Skocz do zawartości

Zagubiony w życiu


TommyGun

Rekomendowane odpowiedzi

Nie mam teraz czasu dużo pisać ale powiem tyle,

Proponuję najpierw skupić się na znalezieniu celu w życiu i ułożeniu planu dążenia do niego, a potem skupić się (równocześnie działając podług realizacji celów) na poznawaniu ludzi.

Ludzie nie chcą bujać się z osobami które nie wiedzą co ze sobą zrobić, bo to jest próżne i szybko się nudzi, co z takimi zrobisz? Najebiesz się, pogadasz o pogodzie i serialach? 

Co innego na przykład, facet kończący medycynę, wnoszący sobą ogromną wartość do społeczeństwa, na praktykach, zafascynowany tym co robi, równocześnie praca naukowa, znajomości same u niego się tworzą, nie tylko zawodowe ale też towarzyskie, bo zaraża ludzi pasją do życia, energią i entuzjazmem.

Na drugim krańcu, facet robiący gównopracę w korpo zmęczony życiem.

Znam takich dwóch powyższych. Ten pierwszy jest znacznie lepiej ustawiony towarzysko i romantycznie, mimo napiętego harmonogramu dnia.

Tu nie o wygląd chodzi. U Ciebie zapewne też nie.

Masz 27 lat, jesteś młody, jeszcze dużo w życiu możesz zdziałać. Możesz sobie myśleć "nie mam już 20 lat", ale czym jest te 7 lat w porównaniu do pozostałych Tobie 40-60 lat (zależy co będziesz robić) bycia aktywnym zawodowo i społecznie.

Edytowane przez krzy_siek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Spokojnie napisał(a):

Ja też. I dalej nie rozumiem. Ale pogodziłem się z tym, a z pomocą przyszła mi medytacja oraz studiowanie klimatów stoicyzmu. Kiedyś irytowałem się jakim debilem trzeba być żeby mając 3 pasy na drodze jechać lewym, albo środkowym, skoro prawy jest pusty (w Polsce obowiązuje ruch prawostronny, czego nie wie conajmniej 70% "kierowców"). Tak czy siak przestałem to rozkminiać, bo tego się nie da zrozumieć i wyjaśnić racjonalnie. Przyjąłem że to debile, nie znają się i mają do tego prawo, a moje wkurzanie nic nie da. Także może nie musisz ich rozumieć? Dużo ludzi ma problemy o których nie wiemy, zdarzyła się jakaś tragedia, wczoraj mieli pogrzeb, albo są niedowartościowani i wrzucają milion zdjęć na social media. Olałbym to i skupił się na sobie. 

 

10 godzin temu, fruit napisał(a):

Mam dokładnie takie samo podejście 

 

Podobne podejście próbuję praktykować w życiu.

Kiedyś sporo czytałem o stoicyźmie, wrócę do tego

:)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 hours ago, krzy_siek said:

Co innego na przykład, facet kończący medycynę, wnoszący sobą ogromną wartość do społeczeństwa, na praktykach, zafascynowany tym co robi, równocześnie praca naukowa, znajomości same u niego się tworzą, nie tylko zawodowe ale też towarzyskie, bo zaraża ludzi pasją do życia, energią i entuzjazmem.

 

Są jeszcze tacy?

 

Czasem mam faze żeby sprawnie podziałać, ale zawsze się znajduje jakaś kurwa która chce ci to wszystko zniszczyć za wszelką cenę. Jak dla mnie ten naród to jest po prostu dno. 

 

Miałem nawet dzisiaj nawet rozmowę z jedną starsza babką na ten temat. Ludzie są teraz podli ponad wszelką miarę. ja tu nie widzę żadnej wartości z budowania tu czegokolwiek. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z @Trevor Z tymi pasjami to trochę jest tak, że chyba lepiej jest zachować to dla siebie. Część ludzi właśnie dlatego, że masz zajawkę i energię, będzie chciała Ci to odebrać i zrobi wszystko, aby Ci to obrzydzić. Nauczyłem się tego parę lat temu i jest mi z tym na dzień dzisiejszy lepiej. Wyjątkiem są społeczności, gdzie wszyscy gromadzą się wokół wspólnego mianownika, bo taką grupę tworzą pasjonaci, więc jak coś tam trzeba się realizować.

