Skocz do zawartości

Narcystyczna matka


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

piszę ten post z dwóch powodów - po pierwsze, żebyście mieli świadomość do czego może doprowadzić relacja z babą, która nas nie chce, a po drugie, żeby się trochę wyżalić, bo i tak mam już zniszczone życie dokumentnie i raczej nic nigdy z tego więcej nie będzie. Post dotyczy głównie relacji mojego ojca z moją matką, ale przede wszystkim tego jaki to na mnie miało wpływ jako ich syna i na jakie totalne dno dna mnie to doprowadziło. Część rzeczy nie jestem pewien, bo nigdy się ich nie dowiedziałem, ale o tych rzeczach będę pisał, że się domyślam, a pozostałe pozostawię jako fakty.

Wiem, że moi rodzice wzięli ze sobą ślub i kilka lat po ślubie urodził im się syn (mój starszy brat). Przez całe życie traktowałem go jak brata bo nie wiedziałem o tym, że nie jest po prostu synem mojego ojca - ergo nie jest moim bratem.
Słyszałem na mieście ploty, że mój ojciec strasznie zalewał baniak, po tym jak ten syn mu się urodził (nie wiem czy on jest w ogóle świadomy tego, że to nie jego syn), ale do rzeczy. 2 lata później urodziłem się ja (moja matka nie chciała już syna - usłyszałem to kiedyś gdy rozmawiała z ciotką) i tutaj nie wiem, czy nie chciała syna, bo nienawidziła mojego ojca (i pewnie dlatego się puściła za pierwszym razem), czy nie chciała syna bo nie chciała konkurencji dla swojego pierworodnego. W każdym razie pierwsze 4 lata mojego życia przebiegały normalnie - cieszyłem się życiem jak to dzieciak, miałem kolegów w przedszkolu, razem się bawiliśmy i było po prostu normalnie. Problemy zaczęły się w szczególnym momencie, kiedy moja matka zobaczyła, że przewyższam pierworodnego o głowę - sytuacja miała miejsce, kiedy odprowadzała nas do przedszkola i powiedziała "idźcie dalej sami, bo ja się spieszę do pracy". Mój starszy "brat" wpadł w rozpacz i panikę, zaczął tupać nogami, że dalej nie pójdzie, a ja na luzie powiedziałem mu "spokojnie, przecież to kawałek, dojdziemy sami". Wtedy pierwszy raz zobaczyłem tę nienawiść w oczach matki - spojrzała na mnie jakby chciała mnie zniszczyć i tak też później zrobiła. To co działo się później to już był tylko i wyłącznie koszmar, byłem bity bez powodu, matka wyładowywała na mnie całą agresję i frustrację, molestowała mnie też seksualnie (wcześniej o tym nie wiedziałem, ale po rozmowie z wieloma osobami okazało się, że było to ewidentne molestowanie i przekraczanie granic - całe życie wypierałem to jednak ze świadomości i uznawałem za normalne), stosowała przemoc psychiczną (naśmiewała się ze wszystkich moich osiągnięć), taktyki poniżające (kpiła sobie ze mnie wśród innych członków rodziny itd.). Jednocześnie podawała mi hormony feminizujące (to jest tylko mój domysł, ale zaraz wyjaśnię dlaczego tak uważam): otóż co noc do spania otrzymywałem od niej butelkę z mlekiem i ogromną ilością cukru (teraz myślę, że cukier mógł być tylko po to, żeby zagłuszać smak dosypywanych środków farmaceutycznych). Powód dla którego uważam, że to były hormony jest taki, że w okresie dojrzewania nagminnie leciało mi mleko z sutków (to chyba nie jest normalne u dojrzewającego chłopca), ale poza tym przejawiałem bardzo wiele zachowań typowych dla dziewczynek (miałem kolekcję pluszaków itd. itp.).

To wszystko niestety rzuciło cień i zniszczyło całe moje życie, bo kolejnym krokiem było to, że zacząłem przerzucać całą agresję i manipulację ze strony matki na kolegów w przedszkolu, a później kolejno w szkole itd. Dziś nie mam tak na prawdę nikogo, bo dopiero teraz zyskuję świadomość tego co się działo i tego, że moje postrzeganie świata było po prostu wypaczone i wykrzywione.

Moje nastoletnie i późniejsze życie to już praktycznie same problemy - uzależnienia od narkotyków, alkoholu, papierosów, masturbacji, sexu i w zasadzie wszystkiego co możliwe.
Problemy eskalowały to poziomu gdzie koniec końców zatrzymała mnie policja i za posiadanie przeszukali mnie na kwasie... zaraz później matka zawiozła mnie do szpitala psychiatrycznego - jak jeszcze byłem w czasie fazy, a tam już zrobiono ze mnie wariata - podejrzewam, że moja matka miała w tym też swój udział, bo do dzisiaj rozpowiada kłamstwa na mój temat i próbuje za wszelką cenę mnie oczernić.

Jak tylko trafiłem do szpitala psychiatrycznego to zaraz obdzwoniła całą rodzinę (udając, że jej z tym tak ciężko) i poinformowała wszystkich, że jestem szaleńcem. Plota rozniosła się bardzo szybko i od tego czasu zaczęły się moje prawdziwe kłopoty, z którymi walczę do dzisiaj. Ostatecznie pozbawiła mnie całej wiarygodności, a do ludzi, z którymi próbuję nawiązać kontakt potrafi nawet zadzwonić i powiedzieć "nie ufaj mu bo on kłamie". Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona ma wyrobioną bardzo wysoką pozycję społeczną (jest żoną lekarza, a sama pracowała jako pedagog) - ma więc bardzo wysokie zaufania i jest szanowaną osobą. Wszyscy w koło jej współczują, że ma takiego strasznego syna, a ona chodzi po ludziach i opowiada jak jej bardzo ciężko, że tak się potoczyły moje losy.

Powiem wam Panowie - to działa gorzej niż sekta. 
W chwili obecnej płacę alimenty na dziecko mojego brata, a moja matka jak próbowałem z nią nawiązać jakikolwiek kontakt i porozmawiać mówi mi, że przecież ja nie mam żadnych problemów i mam sobie radzić - z kolei mój "brat" dzwoni do niej przy każdym najmniejszym problemie i ona staje na głowie, żeby go wyciągnąć. Dzwoni nawet w tak błahych sprawach jak "mamo, czy mam sobie kupić tę, czy tamtą kurtkę". Żenujące...
Kobieta, z którą się związałem została również zmanipulowana przez moją matkę i mojego brata - ja zostałem oczerniony, a one sobie razem ćwierkają jak najlepsze psiapsiółki - jednocześnie robiąc mi za plecami taki ferment, że już nie mogę nawet oddychać.

