Skocz do zawartości

Arnold Layne

Użytkownik
  • Postów

    136
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Arnold Layne

  1. Dziś mija 50 lat od śmierci Jima Morrisona, lidera, wokalisty i tekściarza kalifornijskiej grupy The Doors. Jest to kultowy zespół, jeden z symboli nie tylko muzyki rockowej, ale przede wszystkim kontrkultury lat 60 XX w. Wpisuje się w rewolucję obyczajową i polityczną tamtych lat, zwłaszcza na terenie USA i świata zachodniego. Rozdzielam temat The Doors i Jima Morrisona na część rozrywkową i sentymentalną oraz na część społeczno-polityczną. Część pierwsza. Mam prywatną historyjkę mojego poznawania tego zespołu i jego muzyki. Po raz pierwszy usłyszałem ich świadomie w zimie 2007 r., gdy miałem 18 lat. Byli tematem audycji słowno-muzycznej w radiu. Już ta forma była dla mnie nowością i zaskoczeniem. Historia The Doors i ich muzyka była wpleciona(fragmenty ówczesnych przemówień, wywiadów itp.) w historię USA końca lat 60 XX w, czasu niesamowicie burzliwego i mającego konsekwencje do dziś. Wtedy bardziej zwróciłem uwagę na oryginalną muzykę, którą pierwszy raz usłyszałem. Od tego momentu zaczęła się moja edukacja muzyczna. Nie zatrzymałem się na tym zespole (pobieżnie przesłuchałem ich wszystkie płyty, trochę o nich przeczytałem, i raczej nie zostałem jakimś gorliwym fanem) i pognałem dalej w wielkiej przygodzie odkrywania muzyki rockowej od jego początku w latach 50 XX w., a następnie innych gatunków jak jazz i muzyka klasyczna. Część społeczno-polityczna. Minęło wiele lat. Czytało się wiele rzeczy, m.in. publicystykę polityczną i historię. Nie powiem że jestem biegły w tych dziedzinach, ale raczej powyżej (może i wysoko) średniej świadomości "zwykłego" Polaka. W lekturach przeważały teksty raczej konserwatywne. Jestem sceptyczny dla nieograniczonej wolności w robieniu czego dusza zapragnie. Nasze swojskie "róbta co chceta". I tak przez wiele lat żyję w pewnej sprzeczności. Z jednej strony muzyka rozrywkowa i szerzej cała kultura (Homo ludens ?), którą trudno posądzić o zachowawczość i kult konserwatywnych norm moralnych, a z drugiej strony wątpliwości i krytyka dzisiejszego stanu rzeczy. Nie przypadkowo jestem obecny na tym forum. Większość z nas jest krytycznie nastawiona do (nie)porządków jakie panują na świecie, a zwłaszcza przełożenia tych porządków na sferę obyczajowości i relacji męsko - damskich. Pytanie jakie zadają konserwatyści i ja brzmi: kiedy zaczęło się psuć? Można cofać się do głęboko w przeszłość i podawać przykłady Rewolucji Francuskiej i Protestantyzmu. Bliższym czasowo punktem zwrotnym jest jednak rewolucja lat 60 XX w. Oparto ją na fundamentach lewicowych i marksistowskich. Chciała przeorać głęboko ówczesną rzeczywistość. Głownie hasła-klucze: wolność, pokój, miłość, braterstwo, równouprawnienie mniejszości rasowych, seksualnych itp. Obszary działania: praktycznie cały świat, głównie USA, zachodnia Europa. W krajach komunistycznych trochę inne hasła i cele (polski Marzec 68, Praska Wiosna,). Działano na polu politycznym, medialnym i kulturalnym. Na tym ostatnim kierowano przekaz zwłaszcza do ludzi młodych, nastolatków. Wykorzystano prężnie rozwijająca się muzykę rozrywkową żeby wpływać na poglądy i zachowania(figura Idola, guru, fanów). Nie stało się to z dnia na dzień. Zaczęło to się gdzieś na przełomie lat 40 i 50 XX w. kiedy "rozdzielono" kulturę i muzykę (Rock and roll, Elvis Presley) dla starszych i młodszych, tworząc oczywisty antagonizm pokoleniowy który wybuchł w latach 60. Pytanie zasadnicze brzmi: czy to się "zrobiło" przypadkowo, czy ktoś maczał w tym palce... Dość dobrze jest znana sprawa infiltracji środowiska filmowego - Hollywoodu - przez Czerwonych. Nie mam wiedzy(nie szukałem specjalnie) czy podobną rzecz robiono wśród muzyków czy ludzi decyzyjnych. Nie uważam specjalnie The Doors za coś co miało duży udział w tej rewolucji. Byli tylko jednym z wielu trybików w tej maszynerii, dużym ale nie jedynym. Tak czy inaczej Drzwi do Nowego Świata zostały uchylone. Do "Nowego Wspaniałego Świata", chce się rzecz, wiedząc że The Doors zaczerpnęli nazwę swojego zespołu od tytułu eseju Aldousa Huxleya The Doors of Perception...
