Skocz do zawartości

Ludzkie przekonanie, że wszyscy działają tak samo.


Eredin

Rekomendowane odpowiedzi

Hehe. Mała hipokryzja bije z tytułu - no, ale tym razem nie o naszych Kochanych Paniach (niebezpośredno), lecz o ludziach. :P

 

Do rzeczy: Witam wszystkich. Naszło mnie znowu trochę przemyśleń, toteż korzystając z okazji i odpowiedniego miejsca, postanowiłem się nimi podzielić.

 

Irytuje mnie trochę przekonanie, wg którego wszystkimi ludźmi kierują takie same motywy. Niektórzy są strasznie zapatrzeni w siebie i mierzą innych wyłącznie swoją miarą. 

 

Kiedyś dowiedziałem się od pewnego gościa, że muszę mieć nudne i smutne życie z powodu niepicia alkoholu, bo jemu jest nudno i smutno gdy nie pije. Osobnik ten wnioskuje więc, że WSZYSCY ludzie mają takie same odczucia w stosunku do alkoholu. On musi pić = inni też muszą, nie może być inaczej. Jak można mieć taką płytką wyobraźnię?

 

Druga sprawa: popęd seksualny i kobiety. @AdrianoPeruggio pisał kilkukrotnie na forum, że ma daleko gdzieś ten cały seks, że dla niego to nie jest żaden prioryet. Niektórzy mu nie wierzyli, pisali, że to niemożliwe, że na pewno mu się ruchać chce. Czułem się wywołany do odpowiedzi, bo mam tak samo jak on. MAM popęd, CHCE mi się ruchać i to czasami tak mocno, że aż mnie ''gotuje'' w środku, ale... Stoję obok tego. Poważnie - nie robi to na mnie żadnego wrażenia. Chce mi się? Chce mi się. I co z tego? Mam teraz ulegać temu jak nałogowi? Mam przebudować swoje życie pod kobiety i seks? 

 

Owszem, mam kontakty fizyczne z kobietami, ale są też okresy długiej abstynencji, w tym ostatnio 3 miesiące nietrzepliwości ręcznej (zamierzam, żeby tak zostało na zawsze)... I nic. Jestem zdrowym, normalnym człowiekiem, a jakoś nie popadam w żadne frustracje - wręcz przeciwnie, idę do przodu jak burza.

 

Jak widać zatem na załączonym obrazku, ludzie są różni. 

 

Jeśli już jesteśmy przy kobietach - tym razem matriksowe stwierdzenia. Jest osobnik jakiśtam (dajmy na to Brat z naszego forum), który mówi co myśli o kobietach. NIE, ON NIE JEST SZCZĘŚLIWY. ON JEST SKRZYWDZONY I SFRUSTROWANY. Nie chwali kobiet pod niebiosa = ma jakiś ukryty żal, czegoś mu brakuje.

 

Nie dociera do takich ludzi, że ktoś po prostu ma TAKIE A NIE INNE ZDANIE na określony temat. NIE, NIE MOŻE TAK BYĆ - NIE CHWALI KOBIET, PEWNIE PEDAŁ. JA TAM CHWALĘ I JESTEM NORMALNY.

Ktoś mówi dosadnie o kobietach = frustrat. Na pewno mu żal, że mu Justyna nie dała dupy i teraz się wyzłośliwia. Pewnie pije z żalu, a teraz udaje kozaka. 

 

Ludzie to są dziwne stworzenia. Ja ZAWSZE byłem wyrozumiały dla innych i dla ich punktu widzenia. Ma inne zdanie niż ja? Widocznie taki ma charakter, tak został ukształtowany, takie ma przekonania.

Ktoś nie lubi dajmy na to motocykli lat 80-tych, których jestem fanem? Prosta sprawa, nie każdemu się muszą podobać. Nie wrzucam człowiekowi, że na pewno jest pojebany, że nie docenia klasyki motoryzacyjnej, że JAK TO MOŻNA NIE LUBIĆ TYCH MOTOCYKLI - no kurwa, jak widać można i każdy ma do tego pełne prawo. Na świecie są miliardy ludzi, tu na forum wiemy, że kobiety mają biologiczne schematy, które się powtarzają w KAŻDYM przypadku, raz takie, raz owakie, ale nie można powiedzieć, że ktoś jest jakiś tam ,,nie bardzo'', bo nie lubi lodów truskawkowych, a drugi człowiek lubi, więc to na pewno z tym pierwszym jest coś nie tak...

 

Polecam takim osobom patrzeć szerzej niż tylko na czubek własnego nosa. Tym bardziej ja, jako osoba mocno wyłamująca się ze schematów, jestem uczulony na mierzenie wszystkich swoją miarą. 

 

Wyszło trochę chaotycznie, pytajcie jak coś jest niejasne. I piszcie co o tym zjawisku myślicie, czy się z nim spotkaliście, w jakiej formie itp.

 

Pozdrawiam księżycowo.

