Skocz do zawartości

samotny_wilk

Użytkownik
  • Postów

    225
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez samotny_wilk

  1. O czarach się za bardzo nie wypowiem bo się nie znam (wiedzę czerpałem tylko z tego co przeczytanie w gimnazjum/liceum wszystkich Harrych Potterów, Hobbita i Trylogii Władcy Pierścieni) Natomiast nie raz już powtarzałem co sowieci uważają na temat naszego kraju, szło to mniej więcej tak: "Kurica niet ptica, Polsza niet zagranica".
  2. Wszystko zależy od tego do czego ci jest język potrzebny. W mojej opinii podstawą czy to w biznesie czy w życiu prywatnym jest angielski. Drugi język który moim zdaniem warto znać to język rosyjski i już tłumaczę dlaczego. Po pierwsze ze względów praktycznych bo znając język rosyjski dogadasz się z grubsza z innymi towarzyszami zza wschodniej granicy bo np. ukraiński jest podobny do rosyjskiego, mają podobny alfabet a jako Słowianin wyłapiesz różnice. Po drugie język rosyjski warto jest znać ze względów biznesowych, może Rosja to nie jest potęga gospodarcza ale dużo firm Polskich czy zachodnich prowadzi interesy z krajami dawnego bloku wschodniego. Po trzecie @ManOfGod uczyłeś się rosyjskiego za młodu (tak jak ja ) to będzie ci łatwiej do niego wrócić i go odświeżyć.
  3. Najlepsze jest jak zwykle dorabianie ideologii (tutaj przez te panie) do tego, że najzwyczajniej w świecie są zapuszczone i otyłe. Na wszystko znajdą wytłumaczenie, byle się za siebie nie wziąć.
  4. Do założenia tego tematu skłoniła mnie natarczywie ostatnimi czasy emitowana reklama banku, którego twarzą jest aktor Marek Kondrat. W rzeczonej reklamie pierwszoplanową rolę gra otyła dziewczyna. Nie jest to pierwsza reklama z otyłymi osobami, swego czasu jakaś firma produkująca chyba mydło, również zatrudniła otyłe kobiety do swojej reklamy. Przykładów można mnożyć (panów też to dotyczy). Wpisujemy się jako kraj w zły moim zdaniem model zachodnioeuropejski i już rozwijam moją myśl. Jakiś czas temu, na pewno jeszcze przed covidem, oglądałem zawody hokejowe w Rosji. W przerwach meczu realizator puszczał muzykę i pokazywał ładne, zgrabne hostessy, które tańczyły w rytm muzyki - widowisko było na dobrym poziomie, ładne układy taneczne, miło było popatrzeć. Potem dla porównania za jakiś czas oglądałem zawody chyba w piłkę nożną, w każdym razie we Francji - inauguracja była okropna, banda tłustych, nieskładnie pląsających po murawie dziewcząt (nie pamiętam czy chłopaków też), bez pojęcia, bez pomysłu. Tutaj zwróciłem uwagę, że coś jest nie tak. W mojej opinii, w naszej "kulturze" zachodnioeuropejskiej to co opisałem powyżej, to promowanie złych wzorców żywieniowych i ogólnie niehigienicznego trybu życia. Podświadomie dociera do (bardzo przeciętnych) ludzi, że bycie otyłym jest w porządku, jest czymś dobrym i nie ma co się przejmować dbaniem o siebie, bo po co, skoro w mediach promuje się "samoakceptację" . Promowanie fałszywej akceptacji siebie i marginalizowanie pracy nad sobą (ćwiczeń fizycznych, jakiejkolwiek aktywności) czy choćby trzymanie się zdrowych nawyków żywieniowych (chociażby nie przejadania się gdzie czyjeś zapotrzebowanie kaloryczne na dzień wynosi np. 2100 kcl a osobnik konsumuje 4200 kcl). A potem taki ktoś powie "Taki/Taka już jestem". Efektem jest, że widać coraz więcej osób otyłych, szczególnie wśród młodzieży. Proszę tylko nie wyskakujcie mi, że to przez chorobę (takie przypadki są marginalne), w większości dany osobnik jest otyły bo się sam do tego stanu doprowadził poprzez obżarstwo, lenistwo i brak zdrowego rozsądku. Uważam, że w reklamach nie muszą być pokazywane osoby idealne ale niech to chociaż będą osoby normalne, trzeba promować normalne, zdrowe wzorce.
