Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Pięknie napisane Jimmy@, podwaliny tzw " komunizmu" " lewactwa" stworzyli jezuici, pierwszym krajem typowo komunistycznym byl Paragwaj, wiele wiele lat temu...

Moim zdaniem najblizej sa protestanci, ale nie robmy off tpopu..

Co do Pani " Fukaczowej" No wlasnie, odnosnie zalu do jego matki, nie znasz calej historii, i najlepsze co mozesz zrobic to nie dociekaj tej historii, na wlasna reke, aby podswiadomie zemscic sie na krzywdzie wyrzadzonej swojemu chlopakowi. Nie tedy droga, musi sam sobie poradzic z rodzicami w swojej glowie, takze nie wtracaj sie za bardzo bo nie masz calej wiedzy nt jego relacji z rodzicami, w takiej sytuacji mozna popelnic gafe, co moze wplynac na relacje miedzy wami.

Nie naciskaj i go uspokoj...

powodzenia ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety chyba nie będę miała okazji zdać relacji z tego, jak rozwiązaliśmy sytuację. P. strasznie się miota i niestety zdaje się, że sprawdzi się mój czarny scenariusz, bo to co robi wygląda jak przygotowywanie mnie na rozstanie. Przedwczoraj zadzwonił do mnie, nawet nie chcąc się ze mną zobaczyć, co podwójnie mnie zabolało. Właściwie usłyszałam przedrozstaniowy standard czyli coś o tym, że się pogubił, że zależy mu na mnie za bardzo (tjaaa. Zbyt wielka miłość najczęstszym powodem rozstań) i inne tego typu melodie. Przygotowywałam się do takiego zakończenia, a mimo wszystko uderzyło mnie to strasznie. 

W pierwszej chwili chciałam oczywiście do Niego jechać, wykrzyczeć zawód, rozmawiać, naprawiać.. ale co tu jeszcze mogę naprawić? Nie pokocha mnie w ciągu jednej rozmowy, jeśli to uczucie nie stało się dostatecznie silne przez okres bycia razem. Później byłam na siebie zła, bo mimo wszystko poczułam współczucie wobec niego, zdominowało mnie uczucie że będzie teraz sam, więc wysłałam mu tylko wiadomość, że zależy mi na nim i zawsze jestem otwarta na rozmowę gdyby tego potrzebował. 

 

Ostatnie dwa dni są paskudne. Snuje się z kąta w kąt, tęsknię za jego dotykiem nocami, dokarmia mnie współlokatorka.  Rozmyślam o beznadziejności sytuacji, o tym że do tego co było dobre nie ma już właściwie powrotu, bo nie wyobrażam sobie związku jako czekania na to aż druga strona mnie zostawi, znów będzie miała wątpliwości. Z drugiej strony, czuje się (egoistycznie) odepchnięta jako życzliwa mu osoba.Wiem że każdy potrzebuje uporządkowania swoich myśli, jednak nie podoba mi się to w jaki sposób to rozwiązał, jakie banały usłyszałam zamiast szczerości.

 

Czuję, że zachowuje się jak naiwna ciepła klucha, z drugiej strony męczy mnie myśl, że nawet jeśli On nie zachowa się wobec mnie fair, ja nie chcę się na nim odgrywać. To niczego nie zmieni, nie da mi żadnej satysfakcji, a tak naprawdę spotęguje mój ból. Mogłabym odejść już w tej chwili, przynajmniej nie byłoby tego piekielnego oczekiwania na chwilę w której wszystko się posypie. Z drugiej strony, nie chcę żeby On czuł, że ktoś znowu zostawił go w trudniejszym momencie. Poczekam przynajmniej jakiś czas, być może zdecyduje się na rozmowę. Do tego czasu, może uspokoję trochę ten kociokwik sprzecznych uczuć.

 

Glupi pomysł? Bo jakoś nie widzę tutaj dobrych rozwiązań..eh.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On nigdy nie będzie z Tobą szczęśliwy jeżeli nie wzmocni swojej samooceny. Jest niezwykle duża szansa, że on teraz na prawdę potrzebuje być sam. A wówczas różne rzeczy mogą się wyprostować w głowie faceta. Daj mu czas. Niech poukłada sobie życie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli Ci zależy, to trochę poczekaj, przełknij gorycz i bądź cierpliwa - ale nie zastanawiaj się w tym czasie i nie klep doła, tylko zrób coś dla Siebie samej :-). "Trochę" poczekać to ~1-2 miesiące, później oczywiście szkoda Twojego życia. Zawsze można do siebie za jakiś czas wrócić, o ile nie zaczniecie obrzucać się błotem w trakcie rozstania.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Miner napisał:

On nigdy nie będzie z Tobą szczęśliwy jeżeli nie wzmocni swojej samooceny.

Albo nigdy nie będzie szczęśliwy ze mną, tak zwyczajnie...Nie ma co racjonalizować tego, że ktoś nie jest w stanie się w Nas zakochać. Albo w ogóle, nie będzie szczęśliwy w relacji w której miłość nie jest okazywana tak, jak miało to miejsce w rodzinnym domu.

2 godziny temu, Miner napisał:

Jest niezwykle duża szansa, że on teraz na prawdę potrzebuje być sam. A wówczas różne rzeczy mogą się wyprostować w głowie faceta. Daj mu czas. Niech poukłada sobie życie.

