Skocz do zawartości

deleteduser54

Użytkownik
  • Postów

    190
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser54

  1. Marvin, przejrzałem Twoje posty. Stary, solidaryzuję się z Tobą. Na początku napisałem też, że "współczuję" ale brzmiało to jakoś tak, jakbym to kierował do kogoś słabego, zagubionego, a na takiego nie wyglądasz. W każdym razie przesyłam Ci wyrazy wsparcia (też miałem z żoną numery i swoje wycierpiałem). Kumaty z Ciebie i ogarnięty gość, ale jak widać niektóre nie doceniają. Szkoda takich pereł rzucać przed żonine wieprze, wujowy numer Ci zrobiła. Jak tam sytuacja? Napiszesz coś więcej o tym rozwodzie?
  2. Ponad trzy lata temu zajrzałem parę razy do niego. Styl faktycznie propagował wtedy obszarpańczy, w każdym razie dobry dla młodego człowieka, który nie musi wyglądać na jakim takim poziomie. Ogólnie, nie oceniam, ale nie byłem jego targetem A sam kolo mnie ... no cóż, dla mnie ma wkurw*ającą manierę w tym pozowaniu, jakieś nóżki, jakieś rączki przy buzi, taki och i ach. Wydawał mi się zmanierowany. Taki typ którego nie chciałbym mieć za kolegę.
  3. Jeżeli interesuje Cię klasyczna elegancja z nutką ekstrawagancji, oglądnij też sobie dla inspiracji zdjęcia z florenckich targów mody męskiej Pitti Uomo (stylizjacje odwiedzających). Do stosowania w 100% nie przejdzie, w każdym razie nie w Polsce ani nie w codziennym stroju. Ogólnie nie napisałeś, do jakich zastosowań potrzebujesz ubrań. Jeżeli jesteś po 30tce, to: - zawsze smart casual jest dobry, - możesz mieć też uzupełniająco luzackie miejskie stylizacje, inspirowane stylem militarnym. Z niewielkimi odstępstwami: - unikać ciuchów za dużych (za ciasnych zresztą też, ale z dwojga złego gorsze jest przegięcie w kierunku worowatych). Muszą być dopasowane. - nie bać się kolorów, ale nie być też papugą, - raczej nie szaleć z nietypowymi fasonami, dodatkami, krojami. Trzeba się ubrać, a nie przebrać. Nie słuchać sprzedawców i w szczególności sprzedawczyń. Nie silić się na własny styl za bardzo - jestm mnóstwo dobrych wzoców. Wyłączając przypadki bespoke - jak kupujesz spodnie i marynarki, to nie bój się pójść do krawca, żeby je dopasować. Ja zawsze tak robiłem z moimi rzeczami, zazwyczaj kupowanymi w Vistuli i Bytomiu. Zawsze warto bardziej dopasować marynarkę czy długość rękawa, bo to tylko procentuje, a rzecz nawet dobra, ale źle dopasowana (np. z ginącą dłonią w mankiecie) robi wiecej złego niż dobrego. I wreszcie - mniej znaczy więcej. Również i w ilości garderoby. Mam dwa garnitury, trzy pary butów, kilka koszul, trzy poszetki, trzy paski, jeden zestaw koordynowany i wystarcza, a pracuję co do zasady w stylu formalnym. Buty wcale nie Yanko, ale przy dobrych kosmetykach i dbałości (polecam kosmetyki Saphire) z buta masz pożytek latami. A co do stylisty - nie korzystałem. Wystarczy mi internet. Ogólnie, jak jesteś szczupły i masz męską sylwetkę i mięśnie, to masz już najważniejsze. Tak na marginesie środowisko Buta w Butonierce albo wszeliej maści gentlemanów sympatyków Czasu Gentlemanów zawsze uważałem za coś przeciwnego powyższemu. Ci kolesie są pipkowaci, zaniedbani, cudaczni i ciuchami starają się to zakryć. Najpierw trzeba mieć ciało, a dopiero potem je ubierać. W końcu Ty jako Ty jesteś nagi.