  5. A tu następny pajac wieszczy nadejście "trzeciej fali" https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/koronawirus-w-polsce-rzecznik-ministerstwa-zdrowia-mamy-poczatek-trzeciej-fali/t3mrpzz,79cfc278 Oni będą ogłaszać tyle fal, aż im się znudzi (czytaj zniszczą całą gospodarkę i upodlą naród w taki sposób, że się już bardziej nie da).
  6. Napisałbym czego im życzę ale jeszcze by się okazało, że jest to nieakceptowalne społecznie, więc napiszę tylko, że życzę im jak najgorzej. EDIT Biblia, Księga Przysłów 29,4 "Król państwo umacnia sprawiedliwością, niszczy je ten, kto podatkami uciska."
  7. Na przykład ja. Jestem na swoim, nie mam zobowiązań, teraz tylko do przodu. Kiedy po studiach podjąłem moją pierwszą pracę za minimum krajowe, usiadłem z rodzicami przy stole i zapytałem ile mam się dokładać aby nie być pasożytem. Rodzice stwierdzili, że mogę się nic nie dokładać jeśli wszystko co zaoszczędzę przeznaczę na swój cel mieszkaniowy. Tak też się stało - dużo sobie odmawiałem ale oszczędzałem większą część swojej wypłaty, z roku na rok było tego coraz więcej bo i praca się zmieniła, pojawiły się nieco lepsze zarobki to i można było odłożyć jeszcze więcej (taki efekt kuli śniegowej). Ale żeby nie było, dziadem nigdy nie byłem bo zawsze dbałem o siebie i o swój wygląd oraz zdrowie. Oczywiście nie byłem pasożytem bo po pracy pomagałem rodzicom w utrzymaniu gospodarstwa domowego w sposób niefinansowy - swoją pracą i czasem: jeżdżenie po zakupy, dbanie o ogród, garaż, etc. sprzątanie w domu (nie tylko w swoim pokoju), wykonywanie prac konserwatorskich czy remontowych, które umiałem zrobić, można powiedzieć takie cieciowanie - ale uważam, że to był uczciwy układ. Dziś jestem na swoim. Jestem wolny od wszelkich kredytów. Mogę dalej oszczędzać i inwestować. Rodzicom dalej pomagam, w mniejszym zakresie bo generalnie tylko w ogrodzie i przy jakichś drobnych pracach konserwatorskich, ale pomagam bo sprawia mi to przyjemność. Z mojego punktu widzenia i z perspektywy czasu, mieszkanie z rodzicami w początkowej fazie swojej drogi zawodowej było tym czynnikiem dzięki, któremu mogłem szybciej osiągnąć dużą niezależność (nie całkowitą ponieważ pracuję na etacie). Większość moich znajomych ma kredyty na 20-30 lat i drżą na każde skrzywienie się miny ich pracodawcy. Zdecydowanie wolę drogę, którą ja podążyłem. P.S. Ponieważ moi rodzice mają zdroworozsądkowe podejście do finansów, ja także takie wyniosłem z domu i je ciągle aktualizuję o dobrą wiedzę ale solidne podstawy wyniosłem z domu - najważniejsze zasady finansowe z mojego domu to: 1) Wydawaj mniej niż zarabiasz. 2) Dobry zwyczaj nie pożyczaj.