Mężczyźni we względzie wymówek rozstaniowych by kogoś nie poharatać, nie są inni od kobiet. Nigdy nie widziałam też, by ktoś odpuścił coś na czym mu zależy. Wyprostowanie oznacza w tym przypadku co? Że wróci do mnie jeśli kolejna kopnie go w tyłeczek? To ma być to zyskanie samoświadomości, że jednak nasz związek był coś wart? On miał przestrzeń Miner. Miał jej całkiem sporo, a przynajmniej na tyle by załatwić to w inny sposób. Wbrew pozorom nie jestem typem przylepy, nie ograbiłam go z czasu ani przestrzeni. Może nawet chciałam jej dla siebie zbyt mało..

1 godzinę temu, JimmyB napisał:

Jeśli Ci zależy, to trochę poczekaj, przełknij gorycz i bądź cierpliwa - ale nie zastanawiaj się w tym czasie i nie klep doła, tylko zrób coś dla Siebie samej :-). "Trochę" poczekać to ~1-2 miesiące, później oczywiście szkoda Twojego życia. Zawsze można do siebie za jakiś czas wrócić, o ile nie zaczniecie obrzucać się błotem w trakcie rozstania.

Zależy bardzo. Chyba nawet za bardzo. I za szybko spojrzałam na niego jak na kogoś, kto nigdy nie stałby się dla mnie kimś obcym. Strasznie wrósł w moje życie w trakcie tej znajomości, nawet nie mam jak odreagować tego, bo pewne rzeczy i miejsca bez niego wydają się niewłaściwe. Nie wyobrażam sobie przyszłości bez naszych rozmów. Życie jest dużo prostsze, gdy wiesz, że na wyciągnięcie ręki istnieje ktoś, kto czuje wiele rzeczy tak samo jak Ty, a to niestety bardzo uzależniające.

 

Ale przy tym, nie mam serca skazywać się na związek z kimś kto nie jest mnie pewien. Bo co właściwie miałabym zrobić? Udawać, że nie podkopał mojego zaufania jako do kogoś czyje słowa coś znaczą? Czy dać mu lekcję, by wiedział że poniesie konsekwencje swoich działań? Zacząć wyżywać się na nim, bo teraz nie będę już go pewna?..Ja po prostu nie chcę. Chcę kogoś, kto nie będzie miał wątpliwości, że jestem właściwą osobą u jego boku. Jedyne co, to bardzo chciałabym po prostu szczerej rozmowy z Nim. Nie liczę na to, że wypunktuje mi moje błędy. Ale wolałabym usłyszeć prawdę, że po prostu nie zakochał się choć chciał, zamiast kłamstewek o tym, że potrzebuje czasu, nowego początku, a zaczyna zależeć mu za bardzo i nie wie czy będzie umiał żyć beze mnie. Ale kogo stać na tego typu prawdę? ;)

 

Na ten moment, nie umiem jeszcze uwierzyć w to co się stało. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam mało danych, ale dla mnie to on wygląda na osobę która nie jest siebie sama pewna, nie jest zdecydowana i miota się. . To nie jest moim zdaniem tak, że on nie jest pewien Ciebie, tylko siebie samego. A dopóki taki stan będzie trwał, doputy nie będzie w stanie stworzyć jakiejkolwiek pozytywnej relacji z kimkolwiek, ani rodzicami, ani Tobą, ani też z sobą samym. W języku kobiet "muszę pomyśleć, daj mi czas..." często oznacza "spierdalaj", niekoniecznie musi tak być w tym przypadku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Fukacz napisał:

Niestety chyba nie będę miała okazji zdać relacji z tego, jak rozwiązaliśmy sytuację. P. strasznie się miota i niestety zdaje się, że sprawdzi się mój czarny scenariusz, bo to co robi wygląda jak przygotowywanie mnie na rozstanie. Przedwczoraj zadzwonił do mnie, nawet nie chcąc się ze mną zobaczyć, co podwójnie mnie zabolało. Właściwie usłyszałam przedrozstaniowy standard czyli coś o tym, że się pogubił, że zależy mu na mnie za bardzo (tjaaa. Zbyt wielka miłość najczęstszym powodem rozstań) i inne tego typu melodie. Przygotowywałam się do takiego zakończenia, a mimo wszystko uderzyło mnie to strasznie. 

W pierwszej chwili chciałam oczywiście do Niego jechać, wykrzyczeć zawód, rozmawiać, naprawiać.. ale co tu jeszcze mogę naprawić? Nie pokocha mnie w ciągu jednej rozmowy, jeśli to uczucie nie stało się dostatecznie silne przez okres bycia razem. Później byłam na siebie zła, bo mimo wszystko poczułam współczucie wobec niego, zdominowało mnie uczucie że będzie teraz sam, więc wysłałam mu tylko wiadomość, że zależy mi na nim i zawsze jestem otwarta na rozmowę gdyby tego potrzebował. 

 

Ostatnie dwa dni są paskudne. Snuje się z kąta w kąt, tęsknię za jego dotykiem nocami, dokarmia mnie współlokatorka.  Rozmyślam o beznadziejności sytuacji, o tym że do tego co było dobre nie ma już właściwie powrotu, bo nie wyobrażam sobie związku jako czekania na to aż druga strona mnie zostawi, znów będzie miała wątpliwości. Z drugiej strony, czuje się (egoistycznie) odepchnięta jako życzliwa mu osoba.Wiem że każdy potrzebuje uporządkowania swoich myśli, jednak nie podoba mi się to w jaki sposób to rozwiązał, jakie banały usłyszałam zamiast szczerości.