To tyle panowie - uważajcie, bo nawet jeśli jesteście z kobietą i wszystko wydaje się w porządku - to może być bardzo różnie i koniec końców wasze własne dzieci mogą zginąć z jej ręki.
Pewnie już to wiecie, ale ja zostałem w takim chorym domu urodzony i powiem wam - to nie jest życie - to jest jak niewolnictwo człowieka osaczonego przez sektę od urodzenia.
Powinny być na to paragrafy... ale niestety - żyjemy w chorym systemie, w którym ludzie są święci bo mają pochwę.

  • Like 4
  • Dzięki 3
  • Smutny 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć @Jeronimo Załóż wątek powitalny w dziale "Przedstaw się"

https://braciasamcy.pl/index.php?/forum/45-przedstaw-się/

Ustaw sobie obrazek indywidualny obrazek Avatar w profilu. 

Regulamin forum.

 

Przechodząc do Twojego wątku:

Dlaczego płacisz alimenty na dziecko brata? Skąd to się wzięło?

 

Fakt, że macie wspólną matkę oznacza, że jesteście braćmi a napisałeś, że Twój brat nie jest Twoim bratem. Genetycznie jesteście związani przez więzy krwi matki.

 

Jak wygląda obecna relacja Matka-Ojciec i jak wygląda Twoja relacja Ty-Ojciec?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi alimentami to długa historia i dość złożona sprawa.
W pewnym momencie kiedy byłem z moją (już teraz ex) chciałem z nią zerwać kiedy zacząłem wyczuwać "red flagi". Zaraz po zerwaniu pojechała wyżalić się mojemu bratu, a tydzień później zadzwoniła, że jest w ciąży. (Tylko tutaj dość istotna sprawa - bo mój brat był po prostu wysyłany przez moją matkę, żeby odbierać mi kobiety - robił to za każdym razem kiedy kogoś nowego poznawałem - i również w tym przypadku zaczął budować już grunt wcześniej i tylko czekał na moje potknięcie... raz nawet będąc na mikro-imprezie z jego udziałem była super dziewczyna, na którą on i jego kumpel byli strasznie napaleni... ale ostatecznie trochę wypiliśmy i zaczęła przytulać się do mnie - ledwo stamtąd wyszliśmy to mój brat (będąc tam ze swoją dziewczyną) odciągnęli ją jak najszybciej ode mnie i zaczęli zagadywać, żebym tylko czasem nikogo nie poznał. Kiedy z pierwszą dziewczyną wyjechałem do Krakowa - to pojechał tam za mną i nagadał jej głupot na mój temat - prawdopodobnie też się z nią przespał, bo zauważyłem, że od czasu jego wyjazdu nasza relacja znacząco się zmieniła, a ona przestała mnie szanować.) 

To wszystko zrozumiałem po bardzo długim czasie bo jak pierwszy raz odebrałem telefon z tą wiadomością to pierwsze co zrobiłem to wsiadłem w autobus i do niej pojechałem - później już było tylko pod górkę - porównania do mojego brata, odpychanie mnie od siebie itd. itp. długo nie miałem pojęcia co się dzieje, ale z czasem dziecko stawało się coraz bardziej podobne do brata.... i ostatecznie też była tendencja, że mój brat miał znacznie więcej do powiedzenia w kwestii wychowania dziecka (zarówno moim rodzicom jak i mojej byłej). Kiedy przyszedł czas prezentów na gwiazdkę to on ostatecznie decydował jakie prezenty dziecku kupią rodzice itd. itp. złożona sprawa.
Ale co się święci zorientowałem się już za późno no i na papierze jestem ojcem dziecka. Robiłem też wiele testów DNA bo coś mi tam śmierdziało od początku, ale wszystkie wracały z informacją, że dziecko jest moje - tutaj możecie uznać mnie za wariata (jak cała reszta), ale ja wiem, że kobieta tyłkiem może dzisiaj załatwić wszystko.

Relacja matka-ojciec zawsze wyglądała w ten sposób, że skakali sobie do gardeł - nie ważne, czy przyjeżdżała rodzina, czy ktokolwiek - potrafią jeść kolację i żreć się nawzajem przy ludziach dopierdalając sobie wzajemnie. W pewnym momencie moja matka stwierdza "dobrze dobrze" wstaje i odchodzi uśmiechając się do wszystkich z wyrazem triumfu na twarzy. Jak byłem młodszy to było też rzucanie talerzami, zachowania agresywne ze strony matki, a mój ojciec się wycofywał. Wiem, że później próbowali się rozwodzić... mój ojciec nagrywał moją matkę dyktafonem były jakieś dziwne akcje u psychologów, prawników... ale w momencie, w którym zamknęli mnie w psychiatryku i byłem zatrzymany przez policję za posiadanie - tak jakby znaleźli sobie wspólnego wroga, którego mogą ostatecznie o wszystko obwinić. Mimo, że nadal na siebie szczekają - nie ma w tym domu ani szacunku, ani miłości ani niczego... to mają wspólny cel - upokorzenie mnie jak najbardziej.

Ojciec ostatecznie stanął po stronie matki, ale to stary głupi komuch i alkoholik z wypranym przez nią mózgiem. Wielokrotnie wyzywał mnie od ćpunów, narkomanów... gonił mnie nawet po domu z paralizatorem jak próbowałem nakopać do tyłka mojemu "bratu". Kiedy na stronie internetowej, którą mu robiłem zamieściłem informację o tym jak matka traktowała mnie w dzieciństwie - zgłosił mnie na policję. Możliwe, że wynika to z obawy o moją młodszą siostrę - ponieważ ona też jest jego i przypuszczam (co zdarzało mi się słyszeć), że go szantażuje tym, że zniszczy również nią. Kiedyś słyszałem, że ojciec coś próbował powiedzieć w mojej obronie, to matka powiedziała "no to zobaczymy co z twoją córką". Więc tutaj może działać strach o dobro mojej siostry, która ostatecznie też jest nastawiona przeciwko mnie przez chorą i sadystyczną matkę. Wiem, że moja siostra też nie ma najlepszego życia - ostatnio jak ją widziałem to była wychudzona jak śmierć, a jej mąż (ulubieniec mojej matki) nażarty, gruby i rumiany na twarzy - on sobie siedzi na jakimś marnym etacie, a moja siostra zaiwania i robi karierę - co kompletnie nie jest w jej stylu i wiem, że ją to wykańcza. 

Co do bycia braćmi i wspólnej matki - to niestety nie mogę się zgodzić. Braterstwo krwi wynika jednak z tego, że mamy wspólnego "boga" ojca. Wspólna matka nic nie znaczy - zawsze będzie faworyzować dzieci - w zależności od tego, do którego ojca czuje silniejszą miętę. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę - faceci, którzy zapładniają już dzieciate kobiety są IMO pozbawieni mózgu i zdrowego rozsądku - między tymi dzieciakami zawsze będzie kosa bo będą wzajemnie rywalizować o względy matki, a matka tak jak pisałem - będzie jednego z nich faworyzować, a drugi będzie bez szans. Kobieta widzi w dziecku podobieństwo do ojca i jeśli jej się to źle kojarzy - to będzie próbowała to zniszczyć. Może istnieją od tej reguły wyjątki, ale bardzo rzadkie. Choć ostatecznie przyznaję - z punktu widzenia genetyki i biologii - jesteśmy pół-braćmi.