  8. Ponieważ dziś była ładna pogoda, to wczesnym popołudniem poszedłem na spacer. Szedłem sobie przez swoje miasto i widziałem pary z bąbelkami, pary bez bąbelków, pary staruszków, jakiegoś pajaca, który "biegł" z wiązanką róż i bardzo zaaferowaną miną. Na koniec spaceru miałem przemyślenia, które znakomicie zostały opisane poniżej. Kolega @Carl93m narzeka, że niby nie jest specjalnie urodziwy i ogólnie wszystko jest do bani. Uważam, że jednak jest ogarnięty życiowo bo zaciska pasa na własne mieszkanie i mieszkanie z rodzicami na tym etapie czy brak auta to nie jest ujma a raczej przejaw zdrowego podejścia do sprawy. Jak się licytujemy na "Leo, why?" to ja mam dopiero zagwozdkę. Mam normalną pracę, przyzwoite auto, mieszkam na swoim, raz na rok wyjeżdżam na wakacje (wygląda na normalne życie). Nieskromnie mówiąc jestem dość przystojny (bo nie raz słyszałem to od różnych kobiet), jak się umawiałem z jakąś dziewczyną na randkę (rzadko bo rzadko) to była zawsze w miarę ładna nie mniej jak 7/10. Nigdy nie miałem problemu, żeby zainkasować numer od zainteresowanej dziewczyny i doprowadzić później do spotkania (przeważnie były to dziewczyny, z którymi mieliśmy wspólnych znajomych). Jednak przeważnie po 2-3 spotkaniach coś się psuło. Niby jestem wygadany i zabawny (ale nie robię z siebie błazna) umiem się zachować przy ludziach, ale kur*a zawsze ale to zawsze coś nie przypasowywało dziewczynom (tak jak już kiedyś pisałem, nie wiem co ale nigdy nie pytałem bo to byłoby bardzo słabe). Kilka razy koleżanki chciały mnie "swatać" ze swoimi psiapsiółami, kuzynkami, etc. bo ja taki fajny jestem (jednak ja nie chciałem - bo też tak jak pisałem już kiedyś - czemu nie padały te propozycje jak miałem pensję minimalną, stary samochód i mieszkałem z rodzicami - czy wtedy nie byłem fajny? - pytanie retoryczne). Doszło do tego, że chyba od 3 lat nie byłem na żadnej randce i wychodzi na to, że z własnej winy bo po prostu się zniechęciłem.
  9. Otóż to. Mamy w pracy w innym dziale taką dziunię, jest chyba na ostatnim roku studiów i jest bardzo ładną i dobrze wychowaną dziewczyną: od jakiegoś roku na jej palcu lśni pierścionek zaręczynowy, który jak się okazało, został ofiarowany przez dobrze zbudowanego (nie koniecznie bystrego) syna lokalnego przedsiębiorcy, gdzie chłopak w jej wieku wozi się autem klasy premium, za które można kupić mieszkanie.
