Skocz do zawartości

deleteduser129

Starszy Użytkownik
  • Postów

    671
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser129

  1. Mam wystarczająco dużego, żeby się nie zgubił. A na serio, nie zauważyłem, żeby luzy na dole były jakoś skorelowane z wiekiem. Miałem 22-letnią laskę, w której mógłby zaparkować autobus. Miałem 38-letnią laskę, która była tak ciasna, że przez moment miałem głupie wrażenie, że nie trafiam gdzie trzeba... ? Nie ma co wierzyć w mity, poza tym kto grymasi, ten nie zarucha. Mnie związki na stałe nie interesują, więc i na babki inaczej patrzę.
  2. Brednie. Jestem po 40-ce i z mojej perspektywy kobiety 35-40, o ile są zadbane, są świetną opcją na luźny, fajny, bezstresowy seks. Primo, z reguły nie mają już takiego parcia na dzieci. Secundo, z reguły nie mają już parcia na małżeństwo i szukają raczej kopa emocji i seksu na wesoło między pracą, kosmetyczką a jogą, niż kolejnego kolesia w mieszkaniu. Zwłaszcza jak są mężatkami. Tertio, nie są takimi irytującymi, głupimi dzieciuchami, jak laski w okolicach 20. Z dzisiejszymi 20-latkami się rozmawia jak z przygłupim przedszkolakiem. Quarto, jeśli laska 35-40 jest sama, to zwykle ogarnęła już, że na siebie trzeba zarabiać. I nie ma takiego parcia, żeby jej wszystko kupować. Przynajmniej w tych kręgach, w których ja sobie MILFów szukam, jak się umawia z Karynkami z kasy na Biedrze, to pewnie to inaczej wygląda. Owszem, ciała nie mają takiego jak 20-latki. Ale też pojęcie o seksie mają nieco większe. I mniej grymaszą, jeśli chodzi o szukanie partnerów, bo chętnych mniej.
  3. Ten gambit ma szanse się udać tylko jeśli trafiłeś na kobietę kompletnie pozbawioną instynktu macierzyńskiego, za to zaślepioną do granic obłędu chęcią przeskoczenia na stałe do kochasia bez żadnego bagażu. Jesteś w 100% pewien, że poślubiłeś taką sucz, co swoje dzieci bez walki zostawi? Skoro ma się gdzie wynieść, to bardziej prawdopodobny jest scenariusz, że się wyniesie z dziećmi, nie zaś, że się wyniesie bez dzieci. Jeśli wydaje ci się, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to taki, w którym przez jakiś czas jeszcze będziecie wspólnie mieszkać, to sensowniej jest próbować rozegrać sprawę na zimno i spokojnie, bez niepotrzebnej eskalacji. Chociażby dlatego, że się to odbije na dzieciach. Przede wszystkim nie strasz jej, że jej odbierzesz dzieci, bo to jest zaproszenie do wojny na śmierć i życie, będziesz miał Sajgon na każdym kroku. Póki nie wiesz, jaką strategię żona przyjmie w sprawie rozwodowej, podsuwaj jej raczej propozycję opieki naprzemiennej, akcentując nie to, że "chcesz dzieci", tylko to, że będzie to lepsze dla dzieci i dla niej (dla dzieci to zresztą faktycznie lepszy wariant, aniżeli ograniczanie kontaktu z którymkolwiek z rodziców). Wielu facetów mieszka jeszcze całkiem długo ze swoimi ex, i w czasie rozwodu, i po. Najdłuższa znana mi wersja to prawie 10 lat, dziwne, ale prawdziwe. Najważniejsze, żeby nie dać się sprowokować - nie dawać się wciągać do awantur, nie wdawać się w żadne dyskusje, minimum kontaktu, chłodna uprzejmość, jak do obcej osoby. Jeśli uda ci się uniknąć emocjonalnego podejścia i zamiast emocji okażesz jej chłodny dystans oraz rzeczowe skupienie się na konkretach, jest szansa, że przez pewien czas będzie liczyła na to, że zmienisz zdanie i będzie próbowała ci się przypodobać. Wtedy zamiast Sajgonu i wściekłej wiedźmy będziesz miał najlepszą wersję swojej żony, jaką dotychczas widziałeś.
