Skocz do zawartości

Dobrowolna asceza, tylko czy warto?


Rekomendowane odpowiedzi

Witam Braci. Pokrótce moja historia, która spowodowała, że oczy się szeroko otworzyły. Jest to ostatni związek, parę lat temu. Wcześniejsze były tak schematyczne, że szkoda się rozpisywać, aczkolwiek o jednym z mitomanką być może napiszę.

 

Oczywiście byłem (szczerze to jeszcze trochę tego zostało) piriekrasnym biełym rycarem, jako to przyjaciele zza Buga mówią. Dobry facet, wierzący, że jak się kobietę będzie nosić na rękach, to w zamian dostanie się to samo (no może nie na rękach, ale uczucia, miłość, szacunek, bla, bla. bla). Zawsze szukałem tej "romantycznej" wielkiej miłości. I fakt zdarzało się kilka razy "zakochanie" (czytaj hormony wariowały, tzw. chemia), okupione potem niestety spustoszeniami na psychice, bo laski mnie jechały jak chciały. Ale wracając do tematu. 

 

Dziewuszka poznana przy okazji wycieczki do pewnego uroczego miasteczka nad Wisłą. Ja wtedy po przejściach (po związku z mitomanką), rozpaczliwie szukający ciepła, akceptacji, bla. bla. bla, bla. Ona po śmierci swojego byłego (tragiczny wypadek). Jakoś ta chemia zadziałała i zaczęło się coś dziać. Dzieliła nas odległość, ok. 200 km. Ja jedno województwo, ona inne. Na początku wiadomo - telefoniki, wizyty, smski, komunikatory. Potem dziewuszka przeprowadza się do mojego miasta za pracą, nieporównywalnie łatwiej ją znaleźć. Wynajmuje mieszkanie od rodziny praktycznie przez ulicę ode mnie. Warunki idealne, miłość kwitnie. Mieszkamy trochę ja u niej, trochę ona u mnie. Jak chcemy od siebie odpocząć, to każde u siebie. Potem już razem u mnie. Mniejsza o większość. Dziewczę pracuje na państwowym, ja prowadzę działalność, raz jest lepiej raz gorzej. Sielanka trwa. I teraz czego nie zauważyłem mając mega "klapy na oczach".

 

* Laska z typu inteligentnej, całkiem ładnej 7/10 (ja za tamtych czasów spokojne 8/10), ale biernej. Ciągle trzeba było wychodzić z inicjatywą. Jak się nie wyszło, to Pani się nudziła.

 

* 1 czerwona flaga - praktycznie każdy weekend 6 letniej znajomości (związku?) spędzany u rodziców. Rodzice po rozwodzie, mieszkający razem(!).

 

* 2 czerwona flaga - laska strasznie zapatrzona w tatusia. W sensie, że "ona musi jeździć, bo trzeba tacie pomagać, a mama nie pomaga". NIGDY nie zostałem zaproszony żeby pojechać, mimo że proponowałem prawie non stop.

 

* 3 czerwona flaga - nigdy żadna prośba z mojej strony nie była spełniana. Zawsze to ona się nudziła, a ja miałem się dostosować, zorganizować, zapewnić rozrywkę.

 

i tak to szło, ale człowiek tego nie widział. Szukałem "stabilizacji". Pojawiły się wspólne plany - dom, działka, może jakieś dzieci.  "To weź kredyt na siebie, bo ja nie mam zdolności". To ostatni rok "pożycia". Przy czym, nie mieliśmy parcia na ślub, a przynajmniej tak mi zawsze komunikowała, że dla niej to nie jest istotne. Dodatkowo warto wspomnieć, że 90% naszego "pożycia" było generalnie na mój koszt.

 

Pech chciał że zdarzył się wypadek samochodowy. Obrażenia niegroźne, ale upierdliwe wymagające operacji rehabilitacji. Pół roku z życiorysu. Co robi Pańcia?

 

Dzwonię ze szpitala. "Kochanie miałem wypadek, wszystko ok, ale wpadnij." PANIKA "Ale jak to? Ja nie mogę! A w ogóle to u przyjaciela jestem, bo mu piec wybuchł. No nie mogę!" Rozłączyła się.

 

Jaki przyjaciel? O co k... wa chodzi?

 

Ok. 2 dni w szpitalu. Tel. nie odbiera, sms-y nie odpisuje. Wracam do domu. Jest. Pytam o co come on? Czeski film czy jak? "No bo ja nie mogłam, rozumiesz, bla. bla. bla". Typowe pierdololo. Ok. Biały rycerzyk wybaczył....