  2. "Szukam dziewczyny BEZ smartfona" - Taki tekst dam w opisie mojego profilu, jeżeli wrócę do randek online. Niektórym się styki poprzepalają i będą pytać co, jak, o co chodzi. Ja wtedy łagodnie i jak do dziecka, wyłożę mój pogląd na social media i ogólnie na życie w necie. Jeżeli trzeba będzie podeprę je badaniami naukowymi. Może jakaś będzie miała podobne poglądy, a to już odsiewa 90% plew.
  3. ... Dostojewski, Nietzsche, Nadczłowiek, Eugenika, Holocaust..... Demokracja, Humanitaryzm, Prawa Człowieka, Kapitalizm..... Masy ludzi zbędnych XXI w ..... ???? Sorry, ale słucham sobie Joy Division... Taki nastrój...
  4. @MarkoBe Dokładnie. Ja mam to (nie)szczęście że w pracy przebywam wyłącznie z kobietami, nie licząc dostawców. Może to niepoważne, ale baby to jeden z powodów dla których rzucam pracę. Nie najważniejszy, już wystarczająco mają atencji, żeby jeszcze w tej dziedzinie były na piedestale. Na odchodnym, mam zamiar im "ukraść" świeżynkę małolatę... Tak w temacie, ale inaczej... Poznajemy w robocie, ale ruchamy już po za nią...
  5. To o mnie! Dawniej myślałem że to przez brak kasy nie mam wakacji czy weekendowych wyjazdów. A teraz kiedy mam kasę(może nie na wycieczki zagraniczne, bo żal wydawać kilka kafli) to również nigdzie się nie wybiorę. Boję się świata... Tej "możliwości" że coś się złego może stać... Może ja nie spędzam wakacji na tapczanie, bo mogę sobie pospacerować po mojej wsi czy lasach. Zwłaszcza te ostatnie preferuję, bo tam nie ma ludzi...
  6. Kiedyś, przez parę miesięcy pracowałem jako taka małpa. Wprowadzałem dane towaru do systemu. Praca marnie płatna i nieperspektywiczna, ale wspominam ją najlepiej ze wszystkich robót, dlatego że wyszedłem w końcu do ludzi.... Zawarłem znajomości które przetrwały jeszcze paręnaście miesięcy po jej zakończeniu. Aktualnie "wygasza" mi się ostatnia... Niestety, ciężko jest utrzymać znajomość tylko przez net... Taka praca to chyba najlepsze co mogę dostać. I tak musiałbym się parę miesięcy, jak nie dłużej, uczyć podstaw, bo od 4 lat to tylko praca fizyczna. Nie widzę tego. Raczej mam dwie lewe ręce i jakąś blokadę przed wszelkim majsterkowaniem. Nie liczyć zabaw hardware IT oraz (tanim i prostym) audio. Ale to tylko zabawy. Oblałem dwa razy matmę. Już ten fakt powinien wybić mi z głowy IT, zwłaszcza programowanie. Niestety jestem humanistą, albo inaczej, niespełnionym humanistą. Gdym miał coś studiować, to wybrałbym historię lub o zgrozo jakieś nauki społeczne... A przypadkiem Marek nie ma matury? Parobem to on nie jest. Wielu "sławnych" ludzi nie ma, a coś osiągnęło. Wiem, wiem to wymówka. Coś głęboko we mnie, jakieś dalekie echo męskości mówi mi, że to jest prawdziwe życie. Nawet "hipis" się zgadza, bo młode lata zmarnowałem m.in na słuchanie starego rocka...