  4. Decyzja o nieposiadaniu dzieci jest słuszna z dwóch powodów: 1. Nie jesteśmy w stanie zagwarantować uniknięcia cierpienia zrodzonego z nas człowieka, a raczej większe jest prawdopodobieństwo, że życie dziecka będzie nieszczęśliwe, naznaczone cierpieniem niźli piękne i bezproblemowe. Świat XXI wieku to świat coraz większych zagrożeń - zwariowany konsumpcjonizm, erozja wartości, upadające demokracje liberalne, radykalizacja i co prawdopodobnie najgorsze nadciągajaca katastrofa klimatyczna. Dziecko nienarodzone nie istnieje, nie ma świadomości ani nie pcha się na ten świat, więc oszczędzając mu narodzin nie czyni się nikomu krzywdy. 2. W sensie globalnym jedyną szansę dla przetrwania i odrodzenia się człowieka, tak dobrego i wspaniałego, jakim mógły być, widze jedynie w depopulacji. Zaniechanie rozmnażania tak, aby było nas coraz mniej, to wspaniały cel, bo prowadzi do tego, że być może za 100 lat mogłoby być np. pół miliarda ludzi, którym ta planeta w zupełności wystarcza i którzy przestają ją zarzynać i mogą wreszcie żyć w pięknej harmonii z resztą istot żywych i cieszyć się czystym i pięknym światem. Takie mam marzenie. Z tych względów popieram każdego, kto powstrzymuje się od prokreacji. Zrobienie dziecka to nie problem. Ale uchronić je przed cierpieniem, dewiacjami... kto to może? Tylko garstka najbogatszych i zarazem najlepiej poukładanych może liczyć na duże prawdopodobieństwo, że ich dzieciom będzie się wiodło co najmniej tak dobrze jak im samym. Reszta rodziców może liczyć co najwyżej na fart.
  5. Czy jeżeli nie dochodzi do reproducji (zapłodnienia i następnie powicia potomka) wynagrodzenie za taką pracę jest należne? Czy jest to w ogóle praca, czy też czyste bumelanctwo i godne nagany pozorowanie? Cześć ludziom pracy!
  6. Masturbowałeś się na szczycie tej górki po tym, jak wjechałeś na nią rowerem?
  7. Czasem zdarzają mi się sytuacje niewyjaśnialne - znaki, dziwne zbiegi okoliczności. Ostatnio taki miałem parę miesięcy temu, kiedy myslałem o kobiecie, w której zadurzyłem się mając 15 lat i przez kolejnych 23 zdarzało mi się ją spotykać, w różnych okresach życia a to się do niej przystawiać, a to postponować, a pozostawałem zapewne na klasycznej orbicie. W każdym razie tego dnia dziwnym zrządzeniem losu opowiadałem komuś o tej kobiecie, a parę godzin później jechałem i znowu myśałem o niej, a nagle... przyszedł od niej właśnie sms z pytaniem, co tam u mnie (zaznaczam, że po skończeniu liceum kontaktowaliśmy się tak średnio raz na trzy lata, kilka wymian wiadomosci, jakieś spotkanie i potem cisza. Ja zresztą kasowałem jej numer, a ona mój musiała znaleźć w sieci, bo łatwo mnie znaleźć przez mó biznes). Żeby zakończyć wątek - spotkałem się z nią wtedy po raz n-ty i.... zupełnie mi przeszło. Zmarszczyła się, włosy straciły blask, okazało się, ze w istotnych sprawach ma poglądy inne od moich. Obecnie, majac 38 lat jestem w swojej najlepszej życiowej formie, wyglądam lepiej niż 10, 15 lat temu, osiągi sportowe idą w górę, wiedza i zasoby też (chociaż jestem minimalistą, więc tylko tezauryzuję z myślą o dzieciach). Czas dla pań nie jest łaskawy, oj nie jest. Ogólnie mówiąc, w kilka minut odkochałem się Ale mówiłem o znakach. W każdym razie teraz była właśnie kolejna taka sytuacja. Od dwóch dni mam niechęć do spraw zarobkowo-zawodowych, robię jakieś absolutne minimum, ciągle myśląc: "jutro". A co jakiś czas pogrywam w Colonization Sida Meiera (z 1994 r., korzystając z Dosboxa) mimo, że nic nowego mnie w tej grze nie czeka i mimo, że to tylko marnowanie czasu, które w niczym nie nie rozwija. Mam co kilka miesięcy takie napady i chęć grania (poprzednio padło na Ufo Enemy Unknown, trzy-cztery dni zmarnowane). Teraz, właśnie w tej sytaucji, przeczyłałem to zdanie i poczułem, że to znak, kolejny raz los, czy jakaś nieznana mi siła coś mi właśnie przekazuje. Dosyć opierdzielu! Dzięki. I pomyśleć, że w moim poprzednim forumowym wcieleniu, jak się pojawiłeś (jakoś równolegle z Isildurem), to jakoś mi nie przypadłeś do gustu. Teraz jednak lubię CIę czytać. Mea culpa! To własna twórczość?