  10. Całe życie mieszkam w domu. Najpierw mieszkałem w domu z rodzicami, teraz na swoim. Nie wydaje mi się czy koszty utrzymania są większe od opłat ponoszonych w blokach. Mój dom - niecałe 100m2 ogrzewam piecem na eko-groszek, na sezon wychodzi mi ok. 1800 zł łącznie z grzaniem cwu. Na okres przejściowy mam kominek i sobie wieczorem przepalam aby się zrobiło w domu przyjemniej - poza sezonem grzewczym wodę grzeję w bojlerze elektrycznym (wcale nie wychodzi drogo). Drobne prace konserwatorskie i porządkowe wykonuję sam bo sprawiają mi one przyjemność. Lubię też zająć się ogrodem u siebie i u rodziców. Duże remonty robi się raz na jakiś czas i można je zaplanować aby nie nadwyrężyły budżetu, ale jak długo obejdzie się bez dużego remontu zależy to w dużej mierze od bieżących konserwacji i usuwania drobnych awarii zanim staną się duże i kosztowne. Co do remontów wewnątrz domu to przecież w bloku też robi się je na swój koszt. Zalety mieszkania w domu jednorodzinnym: - mam ogród (mogę sobie posiedzieć w samotności, mogę sobie zrobić grilla ze znajomoymi i nikt obcy mi się nie wpakuje, w razie "W" mogę sobie zacząć uprawiać warzywa), - mam gdzie trzymać samochód, - w domu mam ciszę i żadnych dźwięków z zewnątrz, - jak mam ochotę to mogę sobie odpalić głośno muzykę i nikomu to nie przeszkadza, - znam wszystkich okolicznych sąsiadów, - nie muszę liczyć się ze wspólnotą/spółdzielnią i jej pomysłami - robię z moją nieruchomością co chcę i jak chcę (oczywiście w granicach prawa), - ponieważ mieszkam w małym mieście w dzielnicy domów jednorodzinnych to mam blisko do wszystkich usług jakie oferuje miasto, mam świetną komunikację z moim miastem wojewódzkim, ok. 30 km, ale jednocześnie wsiadam na rower i po 10 minutach wyjeżdżam za miasto i mam piękne lasy i pola więc mam blisko do przyrody, na pobliski przystanek autobusów i busów międzymiastowych mam 10 minut spacerem, do stacji kolejowej mam 15 minut (co do zasady nie korzystam bo jeżdżę samochodem, ale możliwość mam), W moim mieście są też osiedla bloków. Za to co włożyłem w mój dom spokojnie kupiłbym 3 pokojowe mieszkanie ale zamęczyłbym się mieszkając w bloku (koledzy już opisali niewygody i się z nimi zgadzam). Mój kolega z czasu studiów mieszka w ww. dużym mieście, do którego ja mam 30 km. Mieszkanie jego rodziców znajduje się w pobliżu ścieżki podejścia do lotniska - nie jest to miłe uczucie kiedy duży Boeing czy inny Airbus przelatuje ci koło okien.
  11. Nie polecam kupowania mieszkania. Lepiej i taniej wychodzi wybudować niewielki dom na przedmieściach albo w pobliskiej podmiejskiej wiosce (nie na zadupiu) tylko za tabliczką np. Warszawa. Widzisz co kupujesz, widzisz co budujesz, nie przepłacasz, masz kawałeczek ziemi i nie gnieździsz się jak w jakiejś klatce. Celuj w miejscowości dobrze skomunikowane z twoim dużym miastem czyli aby była droga krajowa, linia kolejowa, etc. Jak masz auto to 30 km od dużego miasta ale w pobliżu drogi krajowej to jest żaden problem.
  12. Niestety patrząc na policję w mojej miejscowości to istna załamka. Nie pomogą ci choćbyś przyniósł dowody na komisariat. Zrobią wszystko byleby tylko nie przyjąć sprawy bo trzeba by pisać papierki (typu: "Panie a po co to zgłaszać, przecież w sumie to nic się nie stało, to niska szkodliwość czynu jest"). Jak są potrzebni to ich nie ma, przyjazd 1-2 godziny po wezwaniu to norma. Umarzanie śledztwa to norma. Dokuczanie zwykłym obywatelom to norma. Przymykanie oka na lokalnych chojraków to norma. Jeden z moich starszych o jakieś 10 lat znajomych jest wojskowym, którego odesłano chyba na rentę/emeryturę. Jest oficerem ale, po którejś misji zagranicznej załamał się psychicznie. Drugi znajomy też żołnierz, był w Afganistanie dosyć długo - u niego w miarę w porządku (ale od kiedy go znam czyli jakieś 20 lat - jest moim rówieśnikiem, to był twardy psychicznie i fizycznie). Jeszcze jeden kolega jest strażakiem zawodowym - oficer, ukończył szkoły pożarnicze, jest pasjonatem, cieszy się, że niesie ludziom pomoc. Cały czas się rozwija i kształci. W mojej opinii z tych wszystkich formacji to straż jest najbardziej wartościową formacją bo to oni przychodzą z pomocą zwykłym obywatelom.