  4. Idź pracować na etat, dopóki nie spłacisz długów. Uciekanie przed konsekwencjami swoich działań powoduje, że nie przyswoisz sobie lekcji, którą dało ci życie. Popatrz na to jak na okazję do zdobycia nowego doświadczenia, nie jak na dramat życiowy. Idź pracować do takiej pracy, która nauczy cię dyscypliny, umiejętności skupienia się na konkretnym problemie i która będzie od ciebie wymagała konsekwentnego, sumiennego, długofalowego wysiłku. I wykorzystaj ten czas nie tylko, żeby uporządkować swoje finanse, ale przede wszystkim, żeby zastanowić się, czemu ci nie wyszło i jakich błędów w przyszłości nie popełniać. Jeśli twoją odpowiedzią będzie wyłącznie: "to był pech, to była czyjaś inna wina", to daruj sobie dalsze bycie przedsiębiorcą. W Azji schrzanisz tak samo jak tutaj, tylko będzie ci ciężej znaleźć potem kogoś, kto cię przenocuje. A jak już się odkujesz, to wybierz sobie taką działalność gospodarczą, którą będziesz znał od podszewki i która da ci realną szanse na to, żeby być lepszym niż inni (możesz wykorzystać zatrudnienie do tego, żeby się na czymś zaczać znać). A nie taką, która wydaje się dawać łatwą kasę przy małej robocie. Znajomość samego "zarządzania" da ci tylko wielkie, okrągłe "G". A łatwa kasa w 9 przypadkach na 10 jest tylko wtedy, kiedy ją kompensuje duże ryzyko. I nie zaczynaj "bycia przedsiębiorcą" w opcji zerowej. Zrób tak, jak ci tu słusznie radzą - najpierw po godzinach, póki nie będziesz wiedział, że pomysł da ci utrzymanie i wypali na dłuższą metę.
  5. Nie bądź dziecinny. Ile razy ktoś ci w sklepie dał za darmo chleb albo kurczaka tylko dlatego, że powiedziałeś, że jesteś głodny? Ile razy dałeś kobiecie bliskość, wsparcie albo przyjaźń bezinteresownie, a nie po to, żeby podupczyć? (Zakładam, że nie jesteś frajerem, który daje sie po białorycersku wykorzystywać). Ile znasz kobiet, od których byś chciał "bliskość", "wsparcie" albo "przyjaźń", kompletnie bez seksu na horyzoncie? Seks i płodna macica to podstawa dla nas, bezpieczeństwo i dobre geny to podstawa dla nich. One nie dają za darmo seksu. My nie dajemy za darmo bezpieczeństwa materialnego.
  6. A może dla tych konkretnie ludzi to właśnie jest ta "głęboka prawda" i "transcendencja"?
  7. Jakbyśmy nie skakali jak tresowane małpki tylko po to, żeby sobie podupczyć, to by samice nie używały seksu jako uniwersalnej waluty wymiennej. Gdyby coś innego działało, to by laski wystawiały w ofercie co innego. Kapitalizm w akcji. A że z reguły nic innego nas nie interesuje i nic innego od nich nie chcemy, to niby co mają oferować? Bądź szczery sam ze sobą; ilu facetów zainteresowanych byłoby związkiem bez seksu z laską brzydką jak noc, z dobrym charakterem, dobrze gotującą, zamożną, miłą, bystrą, lojalną i pracowitą? Masz odpowiedź czemu laski kupczą seksem. Bo tylko to jest chodliwym towarem. ? TLDR: baby by się nie kurwiły, gdybyśmy nie chcieli od nich seksu.