 

Czuję, że zachowuje się jak naiwna ciepła klucha, z drugiej strony męczy mnie myśl, że nawet jeśli On nie zachowa się wobec mnie fair, ja nie chcę się na nim odgrywać. To niczego nie zmieni, nie da mi żadnej satysfakcji, a tak naprawdę spotęguje mój ból. Mogłabym odejść już w tej chwili, przynajmniej nie byłoby tego piekielnego oczekiwania na chwilę w której wszystko się posypie. Z drugiej strony, nie chcę żeby On czuł, że ktoś znowu zostawił go w trudniejszym momencie. Poczekam przynajmniej jakiś czas, być może zdecyduje się na rozmowę. Do tego czasu, może uspokoję trochę ten kociokwik sprzecznych uczuć.

 

Glupi pomysł? Bo jakoś nie widzę tutaj dobrych rozwiązań..eh.

 

Trzeba było odpowiedzieć "weź spierdalaj..."

Taka terapia szokowa...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, JimmyB napisał:

W języku kobiet "muszę pomyśleć, daj mi czas..." często oznacza "spierdalaj", niekoniecznie musi tak być w tym przypadku.

Tylko, że nie dodawałby nic o tym, że zależy mu za bardzo, a raczej wspomniałby o tym, że w tym planie na nowy początek uwzględnia mnie. Piszesz, że to język kobiet, ja mam całkiem inne obserwacje, człowiek który kocha, boi się stracić niezależnie od tego jakiej jest płci. Nie zrobiłam jak dotąd nic, czym zasabotowałabym ten związek, więc i tak piłka jest po jego stronie boiska, wyjaśnień chętnie bym posłuchała, wątpię jednak czy jest w stanie powiedzieć mi cokolwiek, co sprawiłoby że uwierzyłabym raz jeszcze w jego uczucie. Ale dziękuję Ci za wsparcie i słowo otuchy Jimmy.

2 godziny temu, Brat Jan napisał:

Trzeba było odpowiedzieć "weź spierdalaj..."

Taka terapia szokowa...

Tylko dla kogo ta terapia? ;) Dla mnie to 3 sekundy ulgi i dwa miesiące kaca Bracie Janie, dla Niego co najwyżej utwierdzenie w myśli, że znów był tak naprawdę ofiarą i dobrze zrobił uciekając.  

Źle bym się potem z tym czuła. Tak jakbym zaklinała rzeczywistość, że to rozstanie było moją decyzją i że pokazałam że nie panuję nad emocjami, bo tak mnie tym strzaskał. Nie chcę tego okazywać, ani to prosząc, ani płacząc, ani pokazując się ze strony obrażonej dziewczynki bo chłopczyk się nie zakochał, ojej to ja się teraz będę mścić. Tak mi się jakoś to kojarzy, z kimś kto upokarza się przed drugą osobą.

 

 

Wybaczcie post pod postem, ale wygasła mi możliwość edycji w trakcie pisania, mam nadzieję że moderator mi wybaczy, bo nie podbijam wątku. Chciałam odnieść się do tej agresji słownej jako rozwiązania. Widzisz bracie Janie rozliczyć mogę go najwyżej z tych deklaracji uczuć, wspólnych planów. Ale poza tym? Naprawdę dbał o mnie, w życiu, w łóżku, w każdej sferze życia.. w sumie, to nigdy nie widziałam, żeby facet tak starał się o kobietę. I pewnie dlatego tak naiwnie ruszył we mnie najdelikatniejsze uczucia. Ale to wina mojej głupoty już, nie? ;) 

 

Na przyszłość należy używać opcji zgłoś post.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapewne jak się domyślasz nie powiedział Ci prawdy, prawdziwych motywów jego już podjętych decyzji. Chce się wycofać z relacji. Na pewno są ku temu powody jednak tak skryte i tak dla Niego osobiste, że nie powie Ci ich wprost. Jak pisaliśmy wcześniej, sam musi sobie wszystko poukładać. Wtedy też nie będzie ranił rykoszetami innych wchodząc w relacje.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że po prostu nie chciał czuć się jak kawał s***syna SennaRot. I to wcale nie musi mieć związku z jego rodzicami, a brakiem odwagi. Nawet by mnie nie zdziwiło, gdyby poznał kogoś innego i problemy rodzinne skryły się w cień tego nowego uczucia, wystarczy że ona będzie dla Niego kimś z kim będzie widział wspólną przyszłość..

 

Wiem, zaczynam jęczeć i użalać się nad sobą ;) Ale chciałam się trochę wypisać. Nie jestem dobra w leczeniu klina klinem, zwłaszcza że nie potrafię chcieć kogoś innego w tej chwili. Na początek leczenia się z niego usunę sobie facebooka, bo widzę jak lajkuje moje ulubione książki i filmy o których mu mówiłam, bo to w tej chwili jak stopniowe zabieranie mi wszystkiego co lubiłam ;)

 

P.S Dziękuję moderatorowi za wyrozumiałość, na drugi raz będę pamiętać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Aktualizuję temat pytaniem o nowe okoliczności odnośnie mojego byłego już chłopaka. Czy ktoś z męskiej perspektywy może powiedzieć mi o co chodzi mojemu ex?

 

Rozmawialiśmy jeszcze po moim ostatnim wątku w temacie. Odezwał się telefonicznie, to była krótka i nie do końca spokojna rozmowa pożegnalna. Próbowałam się z Nim spotkać, ale omijał temat. A nie do końca spokojna rozmowa bo pod koniec P oświadczył, że ma zamiar wyjechać. Powiedziałam, że nie wiem jakiej reakcji oczekuje. Stwierdził, że długo miał w głowie taki plan i boi się, że jeśli kontynuowalibyśmy nasz związek, to by nie umiał wyjechać, ale nigdy nie przestanie o mnie myśleć. Powiedziałam, że nie wierzę że chodzi tylko o to i nie rozumiem. Próbowałam dopytać czy chodzi o nową kobietę, może coś co nie odpowiadało mu w naszym związku, czy po prostu chemia opadła i pożałował że planował ze mną przyszłość, więc jest mu głupio i nie wie jak mi o tym powiedzieć? Na co P wkurzył się, stwierdził że go to rani i się rozłączył.Próbowałam oddzwonić, nie odbierał. Zignorował mój sms. Trudno, dałam sobie spokój.