  7. przegrywom Od ponad dwóch lat pracuję jako magazynier i wykładacz towaru w średnim sklepie spożywczym. Mając prawie 33 lata i zarabiając na rękę 2800-2900 znajduję się gdzieś w okolicach… Każdy niech sobie dopowie gdzie… Mam jednak minimalne koszty stałe (brak czynszu… dzięki Ci Boże!). Nie jest więc obecnie finansowo źle. Jednak patrząc na całość mojego majątku i mój wiek to jestem nędzarzem (na pewno w oczach kobiet, he he). Posiadam kilka mebli, kilkadziesiąt książek(dla mnie to majątek!), sprzęt audio(1500zł), dwa tanie komputery, inną drobną elektronikę, dwudziestoletnie Audi(4500zł) i ponad 20tyś na koncie z etatu w sklepie. Wszytko to zdobyłem własną pracą oraz po części pasożytnictwem na rodzinie... Mam dodatkowo to szczęście że otrzymałem darowiznę w pewnej wysokości. Traktuję te pieniądze jako żelazną rację i planuję wydać tylko na najważniejsze życiowe rzeczy tzn. zakup lub budowę domu/mieszkania w dalekiej przyszłości, jeżeli dodam do tego to co sam zarobię. Nie planuję więc wydawać tych pieniędzy na nic innego, nawet na jakieś kursy, szkolenia, naukę języków, poprawę swojego zdrowia, rozwijanie pasji etc. Od ponad roku planuję rzucić obecną pracę. Prawie dzień w dzień o tym myślę. Dzień w dzień ważę w głowie wady i zalety, korzyści i straty. Na pewno już samo to nie wpływa dobrze na moją psychikę. Z wielu powodów ciężko jest podjąć decyzję. Pierwszy to wartość mojego CV na rynku pracy, a raczej jego bez-wartość. Po prostu nie za bardzo mam gdzie pracować. Inaczej mówiąc ta praca jest obecnie chyba najlepszym wyborem. Drugi powód to kryzys gospodarczy (prawdziwy czy urojony), który powstrzymuje od podejmowania zmian. Trzeci powód to moje niezdecydowanie, dzielenie włosa na czworo, strach, ogólna cipowatość… Zrobiłem sobie listę plusów i minusów mojej pracy. Plusy Po prostu, mam pracę. Zarabiam kasę. Ważne! Za pracę jaką wykonuję w okresie jesień-zima, akceptuję taką wypłatę jaką mam. Mam do pracy bardzo blisko. Dziesięć minut jazdy. Socjalizacja. Przebywam z ludźmi. Z dużą ilością ludzi. I nie jest to dla mnie problem, w przeciwieństwie do tego co było kilka lat temu. Widzę żywe kobiety i nawet z nimi rozmawiam 😛 … i trochę się nauczyłem w grę człowiek- człowiek, człowiek-kobieta Umiarkowana ilość, w umiarkowanym stężeniu, Grażyn, Sebów, Karyn czy innej patologi. Czasami ta praca jest lekka, zwłaszcza w zimie. Czasami… Przez pracę fizyczną trochę zmężniałem. Mam masę, więc gdybym wziął się za ćwiczenia to zrobiłbym ładną sylwetkę. To nie jest fabryka czy inna rzeźnia. Mam sens życia… Minusy Za taką wypłatę nie będę harował w lecie! Sam na magazynie i na sklepie. To nie jest do zrobienia, bez uszczerbku na zdrowiu, czego doświadczam. Praca na dwie zmiany. Tu jest bardziej mój problem, bo nie potrafię się zmusić do wczesnego wstawania jak mam na popołudnie(śpię lub leżę do 10-11), a jak mam na rano to muszę wstać po czwartej. To źle dla organizmu taka rozpiętość godzin pobudki. Socjalizacja. Mam już dość ludzi. Tak odpocząć od nich na miesiąc – marzenie. Już nie mogę słuchać i patrzeć na koleżanki. Przejadłem się tym „miodem”. Widzę te wszystkie ich wady, które są tu na forum przedstawiane po tysiąckroć. Zwłaszcza plotkarstwo. Gdyby zliczyć te wszystkie „rozmówki” gdzie tylko gadają to byłaby godzina, jak nie więcej dziennie. Nie mówię jeszcze o tej ich „zalecie” pracy i jednocześnie gadania… Nie ma kto tego ukrócić, bo i zmianowe i kierowniczka uczestniczą w tym procederze… … i zarabiają dzięki tej ciężkiej „pracy” tylko ok, 200 zł mniej ode mnie. Powiedzieć że kobiety w tym kraju mają dobrze to nic nie powiedzieć. Zmiennik na drugiej zmianie. Człowiek który