Skocz do zawartości

Niech ktoś mi wytłumaczy co do cholery się dzieję na rynku mieszkaniowym? Ceny oraz dostępność - wtf


bassfreak

Rekomendowane odpowiedzi

9 minut temu, Pankoneser napisał:

Kredyt zawsze najlepiej splacic jak najszybciej.

 

Jasne, ale zwróć uwagę, że pojawiają się tutaj dwie możliwości:

1) spłata to wyzbycie się określnej kwoty oszczędności

2) dalsze spłacanie rat jest niekorzystne w ujęciu kwotowym, ale z kolei nie rusza się oszczędności.

Według mnie to jest problem nawet nie ekonomiczny, tylko psychologiczny. Z jaką sytuacją jest komuś bardziej nie na rękę:

1) czy uszczuplić poduszkę finansową, ale nie mieć zobowiązań,

2) czy mieć okresowe stałe (a może i rosnące zobowiązanie) ale i mieć zabezpieczenie.

 

12 minut temu, Pankoneser napisał:

A jeszcze lepiej go w ogole nie brac.

 

Oczywiście. A najlepiej to urodzić się bogatym :)

Najlepiej nie brać? To jest kwestia tego, co już pisał @Januszek852 - możesz ciułać, ciulać, a w międzyczasie ceny i tak wzrastają, więc nie dociułasz. Mówimy oczywiście o kredycie mieszkaniowym, bo kredyt (pożyczka) na inwestycje, biznes, jednorazowy deal (czyli po prostu pozyskanie finansowania) - w razie powodzenia i dodatniego bilansu ma zawsze jak najbardziej sens. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Casus Secundus - masz zdaje się bardzo przyzwoite zarobki a do tego niewielki kredyt - plus możesz go w razie czego zlikwidować "od ręki" - ja bym na Twoim miejscu go zostawił.

 

U mnie po zakończeniu budowy będzie ok. 480k krechy (już policzyłem) - długie lata będę oddawał całą pensję na nadpłaty, żeby to zmniejszyć do jakiegoś sensownego poziomu, gdzie przestaje to być straszakiem. Planowałem tak robić, ale oczywiście z budżetu na kredyt (7500 miesięcznie, z czego 5000 miało być nadpłatą miesięczną) zejdzie trochę powietrza. I zamiast 2500 raty, 5000 nadpłaty będzie (oby tylko) 4000 raty, 3500 nadpłaty. To jest dla WIBOR6M = 7%, a obecnie uważam, że wszystko jest realne, nawet krótkotrwały WIBOR6M = 10% (co dałoby mi 5000 raty, 2500 nadpłaty).

 

Ostatecznie to nie tragedia, bo gdy wiele osób będzie kończyć na ulicy, to ja wciąż będę miał przyzwoity budżet na nadpłaty i to bez uruchamiania rezerw, ale przyznam, że nie doszacowałem ryzyka związanego ze zmienną stopą. Całe moje założenie bylo OK na czasy pokoju (tzn. wzrost stóp do 2-3%, czyli zrównanie oferty zmiennokredytowej z stałokredytową z czasów 0,1%, bo ona była fatalna) - natomiast jest totalnie do dupy na czas wojny, gdzie wzrost stóp powinien sięgnąć minimum 5%, a w praktyce pewnie (w jakimś okresie czasu, do zdławienia gospodarki) 6-7%. Szkoda kasy oddawanej na gównoodsetki, ale też decyzja była dobra - działka kupiona w cenie "promocyjnej" (275 z metra zamiast 400, które chcą teraz), a i sama budowa droga, ale jak na system w 100% zlecony i w porównaniu z cenami dzisiejszymi - wychodzi tanio...

 

Muszę niemniej zdecydować, czy sprzedać SSZ, czy brnąć w to dalej. Po sprzedaży powinienem wzbogacić się o 50-100 tysięcy (o ile Rosja nie napadnie, bo wtedy nikt tego nie kupi) względem sytuacji sprzed wzięcia kredytu, czyli wyszedłbym z zyskiem, chociaż oczywiście wizja powrotu do punktu wyjścia mnie nie bawi. Moja jedyna droga ucieczki to dogadanie się z rodzicami, by nie przedłużali umowy z obecnym najemcą i wynajęli mi mieszkanie 38m^2 w mieście powiatowym pod Warszawą. Standard niski, wielka płyta, czwarte piętro bez windy, sąsiedzi to głównie najemcy z Ukrainy - czyli umc umc, hałas i ciasnota. No, ale tanio. I można zbierać kasę na działkę w lepszym czasie, bez kredytu.

 

Decyzja za miesiąc, bo muszę dokończyć SSZ.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, Pankoneser napisał:

Kredyt zawsze najlepiej splacic jak najszybciej. A jeszcze lepiej go w ogole nie brac. Jak pieniadz byl dlugo tani to nikt nie narzekal. ;)

 

Z pierwszą częścią zdania się jak najbardziej zgodzę, ostatnimi czasy żyję dosłownie jak Mnich bo chcę się pozbyć hipotecznego w jak największym stopniu.

 

Piszesz, że najlepiej jest w ogóle nie brać kredytu, heh.