  8. A czemu cię to w ogóle dziwi? Jak się umiera, to człowiek nie chce być sam, po prostu. Najzwyczajniej w świecie. Jesteśmy zwierzętami społecznymi, w sytuacjach skrajnych szukamy oparcia w stadzie, nie w sobie samym. Więc jeśli w obliczu śmierci taki człowiek jest sam, to żałuje rzeczy, które w jego odczuciu spowodowały, że jest sam. Że nie szukał przyjaźni, że nie dbał o rodzinę, że dymał łatwe puste pazerne lale zamiast się wysilić i znaleźć tę mityczną cud-kobietę, co to z nim będzie aż do końca (nie ma znaczenia, czy faktycznie to byłoby realne, po prostu ludziom się wydaje, że gdyby coś zrobili inaczej, to by im się życie ułożyło inaczej, i tyle). A jeśli ma przy sobie rodzinę i przyjaciół, to jest wdzięczny za to, że nie jest sam, i żałuje, że jak miał szansę, to nie był dla rodziny/bliskich lepszy. To jest naprawdę banalnie proste do zrozumienia. Jak się umiera, to większość rzeczy, które wydawały się mieć wartość wcześniej, okazuje się bezwartościowe, więc podejrzewam, że niewiele ludzi żałuje, że np. nie spędzili więcej czasu na zarabianiu kasy albo na rzeźbieniu mięśni na siłce. Jedyne co POZORNIE wydaje się mieć wartość, to to, że się w jakiś sposób pozostanie, coś wartościowego się po sobie pozostawi. We wspomnieniach rodziny i bliskich, w swoich dzieciach, w czymś co się zrobiło, żeby ludzie cię pamiętali.
  9. Chciałbym znać odpowiedź, pewnie bym mógł dzięki temu kosić masę kasy na kołczingu albo czymś w tym stylu. Mogę powiedzieć tylko jak to wygląda w moim przypadku - ciągnie mnie do kobiet - że to tak grzecznie ujmę - mało przyszłościowych jeśli chodzi o LTR. Rzadko to widać "na twarz". Ileś tam kobiet może mi się spodobać fizycznie, część z nich oceniam jako potencjalnie sensowny materiał na LTR, ale tak naprawdę prądem mnie kopie tylko jeśli to jest "mój" typ babki. Jeśli nie jest w "moim" typie, to po prostu chemii nie ma, co najwyżej może być przeciętny seks i po paru spotkaniach jestem znudzony, nawet jak widzę, że babka jest sensowna i jej zależy. Natomiast jak jest w "moim" typie, to są najpierw dzikie fajerwerki, a potem robi się pole minowe, a w skrajnej wersji wojna atomowa (tak, kiedyś próbowałem LTR, jak byłem młody i głupi ). Może tak da radę, mnie się udaje tylko o tyle, że wiem, jakie babki mnie kręcą, wiem, dlaczego takie babki się nie nadają na LTR i wiem, że nie ma sensu na siłę próbować wiązać się z takimi babkami, ani też na siłę szukać takiej, która mnie nie kręci, ale byłałby dobrą LTR-ką. Może jak się wie, jaki typ kobiet nam się podoba i jakie ma wady i zalety, to można jakoś to strategicznie rozegrać, wyczulić się na wady i na to, jak je neutralizować albo jak ich unikać. Teoretycznie powinno być to wykonalne, w praktyce chyba ciężko to zrobić bez solidnej pracy nad sobą i bez przepracowania swoich własnych problemów. Przykład: mam kumpla z dzieciństwa, który twierdzi, że wszystkie baby lecą na kasę (w domyśle: jego kasę) i że nie może znaleźć takiej, która by go ceniła za to, że jest taki i owaki, a nie za willę z basenem, samochody, prezenty i wyjazdy. No i ok, faktycznie, ciągle się wiąże z takimi łowczyniami bankomatów, rozumiem jego frustrację. Problem w tym, że ... kolega jest człowiekiem, który ma obsesję na punkcie kasy, zarabiania, sukcesu. Jedyne kryterium, jakim ludzi ocenia, to ile mają kasy, jakim autem jeżdżą, na co ich stać. Niczego nie robi bezinteresownie, zawsze musi mieć jakąś korzyść. Każdą rzecz ocenia pod kątem tego, czy mu pasuje do wizerunku "człowieka sukcesu". Tu też go rozumiem, jest z biednej rodziny i tak się nauczył, że sukces życiowy = kasa. Nie ma szacunku dla żadnych osiągnięć ani dla żadnych cech charakteru, tylko dla kasy, kasy, kasy. I skądinąd wiem, że jak jeszcze był biedny jak