pracuje od zawsze. Nie do ruszenia. Leń i bałaganiarz. Chyba lubi i umie rozmawiać z kobietami. Myślę że to dla nich taka koleżanka z wackiem… Ma instagrama, podobno śledzi jakieś laski. Lubi zboczone treści i pokazuje je koleżankom… Trudno mi go zakwalifikować do jakiegoś gatunku patoli, Wy chyba umiecie… Praca bez możliwości awansu(„kierowniczką” i tak bym nie chciał zostać), podwyżki czy nabrania jakiś sensownych umiejętności. Czym dłużej tam jestem tym trudniej jest odejść. Tak, to też wada. Urlopy max tygodniowe. Wszystkie soboty pracujące. To nie najgorsze. Najgorsze, że rzadko kiedy są dwa dni wolnego z rzędu. Obowiązek noszenia kagańca. Przeszkadza, mimo że jak jestem na zapleczu to go ściągam. I tak mam słaby układ oddechowy, skrzywioną przegrodę nosową, przez co większość powierza łapię ustami, a nie nosem. Jeszcze nie ma upałów, a już jest mi źle. Byłoby tego na tyle. Zmęczyłem się tą pracą. Są tu rzeczy nie do przeskoczenia. Czuję, że jak dostanę dłużej, choćby jeszcze rok, to mogę się stąd nie wyrwać. Wpadnę w pułapkę strefy komfortu. Tzn. będzie chujowo ale stabilnie. Sprawę trzeba rozegrać z wyprzedzeniem kilkuletnim, bo zegar niebezpiecznie tyka. Przypomnę że będę miał 33 lata w tym roku. Teoretycznie mam dobre warunki startu. Pieniądze, dom rodzinny na wsi, auto, ręce i nogi. Z takim „doświadczeniem” przyjmie mnie każdy większy sklep, bo nie ma chętnych facetów na taką fuchę. Kobiece załogi będą zachwycone silnym męskim ramieniem, które będzie dźwigało towary powyżej 12kg... Czego teraz chcę? Długiego odpoczynku. Takiego na miesiąc. Ale ja już wiem, że będę miał kaca moralnego, że nic nie robię. Widać w tym rękę Wielkiego Programisty Sytemu. Jego Agenci, Kobiety, już mi zadają pytania – Co będziesz w domu robił, Gdzie Ci będzie lepiej niż u nas… Na to nie zwracam uwagi, ale na swoje życie już tak. Zmarnowałem – choroby, nie choroby – kilka lat młodości. Na nierealne marzenia i bujanie w obłokach… Później, praca na czarno w sadownictwie. Zalety: powietrze, słońce, brak bab… Robota na dwa miesiące. I… Pustka. Nie mam na siebie pomysłu. Do sklepów nie chcę wracać, dopóki będzie obowiązywał ten chory nakaz noszenia kagańców. Myślę o wyprowadzce do miasta. Ale już tyle kasy nie będę odkładał co teraz. Koniec z strefą komfortu i dobrze. Większe prawdopodobieństwo spotkania kogoś wartościowego, powyżej średniej, nawet w słabych pracach. Mam porównanie, bo kiedyś żyłem i pracowałem w mieście. No i więcej samiczek na km2 xD Nie wierzę, że nauczę się jakiegoś fachu. W tym wieku? Może ktoś, ale ja? Nie. Znam moje ograniczenia, moją wrodzoną i nabytą nieudolność. Gdym się postarał to może coś tam z IT bym skumał, ale bycie wyrobnikiem za 3-4 tyś, którego można łatwo zamienić na Hindusa czy AI, nie widzi mi się. Zwłaszcza że trzeba się jakość usadowić na 15 lat przed emeryturą. Myślę, że magazynierzy jeszcze będą potrzebni za 20 lat. Na pewno na prowincji. A zwykli klepacze kodu już niekoniecznie. No cóż, taki los robola, prekariatu, nizin społecznych. To jest dziedziczne. Mój dziadek był parobkiem na folwarkach, mój ojciec małorolnym chłopem. W rodzinie taty, jak i mamy nikt nawet nie ma matury. Ja też... 3..2..1 Liczę na motywujące posty
  8. Koleżanki były na szkoleniu BHP. Uświadomiły mnie, że mogą dźwigać towar tylko do 12kg, który to przepis wykorzystują nie od dziś, na niekorzyść mojego układu kostno mięśniowego... Prognozuję (podpowiadam nierządowi RP) zmniejszenie maksymalnego ciężaru mogącego dźwigać słabe niewiasty do okrągłego 0kg. W dalszej przyszłości będzie to wartość ujemna, tzn. to facet będzie nosił i ciężar i kobietę. Rozumnie się że na rękach...