 

Moi znajomi opowiadali, że widzieli P w barze do którego lubię chodzić. Dziwne, bo P nigdy w nim nie był dotąd, tylko mówiłam mu że w nim bywam, to mało popularne miejsce w mieście. We wtorek wydawało mi się, że widziałam jego samochód mijający mnie pod moją pracą. Myślałam, że halucynuję, bo ciągle jeszcze tęsknie. Jednak dziś wyjrzałam przez okno, a tam pod moim domem stoi zaparkowany jego samochód. Zareagowałam impulsywnie, wyszłam przed dom, a On uciekł mi sprzed nosa. Próbowałam się dodzwonić, ale nadal mnie ignoruje.  

 

Przekroczyłam granicę dopytując go i mówiąc że ciężko mi uwierzyć w powody rozstania? Myślałam, że dorośli ludzie rozwiązują problemy rozmową, zwłaszcza że to dość twardo stąpający po ziemi mężczyzna, a tu sytuacja jak z gimbazy, jakieś ganianie, fochy i bokiem mi już to wychodzi :|

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Eldritch napisał:

Czy podczas pożegnania wyczułaś w nim coś co można określić jako "pogodzenie się z losem", "wycofanie", przypomnij sobie proszę czy jego sposób mówienia był inny niż zwykle, czy w sposobie mówienia było coś dziwnego?

To może być pilne.

Jeśli chodzi Ci o to, że miałby zachowywać się jak osoba załamana albo chcąca zrobić sobie krzywdę, to nie. Nie zrobił nic co by na to wskazywało. Wiem, że faktycznie planuje wyjazd. On nie chce mnie w swoim życiu, ale zadbałam o to, żeby kumpel P. miał go na oku. Szczerze mówiąc też mi przyszedł taki katastrofalny plan do głowy w pierwszej chwili...

 

Ale nie, wygląda na to, że faktycznie wyłączył uczucia wobec mnie, stwierdził że w nowym miejscu, wszystko ułoży sobie od początku. 

Co do wrażenia, w rozmowie ze mną był spokojny,  nieco sarkastyczny wobec mnie, traktował mnie banalnymi sloganami zamiast odpowiadać na pytania, i odnoszę wrażenie że próbował obarczyć mnie winą, fochając się za sugestie, że nie chodzi tylko o jego wyjazd. 

 

Smutne bardzo. Zwłaszcza, że zachowywałam się wobec Niego ciepło, a natrafiłam na sarkazm. To było okropne. Straszny dysonans między jego niedawną bliskością Powiedziałam mu, że mi na Nim bardzo zależy, ale decyzja jest jego. Cóż, takie życie.

 

Ale dziękuję za troskę Eldritch (btw. Twój nick zainspirowany książką P.K Dicka, grą czy czymś jeszcze innym, tak z ciekawości?). To cholernie miłe, że zareagowałeś tak czujnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ku przestrodze http://www.pro-akt.pl/?op=article&id=17.

 

2 godziny temu, Fukacz napisał:

 Twój nick zainspirowany książką P.K Dicka, grą czy czymś jeszcze innym, tak z ciekawości?

 

Tak, zainspirował mnie Dick.

 

Teraz wychodzę, jak wrócę będę ostro polemizował z poradami Współbraci - żeby nie było że nie zapowiadałem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Fukacz napisał:

 Czy ktoś z męskiej perspektywy może powiedzieć mi o co chodzi mojemu ex?

 

Ja mogę powiedzieć jak to wygląda z mojej perspektywy ( o co moim zdaniem chodzi twojemu eks ).  Z rozstaniem się z kobietą jest tak jak ze zmianą roboty. Nie sztuką jest pójść do byłego szefa i mu powiedzieć np. co się o nim myśli, trzasnąć drzwiami, a potem pójść do nowej pracy. Sztuką jest tak się z nim rozstać, aby w razie czego mieć gdzie wrócić. Czyli nie warto palić za sobą mostów. Analogicznie jest z kończeniem związków. 

 

Rozmawialiśmy jeszcze po moim ostatnim wątku w temacie. Odezwał się telefonicznie, to była krótka i nie do końca spokojna rozmowa pożegnalna. Próbowałam się z Nim spotkać, ale omijał temat. A nie do końca spokojna rozmowa bo pod koniec P oświadczył, że ma zamiar wyjechać. Powiedziałam, że nie wiem jakiej reakcji oczekuje. Stwierdził, że długo miał w głowie taki plan i boi się, że jeśli kontynuowalibyśmy nasz związek, to by nie umiał wyjechać, ale nigdy nie przestanie o mnie myśleć.

 

Fachowiec!

 

Powiedziałam, że nie wierzę że chodzi tylko o to i nie rozumiem. Próbowałam dopytać czy chodzi o nową kobietę, może coś co nie odpowiadało mu w naszym związku, czy po prostu chemia opadła i pożałował że planował ze mną przyszłość, więc jest mu głupio i nie wie jak mi o tym powiedzieć? Na co P wkurzył się, stwierdził że go to rani i się rozłączył.Próbowałam oddzwonić, nie odbierał. Zignorował mój sms. Trudno, dałam sobie spokój.