mysz kościelna, to chodził z fajną, ogarniętą dziewczyna, której imponował charakterem, a nie kasą. Ale ją rzucił jak zaczął lepiej zarabiać, bo ....trafił na babkę, która bardzo, ale to bardzo ceniła jego pieniądze i dzięki której się czuł "człowiekem sukcesu", bo ceniła go za to, co sam w sobie najbardziej cenił, czyli ... kasę. I nie krytykowała go za to, że wydaje bez sensu pieniądze żeby popisać się zamożnością. Pamiętam doskonale, jak piał z zachwytu, że "wreszcie ktoś go rozumie", "nie podcina mu skrzydeł" i takie tam brednie. I oczywiście się to źle skończyło. I w kolejnych związkach z babami powielał dokładnie ten sam model. No i co taki facet ma zrobić? Może życie by mu się lepiej ułożyło, jakby zrozumiał, że ciągnie go dokładnie do tego typu kobiet? I jakby sobie wybrał spośród takich kobiet taką, która by miała jakieś zalety, które by kompensowały zachłanność na kasę? Albo jakby wchodził w związki bez złudzeń, że wybrał sobie bezinteresowną laskę i z założeniem, że kupił sobie trophy wife? A może powinien zmienić samego siebie? Nie mam pojęcia.
  10. Moje doświadczenie jest takie, że baby i w necie i na żywo z reguły takie właśnie są na początku. Trzymają karty przy sobie, ograniczają się do reagowania, nie próbują same inicjować rozmowy ani nią kierować. My mamy nawyk popisywania się, stroszenia piór jak pawie i tokowania, baby mają nawyk obserwowania, jak samczyk tokuje i czy rokuje. Takie życie, co poradzisz... Jak wrzucają na luz po bliższym poznaniu, to dopiero można oczekiwać, że zaczną normalnie prowadzić konwersację, o ile im się na to pozwoli i o ile w ogóle mają jakiekolwiek predyspozycje umysłowe w kierunku rozmawiania o czymś innym niż tipsy i wakacje all inclusive.
  11. Nie jestem kobietą, to pewnie nie wiem, jak to z tymi babskimi emocjami... Ale trochę doświadczeń z samiczkami mam i parę rzeczy mi się udało przyobserwować. Na moje, wszystkie baby są bardzo łase na emocje, łatwiej je przywiązać do siebie dając im coś "poczuć", aniżeli np. wspólnie coś z nimi robiąc (albo nie daj Boże coś dla nich robiąc). Na moje problem nie w tym, czy są łase na emocje, problem w tym na jakie emocje są łase i jakich emocji aktywnie szukają. Generalnie im bardziej pierdolnięta baba i z bardziej niewydarzonej rodziny, tym bardziej potrzebuje patologicznych emocji. Złych. Miałem kiedyś taką dziewuszkę, ojciec czysta patola, i ona tak miała zakodowane, jak facet nie daje negatywnych emocji, to jest z nim coś nie tak. I szukała takich facetów, co ją zeszmacą jak jej ojciec szmacił ją i jej matkę. Moja najstarsza bratowa z kolei to taka zimna, zamknięta w sobie ryba, wszelkie gwałtowne emocje powodują, że się zamyka jak ostryga i wycofuje. Na granie na emocjach i push-pull reaguje jak ja na świadków Jehowy. Mój brat miał naprawdę sporo problemów, zanim załapał, jakich właściwie emocji jego myszka potrzebuje. Obie te babki potrzebowały emocji, tylko innych. To co jedną nakręcało, drugą odrzucało. Mimo, że obie potrzebowały dorzucania do pieca emocji, żeby ogień buzował. W sumie im dłużej żyję, tym bardziej do mnie dociera, że ludzie się nie dobierają pod kątem swoich zalet, oczekiwań i potrzeb, tylko pod kątem swojego spierdolenia i swoich najgorszych wad i fobii. Im bardziej pierdolnięty facet, tym bardziej go ciągnie do walniętych psycholek. Im bardziej dysfunkcyjna laska, tym bardziej dysfukcyjnych osobowościowo facetów będzie szukać. Im bardziej ma się niewydarzonych rodziców, tym bardziej niewydarzonych partnerów się szuka. Dopiero jak to załapałem, to do mnie dotarło, czemu mam kumpli, którzy jak po sznurku wybierają sobie patologiczne baby, i dlaczego mam kumpli, którzy trafiają tylko na fajne, zrównoważone laski. Każdy znajduje tylko to, czego szuka.