  8. Z ciekawości sobie przeliczyłem. Wyszło, że jakbym wrzucił teraz na 3 miechy to, co mam pod ręką na koncie wolne, to za te trzy miesiace zarobiłoby na jeden, jeden i pół obiadu z rodziną. To jest sama kwota 1,5% p.a., a od tego zysku jest jeszcze chyba podatek dochodowy (tzw. podatek Belki). A co myślicie o zamianie na inną walutę? Mam w sumie ochotę zamienić złocisze na jakąś znaną walutę (dolar USD? jen? GBP?) i potem przy dobrym kursie sprzedać. Robił któryś z Was tak?
  9. Pierwszy i ostatni raz Ci powiem: Nie odzywaj się tak do mnie z łaski swojej. Uprawiaj swój styl dowolnie, ale zachowaj jakąś powściągliwość.
  10. Przemyśl temat. Żonaci podobno żyją dłużej i szczęśliwiej (z wyjątami). Nadto, dzieciaci i rodzinni (zwłaszcza mający syna) są statystycznie bogatsi. Wynika to być może z tego, że chcą przekazać potomstwu majątek i o nie dbają, więc są mniej chętni porzucać rodzinę, a bardziej skłonni do pracy w zakresie jej utrzymania. Oczywście umowę majątkową małżeńską zawrzyj, bądź czujny, ale samego małżeństwa jako takiego bym nie skreślał.
  11. Dość słonawo. Zawsze przy rozwodzie graj o jak najmniejsze alimenty, bo więcej Ci płacić nikt nigdy nie zabroni, a jak będziesz miał zalegfłość przekraczajacą 3 okresy płatności to jeszcze wpadniesz na rozmowę do prokuratora i sądu, i wyjdziesz z wyrokiem. Wysokość obowiązku alimentacyjnego zależy od usprawiedliwionych potrzeb uprawnionego (i od możliwości zarobkowych i majątkowych zobowiązanego, ale tu nie w tym rzecz). Tą kwotę wyliczyłeś w oparciu o jakieś konkretne wydatki i dane z określonego okresu czasu? Czy wiesz, co i ile kosztuje w utrzymaniu Twoich dzieci?
  12. 33 lata i niepiśmienny. Zamiast grać mógłbyś więcej czytać. Punkt 19 Regulaminu: "Użytkownik zobowiązany jest do zachowania poprawności gramatycznej i ortograficznej w treściach postów.".