 

To samo uważam z celami życiowymi. Ja obieram cele, ale tylko ja sam o nich wiem. Jak już skończę, zrealizuję, to dopiero się przyznaje, że to zrobiłem, bo wtedy nikt nie może mi już tego odebrać. Już jest po fakcie. A pamiętam czasy, jak mówiłem na głos o swoich marzeniach, celach, to większość nie wspierała, nie mobilizowała do pracy, tylko odpalało się trucie tyłka, marudzenie, szukanie minusów, i jest to niestety niepotrzebny bagaż który trzeba dźwigać, a ja z celu nie zrezygnuje, a tylko będzie mi ciężej.

 

Ja jestem zwolennikiem podejścia, że jedyne co masz w życiu, to właśnie swoje życie. Jak zdamy sobie sprawę czego naprawdę chcemy, czego potrzebujemy, ale naprawdę( z naciskiem na to słowo), a nie zachcianki, życzeniowe myślenie, konsumpcjonizm, to wtedy to co myślą inni znacząco mniej nas dotyka, a my cieszymy się, że mamy po co żyć.

Możesz wybrać taką formę drogi jak ty chcesz, i pomyślałbyś, że jesteś zadowolony, odpowiada Ci to, ale przecież ludzie z zewnątrz mogą powiedzieć, że wszystko to co zrobiłeś, w co włożyłeś prace jest nic nie warte. I co wtedy? Osoba z wewnętrzną motywacją nie ugnie się, ktoś kto uzależnia swoją samoocenę z zewnątrz dojdzie do wniosku, że faktycznie wszystko co zrobił jest do kitu i nie widzi sesnu, wtedy może pojawić się depresja. Dopasowywanie się do innych to syzyfowa praca - nie da się tego osiągnąć, nie da się podobać wszystkim. Ludzie mają prawo do własnych opinii, jakie by one nie były, a najczęściej nie będą pochlebne w naszym kierunku. Dlatego ja proponuję podejście, żeby samego siebie rozliczać, taki codzienny rachunek sumienia przed snem - kogo skrzywdziłem, kogo obraziłem, co zawaliłem itd.. Jeżeli nikogo - to śpię spokojnie. I tak samo, za co dziękuję? Dziękuję, za jedzenie, za możliwość pracy, za przyrodę, za to że ktoś się do mnie uśmiechnął. Ostatnia rzecz, to o co proszę na dzień jutrzejszy - żebym miał siłę dokończyć rozpoczęte zadanie, aby sprzedawczyni która mi się podoba była akurat na zmianie, bo chce zagadać itd. Czyli podsumowując - Przepraszam, proszę, dziękuję, każdego dnia. My sami jesteśmy dla siebie najlepszymi sędziami - pod warunkiem, że jesteśmy naprawdę szczerzy, że robimy to z gorącego serca, a uwaga niektórzy okłamują samych siebie. Wtedy nie ma potrzeby jak słusznie panowie zauważyli wchodzić w rolę ofiary, swoją drogą najwygodniejsza rola ze wszystkich, bo zwalania Cię z działania i podejmowania decyzji, brania odpowiedzialności za swoje życie, bo osoba tak poszkodowana jak ty do niczego się i tak nie nadaje i nic jej czeka, więc po co w ogóle podejmować wysiłek. Albo ktoś będzie praktykował tą metodę codziennie 5 min przed snem, albo nigdy nie spotka się z samym sobą i będzie cierpiał na depresję. Moim zdaniem w Twoim przypadku na tle egzystencjalnym, nie masz siły, mocy, zadowolenia, bo nie ma żadnego sensu w Twoim życiu @TommyGun, nie jesteś przy sobie, dlatego napisałem o tej metodzie.