  13. To nie jest takie proste. Trzeba zacząć od tego, że szeroko pojmowana lewica trzyma w garści media głównego nurtu, Hollywood to w dużej mierze lewica, spora część kadry naukowej uniwersytetów to lewica, itd. Można w uproszczeniu przyjąć, że młodzież jest indoktrynowana od najmłodszych lat za pomocą filmów z Hollywood (i nie tylko z Hollywood), za pomocą portali internetowych czy poprzez swoich profesorów na uniwersytetach oraz poprzez swoich idoli czyli sprzedajnych gwiazdorów i gwiazdeczki, którzy lewicują. W mojej opinii taka indoktrynacja od najmłodszych lat + braki w samodzielnym myśleniu + brak zainteresowania rodziców = uwielbienie młodych do komunizmu. Oczywiście nie wszystkich młodych ale dużej części. A efekty widać gołym okiem: taka dziewczynka czy chłopczyk z liceum czy studiów będzie ratował pieski i kotki, walczył z dyskryminacją i uciskiem na świecie ale będzie trzymał telefon z jabłuszkiem wyprodukowany w Chińskiej fabryce gdzie prawa pracownicze to pojęcie rodem z SF. Ponadto taki młody osobnik walczy z nietolerancją i dyskryminacją ale chętnie zakłóci mszę i znieważy czyjeś uczucia religijne tylko dla tego, że nie są to jego lewicowe poglądy - wiecie, bo tolerancja działa u takich osobników tylko w jedną stronę, to inni mają być tolerancyjni, oni już nie muszą. Przykładów można mnożyć.
  14. Koledzy, co do zasady zgadzam się z waszymi wywodami i historiami (przecież czytam forum od kilku lat i wiem co jest grane), ale zwróćcie uwagę co napisałem w moim pierwszym poście (dla tych rozważań ma to znaczenie) jak dla każdej analizy (pseudo)ekonomicznej należy przyjąć jakieś założenia. Założenia przyjąłem i o nich napisałem - może nie doczytaliście dokładnie: W każdym razie pojawiły się ciekawe opinie, dziękuję za nie.
  15. Często na forum spotykam się z powtarzającą się opinią, że diva wychodzi taniej niż dziewczyna. Nigdy za bardzo nie rozmyślałem nad tym tematem ale postanowiłem rozważyć czy rzeczywiście diva wychodzi taniej niż seks-koleżanka/dziewczyna/żona. Proszę, zwróćcie uwagę, że na potrzeby rozważań przyjąłem założenia i uproszczenia. Na potrzeby analizy przyjmuję, że w miarę przyzwoita z wyglądu i całkiem niezła w swoim fachu diva bierze 200 zł/h. Rozważmy teraz kilka wariantów: 1) mężczyzna ma potrzebę współżycia z kobietą 1 raz w tygodniu to jest 4 razy w miesiącu - 4x200 zł = 800 zł 2) mężczyzna chce współżyć w sobotę i niedzielę każdego tygodnia to jest 8 razy w miesiącu - 8x200 zł = 1600 zł 3) mężczyzna chce współżyć co drugi dzień czyli w miesiącu będzie to średnio 15 razy - 15x200 zł = 3000 zł. Plusy divy: - jest dostępna kiedy chcesz - co do zasady nie strzela fochów Minusy divy: - duże obciążenie dla portfela - bardzo duży przebieg - brak więzi emocjonalnej Plusy seks-koleżanki/dziewczyny/żony: - raczej masz z nią więź emocjonalną (nawet małą ale to już coś) - masz do niej łatwy dostęp na co dzień (jak np. razem mieszkacie) - można założyć, że ma mniejszy przebieg niż diva - nie musisz płacić za każdorazowy dostęp do cipki Minusy seks-koleżanki/dziewczyny/żony: - może nie mieć ochoty na zbliżenie - może strzelić focha - może zacząć uzależniać dostęp do siebie od spełnienia jakiegoś warunku (wówczas albo poważna rozmowa, a jeśli nie poskutkuje wymiana na inny model) Z przedstawionej powyżej analizy wychodzi, że chyba lepiej bzykać się z seks-koleżanką/dziewczyną/żoną bo nie ponosi się bezpośredniego kosztu zbliżenia. W normalnych czasach oczywiście, że aby zaruchać, to trzeba trochę kasy wydać na koszty pośrednie - randkę typu: restauracja, kino czy inna rozrywka ale poniekąd sam zainteresowany też, z tej rozrywki korzysta. Ponadto można założyć, że z czasem tych wydatków na "randki" będzie mniej. Najekonomiczniej wychodzi już jak taka para mieszka razem albo są małżeństwem* bo wtedy dostęp do cipki jest względnie stały. Na potrzeby analizy zakładam, że kobieta jest w miarę zgodna i nie jest skrajną materialistką. *Tak, małżeństwo tylko z intercyzą.
