Skocz do zawartości

oxy

Starszy Użytkownik
  • Postów

    504
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez oxy

  1. Acha, więc czynisz "dobro" nie dlatego, że uważasz, iż w ten sposób pomagasz komuś, lecz po to aby coś uzyskać? . Takie trochę materialistyczne podejście - nie to, żebym krytykował. Może to, że ludzie kłamią, noszą maski, robią w obecnych czasach prawie wszystko na pokaz, udają szczęśliwych gdy ledwo trzymają się psychicznie i myślą, że jak więcej "nazbierają" i jak tylko "jakaś osoba będzie ich podziwiać" to "znajdą" szczęście. Wiesz, zawiść, chęć zemsty, złorzeczenie to takie niefajne cechy nawet gdy te "uczucia" kierowane są w kierunku osób, które uczyniły Ci krzywdę. Często wręcz "działają" odwrotnie - gdy zżera Cię zawiść, że ten zły s.syn ma tak dobrze, to kto na tym Cierpi? Myślisz, że druga osoba? To jak tłuczenie młotkiem w swój własny palec u nogi z nadzieją, że zaboli to kogoś innego...
  2. Jesteś tego pewny? Jesteś w stanie zajrzeć komuś do głowy i stwierdzić co się w jego głowie dzieje? Znasz wszystkie zdarzenia w życiu osób, których "krama" nie dosięga? Wiesz, co wydarzy się w ich życiu za powiedzmy dwa lata (bez wchodzenia w kwestie związane z przekonaniami odnośnie jednej/wielu "iteracji")? Żaden człowiek nie może zmienić drugiego człowieka, bez względu jak bardzo byłby "charakterny". Zmienić się możesz tylko ty sam - pierwszym krokiem jest przyjrzenie się swojemu życiu i ustalenie, w których miejscach oszukujesz samego siebie. Zastanowienie się, dlaczego robisz to co robisz i nie robisz tego co chciałbyś robić. Potem trzeba o tym pamiętać i nie "jechać na autopilocie" oraz najtrudniejszy krok: podjąć działanie i je utrzymać. I standardowo polecam lekturę:
  3. Z twojego pierwszego postu wynika, że nie szukasz relaksu czy odpoczynku a atencji i głaskania Twojego ego. Szukasz podziwu ze strony innych - a co gorsza podziwu niezasłużonego, bez włożenia wymaganego wysiłku. Chciałbyś "być znany" - no ale już popracować w tym kierunku, to nieeeee.. bo za trudne, bo trzeba coś zrobić, a zamiast tego lepiej się poopierdalać, przeczytać (zapewne bez zrozumienia i bez kontemplacji) kolejną książkę jako "zabawę". Chciałbyś ranczo z końmi - zamiast poszukać w okolicy stadniny i dowiedzieć się, czy w weekendy możesz popracować jako wolontariat - to lepiej oglądać kolejny western i bujać w obłokach - to nie wymaga wysiłku, a można przed samym sobą się przez chwilę oszukać, jaki to jesteś "świetny" i "jak fajnie by było", to nie kosztuje wysiłku. Dodatkowo koncentrujesz się na takich sztucznych tworach, jak walentynki - jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. To kolejny, zwykły dzień niczym nie różniący się od innej niedzieli - no poza jednym faktem: ktoś kiedyś wymyślił sobie jak tu trochę zarobić kasy w martwym okresie biznesowym (pierwszy kwartał) i ... TaDa - mamy "święto zakochanych". Jakie to ma znaczenie? Żadne. Jeżeli nie potrafisz szanować drugiego człowieka w każdy dzień tygodnia, to w ten jeden dzień również nie będziesz potrafił tego uczynić - no ale jak zawsze, tłumy baranów podążają tą ścieżką bo to takie "atencyjne", bo trzeba "się pokazać" żeby inni znajomi zazdrościli jak nam jest fajnie (a często wcale w rzeczywistości tak nie jest - to kolejne kłamstwa i oszukiwanie siebie i innych). W wielu kwestiach ważniejsza jest intencja - dlaczego robisz to co robisz. Czy dlatego, że naprawdę daje Ci to chwilę rozrywki, czy może dlatego że szukasz pogłaskania swojego ego, pokazania wszystkim naokoło jaki to zajebisty jesteś oraz szukania akceptacji - a to już spora różnica. Cóż, nie ma jak wrodzona skromność. Coś kiedyś w jakiejś książce czytałem, że cośtam kroczy przed czymś .. coś z pychą i upadkiem, no ale pewnie znowu coś pokręciłem...
  4. No i wtedy, po spraszaniu "rur po jakimś chlaniu" na pewno Twoje życie nabierze sensu i osiągniesz sukces na miarę " Rowania Atkinsonia" - tak, to ten kamień węgielny, którego brakuje... i sukces Rowana nie jest zbudowany na zapierdalaniu i doskonaleniu swojego rzemiosła, spaniu po kilka godzin i szukaniu możliwości, lecz właśnie na "chlaniu i rurach" oraz "siedzeniu na dupie i oglądanie bezsensownego badziewia" oraz fantazjowaniu - jak fajnie by było gdybym był sławny... Czy ty czasem czytasz to co piszesz? Pokolenie "płatków śniegu" na każdym kroku. Zamiast wziąć się za siebie, to problemy: bo samotny, bo "buzia" nie taka, bo się rozmarzył o konikach i o dzikim zachodzie. Serio. Człowieku, ile ty masz lat? Pięć? Dobijasz do 30-chy, za kilka lat wylecisz z rynku pracy jako "za stary" na klepanie kodu (rozumiem, że swoje rzemiosło masz głęboko w d.pie i zamiast rozwijać się, wolisz marudzić, bo "jesteś w tym tylko ze względu na kasę" a nie dlatego, że jest to dziedzina, która Cię interesuje - o ile cokolwiek Cię interesuje) - wteeeedy zobaczysz co znaczą problemy, gdy (ludzie tacy jak ty - tak jak pisałeś w innym wątku) zaczną szydzić z tego, że szukasz pracy w wieku przed czterdziestką. Wtedy zobaczysz jak wygląda szukanie pracy w Polsce, gdy w Twojej branży nikt Cię nie będzie chciał zatrudnić a w innych zero doświadczenia, zero znajomości (bo koledzy znikną jak tylko zaczną się problemy) a siła i zdrowie już nie to. Wtedy dopiero będziesz miał rzeczywiście powody do "płakania". Nooo.. fajnie, jakie to (nie) oryginalne. Fajnie bo co? Bo wszyscy to robią, to musi być fajnie i takie oryginalne, takie atencyjne. Facet, ty nie potrafisz poradzić sobie z własną głową i z tym, że nie masz żadnych problemów - co będzie jak zaczną się jakiekolwiek problemy w Twoim życiu?