Edytowane przez Eredin
  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co opisujesz  @Eredin to nic innego jak działanie przeciwstawne do ogolnie ustalonego, w zwiazku z czym, traktowany jestes jak dziwak, kiedy nie robis tego co wszyscy, pedał kiedy nikogo nie masz..Do ka zdego ''odchylenia'' masz przypisane słowo które wg systemu Cie definiuje...Czyli jak w/w nie ma nikogo-pewnie pedał...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opisujesz tutaj nic więcej, ani nic mniej jak relatywizm poznawczy, czyli budowanie swojej wizji świata bazując tylko na własnych doświadczeniach. W relatywizmie poznawczym nie ma czegoś takiego jak prawda obiektywna, globalna, wszystko jest lokalne, wszystko jest oparte na doświadczeniach danego osobnika, sam to opisałeś z tym gościem od alkoholu, który skonstatował, że musisz mieć strasznie smutne życie, bo nie pijesz alkoholu.

 

Twoja zagadka została rozwiązana, to jest po prostu relatywizm poznawczy. To jest po prostu postawa życiowa, taka sama jak pesymizm, optymizm, stoicyzm, cynizm, itd. Każdy sobie przyjmuje inną, taką, która mu odpowiada. 

 

Ja np. reprezentuje merytokratyczne podejście, interesuje mnie tylko informacja i jej wartość, a kompletnie nie obchodzi mnie autor i jego emocje, przeżycia wewnętrzne, czy nawet jego pozycja (może być i nawet Putinem, jak piszę głupoty to mu to wypomnę). To jest cholernie wysoki poziom dyskusji i na tym forum jeszcze nie znalazłem drugiego osobnika z tak czystym merytokratycznym podejściem (no, może jeszcze Red), może tutaj nie ma jakiejś egzaltacji, ale zdarza wam się przytaczać własne przeżycia wewnętrzne i wasze emocje jako argument. 

 

@Assasyn mylisz się. Poczytaj sobie o relatywizmie poznawczym. Całe życie propagują ci media, że kobiety są nieskazitelne, itd, całe życie ci się propaguje to, że szczęście to hajs, a więc to jest twoje jedyne doświadczenie i baza, wierzysz w to i nie szukasz już nigdzie więcej obiektywnych prawd. Wszystko co nie pasuje do twojej formy przekreślasz, bo nie pokrywają się z twoimi subiektywnymi doświadczeniami, a obiektywnych prawd nie uznajesz, bo obiektywne prawa w relatywizmie po prostu nie istnieją.

Edytowane przez Spira
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam kiedyś taki byłem. Myślę, że wynika to z niskiego poziomu świadomości, a dodatkowo z przekonania o swej niepodważalnej racji.

Np. myślałem, że skoro ja absolutnie nie chcę mieć dzieci, to moja kobieta ma tak samo...no i "przypadkowo" wpadłem ;) 

Wielu ludzi myśli bardzo wąsko, żyjąc w swoim świecie niekwestionowanych schematów, nie chcąc spojrzeć dalej i mierząc wszystkich swoją miarą.

Przykład picia też jest mi bliski. Nie pije wcale i jak wychodzi to w towarzystwie, to ludzie patrzą jak na wariata, myślą, że się zgrywam. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mało dojrzali ludzie oceniają wszystko po sobie, angażując emocje (choć sprytnie maskując), a górują własnie w tym panie - najsurowsze krytykanki innych.

Innym najwidoczniej brakło intelektu, lub zbyt dużo przebywają z babami, żeby poznać znaczenie prawdziwej wyrozumiałości.

 

W spoleczenstwie proznym liczy się JA, jednostka i pokazanie siebie w jak najlepszym świetle. Ta jednostka poszukuje potwierdzenia sluszności swojego zachowania (tak jak kobieta która wygaduje swój problem, pyta jaką decyzje podjąć, ale zdania i tak nie zmienia pod żadnym argumentem logicznym - przez co zabiera czas innym winiąc ich, że "podawali za słabe argumenty"), tak samo ta jednostka szuka potwierdzenia, że zachowanie inne niż ma większość jest dziwne, głupie, więc należy je dosadniej ocenić i nad nie się wywyższyć.

 

Personalne odpowiedzi są najszybszym sposobem pokazania zaangażowania emocjonalnego w rozmowe i jeśli ktoś z tematu zbacza na ocenę człowieka, to wiadomo że jest empty, tak jak wszyscy nudni ludzie których 80% rozmów to plotkowanie i obgadywanie, co ma negatywny wydźwięk.

 

Zaprezentowales dwie rozne sprawy, bo krytyka alkoholu czy pasji to nie bezpośrednia krytyka człowieka przez co ma mniej bodcow emocjonalnie. Jeśli ktoś ma kobiety wokół i nie ma z nimi "problemu" (bo np nie oszukały go, albo nie odkrył tego) to będzie bronił je na zasadzie nie mam problemu, jestem lepszy, mądrzejszy, a to z tobą jest problem. Jest to najprostszy sposób rozumowania, a przecież człowiek mądrzejszy 10x zastanowi się zanim coś powie, czy podejmie decyzję, dlatego to wynika z cechy (czy maksymalnie dwóch) ktora napisałem na początku.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Spira napisał:

 

@Assasyn mylisz się. Poczytaj sobie o relatywizmie poznawczym. Całe życie propagują ci media, że kobiety są nieskazitelne, itd, całe życie ci się propaguje to, że szczęście to hajs, a więc to jest twoje jedyne doświadczenie i baza, wierzysz w to i nie szukasz już nigdzie więcej obiektywnych prawd. Wszystko co nie pasuje do twojej formy przekreślasz, bo nie pasują pokrywają się z twoimi subiektywnymi doświadczeniami, a obiektywnych prawd nie uznajesz, bo obiektywne prawa w relatywizmie po prostu nie istnieją.