 

Edytowane przez Jeronimo
  • Like 1
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jeronimo hej dzięki za podzielenie się historią. Jeśli jest prawdą to, co piszesz to faktycznie masz niezły bagaż wyniesiony z domu rodzinnego. Ja tutaj napisałem posta o tym, że kobiety są zdolne do wielkiego zła, ale z racji tego, że często robią to w ukryciu, postrzegane są raczej jako niegroźne. Często trudno jest nawet nazwać to, co robią. Tymczasem twój przykład sugeruje jak wielkie zniszczenie może wywołać taka kobieta.

 

Co planujesz zrobić z taką sytuacją rodzinną? Wygląda to wszystko na bardzo toksyczny układ i pewnie warto się z niego ewakuować. Piszesz dość porządnie i składnie, więc zgaduję że jesteś człowiekiem o wyższym wykształceniu i ogładzie. Przypuszczam, że ewentualne możliwości oderwania się od tej tragedii jest w zasięgu twoich możliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@I1ariuszhej - to wszystko nie jest takie proste - ja uciekam stamtąd odkąd pamiętam - jak jeszcze byłem dzieckiem i wylądowałem w szpitalu z podejrzeniem zapalenia opon mózgowych to się cieszyłem, że nie muszę być w domu. Później często zostawałem na noc u kolegów, wyjeżdżałem i starałem się uciec jak najdalej. Kiedy na "studia" wyjechałem do Krakowa to mój "brat" został za mną wysłany przez matkę, żeby zniszczyć to co próbowałem tam zbudować. Jak się później zapoznawałem więcej z narcystycznym zaburzeniem osobowości z punktu widzenia psychologii to to działa tak, że narcyz zawsze wysyła za Tobą tkzw. "flying monkeys" - ta praktyka trwa do dzisiaj. Ja już od lat nie mieszkam z rodziną i od lat staram się od nich odciąć, ale np. potrafią do mnie dzwonić i pytać o adres zamieszkania - jak pytam po co im mój adres to odpowiadają, że chcą mi pomóc - mimo to, że dobrze znają ten adres bo wielokrotnie wysyłali tutaj policję. Podejrzewam, że mam wszystko na podsłuchu i pod kontrolą GPS, a po moich wydarzeniach (przesłuchanie przez policję, szpital psychiatryczny) myślę, że to urosło do jeszcze większych rozmiarów i w chwili obecnej nie dotyczy tylko mojej rodziny. Oderwać się staram i uciec gdziekolwiek, żeby mieć spokój na poradzenie sobie z tym, ale to nie jest łatwe, bo oni potrzebują tkzw. "kozła ofiarnego" z ang. "scapegoat".

Zrobić z tym wiele nie można - kontaktowałem się już z prawnikami, byłem chyba u 10 psychologów i albo mi nie wierzą, albo nie chcą, albo nie potrafią pomóc. Przemoc z dzieciństwa jest już dawno przedawniona poza tym nie ma ani świadków ani dowodów na nic co się wydarzyło, a wszystkie późniejsze działania były w zgodzie z prawem lub nawet nie zdaję sobie z nich sprawy - podsłuchy są nielegalne i GPS też, ale nawet nie mam gdzie szukać. Poza tym średnio mam czas na to wszystko bo muszę myśleć o sobie i też staram się pracować, żeby nie skończyć na ulicy.

Jak przeczytasz pierwszy post uważnie, to też wspominałem tam, że agresję w domu przenosiłem na znajomych i kolegów - przez co w chwili obecnej mam praktycznie samych wrogów i żadnego zaufanego kręgu.
Jest to też jeden z powodów dla których tutaj piszę. Bo człowiek nawet nie ma do kogo gęby otworzyć. Moje życie w tej chwili to tylko: łóżko -> komputer (praca) -> łóżko -> komputer (praca) i tak w kółko.

Mam jeszcze problem z lekami przeciwpsyshotycznymi, którymi zostałem nafaszerowany w szpitalu - obecnie to mam dwa wyjścia z nimi - albo je biorę i wówczas o wszystkim zapominam - moja obecna sytuacja i położenie przestaje mi przeszkadzać i po prostu skupiam się na pracy o niczym innym nie myśląc - robię się głupi, albo je odstawiam i nie jestem zdolny do żadnych działań.

Nie wiem czy jest z tego jakiekolwiek wyjście szczerze mówiąc, bo to wszystko zaszło już za daleko.
Jednak każdego dnia próbuję jakoś sobie to wszystko poukładać.

P.S. wykształcenie mam tylko średnie, ale zawsze lubiłem dużo czytać i w sumie to jestem dość ogarnięty - ogarniam dobrze komputery, programowanie takie rzeczy, więc pod tym względem jest spoko, ale społecznie po prostu nie istnieję, a jeśli już to jako wróg publiczny numer jeden.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jeronimo no nie ma co szukać sposobów na pozbycie się tych ludzi przez sięganie do prawa czy psychologów. Jest pewnie tak jak mówisz - sprawa jest już dość przedawniona. Jednak jeśli pracujesz jako programista czy IT-owiec to możesz rozważyć przeprowadzkę do innego kraju. Kompletne odseparowanie się od tej rodziny może być czymś dla ciebie niezbędnym. I mam na myśli kompletne. Siła narcyza może być też taka, że nadal czujesz się jakoś związany i zobowiązany wobec tej rodziny. Wiele rzeczy już dostrzegasz, ale najwyraźniej manipulacja nadal trwa: jakbyś bał się, że na świecie możesz trafić na coś jeszcze gorszego. Trochę wątpię.

 

Poszukałbym też na twoim miejscu rozwiązań duchowych. Myślałeś o tym? Jeśli masz niechęć do koncepcji Boga to pamiętaj, że często jest ona związana z obrazem ojca i będzie fałszywa. Rozwiązanie duchowe pomaga znaleźć ludzi, z którymi możesz przebywać. Gdziekolwiek jesteś powinieneś nastawić się na jakąś systematyczną pomoc - grupy terapeutyczne (DDA, DDD), psycholog czy grupy anonimowe związane z 12-krokami. Wspominałeś o nałogach, więc to też może być dobry pomysł. Potrzeba ci kontaktu z ludźmi, którzy są zdrowsi. Przypuszczam, że wielu rzeczy z tego gatunku już próbowałeś, ale może nie wyszło. Nie przestawaj szukać.

