z „dobrego domu”. Zresztą z tak tandetną bielizną wyjątkowo rzadko się  spotykał.

Jakiś czas po rozstaniu w celach poznawczych zaniósł nawet ową bieliznę do odpowiedniego sklepu. „Tak tanich rzeczy na pewno pan tutaj nie znajdzie” odpowiedziała ekspedientka

kiedy wyjaśnił, że nie jest wariatem ani zboczeńcem :D

 

Jak wyglądał seks? Ten temat może pominie. Podsumowałby go pewnie  jednym słowem. Chujowy.

Brak zaangażowania po tej drugiej stronie. Z jego strony oczywiście bez zabezpieczenia zwykle. Wyjątkowo rozsądnie, w końcu podobno brała tabletki.

On zresztą ewentualnego dziecka zwyczajnie chciał. Jeśli chodzi o choróbki, no cóż, lubiła pić krew. I tak się ssali, jedno drugie. Może i trochę chory akcent, ale wcale erotyczny.

No dobra, trochę chory :D

Nie było czym czuć się podnieconym, w dodatku te pierdalne luzy. Po raz kolejny zupełnie nowe doświadczenie. Tłumaczył to sobie taką a nie inną budową, miednicę w końcu miała, że hoho.

Już po wszystkim znajoma ginekolog oraz pewna wiewiórka wyprowadziły go z błędu.

 

Coś mocno nie grało, pomimo  zakochania śmierdziało na kilometr. Zaczął drążyć temat, rozmawiać z ludźmi a tu niespodzianka, nic się nie zgadza. Jakże to tak?

Przecie panna czysta i niewinna, może trochę odjechana, ale i on nietypowy. Kontrast pomiędzy osobą, za którą chciała uchodzić a jej zachowaniem zaczął stawać się bardziej widoczny.

Namawiała go do sprzedaży mieszkania (jak cudownie, że należy do kogoś innego). „Za coś w końcu musisz kupić ten domek”. Zgodnie z jej planem on sprzedaje chatę, przelewa forsę na konto jej „starego”

(wtedy wydawało mu się, że chodzi o jej ojca) i zaczynają remont. A ona miała się dołożyć do reszty.

Forsy, takiej swojej, podobno miała sporo. Taaak.

Z przyczyn oczywistych nie wyszło. Ten baran faktycznie by się na to zgodził. Zgroza i pewne wydziedziczenie. Swoją drogą niezwykle zawiły sposób nabywania nieruchomości.

 

Po akcji „mieszkanie” zaczęły się akcje pt. „ ojciec zdradza matkę i nie daje kasy” (ta akurat jest filarem na, którym buduje ludzkie współczucie.

„Rodzice się rozwodzą” i „kurwa z Biedronki” to temat aktualny już w czasie ich  poznania), „mama jest chora, trzeba kasy na nową nerkę” (jasne kurwa, idziesz do sklepu a tam ci dobierają nerę zgodną tkankowo), „potrzeba forsy i pomocy na remont domu matki”, „nie wiesz co robię po nocach żeby mieć forsę na to wszystko i na Ciebie” (w późniejszym czasie się dowiedział, swoją drogą jakie  „na Ciebie”?),

„zabij tą kurwę z Biedronki”, „zabij ojca krzywdzi mamę”, „zabij mamę, ja się nie nadaję do pocieszania”, a w późniejszym czasie „zabij mojego męża”, ale do tego jeszcze dojdziemy.

Każdy trup niby śmierdzi tak samo, ale coś takiego trąciło farsą. Nawet w pewnej sytuacji byłby mocno niechętny takiemu zajęciu.

 

Ogólnie rzecz biorąc akcja; „Poczucie winy”, „Jesteś do niczego”, „Stań na wysokości zadania”m „zacznij się wreszcie zachowywać jak mężczyzna”.  Ka$ia potrzebuje Ka$y, dużo Ka$y, już!”.

Ze względu na braki w stanie posiadania, na swoje szczęście , nie był w stanie spełnić tych jakże „racjonalnych” żądań.

Jednak było coś co faktycznie miał. Swój Talent.

 

Tak więc pannica wymyśliła sobie (z chatą nie wyszło, obciągnięcie z waluty nie wyszło, do zabijania się nie palił) oddawanie wytworów jego rąk i serca w obce ręce.

Tak jakby się dało z artysty zrobić pracownika produkcyjnego. No nic, był już tak przeczołgany, że może by się na to zgodził. I tu mały detal.