  16. Co do zakupu nieruchomości to wszystko fajnie ale zwróćcie uwagę, że np. w Portugalii rząd wprowadził właśnie przepisy, na mocy, których będzie mógł wywłaszczać obywateli z nieruchomości - oczywiście wszystko w ramach walki z covidem ? @Jorgen Svensson Ale chyba najsensowniejszą opcją jest zakup działki (najlepiej budowlanej) pod miastem, albo na obrzeżach w dzielnicy domów jednorodzinnych, ogrodzić jakąś siatką i można od biedy posadzić drzewka owocowe i warzywa - z głodu się nie umrze. Co do lockdownu i wiosennych obostrzeń, bardzo doceniłem, że mieszkam w domu z ogrodem bo mogłem chociaż sobie legalnie spacerować po swoim bez żadnych maseczek i rozglądania się czy nie czai się gdzieś policjant, który wlepi mandat za brak maseczki. Współczuję ludziom w dużych miastach żyjących w blokach, którzy nie mają swojego kawałka ziemi, swojego azylu. Co prawda obecnie mam ogród czysto rekreacyjny ale nic nie szkodzi na przeszkodzie abym jego część przerobił na owocowo-warzywną gdy zajdzie taka potrzeba - rolnikiem raczej nie zostanę, pewnie nie wszystko się uda ale może z głodu się nie umrze. @spacemarine Co do uzbrojenia, to kiedyś sobie myślałem o wyrobieniu pozwolenia na broń do celów sportowych, no ale w sumie to w razie jakichś zawieruch czy to wewnętrznych czy wojennych, osobnik z pozwoleniem na broń jest podany na widelcu najeźdźcom czy innym niegodziwcom bo cała jego kartoteka i dane o arsenale są w państwowych bazach danych. Chyba już lepszą opcją jest nauczyć się podstaw obsługi broni na strzelnicy komercyjnej i co jakiś czas utrwalać sobie tam takie umiejętności (nie trzeba mieć do tego zezwolenia) a w razie W umiesz się posługiwać bronią i nikt o tym nie wie. Co do złota to kupując je w naszym kraju istnieje obowiązek aby sprzedawca zarejestrował, komu to złoto sprzedaje (ale jak wiadomo Polak potrafi).