  13. Panowie. Autor tematu jest ogarnięty, zachowuje się jak na mężczyznę przystało - zadaje konkretne pytania, w pozostałych kwestiach daje odnośnik do innego tematu, a Wy mu tak trochę jak kumoszki na targu - o wszystkim. A jaki seks, a że w ogóle to lepiej bez długów, a to kup jej kota. Tu nie rezerwat. Nie widzę żadnego powodu dla spłaty zobowiązań przed terminem, poza oczywiście ekonomicznym, tj. ewentualnymi oszczędnościami na odsetkach. Nie widzę jednak powodu, dla którego miałoby to być użyteczne na potrzeby rozwodu. Po pierwsze, jak chcesz naprawdę to spłacić przed terminem, to po prostu odkładaj sobie jakąś kwotę do skarpety, jak będziesz już prawomocnie rozwiedziony, to sobie spłacisz jednorazowo. Po drugie i najważniejsze - to nie jest tak, że Twoja idealna sytuacja majątkowa (dobre zarobki, brak zobowiązań) plusuje w czymkolwiek na potrzeby rozwodu. Zgodnie z art. 27 zdanie pierwsze Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego "Oboje małżonkowie obowiązani są, każdy według swych sił oraz swych możliwości zarobkowych i majątkowych, przyczyniać się do zaspokajania potrzeb rodziny, którą przez swój związek założyli.". Twoje żona w czasie trwania rozwodu może żądać, żeby do momentu rozwodu sąd nakazał, w trybie art. 445 § 1 Kodeksu postępowania cywilnego, łożenie na potrzeby rodziny jakiejś kwoty. Zaznaczam - rodziny, to jest na małżonkę też (bo do czasu prawomocnego orzeczenia rozwodu małżeństwem jesteście). A potem, po takim postanowieniu, proces może cudownym zrządzeniem losu zacząć trwać kilka lat (multum świadków na okoliczność winy w rozkłądzie pożycia i więzi z córką, choroby, zmiany pełnomocników itp). Równie dobrze Twoja żona może dochodzić od Ciebie też alimentów na jej rzecz, gdyż prawdopodobne jest - sam to opisałeś - że rozwód pociągnie za sobą dla niej istotne pogorszenie sytacji życiowej. Do tego wymagana bedzie Twoja wina w rozkładzie pożycia (art. 60 § 2 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego). Nie napisałeś czy rozwód ma być z orzekaniem o winie, czy nie, ale od razu mówię Ci: nie zakładaj przy tym, że skoro małżonka teraz nawet deklaruje i się zarzeka, że będzie tak a tak, to potem słowa dotrzyma. Wiadomo, to kobieta, targana emocjami i podszeptami. W żadne jej deklaracje bezkrytycznie nie wierz, ani się na nich nie opieraj. Oczywiście też na potrzeby nieuknionych do orzekania kosztów utrzymania córki (alimentów) nie ma sensu, żebyś był krzyształowo czysty finansowo. Sąd i tak orzeknie jak będzie uważał (istnieje teoria prawa do równej stopy życiowej, wiec skoro Cie stać na dużo, to będziesz płacił dużo). Nie martw się - jak alimenty będą niskie, to niek Ci nie broni dwać córce i płacić za co tyko chcesz. Ale, jak (odpukać) za dwa lata Ci się pogorszy finansowo, to dzisiejsza donkiszoteria może Ci się odbić czkawką. Podsumowując, im na papierze Twoja sytuacja finansowa przedstawia się obecnie gorzej, tym lepiej. P.S. Nie pisałeś o tym, ale może ten kredyt był zaciągnięty za zgodą żony? Jest też kredytobiorcą? Może jest poręczycielem? Pamiętaj, że im ona ma większe obciążenie finansowe, tym dla Ciebie lepiej, bo będzie trzymała głowę nisko. Im jej lepiej, tym bardziej będzie kozaczyła.
