Skocz do zawartości

Słowo się rzekło - zaczynam zajęcia Krav Magi


Rekomendowane odpowiedzi

Jestem po pierwszym spotkaniu, a że mi się spieszyło - przyszedłem na spotkanie grupy zaawansowanej. Przywitałem się ze wszystkimi i na starcie oznajmiłem, że

jestem po raz pierwszy - więc niech się nieco hamują ;) Początkujący, do których trafię, zaczynają na początku stycznia.

Nieźle. Po półtorej godziny pot leciał mi z czoła niczym manna Izraelitom w Starym Testamencie. Z tego co zaobserwowałem było trochę z

zapasów, trochę z aikido (dźwignie), boksu i sporo zagrywek grubo nieczystych typu kop w klejnoty. W końcu Krav Maga - liczy się skuteczność.

Potem dostałem rękawice i gościa mojej postury do ćwiczeń uderzeń pięściami - ku swojemu zdziwieniu okazało się, że całkiem składnie

gardę trzymam. Tym niemniej raz czy dwa pięść dosięgła głowy i muszę przyznać, że obskoczyłem. Ale o to chodziło - tym niemniej gość

ewidentnie się powstrzymywał i traktował mnie ulgowo. Jestem pełen podziwu dla bokserów w ringu - przez pięć minut skakania na nogach

i trzymania gardy/wymiany ciosów - przyznaję że zmęczyło mnie to nieziemsko, sam nie spodziewałem się że to takie wyczerpujące. Siłka

przy tym to pikuś.

S.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Subiektywny

Nieśmiało sugeruję jakiś preparat na stawy oraz komplet ochraniaczy :)

U nas ochraniacz krocza jest 100% obowiązkowy :) dodatkowo przydają się ochraniacze na kolana i piszczel (kopnięcia bolą!!) a ostatnio po większej zabawie w parterze zainwestuję w ochraniacze na łokcie.

BTW - macie matę, materace na podłodze czy parkiet ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako poukładany, czasem aż do porzygania, człowiek ostrzegłem wcześniej w pracy, że zaczynam trening krav-magi i mogę nieco pokiereszowany do pracy przychodzić. Więc nikt się limu czy opuchliźnie dziwić nie będzie. Swoją drogą pewien śmieszny 'plotko-fejm' po pracy już się rozszedł. Ech, nudzą się ci ludzie, oj nudzą.

 

Sekcja wymaga ochraniaczy. Więc nabędę rękawice, ochronę krocza, koniecznie coś na łokcie i kolana oraz na piszczele. Ćwiczymy na drewnianym parkiecie więc lepiej mieć ochraniacze. Po pierwszych ćwiczeniach w parterze - 'czuję' kolana gorzej niż po 12 km biegu. Więc ochraniacze - musowo.

 

S.

 

Grupa początkująca się nie zebrała - za mało chętnych. Więc tych, którzy przyszli i wyrazili zgodę - dołączono do grupy dla zaawansowanych. Trener co prawda przedstawił nas starym wyjadaczom i poprosił o ulgowe traktowanie ale przypomina to, nie da się ukryć, rzucenie na głęboką wodę.

Wczoraj była taka intensywna półrzeźnia, że dziś ledwo siedzę od zakwasów i poobijanych miejsc. I fajnie, mnie się podoba.

 

Przy czym muszę napisać szczerze - po czwartym spotkaniu coraz bardziej uświadamiam sobie, jak mało wiem i umiem oraz jak dużo pracy i wylanego potu przede mną.

 

S.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Nie przejmuj się ja po prawie 25 latach dalej sobie uświadamiam jak mało wiem i umiem.

 

Dla przykładu, wczoraj uświadomiłem sobie jaki cel ma istnienie w moim stylu jednej konkretnej pozycji i wykonywanie w niej ćwiczeń, mimo że w walce zastosowanie ma zerowe, w sumie w kata też jej się nie używa, zawsze myślałem (i nie tylko ja), że to jakaś archaiczna pozycja (wiadomo każda sztuka walki z czasem się rozwija ale pewne sprawy zostają ze względu na tradycję). Dręczyło mnie to w mniejszym lub większym stopniu prawie 2 dekady.