Wlasnie o tym pisałem, jesli jednotka robi coś wbrew temu w czym zostala wychowana, tak jak przedstawiles to w swoim poscie..To jest własnie to szukanie,  koncepcje która nabył w jakiś sposób( narzucone)mu nie odpowiada i dzieki temu poszukuje ''swojego'' to jest wsep do  rozwoju...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest strasznie płytkie. Trzeba mieć naprawę wywindowane w górę ego, żeby uważać swoje przekonania za jedyne prawdy objawione. To nie jest zdrowy egoizm, wręcz przeciwnie.

 

Ja tego nigdy nie miałem. Nie wiem, dlaczego - ale cieszę się z tego. NIGDY nie miałem problemu, żeby zrozumieć przekonania, poglądy i zainteresowania innego człowieka. Nigdy nie poddaję w negację tego, że ktoś lubi coś innego niż ja. 

 

Nie można oceniać kogoś na podstawie swoich przekonań i wmawiać mu, że jest inaczej niż on widzi. Wszyscy się różnimy, wychowaliśmy się inaczej, interesują nas inne rzeczy. 

 

Zmęczony jestem, za jakiś czas postaram się napisać coś szerzej. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macie rację i nie macie racji. Może inaczej macie rację, ale chuj z tego, że ją macie. ;)

 

Stereotypy są pożyteczne. Schematyczność też jest pożyteczna. To są rzeczy wręcz pożądane.

 

Można z dużym prawdopodobieństwem określić jak dana osoba/ grupa ludzi się zachowa i to jest pożyteczne dla oceniającego, ma bazę do podjęcia decyzji. Można dokonać oceny osoby/ grupy/ zjawiska bazując na schematach i doświadczeniu. I w większości przypadków taka ocena będzie trafna.

 

Zmniejsza się prawdopodobieństwo popełnienia błędów i dzięki schematom i stereotypom budujemy to co nazywa się doświadczeniem. 

 

Poza schematy wychodzi mała część populacji i tylko w ściśle określonych warunkach. Dajmy na to ktoś jest zajebistym muzykiem, tworzy mocno alternatywne brzmienie = wychodzi poza schemat, ale tylko w jednej dziedzinie. W 50 innych już będzie w schemacie.

 

Gdyby tak nie było, nauki takie jak socjologia czy psychologia nie miały by racji bytu.

 

Teraz tak, relatywizm poznawczy jest cacy, własne przekonania (nawet te płytkie) też są cacy, jeśli ktoś się ich trzyma. Są to mechanizmy, które chronią przed popełnianiem błędów.

 

Czy wszystkimi ludźmi kierują te same motywy? TAK, u podłoża wszystkich decyzji znajdują się pierwotne potrzeby, które są identyczne dla wszystkich przedstawicieli naszego gatunku, zmienia się jedynie metoda (poziom wyrafinowania) ich zaspokajania. 

 

I to wszystko jest dobre i jest cacy, tako powiadam wam ja.

 

Natomiast nie cacy jest próba narzucenia siłowego systemu wartości i/ lub przekonania.

 

Paskudnym jest traktowanie swojego systemu wartości jako objawiony bazując jedynie na przeświadczeniu/ wierze i nie popierając go argumentami (takimi prawdziwymi, a ne bo napisali w świętej księdze).

 

Cudze wartości i przekonania, które nam się nie podobają są ok, dopóki "są cudze" tzn. ktoś nam ich nachalnie nie imputuje, nie szkodzą nam i osobom w naszym najbliższym otoczeniu, nie obrażają naszej inteligencji (są ewidentnie nielogiczne/ niepoparte dowodami/ argumentami).

 

 

 

 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Relatywizm poznawczy właśnie nie jest cacy z tych kilku powodów, które wymieniłeś, a konkretniej:

28 minut temu, Mosze Red napisał:

Natomiast nie cacy jest próba narzucenia siłowego systemu wartości i/ lub przekonania. Paskudnym jest traktowanie swojego systemu wartości jako objawiony bazując jedynie na przeświadczeniu/ wierze i nie popierając go argumentami (takimi prawdziwymi, a ne bo napisali w świętej księdze).

 

Cudze wartości i przekonania, które nam się nie podobają są ok, dopóki "są cudze" tzn. ktoś nam ich nachalnie nie imputuje, nie szkodzą nam i osobom w naszym najbliższym otoczeniu, nie obrażają naszej inteligencji (są ewidentnie nielogiczne/ niepoparte dowodami/ argumentami).

 