  5. Czasem dobrze sobie zadać pytanie: czym i czy człowiek różni się od zwierzęcia. Niektórzy twierdzą, że niczym. Inni, że tym, iż człowiek jest wstanie panować nad swoimi instynktami, a w przypadku zwierząt to instynkty panują nimi. Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem... Również nie znam się, ale mam takie dziwne wrażenie, że świat wyglądał by troszkę inaczej, gdyby dzieci rodziły się w świadomych rodzinach, które ich chcą, a nie przyszły na ten padół łez będąc tylko owocem dzikiego, nieokiełznanego, zwierzęcego popędu lub intrygi jednego z rodziców. No ale pewnie jak zwykle głupoty gadam... A co do głównego tematu: nie wiem, czy jest to "kopiowanie" przez lewicę pomysłu z zachodu, czy może po prostu uchwalanie ("przypadkowo" kolejnej) praktycznie identycznej ustawy w kolejnym kraju, no ale co tam, przecież to tylko przypadek, na pewno nie ma związku z żadnymi ustaleniami gdzieś tam "ponad podziałami".
  6. Powiem coś kontrowersyjnego: branża IT w Polsce jest zepsuta. Branżę zepsuły media, naganianie na "mityczne zarobki", osoby, które są w branży "tylko dla kasy" oraz bezmyślne korporacje zaślepione szybkim zyskiem bez względu na długotrwałe konsekwencje (a to ci nowość.. ;)) Trochę Historii (marudzenia) - jak Cię nie interesuje, to skocz 2 paragrafy w dół: Pod koniec lat 90 można było znaleźć pracę jako "junior" bez doświadczenia, bez znajomości ale z pasją. Bez zainteresowania branżą, nikt do pracy nie przyjmował - a można było to łatwo sprawdzić, wystarczyło kilka pytań i było wiadomo, czy delikwent interesuje się tematem. Nie było tylu technologii, nie było tyle frameworków, dostęp do wiedzy był ograniczony zasobnością portfela (książki kosztowały krocie, jak udało skombinować Ci się kompilator Borlanda C++ to byłeś gość, jak miałeś lewy kompilator Watcom'a ... to z powagą spoglądali na ciebie panowie na giełdach komputerowych oraz demoscenowa brać, dokumentacja biblioteki C/C++ dostępna była w postaci książki ponad 2000 stron z listą wszystkich dostępnych funkcji), zarobki na początek były niższe od pensji kierowcy ciężarówki, internet to były BBS'y (dopóki nie przyszedł rachunek), potem 0202122 a szczęśliwcy dzierżawili pary miedziane od Tepsy z okolicznej uczelni bądź od jakiegoś "znajomego" który już miał łącze do miejsca przeznaczenia (czyt. sieci osiedlowej czyli pajęczyny kabli wiszącej od okna do okna w blokach) a gdy nie miało się internetu to pozostawała telegazeta + snail i fakowanie stampów bądź giełda. Żaden "młody" nie próbował być mądrzejszy i czuł respekt do starszego programisty, a w mediach nie było co miesiąc artykułów, ile to się "nie-zarabia" i wystarczy tylko miesiąc "bootkampu". Pensje wbrew pozorom bywały wysokie, dla osób ogarniętych oraz/lub z odpowiednim wykształceniem (np. po Cybernetyce na WAT, gdy ta uczelnia przedstawiała jeszcze jakiś poziom i była strikte uczelnią wojskową, a studenci byli "wykupywani" z wojska przez firmy, no ale to dawne czasy). Potem zaczęła się nagonka na IT (200x). Na studia które miały w nazwie cokolwiek z informatyką, rzucali się wszyscy, bo "w telewizorze powiedzieli, że duża kasa będzie". I wtedy zaczęło się j..ać w branży. Ale wracając do tematu: Po boomie "bierzta każdego kto tani i ma dwie ręce" i po otrzeźwieniu polegającym na stworzeniu ton spagetti-kodu, którego nikt nie jest w stanie zrozumieć a autorzy owego kodu "zmienili branżę, bo można gdzieś lepiej zarobić i nie trzeba tyle zap...", po powstaniu w wielu projektach długu technicznego oraz po konieczności implementacji od początku, wiele firm przestało zatrudniać w Polsce juniorów bez doświadczenia - powód jest bardzo prozaiczny: zanim taki junior ogarnie się w firmie, mniej więcej zajmie 4-6 miesięcy, przez pierwsze dwa lata, będzie sadził wiele błędów, "kleił spagetti w kodzie" i ... jest ogromna szansa że albo zrezygnuje bo "za trudne, bo on myślał, że to łatwiejsze, bo na bootkampie mówili że, pije się kawkę a algorytmów to znać nie trzeba", albo jak zacznie cokolwiek kojarzyć to rzuci robotę bo ktoś mu da 10% więcej - w skrócie: żaden biznes. Drugi powód jest taki, że na rynku w Pl jest nadpodaż juniorów a brakuje osób które ogarniają temat i są pasjonatami (a brakuje z powodu numer 3). Firmy mają zespoły złożone z wielu klepaczy, którzy są w branży "bo się dobrze będzie zarabiać", którzy się nie rozwijają, bo to za trudne i im się nie chce lub zwyczajnie nie nadają się do tej pracy a brakuje osób, które by takie zespoły spięły i wzięły w ryzy (szczęścia i zdrowia życzę bohaterowi, który próbowałby taki zespół klepaczy spagetti reformować, a jeszcze jak w takim zespole są parytety... przegrana walka). Dlaczego brakuje "pasjonatów"? Dlatego, że nagonka medialna utrudnia wyłuskanie tych, którzy są naprawdę wartościowi. W powodzi setek CV, trudno wyłuskać dobrego kandydata na juniora, więc HRówny idą linią najmniejszego oporu. O HRównach, kolejnym raku branży, można by napisać kilkunastotomową powieść.. I do tego dochodzi przeświadczenie, że jeżeli w wieku XY jesteś programistą, to coś z Tobą nie tak, bo powinieneś być liderem, product-managerem, architektem itd. i taki programista wylatuje z zespołu bo jak to pięknie HRówny ubierają w słowa "nie pasują do 'młodych i dynamicznych' zespołów" i koło się zamyka - zostają zespoły osób, które zamiast tworzyć kod, zajmują się sklejaniem znalezionego w internecie kodu w jakąś (często nie do końca) działającą całość, a Ci doświadczeni albo jadą do innego kraju, gdzie ich wiek magicznie przestaje być problemem, albo robią coś innego - np zajmują się budowlanką, handlem gdzieś na obrzeżach europy bądź jeżdżą ciężarówkami po Europie (tak, znam taki przypadek). Dodatkowo mnogość technologii i frameworków powoduje zamieszanie, gdyż rzadko zdarza się, aby firmy używały tych samych staków i tych samych narzędzi, więc trafienie ze swoimi umiejętnościami w to, czego dana firma wymaga w danym momencie (a za np. pół roku może wymagać czegoś innego, bo koncepcja zmienia się w anty-koncepcję bo ktoś zleciał ze stołka a ktoś się na niego wdrapał) jest jak loteria. Ogólnie ścieżka kariery w Polsce w obecnym momencie to: dobre studia kierunkowe (matematyka, fizyka, ewentualnie jakaś dobra uczelnia z informatyką typu politechnika Wrocławska), pasja, zainteresowanie i pomiędzy zakuwaniem matmy, algorytmów, metod numerycznych, klepanie własnych projektów. Programowanie to ciężki kawałek chleba i osoby dobrze zarabiające, musiały włożyć sporo wysiłku w naukę oraz non stop muszą się doszkalać, uczyć nowych języków/rozwiązań/frameworków aby utrzymać się na rynku i w pewnym wieku (o ile będą dale chcieli robić to co kochają) być może wyjechać do innego kraju - (tak wiem, praca zdalna - się właśnie kończy dzięki ingerencji państw i dzięki "ustawom normującym pracę zdalną" - czytaj będziesz mniej zarabiał)