  12. Nie jestem samotny, nie ma na to żadnej szansy. Mam to szczęście (czy też nieszczęście), że mam fajną, szatańsko zżytą rodzinę, taką prawie we włoskim stylu, 10/10 - rodziców, z którymi mam świetny kontakt, trzech starszych braci, bratowe, bratanków i bratanice, stado kuzynów, wujów, ciotek i innej menażerii. Trudno być samym, jak wystarczy wyjrzeć z domu, żeby cię krewni zaciągnęli na grilla, na imprezę rodzinną albo wyjazd "na ryby". Mam oczywiście też jakichś znajomych z pracy i ze studiów, przewijają się od czasu do czasu jakieś dziunie, ale jednak z ludźmi spoza rodziny jednak to nie jest to samo.
  13. Ile powinna zarabiać kobieta? Na tyle dużo, żeby sama uznała, że warto podpisać intercyzę. Ale nie na tyle dużo, żeby ją było stać na lepszego adwokata od rozwodów niż mnie.
  14. Nie powinienem chyba uogólniać po jednostkowych przypadkach, ale ... Jeśli wnioskować po perypetiach mojej znajomej z pracy (fajna dziewczyna, z wyglądu 7/10, z charakteru 9/10, pod warunkiem, że się lubi takie naiwne, ufne i idealistyczne gąski), fajne laski nie wytrzymują na Sympatii szoku kontaktu z "fajnymi" panami. Znajoma dosyć szybko stwierdziła, że szukanie tam jest bez sensu. Jak szukała "po swojemu", to kolesie ją zlewali, jak ją z kumplami w pracy przeszkoliliśmy i zaczęła szukać sensowniej, to została zasypana dziesiątkami propozycji od "miszczufff" podrywu, którzy chyba licytowali się, który jest większym przegrywem. Laska błyskawicznie sobie odpuściła, ciężko przerażona. Faceta z tego co wiem w końcu poznała poza internetem. Natomiast jakimś dziwnym trafem wilekimi fankami sympatii i tindera są u mnie w pracy takie babsztyle, z którymi w życiu bym się nie umówił (a ja wybredny nie jestem, jak dają to biorę ... )
  15. To prawie jak grecka tragedia: kobiety które nie byłyby ciężarem finansowym dla mężczyzny i mają geny "zaradności" (a w przypadku kobiet, które robią karierę naukową np. w naukach ścisłych pewnie i inteligencji) same się wywalają z rynku matrymonialnego; mężczyźni skazani są na coraz głupsze pasożyty, które interesuje tylko szukanie coraz lepszego żywiciela, z którego mogą wyssać krew, zanim przeskoczą na kolejnego. Sensowna, inteligentna, ambitna kobieta nie wyjdzie w wieku 20 lat za 45-latka, żeby być jego utrzymanką i zrezygnować ze swojego życia, żeby rodzić mu dzieci. Sensowny, inteligentny, ambitny mężczyzna nie zwiąże się z 40-letnią babką, która ma lepszą pozycję finansową i społeczną od niego. W sumie i żałosne to, i śmieszne. W którymś miejscu ktoś coś spierdolił w naszym społeczeństwie. Edit: W sumie cieszę się, że LTR i dzieci wywaliłem z planów życiowych dawno temu...