Nie wiem czy powstała jakakolwiek terminologia odnośnie sposobów prowadzenia dyskusji, ja się dotąd z nią nie spotkałem i spotkałem się tylko z relatywizmem poznawczym, albo z merytokratycznością. Nie mam pojęcia czy powstały jeszcze jakieś inne terminy, które opisują inne szkoły prowadzenia dyskusji, odnośnie bazy naszych doświadczeń, naszej wiedzy, tego o czym dyskutujemy. To zagmatwane sformuowanie, zatem je sprostuję; relatywizm poznawczy za bazę krytyki bierze własne doświadczenia życiowe, zatem wszystko co się z nimi nie zgadza, nie pasuje do bazy, nie pasuje do światopoglądu, więc jest przekreślane. Merytokratyczność za baza bierze informację, i tylko ją analizuje. Jest to całkowicie beznamiętna analiza, uwzględnia ona wszystkie informację z całego życia, po prostu wszystko i baza jest ciągle aktualizowana, bo dochodzą ciągle nowe informacje, ciągle uczymy się czegoś nowego. W takim podejściu nie ma mowy o jakimkolwiek ocenianiu, bo nie ma mowy o jakimkolwiek światopoglądzie. Jest tylko informacja, wierzymy w to, odnośnie czego mamy więcej argumentów. W relatywizmie natomiast baza jest stała, są nią nasze subiektywne doświadczenia, a więc i wzorce emocjonalne. Coś nas bulwersuje, bo jest totalnie nowe, nigdy się z tym nie spotkaliśmy. Dodatkowo baza nie jest aktualizowana, w relatywizmie nie ma informacji, bazą jest minione doświadczenie życiowe, a więc głownie wzorzec emocjonalny, a informacja jest nudna, więc jej nie pożądamy i nie szukamy. 

 

Jest to mega zagmatwane i może być trudne do przełknięcia przy pierwszej próbie. W każdym razie; relatywizm = światopogląd budowany na własnych doświadczeniach, a więc czysto emocjonalny i względnie stały, zatem skoro emocjonalny to i atakowanie innych form, które nie pasują do naszej. Merytokratyczność= światopogląd budowany na informacji, a więc beznamiętny i mobilny, informacje to nie emocje, więc brak jakichkolwiek emocji, wierzymy i wyznajemy to, na co w danej chwili, w danym momencie mamy więcej dowodów, które potwierdzają słuszność naszego aktualnego światopoglądu.

 

Przykład merytokratyczności: wierzyłem w kościół, były na to dowody, że Bóg i coś tam, potem odkryłem podświadomość, argumenty za istnieniem podświadomości były dla mnie bardziej pragmatyczne i było ich więcej, więc już nie wierzę w kościół, wierzę w podświadomość. Itd 

 

Przykład relatywizmu: wierzyłem w kościół, tak mi powiedziano, wszyscy tak robią, więc ja też, nagle jakiś stulejarz mi opowiada o podświadomości, jakimś dziele szatana (dosłownie) w nas. Pojeb, jak śmie, pójdzie za to do piekła. 

 

@Assasyn już jest późno, koszt deszyfracji na moje tego co napisałeś jest za wysoki, zatem możliwe, że pisaliśmy o jednym i tym samym, tylko innym językiem. 

Edytowane przez Spira
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie chodzi tu też o strach i brak pewności siebie.

 

Kobiece krytykanctwo rozumiem, bo nie raz w relacjach z nimi udowodniły mi, że im bardziej zgodny jestem tym bardziej uzyskują poczucie bezpieczenstwa przy mnie, a chyba wiemy że kobiety dążą do tego poczucia wszelkimi kosztami. Im bardziej się wychylam, im bardziej niedostępny jestem, tym mniej korzyści kobiecie zapewnie i one tego sie boją. Boją się utraty czegoś cennego, więc próbują manipulowac, uciąć jaja. Jeśli ktoś otwarcie mówi że kobiet nie lubi za takie i takie cechy, a te kobiety zauważają że te cechy mają, to co im pozostaje? Obrazić tego kogoś, zamiast siebie, ponieważ musiałyby się zastanowić NAD SOBĄ. Wyjść poza swojego ego, swoje próżne JA. Zastanowić i poprawić, ale wygodniej jest skrytykować kogoś innego, jemu dopiec za prawdę. Odpowiedzieć atakiem na atak, nawet wtedy gdy ataku bezpośrednio nie było tylko poczucie urażenia. Generalizujesz że kobiety są zakłamane, dotknęło mnie to, to tobie dowalę.

 

To czemu dotknęło, jeśli jesteś inna niż wszystkie?

 

Podobnie w relacjach z kobietami nie mogłem się dogadać co do moich potrzeb, nie wiedziały czym jest kompromis. Wszystkie zasady chciały nagiąć pod siebie, żeby dostać korzyści dla siebie. Nie potrafiły zrozumieć, że potrzebuje tyle i tyle czasu, tyle i tyle zjeść, to i to zrobić, by osiągnąć dany cel. Takich i takich zachowań kobiety, które są dla mnie bardziej przyjazne. Wszystko miały wytłumaczone, a mimo to nie rozumiały i chciały po swojemu mnie odbierać i jeszcze urabiać, bym chodził jak w zegarku nie mając swoich potrzeb, nie myśląc po swojemu, nie mając własnej pasji bo ona nie zgadzała się z korzycią dla kobiety, więc ją krytykowała i chciała bym ją zmienił. Nie mogłem być sobą, a oczekiwać jakiejkolwiek pomocy czy wsparcia tym bardziej się nie dało, ponieważ dla kobiet wsparcie to było - jak sobie zasłużysz byciem takim ja chce byś był i myśleniem tak jak ja kobieta myśle.

Wyjście poza ego tych kobiet było niemożliwym, mimo że były to osoby z wykształceniem wyższym. Je trzeba rozumieć, im trzeba współczuć. W odwrotną stronę to nie działa, ponieważ one nie rozumiały jak możliwe, że mogły zranić kogoś. One w swojej wizji siebie święte i usprawiedliwione winą moją, gdy zrobiły coś co zabolało. Zasłużyłeś sobie.