  7. Ogólnie kwestia webdeveloperki sporo się zmieniła. Statyczne strony to już historia. Jeżeli temat Cię interesuje i jednak chcesz w tym kierunku dalej się rozwijać, to skoncentruj się na jednej rzeczy: na front-endzie lub back-endzie. W przypadku front-endu to poza czystym html i css, rzuć okiem na bootstrap'a. Poza podstawami JS'a (w wersji minimum ECMA6, ECMA5 sobie odpuść, szkoda czasu) ogarnij jQuery - jest dość przyjemny i ułatwia operowanie na modelu DOM, a potem jakiś framework (na Twoim miejscu zaczął bym od Vue.js i ewentualnie Angular - osobiście uważam, że React i Redux to jakieś nieporozumienie, które powstało po tygodniowej imprezie suto zakrapianej różnymi trunkami z dodatkiem substancji stymulujących nie dokońca legalnego pochodzenia - no ale to tylko moje prywatne zdanie). Weź również pod uwagę, że w branży istnieje i ma się dobrze ageism a po pewnym wieku, nawet z plecakiem pełnym projektów i doświadczenia, możesz przegrać walkę o posadę z gościem który metodę którą ty napiszesz w dwóch linijkach, on zaimplementuje w 10 i to do tego z błędami.
  8. Hej, fajnie, ale dlaczego Javę? Przy założeniu, że chcesz zajmować się front-endem to raczej bardziej na miejscu byłby JavaScript. Tak na wstępnie pytanie: dlaczego chcesz to robić? Dlatego, że słyszałeś, że można "zrobić kasę" (lub co gorsza, że przeczytałeś ten sam artykuł wklejany co roku od 15 lat, jak to brakuje programistów - szczególnie "programistów HTML (sic!)" - podpowiem: nie ma czegoś takiego jak "programista HTML", html to nie język programowania), czy dlatego, że Cię to interesuje. (Przyjmuję, że raczej druga opcja - wnioskuję po "Javie") Co dokładnie z html'a i css'a? No całego Html'a i Css'a. Dużo tego nie ma. Szczerze mówiąc nie wiem, po co Ci Java. Inna sprawa z JavaScript'em, "Vanilla-js" to podstawa, a poza tym zależy od firmy oraz od tego co chcesz robić czyli: Vuejs, Angular, React, Redux, może jQuery - wszystko zależy od firmy i od zastosowania. Zależy co chcesz robić, front-end, back-end. Jeżeli chodzi o back-end to też zależy. Sam goły PHP to trochę mało. Dochodzą frameworki np. Symphony, Laravel, Zend - zależy czego używa dana firma. Poza tym SQL (MySQL, MS-SQL, Oracle, PostreSQL, FirebirdSQL)- dialekt zależy od tego, czego używa dana firma, na podstawowym poziomie różnice są małe, jednak przy bardziej zaawansowanych rozwiązaniach są dość znaczne. Do tego może przydać się jakiś NoSQL np. MongoDB. A sam PHP to tylko mały wycinek rynku. Dużo firm klepie w Node.js sporo w Python'ie + Django, inni w .Net + Asp, jeszcze inni w bardziej egzotycznych technologiach - wszystko zależy od firmy. Zależy od firmy, zależy od kraju, zależy od klientów, zależy co chcesz zwojować. Tutaj jest taki fajny portal, w którym można znaleźć wiele ciekawych informacji: kursy web developement Książek na ten temat napisano całe tony - zależy z jakiej tematyki, jaki język, jaka dziedzina oraz jakie zastosowanie danego języka (tak, w js da się robić sieci neuronowe) No co ty, żartujesz? Przecież wystarczy pójść do pierwszej lepszej (najlepiej od razu do największej na rynku np. Facebook) firmy i powiedzieć, że nic nie umiesz ale "chcesz być programatorem stron internetowych" - na pewno od razu dostaniesz pracę, szczególnie gdy nie interesujesz się tematem, wcale Cię to nie fascynuje ani nie wiesz z której strony zacząć. No offence.. Od szybkiego randomowego klepania w klawisze (bez względu na szybkość) jeszcze nic sensownego nie powstało, no chyba że programujesz w Brainfuck. Żeby dostać pracę, Twoja praca musi generować jakąś wartość dodaną dla pracodawcy. Nie obraź się, ale: 1. Nie masz podstaw - z Twojego posta wynika, że nie interesujesz się tym tematem a z innych postów, że Twoje ścieżki życiowe nie otarły się nawet o kwestie programowania czy informatyki. Jeżeli chcesz klepać stronki bez ruszania ambitniejszych rzeczy, to być może Ci się coś tam uda, ale na kokosy raczej nie licz (rynek zapchany jest ludźmi po "boot-campach" nabitych w obietnice pensji 10k/miesiąc z samym html+css i firmami robiącymi "kolejną taką samą stronkę w html, ewentualnie WordPress") - kokosy na html+css zarabiało się dwadzieścia lat temu w przerwach pomiędzy pracą a studiami. Jeżeli chciałbyś "coś bardziej ambitnego", to daleka przed Tobą droga. Studia w tej branży nie są obowiązkowe o ile: jesteś pasjonatem, ogarniasz matematykę w stopniu minimum 3 rok studiów oraz w jednym palcu masz kwestie związane z matematyką dyskretną, algorytmami, ich analizą oraz optymalizacją (nie wspomnę o testowaniu jednostkowym, czy OOP bo to pryszcz przy innych, ważniejszych i bardziej złożonych tematach). W ambitniejszych projektach liczy się to co dzieje się "pod maską" a nie to co "wyświetla przeglądarka" i często ambitniejsze rzeczy nie mają interfejsu www - ale odchodzę od tematu. 2. Weź pod uwagę, że osób myślących w ten sposób jest w obecnej sytuacji bardzo wiele. Kiedyś (jeszcze przed zamieszaniem) koleżanka, która ani nie interesowała się tematem, ani nie miała pojęcia - po studiach muzykologii zamarzyła zostanie "programistką" - bo to takie "na czasie". Owszem, znalazła pracę, jest "programistką", która potrafi wyprodukować jedynie spagetti-kod, którego sama nie jest w stanie potem zmodyfikować, nie mówiąc o wytłumaczeniu komukolwiek co miała na myśli, gdy to "coś" tworzyła. I powiem Ci tyle, ona ma szansę na utrzymanie się na tym stanowisku bo parytety wkraczają w branżę już od kilku(może nawet kilkunastu lat), ale w Twoim przypadku może nie być już tak różowo. 3. Jeżeli nadal chcesz, to zacznij robić jakieś małe projekty dla siebie, jak zacznie Ci coś wychodzić i zaczniesz ogarniać, to próbuj aplikować. Szybsza ścieżka: poszukaj znajomego, który ma/zna kogoś kto ma firmę, może Cię ktoś zatrudni za paczkę fistaszków na początek.