W latach młodzieńczych bujał się w towarzystwie, które można by nazwać specami od fiz-chemu.  Otoczenie to nadało finalny sznyt jeśli chodzi o jego postrzeganie świata.

Kumał więc, że pewnych numerów bez solidnej kryszy się nie robi.

Reguł wyuczył się dobrze. Nie dość jednak dobrze, jak widać, żeby nie złamać jednej z głównych = „Żadnych bab”.

 

No Drogi Czytelniku, pocieszę cię, że dochodzimy do finału.

Autor też z czoła pot ociera i krzywi się z niesmakiem pewnym, bo takie pisanie to zwykła fuszerka jest a nie kawałek literatury i jakiś taki eklektyczny twór mu z tego wychodzi :P

 

FINAŁ

 

A finał był dziadowski. Nie udało się jej z tym, tamtym i siamtym więc po otrzymaniu pierścionka w zasadzie zniknęła jego życia, sporadyczne spotkania + kontakt telefoniczno- komunikatorowy.

Próbował zerwać, ale brak mu było zdecydowania. W sumie miał nadzieję, że jeśli kilka kwestii się wyprostuje pomimo całej tej karuzeli związek ma przyszłość.

Stał się tamponem emocjonalnym względem sytuacji rodzinnej, braku forsy, napastowania przez osoby, z którymi zarobkowo spędzała noce (bez seksu oczywiście, ona nie taka J )

a także zachwytów pewnym A., który miał już to wszystko czego nie miał on i chciał jej dawać 3 kafle za nic bo się troszczył.

Pojawiło się „jeśli zasłużysz”, w domyśle „jeśli będzie miał forsę”. „Wiesz z czego”.

Zaproponowała, że załatwi mu zbyt na jego „dzieci”. 10% ceny rynkowej gdzie 50% miało być jej bardzo go rozbawiło.

Z jednej strony nie chciał jej tracić w końcu każdy ma swoje słabsze okresy a z drugiej każdy ma granice tolerancji a lofciane endorfiny na odległość działają jakby słabiej.  

Jeśli do tego dołożyć rycie bani + nierealne oczekiwania + opowieści o cudownym A. robiło się „wesoło”.

Poza tym robił to co robił dla siebie a nie żeby sponsorować jakąś pannicę =  „zasłużyć”.

No i tak to się niby jakoś tam turlało. Bez nadziei i bez szans :P

 

Zaczął się szkolić odnośnie funduszy unijnych na założenie firmy i takich. Kobita+dziecko+tarapaty+brak forsy+kilka dodatkowych plusów = „może i nie chcesz tego, ale kochaniutki ratuje cię tylko działalność

i to taka po wredzie.”

 

Aż dnia pewnego wybrał się na zakupy. Powiedział jej gdzie jedzie. A tam już czekali. Podbiło do niego dwóch typa. „Porozmawiamy sobie…”, strzałeczka, kluczonko, wypad prosto w objęcia innych dwóch typa.

 

A potem standardzik. Kajdaneczki, kaloryferek, wjazd na chatę, noc w fatalnych warunkach z utrudnionym dostępem do kibla, przesłuchanko.

Co ciekawe ci uroczy panowie sypali szczegółami, o których wiedziała tylko ona (markery to taka cudowna sprawa). Szczegółami w 100% zmyślonymi.  Sytuacja stała się jasna.

„Murka go sprzedała”. Z zemsty, zawodu, dla kasy, bo jest popierdolona? Cholera to wie.

 

Ale gra się jeszcze nie skończyła.

 

Z jakimś porąbanym zacięciem kontynuował kontakt.

Zaliczył historyjkę życia (jakże wzruszającą) „młody lew w klatce, miota się i gryzie kraty”, „to wszystko jego (męża) wina”, „to miało wyglądać zupełnie inaczej”, ah jej.

Gdyby nie wiedział co jest grane pewnie by się wzruszył. Przy okazji wyszło (chyba niechcący), że panienka wie  co będzie dodane do materiału dowodowego.

Ale ten detal stał się widoczny dopiero po kilkunastu miesiącach.  Kiedy dowiedział się co niby „posiadał” był pod dużym wrażeniem własnej osoby.

Ktoś na papierze spełnił jego marzenie.

 

Całe szczęście mataczenie dowodowe było tak spaprane, że wszyscy na sali sądowej się chichrali. Ok, poza kancelistką, ta nie wiedziała co jest grane,  jemu też nie wypadało przyłączyć się do ogólnej wesołości <_<

 

 Zestawienie ogromu przypisywanej mu zbrodni z jego osobą tworzyło przezabawny kontrast.