 

Nie wiem czy to są racjonalizacje, ale to jest głębokie zapatrzenie w siebie, przez co tym ludziom każdy przejaw inności wydaje się jakby zagrożeniem. Ktoś mi udowodni że mam wady - zjebie go pierwszy (pierwsza). Ktoś mi udowodni, że nie mam wiedzy? Ja mu pokażę jego miejsce. Ktoś udowodni, że mam problem? Udowodnie mu, że ma większy.


Tak samo jeśli chodzi o alkohol. Osoba pijąca przekrzyczy niepijącą, byle tylko udowodnić sobie że to ona prezentuje dobry styl życia i jest lepszym człowiekiem. Nie zmusza siebie do przemyślenia, że ma problem, albo postępuje wbrew sobie, albo został zaprogramowany jak masa. To za trudne. Łatwiej dowalić komuś innemu, poszukać potwierdzenia swojej racji (przecież teraz wszyscy piją i się dobrze bawimy). Bardziej już mózgu nie wysili, bo jakby wysilił to by nie dowalał, tylko w sumie przestał pić.

 

Tak samo jeśli chodzi o lekarzy wiejskich (głównie rodzinnych), którzy się nie wybili i nie są specjalistami.

Jestem przekonany, że nie wybili się przez swój brak pokory, zapatrzenie w swoje racje i wywyższanie się nad pacjenta.

Pacjent sugeruje, opowiada, zna siebie jak najlepiej. Mądry lekarz przyjmie do wiadomości, przemyśli, a wielki pan lekarz ze wsi pokaże że on tutaj ma papiery, on tutaj się uczył i nikt nie ma prawa zwrócić mu uwagi, a pacjent nawymyśla.

Tak mówimy ,że kobietom nie można zwracać uwagi. Nie do końca tak jest. Każdy ściśnięty umysł to preferuje i jest też dużo mezczyzn którzy reagują albo wyparciem, albo agresywnie na przejaw nie zgodzenia się z ich wizją.

 

Trzeba się podporzadkować i wtedy dostanie się pomoc, ale nic ponad to.

 

Ten brak rozwoju widać w niskim intelekcie. Mimo że ktoś może mieć wyższe studia, ale to myślenie jest płytkie i ego ogranicza. Jestem najlepszy, mam zawsze rację, sam dojdę do wszystkiego i będe się obnosił z moimi sukcesami.

A de facto taki człowiek nic nie osiągnął, mało wie, mało wyciągnął wniosków sam i gdyby słuchał innych, potrafił wyciągać dalsze wnioski, BADAŁ, SŁUCHAŁ, nie oceniał tak płytko, to by doszedł w zawodzie dużo dalej. Byłby nie tylko wyrobnikiem, a fachowcem, a może i naukowcem.

 

Tak samo mój wujek na maturze kiedyś przed komisją odpowiadał na jakieś pytanie bodaj z historii i wiedział, że odpowiedział dobrze. Pani w komisji go oblała, a ten przyszedł z książką i wypunktował jej, że on ma rację.

Powiedziała mu, że książka nie ma znaczenia i musi przeprosić za zwrócenie uwagi, a wtedy komisja zastanowi się czy zaliczyć.

Duma nie pozwoliła mu tego zrobić i matury nie zdał, ale to on miał racje, a nie komisja która popełniła błąd i nie umiała sie do niego przyznac.

Miarą dojrzałego i inteligentnego człowieka jest miedzy innymi samoswiadomosc, umiejetnosc przyznania sie do win, błędów, pokora, odpowiedzialnosc czy to za słowa, czy to co się robi i umiejetnosci zrozumienia punktu widzenia drugiego człowieka. Bez tego nie będzie rozwoju.

 

M.in dlatego bardzo ciezko mi budować z kobietami relacje poniewaz masakrycznie je upraszczają, gwałcą logikę do tego i wszelakie podstawowe zasady wzajemnosci, czy rownosci. Czuje sie jak sługus kobiet, narzędzie. Wybieram opcję by w takich relacjach nie być, ale też zostałem skrytykowany przez kolegów, mimo ze widzę i pokazałem im jasno jak są wykorzystywani, urabiani, jak tracą własne zdanie, wpływy i przestali nawet sie uczyc, bo pani chce tego i tamtego. Nie dociera to do nich i atakują mnie, że sie nie znam, właśnie dlatego jestem sam. Retoryka jak kobiet. A może własnie mam lepszy wzorzec, dlatego nie pasuję do stada baranów jakim jest większość? Większość ludzi z zaburzeniami do tego, bo juz mowi sie ze ok 70% ludzi bedzie miało DDD i DDA. Tyle ze idiota pokona zawsze doswiadczeniem, wiec nawet nie chce sie klocic. Ich sprawa, poki nie atakują mnie - bo inaczej i tak by wychodziło że sie wywyzszam, jakas elitą jestem. Nie, po prostu zauwazam takie, a nie inne mechanizmy i nie zamierzam uczestniczyc w ich powielaniu. Tak mi dopomoz.

 

A może oni rozumieją, tylko też nie potrafią się na głos przyznać do błędu, a zastanawiają się jak już opuszczą towarzyskie kamasze.

 

Edytowane przez M.Dabrowski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Spira napisał:

światopogląd budowany na własnych doświadczeniach

 

Błąd, wcale nie musi być budowany na własnych doświadczeniach, może być budowany na zbiorze wartości dostarczonym przez innych, może być budowany na własnych obserwacjach świata zewnętrznego. Utrwalający się poprzez powtarzalność schematu.