Moi znajomi opowiadali, że widzieli P w barze do którego lubię chodzić. Dziwne, bo P nigdy w nim nie był dotąd, tylko mówiłam mu że w nim bywam, to mało popularne miejsce w mieście. We wtorek wydawało mi się, że widziałam jego samochód mijający mnie pod moją pracą. Myślałam, że halucynuję, bo ciągle jeszcze tęsknie. Jednak dziś wyjrzałam przez okno, a tam pod moim domem stoi zaparkowany jego samochód. Zareagowałam impulsywnie, wyszłam przed dom, a On uciekł mi sprzed nosa. Próbowałam się dodzwonić, ale nadal mnie ignoruje.  

 

Naprawdę zna się na rzeczy. Umie manipulować. Teraz wystarczy jeden telefon, i ma zawsze chętną kobietkę na uchylenie szpary. Tak to działa panienko. Jeśli ten kolega jest twoim eks, to odetnij się całkowicie, to jedyne wyjście. Szkoda życia na taki sajgon. 

 

Przekroczyłam granicę dopytując go i mówiąc że ciężko mi uwierzyć w powody rozstania? Myślałam, że dorośli ludzie rozwiązują problemy rozmową, zwłaszcza że to dość twardo stąpający po ziemi mężczyzna, a tu sytuacja jak z gimbazy, jakieś ganianie, fochy i bokiem mi już to wychodzi 

Jw. Nie bądż żałosna, nieco godności koleżanko. Z tego nic nie będzie. Albo to jest eks, albo to nie jest eks. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, kic-anty napisał:

Fachowiec!

Jaki tam fachowiec, przecież to sztampa :| Liczyłam że usłyszę choćby coś odrobinę lepszego.

27 minut temu, kic-anty napisał:

Naprawdę zna się na rzeczy. Umie manipulować. Teraz wystarczy jeden telefon, i ma zawsze chętną kobietkę na uchylenie szpary. Tak to działa panienko. Jeśli ten kolega jest twoim eks, to odetnij się całkowicie, to jedyne wyjście. Szkoda życia na taki sajgon. 

Za stara na to jestem Kic-anty, żeby robić za seks telefon dla kogoś kto złamał moje zaufanie i próbować odzyskiwać coś seksem ;) Ale przydatna przestroga.

30 minut temu, kic-anty napisał:

Jw. Nie bądż żałosna, nieco godności koleżanko. Z tego nic nie będzie. Albo to jest eks, albo to nie jest eks. 

Nie uważam, żeby to było żałosne z mojej strony, że staram się przynajmniej ładnie rozwiązać sprawę ze swojej strony, nawet jeśli On nie okazuje mi szacunku, zachowując się niespodziewanie rozczarowująco. To daje mi czyste sumienie i spokój, że to nie ja rozwaliłam związek z kimś ważnym. Powiedziałam, że mi na Nim zależy, co jest prawdą, bo nie zamierzam udawać, że nie, ale ani nie mam w planach grania zranionej owieczki planując, że to skruszy jego serduszko, ani nie zamierzam prosić o przemyślenie decyzji.  Reaguję jak reaguję, bo przyzwyczaiłam się do troszczenia o Niego, nadal pomimo żalu jednak martwię, kiedy zachowuje się dziwnie i liczyłam, że zakończymy relację w sposób, który nie zniszczy wzajemnej życzliwości. No cóż, bywa że tak się nie da.

 

1 godzinę temu, Eldritch napisał:

Ku przestrodze http://www.pro-akt.pl/?op=article&id=17.

 

5 godzin temu, Fukacz napisał:

 Twój nick zainspirowany książką P.K Dicka, grą czy czymś jeszcze innym, tak z ciekawości?

 

Tak, zainspirował mnie Dick.

 

Teraz wychodzę, jak wrócę będę ostro polemizował z poradami Współbraci - żeby nie było że nie zapowiadałem.

Strach się bać! :) Zapowiedzi oczywiście.

 

A więc trafiłam, masz dobry gust kolego, imho jedna z najlepszych dzieł spod pióra mistrza Dicka ;)

Dziękuję za link, przejrzę tak czy inaczej, przydatnej wiedzy nigdy za wiele.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Fukacz napisał:

Jaki tam fachowiec, przecież to sztampa :| Liczyłam że usłyszę choćby coś odrobinę lepszego. 

 

Napisałem co o tym myślę. Jednak upieram się przy swoim zdaniu. Facet postępuje tak, że cały czas włazisz mu w doopę. 99% aktywności twojego mózgu to eks. Facet bajer ma wywalony w kosmos. Ma teksty, które dla mnie są bardzo śmieszne, ale jak widać działają na kobiety. Jeśli facet ma status eks, to po cholerę tak skomlesz ? 

Za stara na to jestem Kic-anty, żeby robić za seks telefon dla kogoś kto złamał moje zaufanie i próbować odzyskiwać coś seksem ;) Ale przydatna przestroga.

 

Jaka tam przestroga. Gili gili to nic złego, tylko sobie przypadkiem dziecka z nim nie zrób.

 

Nie uważam, żeby to było żałosne z mojej strony, że staram się przynajmniej ładnie rozwiązać sprawę ze swojej strony, nawet jeśli On nie okazuje mi szacunku, zachowując się niespodziewanie rozczarowująco. To daje mi czyste sumienie i spokój, że to nie ja rozwaliłam związek z kimś ważnym. Powiedziałam, że mi na Nim zależy, co jest prawdą, bo nie zamierzam udawać, że nie, ale ani nie mam w planach grania zranionej owieczki planując, że to skruszy jego serduszko, ani nie zamierzam prosić o przemyślenie decyzji.  Reaguję jak reaguję, bo przyzwyczaiłam się do troszczenia o Niego, nadal pomimo żalu jednak martwię, kiedy zachowuje się dziwnie i liczyłam, że zakończymy relację w sposób, który nie zniszczy wzajemnej życzliwości. No cóż, bywa że tak się nie da.