Życzę wszystkiego dobrego!

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Trevor napisał(a):
15 godzin temu, krzy_siek napisał(a):

Co innego na przykład, facet kończący medycynę, wnoszący sobą ogromną wartość do społeczeństwa, na praktykach, zafascynowany tym co robi, równocześnie praca naukowa, znajomości same u niego się tworzą, nie tylko zawodowe ale też towarzyskie, bo zaraża ludzi pasją do życia, energią i entuzjazmem.

 

Są jeszcze tacy?

 

Czasem mam faze żeby sprawnie podziałać, ale zawsze się znajduje jakaś kurwa która chce ci to wszystko zniszczyć za wszelką cenę. Jak dla mnie ten naród to jest po prostu dno. 

 

Miałem nawet dzisiaj nawet rozmowę z jedną starsza babką na ten temat. Ludzie są teraz podli ponad wszelką miarę. ja tu nie widzę żadnej wartości z budowania tu czegokolwiek. 

Są. Miałem podobne zapatrywania jak opisanych przez Ciebie, to znaczy, że niestety kombinatorstwo, umiejętność sprzedaży, wmanewrowywania innych, to jedyne co się liczy. Częściowo tak uważam, bo świat wszędzie ma odcienie szarości. Jednak zmieniłem ostatnio środowisko, zarówno zawodowe, jak i, ze względu na odległość, towarzyskie. Krótko mówiąc jestem w miejscu gdzie ludzie są bardziej przyjaźnie nastawieni i każdy stara się dawać coś od siebie. Wiadomo nie będę idealizować, ale jest znacznie lepiej, czuje się, że warto wnosić sobą wartość do środowiska bo to jest doceniane i zauważane. W poprzednim miejscu spotkałem się z niespełnionymi obietnicami i nagrodzeniem kogoś innego za moją pracę. To jaki jesteś, bardzo mocno będzie zależeć od środowiska w którym się znajdujesz; ja w pewnym momencie bywałem taki prewencyjny, negatywnie nastawiony, wszędzie dopatrywałem się interesu drugiej strony która chciała tylko towarzysko zagadać. Takie, nieustanne trzymanie gardy. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 hours ago, krzy_siek said:

Proponuję najpierw skupić się na znalezieniu celu w życiu i ułożeniu planu dążenia do niego, a potem skupić się (równocześnie działając podług realizacji celów) na poznawaniu ludzi.

 

To jest co do zasady odpowiednie podejście, tylko w pierwszej kolejności trzeba mieć odpowiednią dyscyplinę w realizacji ustalenego planu, oraz odpowiedni umiar i rozsądek, by cele nakreślać w wykonywalny sposób i nie chwytać zbyt wielu srok za ogon. A jeśli ktoś na dany moment jest w ciemnej, to efekt zazwyczaj będzie taki, że cele zostaną nakreślone dalekosiężne i ambitne (ze względów emocjonalnych), a wykon siądzie po kilku dniach i zostanie zmuła.

 

Dlatego proponowałem, by zacząć od poprawienia swojej sprawczości i ogólnej organizacji czasu. Najpierw robić cokolwiek, by nie marnować czasu dziś. Potem, planować coś na dziś i jutro. I dopiero w kolejnym kroku zastanawiać się nad celami długofalowymi.

 

Moje doświadczenie jest takie, że wszelkie ambitniejsze wizje są spoko jako dodatkowy dopalacz, który okazjonalnie dodaje skrzydeł, ale nie jest to mechanizm na którym można bazować na codzień. Dlatego najpierw trzeba ogarnąć zwykłą codzienność, która jest szara i nużąca, pozbawiona fajerwerków ambitnych wizji. Jak to powiedział Peterson, "najpierw pościel swoje łóżko".

Edytowane przez tony86
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.