 

2 miesiące później ukochana przychodzi i mówi "Kochanie jestem w ciąży...". Pierwsza reakcja "To cudownie! Ale, ale.. jak k...wa? W ciąży? Przecież dzieci nie planowaliśmy?" (A ostatnie uczciwe bzykanko było przed wypadkiem, czyli dwa miechy wstecz.). "No wiesz, nie z Tobą..." i płacz.

 

Czara goryczy się przelała. Wyp... z mieszkania...

 

Małe dochodzenie potem. Okazało się że przyprawiała rogi od blisko roku z panem dyrektorem z instytucji w której pracowała. Dyrektor ponoć kwiatki, sratki, czekoladki, skakał dookoła, aż wyskakał.

 

Nie tyle się załamałem, ile zapadłem w sobie. Ten związek kosztował mnie poważne problemy z nerwami (nerwica lękowa - pojawiła się z dnia na dzień). Przez 4 lata byłem żywym trupem, który miał problem z wykonywaniem najprostszych czynności. Pogrążyłem biznes, pracowałem za grosze żeby jakoś koniec z końcem związać (facet z 2 fakultetami z branży IT). Znajomi i rodzina w głowę się pukali co ci jest. Znikąd wsparcia - to też temat na osobny post.

 

Teraz powoli doszedłem już do siebie. Zająłem się sportem, znalazłem hobby, pasje, szybko odbudowałem status finansowy. Psychika się wzmocniła, nerwy zregenerowały.

 

Ale skutkiem ubocznym jest dobrowolna asceza. Boję się bzykać laski, bo boję się zaangażowania emocjonalnego. Miałem przez ostatnie lata mnóstwo niewykorzystanych okazji. wystarczyło tylko sfinalizować temat. Ale uprzejmie mówiłem NIE, kończyłem zabawę na flirtowaniu, laska trafiała do (jak to określam) "paszteciarni" (fajna, ale nie rucham). Innymi słowy facet który w życiu przeleciał conajmniej dziesiąt panienek, ma teraz skrupuły? Lęk? Obawę? Że jak puknę, to mi zacznie zależeć i zostanę ponownie wyrolowany. No czas najwyższy nad tym mocno popracować, a widzę że te forum (niedawno odkryte) może w tym całkiem dobrze pomóc.

 

Tyle przydługiej pisaniny. Mogę jeszcze dodać, że mam 40 parę lat, więc pewien bagaż doświadczeń jest, ale i zasoby pewne też. Historia z laską zaczęła się jak miałem 33, ona 28. Ku przestrodze ile lat życia można sobie zbabrać i jak psychicznie się rozwalić. Szczególnie jak ktoś jest tym wyjątkowo dobrym rycerzykiem.

 

 

 

Edytowane przez LuckyLuck
  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LuckyLuck, 4 lata bycia żywym trupem to konkret. Mi zajęło rok aby się poskładać. To chyba będzie taki wpis, że za bardzo nie ma co dyskutować. Jak każdy przybiałorycerzyłeś, ale już nie jak każdy przejrzałeś na oczy, wyciągnąłeś wnioski i wiesz jak żyć. Jesteśmy prawie rówieśnikami (chyba, że jest Ci bliżej do 50tki). Całe życie przed nami! Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marvin Dzięki. 43 ;) Niestety to jak bardzo takie rzeczy walą po głowie, to często jest zamiatane pod dywan, nikt nie wierzy, bagatelizuje "przecież facetem jesteś" albo ludzie tłamszą w sobie, idą w alko, dragi albo ruchanie bez końca. Dla mnie najgorsze było to, że wszyscy patrzyli jak na kosmitę. Z pomocą "profesjonalną" też jest kiepściutko. "Nerwica? Acha. To pan weźmie te pigułeczki. (i wypierdala bo następny czeka w kolejce)". 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, LuckyLuck napisał:

Lęk? Obawę? Że jak puknę, to mi zacznie zależeć i zostanę ponownie wyrolowany. No czas najwyższy nad tym mocno popracować, a widzę że te forum (niedawno odkryte) może w tym całkiem dobrze pomóc.

Lepszego nie ma.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widać, że częściowo przepracowałeś co i dlaczego, podsumuję zatem szybciutko.

 

9 hours ago, LuckyLuck said:

* Laska z typu inteligentnej, całkiem ładnej 7/10 (ja za tamtych czasów spokojne 8/10), ale biernej. Ciągle trzeba było wychodzić z inicjatywą. Jak się nie wyszło, to Pani się nudziła.

Czyli robiłeś za standardowego klauna-zabawiacza.

 

9 hours ago, LuckyLuck said:

* 1 czerwona flaga - praktycznie każdy weekend 6 letniej znajomości (związku?) spędzany u rodziców. Rodzice po rozwodzie, mieszkający razem(!).