  16. Jak są takie bogate, to niech sobie sprawią utrzymanków, stać je, co nie? Mężczyźni tak przez wieki funkcjonowali, i jakoś nikomu nie przeszkadzało.
  17. Oczywiście. Dziewucha może być ładna jak z obrazka, na pierwszej randce siedzieć cicho i tylko zalotnie się śmiać albo potakiwać albo starać się zrobić dobre wrażenie... a potem jednak w pewnym momencie zaczyna mówić. I.... czar pryska. Bo na przykład z cud usteczek słyszysz, że pańcia nie pracuje, pańcia była na studiach ale ich nie skończyła, pańcia mieszka u rodziców i zajmuje się "clubbingiem", pańcia jedzie mundrościami na poziomie wczesnej podstawówki i średniej jakości memów, pańcia składa się z tipsów i makijażu przyklejonych na wielkiej czarnej dziurze nijakości, pańci śliczna łepetynka jest tak pusta, że echo słychać, jak potrząsa loczkami. Dla mnie na przykład takie laski są cholernie nieatrakcyjne. Mam pewien poziom głupoty, poniżej którego kobiety przestają być atrakcyjne i lądują w przegródce "może szybki numerek, ale niech wreszcie zamknie japę...". Dodam, że nie stawiam za wysoko poprzeczki, ale jednak czasami się trafia taka samiczka, która jest nie na moje nerwy.
  18. No, to masz odpowiedź. Dziewczyna powoli zaczyna trybić, że za 15 lat ona będzie za stara na dziecko, a ty nawet jeśli odkryjesz, że chcesz jednak syna, to albo będziesz rwał w tym celu 20-23 letnią dupeczkę (jeśli osiągniesz coś w życiu), albo dasz się wyrwać cwanej i zdesperowanej 28-29-latce (jeśli będziesz przegrywem). Daje ci do zrozumienia, że będzie renegocjowała kontrakt, a jeśli nie uzyska tego, co chce, to dostaniesz wypowiedzenie jak tylko znajdzie innego kontrahenta, z lepszą ofertą. Niewidzialna ręka rynku w akcji! Jak już powiedziałem: bezpieczny seks i powoli przyzwyczajać się, że ktoś inny będzie ją wkrótce posuwać. Tak to już jest, kobiety nie ma się na zawsze. Też to przechodziłem, to normalne. Laski chcą mieć dzieci. Do tego są stworzone. Natury nie oszukasz.
  19. Warianty masz trzy: A. głupi - upierać się, że zmienisz jej biologię i potęgą swego fiutka i męskiego intelektu usiłować ją przekonać, że jej organizm jest głupi i że tak naprawdę nie chce dzieci i nie chce rodziny (efekt: LOL, powodzenia); B. uczciwy - powiedzieć jej, że co prawda ona chce od ciebie rodziny, ale ty chcesz od niej tylko dupy, bo etap rodziny będziesz miał najwcześniej za jakieś 15-20 lat (efekt: zostaniesz szybko i bezboleśnie wymieniony na lepszy model); C. wygodny - naściemniaj jej, że wrócicie do tematu za rok/dwa, bo to są decyzje, które trzeba podejmować odpowiedzialnie, bla bla bla bla, teraz nie czas na to, bla bla bla, mieszkanie praca przyszłość kariera rozwój, bla bla bla, i tak graj na zwłokę póki dziewucha się nie zorientuje, że cynicznie łżesz (efekt: zostaniesz wymieniony na lepszy model trochę później, za to z większą dozą bardzo złych emocji).
  20. Laska ci uczciwie daje kolejny sygnał, że jest na takim etapie, że oczekuje po tobie "trudnej męskiej decyzji" i zdecydowania. Sama tę decyzję już podjęła (chce być z tobą "na stałe" i skłonna byłaby się z tobą rozmnożyć). Ty jej dałeś wyraźny sygnał, że raczej nie chcesz być z nią na stałe i raczej nie jesteś przekonany do niej jako do przekaźnika twojego materiału genetycznego. Na twoim miejscu bym zakładał, że dosyć szybko zostaniesz wymieniony na bardziej przyszłościowy egzemplarz. Ciesz się seksem, póki możesz. Bezpiecznie, oczywiście.