" Zakończenie relacji w sposób, który  nie zniszczy wzajemnej życzliwości ".- Jesteś jak wieszcz, ja na trzeżwo bym nie wymyślił takiego tekstu. Eks, to eks, co tu kombinować.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, kic-anty napisał:

Napisałem co o tym myślę. Jednak upieram się przy swoim zdaniu. Facet postępuje tak, że cały czas włazisz mu w doopę. 99% aktywności twojego mózgu to eks. Facet bajer ma wywalony w kosmos. Ma teksty, które dla mnie są bardzo śmieszne, ale jak widać działają na kobiety. Jeśli facet ma status eks, to po cholerę tak skomlesz ? 

Dla mnie to sztampa. Wcześniej się do niej nie posuwał. Tęsknotę wywołuje wspomnienie wcześniejszych wydarzeń, nie wiara że facet zrywa z kobietą żeby zawsze o niej pamiętać : D  Co do Twojego zdania, nie mój biznes wytrącać Cię z Twojej wizji świata, po nią tu przyszłam, mimo wszystko uważam, że akurat nie wyjaśnia moich motywów, więc nie musimy się zgodzić, no nie? ;) Skomlę, bo w ten sposób radzę sobie z uczuciami i staram się uporządkować temat we własnej głowie, nie dlatego że da mi to coś poza tym. Dla mnie to żaden powód do wstydu, chociaż pewnie ciężko się czyta.

17 minut temu, kic-anty napisał:

Jaka tam przestroga. Gili gili to nic złego, tylko sobie przypadkiem dziecka z nim nie zrób.

To już kwestia zgodności z własnymi uczuciami, dla mnie to straszna słabizna i łapanie ochłapów, szkoda zachodu na coś co wywołałoby później niesmak.

19 minut temu, kic-anty napisał:

Zakończenie relacji w sposób, który  nie zniszczy wzajemnej życzliwości ".- Jesteś jak wieszcz, ja na trzeżwo bym nie wymyślił takiego tekstu. Eks, to eks, co tu kombinować.

Raczej słaby wieszcz, bo wieszczę, że tak się jednak nie stanie. Ale dzięki za pochylenie się nad tematem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ sprawa będąca tematem wątku może mieć wpływ na czyjeś życie, zasługuje na poważne potraktowanie.  Dlatego w mojej ocenie należy zadbać o jakość proponowanych rozwiązań.  Weźmy np. taką sytuację: gra w brydża, zawodnik ma problem którą kartę zagrać. Standardowa porada to „graj kartą spod dużego palca”. Jest prośba o poradę, jest i porada. Czasami zastosowanie takiej porady przyniesie dobry skutek a czasem nie, największą zaletą tej porady jest minimalizowanie wysiłku osoby jej udzielającej. Zamiast długiego wykładu teoretycznego i/lub odesłania do literatury prosty reguła bazująca na losowości. 

 

 

Opisany problem to nie jedyne zagrożenie dla jakości porad, wymieniać można by długo. Przejdźmy do sprawy opisanej w wątku. Krótki opis sytuacji, i porady w stylu: „to proste, wg mnie ma miejsce sytuacja A, należy zastosować strategię B”. Stwierdzenie że w sytuacji A strategia B jest najlepsza (a swoją drogą co to znaczy „najlepsza”?) może być fałszywe, pozostaje jeszcze problem błędnego/nieprecyzyjnego/niepełnego opisu problemu bądź błędny odbiór tego opisu.  Dlatego osobiście stosuję pewną asekurację w takich sytuacjach. Stawiam mianowicie sobie pytanie: a co jeśli się mylę?

 

 

Weźmy na przykład taką poradę (wybacz @Adolf): 

Dnia 12.01.2016 at 16:22, Adolf napisał:

Zostaw facetowi jego problemy. Nie rób nic za niego, on sam musi sobie z tym poradzić.

No dobra, a co jeśli bohater wątku jest ofiarą przemocy psychicznej, która trwała na tyle długo że zaburzyła naturalny mechanizm powrotu do równowagi?

 

Żeby nie było: zgadzam się np. ze stwierdzeniem, że w dłuższej perspektywie nikt za nikogo oddychać nie może, co nie zmienia faktu, że czasami należy zastosować przez jakiś czas aparaturę podtrzymującą życie.

 

Edytowane przez Eldritch
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To teraz mój punkt widzenia....

 

Facet chce zakończyć ten związek wbrew swoim emocjom i uczuciom. Świadczy o tym jego zachowanie. Jeśli grałby z Tobą w manipulacje i gierki nie sadzę aby tak właśnie się zachowywał.

Ma ku temu swój inny "mocniejszy" powód. Pisałem wcześniej, że chce zakończyć ten związek ale to nie znaczy, że nic do Ciebie nie czuje Fukacz. Nie chce dopuścić do pogłębienia się waszej relacji, uznał, że to najlepszy punkt aby to zakończyć.

 

Ty nie dasz rady wiele zrobić, On jest silnie zmotywowany do Tego wewnętrznie. Miotają nim tylko emocje.

Czym się kieruje to ciężko określić. Myślę, że wbrew temu co myslisz ma niskie poczucie swojej wartości i po prostu obawia się wejść z Tobą w poważną relację.