  9. Dobry temat. Dla mnie, nadmierne korzystanie z netu, to ponad godzina dziennie. A co można zrobić w ciągu godziny? Nic. Fakt, to jest potworny pożeracz czasu. Wkurwiam się na to moje zmęczenie, bo chciałbym zacząć pracować w IT lub w okolicach, a bez spędzenia wielu godzin na nauce, nic z tego nie będzie.
  10. @mph25 chłopaki potrafią dać mocnego kopa. Mi też się należy😁 Nikt nie zrozumie przegrywa, jak drugi.... Nie, to chyba nie to. Jeżeli Cię to pocieszy, choć "pocieszanie" nie jest czymś właściwym wśród tych true men, oto moja sytuacja. Jestem, może nie z patologicznej rodzinny, ale raczej z nieudaczników życiowych. Brak matury, choć podchodziłem kilka razy. Miałem fobię społeczną. Nie pracowałem, nie uczyłem się. To jeszcze nie najgorsze. Najgorsze to, że "marzeniami żyłem jak król"... Trochę nadal tak jest. Też jeździłem rowerem. Prawo jazdy zrobiłem za kilkunastoma próbami, w wieku 26-27 lat. Nie pamiętam, i to jest w tym najlepsze. Jeździłem Skodą z początku lat 90... Do "normalnej", na etat pracy poszedłem jak miałem 29 lat... Teraz jestem w trzeciej "normalnej". Zarabiam podobnie jak Ty. Na szczęście - lub na nieszczęście - mieszkam w domu rodzinnym. Dzięki temu mogę odkładać trochę kasy. Sytuacja zawodowa i finansowa wydaje się ustabilizowana. Ale zawsze jest mało, jest niedosyt. W tej pracy dalej już nie zajdę. W żadnej pracy, bo NIC nie potrafię! Mam 33 lata. Też myślę: PRZEGRAŁEM. Trzeba się pogodzić z tym co jest. Na więcej mnie nie stać. Co robię by to zmienić? Nic, a może WSZYSTKO. Na razie czytam forum! Wasze historie, historie obecnych "przegrywów' i opowieści ludzi "sukcesu'', którzy mogą stać się tymi pierwszymi, jedną niewłaściwą decyzją...
  11. Równo 50 lat temu został wydany ostatni przed śmiercią Jima album The Doors. Pomyśleć że ten utwór usłyszałem jeszcze przed "poznaniem" dzisiejszych L.A. Women, które chyba zajmują się tylko najstarszą profesją...
  12. "Zmory zwane marami, to dusze żywych ludzi, które nocą, podczas snu, opuszczały ciało swojego "nosiciela", by dusić, wysysać krew i siły życiowe z innych śpiących. [...] męczony przez nie człowiek budził się wyczerpany, bez sił i chęci do życia. Ofiarą demona padali najczęściej znajomi i sąsiedzi." I teraz najciekawsze dla Braci.. "Niewiasta, która po zaśnieciu stawała się zmorą, nie miała o tym zazwyczaj zielonego pojęcia. Dlatego mogła nią być każda kobieta: sąsiadka, ciotka lub własna żona.[...] wyjaśnił to pewien prosty Ślązak, zapytany przez ciekawskich etnografów: "Jasne, że zmorą jest baba, przecież każdo jest po trosze zmorom". Cytaty za "Bestiariusz słowiański". 😛
  13. Pracodawcę reprezentuje młoda kierowniczka... Z moich obserwacji wynika że mój zmiennik ma powodzenie u płci przeciwnej(umie z nimi rozmawiać, bajerować, urabiać). Niewątpliwie jest to zawodnik ciężkiej wagi, dzięki wieloletniemu przebywaniu wśród załogi złożonej wyłącznie z kobiet... Ewentualna zmiana pracy jest moim największym dylematem. Od dawna mam zamiar opisać mój problem w obszernym poście.