 

Przeciwieństwem jego jest absolutyzm.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To takie czepianie się sformowań, to taki skrót myślowy. Nikt nie pisze totalnie dokładnie, każdy coś upraszcza, bo zakłada, że jest to dla niego oczywiste, a więc i dla innych jest to także oczywiste - pułapka banału. Holistycznie masz racje.

 

Tutaj też tego użyłem, nie każdy może wiedzieć co znaczy "holistyczny" - będzie musiał sobie to sprawdzić na własną rękę, aby zrozumieć całość. I tak w nieskończoność. 

Edytowane przez Spira
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Spira napisał:

To takie czepianie się sformowań, to taki skrót myślowy. Nikt nie pisze totalnie dokładnie, każdy coś upraszcza, bo zakłada, że jest to dla niego oczywiste, a więc i dla innych jest to także oczywiste - pułapka banału. Holistycznie masz racje.

 

Tutaj też tego użyłem, nie każdy może wiedzieć co znaczy "holistyczny" - będzie musiał sobie to sprawdzić na własną rękę, aby zrozumieć całość. I tak w nieskończoność. 

 

Oczywiście można tego uniknąć. Hawking w swoich traktatach o horyzontach zdarzeń i innych pierdołach ( ;) ) mógł zacząć od wyjaśnienia tabliczki mnożenia - z jakiegoś powodu tego nie zrobił - mimo iż znajomość tabliczki mnożenia jest warunkiem niezbędnym, by zabrać się za lekturę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przekonanie iż wszyscy ludzie działają tak samo nie jest aż takie złe. Tak naprawdę ludzie są wrecz żenująco do siebie podobni i w tym temacie zgodzę się z wypowiedziami Reda.

 

Natomiast takie uwagi "twoje życie jest smutne bo nie robisz czegoś,  albo nie masz kogoś" rzeczywiście są irytujące. Ale te uwagi wynikają z chęci ustalenia hierarchii a nie z rzeczywistych przekonań. Ktoś wypowiada takie słowa abyś się przed nim ukorzył. Żebyś przyznał - tak, mam chujowe życie i jestem do niczego. Wówczas poczuje się lepszy od ciebie. Coś jak kobiece shit testy które nie są właściwie testami tylko zwykłą walką o dominację. 

Edytowane przez Pingwing
Literówka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście wszelka odmienność w oczach tłumu to dziwactwo. Wolałbym określenie ''ekscentryk'':) Tyle że nie jest ono często używane, bo nie istnieje w schematach. Lud woli swojskie określenia, by opisać coś nieznanego.

No właśnie-nieznanego, a więc i groźnego-bo skoro ktoś jest inny niż reszta-wg ludu należy zrobić urawniłowkę i zrównać go do poziomu tłumu.

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Spira napisał:

To takie czepianie się sformowań, to taki skrót myślowy. Nikt nie pisze totalnie dokładnie, każdy coś upraszcza, bo zakłada, że jest to dla niego oczywiste, a więc i dla innych jest to także oczywiste - pułapka banału. Holistycznie masz racje.

 

Tutaj też tego użyłem, nie każdy może wiedzieć co znaczy "holistyczny" - będzie musiał sobie to sprawdzić na własną rękę, aby zrozumieć całość. I tak w nieskończoność. 

 

Prawda jest taka, że relatywizm im bardziej się w człowieku rozwija powoduje powstanie silnego systemu oceny i wartości (własnego systemu, już abstrahuję od źródła idei zaszczepionych w głowie). Taki system po pewnym czasie staje się dla jednostki absolutem i jeśli nie wydarzy się coś znaczącego/ traumatycznego co zachwiało by światopoglądem, jednostka się tego trzyma.

 

Tak naprawdę i relatywizm i absolutyzm to pojęcia bardzo płynne i płynnie zmieniające się w siebie wzajemnie. I można tak pierdolić godzinami i tak nie będzie jasnej odpowiedzi, a 99% rozważań będzie dokładnie bezwartościowa.  

 

Spira miałem tego nie robić, ale coś ci napiszę od serca. Przeczytałem twój blog jakiś czas temu, czytam twoje wpisy i snujesz w wielu rozważania, które tak naprawdę nic tobie personalnie nie dają, albo dają bardzo mało. Na studiach tkwiłem dłuższy czas w kole filozoficznym, tworzyliśmy tam różne tak dziwne i odrealnione teorie, że niektórzy w tym utkwili i zjebali sobie przez to życie, dosłownie. Ja całe szczęście po 2 sezonach tej zabawy odpuściłem sobie i przestałem o pewnych kwestiach rozmyślać, ponieważ i tak są nierozwiązywalne, takiego zajebistego uczucia uwolnienia się od zbędnego bagażu nie miałem nigdy w życiu.

 

 

Z ludzi którzy tkwili w tej zabawie:

 

Jeden kumpel, zmienił kierunek na filozofię, poświęcił się temu całkowicie, a teraz jest filozofem przed 40, z 6 książkami na liczniku, z których wydali mu tylko jedną, bez pracy i kasy, na utrzymaniu rodziców. I wszystkim opowiada o swoich wydumanych teoriach (nawet na rozmowach o pracę), nikt nie jest w stanie z nim wytrzymać dłużej niż 20 minut, ludzie zwyczajnie nie kminią co on mówi, najczęściej klasyfikują jako chorego umysłowo. Tyle mu z takich rozważań przyszło. Marek pewnie by stwierdził, że facet utkwił na jakimś ciele, które rozwijał, a resztę olał i takie są efekty. 