 

Nie powinieneś też odstawiać leków. Ja również biorę bo mam permanentną dystymię i jak odkładam to wszystko wraca. Leki pomagają ci w pracy, ale też mogą pomóc w podjęciu ważniejszych zmian, gdzie wzmocnisz dobre cechy. Może to wszystko brzmi jakbym się przemądrzał, ale sam pochodzę z rodziny alkoholowej, gdzie była i przemoc fizyczna i psychiczna, upokarzanie, nadopiekuńczość etc. Mam prawie 38 lat i wciąż muszę z tymi rzeczami walczyć i czasem prawie czołgam się przez życie. Niemniej jakieś drobne postępy zawsze są i widzę zmiany. Masz chyba w sobie podobną do mnie nieustępliwość w pragnieniu tej zmiany. Nie ustępuj.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Straszne to wszystko.

 

Twoja mama o ile w ogóle można ją tak nazwać przejawia cechy dosyć mocno złośliwego narcyza razem z elementami psychopatii. Tacy mają właśnie te zawody, uznania publicznego by się za nimi kryć i w międzyczasie robić swoje.

 

Moim zdaniem jedyne rozwiązanie to odejście od nich, absolutnie jeśli trzeba to minimalny kontakt z nimi i bardzo krótka wymiana wiadomości (formalna), ty do dobrego psychologa, który rozumie narcyzm i naprawa siebie bo wewnętrznie to ty wrak jesteś.

 

Koniecznie praca nad miłością do samego siebie, jako podstawa podstaw. 

 

Naprawdę musisz się wziąc za siebie, zrób to dla samego siebie bo jesteś wininen to Twojemu wewnętrznemu dziecku i dziecku, które jest Twoje. 

 

Twoje życie jest zjebane dzięki psychopatce ale nie przekreślone. To od Ciebie zależy ile chęci w życia w Tobie pozostało i czy jesteś się przeciwstawić tym w gruncie rzeczy super kruchym ludzikom. 

 

P.S Robienie jednego dziecka bogiem a drugiego pokraką, która na nic nie zasługuje jest jednym z mocnych objawów narcyzmu właśnie, także marsz ratować siebie i zacznij od psychologa. 

 

Uważaj na siebie i się nie poddawaj.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Jeronimo napisał:

Ale co się święci zorientowałem się już za późno no i na papierze jestem ojcem dziecka. Robiłem też wiele testów DNA bo coś mi tam śmierdziało od początku, ale wszystkie wracały z informacją, że dziecko jest moje - tutaj możecie uznać mnie za wariata (jak cała reszta), ale ja wiem, że kobieta tyłkiem może dzisiaj załatwić wszystko.

@Jeronimo

Z wynikami testów DNA raczej trudno się kłócić. Nie rozumiem co masz na myśli, że "kobieta tyłkiem może zrobić wszystko"? Test DNA Ci sfałszuje? 

 

Zachowanie brata pod kontrolą matki rozumiem. Rywalizację między Wami też rozumiem. Odbijanie dziewczyn i wygadywanie o Tobie niestworzonych rzeczy tym dziewczynom też rozumiem. Ale DNA to DNA.

Edytowane przez Miszka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jeronimo Straszne jest to co opisałeś. Nie mam słów na to. Nie mogę swoim umysłem pojąć, jak czasem ludzie potrafią być okrutni. Dawno nic tak mną nie wstrząsnęło jak ta historia.

 

Tobie jedynie by pomogło całkowite odcięcie od matki i zamknięcie tego toksycznego rozdziału. Polecam wyjazd z kraju, nawet do pracy fizycznej. Ja bym do tego dążył, gdyby to mnie spotkało. Całkowity reset, zaczęcie od nowa.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okropne doświadczenia. Rodzic najlepiej potrafi zniszczyć życie dziecka.

 

Myślę, że bez terapii nie obejdzie się, jest tyle traum i złych śladów. Koniecznie wybierz faceta terapeutę/psychologa.

 

Rozważ zaczęcie nowego życia odcięciem się od swojego środowiska. Może przeprowadzka, wynajęcie pokoju w innym mieście na jakiś czas póki nie uskłada się kasy, nowa praca, nowi znajomi.

 

Trzymaj się, pisz co u ciebie się dzieje, mam nadzieję, że teraz już wiesz jak stawiać granice i bronić swojego prawa do życia w normalności i szacunku.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to też odniosę się do tego fragmentu o twoim teście dna.Myślisz że twoja ex dała dupy kierownikowi lub pracownikowi laboratorium żeby zakłamali testy.Jesteś tak ubezwłasnowolniony że nie mogłeś tego zrobić w innym mieście gdzie nikt jej,twojej rodziny i ciebie nie zna.Nie umniejszając ci tutaj uważam,sorry chłopaku ale bredzisz.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Jeronimo napisał:

Zrobić z tym wiele nie można

Można.

Cały czas jesteś w defensywie wieżą, że to się kiedyś poukłada/unormuje.

Nic z tego.

Trzeba przejść do ofensywy....Ale sprytnie.

ZA POMOCĄ OSÓB TRZECICH.

PIERWSZĄ linią ataku będzie załatwienie zakazu sądowego zbliżania się.

Czemu bo alimenty na starość na rodziców.

Kolejny atak to spieniężyc wszystko i spać nogę do innej jurysdykcji.

Dlaczego?

Gdyby chcieli Cię odwiedzić to zgłaszasz podejżebie przemytu  'dziwnych substancji'.....oraz próby obrotu materiałami wybuchowymi.

 

Dziwne substancje pochodzą z gabinetu......tu wstawiasz odpowiednio.....

Po takich info zaczynają być pod obserwacją federalną/interpol.

Zasadniczo grają ogranymi kartami.....

Ty masz czyste/do druku.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybym zapomniał, a propos testów DNA to też zrób ale we własnym zakresie z innego laboratorium czy tam jednostki, gdzie to się robi. To są ludzie, którym nie możesz ufać w niczym. Ucz się o nich i jak operują - KONIECZNIE.

 

Faktycznie ona mogła załatwić to byś wychowywał nie swoje, dla nich im gorzej Tobie tym lepiej oni się czują. Pamiętaj, że dla nich liczy się pełna kontrola nad Tobą i zniszczenie potencjału jaki masz.

 

Co do tego spojrzenia, które opisałeś w pierwszym poście, ponoć są historie że to jest taki mega wkurw tych ludzi, że niektórym się wręcz czarne oczy robią na moment i tego spojrzenia się nie zapomina. Nie wiem ile w tym prawdy ale takie pogłoski chodzą. 