  9. Kolejny przykład, jak treść wikipedii oddalona jest od rzeczywistości i jak bardzo wypacza znaczenie terminu. Karma, w sanskrit कर्म (karman) oznacza (nie chce mi się tłumaczyć na Polski, więc oto bardzo skrócona lista znaczeń tego słowa): act, action, performance, business, office, special duty, occupation, obligation, work, labour, activity, calculation, product, result, effect itd itd. Jest to prawo, które działa bez względu od zamiaru dobrego ani złego lub jego braku. Jest ściśle związana z pratitya-samutpada (wysil się i odpuść sobie bzdury z wikipedii i poszukaj w jakichś normalnych źródłach) oraz z czterema prawami karmy (które dementują bzdury z wikipedii i nawet nie trzeba znać sanskritu). New-age na podstawie ... żadnej, wymyślił sobie bzdurę, że jeżeli "oszukasz siebie" i będziesz czynił zło z uśmiechem na ustach i miłością w sercu (jak to czyni ostatnio pewien pan w fioletowym sweterku (ach ta symbolika) znany m.in. z wykładu "Innovating to Zero" (i wcale nie chodziło o Co2 lecz o redukcje pozostałych zmiennych przedstawionego równania)) to konsekwencje Ciebie nie dosięgną. Jest to totalna bzdura i nie ma żadnego potwierdzenia ani w Upaniszadach ani w Bhagavad Gita. Wg nauk buddyjskich i hinduskich, nawet jeżeli masz dobry zamiar, ale Twoje działanie przyniesie opłakany skutek, to niestety, ale masz dług do spłacenia. To taki offtop. A wracając do głównego wątku: at author: To co robisz i akcje jakie podejmujesz w życiu tworzą Twoją osobowość. Jeżeli będziesz odwalał s.syństwa, to z czasem trafisz na większego s.syna od Ciebie. A tutaj cytat popierający kwestię rozumienia karmy. Patanjali Yoga Sutras rozdział 2 od 12-14: 12. A man’s latent tendencies have been created by his past thoughts and actions. These tendencies will bear fruits, both in this life and in lives to come. 13. So long as the cause exists, it will bear fruits – such as rebirth, a long or a short life, and the experience of pleasure and pain. 14. Experiences of pleasure and pain are the fruits of merit and demerit, respectively.
  10. oxy

    Świat jest zepsuty

    Jak dorośniesz to zrozumiesz. Warto też nauczyć się czytać ze zrozumieniem... Przy okazji: w niektórych "tradycjach": tak zwane "senseless speach" (czytaj bezsensowne gadanie, bezrozumne powtarzanie tego samego w kółko) jest uważane za czynność, której nie powinno się robić (po Rzymsku było by "grzechów" i to do tego śmiertelnych, poza tym, w Biblii też znajdziesz - więc upada tutaj Twój mit odnośnie zgodności nauk rzymskich z Biblią) I zwani są przez bardziej świadomych pracowników służby zdrowia mianem "hien cmentarnych"... Serio? Czytałeś kiedyś Biblię? Bo wynika z tego, że nie...
  11. oxy

    Świat jest zepsuty

    Jak kiedyś dorośniesz, to zrozumiesz, że "mówienie o" nic nie kosztuje - w życiu ważne jest to co się robi, a nie to o czym się mówi. "Ciężko pracują" ... na to aby zagarnąć majątek, pomimo tego, że obecnie są drugim właścicielem ziemskim w Polsce po Skarbie Państwa. Tylko w 2019 roku otrzymali od skarbu państwa z tego co pamiętam 76 tysięcy hektarów ziemi rolnej, więc do biednych nie należą. Piszesz, że państwo zarekwirowało - kolejna manipulacja, organizacja Rzymska nigdy w swojej historii nie posiadał tyle majątku na terenie Polski, ile obecnie posiada. Dodatkowo co roku Skarb Państwa płaci podatek Kościołowi Rzymu za duszę każdego obywatela, bez względu czy należy do tej organizacji czy też nie. Fundusz już dawno powinien być zlikwidowany, bo dawno zwrócono z nawiązką. Obecnie Kościół Rzymu posiada tyle ziemi, że gdyby ta organizacja miała minimum jakiejkolwiek przyzwoitości, to przestała by okradać ten biedny kraj. Z posiadanej ziemi spokojnie wykarmili by i utrzymali wszystkich hierarchów i zostało by jeszcze dla biednych, ale nie, im zawsze MAO. Nie wspomnę o hipokryzji Kościoła Rzymu, który powołuje się na Biblię, a robi wszystko dokładnie odwrotnie. Od IV wieku (gdy powstała ta organizacja) nic się nie zmieniło "Rome never changes".