Kiedyś minął jakiś czas zaczął różnymi kanałami zbierać informacje. Jedna czy dwie osoby poczuły się zapewne nieco zdziwione.  Wcale się temu nie dziwił.

Wyglądało to jak podgatowka do egzekucji B)

Dowiedział się kilku arcyciekawych rzeczy, poznał kilka nowych osób m.in. z jej otoczenia. Sam się zdziwił, że z niego taki szpion.

Zamiast panienki z dobrego domu ukazał się obrazek; dziwki, kokainistki (to już go mocno zdziwiło, ale tłumaczyło kilka zachowań), imprezowiczki,

klientki zapamiętanej przez ochronę z powodu agresywnego, po pijaku zachowania i robienia rozpierdolu, drobnej dilerki. Takich perełek było sporo.

Ciekawym akcentem był news dotyczące rzekomego stręczenia jej przez męża.

Opis faceta nijak do tego nie przystawał więc mógł założyć, że rujnowała mu reputację.

Kto wie, tego akurat tematu nie drążył. Węszyć można, ale punktowo.

 

Kolejną rzeczą była „opieka” nad jakąś majętną starszą panią z Alzheimerem w celu przywłaszczenia sobie (spadek) jej majątku. Kobita podobno rzeczywiście pochodziła z kresowej szlachty.

Zdjęcia sztućców i mebelków widział. No cóż, od dziecka posługiwał się lepszymi :P Starsza pani swoje dzieci ma więc realność planu jest dyskusyjna, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę

wadę oświadczenia woli wskutek choroby.

 

Inny news dotyczył jej współpracy z pieskami, kilka osób podobno już podjebała bądź nakłoniła do różnych historii a wtedy pac!

Pac! Przypadkiem naturalnie, oczywiście…

 

Ogólnie rzecz biorąc rysował się obraz totalnej patologii. Przyznać trzeba obrotnej, działającej na wielu płaszczyznach. Potrafiącej się maskować. Obrazek całkowicie różny od tego jaki mu na początku i w międzyczasie sprzedawała.

 

Rozmawiał o niej z nowo poznanymi psychologami oraz psychiatrą. Tak się złożyło, że przy tego typu historiach człowiek zmuszony jest do nawiązania podobnych znajomości.  

W jednym przypadku nawet bliższej :P

 

Diagnoza była bardzo bogata; DDA, schizofrenia, borderline, uszkodzenia mózgu wywołane koksem i inne kwiatki. Ciotka wariatka upewniała ich w domysłach dotyczących obciążenia genetycznego.

Diagnoza oczywiście stawiana była zaocznie, ale nie szczędził szczegółów jej zachowania.  Dla odmiany poleciał w szczerość. Taka szczerość i kłapanie jęzorem to czasem świetny bloker

na ewentualne kłopoty. Co jak co, ale nakłanianie do morderstwa ciężko uznać za prowokację.  Za całą resztę może i wykpiłaby się, ze względu na dziecko, zawiasami.

 

Poslje Finała tudzież postscriptum.

 

W czasie kiedy rozgrywała się część tych błazeńskich zaiste wydarzeń bohater nasz trafił na pewne forum internetowe, które okazało się dla niego sporym wsparciem oraz wyjaśniło mu wiele.

Przestał uważać się za Króla Idiotów, we własnych oczach zasługuje jednak na tytuł Księcia.  Forum to dało mu możliwość wyżycie się, z uwagi na jego charakter nie był wyszydzany

(normę szydery wyrabiał już sam w zaciszu swojej mózgownicy). 

No i oczywiście musiało się stać coś porąbanego. Pojawiła się pewna osóbka, której styl pisania, reakcje i cała reszta była jakoś dziwnie znajoma.

Słowa/sformułowania jakich sam używał w cudzych „ustach” brzmiały nieco dziwnie. Zaczął stopniowo dodawać 2+2+2+2+2+2=12?

No chyba tak…, w którymś momencie był pewien. Zwłaszcza, że osóbka to podała pewną datę. Szansa jedna na 365, coś takiego daje pewność.

 

I tak oto pożegnaliśmy pewną „użytkowniczkę”.

 

Absurd na absurdzie poganiany absurdem a wszystko to w oparach absurdu.

 

Ps2.

 

Autor myśli, że warto jednak skreślić jeszcze kilka słów.

Dzięki tej francy oraz całej historii nasz bohater dużo się nauczył, dorósł,  dowiedział sporo o sobie i o ludziach, o swoich ograniczeniach i o mocnych stronach.