 

Pamiętaj, że ich nie zmienisz. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, że to nie jest takie proste - ta moja eks jest k....ą mafii... więc mnie osaczyli ze wszystkich stron.
Ja robiłem 3 testy - wszystkie wychodzą z takim samym wynikiem nie ważne gdzie je wykonam. Oni mnie mają na widelcu już i nic nie jestem w stanie niestety zdziałać.
To doszło do szczeblów międzynarodowych... moja eks nawet mi kiedyś powiedziała, żebym nie wyjeżdżał czasem za granicę bo jeszcze mnie ktoś zabije. To są układy na najwyższych stołkach władzy... i niestety jestem ofiarą tego wszystkiego bez żadnej szansy na ucieczkę. Myślałem nawet o zaciągnięciu się do legii cudzoziemskiej, ale to też już nie jest możliwe, bo mam nasrane w papierach, że jestem szajbus.
Nie ma żadnej drogi wyjścia z tego. To już nie tylko jest moja rodzina, ale nawet sąsiedzi, ekspedientki w sklepach itd. Jestem po prostu oszacony plotami na mój temat (część z nich jest prawdziwa, a część fałszywa) i nie ma jak i dokąd uciec. W ciągu ostatnich 3 lat zmieniałem dwukrotnie miejsce zamieszkania, ale to za mną przychodzi tak czy inaczej.

W każdym miejscu, w którym pracowałem przez ostatnie lata padałem ofiarą mobbingu i prześladowań - to się dzieje też na ulicy, a nawet w moim mieszkaniu przez jakieś głośniki czy coś.

Jedyne co mnie w tym wszystkim bawi, to brak ich świadomości, że tak na prawdę cała ta mafia i układanka została po prostu wyjebana w kosmos przez moją matkę z moim bratem na spółkę.
Bo oni wszyscy harują teraz w jednym celu - żeby zapewnić bezpieczeństwo jego dziecku. Pomyśleć, że to był gość, z którego śmiało się całe osiedle, ale dzięki temu, że mamusia go wygłaskała i wykochała wydymał całą mafią, zapłodnił im kurwę i obarczył całą winą mnie, ale ja wiem, że to mu załatwiła mamusia - w narcystycznych rodzinach jest pojęcie "golden child" - czyli "złote dziecko" - złote dziecko wykonuje tylko i wyłącznie polecania matki i robi tylko i wyłącznie to co narcystyczna matka zatwierdzi. Jednak ze społecznego punktu widzenia i przez wszystkich obserwujących całą sytuację z zewnątrz i w myśl plotek - to ja jestem frajer, a on jest mistrzem świata.
Tego się odkręcić niestety nie da. Chyba, że macie jakieś pomysły to chętnie posłucham.

Ja widzę tylko dwa wyjścia, albo się z tym pogodzić i żyć jak śmieć, albo lina.

Edytowane przez Jeronimo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, SzatanK napisał:

Straszne to wszystko.

 

Twoja mama o ile w ogóle można ją tak nazwać przejawia cechy dosyć mocno złośliwego narcyza razem z elementami psychopatii. Tacy mają właśnie te zawody, uznania publicznego by się za nimi kryć i w międzyczasie robić swoje.

 

Moim zdaniem jedyne rozwiązanie to odejście od nich, absolutnie jeśli trzeba to minimalny kontakt z nimi i bardzo krótka wymiana wiadomości (formalna), ty do dobrego psychologa, który rozumie narcyzm i naprawa siebie bo wewnętrznie to ty wrak jesteś.

 

Koniecznie praca nad miłością do samego siebie, jako podstawa podstaw. 

 

Naprawdę musisz się wziąc za siebie, zrób to dla samego siebie bo jesteś wininen to Twojemu wewnętrznemu dziecku i dziecku, które jest Twoje. 

 

Twoje życie jest zjebane dzięki psychopatce ale nie przekreślone. To od Ciebie zależy ile chęci w życia w Tobie pozostało i czy jesteś się przeciwstawić tym w gruncie rzeczy super kruchym ludzikom. 

 

P.S Robienie jednego dziecka bogiem a drugiego pokraką, która na nic nie zasługuje jest jednym z mocnych objawów narcyzmu właśnie, także marsz ratować siebie i zacznij od psychologa. 

 

Uważaj na siebie i się nie poddawaj.

 

No niestety tak to wygląda i taka jest moja rzeczywistość, ale teraz ja już sobie nie mogę pomóc, bo tak jak pisałem w poście wyżej - to zaszło za daleko.
Psychologowie nie chcą mi nawet pomóc - byłem chyba u 10 i albo mi nie wierzą, albo odprawiają mnie z kwitkiem. Ludzie autentycznie widzą we mnie tylko i wyłącznie potwora i zwyrodnialca, którym zresztą pewnie się po tym wszystkim stałem... nie dostrzegam już nawet w ludziach ani świecie niczego pozytywnego, a ploty się niosą daleko i szeroko, więc nawet jak próbuję zacząć od nowa to wszystko zaczyna się od początku. Niestety, ale plebejusze działają na zasadzie przypinania ludziom łatek na podstawie jakichś zachowań - i jak raz dostaniesz jakąś łatkę to już nie da się tego zmienić - chociażbyś stanął na głowie, to tylko Ci powiedzą, że po prostu próbujesz coś udowodnić, a powinieneś po prostu zgnić. Tak jak mówię - ja obecnie mam 37 i nie mam niczego poza pracą... zero kontaktów, zero znajomości, zero przyjaciół - nawet nie mam do kogo zadzwonić ani się odezwać ze zwykłym "cześć, co tam".
Kiedyś dzwoniłem na telefony zaufania, ale albo mi kazano się modlić do jezusa, albo próbowano mnie wysłać na studia...

... wiesz - najgorsze w tym jest to, że gdybym ja faktycznie był jakimś niedorozwiniętym kretynem to pewnie bym się z tym pogodził i stwierdził - ok, widocznie jestem głupi. Ale ja znam swoje predyspozycje, zdolności i wiem jakim człowiekiem jestem w głębi duszy, która została splugawiona w bardzo wczesnych latach. Dlatego to jest tak cholernie ciężkie.

O kontakcie jakimkolwiek nie ma mowy - ostatnio dowiedziałem się od właścicielki mieszkania, które wynajmuję, że moja matka próbowała się ze mną skontaktować, żeby mi przekazać pocztę, to miałem dzień z głowy i tylko biegały mi po głowie myśli "co ona kombinuje".

Ale jeśli znasz jakiegoś psychologa, który rozumie narcyzm, to chętnie się skontaktuję, bo ja już na serio nie wiem co z tym robić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, Jeronimo napisał:

Myślałem nawet o zaciągnięciu się do legii cudzoziemskiej, ale to też już nie jest możliwe, bo mam nasrane w papierach, że jestem szajbus.

 

Myślisz że w jaki sposób mieliby do tego dojść? Swego czasu tylko tacy tam przychodzili. 

Nie bez powodu wydawano dokumenty pod falszywymi danymi. 