 

Kiedyś zapytałem Shihana (dla nie znających terminu, tak tytułuje się mistrza z minimum 5 danem) czemu to ma służyć, uśmiechną się tylko i powiedział, że jak przyjdzie czas to zrozumiem. Przyznam się ze wstydem, że myślałem iż sam nie wie i mówi tak, aby uniknąć odpowiedzi. Bo to takie coś, które się robi, bo się robi bo ktoś kiedyś wymyślił :lol:

 

I wczoraj podczas treningu doznałem olśnienia. :D

 

 

 To był moment olśnienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie @red, na wszystko trzeba czasu.

Przy czym z tego co zauważyłem dotychczas w życiu - pewne nowe rzeczy łapiemy w lot, mamy do nich jakby wrodzoną predyspozycję. Inne przychodzą nam jakby w 'normalnym trybie' tj. trzeba się napracować by uzyskać efekt. Jeszcze inna z kolei - idą jak krew z nosa, człowiek się naszarpie, wysila z postęp z tego mikry.

 

Do chwytów w krav madze podchodzę 'taktycznie' - wyuczam się ich powoli, niektóre są skomplikowane i nie mam jeszcze pamięci mięśniowej. Starzy wyjadacze z tego co obserwuje - zakładają te dźwignie i blokady wręcz odruchowo. Podobnie z wyprowadzaniem ciosów, ja ledwo jestem się w stanie obronić w gardzie a oni przed moimi - w większości przypadków parują bądź schodzą z linii uderzenia bez większego problemu. Pominę kwestię, że po 5-7 minutach sparingu 1 na 1 jestem naprawdę wykończony. Jest to większy zryw i wysiłek energetyczny dla mojego organizmu niż bieg na dystansie 7-10 km.

Po skończonych zajęciach mogę wręcz dosłownie wyżymać koszulkę. Ma to, swoją drogą, dodatnią stronę uboczną - od 1 stycznia waga notuje 2 kg mniej i cały czas systematycznie leci w dół.

 

S.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałeś o słynnej walce sierpem i krzesłem, nauczanej przez wyżej ukazanego Soke na zdjęciu którego największym osiągnięciem było 6 kyu w shotokanie, co pozwoliło mu dzięki protekcji kolegów ze służb na stworzenie w roku 79 własnego stylu podlegającego służbom i partii, jako konkurencja dla wschodnich sztuk walki.

 

Soke UB i jego towarzystwo wzajemnej adoracji przyznało mu 10 dana :D

 

A tu kultowa już wypowiedź Soke na temat MMA

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 postać znana, na nie jednym forum sportowym powstały kąciki tematyczne ku chwale stylu i senseia ryszarda, z tego co wyczytałem   mocno mu podupadł biznes karate  -  jednym słowem rynek zweryfikował

 

 

 

też kiedyś w podstawówce trenowałem KK ze 2 lata dość intensywnie, już wtedy nie odpowiadało mi że prowadzący wyczuł biznes - spore opłaty za treningi, a każde egzaminy na kyu to opłata za egzamin a potem opłata żeby wpisać do polskiego towarzystwa KK; 

z tego co pamiętam sekcja zawinęła się po roku jak skończyłem trenować (większość uciekła do innych klubów)

Edytowane przez Mordimer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jakie to miałoby znaczenie w realu? Jeżeli na ulicy zaczepi Cię kilku chłopaków nabuzowanych dopingiem, to co im powiesz? Sorry, to nieuczciwe. Jak z Was zejdzie furanie, to możemy się trochę potykać:)  hm .... rynek zweryfikował? Jakie to profesjonalne :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miner kwestia tego, że nikt nie był na dopingu.... a Soke reklamuje swój styl jako najlepszy fhooy, super zabójczy, skuteczny w walce z kilkoma przeciwnikami :lol:

 

Żebyś zrozumiał o czym mówię tu masz wysokie dany tsunami (najlepsiejsi w swoim stylu):

 

 

 

 

Tu masz zwykłą sekcję z normalnego klubu, mojego stylu (tylko instruktor ma dana):

 

 

 

Porównaj technikę, precyzję, generalnie jakość, zrozumiesz różnicę :P

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wielokrotnie widziałem w necie tablice porównawcze, budowa ciała - najlepszy sport walki;

jak dla mnie dewiza co lubisz - cwiczysz, więc jak masz możliwość pochodź po klubach zazwyczaj pierwszy trening jest darmowy coś sobie wybierzesz

Edytowane przez Mordimer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, red napisał:

Jeśli nie cierpisz na żadne schorzenia, które uniemożliwiają trenowanie SW, to masz predyspozycje do trenowania SW.