Miała rację co do wielu osób jakimi się otaczał (swój pozna swego), stąd zresztą chlaśnięcie jak brzytwą po znajomościach. Jego szanse na przeżycie sporo wzrosły, kiedyś żył w jakiejś pieprzonej bajce.

I czasem tylko myśl po głowie chodzi, co by było gdyby się spotkali te 5-8 lat wcześniej. Zanim wszystko już całkiem się popieprzyło.  

Bo widzicie, jemu nie potrzeba normalnej baby. Tu trza takiej inszego sortu. Z charakterem, ale honornej, takiej co noża w plecy nie wpakuje chociaż we śnie ubić może. Eh, autora fantazja znowu ponosi. Takich już nie produkują.

 

„Ze wszystkich słów jakie zna mowa i pióro na papierze znaczy najwięcej smutku w tych się chowa.

Ach, gdybyż mogło być inaczej.”

 

„W życiu są tylko dwie prawdziwe miłości. Pierwsza, która umiera i ta druga, od której ty umierasz.” (Jeśli kocha się iluzję, zapewne umiera tylko świat ułudy. A może autor się myli?).

 

No i z grubsza tak to było drodzy czytelnicy. Sposób prezentowania zdarzeń równie chaotyczny jak cała ta historia, która jeszcze się nie skończyła. 

Ale o tym autor nie napisze, możliwe za to, że znowu pisać będą o naszym drogim i przeuroczym bohaterze.

W końcu kara za zdradę jest tylko jedna /Arrr.

 

https://youtu.be/G-uRIOFrmO4?t=453

  • Like 24
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ta Pani miała borderline (Twój opis na to wskazuje), to by tłumaczyło Twoją nią fascynację. Na borderkę w zasadzie nie ma mocnych - a zostawia po sobie ZGLISZCZA. Moim zdaniem i tak wyszedłeś z tego z małymi stratami, inni kończą w więzieniach za rzekome gwałty na niej czy na dzieciach.

 

Z tego co mi wiadomo, po związku z borderką będziesz leczył rany wewnętrzne jeszcze jakiś czas, myślę że rok, dwa lata co najmniej. To jest nieuniknione. Ważne żebyś zrozumiał i poczuł, że z borderkami nie wygrasz wiedzą ani doświadczeniem, bo to jest jakby robot który doskonale odczytuje nasze pragnienia i je zaspokaja - tworząc ułudę związku idealnego. Stąd Twoje zakochanie, motylki mimo luzów  :lol:  - a gdy złapiesz przynętę następuje niszczenie wszystkiego.

 

Karanie takiego babska nie ma dużego sensu - ona jest tak miotana emocjami których nie rozumie, że cierpi chyba jeszcze gorzej niż jej ofiary. Tylko szkoda jej dzieciaka  :(

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Z tego co mi wiadomo, po związku z borderką będziesz leczył rany wewnętrzne jeszcze jakiś czas, myślę że rok, dwa lata co najmniej. To jest nieuniknione. Ważne żebyś zrozumiał i poczuł, że z borderkami nie wygrasz wiedzą ani doświadczeniem, bo to jest jakby robot który doskonale odczytuje nasze pragnienia i je zaspokaja - tworząc ułudę związku idealnego.

Marek, czy mógłbyś rozwinąć temat lub podać jakieś źródło? Wygląda mi to bardzo znajomo, a nigdy dotąd nie myślałem o swojej byłej w ten sposób. Może jest coś na rzeczy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marek, czy mógłbyś rozwinąć temat lub podać jakieś źródło? Wygląda mi to bardzo znajomo, a nigdy dotąd nie myślałem o swojej byłej w ten sposób. Może jest coś na rzeczy...

 

http://old.samczeruno.pl/index.php?option=com_k2&view=item&id=316:borderline-pieprzenie-stulecia&Itemid=180?option=com_k2&view=item&id=316:borderline-pieprzenie-stulecia&itemid=180

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Około 75% cierpiących na borderline to kobiety, więc warto znać ten temat.