 

Bez obrazy kolego, ale brzmisz jakbyś bardzo potrzebował pomocy specjalisty. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, I1ariusz napisał:

@Jeronimo no nie ma co szukać sposobów na pozbycie się tych ludzi przez sięganie do prawa czy psychologów. Jest pewnie tak jak mówisz - sprawa jest już dość przedawniona. Jednak jeśli pracujesz jako programista czy IT-owiec to możesz rozważyć przeprowadzkę do innego kraju. Kompletne odseparowanie się od tej rodziny może być czymś dla ciebie niezbędnym. I mam na myśli kompletne. Siła narcyza może być też taka, że nadal czujesz się jakoś związany i zobowiązany wobec tej rodziny. Wiele rzeczy już dostrzegasz, ale najwyraźniej manipulacja nadal trwa: jakbyś bał się, że na świecie możesz trafić na coś jeszcze gorszego. Trochę wątpię.

 

Poszukałbym też na twoim miejscu rozwiązań duchowych. Myślałeś o tym? Jeśli masz niechęć do koncepcji Boga to pamiętaj, że często jest ona związana z obrazem ojca i będzie fałszywa. Rozwiązanie duchowe pomaga znaleźć ludzi, z którymi możesz przebywać. Gdziekolwiek jesteś powinieneś nastawić się na jakąś systematyczną pomoc - grupy terapeutyczne (DDA, DDD), psycholog czy grupy anonimowe związane z 12-krokami. Wspominałeś o nałogach, więc to też może być dobry pomysł. Potrzeba ci kontaktu z ludźmi, którzy są zdrowsi. Przypuszczam, że wielu rzeczy z tego gatunku już próbowałeś, ale może nie wyszło. Nie przestawaj szukać.

 

Nie powinieneś też odstawiać leków. Ja również biorę bo mam permanentną dystymię i jak odkładam to wszystko wraca. Leki pomagają ci w pracy, ale też mogą pomóc w podjęciu ważniejszych zmian, gdzie wzmocnisz dobre cechy. Może to wszystko brzmi jakbym się przemądrzał, ale sam pochodzę z rodziny alkoholowej, gdzie była i przemoc fizyczna i psychiczna, upokarzanie, nadopiekuńczość etc. Mam prawie 38 lat i wciąż muszę z tymi rzeczami walczyć i czasem prawie czołgam się przez życie. Niemniej jakieś drobne postępy zawsze są i widzę zmiany. Masz chyba w sobie podobną do mnie nieustępliwość w pragnieniu tej zmiany. Nie ustępuj.


Dzięki - za ten komentarz - aż się wzruszyłem (bez kpiny) - ciężko znaleźć kogoś z podobnymi przejściami, bo zazwyczaj jesteśmy gdzieś pochowania i pozamykani w czterech ścianach - nikt też o tym otwarcie nie mówi gdzieś tam, gdzieś tam. Tak - ja cały czas poszukuję duchowych rozwiązań - oglądam na youtube różne tego typu rzeczy - Ajahn Brahn, Szustak, jakieś chińskie/indyjskie chakry itd. Szukam też czegoś w chińskiej medycynie i pewnie niedługo wybiorę się na akapunkturę, bo akupresura bardzo mi pomogła. Jak nie znasz tematu to jest dużo ciekawych rzeczy - wystarczy w youtube wpisać np: "addiction accupressure" albo coś w tym stylu i to faktycznie działa. Akupunktura to już trochę wyższy stopień, ale niedługo sprawdzę czy to działa.

8 minut temu, Yolo napisał:

 

Myślisz że w jaki sposób mieliby do tego dojść? Swego czasu tylko tacy tam przychodzili. 

Nie bez powodu wydawano dokumenty pod falszywymi danymi. 

 

Bez obrazy kolego, ale brzmisz jakbyś bardzo potrzebował pomocy specjalisty. 


Chyba płatnego zabójcy ;)
Nie musisz wierzyć w to co piszę, ale specjalistów to ja już mam wielu ;)

P.S. legia przy rekrutacji zapoznaje się dokładnie z Twoją historią zdrowotną - czytałem kiedyś sporo na ten temat.

Edytowane przez Jeronimo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Jeronimo napisał:

czytałem kiedyś sporo na ten temat.

Pogadaj z kimś, kto zna temat. Masz kiepskie info. 

Druga sprawa, z takim myśleniem miałbyś ciężko przejść przez Aubagne. 

 

Ten temat wygląda jakbyś tu przyszedł się wyżalić na matkę, która wszystkiemu jest winna, dochodzi reszta i każdy bez wyjątku przeciw Tobie, niewinnemu. 

 Jednocześnie piszesz o licznych nałogach, problemach psychicznych, zachowujesz się jakbyś miał obsesję, itp. 

 

Część z tych rzeczy brzmi jak bajki. Chłopaki z miasta troche inaczej zalatwiają pewne rzeczy i nie z takich powodów. 

 

Ciekawe byłoby zobaczyć relację drugiej strony. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Miszka napisał:

@Jeronimo

Z wynikami testów DNA raczej trudno się kłócić. Nie rozumiem co masz na myśli, że "kobieta tyłkiem może zrobić wszystko"? Test DNA Ci sfałszuje? 

 

Zachowanie brata pod kontrolą matki rozumiem. Rywalizację między Wami też rozumiem. Odbijanie dziewczyn i wygadywanie o Tobie niestworzonych rzeczy tym dziewczynom też rozumiem. Ale DNA to DNA.

 

4 godziny temu, Znamienity Wojennik napisał:

No to też odniosę się do tego fragmentu o twoim teście dna.Myślisz że twoja ex dała dupy kierownikowi lub pracownikowi laboratorium żeby zakłamali testy.Jesteś tak ubezwłasnowolniony że nie mogłeś tego zrobić w innym mieście gdzie nikt jej,twojej rodziny i ciebie nie zna.Nie umniejszając ci tutaj uważam,sorry chłopaku ale bredzisz.


Ja wiem, że to jest trudne do zrozumienia dla kogoś, kto się z tym nie spotkał i często to słyszę, że bredzę, że jestem psychicznie chory itd. itp.
Jednak świat nie jest taki jakim się większości wydaje - tutaj załatwia się wszystko znajomościami, kontaktami etc. Znasz wpływowych ludzi - masz możliwości.
Jedna rzecz, której o mojej eks powiedzieć nie można to to, że jest brzydka, druga rzecz to ta, że na pewno nie jest świątobliwa.
Z kim ona sypiała i kogo dzięki temu poznała zanim jeszcze się poznaliśmy - tego nie wiem - nie wiem też jak daleko to wszystko sięga.
I sam do końca nie wiem jak to działa - więc to dlaczego wyniki są fałszowane to tylko moje własne domysły.

Wiem jedno - dziecko na 100% moje nie jest, bo bym o tym wiedział i to zaakceptował (na początku nawet się cieszyłem z tego, że mam dziecko).
Ale wszystkie testy DNA, które wykonałem wykazują 99.99999% prawdopodobieństwa. Rozmawiałem nawet z klinikami DNA - niezależnie kontaktując się przez telefon i pytając o to czy w przypadku jeśli ojcem jest brat to może wyjść taki wynik - otrzymywałem odpowiedź, że nie i skoro taki wynik wyszedł to dziecko na 100% jest moje.