 

Na siłe nic nie zrobisz, jak wiesz ma On kilka tematów do przepracowania i musi to zrobić sam. Faceci tak mają.

 

Tak jak napisałem, to tylko mój punkt widzenia.

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Fukacz: Rozważam napisanie czegoś z czego ewentualnie mogłabyś skorzystać, ale mam pewne obawy. Nawet gdybym był specjalistą (a nie jestem), nawet gdybym przeprowadził badania (a ich nie przeprowadziłem) nie ma gwarancji poprawy sytuacji, a nawet może nastąpić pogorszenie.

Moje obawy mogły by się zmniejszyć gdybyś odpowiedziała na poniższe dwa pytania:

1.Co chcesz osiągnąć swoim działaniem.

2.Załóżmy, że wydaje Ci się że zrozumiałaś sytuację. Czy byłabyś w stanie powstrzymać się przed natychmiastowym "oświeceniem" P?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Eldritch napisał:

Stawiam mianowicie sobie pytanie: a co jeśli się mylę?

I niestety zgadzam się z Tobą, myślę o tym nawet pod kątem rozstania i odpowiedzialności. Wiem, że mogłabym uznać, że skoro związek się skończył, to ja już nie muszę się interesować i może sobie zdychać pod płotem, bo potraktował mnie jak zużytą chusteczkę takim rozstaniem. Z drugiej strony, poza niedojrzałym sposobem rozstania się istnieje jakaś przeszłość, i czy jeśli używam deklaracji o tym, że zależy mi na człowieku, to jaką wartość mają moje słowa? I co musiałoby się stać, żebym była od tej odpowiedzialności wolna?

Wiem, że nie może mu pomóc, jeśli On nie uświadomi sobie że problem leży w nim. Wiem też, że jeśli nie będzie chciał ze mną rozmawiać, to nie zrozumiem go nigdy. Jesteśmy innymi osobami, a choćby z powodu płci, nie tylko osobowości, mi łatwiej jest przyznawać że nie radzę sobie i mówić o tym otwarcie, gdy On odreagowuje raczej wewnętrznie i nie zachowuje się zgodnie z tym, co aktualnie odczuwa. Dla mnie kiedy nie radzę sobie, przekonanie o tym, że nie jestem sama i jednak jest ktoś kto nie ma w czterech literach tego co się ze mną stanie jest ważne i wspierające, nawet jeśli staram się radzić sobie sama. Ale czy dla niego jest?

1 godzinę temu, SennaRot napisał:

Pisałem wcześniej, że chce zakończyć ten związek ale to nie znaczy, że nic do Ciebie nie czuje Fukacz. Nie chce dopuścić do pogłębienia się waszej relacji, uznał, że to najlepszy punkt aby to zakończyć.

Dopuszczam, że tak być może, ale nie mogę się zdobyć na wiarę w to. Ja nie wyobrażam sobie rezygnacji z czegoś na czym mi zależy. Mimo to, wiem że są ludzie, którzy szybko się poddają i gdyby tak było to chyba łatwiej byłoby mi zrozumieć go. Dla przyszłości powód nie ma znaczenia, bo nie wyobrażam sobie powrotu do kogoś, kto zmienia zdanie w ostatniej chwili, jeśli nie miałabym pewności że On się zmienił i od problemów już nie ucieka, a to nie stanie się szybko.

 

1 godzinę temu, SennaRot napisał:

Ty nie dasz rady wiele zrobić, On jest silnie zmotywowany do Tego wewnętrznie. Miotają nim tylko emocje.

Czym się kieruje to ciężko określić. Myślę, że wbrew temu co myslisz ma niskie poczucie swojej wartości i po prostu obawia się wejść z Tobą w poważną relację.

 

Na siłe nic nie zrobisz, jak wiesz ma On kilka tematów do przepracowania i musi to zrobić sam. Faceci tak mają.

 

Tak jak napisałem, to tylko mój punkt widzenia.

Powiem odważniej, wykrakałam sobie. I jestem teraz częścią tego co jest "tutaj" a nie "tam". "Tutaj" to cały zbiór tego przed czym ucieka. "Tam" to miejsce gdzie wydaje mu się, że jeśli ucieknie, to ucieknie od tego czego nie przepracował.

Myślę że z P stało się to, co dzieje się z każdym dzieckiem, które musi dorosnąć za szybko. Zawsze działa u Niego program : zachowuj się dorośle, odpowiedzialnie, opiekuj się, radź sobie; ale przy tym zaniedbuje swoje uczucia. I gdy nie radzi sobie, woli uciec zamiast okazać się nieodpowiedzialnym i nieporadzić sobie.

Chciałabym z tej historii wyciągnąć wiedzę o tym, jak mogłabym w przyszłości poradzić sobie z podobnym facetem, albo gdzie mogłam popełnić błędy, zanim schowam to do szufladki : facet Cię olał, no bywa, co zrobisz.

Twój punkt widzenia, ale bardzo pomocny, za udział w tym wątku i cierpliwość naprawdę bardzo Ci dziękuję SennaRot.

 

15 minut temu, Eldritch napisał:

@Fukacz: Rozważam napisanie czegoś z czego ewentualnie mogłabyś skorzystać, ale mam pewne obawy. Nawet gdybym był specjalistą (a nie jestem), nawet gdybym przeprowadził badania (a ich nie przeprowadziłem) nie ma gwarancji poprawy sytuacji, a nawet może nastąpić pogorszenie.

Moje obawy mogły by się zmniejszyć gdybyś odpowiedziała na poniższe dwa pytania:

1.Co chcesz osiągnąć swoim działaniem.