Różne sytuacje są, czasem taki rozwód "uzdrawia" sytuację bo żyją później obok siebie i się sobą nie przejmują. Co innego gdyby dalej robili sobie na złość...

Bez głębszej analizy trudno powiedzieć czy to tak bardzo na plus czy minus.

 

9 hours ago, LuckyLuck said:

* 2 czerwona flaga - laska strasznie zapatrzona w tatusia. W sensie, że "ona musi jeździć, bo trzeba tacie pomagać, a mama nie pomaga". NIGDY nie zostałem zaproszony żeby pojechać, mimo że proponowałem prawie non stop.

Nie chodziło o tatusia, to wymówka. Wiesz to. I zapamiętaj raz na zawsze, jeśli panna jedzie gdzieś, zrobić "coś", na co "nie ma ochoty" typu właśnie pomoc rodzince... To z radością wzięła by klauna-zabawiacza ze sobą, by potem samemu go wpierdolić we wszystkie obowiązki. To była praktycznie dyskwalifikacja panny ;) Nie naszło Cię by za nią pojechać? :) Dobrze sobie to racjonalizowałeś ;)  

 

9 hours ago, LuckyLuck said:

* 3 czerwona flaga - nigdy żadna prośba z mojej strony nie była spełniana. Zawsze to ona się nudziła, a ja miałem się dostosować, zorganizować, zapewnić rozrywkę.

I dziwisz się? Proszą słabi. Silny facet wymaga od siebie więc wymaga od innych. Ja swojej kobiety nigdy o nic nie prosiłem, po prostu oczekiwałem pewnych rzeczy. Jeśli potem usiłowała mi w kłótni wypomnieć z jakiegoś gównianego powodu na przykład, że "prasuje mi koszule" to odpowiedź jest prosta - "ale ja Cię nigdy o to nie poprosiłem" :) Strzeli focha mówiąc to "sam sobie prasuj następnym razem", po czym i tak koszule mam wyprasowane ;) Magia... ;) 

 

9 hours ago, LuckyLuck said:

Ok. 2 dni w szpitalu. Tel. nie odbiera, sms-y nie odpisuje. Wracam do domu. Jest. Pytam o co come on? Czeski film czy jak? "No bo ja nie mogłam, rozumiesz, bla. bla. bla". Typowe pierdololo. Ok. Biały rycerzyk wybaczył....

 

2 miesiące później ukochana przychodzi i mówi "Kochanie jestem w ciąży...". Pierwsza reakcja "To cudownie! Ale, ale.. jak k...wa? W ciąży? Przecież dzieci nie planowaliśmy?" (A ostatnie uczciwe bzykanko było przed wypadkiem, czyli dwa miechy wstecz.). "No wiesz, nie z Tobą..." i płacz.

Niech zgadnę, dobrze się w tym czasie z Tobą zaczęła rżnąć co? :) Ale ona miała dawkę emocji :) 

 

9 hours ago, LuckyLuck said:

Małe dochodzenie potem. Okazało się że przyprawiała rogi od blisko roku z panem dyrektorem z instytucji w której pracowała. Dyrektor ponoć kwiatki, sratki, czekoladki, skakał dookoła, aż wyskakał.

Wysłałeś kolesiowi flaszkę? :) Uwolnił Cię od kurwy ;) Powinieneś być mu wdzięczny że pozbawił Cię takiego "skarbu" ;) 

 

9 hours ago, LuckyLuck said:

Teraz powoli doszedłem już do siebie. Zająłem się sportem, znalazłem hobby, pasje, szybko odbudowałem status finansowy. Psychika się wzmocniła, nerwy zregenerowały.

Good for you.

 

9 hours ago, LuckyLuck said:

Boję się bzykać laski, bo boję się zaangażowania emocjonalnego.

Boisz się strachu. Jeśli żyjesz teraz świadomie i potrafisz kwestionować swoje decyzje "dla sprawdzenia" to ja nie widzę przeszkód. 

 

9 hours ago, LuckyLuck said:

Lęk? Obawę? Że jak puknę, to mi zacznie zależeć i zostanę ponownie wyrolowany.

Sęk tkwi w Twoich oczekiwaniach. Nadal stawiasz cipki na piedestale, mimo że ich nie ruchasz.

 

Czy spuszczenie z kija bez żadnej większej filozofii "na raz" musi od razu nieść ze sobą wszystkie konsekwencje związku, rolowania itp itd? :) 

Oczywiste, że nie. To dlaczego uważasz, że z nabytym doświadczeniem dasz się znowu zrobić jak dziecko? :) 


Wiesz czemu? Bo nie przetrawiłeś tego. Wyparłeś to wszystko zamiast dokładnie przeanalizować a mianowicie: 

- Dlaczego tak a nie inaczej się zachowywałeś?