  21. Zależy jaka laska. Jak jest taką typową social media whore, to brak info o tym, że kogoś ma, z reguły oznacza, że ten ktoś nie pasuje do jej wizji idealnego życia i że szuka lepszego modelu. Nawet jak jej facet nie życzy sobie wrzucania fotek z babką pozującą na jego tle ("patrzecie, jakiego misia ustrzeliłam!!!"), to zawsze można się pochwalić, że w ogóle jest, prawda? Ale znam sporo kobiet, które nie traktują social media w ten sposób, np, moja znajoma z pracy na fejsie nie ma prawie w ogóle rzeczy prywatnych. Żadnej fotki swojej, żadnej fotki swego faceta, żadnej fotki z wakacji, null. Co najwyżej można się dowiedzieć, jaka niszowa kapela gra w najbliższym czasie w mieście, tego typu rzeczy. Inna znajoma na swoim insta ma wyłącznie zdjęcia dzikich ptaków, lasu, jeleni i takie tam. A jest 8/10 (9/10 jak się lubi ten typ), więc mogłaby się bez problemu lansować na swoich fotkach. Mnie się osobiście ich podejście podoba, ale ja już od dawna nie mam 20 lat i trochę mnie dziwi obecna moda na robienie relacji live ze swojego życia w internecie.
  22. Moim zdaniem zawyżona samoocena jest lepsza od zniżonej i póki ci nie przeszkadza w życiu, to nie ma się czym zbytnio przejmować. Ale jak chcesz mieć realną ocenę samego siebie, to po prostu - ciągle testuj się. W obiektywny sposób. Stawiaj sobie wyzwania i sprawdzaj, jak sobie z nimi radzisz. Wybieraj takie wyzwania, które są obiektywnie mierzalne i które w twojej ocenie są w górnej granicy twoich możliwości - trudne, ale wykonalne. Jeśli chcesz potwierdzić swoją wartość w jakiejś dziedzinie - postaraj się znaleźć w takiej sytuacji, w której możesz porównać swoje umiejętności z umiejętnościami ludzi, którzy naprawdę są w niej dobrzy. I będziesz wiedział.
  23. Oczywiście, że NIE. Sam zaobserwowałeś, że więzi rodzinne u twojej żony są o kilka klas silniejsze i lepiej ugruntowane niż twoje. Sądząc po twoim wpisie (słabe więzi rodzinne z własną rodziną, niezbyt mocna więź z rodziną żony, słabe więzi z ludźmi w kraju, w którym spędziłeś całe swoje dorosłe życie) nie bardzo w ogóle masz własne, osobiście odczute doświadczenie z tym, na czym właściwie polega silna więź rodzinna/społeczna. Ja takie doświadczenie mam, bo jestem z BARDZO zżytej rodziny - uwierz, jak zaczniesz "spiskować" z siostrą (i to bliźniaczką!) żony "przeciwko niej", to dostaniesz takiego kopa, że się obudzisz w przyszłym tygodniu. Nawet nie próbuj, bo nie wiesz, z czym igrasz.
  24. Ale masz gościu gigantyczny ból dupy, że laska zwietrzyła pismo nosem i pierwsza się katapultowała z nierokującej relacji... Skoro i tak chciałeś ją rzucić, to ciesz się bezboleśnie uzyskaną wolnością, zamiast dziecinnie grymasić, że to ty chciałeś jej dać kopa w dupę pierwszy, ale cię wyprzedziła. Nauczka na przyszłość: zamiast się "nosić", to po prostu następnym razem od razu kończ znajomość. I powodzenia w dalszym życiu bez kamienia u szyi! ?
  25. O, kurła. Za moich czasów prawo i medycyna to były jedne z cięższych kierunków, podobnie jak międzywydziałówka w stylu MISH. A teraz widzę, panie je zdominowały. Szok. Ledwo 100 lat temu je wpuściliśmy na uczelnie, a taki burdel się zrobił.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.