2.Załóżmy, że wydaje Ci się że zrozumiałaś sytuację. Czy byłabyś w stanie powstrzymać się przed natychmiastowym "oświeceniem" P?

Oczywiście, jeśli masz jakieś pomysły i odczucia pisz proszę. Odpowiedzialność jest moja, na pewno przemyślę propozycję.

1. Nie wiem. Czy poprawną odpowiedzią jest to, że chciałabym mieć przynajmniej czyste sumienie w tej sytuacji i nie iść dalej z myślą, że kogoś za szybko skreśliłam, co może mieć znaczenie i dla mnie jako kogoś, przed kim czuję że trochę się otworzył i dla przyszłości tej osoby?

2. To na pewno. Chociaż mam wątpliwość czy zrozumiałam. Staram się do tego trzymać ogromny dystans, między innymi dlatego wylewam żale tutaj, myślę głośno, zamiast działać i żałować.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest łatwo kogoś zmienić czy kogoś uświadomić. Ludzie zmieniają swoje cechy nabyte (zwłaszcza w dzieciństwie i czasie dorastania) poprzez systematyczną pracę nad sobą rzadziej poprzez jakieś traumatyczne przeżycia.

W zderzeniu z prawdą na zasadzie mechanizmu obronnego ja odrzucą, zwłaszcza jeśli to dotyczy ich samych i zwłaszcza jak jest to coś negatywnego.

To trzeba zrozumieć, przyswoić, przemyśleć, zauważyć i przepracować.

 

Owszem może ktoś nakierować go. Ale to musi być ktoś kto będzie działał z pozycji autorytetu. Ty nie spełniasz tego wymogu. Tylko i wyłącznie, że jesteś kobietą z którą coś go łączyło. Rozumiesz? nie możesz być silniejsza i mądrzejsza od niego nawet działając w dobrej wierze dla niego. On jest samcem. Może dlatego się teraz wycofał.

 

Klucz tego jak On się zachowuje w relacjach z kobietami to pochodna relacji jego rodzinnych, ojciec - matka. Niestety jak pisałaś nie były one poprawne.

 

To tylko mój punkt widzenia. Ciężko dokładnie oceniać tą sytuacje tutaj na forum.

 

Edytowane przez SennaRot
błedy ort
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z

49 minut temu, SennaRot napisał:

Nie jest łatwo kogoś zmienić czy kogoś uświadomić. Ludzie zmieniają swoje cechy nabyte (zwłaszcza w dzieciństwie i czasie dorastania) poprzez systematyczną pracę nad sobą rzadziej poprzez jakieś traumatyczne przeżycia.

W zderzeniu z prawdą na zasadzie mechanizmu obronnego ja odrzucą, zwłaszcza jeśli to dotyczy ich samych i zwłaszcza jak jest to coś negatywnego.

To trzeba zrozumieć, przyswoić, przemyśleć, zauważyć i przepracować.

 

Owszem może ktoś nakierować go. Ale to musi być ktoś kto będzie działał z pozycji autorytetu. Ty nie spełniasz tego wymogu. Tylko i wyłącznie, że jesteś kobietą z którą coś go łączyło. Rozumiesz? nie możesz być silniejsza i mądrzejsza od niego nawet działając w dobrej wierze dla niego. On jest samcem. Może dlatego się teraz wycofał.

 

Klucz tego jak On się zachowuje w relacjach z kobietami to pochodna relacji jego rodzinnych, ojciec - matka. Niestety jak pisałaś nie były one poprawne.

 

To tylko mój punkt widzenia. Ciężko dokładnie oceniać tą sytuacje tutaj na forum.

 

 

 

Świete słowa...

 

miana wzorcow moze nastapic podczas w/w powodow...

 

Malo tego, to co dziecko slyszy na swoj temat od rodzicow czyli autorytetow, jest cholernie istotne, bo to ma wplyw na jego stosunki z innymi, kobietami i tak dalej...

 

Najwiekszy problem jest jednak troche glebiej...

 

Otoz, kiedy dziecko slyszy negatywny sciek w swoja strone od AUTORYTETOW ktorymi bez watpienia sa rodzice i otoczenie, to bierze to za prawde o sobie, w zwiazku z tym nawet jak autorytete powie mu po latach ze jest inaczej niz mysli, to On nie uwierzy, raz ze poprzez tyle lat, wroslo to w niego a zycie zdeterminowalo to o czym mysli, i utwierdzilo go w przekonaniu ze jest do dupy, co jest cholernie smutne :(

 

Takze czasami sam musi sie przekonan na swoj temat, ale to cholernie ciezka droga...

Uwierz mi Fukacz, wiem co mowie...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, Fukacz napisał:

Oczywiście, jeśli masz jakieś pomysły i odczucia pisz proszę. Odpowiedzialność jest moja, na pewno przemyślę propozycję.

1. Nie wiem. Czy poprawną odpowiedzią jest to, że chciałabym mieć przynajmniej czyste sumienie w tej sytuacji i nie iść dalej z myślą, że kogoś za szybko skreśliłam, co może mieć znaczenie i dla mnie jako kogoś, przed kim czuję że trochę się otworzył i dla przyszłości tej osoby?

2. To na pewno. Chociaż mam wątpliwość czy zrozumiałam. Staram się do tego trzymać ogromny dystans, między innymi dlatego wylewam żale tutaj, myślę głośno, zamiast działać i żałować.

Ok. To co napiszę dalej piszę na Twój użytek, aby pokazać Ci jak być może wygląda sytuacja, w żadnym razie nie próbuj tego na P. Potwierdź proszę.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.