  14. Czas na raport. Przeczytałem sobie swój pierwszy post i będę się odnosił do założeń z niego. Bałagan udaje się opanowywać. Zauważyłem, że wiele rzeczy tutaj bez mojego udziału leżało odłogiem. Na szczęście, po zainicjowaniu zmian, wszyscy gramy w jednej drużynie, trochę z wyjątkiem córki, która walczy ze zmianami jak może. W tych kwestiach porządowo - organizacyjnych mam wrażenie, że o ile dotychczas panował marazm, to sytuacja (dom, rodzina, żona?) jakby czekały na moją ingerencję i lekkie wzięcie tego za twarz. Jak już rzeczy są ustawione, to trzeba ich tylko pilnować. Z córką opornie idzie wprowadzanie nowych nawyków, ale drobne postępy są. Ograniczam telefon, wymagam porządkowania zabawek przed snem, przygotowanie sobie lekcji i ubrania na rano, a rano - pościelenia łóżka. Wszystko po to, żeby po powrocie ze szkoły miała od razu warunki do odpoczynku i robienia lekcji, bo wieczorem już jej spada percepcja i motywacja (której do nauki i tak ma mało). Moja córka ma warunki i widoki na bycie mądrą panienką z dobrego domu, więc straszna siara by była, gdyby ten potencjał się marnował. Ale wymaga to póki co ciągłego pilnowania, powtarzania, egzekwowania. Do tego ona jest bardzo emocjonalna i reaguje często ekspresyjnie i buntowniczo, a to nie ułatwia sprawy. Nie wiem, jak wy macie, ale dla mnie wychowanie dzieci to ważna część mojego życia i jestectwa. Czasy są coraz bardziej pełne wyzwań i dla nijakich miejsca i szans coraz mniej. Prostych, niewykawalifikowanych jest łatwo zastąpić i w miarę postępu będzie coraz łatwiej. Obecnie zresztą dzieci mają dobre życie (nie mówię, że aż za dobre, bo chcę dla nich jak najlepiej) ale muszą być naprawdę wyedukowane i mieć mocny start, żeby utrzymać podobny poziom w dorosłym życiu. Co do kwestii organizacyjnych nie przeprowadziłem jesczze jakiejś kompleksowej rozmowy i odgórnego podziału - jedne rzeczy mam już ustawione (typu kto kiedy i jaką łazienkę sprząta) inne układają się samoczynnie albo czekają jeszcze na regulacje. Niestety, zdarza mi się nadal pokrzykiwać w domu, kontrola emocji jest lepsza, ale nadal nie jestem z siebie zadowolony. Z żoną się poprawiło. Może to dość oryginalny autorytet, ale czytałem kiedyś wywiad z ...Bożeną Dykiel, która zapytana, bez czego nie ma dobrego małżeństwa - odpowiedziała, ze bez seksu. W każdym razie ja też uznaję, że seks to papierek lakmusowy związku i jak coś się psuje w łóżku, to psuje się i w innych sferach. Ale i chyba z naprawą jest vice versa. Była mowa o tym od dawna, ale teraz już zorganizowałem sprawę i żona założyła u ginekologa spiralę. To wygodna sprawa, bo seks bez konieczności używania prezerwatyw jest wygodniejszy. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. W kążdym razie, z uwagi na akuratną obecnie fazę jej cyklu, miała wczoraj ochotę na seks , sama zainicjowała i było mocno i popuściłem sobie wodzy na pewą perwersję. Od tego czasu - jej zachowanie, stosunek do mnie i atmosfera bardzo wzorcowe. Czasem lubię proste wytłumaczenia, więc oddaję głos mądrości ludowej zgodnie z którą baba bez bolca dostaje pierdolca. Zarazem (vide: mój wątek o diecie z Fabryki Siły) trzymam już trzeci tydzień michę według ich rozpiski. Zacząłem też nowy trening FBW 5 x 5 (moja ulubiona formuła). Dla przypomnienia, cel to zgubienie tłuszczu z brzucha i poprawa sylwetki, a wiosną mam nadzieję wreszcie dopiąć muscle upa i wagę tyłem (obecnie jestem na etapie straddle back lever/z jedną nogą prostą). Odkąd zacząłem jeść według rozpisanej diety, nie wchodzę już na 80 kg, obecnie waga oscyluje w granicach 78-79 kg. Co dziwne jednak, z obwodu brzucha niewiele zeszło (1 cm). Daję sobie trzy miesiące na zobaczenie efektów, póki co na tyle mam dietę wykupioną rozpisaną, ale pewnie przedłużę. Dzięki tej diecie jem o wiele więcej warzyw, jakieś shaki, te sprawy. Co ciekawe, przestałem w ogóle pić kawę i jej mi nie brakuje - myślę, że odstawienie kawy reguljue naturalnie dobowy cykl pobudzenia i odpoczynku. Od 7ej jestem normalnie rozbudzony, w dni bez siłowni biegam zresztą wtedy na czczo.