  14. Jak ktoś się opierdala w pracy, to ktoś musi zapierdalać za tego. Sam jestem tym osłem... Nic mi nie pozostaje jak zmienić pracę..
  15. Od ponad dwóch lat pracuję w sklepie i nigdy nie miałem ochoty na kasjerki, choć to młode dziewczęta. Dla postronnych jestem pewnie gejem... Ale na taka jedna z mięsnego to.... dobre mięsko.. Jednak trzeba uważać z zbliżeniem, bo w pobliżu jest spory arsenał rzeźnicki * * - z braku mięsnego arsenału może pożyczyć nóż tortowy od koleżanki z pieczywa...
  16. Panowie, wczoraj to by się wydarzyło... Ale po kolei. Mimo że w mojej pracy(sklep) przewija się dużo ludzi, to nie ma za bardzo jak zagadać. Młode klientki, jakoś mnie specjalnie nie proszą o coś, a i ja nie jestem taki śmiały żeby się wtrącać w święty obyczaj zakupów. Niestety klientki odpadają. Jedyny kontakt z płcią przeciwną to koleżanki z tejże pracy. No cóż... Przejadłem się tym miodem. Ani - nawet te młode - specjalne urodziwe, takie 5-6/10, ani inteligentne. Wyjątek: młoda Julka 8/10. Może jestem inny, ale nic mnie w niej nie grzeje. Potrafię z nią normalnie rozmawiać, co kilka lat temu byłoby problemem. Dodatkowo, stałem się dla nich zimny i osły. Dość bycia miłym i dawania atencji. Wśród dostawców towaru, praktycznie nie ma kobiet. Kiedyś pojawiło się młode dziewczę, to już myślałem że to moja przyszła żona😆 Aż tu nagle wczoraj widzę, że przy półkach z browarami uwija się jakąś nowa przedstawicielka handlowa. Taka mała blondyneczka, ach!😀 Po chwili wahania (nie trać ani chwili...!)udałem się w jej stronę. A ona wtedy uciekła do lodówek! Chyba mnie nie widziała, to był przypadek. Zatrzymałem się. Nie będę gonił jej po sklepie, jak pies sukę. (Czemu nie?!) W końcu, zabronione jest przebywanie zwierząt w placówkach handlu😁. Jeszcze chwilę była na sklepie, ale ja miałem palące obowiązki, i tak się to skończyło. Jprdl.. Nawet w tak ruchliwym miejscu pracy nie ma z kim nowym się przywitać, a co dopiero nr.tel się wymieniać! Jak żyć!? Wracam na Badoo!
  17. Przez takie "trendy" od lat nie można się doczekać ekranizacji wielu dobrych książek. Wspomnę o naszym Stanisławie Lemie. Mimo często genialnych fabuł, które w rękach dobrego reżysera mogą zaowocować świetnym filmem, ich przenoszenie na duży czy mały ekran idzie jak po grudzie. Dlaczego? Bo w latach sześćdziesiątych i nawet później kosmos był męski! Lot Walentiny Tierieszkowy był lotem propagandowym. Loty kobiet na dobre zaczęły się w latach osiemdziesiątych. Tu ciekawostka. Pierwszą Amerykanką w kosmosie okazała się być później lesbijka... O dziwo, żaden Netflix jeszcze nie zajął się tym ciekawym tematem... W mainstreamie filmowym znalazł się tylko Solaris, gdzie oczywiście występuje kobieta, bo i w powieści też jest. W innym przeboju kinowym, Kongresie Futurologicznym Ari Folmana, zastosowano taki myk, że książkowego faceta zastąpiła pani...
  18. To chyba dotyczy całej wiejskiej Polski. Mieszkam na wsi i widzę to podobnie. Większość, właśnie tak do 20-kilku lat "pożenione i "zdzieciacione". Inne wyjechały i albo zostały na obcej ziemi, albo wracają z tytułami "naukowymi" i wychodzą za chłopaków chodzących z nimi od szkoły. Skądinąd dziwi mnie ten "mezalians" osób nominalnie wykształconych z hmm... ludźmi po zawodówce. Albo są wyjątkowo wierne, albo (co mi uświadomiło forum) wyszalały się na studiach i wracają do wiernego beciaka Mateusza, który w międzyczasie już dom postawił...