- Co powodowało Twoimi reakcjami?

- Co sprawiało że racjonalizowałeś sobie jej zachowania?

 

A może nadal w podświadomości siedzi Ci, że to dziecko mogło jednak być Twoje? :) 

 

No More Mr Nice Guy - przeczytał? 

Stosunkowo Dobry i Kobietopedię Marka nabył? 

 

Jesteś w najlepszym dla faceta wieku, masz zasoby i fach. Możesz spokojnie odłowić jakąś atrakcyjną 27-32 po długoletnim nieudanym związku (bez dzieci) i wychować ją sobie ;) 

 

Więc zapytam wprost, dlaczego usiłujesz sobie wmówić, że nie możesz wykorzystać swojej sytuacji bez władowania się na minę?

 

Edytowane przez nieidealny świat
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, LuckyLuck napisał:

"No wiesz, nie z Tobą..." i płacz.

... i płacz. Ech.

Zajebiście że nie z Tobą. Wspaniała wiadomość!

 

36 minut temu, LuckyLuck napisał:

Z pomocą "profesjonalną" też jest kiepściutko. "Nerwica? Acha. To pan weźmie te pigułeczki. (i wypierdala bo następny czeka w kolejce)". 

W sensie u psychiatry byłeś, bo ten leki przepisuje.

A u psychoterapeuty, żeby to przegadać i obrzygać, bez leków?

 

9 godzin temu, LuckyLuck napisał:

Ale skutkiem ubocznym jest dobrowolna asceza. Boję się bzykać laski, bo boję się zaangażowania emocjonalnego.

Jest kilka faz przebudzania do Red Pill, jedną z nich jest MGTOW, w której się łatwo zapętlić. Jak Forum poczytasz to znajdziesz odpowiednie tematy.

 

 

3 minuty temu, nieidealny świat napisał:

Sęk tkwi w Twoich oczekiwaniach. Nadal stawiasz cipki na piedestale, mimo że ich nie ruchasz.

O to to. Znowu, niby już znasz Red Pill bo to takie praktyczne i oczootwierawcze, ale chciałbyś zachować te ideały Blue Pill, bo one są takie piękne i romantyczne.

NIE MA, KUHWA!

Nie da się połknąć Red Pilla i dalej mieć rycerskie ideały!

Bo jak tak zrobisz, to jesteś właśnie mentalnie zawieszony jak @LuckyLuck dziś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Imbryk napisał:

... i płacz. Ech.

Zajebiście że nie z Tobą. Wspaniała wiadomość!

Ona w płacz. :) Mnie coś wtedy poniosło i był plaskacz.

9 minut temu, Imbryk napisał:

W sensie u psychiatry byłeś, bo ten leki przepisuje.

A u psychoterapeuty, żeby to przegadać i obrzygać, bez leków?

Łaziłem o wszelkich możliwych konowałach. Pełno sziteksu, gównianych analiz i rączka wyciągnięta po kasę. Leków w efekcie nie brałem, sam sobie poradziłem.

9 minut temu, Imbryk napisał:

Jest kilka faz przebudzania do Red Pill, jedną z nich jest MGTOW, w której się łatwo zapętlić. Jak Forum poczytasz to znajdziesz odpowiednie tematy.

 

 

O to to. Znowu, niby już znasz Red Pill bo to takie praktyczne i oczootwierawcze, ale chciałbyś zachować te ideały Blue Pill, bo one są takie piękne i romantyczne.

NIE MA, KUHWA!

Nie da się połknąć Red Pilla i dalej mieć rycerskie ideały!

Bo jak tak zrobisz, to jesteś właśnie mentalnie zawieszony jak @LuckyLuck dziś.

Zdaję sobie z tego sprawę, że nie do końca przepracowałem. W istocie "nowe życie" prowadzę od powiedzmy roku z groszami. Przez 3 lata w ogóle nie byłem w stanie nic. Dlatego właśnie studiuję forum, żeby zbijać pierdy które się jeszcze w głowie ostały.

15 minut temu, nieidealny świat napisał:

Widać, że częściowo przepracowałeś co i dlaczego, podsumuję zatem szybciutko.

 

Czyli robiłeś za standardowego klauna-zabawiacza.

 

Różne sytuacje są, czasem taki rozwód "uzdrawia" sytuację bo żyją później obok siebie i się sobą nie przejmują. Co innego gdyby dalej robili sobie na złość...

Bez głębszej analizy trudno powiedzieć czy to tak bardzo na plus czy minus.

Nie wnikałem.