  15. I nie wciągaj brzucha. Ten avatar to deko siara. Albo masz formę, albo nie masz.
  16. Ogólnie nasz gatunek się degeneruje, z uwagi na większą przeżywalność spowodowaną rozwojem cywilizacyjnym, dominacji gatunkowej i rozwojowi medycyny. Słabi już nie umierają na choroby, nie umierają z niedożywienia ani nie są zjadani przez drapieżniki. Coraz więcej ludzi słabych przeżywa i się rozmnaża. Normalna sprawa. Wieszczę jednak przerwanie takiej sytuacji i właśnie nadzieję widzę w ... tzw. emancypacji kobiet, ich roszczeniowości i hipergamii. Dlaczego? W ramach rozwoju kobiety na całym świecie będą raczej takie, jak ma to miejsce w najbardziej rozwiniętych krajach: będą coraz bardziej wybredne, nie będą się chciały parzyć z każdym ani mieć dziecka z byle kim. Z drugiej strony mężczyźni słabi, zaniedbani, neogarnięci będą coraz bardziej popadać w ów tzw. incelizm. Antykoncepcja i wygodnictwo powoduje, że liczba urodzeń przypadkowych, ciąż niechcianych nie wpływa w ządne sposób na wzrost liczby ludności - w społeczeństwach rozwiniętych ona spada. Dzieci nie są też potrzebne np. do opieki na straość - co było niegdyś istotne w stosunkach wiejskich i ogóle w kulturach zbierackich. W końcu doprowadzić to może do odrodzenia gatunku - silni i atrakcyjni będą się rozmnażać z atrakcyjnymi kobietami i takie też będzie ich potomstwo. Nie wykluczam nawet, że podzielimy się na dwa podgatunki: silnych i atrakcyjnych (ćwiczących, dbających o żywienie i rozwój) oraz degenaratów (biednych, żywiących sę coraz bardziej zasyfionym jedzeniem, ogólnie tym janusza podjeżdżającego oplem w kombiaku prosto w drzwi Biedronki, żeby tam, obowiązkowo przy włącoznym silniku, czekać aż luba zrobi zakupy). Ogólnie, wizja świata podzielonego, tak jak np. przedstawiono to w "Elizjum" wydaje mi się bardzo prawdopodobna. Znasz takie przypadki? Jak był badany genom takiego osobnika?
  17. Tak jest, litości. Właśnie litość wzbudza taki nieogar. Przykro mi, ale taki jest ten świat, ludzie lepiej wyglądający sprzedają ten sam towar, idee,przkaz czy usługi lepiej, niż kiepściuchy. Z ludźmi dobrze wyglądającymi chce się współdziałać, ze szpetnymi już nie bardzo. Za wygladem idzie dość konkretny przekaz w zakresie siły, determinacji, samokontroli, świadomości. Jak dla mnie, koleś który tak wygląda nie jest zadnym autorytetem. On daje innym rady, a sam widać, że położył kawał swojego życia. Dziękuję, nie kupuję. Nie ma nawet potrzeby tego opisywać i się rozpisywać, bo każdy i każda dokonują takiej oceny w ułamkach sekundy.
  18. Raczej dramat, na co ma wpyw wyjątkowo wysokie miejscowe stężenie starych, brzydkich bab w jednym klipie. Te brzuchy w halkach, jeez. No ale, to przecież "jego wina, jego bardzo wielka wina".