  17. Nie znoszę osób spóźnialskich (zarówno służbowo jak i prywatnie). Kolega @Redwood postąpił uczciwie bo uprzedził panią, że następnym razem nie będzie czekał jeśli ta się spóźni - sytuacja była klarowna i tutaj respekt za konsekwencję (i tak długo dawałeś jej fory - 10 min.). Nie żyjemy w średniowieczu i w przypadku kiedy jesteśmy ludźmi normalnymi, szanującymi swoje słowo (a umówienie się na konkretną godzinę jest daniem słowa) i szanującymi drugiego człowieka, to mamy techniczną możliwość użycia telefonu w takim celu do jakiego kiedyś telefon służył czyli do wykonania rozmowy telefonicznej lub wysłania wiadomości sms typu "Przepraszam, spóźnię się ok. 20 minut bo jest korek na drodze". No ale przykład, który podałem to wyskoczenie sytuacji losowej. W przypadku notorycznych spóźnialskich, należy ucinać z nimi kontakt bo są to osoby nie słowne i można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że jak nie dotrzymują słowa w błahych sprawach takich jak przybycie na czas, to nie będą tego słowa dotrzymywać w sprawach poważniejszych. W czasach kiedy jeszcze różnej maści obiekty sportowe były otwarte to razem z kolegami sobie trenowaliśmy - mieliśmy swoje stałe dni na treningi i się zawsze, krótko zdzwanialiśmy albo pisaliśmy, żeby potwierdzić, że o danej godzinie będziemy - tylko tyle i aż tyle.
  18. Nie sposób nie zgodzić się z opinią @Mosze Red zawartą w kolejnym poście, gdzie wszystko nam ładnie w sposób uporządkowany rozpisał. Zastanawiam się natomiast nad przypadkiem skrajnym ale też występującym w przyrodzie. Jak go wytłumaczyć? A oto i przykład: On w skali SMV 7/10 ona 8-9/10. On troszeczkę od niej starszy (w przedziale 1-5 lat). Oboje pracują z tym, że on zarabia trochę wyżej niż średnią krajową a ona w zależności od miesiąca może skasować kilka takich średnich krajowych bo jest specjalistką w swojej branży (trudne studia, uprawnienia, etc). Tworzą udany związek. Ona nie wstydzi się go przed swoimi znajomymi, mieszkają razem i generalnie jest w porządku.
  19. Zgadzam się z Twoją opinią. Mam tylko jedno spostrzeżenie, jak jedna czy nawet 10 dziewczyn/kobiet coś Ci wypomina to jest w porządku bo masz informację zwrotną i z grubsza wiesz nad czym możesz popracować aby następnym razem było lepiej, ale co jak żadna z tych 10 nie powie Ci o co chodzi? To jest właśnie problem. Moja duma nigdy nie pozwalała mi zapytać czemu padło np. "zostańmy tylko przyjaciółmi" - zawsze potem kasowanie numeru paniusi, a jak gdzieś taką później spotkałem to tylko rzucałem "cześć" i szedłem dalej.
  20. A wiesz, że zwróciłeś mi uwagę na ważną rzecz, o której wiedziałem w jednym i drugim przypadku ale jakoś nie skojarzyłem i nie połączyłem od razu w całość. Otóż jedna i druga dziewczyna, z którymi się kiedyś trochę spotykałem na poważniej, wychowywane były przez samotne matki. Mało tego jedna mieszkała z siostrą (bo matka mieszkała z gachem, co się później okazało pijakiem), a druga chyba z babcią bo mama wyjechała za granicę do pracy. Nie żeby były niewykształcone czy coś w tym rodzaju (wykształcone, kulturalne w obyciu, ładne, bez nałogów, pracujące), ale po prostu widać brak było im dobrego męskiego wzorca w domu i kalkulowały i oceniały mnie (i za pewnie nie tylko mnie) po swojemu. Dzięki za to spostrzeżenie.
  21. Wiem, że dałem dobre przykłady i pointa jest taka, że jeżeli ktoś się dyskryminacji uprawianej przez władzę przeciwstawił to mógł stracić życie lub zdrowie będąc zwykłym człowiekiem (a życie lub zdrowie tracił z rąk jedynie słusznej władzy/idei i jej wyznawców). Dalej dyskryminacja w najczystszej formie. To wszystko jest zaprzeczenie europejskich wartości. Ogół społeczeństwa mnie nie interesuje, tak jak i tzw. ogółu społeczeństwa nie interesuje co jest dobre dla mnie. Prawda jest taka, że każdy dba w pierwszej kolejności o siebie i swoich najbliższych - to jest zdroworozsądkowe.