  12. Zadaj sobie pytanie: Dlaczego przejmujesz się oceną osób, które nie wykazały pozytywnego wpływu na Twoje życie, ani tym, że dobrze Ci życzą? Często szukanie akceptacji u innych (nawet całkowicie obcych i przypadkowych ludzi) związane jest z brakiem wsparcia/akceptacji/ukierunkowania a czasem wręcz stwarzania sztucznych barier i przeszkód przez rodziców. Nie wiem, jak u Ciebie wygląda sytuacja, ale jeżeli nie miałeś wsparcia rodziców (prawdziwego wsparcia w postaci wysłuchania, wytłumaczenia, rozmowy na dowolne tematy bez obawy o skrytykowanie Ciebie, akceptacji bez względu na Twoje trudności oraz brak pomocy w ich przezwyciężeniu - pomocy, a nie narzucenia jedynego i niepodważalnego zdania i jedynej niepodważalnej ICH opinii) to niestety, ale będziesz miał tendencję do próby udowadniania każdemu swojej wartości oraz do przejmowania się zdaniem każdej osoby na Twój temat. Jesteś w wieku, w którym możesz wybrać praktycznie dowolną scieżkę życiową, więc dobrze by było, gdybyś zastanowił się - co tak naprawdę chesz od życia - ale czego Ty chcesz, a nie co zostało ci wprogramowane do głowy przez rodzinę, środowisko, media. Dobrze się zastanowić nad tym, czy na pewno wiesz, czego chcesz oraz dlaczego tego chcesz. Jeżeli chcesz być akceptowany, uważany przez wszystkich naokoło za "super gościa", rwać "lachony" na lewo i prawo i na podstawie tych "wartości" zaczniesz budować swoje życie (wybierać ścieżkę kariery, na siłę szukać znajomych po klubach czy kobiet na Tinderach), to niestety, ale najprawdopodobniej będziesz popychadłem tych, o których akceptację będziesz walczył. Uważam (wiem, powtarzam się w każdym poście), że bardzo ważne są wartości, na których budujemy swoje życie. Jeżeli będziesz dążył do zdobycia akceptacji, kasy, super "lachonów" itd., to być może uda Ci się zdobyć część tych żeczy, ale niestety nie osiągniesz spokoju, szczęścia ani satysfakcji z życia. Jeżeli natomiast wybierzesz drogę polegającą na podążaniu za tym, co Cię fascynuje, co daje Ci możliwość rozwoju, za tym, co naprawdę chcesz robić - to być może nie będziesz super popularny, być może nie będziesz milionerem, ale będziesz miał satysfakcję oraz szacunek osób, które wiedzą ile wysiłku potrzeba włożyć w bycie naprawdę dobrym w swoim fachu. Jeżeli nie wiesz, czego naprawdę chcesz, to w wolnym czasie zamiast tracić go na bezsensowne siedzenie w internecie, rób "nic". Wynudź się, odpocznij od ciągłego bombardowania informacjami. Wiem, będę nudny, ale jeżeli FAP'iesz, to przestań - szkoda czasu a przede wszystkim energii. NOFAP to podstawa - bez NOFAP nie będziesz miał wystarczającej motywacji, chęci ani energii do czegokolwiek bardziej wymagającego. Ludzie są różni, w różnych krajach (a często w różnych rejonach tego samego kraju oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów) inaczej podchodzą do siebie nawzajem. W obecnych czasach panuje (nie wszędzie i nie wśród wszystkich, ale w PL jest to dość częste podejście) materializm (w złym znaczeniu tego słowa) oraz "wszystko na pokaz" i ... naprawdę nie warto walczyć o akceptację u innych osób. Jeżeli osoba jest warta Twojego czasu, Twojej energii, to wystarczy, że na lojalność takiej osoby, odpowiesz lojalnością i szacunkiem - w ten sposób buduje się prawdziwe znajomości. Jeżeli ktoś nie był w stosunku do Ciebie lojalny, nie pomógł Ci gdy mógł, obgadywał za plecami itp. to taka osoba nie jest warta czasu i energii - możesz oczywiście takiej osobie pomóc (jeżeli chcesz), ale nie licz nawet na przysłowiowe dziękuję. Przeczytaj bardzo wartościowy post johnego: Pozdro i powodzenia.
  13. oxy

    Gamestop

    Ogólnie nie wiem, czy Guradian o tym napisał, ale opcji i shortów jest obecnie więcej niż dostępnych w obrocie akcji, więc będzie wesoło. Obecne wzrosty to wynik masowej akcji redditowców kupujących małe ilości w ramach zorganizowanej akcji w stylu dowal cwaniakom z WallStreet.
  14. Takie są efekty wybierania drogi życiowej na podstawie: "idę tam, bo tam wincyj dajo", "jestem w tej branży tylko dla pinindzófff", "studiuję ten temat, bo branża dobrze pułłłacccci a temat mnie nie interesuje". Takie podejście zawsze z czasem prowadzi do wypalenia zawodowego, depresji, staczania się oraz "odwalania pańszczyzny". Dodatkowo w dzisiejszych czasach z każdej strony bombardowani jesteśmy przekazem, że każdy musi mieć ..., każdy musi być ... bo inaczej jesteś przegrywem - i ... niestety spora część ludzi wieży w te bzdury a potem dziwią się, że "nie wiadomo skąd" pojawiają się problemy. Ale wracając do sedna (i po raz kolejny wałkowanie tego samego tematu, "shit, here we go again..."): zadowolenie z życia, poczucie spełnienia nie bierze się z powietrza. Szczęście to nie "nowy samochód", "praca w korpo", "skończenie projektu" itd. Jeżeli swoje szczęście i poczucie swojej wartości budujesz na tych wartościach, to Twoje życie będzie nędzne (niekoniecznie materialnie). Spełnienie to nie "żonka, korpo, dziecko, domek, kasa, wakacje, nowy aparat. ..." (chociaż przez krótki czas działania hormonów, może się tak wydawać). Szczęście buduje się pracą, dążeniem do nieosiągalnego, wytyczaniem kierunku i podążaniem do celu, którego nigdy nie osiągniesz - cieszenie się procesem, "podróżą". Szczęście to dążenie do mistrzostwa (dążenie !!!!! możesz być w czymś dobry o ile robisz coś NON STOP w danym kierunku, ale nigdy nie osiągniesz perfekcji - i to jest wspaniałe, bo zawsze jest coś nowego do odkrycia, do nauczenia się, do poprawienia w tym, co robisz). Jeżeli pracę traktujesz na "odpierdol", potem wracasz do domu i "coś tam robisz", "coś tam potrafisz", "coś tam widział byś się w sprawach artystycznych" - to sam w swoje życie pakujesz marazm. Piszesz, że "coś tam" robisz. Przestań "coś tam robić" ("Do or don't, there is no try young skywalker...") wybierz jedną rzecz, i rób ją aż będziesz to potrafił zrobić najlepiej na tej j.banej planecie, a potem ... nie przestawaj, szlifuj swoją umiejętność dalej! Ile trzeba nakładów, żeby zabrać się za "artystyczne sprawy"? Zacznij z najprostszymi narzędziami - a nie od kupienia tony sprzętu, który po chwilowym haju będzie leżał na półce. Chcesz rysować/malować? Kup ołówek i zeszyt - tyle, żadnych laptopów i innego badziewia - zacznij od narysowania prostej kreski, od narysowania odręcznie koła a potem, potem jak już to opanujesz, zacznij składać te kreski w całość. Ilość narzędzi dostępnych w obecnych czasach oddala nas od zrozumienia istoty problemów, utrudnia zrozumienie co z czego i dlaczego oraz często uniemożliwia mistrzostwo w danej dziedzinie (wiem, wiem, uogólniam i wielu napisze że p.dole głupoty, po czym w ramach mistrzostwa włączy gierkę aby odseparować się od swojego mizernego życia i przez chwilę oszukać się, że jest się kimś innym). A najśmieszniejsze jest to, że szczęście można czerpać z najbardziej nudnych zadań. Jak jesteś w pracy to zamiast uskuteczniać wszystko na odwal, zrób te wszystkie czynności wolniej ale z pełną świadomością, przy pełnym skupieniu i przy utrzymaniu uwagi - pytasz "co robić" - zacznij od tego (o ile zdołasz, o ile jesteś na tyle silny - wątpię, o ile Ty panujesz nad swoim umysłem a nie twoje impulsy "zniechęcenia" nad tobą - no właśnie, kto jest panem Twojego "okrętu" zwanego ciałem? Ty, czy może Twoje zniechęcenie? Ty, czy potrzeba bycia na haju, "niechcenia/chcenia", motywacji bądź jej braku? Kto jest kapitanem? ...) - zakładając że jednak nie jesteś w stanie to: "rób nic" - tak, nie żartuję, ale dosłownie: "rób nic" - jeżeli masz czas w domu, to wyłącz telewizor, odetnij się od internetu, wyłącz telefon, NOFAP! (tak wiem unclesam - masz inne zdanie ;)) i dosłownie "rób nic" - usiądź w ciszy i posłuchaj co kołacze Ci się w głowie - wynudź się, pobądź ze swoimi frustracjami, poczuj ból istnienia, poczuj swoje rozczarowanie tą egzystencją i nie unikaj tych odczuć, po prostu je w pełni odczuj, bez osądzania, bez zastanawiania się "co by było gdybym nie spieprzył tyle razy", bez osądzania, po prostu zdaj sobie w końcu sprawę, co w Tobie siedzi... Wszystko opiera się na zasadach, na jakich zbudowany jest Twój system wartości. Jeżeli masz "gówniane wartości" (dej wincyj, wincyj kasy, seksu, wódy, dragów - ogólnie haju) to nie poznasz co to szczęście.
  15. Odnośnie Nikoli to pół roku temu był "mały" skandal, gdyż okazało się iż ciężarówka na ich filmie, zjeżdżała z górki. Firma broniła się, iż na ich materiałach nigdy nie twierdziła, iż pojazd poruszał się z użyciem własnego silnika. Z tego co pamiętam, było jeszcze parę innych "ciekawych wątków" związanych z tą firmą, ale od jakiegoś czasu przestałem śledzić tematy związane z "nowymi technologiami" - większość to jedynie PR a rzeczywistej innowacyjności to od lat jest niewiele (a będzie jeszcze mniej dzięki coraz szerszej dominacji projektów "centralnie planowanych/opłacanych/finansowanych z kieszeni podatników")
  16. "Jak szanować taką osobę, która oddaje wszystko co wie bez poznania osoby, której tą wiedzę przekazuje" Ludzie są różni, wynika to z moich obserwacji (osób które zatrudniałem oraz osób z którymi współpracowałem) i popełnienia wielu błędów. Życie nauczyło mnie, że przy zatrudnianiu ludzi, trzeba dać im trochę czasu i obserwować, co robią, jak się zachowują, jak traktują innych oraz jakie wyznają wartości, jak sobie radzą z problemami i czy "pracują tylko dla kasy, bo branża obecnie dobrze płaci", czy może dlatego, że interesuje go/ją ta branża i chce poznać i zrozumieć jak sobie radzić i jak się rozwijać (a kasa to rzecz wtórna) a z czasem osiągnąć mistrzostwo w danej dziedzinie. W pierwszym przypadku, osoba nigdy nie doceni Twoich wysiłków a gdy ktoś zaoferuje 10% więcej od razu zwinie żagle i przekaże Twoją wiedzę konkurencji, a w drugim wystarczy lekkie nakierowanie na rozwiązanie i dana osoba sama znajdzie rozwiązanie (często inne, a czasami bardziej optymalne od Twojego - co daje również Tobie możliwość rozwoju i innego spojrzenia na problem i na jego możliwe rozwiązania). Dodatkowo, podawanie wszystkiego na talerzu jest sporym, błędem, dlatego, że niestety ale większość pracowników w Polsce nie potrafi szanować ani swoich współpracowników, ani swoich zwierzchników - a można to zauważyć dopiero po jako takim poznaniu danej osoby. Jeżeli z wejścia oddajesz swoją wiedzę, "sprzedajesz" swoje "patenty" od tak - to niestety, ale w Polsce twoja grzeczność zostanie często wzięta za słabość (w większości przypadków) oraz istnieje duże prawdopodobieństwo, że z czasem osoba, której przekazałeś swoją wiedzę - wygryzie Cię ze stanowiska (bardzo częste w branży IT w PL, gdy samozwańczy "mentor" w wieku 35+ nie awansuje i jest na pozycji seniora od dłuższego czasu, a nagle ni z tego, ni z owego firma zatrudnia niepotrzebnego juniora i podsuwa do przeszkolenia, w temat "ageismu" nie będę wchodził, bo osoby zainteresowane będą wiedziały o co chodzi) Inaczej sytuacja wygląda na zachodzie, gdzie średnia wieku zespołu często przekracza 40+ lat, a osoby z 30 letnim stażem mają mocniejszą często pozycję od zwierzchnika ich zwierzchnika. Pomoc (podpowiedź) otrzymasz łatwo od praktycznie każdego, jeżeli wykażesz swoją pasję, zainteresowanie i o ile szanujesz innych, ich pracę, czas i nie próbujesz udowodnić wszystkim naokoło jaki to "mundry" jesteś, bo bardzo szybko twoje iluzje odnośnie "mundrości" zostaną rozwiane. W niektórych kręgach, zanim otrzymasz jakąkolwiek podpowiedź, musisz najpierw wykazać, jakim jesteś człowiekiem.