Ale ja jednak wiem, że nie jest. Ma wszystkie cechy mojego brata, ma twarz mojego brata - w dzieciństwie miała nawet rudawe włosy - jak on (ja jestem szatynem).
Nawet ma mimikę twarzy i gesty mojego brata - przez długi czas tego nie zauważałem, ale stawało się to coraz bardziej wyraźne.

Poza tym moja matka kiedyś słyszałem jak komuś mówi: "no... teraz będzie jego dziecko wychowywał".
Ponadto zachowanie mojej eks - porównywanie mnie do brata tekstami typu "on jest od ciebie lepszy" itd. Odpychanie mnie i pociąg i fascynacja moim bratem o tym świadczą.
Ona mnie nienawidzi i nigdy nie dałaby mi się zapłodnić. Zawsze jak ze mną była to była na tabletkach (co zresztą ukrywała). Jak raz zdjąłem gumę w trakcie i skończyłem w niej, to się rozpłakała i zaczęła histeryzować i kazała mi załatwić tabletkę po.

Poza tym dziecko już od ponad dwóch lat ma własny telefon i ani razu do mnie nie zadzwoniło - kompletnie jej nie interesuje - dzieci jednak ciągnie do własnych ojców w każdym przypadku - tutaj tego nie ma.
Jak już była trochę starsza to nie okazywała mi szacunku, kpiła ze mnie itd. Małe dzieci nie traktują tak swoich ojców - nigdy w historii świata to nie miało miejsca.

Ale wynik z DNA przychodzi zawsze taki sam: 99.99999%

5 minut temu, Yolo napisał:

Pogadaj z kimś, kto zna temat. Masz kiepskie info. 

Druga sprawa, z takim myśleniem miałbyś ciężko przejść przez Aubagne. 

 

Ten temat wygląda jakbyś tu przyszedł się wyżalić na matkę, która wszystkiemu jest winna, dochodzi reszta i każdy bez wyjątku przeciw Tobie, niewinnemu. 

 Jednocześnie piszesz o licznych nałogach, problemach psychicznych, zachowujesz się jakbyś miał obsesję, itp. 

 

Część z tych rzeczy brzmi jak bajki. Chłopaki z miasta troche inaczej zalatwiają pewne rzeczy i nie z takich powodów. 

 

Ciekawe byłoby zobaczyć relację drugiej strony. 


To prawda - wygląda jak bajka, bo dokładnie tak ma wyglądać.
To tym bardziej podważa moją wiarygodność. Jednak proszę wykaż mi cokolwiek co tutaj nie trzyma się kupy i nie jest wynikiem ciągu przyczonowo-skutkowego.

Poza tym sugeruję zapoznać się z tematem narcyzmu w rodzinie - jak trochę się w tym temacie do edukujesz to porozmawiamy - bo to jest stały schemat: "złote dziecko" i "kozioł ofiarny".
O tym już od dawna istnieją publikacje i ja Ci powiem, że jak zacząłem to pierwszy raz czytać, to byłem w szoku, że moje życie opisane jest w internecie przez psychologów ;)

Tutaj masz krótką definicję z wikipedii:
"Mechanizm kozła ofiarnego polega na tym, iż grupa społeczna w momencie kryzysu, dezintegracji czy zagrożenia, by powrócić do stanu utraconej równowagi, obiera sobie ofiarę, która staje się obiektem zbiorowej agresji całej grupy. Agresja ta ma na celu uśmiercenie bądź różnego rodzaju wykluczenie ofiary (wypędzenie, wykluczenie symboliczne – np. opaski z „gwiazdą Dawida” lub przezwiska w grupie rówieśniczej). Grupa wmawia sobie bowiem, że ofiara ta ponosi winę za nieszczęście lub zagrożenie, które doprowadziło do kryzysu, dezintegracji grupy.

Poszczególne kultury różnią się między sobą pod względem skłonności do stosowania mechanizmu kozła ofiarnego, niektóre stosują go bardzo często i na wielką skalę (są często monolityczne, a nawet podświadomie niepewne swojej tożsamości), inne posuwają się do niego niezwykle rzadko, unikają skrajnych form mechanizmu (są to zwykle kultury otwarte, pluralistyczne, które znajdują konstruktywne role społeczne dla różnego rodzaju odmieńców)."

Dalej masz:
"Z punktu widzenia psychoanalizy osoba lub grupa projektuje na kozła ofiarnego cechy, które wypiera, których nie akceptuje w sobie samym, lub wręcz własne winy, z którymi nie może się pogodzić. Chce je pokonać przez przeniesienie na kogoś innego. Następnie doprowadza do wypędzenia go, wykluczenia lub zabicia. Im większą zbrodnię popełnia się wobec kozła ofiarnego, tym większe zbrodnię, dla usprawiedliwienia, kozłowi się przypisuje."

Relację drugiej strony mogę Ci napisać, bo brzmi ona mniej więcej tak:
"On zawsze był głupi i jakiś nie taki... to smutne, że mam takiego potwornego syna - jest mi tak bardzo ciężko, proszę o wsparcie i litość, ćpał te narkotyki, nie chciał się uczyć, a ja taka biedna, że bóg mnie pokarał takim synem"

Odnośnie uzależnienia narkotykami/alkoholem czy innymi substancjami, to psychologia już dzisiaj wie, że ulegają temu jedynie osoby, które doświadczyły ciężkich traum w dzieciństwie i nie otrzymały od nikogo żadnego wsparcia. Ostatecznie wiedza na ten temat mówi: "nie każdy kto doświadczył traumy w dzieciństwie ucieka w uzależnienia, ale każdy kto ucieka w uzależnienia doświadczył traumy".

Są też najnowsze badania na temat uzależnień przeprowadzone na szczurach - kiedyś badania robiło się w ten sposób, że zamykano szczury w osobnych klatkach, po czym dawano im do wyboru wodę i heroinę - każdy szczur ćpał heroinę, aż nie zdechł z czego wysnuto wniosek, że "heroina silnie uzależnia i jest niebezpieczna". W najnowszych badaniach jednak wzięli pod uwagę społeczne zachowania szczurów i stworzono im park do zabaw - miejsce, w którym mogą po prostu robić co mają ochotę, mogą mieć relacje między sobą, uprawiać sex i po prostu normalnie żyć - dano im też heroinę i wodę do wyboru i żaden ze szczurów nie tknął heroiny.