15 minut temu, nieidealny świat napisał:

Nie chodziło o tatusia, to wymówka. Wiesz to. I zapamiętaj raz na zawsze, jeśli panna jedzie gdzieś, zrobić "coś", na co "nie ma ochoty" typu właśnie pomoc rodzince... To z radością wzięła by klauna-zabawiacza ze sobą, by potem samemu go wpierdolić we wszystkie obowiązki. To była praktycznie dyskwalifikacja panny ;) Nie naszło Cię by za nią pojechać? :) Dobrze sobie to racjonalizowałeś ;)  

A właśnie. Bardzo dobre pytanie. Nachodziło. Wiele razy. Ale jak pisałem, byłem po związku z mitomanką. Gdzie miałem codziennie pińcet szittestów i tysonc pińcet oskarżeń o brak zaufania i NADMIERNĄ podejrzliwość. Więc w nowym związku, stwierdziłem, że nie będę robił za dochodzeniowca. Zdecydowanie błąd. Jak się potem okazało tenże przyjaciel "od pieca" był z rodzinnej miejscowości dziewuszki.

15 minut temu, nieidealny świat napisał:

I dziwisz się? Proszą słabi. Silny facet wymaga od siebie więc wymaga od innych. Ja swojej kobiety nigdy o nic nie prosiłem, po prostu oczekiwałem pewnych rzeczy. Jeśli potem usiłowała mi w kłótni wypomnieć z jakiegoś gównianego powodu na przykład, że "prasuje mi koszule" to odpowiedź jest prosta - "ale ja Cię nigdy o to nie poprosiłem" :) Strzeli focha mówiąc to "sam sobie prasuj następnym razem", po czym i tak koszule mam wyprasowane ;) Magia... ;) 

 

Niech zgadnę, dobrze się w tym czasie z Tobą zaczęła rżnąć co? :) Ale ona miała dawkę emocji :) 

Ciężko się rżnąć jak masz rękę na wyciągu gispowym przez 3 miesiące :). Palcówkę nawet ciężko zrobić :D Ale fakt. Teraz rozumiem, że Pańci nagle bolca zabrakło, więc sobie poszła na całość.

15 minut temu, nieidealny świat napisał:

Wysłałeś kolesiowi flaszkę? :) Uwolnił Cię od kurwy ;) Powinieneś być mu wdzięczny że pozbawił Cię takiego "skarbu" ;) 

 

Good for you.

 

Boisz się strachu. Jeśli żyjesz teraz świadomie i potrafisz kwestionować swoje decyzje "dla sprawdzenia" to ja nie widzę przeszkód. 

 

Sęk tkwi w Twoich oczekiwaniach. Nadal stawiasz cipki na piedestale, mimo że ich nie ruchasz.

Prawdę Bracie piszesz. Walka z podświadomością jest ciężka.

15 minut temu, nieidealny świat napisał:

Czy spuszczenie z kija bez żadnej większej filozofii "na raz" musi od razu nieść ze sobą wszystkie konsekwencje związku, rolowania itp itd? :) 

Oczywiste, że nie. To dlaczego uważasz, że z nabytym doświadczeniem dasz się znowu zrobić jak dziecko? :) 


Wiesz czemu? Bo nie przetrawiłeś tego. Wyparłeś to wszystko zamiast dokładnie przeanalizować a mianowicie: 

- Dlaczego tak a nie inaczej się zachowywałeś?

- Co powodowało Twoimi reakcjami?

- Co sprawiało że racjonalizowałeś sobie jej zachowania?

 

A może nadal w podświadomości siedzi Ci, że to dziecko mogło jednak być Twoje? :) 

To nie. Bardziej kwestia, że ogólnie staram się być w relacjach z ludźmi (czy to zawodowo, czy prywatnie) uczciwy. Wiadomo oczywiście, nie zawsze się da i często nie popłaca, ale jakiś blok jest. Ciekawe, że kiedyś nie sprawiało mi problemu obrócenie kilku lasek tygodniowo. Może to forma samobiczowania za dokazywanie w młodości? :D Kwestia do przemyślenia. Na pewno mi to nie pasuje, a to już dużo.

15 minut temu, nieidealny świat napisał:

No More Mr Nice Guy - przeczytał? 

Stosunkowo Dobry i Kobietopedię Marka nabył? 

 

Jesteś w najlepszym dla faceta wieku, masz zasoby i fach. Możesz spokojnie odłowić jakąś atrakcyjną 27-32 po długoletnim nieudanym związku (bez dzieci) i wychować ją sobie ;) 

 

Więc zapytam wprost, dlaczego usiłujesz sobie wmówić, że nie możesz wykorzystać swojej sytuacji bez władowania się na minę?