  17. Wiem, rozumiem Twoje obiekcje (szczególnie odnośnie kwestii NoFap), ale wczytaj się w treść posta (między wierszami)
  18. Wiem, nie kopie się leżącego, ale należy Ci się solidny OPR: Niech zgadnę, przyszła nowa laska 15 lat młodsza od Ciebie do pracy, a Ty wyskoczyłeś od tak ze swojej wiedzy, z umiejętności, ze wszystkiego co wiedziałeś bo ... bo laska ma vaginę? Człowieku, przecież takich rzeczy się nie robi, szczególnie w branży IT a już szczególnie w Polsce! Ale mniejsza o to. Zastanów się. Przychodzi laska do pracy, a tu wyskakuje jakiś gość (który mógłby być prawie jej ojcem) i od tak przekazuje całą swoją wiedzę. Jak szanować taką osobę, która oddaje wszystko co wie bez poznania osoby, której tą wiedzę przekazuje? Jak szanować człowieka, który zdradza tajemnice swojego fachu, tylko dlatego, że ... druga osoba jest młodą kobietą, która fajnie się uśmiecha? Po co doceniać takiego "mentora", który oddaje wszystko za senne marzenie zagoszczenia w grocie rozkoszy? I do tego będąc świadomym, że laska jest lewaczką... jeżeli nie jesteś trollem, to... patrz zalecenia na końcu wpisu. A może po prostu tak Ci się wydaje, bo jesteś na haju hormonalnym spotęgowanym przekonaniem, że skoro zdradziłeś wszystkie sekrety swojej pracy i jest ona Tobie "coś" w związku z tym winna - i (co gorsza) nadal wydaje Ci się, że masz jakiekolwiek szanse na wtargnięcie do groty rozkoszy. (Spoiler alert: nie nie masz, jedyne na co masz szansę, to wylecenie z roboty, ale o tym później) "Wyślij człowieka, który nie potrafi panować nad swoim umysłem i chuciami na odosobnienie na 44 dni - a zwariuje, wyślij człowieka świadomego, panującego nad swoimi emocjami, myślami i pożądaniami - a po 44 dniach wróci silniejszy i mądrzejszy" (parafraza pewnego powiedzenia z bliskiego wschodu) W pracy się pracuje a nie h.jem wojuje. W pracy nie ma "najbliższych" osób, są tylko koledzy/koleżanki, których traktuje się jak osoby pozbawione płci. Ogólnie to masz kolego przechlapane, bo jeżeli owe "dziewczę" (jak to określasz) jest lewicową feministką do szpiku kości, to całkiem możliwe, że odpowiednie pismo o molestowaniu w pracy leży już w skrzynce mailowej działu HR. Jak się zachować? Zalecenia: 0. Zacznij myśleć tą większą (mniemam) głową znajdującą się w najwyższym punkcie Twojego ciała, a nie tą dyndającą poniżej brzucha. 1. Jak napisałeś "zarabiasz kasę", więc nie zbiedniejesz a wiele się nauczysz: trylogia Marka: https://samczeruno.pl/sklep/downloads/zestaw-promocyjny/ 2. Zrywasz całkowicie kontakt ze wspomnianą kobietą (jedynie kontakt w sprawach pracy i sucho, zdawkowo, bez sprzedawania swojej wiedzy za darmo) i modlisz się do swojego Boga (o ile wierzysz) bądź do najjaśniejszego i najwspanialszego Potwora Spagetti (w przeciwnym przypadku), żeby dziewczę nie wysłało screenów do działu HR z odpowiednim komentarzem i żebyś nie wyleciał z roboty z wilczym biletem z nagłówkiem: molestowanie współpracownicy (przy okazji: czy czytałeś swoją umowę o pracę? Zapewne nie, więc przeczytaj ją i zobacz, czy nie ma przypadkiem tam paragrafu odnośnie randkowania w pracy (w wielu firmach z branży jest to od 10 lat standard)). 3. NoFap monk mode conajmniej 180 dni + badanie T-level (testosteronu) 4. Na siłownię jak otworzą, a do tej pory codziennie bieganie, kalistenika 5. Medytacja, morsowanie, stanie na głowie, gra koto - zacznij coś robić poza pracą, IT potrafi zniszczyć psychę człowieka i zostawić jedynie zewnętrzną skorupę. Zacznij coś robić innego, sklejaj modele, czytaj książki, naucz się rysować, cokolwiek - bez tego zwariujesz bądź wylądujesz poza branżą z wilczym biletem (patrz punkt 2), a do Polski powoli zmierza "korpo kultura" z zachodu, w której jesteś na przegranej pozycji, bo jesteś mężczyzną i do tego nie mniejszością, więc w branży będzie coraz ciężej - poza tym w Twoim wieku znalezienie pracy w Polsce będzie coraz trudniejsze.
  19. Nie szukasz miłości, lecz "emocjonalnego haju". To co opisujesz, to tylko chemia mózgu, hormonalny haj. Na tym nie zbudujesz trwałego, szczęśliwego związku, bo zawsze będziesz miał poczucie, że gdzieś tam, za horyzontem jest lepsza opcja. Z takim podejściem, gdy haj zniknie (a pisał o tym Marek z tego co pamiętam w Kobietopedii bądź w "Co z tymi kobietami") - zaczyna się frustracja, brak szacunku, pretensje i kalkulacje jak tu więcej dla siebie ugrać w "związku", jak nakłonić drugą stronę do przepisania "na siebie" części majątku itd. Wraca jak bumerang odwieczne pytanie: jakie są Twoje wartości? Co jest dla Ciebie ważne? Czy wartością dla Ciebie jest to, aby "posiadać" u swego boku piękną (i tak się zestarzeje i co wtedy?), seksowną, pociągającą (z czasem minie) kobietę? Czy wartością dla Ciebie jest znalezienie wśród ponad ±3.5 miliarda kobiet żyjących na tej planecie najlepszej z możliwych opcji? Jeżeli tak, to nigdy nie zaznasz szczęścia ani spokoju (nie wspominając o miłości) - zawsze będzie ktoś, który będzie wydawał Ci się lepszą opcją i z tego powodu będziesz cierpiał (że tracisz lepsze możliwości) i powodował cierpienie u swoich partnerek. W obecnych czasach z każdej strony media wmawiają każdemu, że jest "wyjątkowy", ["you're breathtaking" (sic!)], że każdy zasługuje na to co najlepsze tylko za to, ze się urodził, że zasłużył (pomimo niewłożenia żadnego wysiłku) na udany związek, na "motyle w brzuchu" i inne bzdury. REALITY CHECK: NIE JESTEŚ WYJĄTKOWY! Szczęście, udany związek czy miłość nie biorą się znikąd (ani z ugodzenia strzałą amora). Szczęście i miłość trzeba sobie (uwaga bardzo niepopularna opinia) wypracować. Miłość to wspólne pokonywanie przeciwności, to wspólne budowanie rodziny, związku. Dlatego też, w obecnych czasach rzadko można spotkać pary, które naprawdę wiedzą co miłość oznacza, gdyż wymaga ona poświęceń i wspólnego zrozumienia a nie podejścia w stylu "jak więcej wycisnąć dla siebie" czy "co z tego będę miał". Miłość to nie motyle w brzuchu. Może to trochę krindżowy zespół w obecnych czasach (nie wiem, nie znam się. zarobiony jestem), ale przesłuchaj sobie stary kawałek Happysad'u "Zanim pójdę"
  20. Popełnianie błędów jest częścią nauki i poznawania mechanizmów. Jak inaczej sprawdzić, czy dana koncepcja jest prawdziwa, jeżeli nie spróbuje się jak działa i jakie są konsekwencje błędnego zastosowania? Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co by było gdyby. Być może popełnił byś gorsze błędy, bądź być może w wyniku niepopełnienia owych błędów Twoje życie stoczyło by się do rynsztoka. Błędy mają swoją wartość dydaktyczną - o ile uczymy się na nich i o ile wyciągamy z nich wnioski. Gdy w moim życiu jestem na rozdrożu, bądź mam duży problem, za każdym razem ktoś podczas rozmowy na całkowicie niezwiązany temat przypadkowo rzuca "Nic nie dzieje się bez przyczyny", tak więc Lucjuszu: "Nic nie dziej się bez przyczyny". Powodzenia.