 

Drugi kumpel tkwi w pętli rozważań moralnych przed każdą najdrobniejszą decyzją i jebie sobie życie. Szczególnie gdy snuje przemyślenia w momentach gdy zwyczajnie trzeba działać, wpływa to na relacje z ludźmi, na pracę, na relacje z rodziną.

 

Głębokie rozważania filozoficzne, szczególnie te czysto abstrakcyjne to takie samo gówno jak religia, tyle że zazwyczaj sam sobie to robisz na własne życzenie.

 

 

 

 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za troskę @Mosze Red, ale nie musisz się o mnie martwić. Umiem się przystosować, myślisz, że w grupie ludzi, mówię na głos, że wszystkie dziewczyny zdradzają? Że liczy się dla nich tylko hajs? Że miłość to fejk? Z ciekawości zapytam; sam tak robisz? :) Nie, gram z nimi w tą całą grę, kocham mocno, bezinteresownie, a dziewczyny są nieskazitelne. Tylko publicznie oczywiście. 

 

O moją moralność się nie troskaj także, ja błyskawicznie podejmuję decyzje i się nie zastanawiam czy to było moralne, czy nie, ja raczej empatyczny nie jestem, niektórzy nawet uważają, że ja nic nie czuje. Liczy się tylko takie działanie, które przyniesie mi zysk.

 

Nie będę nigdy w życiu studiował żadnej filozofii, ten kierunek jest bezsensu, właśnie z tych powodów, które wymieniłeś, czyste, abstrakcyjne rozważania, rozmawiać by rozmawiać, sztuka dla sztuki. To też jest nieco śmieszne, sam wchodzisz ze mną w polemikę o definicjach, taką bardzo głęboką, a potem mnie przestrzegasz, taka nieco dychotomia, ale rozumiem twoje intencje. Chcesz mnie chronić.

 

W których rozważaniach snuję? W dwóch ostatnich? (o pozwolenie sobie mieć i o wyborze swojego świata?) Jeżeli tak to zgadzam się! Zrobiłem to z pewnych powodów, ale jestem tego świadomym, że brzmi to nieco dziwnie i szokującą. Sam się śmiałem kiedy to tworzyłem. Jak już napisałem zrobiłem to z kilku powodów, które zachowam dla siebie. A jak jeszcze w jakiś innych felietonach to mi napisz, ale reszta jest względnie normalna, choć pewnie ekscentryczna. 

 

Byłem raz na randce z taką jedną dziewczyną, to była najdziwniejsza randka w moim życiu, ona właśnie tak głęboko weszła w ten cały świat energetyki. Opowiadała mi o tym, że widzi aury innych ludzi, że jej ręce leczą, że kolor czerwony i czarny jest bardzo ciężki energetycznie, diabelski wręcz, że ona widzi intencje innych, widzi jak zwierzęta cierpią i inne takie absurdy, że przeżyła oświecenie, że płynie, że nie może oglądać telewizji, bo w aktualnym stanie wszystkie przekazy podprogowe głęboko w nią wchodzą itd. Po prostu miazga, musielibyście to przeżyć :P Nie dało się z nią wytrzymać, pewnie jest to taki mój własny ekwiwalent twojego kolegi. Wziąłem to za ostrzeżenie, aby się w to tak nie zagłębiać, ale i bez tego drogowskazu miałem tego nie robić.

 

Masz rację red, nie warto aż tak wszystkiego rozdrabniać i ja nigdy tak nie robiłem. Proste rozwiązania to najlepsze, dlatego dla mnie są tylko dwie szkoły - relatywizm i merytokratyczność i nic poza tym. Czyż to nie jest proste i piękne? Tak samo z innymi rzeczami, maksymalnie upraszczam to co się da upraszczać. To tylko twoje subiektywne odczucie, ale doceniam troskę, trochę serca w tobie jest. 

 

Ale ten temat jest czysto filozoficzny, więc cóż nam pozostaje? Tylko tworzyć filozofię, a ja tego nawet nie zrobiłem. Ja tylko napisałem co wiem, wiedziałem o relatywizmie i merytokratycznosci, a wiec je tutaj ukazałem. Może komuś pomoże i również za bazę przyjmie informacje? Nie wiem.

Edytowane przez Spira
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Spira napisał:

Z ciekawości zapytam; sam tak robisz? :)

 

Jak chcę zrazić do siebie daną grupę ludzi lub być kontrowersyjnym :)  

 

6 godzin temu, Spira napisał:

sam wchodzisz ze mną w polemikę o definicjach, taką bardzo głęboką, a potem mnie przestrzegasz, taka nieco dychotomia

 

Właśnie złapałem się na tym, iż dałem się w owa polemikę wciągnąć i zrobiłem "szybkie trzy kroki w tył", przy okazji podzieliłem się z tobą swoim doświadczeniem.

 

 

Zjadę troszkę na boczny tor:

 

Jeszcze jedna sprawa, to taka moja własna obserwacja. Że wszędzie gdzie mamy do czynienia z filozofią post klasyczną, tym bardziej jest ta nowomodna filozofia odzwierciedleniem spierdolenia świata, w którym żyjemy. Im filozofia bardziej abstrakcyjna/ postępowa (i odrealniona od przeciętnego człowieka) tym bardziej staje się jednym ze znaków upadku cywilizacji. Co ciekawe nieraz niszowe i bzdurne wręcz idee potrafią znaleźć rzesze fanatycznych wyznawców, nawet wśród ludzi, którzy tej filozofii nie ogarniają. 