  22. To Twoja opinia, jednak dyskryminacja jest dyskryminacją i nawet to, że osoby Twojego pokroju powiedzą, że dyskryminacja nie jest dyskryminacją, to jednak obiektywnie dyskryminacja nadal pozostaje dyskryminacją. Idąc dalej tym tropem to nie tak dawno (czymże jest kilkadziesiąt lat w całej historii świata) w USA np. w autobusach miejskich były miejsca tylko "dla kolorowych" - na pewno też była to odpowiedzialność za innych. W okupowanej przez Niemców Warszawie w tramwajach były miejsca "tylko dla Niemców" - pewnie też była to odpowiedzialność za innych. Podsuwam Ci pomysł racjonalizatorski, zgłoś się do rządu z propozycją aby zrobić miejsca "tylko dla zaszczepionych" - jak już brać przykład to od najlepszych. O tym właśnie mówiłem, nie zgadasz się z daną ideologią to dawaj "huzia na Józia" przykleić mu obelżywą łatkę "szura" roznoszącego zarazę. Może jeszcze opaskę na rękę trzeba założyć "niezaszczepiony szur" - przykład brać od najlepszych... chyba za III Rzeszy też już przerabiano takie znakowanie - oczywiście dla dobra ludzkości. Będąc pełnoletnim obywatelem sam troszczę się o siebie i swoich najbliższych i nikt nie musi się o mnie troszczyć (mało tego, nawet sobie nie życzę) bo ja sam wiem co jest najlepsze dla mnie i dla mojej rodziny. Za Hitlera też państwo troszczyło się o każdy aspekt życia jednostki łącznie z tym, że np. danego dnia obowiązywało danie jednoganrkowe i jak ktoś nie przestrzegał takiego nakazu mógł ponieść niemiłe konsekwencje, przecież państwo troszczyło się też o swoich obywateli tak, że musieli dokładnie robić to co opiekunowie im kazali jak się skończyło to wszyscy wiemy.
  23. Powiem przewrotnie "Moje ciało, mój wybór". Nie zamierzam się szczepić na grypę sezonową czy jakiś inny covid. Ponadto pomysł niektórych politycznych kure**k aby w jakikolwiek sposób stygmatyzować osoby niezaszczepione trąci mi dyskryminacją. Mój stan zdrowia to moja sprawa i nikomu nic do tego... przynajmniej tak całe prawodawstwo do tej pory huczało (nie można dyskryminować ze względu na stan zdrowia, nie można podczas rozmowy rekrutacyjnej wnikać w czyjś stan zdrowia) i raptem będą mnie wytykać palcem, że się nie zaszczepiłem. Toż to jawna dyskryminacja. Jeszcze jedno, żeby nie było, że jestem płaskoziemcą, antyszczepionkowcem i co tam jeszcze jest/zaraz będzie modne w mediach głównego ścieku każdej opcji jako stygmatyzowanie osób o odmiennym spojrzeniu na tę sprawę. Sam jestem zaszczepiony kompletem obowiązkowych szczepień, które były potrzebne za mojej młodości. Uważam, że każdy powinien mieć wybór bo "chcącemu nie dzieje się krzywda" ale nie można prześladować kogoś, że zadecydował o sobie w ten czy inny sposób. Jeżeli wybierałbym się w kraje tropikalne i dowiedziałbym się, że wskazane jest zaszczepić się przeciwko jakimś lokalnym chorobom, zapewne bym to uczynił po konsultacji z lekarzem. Jest tylko subtelna różnica... szczepionki takie dostępne są na rynku od lat, są przebadane i z grubsza można uznać je za bezpieczne. W mojej ocenie szczepionka na covid do takich nie należy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.