 

J. w.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, LuckyLuck napisał:

Dzwonię ze szpitala. "Kochanie miałem wypadek, wszystko ok, ale wpadnij." PANIKA "Ale jak to? Ja nie mogę! A w ogóle to u przyjaciela jestem, bo mu piec wybuchł. No nie mogę!" Rozłączyła się.

Zupełnie obcy człowiek ma więcej współczucia i empatii. No i weź tu buduj cokolwiek z taką kobietą...

 

A potem się dziwią, że człowiek reaguje agresywnie na słowa "kolega", "przyjaciel".

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 hours ago, LuckyLuck said:

W ciąży? Przecież dzieci nie planowaliśmy?" (A ostatnie uczciwe bzykanko było przed wypadkiem, czyli dwa miechy wstecz.). "No wiesz, nie z Tobą..." i płacz.

 

Z ciekawości zapytam, co się z tą panną stało? Pan Dyrektor się przyznał i wychowuje czy pani zasiliła grono samotnych mam?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@LuckyLuck z tą ascezą miałem podobnie, nic nie dygaj. Dla mnie to był pierwszy etap po rozejściu się. Co by było gdybym poszedł z deszczu pod rynnę? i wpadł z jakąś siksą, która chętnie nadstawiła? Ano właśnie...

 

Analizować nie ma co - zrobili to bracia wyżej.

 

Myślę, że potrzebujesz zaleczyć rany i spojrzeć na wszystko na chłodno i racjonalnie, bez tęsknotek i nadziei. Pukanie nie ucieknie. Co najwyżej poczeka, a jeśli nie masz ochoty to po co się zmuszać?

 

Trzymaj się ?.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, RealLife napisał:

 

Z ciekawości zapytam, co się z tą panną stało? Pan Dyrektor się przyznał i wychowuje czy pani zasiliła grono samotnych mam?

Kontak oczywiście urwałem. Ale... mniej więcej po roku dostałem sms-ka: "Mieszkam sama z rodzicami. Może masz ochotę na kawę?". Nic nie odpisałem. Trafiło się, że chwilę później zmieniałem numer. Większość starej książki telefonicznej poszła do kosza. 

 

Wzruszające, prawda? :)

  • Like 1
  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, LuckyLuck napisał:

Dobry facet, wierzący, że jak się kobietę będzie nosić na rękach, to w zamian dostanie się to samo (no może nie na rękach, ale uczucia, miłość, szacunek, bla, bla. bla).

Kobieta zawsze ale to zawsze będzie brała więcej niż dawała od Siebie.

Dziś żyjemy w hybrydzie patriarchatu z matriarchatem. Nadal wiele kobiet chce korzystać z dawnych przywilejów, które dawał im patriarchat, ale chce też tych dzisiejszych, by nie musieć w ogóle się rewanżować mężczyźnie, nie mając obowiązków wobec mężczyzny - czyli tylko BRAĆ

9 godzin temu, LuckyLuck napisał:

* Laska z typu inteligentnej, całkiem ładnej 7/10 (ja za tamtych czasów spokojne 8/10), ale biernej. Ciągle trzeba było wychodzić z inicjatywą. Jak się nie wyszło, to Pani się nudziła.

Typowa księżniczka. Skacz, lataj, zabawiaj panią. Dobrze, że jesteś świadom takich schematów. Teraz wiesz, jak one postępują. Facet może wychodzić z inicjatywą, ale jeżeli nie widzi zaangażowania ze strony kobiety, po prostu żegnamy się z panią.

 

 

9 godzin temu, LuckyLuck napisał:

i tak to szło, ale człowiek tego nie widział. Szukałem "stabilizacji". Pojawiły się wspólne plany - dom, działka, może jakieś dzieci.  "To weź kredyt na siebie, bo ja nie mam zdolności". To ostatni rok "pożycia". Przy czym, nie mieliśmy parcia na ślub, a przynajmniej tak mi zawsze komunikowała, że dla niej to nie jest istotne. Dodatkowo warto wspomnieć, że 90% naszego "pożycia" było generalnie na mój koszt.

 

Ciesz się, że nie skończyło się to ślubem. Ktoś nad Tobą czuwał. Co do twoich kosztów wydawanych na panią. Byłeś zwyczajnym beta bankomatem. Emocje pani miała u kolegi z pracy. 

9 godzin temu, LuckyLuck napisał:

Ok. 2 dni w szpitalu. Tel. nie odbiera, sms-y nie odpisuje. Wracam do domu. Jest. Pytam o co come on? Czeski film czy jak? "No bo ja nie mogłam, rozumiesz, bla. bla. bla". Typowe pierdololo. Ok. Biały rycerzyk wybaczył....