 

Trenujesz taki styl/ sport/ system jaki tobie najbardziej odpowiada.

Pytanie brzmi czy pewne fizyczne/psychiczne predyspozycje dają fory w uprawianiu pewnych sw. Nie mowimy tu oczywiście o sprawach typu bądź wielkim lujem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nie mówimy o sprawach typu chcę zostać pro/ walczyć w MMA, to odpowiedź jest taka jak podałem.

 

Są oczywiście predyspozycje psychiczne i fizyczne aczkolwiek mają one znaczenie drugorzędne. Najważniejsza jest zawsze pracowitość i konsekwencja.

 

Jeśli jesteś zdrowy = masz predyspozycje. Nawet pewne choroby nie wykluczają cię jako osobę trenującą, aczkolwiek będziesz miał więcej ograniczeń.

 

Oczywiście jest coś takiego jak talent/ zdolności jednak nawet osoby mniej uzdolnione mogą osiągnąć to samo lub więcej w SW poświęcając więcej czasu na pracę.

 

Tak jak w każdej dziedzinie jeden osiągnie wysoki poziom w krótszym czasie bo ma predyspozycje, inny może osiągnąć ten sam ale w dłuższym.

 

Zarówno atrybuty fizyczne jak i psychiczne da się wyćwiczyć. Siła, poczucie równowagi, szybkość, spostrzegawczość - to wszystko da się wyćwiczyć.

Atrybuty psychiczne też się da wyćwiczyć. technika przychodzi z czasem, jednym szybciej, drugim wolniej.

 

Jedyne na co raczej nie ma się wpływu to wzrost/ zasięg ramion aczkolwiek to tylko jeden z czynników i wcale nie decydujący.

 

Wy chyba oczekujecie odpowiedzi typu jestem niski napakowany to jestem dobry do tego i tego.

 

Jestem szczupły i wysoki to bardziej nadaję się do tego i tego.

 

Nie dostaniecie takiej odpowiedzi bo samo pytanie przeczy idei sztuk walki. W każdej dyscyplinie macie ludzi o różnej budowie ciała, różnych predyspozycjach psychicznych.

Jedni zawsze byli waleczni i pewni siebie, inni jak zaczynali trenować byli drobnymi, nieśmiałymi kolesiami w okularkach, a wyrośli na wielkich mistrzów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie do rzekomego lepszego nadawania się z racji wzrostu do danego sportu, to utarło się, że jak wysoki i szczupły to będzie dobry karateka czy kickbokser, a jak przysadzisty i niski to zapaśnik/judoka/bjj. A w rzeczywistości jak widzę to często bjj ćwiczą wysocy (ale już nie szczupli, a napakowani). Niby niscy powinni brać się za parter, skoro w boksowaniu czy kopnięciach tracą na mniejszym zasięgu, ale parter okazuje się dobry dla każdego.

 

Także myślę, że do sportów uderzanych najlepiej mieć duży zasięg ramion i nóg, więc niscy raczej odpadają (uogólnienie, bo Tyson itd.), a do parterowych nada się każdy. Ale być może to tak naprawdę bzdety, bo ktoś niski może się nauczyć dobrze boksować i powali przeciwnika w boksie czy w karate. Także odsuwając na bok uogólnienia-za którymi może iść jakaś prawda-trzeba wybrać, co się lubi.

 

 

Podobnie słyszałem, że parter jest lepszy od uderzanych, bo z parteru już bardzo ciężko wyjść, ale z drugiej strony lepiej może dobrze uderzać i to wystarczy.

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Cytat

Podobnie słyszałem, że parter jest lepszy od uderzanych, bo z parteru już bardzo ciężko wyjść, ale z drugiej strony lepiej może dobrze uderzać i to wystarczy.

 

Trenowałem 3 miesiące BJJ i nie ma ciula, żeby w parterze dać radę dobremu trenującemu (samemu nic nie umiejąc). Chyba, że samemu się jest 120 kg bykiem, a przeciwnik waży 60 kg, ale tutaj też nie wiem, czy technika nie będzie górą... Zależy jeszcze jakie to 120 kg. Jak tłusty wieprz ledwo co ruszający się, to nie da rady. Ale jak agresywny i obity koks, to różnie może być. To tylko teoretyzowanie. 

Edytowane przez Vercetti
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.