  21. Gratuluję, odkryłeś na nowo.. buddyzm oraz jedną z przyczyn cierpienia, którą jest według tej filozofii miedzy innymi niewiedza i jest związana z pięcioma przeszkodami na ścieżce duchowej. Jak ktoś wcześniej już napisał, żyjemy w czasach, gdy każdy ma praktycznie nieograniczony dostęp do wiedzy. Możesz praktycznie za darmo studiować dowolny temat, masz bezpłatny dostęp do wartościowych książek dzięki projektowi Gutenberg, bez problemu możesz znaleźć i studiować książki nie tak dawno jeszcze zakazane, za czytanie których jeszcze kilkaset lat temu groziła najwyższa kara. W obecnych czasach, zasłanianie się niewiedzą, przy praktycznie nieograniczony dostępie do informacji, jest tylko kiepską wymówką. Trafienie na odpowiednie informacje, czy znalezienie odpowiedzi na dręczące pytania czy problemy wiąże się z ... ich szukaniem. Jeżeli siedzisz cały dzień oglądając filmiki na portalach streamingowych a pod koniec dnia masz pretensję, że z nieba nie spadły odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania - to do kogo masz pretensje? Do okoliczności? Kwestie okoliczności, działania oraz korelacji pomiędzy obydwoma, były szeroko rozumiane, stosowane i opisane (w świecie zachodnim, bo na wschodzie to o wiele wcześniej) na początku XIX w - książki poruszające te tematy są obecnie w publicznej domenie, no niestety, dla wielu osób ciekawsze jest to, co powie przystojny youtuber poruszający kwestie pseudo-filozofizne, niż to co od wieków było znane osobom poszukującym odpowiedzi. Okoliczności zależą od jednostki, a szczególnie od działań tej jednostki oraz od etyki jaką dana jednostka prezentuje. Etyka to podstawa, jeżeli taplasz się całe życie w "błocie" to gdy uderzysz głową w słup z przybitą kartką z wypisanymi odpowiedziami na problemy całego świata, to tej kartki nie zauważysz, zignorujesz ją bądź uznasz za brednie - gdyż będzie ona w sprzeczności z zasadami, które wyznajesz. Nie, nie jest to wina okoliczności, czy "wielu czynników", wg niektórych filozofii jest to kwestia karmy, wg innych jest to test osobowości i prawdziwe sprawdzenie, czy naprawdę chcesz zdobyć wiedzę, czy po prostu czekasz, aż sama ona spadnie z nieba. Zdobywanie odpowiedzi, nie polega na jej znalezieniu w jakimś mistycznym miejscu, lecz na zrozumieniu mechanizmów i samodzielnemu zastosowaniu ich do uzyskania odpowiedzi. Poznawanie świata polega na ZROZUMIENIU a nie nauczeniu się. Jeżeli rozumiesz, to podczas poznawania kolejnych obszarów wiedzy, wszystko się zazębia, widzisz korelacje, widzisz co z czego wynika. Bez zrozumienia nie będziesz w stanie świadomie zastosować wiedzy, którą błędnie uważasz za tobie znaną. Zrozumienie natomiast bierze się z setek-tysięcy godzin poszukiwań i pracy nad danym zagadnieniem a nie od "okoliczności" lecz od samozaparcia, głodu wiedzy i pragnienia zrozumienia. Jeżeli posiadasz zasady etyczne, to nigdy nie wejdziesz w związek z Borderką, nie nawiążesz znajomości z osobami toksycznymi (bo od razu cię odrzucą) oraz ominą Cię inne tego typu "przyjemności" - dlatego, że system wyznawanych przez Ciebie zasad etycznych będzie na tyle odmienny, od systemu wspomnianych osób, że po prostu się nie zrozumiecie - poczujesz, jakbyś rozmawiał z człowiekiem z innej planety, niby ten sam język, niby znane wyrazy, ale znaczenie wypowiadanych zdań jest inne, inaczej rozumiane i odpychające. Jedyną rzeczą na którą masz wpływ na tym padole łez - to wybór. Możesz wybrać i dążyć do swojego wyboru, ale wymaga to wysiłku i ogromnej ilości energii. Jest to trudne, ciężkie i wymaga poświęcenia. Łatwo sobie wmówić, że to wszystko wina okoliczności, że to, że marnujesz swoje życie jest winą przeszłości czy tego, że Twoi rodzice nie byli miliarderami oraz że (jak IMO większość ludzi wychowanych w Polsce, a już szczególnie gdy Twoje dzieciństwo przypadało na okres końcówki PRL oraz na czas przemian ustrojowych) miałeś traumatyczne dzieciństwo - owszem, są to ważne czynniki, ale nie zwalniają one Ciebie z odpowiedzialności za Twoje życie. Jeżeli chcesz zmienić okoliczności, zmień najpierw siebie. Pierwszy krok do zmiany, to nauka utrzymania koncentracji oraz etyczne życie.
  22. Przede wszystkim nie brałbym takiej kobiety do związku. Kobieta, która ma nierozwiązane problemy emocjonalne ze swoimi eks, nie nadaje się do poważnego związku (do mniej poważnego również się nie nadaje). Ogólnie w obecnych czasach, znalezienie lojalnej kobiety, która nie jest zepsuta przez propagandę i promiskuityzm graniczy z cudem. Inwestowanie w związek z kobietą, której nie jesteś pewien, której nie możesz zaufać, która nie rozumie co to lojalność jest destrukcyjne przede wszyskim dla Ciebie - nigdy nie będziesz miał pewności, czy "poszła na gorącą kawkę" z "mamusią", zawsze będziesz się zastanawiał, czy ktoś jej na boku nie ... uszczęśliwia, skąd nagle te nowe pozycje, dlaczego jakoś inaczej tym razem... Szkoda czasu, szkoda stresu, szkoda energii. Wiem, grota rozkoszy kusi, a najlepsze w łóżku są te "szurnięte", tylko czy w ogólnym rozrachunku na pewno warto? "Lepiej jest mieszkać kątem na poddaszu niż z kobietą swarliwą we wspólnym domu." @zuckerfrei - nie, nie uważam się za katolika, podążam własnymi, często wąskimi ścieżkami.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.