Kobiety mają w dupie zdrowie faceta. Facet zawsze ma być silny, zdrowy psychicznie i fizycznie. Jeżeli zachodzi sytuacja z problemami zdrowotnymi, kobieta zwyczajnie ewakuuje się i szuka zdrowego samca, mającego zapewnić jej byt i bezpieczeństwo.

 

9 godzin temu, LuckyLuck napisał:

miesiące później ukochana przychodzi i mówi "Kochanie jestem w ciąży...". Pierwsza reakcja "To cudownie! Ale, ale.. jak k...wa? W ciąży? Przecież dzieci nie planowaliśmy?" (A ostatnie uczciwe bzykanko było przed wypadkiem, czyli dwa miechy wstecz.). "No wiesz, nie z Tobą..." i płacz.

 

Czara goryczy się przelała. Wyp... z mieszkania...

 

Małe dochodzenie potem. Okazało się że przyprawiała rogi od blisko roku z panem dyrektorem z instytucji w której pracowała. Dyrektor ponoć kwiatki, sratki, czekoladki, skakał dookoła, aż wyskakał.

Wydaje mi się, że pani przychodząc z dobrą nowiną :D , liczyła na inna reakcje misia. Bo miś zawsze był dobry i opiekuńczy. Jak byś akceptował zaistniałą sytuacje to byś dopiero był "prawdziwym mężczyzną" Nie ważne kto zrobił, ważne kto wychował:D 

Ciekaw jestem czy dyrektorek miał rodzinę w tamtej chwili?!

 

9 godzin temu, LuckyLuck napisał:

Ale skutkiem ubocznym jest dobrowolna asceza. Boję się bzykać laski, bo boję się zaangażowania emocjonalnego.

Sam miałem lęki przed bzykaniem po rozstaniu się z ex żonką. Płacąc już alimenty, był strach, że wpadnę i kolejne zobowiązanie $ mnie dopadnie. Wystarczy dużo ostrożności w relacjach z innymi damami. Zawsze ale to zawsze SWOJE prezerwatywy!! Nie bierzemy od dam, gdy one oferują. Trzeba się pilnować, jak już lądujemy z kobietą w łóżku po pijaku, aby nas fantazja nie poniosła. Zero ruchów typu: na początku bez kondona a potem założę. Zero zalewnia formy!!! Aha no i prezerwatywę zabieramy zawsze ze sobą! Nie wyrzucamy do kosza u pani w domu!

9 godzin temu, LuckyLuck napisał:

Ku przestrodze ile lat życia można sobie zbabrać i jak psychicznie się rozwalić. Szczególnie jak ktoś jest tym wyjątkowo dobrym rycerzykiem.

Tutaj nie ma reguły. Może to być rok, dwa, dziesięć a nawet 20 lat. Ważne aby wyjść z gówna po uszy i zacząć żyć na nowo. Tym razem na swoich zasadach!

Edytowane przez Still
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minutes ago, LuckyLuck said:

Wzruszające, prawda?

 

Chciało by się zobaczyć minę tej kobiety jak dowiedziała się, że jest w ciąży z kochankiem. Bezcenna pewnie. 

To musiało faktycznie Cię mocno dojechać psychiczne. Dobrze, że już się pozbierałeś. 4 lata - grubo. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, LuckyLuck napisał:

Wzruszające, prawda? :)

Gdyby mężczyźni mieli serca i rozumy kobiet, sądy nie nadążałyby bardziej niż nie nadążają.

Bezczelność i podłość paniusi - nie zna granic.

Współczuje ale wiesz co?

To już za tobą, więc miej wyjebane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Still napisał:

Nie wyrzucamy do kosza u pani w domu!

Wersja dla bezwzględnych hardkorów (NIE POLECAM, NIE PRÓBUJCIE TEGO W DOMU!): ewentualnie kapniemy do niej kropelkę sosu tabasco, mimo wszystko wyrzucamy do kosza u pani w łazience i czekamy na efekt.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klasyka gatunku, co tutaj innego można powiedzieć. Żyję w celibacie od ponad dwóch lat i nie zamierzam rezygnować. 

 

Mnie kobiety znudziły, zniechęciły do siebie ostatecznie. Nie wyobrażam sobie już, żebym wrócił do tematu związkowego. 

 

Szkoda czasu, energii, pieniędzy, dosłownie wszystkiego. Po analizie wszystkich związków doszedłem do wniosku, że nie jest istotne, jaki jesteś, jak się zachowujesz. I tak będzie coś nie tak. Natura kobiet zupełnie mi nie leży i mówię to uczciwie. Rezygnuję w sposób całkowicie świadomy. Tutaj nie ma, co się zastanawiać. Wystarczy spojrzeć na rzeczywistość, w jakiej funkcjonujemy. Tutaj nie ma prawa, aby romantyczny związek się udał. Walka, nieustanna walka. A ja w domu nie potrzebuję walczyć, tylko kochać ewentualnie, ale wiem, że to nie jest możliwe. To tylko urojenia białorycerskie. 