  19. Książkę czytałem jeszcze przed forum i nie wiem czy jest zgodna z wiedzą tu zawartą. Zdecydowanie trzeba do niej wrócić. A dyskusja o książce i moich wątpliwościach w innym temacie, może kiedyś.
  20. U mnie było wręcz przeciwnie. Miałem za dużo wolności. Ale teraz wiem że to była zła wolność. Ojciec powinien coś przekazać synowi, chyba że jest człowiekiem który naprawdę nic dobrego nie może przekazać. Może taki był mój tata. Z biegiem lat dochodzę do tej prawdy. Może tak musi być. Wynika to historii cywilizacji, gdzie dopiero od niedawna jakaś część mężczyzn oddaje się pracy umysłowej. Dawniej, jak wiemy tym zajmował się kler i część szlachty. Nie da się w jednym czy więcej nawet pokoleniach zmienić tego "genotypu" samca. Zawsze gdzieś będzie skutek uboczny. Wiele tu czy gdzie indziej narzeka się na takich facetów w lakierkach i pod krawatem, jak nie w gorszych ciuchach... Pierwszy raz spotkałem się z podobną tezą kilka lat temu w książce Johna Eldredge "Dzikie serce". Zaczytuję z okładki. "Mężczyzna musi czuć rytm ziemi, musi mieć pod ręką coś namacalnego - ster, lejce, szorstką linę albo po prostu łopatę. Czy mężczyzna potrafi spędzać całe dnie tak, by zawsze mieć czyste i przycięte paznokcie? Czy o tym właśnie marzy chłopiec?" Nie do końca z tym się zgadzam, ale daje to wiele do myślenia.
  21. W Windowsie od lat był fooobar2000, ale od kiedy przeszedłem na Linuksa Minta, to słucham przez domyślnie odtwarzacze, dość kiepskie. Muszę znaleźć coś ciekawego, wiec gdyby ktoś, coś...
  22. Czy to nie jest zwykła fobia społeczna? Psychologowie pewnie by się zgodzili. Ale ja już nie. Miałem dawniej fobię społeczną, ale obecnie nie mam typowych problemów z nią związanych, np. lęk przed podejściem do kogoś gdy mam jakąś sprawę. Pracuję w sklepie gdzie zawsze są jacyś obcy ludzie. Nauczyłem się ich ignorować. Dawniej pewnie odczuwałbym lęk i analizowałbym ich wygląd i zachowanie, czy mi nie zagrażają... Teraz jest spoko. Ale.... Mam podobnie jak autor tematu. A dokładnie to wygląda tak. Nie lubię przebywać wśród ludzi którzy się bawią... Unikam takich miejsc jak ognia. Nie potrafię się rozluźnić, jestem strasznie spięty i tylko patrzę na innych i analizuję jakie oni mogą mieć intencje wobec mnie... Nawet domyślam się dlaczego tak jest. Chodziłem tam sam, a wszyscy wokół (tak oczywiście się mi wydawało) byli z kimś... Taka amatorska autoanaliza.
  23. Dokładnie. Ja przez ułamek sekundy oceniam wygląd, a skupiam się na opisie i zainteresowaniach, wierząc że wspólne hobby i poglądy połączą mnie z jakąś panią. Jedno z większych zakłamań w jakie wierzę... Zostało z szczenięcych lat, gdy mając te 20 lat wyglądałem na 13... Wmówiłem sobie wtedy tę "prawdę", która jeszcze trzyma się mocno. A powinienem zmienić myślenie po jednym z większych rozczarowań internetowych randek... Już myślałem że zaiskrzyło. Mieliśmy wspólne hobby, pisaliśmy długie listy... Do czasu kiedy wysłałem zdjęcie mojego oblicza... A kto mnie ocenił? 5/10 Wtedy nazywało się to przeciętną urodą. To czasy panowania Sympatii, a już widać było kosmiczne wymagania kobiet.
  24. Taka jest niestety prawda. To fanatycy. Będą teraz mieć swoje Radio Nowy Świat z swoimi ulubionymi głosami. Obawiam się że to będzie drugie Tok FM..
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.