Wniosek z tego jest prosty - ludzie, którzy uciekają w narkotyki to ludzie, którzy nie są w stanie budować wartościowych relacji społecznych.
Jak pisałem już wyżej - możesz teraz sam wywnioskować, że po moich doświadczeniach i przejściach z własną matką (która już abstrahując powinno mnie chronić, a nie się na mnie wyżywać) - nie byłem wstanie stworzyć żadnej wartościowej relacji, więc narkotyki dawały mi namiastkę szczęścia i zadowolenia z życia. Zauważono to też w USA, gdzie pacjentom np. przy drobnych złamaniach podaję się 100% czystej morfiny, ale w momencie, kiedy wracają do swoich rodzin/domów to nikt z nich nie kończy jak ćpun. Te same obawy były podczas wojny w wietnamie - żołnierzy faszerowano narkotykami, więc cały kraj obawiał się wysypu ćpunów po zakończeniu wojny, ale nic takiego nie miało miejsca, kiedy żołnierze wrócili do swoich rodzin, które zapewniały im poczucie bezpieczeństwa i przynależności.

Do edukuj się na te tematy to porozmawiamy, bo na razie wypowiadasz się o rzeczach, o których nie masz zielonego pojęcia.

20 minut temu, SzatanK napisał:

Niestety nie znam, natomiast możesz się edukować na yt - ja tak robiłem.


Też to robię cały czas :)
Internet to błogosławieństwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jeronimo 

 

1) Idź do prawnika. Zabezpiecz aktualne wyniki badań DNA.

2) Idź koniecznie zrobić badania DNA do innego laboratorium, do innego miasta. Wymknij się w taki sposób, aby nikt Cię nie śledził (Twój narcystyczny brat, Twoja eks czy też Twoja porąbana matka)

3) Jeśli badania DNA wykazują, że to Twoje dziecko - no cóż, sprawa jasna; nie Twoje - idziesz do prawnika, pytasz o to, co można z tym zrobić. Sfałszowanie takich badań to sprawa dla prokuratora

4) Ogarnij terapię - psycholog/psychiatra. To ma być koniecznie facet, nie kobieta, bo będzie Ci kłaść do głowy blue-pillerski (kłamliwy) mindset

5) Bez względu na wynik w poprzednim punkcie - wyprowadź się do innego kraju, zerwij wszelkie kontakty z matką i bratem. Zrozum człowieku - to jest Twoje życie, ludzie Ci będą wchodzić na głowę na tyle, na ile sobie pozwolisz. Zrozum to. Sam musisz walczyć o siebie, nikomu na tym niestety nie zależy - taki jest świat.

 

Przepraszam za chłodny ton mojej wypowiedzi. Żal mi się Ciebie zrobiło niesamowicie, ale jedyną osobą, która może dokonać zmiany w Twoim życiu jesteś sam Ty. Żaden psycholog - nawet taki za 500 zł/h - nie zrobi tego za Ciebie. Co najwyżej może Cię nakierować na właściwe tory i udzielić cennych rad albo podać leki, ale zmiany musisz dokonać Ty sam.

 

Powodzenia!

 

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Jeronimo napisał:

Ja wiem, że to jest trudne do zrozumienia dla kogoś, kto się z tym nie spotkał i często to słyszę, że bredzę, że jestem psychicznie chory itd. itp.
Jednak świat nie jest taki jakim się większości wydaje - tutaj załatwia się wszystko znajomościami, kontaktami etc. Znasz wpływowych ludzi - masz możliwości.

Masz kontakt z dzieckiem? Próbkę do badania możesz w dyskretny sposób pobrać sam?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały problem dzisiejszego społeczeństwa zachodniego polega na tym, że faceci (zwłaszcza Ci na stanowiskach, ustawieni, ale głupi i prymitywni, którzy wychowują się na filmach porno i myślą, że tak właśnie wyglądają relacje damsko-męskie - przenosząc później takie zachowania do sypialni) robią to samo w rzeczywistym życiu - traktują siebie i te kobiety jak zwierzęta uprawiając z nimi seks jak z psem - tworząc z nich jednocześnie uczuciowe terminatory i zimne wykalkulowane suki pozbawione jakichkolwiek uczuć i zdolne do wszystkiego. W rzeczywistości - te same osoby, nie są wstanie dopuścić do siebie myśli, że zachowali się jak zwierzę - dlatego szukają kogoś na kim mogą wyładować swoją frustrację względem samych siebie i w momencie, w którym pojawia się ktoś kto szanuje zarówno siebie jak i kobiety i wie o tym, że zarówno związek kobiety z mężczyzną jak i ich wzajemna relacja w łóżku powinna być czymś świętym - wyżywają się na nim nazywając go słabym itd. itp. W rzeczywistości sami są słabi i do tego głupi - bo uwierzyli w bujdę z filmów porno i ogólnego medialnego przekazu, że każdy ma się bzykać z każdym jak w zoo. Rozmawiałem z wieloma dziewicami, które chciały sprzedać cnotę za pieniądze i wierzcie mi - żadna z nich nie chce być traktowana jak zwierzę w sypialni - niestety - później te kobiety uzależniają się od silnych doznań i wymagają coraz więcej i więcej. Moja eks wielokrotnie mówiła mi rzeczy typu "ja to bym chciała, żeby mnie ruska armia zgwałciła", albo "chciałabym, żeby mi ktoś tak porządnie wpierdolił" - to jest wynikiem chorych wcześniejszych relacji i znieczulenia na normalne i naturalne bodźce jak również brak jakichkolwiek prawdziwych uczuć.

Dlatego się łapie takie "kozły ofiarne" i później się po nich jeździ, że to niby oni są wszystkiemu winni, a tak na prawdę w międzyczasie cały czas trwa produkcja bezdusznych i znieczulonych suk na masową skalę. Później taka kobieta w łóżku Ci mówi "uderz mnie" i mimo, że tym się brzydzisz i nie potrafiłbyś spojrzeć sobie w oczy to w trakcie podniecenia to robisz - za co może spotkać Cię później lincz społeczny, bo opowieści zostaną wynaturzone i przekręcone. Ja po tym akcie poczułem w sobie taką pustkę i beznadzieję, że to jest masakra, ale jest masa prymitywów, którzy się lubują w takich akcjach i nie widzą w tym żadnego problemu.

Sporym problemem też jest łapanie lasek na alkohol - społeczeństwo też nie widzi w tym problemu, ale on pijany, ona pijana i alkohol wzmacnia doznania - później taka kobieta na trzeźwo już nie czuje tego co powinna - nikt nie widzi w tym żadnego problemu - co więcej jest to społecznie chwalone i powszechnie akceptowane. Faceci, którzy w rzeczywistości nie powinni się rozmnażać, bo mają słabe geny i żadna laska ich na trzeźwo nie zechce - stosują takie metody oszukując jednocześnie naturę i naturalne prawa. 

A to działa jak każde silniejsze emocje - uzależnia i znieczula na inne.
Większość się pewnie z tym nie zgodzi, ale jestem pewien, że będą to jednostki, które właśnie w wyżej opisany sposób się zachowują - a ja no cóż - jestem przecież wariat, więc nie można mnie słuchać ;)

Poleciałem trochę off-topem - sorry, ale tak to właśnie wygląda.

Edytowane przez Jeronimo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.