 

A kiedy mi się najlepiej udawało z kobietami i miałem wszystko na tacy? Kiedy byłem skurwielem i jebałem od góry do dołu. Ale to nie leży również w mojej naturze i jest sztucznie wypracowanym zachowaniem. Wolę nie praktykować w imię zadowolenia kobiety. Jednym słowem konflikt tragiczny. Ze sobą rozwiązałem jednak i wybrałem drogę. Zobaczę, co i jak, ale raczej się tylko utwierdzam w przekonaniach. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minutes ago, LuckyLuck said:

To nie. Bardziej kwestia, że ogólnie staram się być w relacjach z ludźmi (czy to zawodowo, czy prywatnie) uczciwy.

Ale kto Ci każe być nieuczciwy?  Wystarczy na samym początku zakreślić swoje oczekiwania i wyrysować granice.

Ja mówiłem wprost: "cokolwiek się wydarzy między nami, niczego Ci nie obiecam, będzie co ma być". Jeśli nie odpowiadało trudno ;) 

 

Uważasz, że to jest nieuczciwe? 

 

Zawsze jasno komunikowałem o co mi chodzi na samym początku, co pozwalało później bardzo prosto zbijać wszelkie shit-testy pod tytułem "obiecałeś", "mówiłeś", "straciłam dla Ciebie czas" itp itd.

 

Moje odpowiedzi na takowe shit-testy:

- Nic Ci nie obiecywałem.

- Powiedziałem Ci wprost na co się piszesz.

- Pretensje miej do siebie.

 

The end ;) 

 

Wystarczy być człowiekiem swojego słowa.

 

Jak mówisz, tak robisz - konsekwencja w działaniu.

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, mac napisał:

A kiedy mi się najlepiej udawało z kobietami i miałem wszystko na tacy? Kiedy byłem skurwielem i jebałem od góry do dołu.

Święta racja! Do niedawna tak postępowałem i same plusy. Ale.... wystarczy, że się człowiek na chwilkę zapomni(będąc dobrym) i już sprowadzony do bety dobrego misia! Całe szczęście w porę się obudziłem. A ostatnie słowa damy tylko potwierdziły mój wybór :D  Cytuję: Co ty taki w gorącej wodzie kąpany(opory pani przed wygrzmoceniem)? Nosz kurwa, wstyd mi za Siebie! 

Edytowane przez Still
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, dyletant napisał:

@LuckyLuck z tą ascezą miałem podobnie, nic nie dygaj. Dla mnie to był pierwszy etap po rozejściu się. Co by było gdybym poszedł z deszczu pod rynnę? i wpadł z jakąś siksą, która chętnie nadstawiła? Ano właśnie...

@dyletant Dokładnie o to też chodzi. Z tym że jest coś więcej. Dla mnie byzkanie bez "zalania" to zawsze było takie cukierek przez papierek. Fajnie, ale szału ni ma. Więc to też się dokłada do blokady. Gorzej, że zdarzają się momenty, kiedy myślę "a może iść na całość?" Okazje bywają, laski się podkładają. Tylko obawiam się, że nie byłbym (jeszcze) w stanie powiedzieć potem takiej pannie "chciałaś, to masz, a teraz spierdalaj". No i są jeszcze możliwe konsekwencje prawne, które przecież trzeba uwzględniać. A guma w efekcie też lubi pękać. :D

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@LuckyLuck Trafiłeś na typowego kurwi**ona, nie Ty pierwszy i nie ostatni. Choć nadal zaskakuje mnie jakimi suczami potrafią być kobiety, żeby olać swojego mężczyznę leżącego w szpitalu żeby pieprzyć się w tym czasie z kochankiem.

Ja poinformował bym rodzinę tego kierownika, wszystkich jej znajomych i w jej pracy jaki z niej szon. Zemsta za krzywdę i poroże.

10 godzin temu, LuckyLuck napisał:

Boję się bzykać laski, bo boję się zaangażowania emocjonalnego.

Przerób co najmniej 5 div polecanych na garsonierze. Strach szybko minie i zobaczysz ile tak naprawdę warta jest 99% kobiet. Tyle ile ich pęknięcie w kroku, czyli 150-200zł za spotkanie. Gwarantuje, że nie będziesz już tak angażował się tak emocjonalnie z kolejnymi samicami w różnych relacjach.

Edytowane przez Morfeusz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.