 

Wystarczy często pojedynczy nośnik, ktoś kto porwie tłumy. I się robi przykro.

 

Ewentualnie idzie to w ciut inna stronę, efekt jest rozłożony w czasie, mała grupa przeświadczona o słuszności swojej filozofii rozprzestrzenia ją powoli i wtłacza w społeczeństwo. Później dochodzimy do absurdów w społeczeństwie gdy jakaś mniejszość zastrasza i narzuca swoje poglądy większości.  Tak piję do lewactwa, tęczusiów itp. 

 

W każdym razie, dynamiczny rozwój filozofii mocno abstrakcyjnej jest zawsze oznaką schyłku jakiejś epoki w dziejach ludzkości. Mamy szczęście/ nieszczęście żyć w ciekawych czasach.

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak samo jak myśliwy dobrze zna schematy i rutyny życia swoich ofiar tak ludzie, którzy działają schematycznie i przewidywalnie są łatwym celem wszelkich sił, które mają wiedzę i środki do tej "zabawy".

Oczywiście obnoszenie się ze swoimi poglądami jest ze strategicznego  punktu widzenia bez sensu bo tylko pochłania energię na obronę własnych przekonań przez co oddala od celu a tak naprawdę służy tylko wzmocnieniu ego, dużo lepiej działać zza kulis.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie poruszają tematy, o których nie mam zielonego pojęcia, więc do dyskusji się nie dołączę (ale cieszę się, że tworząc temat, stworzyłem do niej kolejne miejsce). 

 

Dodam od siebie: ludzie nie wierzą w normalną, niepodszytą emocjami krytykę. Mówisz, że nie podoba Ci się samochód kumpla? Zazdrościsz mu i chciałbyś taki mieć. Mówisz, że pewna dziewczyna jest imprezową jednorazówką? Pewnie się w niej zakochałeś, a ona Cię nie chciała i dlatego się mścisz.

 

Dla mnie to bzdury jak dwumilionowe grono nikogo. Nie lubię czegoś, nie zgadzam się z jakąś ideą czy rzeczą materialną, mówię o tym... I tyle. Po prostu. Chcę, mogę, więc to wykorzystuję.

 

Ja np. jestem bardzo prostym czlowiekiem. Gdy zazdroszczę komuś, niech będzie tradycyjnie po mojemu, samochodu - po prostu mówię ,,Stary, ale masz fajną furę, też chciałbym mieć taką, zazdroszczę  Ci, kiedyś się dorobię i sobie kupię'', a nie jakieś ukryte przekazy w stylu ,,ale chujowy złom, żeby ci się rozjebał''. Widzę, że komuś się powodzi, to biorę z niego przykład, utożsamiam się z takim człowiekiem, bo tacy ludzie inspirują.

 

A gdy coś krytykuję, to znaczy, że tego nie lubię bądź się z kimś nie zgadzam. No ale tokiem myślenia takich ludzi jak opisałem w temacie, zazdroszczę np. półprofesorowi i dlatego tak mówię... :P 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, Eredin napisał:

Dodam od siebie: ludzie nie wierzą w normalną, niepodszytą emocjami krytykę. Mówisz, że nie podoba Ci się samochód kumpla? Zazdrościsz mu i chciałbyś taki mieć.

 

Wiesz czemu tak się dzieje?

 

Ktoś kupił fajne auto i w 99% kupił je w pierwszej kolejności aby zaimponować sąsiadom/ kumplom/ rodzinie itp.  Gdzieś w tle jest to, że jemu się podobało, a w jeszcze dalszym tle frajda z jazdy.

 

I teraz gdy ktoś mówi, nie podoba mi się twój nowy mercedes, właściciel ma uczucie zawodu (może zrobił źle kupując dane auto kwitnie myśl :P )  i od razu czuje się atakowany, więc mechanizm obronny polega na tym iż wyszukuje negatywne emocje/ przyczyny,, które skłoniły cię do krytyki i je przypisuje tobie. Taka forma obrony i/ lub kontrataku. 

 

Gdyby zakup auta był w pierwszym planie "dla siebie" i realizacji swoich osobistych potrzeb, wtedy nie było by wzburzenia gdy się komuś nie podoba. Wtedy byś usłyszał, kupiłem dla frajdy z (dowolne wstawić) ma się podobać mi, a nie tobie :)  czy coś w ten deseń.

 

Zobacz gdy ktoś kupuje auto np. bo potrzebuje niezawodnego auta do jazdy w terenie, będzie go mało obchodziło że jest brzydkie, czy że nie ma czegoś tam. Będzie je traktował użytkowo. Ktoś mu powie nie podoba mi się, nie kupił bym. To usłyszysz: ja jestem zadowolony, nie psuje się mogę dojechać na ranczo itp. 

 

Bulwersacja zależy od tego w jakim celu rzecz została nabyta. Jeśli miała imponować przede wszystkim innym, będzie napinka, gdy nie imponuje - nie spełnia swojej funkcji.   

 

Właściwie ta sama zasada tyczy idei czy innych wartości.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.