  19. Wolałbym nie otwierać, wyjątkowo szpetny koleś. Gruby, ale za to z niechlujnym zarostem i idiotyczną fryzurą. Koleś jest niezłym hardkorem, że wpadł na pomysł pokazywania się, bo image ma raczej mocno radiowy.
  20. @Bojkot dziękuję za odpowiedź. Rozgrywasz z żoną, jak chcesz, kwestia konstrukcji psychicznej. Cenię Cię i Twoje wypowiedzi za szczerość - np. o stosunku z żoną po wykryciu jej zdrady. Szacun za szczerość i sytuację rozumiem, a nwet znam - skrajne emocje, nawet negatywne do kobiety mogą wyzwolić zwierzęce pożądanie. Ja bym chyba nie dał rady tak dalej tego rozgrywać i trwać, jak Ty, ale w sumie nie wiem, jak bym się zachował, gdyby mnie spotkała sytuacja taka sama jak u Ciebie. U mnie żona odwaliła tylko (a w każdym razie o tym wiem) konto na sympatii, wysyłanie wyuzdanych zdjęć i próbę spotkania. Nie mogę powiedzieć, że wybaczyłem - raczej rozumiem i ze zrozumieniem i politowaniem przyjmuje fakt tego wygłupu. I tak uważam zresztą, że na tej sytuacji ja skorzystałem, bo to doświadczenie oddało mnie samemu sobie, odzyskałem siebie dla siebie i jak dla mnie akcje żony bardzo potaniały względem moich własnych. Nie odpowiedziałeś mi jednak na to: "Tutaj bardziej mnie zastanowiła ta kwestia jednoczesnego sypiania z tą samą kobietą. Ktoś na forum napisał chyba, że taka sytuacja to w sumie tak, jakbyś się miział z tym drugim facetem. Ta strona techniczno-estetyczna (nie piszę, ze etyczna) Cię nie zniechęca?"
  21. Właśnie. Nie wiesz. A idąc do łóżka z tą panią co robi na dwie zmiany wiesz i masz 100% pewności i wiedzy. Taka jest różnica.
  22. A moje trzy grosze co do forum są takie, że: - w ogólności to jest super sprawa, a czytam je gdzieś od trzech lat, za czasów błędów, zaniedbań i ogólnej spierdoliny własnej, - rzeczą, która mnie trochę zniechęca czasem, są wypowiedzi młodych kolegów, którzy recytują tutaj gotowe formuły i wyjaśnienia na temat hipergamii, zarządzania i prowadzenia, ale widać, że to są powielane informacje bez praktyki własnej. Oczywiście, na to zarząd forum nie ma wpływu, a i czytającym, jeżeli wiedzą kto jest kto, takie coś nie szkodzi, - w nawiązaniu do powyższego, postuluję stworzenie Obozowiska Dojrzałych Samców, gdzie będzie można wypowiadać się w grupie żonatych (obecnie albo ex), tak od 32, 35 roku życia. Po pierwsze, wypowiedzi mają szansę być wtedy bardziej podparte praktyką, po drugie - własna kobieta z dziećmi w długoletnim związku to zagadnienie mocno odrębne. Po drugie, wielu młodszych kolegów porusza tutaj zagadnienia, które dla mnie na przykład nie są do końca wciągające.
  23. Kurczę, to jest ciekawe zjawisko. Wiem @Bojkot, że byłeś zdradzony przez żonę i znam Twoją opisaną tutaj historię, więc nie oceniam. Na początku nawet pomyślałem: "To jak to, panie kolego - sam będąc zdradzony przez żonę i po tym wszystkim co przeszedłeś, robisz to samo co Tobie ktoś zrobił?", ale nie o tym. Tutaj bardziej mnie zastanowiła ta kwestia jednoczesnego sypiania z tą samą kobietą. Ktoś na forum napisał chyba, że taka sytuacja to w sumie tak, jakbyś się miział z tym drugim facetem. Ta strona techniczno-estetyczna (nie piszę, ze etyczna) Cię nie zniechęca?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.