 

Znać temat? Historia Wrońskiego ewidentnie pokazuje, że trzeba się wycofywać rakiem obserwując starannie tyły, a nie bawić w ratownika. Chyba, że masz jaja jak Mangusta, ale czy gra jest warta podjęcia aż takiego ryzyka?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nie zamierzam grać roli ratownika, tylko wolę wcześnie rozpoznać i spierniczać jak najdalej stąd. Odpowiednia wiedza potrafi uratować skórę póki czas. Inna sprawa że borderline, psychopatia i tym podobne zaburzenie mnie zwyczajnie fascynują. Lubię się czasem tak pogrzebać w odmętach ludzkiej psychiki  :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nie zamierzam grać roli ratownika, tylko wolę wcześnie rozpoznać i spierniczać jak najdalej stąd. Odpowiednia wiedza potrafi uratować skórę póki czas. Inna sprawa że borderline, psychopatia i tym podobne zaburzenie mnie zwyczajnie fascynują. Lubię się czasem tak pogrzebać w odmętach ludzkiej psychiki  :P

 

Obawiam się że dobra borderka załatwi nawet kogoś, kto to wszystko zna i rozumie. Bo rozumujemy umysłem, a borderka uruchamia nam niezwykłe  przyjemne emocje. Rzadko kto chce z nich rezygnować, chyba że już kiedyś dostał i się tego panicznie boi bo pamięta konsekwencje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapoznałem się z tematem i widzę u mojej byłej pani wiele cech BPD. Cholera, troche otworzyło mi to oczy i poukładało parę klocków.

Czułem się jak ktoś najlepszy na świecie, najważniejszy, najfajniejszy, najlepszy w łóżku. Zakochałem się jak świr. Seks był taki o jakim zawsze mogłem tylko marzyć łącznie ze spełnianiem każdych perwersyjnych zachcianek. Jednocześnie ciągłe napięcie, kłótnie, shit testy, sprawdzanie telefonówi i maili, straszenie samobójstwem, omdlenia itp.

Bagno, powiadam Wam.

Dlatego minęło już ponad pół roku a ja ciągle nie mogę się pozbierać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się że dobra borderka załatwi nawet kogoś, kto to wszystko zna i rozumie. Bo rozumujemy umysłem, a borderka uruchamia nam niezwykłe  przyjemne emocje. Rzadko kto chce z nich rezygnować, chyba że już kiedyś dostał i się tego panicznie boi bo pamięta konsekwencje.

 

Dlatego warto szlifować trudną, acz bardzo przydatną sztukę, rozpoznawania emocji u siebie samego. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ta Pani miała borderline (Twój opis na to wskazuje), to by tłumaczyło Twoją nią fascynację. Na borderkę w zasadzie nie ma mocnych - a zostawia po sobie ZGLISZCZA. Moim zdaniem i tak wyszedłeś z tego z małymi stratami, inni kończą w więzieniach za rzekome gwałty na niej czy na dzieciach.

 

Ktoś kojarzy jakiegoś znanego biznesmena, którego (chyba) w 2007 żona posłała do więzienia, za rzekomy gwałt na ich dziecku (wiecie - czasy pierwszego szeryfa czwartej RP - zamykali z pomówienia kogo się dało dzięki nowelizacji kk)?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kojarzę tą albo bardzo podobną sprawę, ale nie mogę sobie przypomnieć nazwiska.

 

wymyślała rozmaite bzdury z dwoma gwałtami,  czarami, duchami

i dziadkiem szamanem oraz zjazdem ruskiej mafii w chałupie włącznie

 

Pościgi, strzelaniny, skurwysyny - to nie film!

 

Najlepsze z tym dziadkiem szamanem, przecież to jest dobry punkt wyjściowy na scenariusz

do jakiegoś porytego filmu.  :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przypominam proszę Państwa, że macie tu pewnego zdiagnozowanego osobnika w wersji męskiej, który chodzi na terapię i go wkurza trochę demonizowanie ;)

 

 

i dla wyjaśnienia pewnej kwestii, jestem fair wobec ludzi !

 

A Ty wroński miałeś na prawdę rozpierdol i aż niespotykane, że ta kobita pojawiła się na forum :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś kojarzy jakiegoś znanego biznesmena, którego (chyba) w 2007 żona posłała do więzienia, za rzekomy gwałt na ich dziecku (wiecie - czasy pierwszego szeryfa czwartej RP - zamykali z pomówienia kogo się dało dzięki nowelizacji kk)?

No bez kitu, za PISu zamykali kogo się da?  :lol:  Ja pamiętam przekręciarę Blidę co sobie strzeliła w klatę, oraz znanego chyba większości lekarzy w Wawie konowała, co leczył za łapówki, zostawiał w operowanym chusteczki i miał cały dom prezentów od pacjentów. No i trochę łapówkarzy popuszkowali, ale spokojnie, przyszła PO i nadal "leczą".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.