Ja odkładałem pensje przez 4-6 lat, by kupić za gotówkę mieszkanie i wiesz co? Po tych latach okazało się, że jestem praktycznie w punkcie wyjścia bo ceny wskoczyły do góry prawie o połowę ;)

 

Powiedz mi ile trzeba zarabiać, by oszczędzić tyle forsy, by kupić chatę za gotówkę w trochę większym mieście? (nie dot. kawalerek do remontu, tylko minimum 2-3 pokoje)

10 koła miesięcznie minus koszty życia = i tak musiałbyś odkładać przez parę ładnych lat.

 

Zarobkowo człowiek musiałby być w 95 centylu społeczeństwa polskiego, by mógł sobie pozwolić na takie posunięcie, nieźle.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Tomek9494 napisał:

odkładałem pensje przez 4-6 lat, by kupić za gotówkę mieszkanie i wiesz co? Po tych latach okazało się, że jestem praktycznie w punkcie wyjścia bo ceny wskoczyły do góry prawie o połowę ;)

Oszczędzałeś w złotówkach?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkładanie jest bardzo fajne, jeśli urodziłeś się w latach 70 (lub wczesnych 80.) i zdążyłeś skorzystać z kosmicznej dysproporcji cen i zarobków między Polską a Zachodem.

 

Jest też bardzo fajne, gdy jesteś senior architectem IT i zarabiasz 30-50k PLN i więcej, pracując zdalnie z Polski lub Chorwacji, Grecji, Bułgarii...

 

Jest też bardzo fajne, gdy otrzymasz w spadku dom lub mieszkanie i Twoje potrzeby kredytowania są zerowe.

 

W każdym innym wypadku wynajmujesz bądź kredytujesz. Sorry - takie realia. Kto ma wybitną pracę, spadek lub zdążył załapać się na krótkotrwały okres, gdzie można było wiele rzeczy kupić/pobudować za grosze w stosunku do wartości pracy za granicą - wygrywa. Reszta na nich, brzydko mówiąc, zapierdala.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Tomek9494 napisał:

Piszesz, że najlepiej jest w ogóle nie brać kredytu, heh.

Ja odkładałem pensje przez 4-6 lat, by kupić za gotówkę mieszkanie i wiesz co? Po tych latach okazało się, że jestem praktycznie w punkcie wyjścia bo ceny wskoczyły do góry prawie o połowę ;)

Ja jestem po spłacie małego mieszkania na wsi , ale warte po wycenie ponad 200k gotówki. Chce to sprzedać i kupić coś w cywilizacji , celuje w kawalerkę , narazie wystarczy.

 

Do czego dążę , 10 lat zapierdalnia , w szczytowej formie idioctwa ponad 300 h miesięcznie , żeby kupić klitkę na wsi?

 

Teraz jak to sprzedam kupię 30 metrowy "apartament" , bo mam wywalone już w stylowe mieszkania , wolę wydać kasiore na coś innego , ale po przemyśleniach , 10 lat odmawiałem sobie kurwa wszystkiego , mam klitkę wartą tyle co kawalerka w mieście , widmo biedy , bo pomimo braku kredytu koszty eksploatacji, ogrzewania i życia ,wypierdolą tak do góry kosmicznie.

 

 

Pomimo zarobków 6k na rękę nie wiem czy będę w stanie odkładać coś więcej żeby nie odmawiać sobie wmiare normalnego życia i po co było to wszystko? 10 lat jak w więzieniu żeby przejmować się jak utrzymam tą klitkę xd ? Nie czujesz straconych lat na zapierdalanie, które w Polsce nie ma końca ? Ile okazji , ludzi do poznania , miejsc do zwiedzenia odmówił sobie człowiek żeby siedział w jebanej klitce na wsi. Nie zmienię mieszkania na większe bo w dupie mam zapierdalania kolejnych lat na spłatę 50 metrowej klitki , wolę kawalerkę i pokorzystać trochę , z życia , albo spierdole stąd jak ogarnę gdzie można żyć trochę spokojniej niż tu.  

 

 

 

Czuje się kurwa oszukany , ciężką pracą chuja do dupy dostaniesz w tym kraju , niby coś tam masz , ale to podstawa do życia , a nie luksusy. Sprzedać to wszystko w chuj i pokorzystać z życia.

  • Like 9
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, Brat Jan napisał:

Oszczędzałeś w złotówkach?

 

Niestety :D Spodziewałem się wzrostów cen nieruchomości ale nie aż tak.

 

11 minut temu, Turop napisał:

Nie czujesz straconych lat na zapierdalanie, które w Polsce nie ma końca ?

 

I tak i nie.

Wolałem przez ileś wcześniejszych lat zacisnąć pasa, by kupić swoje własne M, niż potem całe życie jebać na czyimś wynajmie i się stresować, czy o 22:00 nie dostanę SMS ,,proszę pakować manatki, do końca przyszłego miesiąca wypad" - sorry to nie dla mnie,

 

Wiadomo, że lepiej byłoby wszystko sprzedać, porzucić kraj, wylecieć do Tajlandii, pracować zdalnie jako IT senior coś tam 40k monthly i spijać drinki z palemką.

 

Ładnie to wygląda na filmie, mam ziomka co siedzi w IT, stać go na bardzo wiele i się pytam dlaczego nie chce sobie polecieć do Chorwacji czy Bułgarii i pracować stamtąd zdalnie jak to robią Ci co sprzedają kursy bogactwa na internecie, on mi powiedział: ,,tak to nie działa, tu chodzi o to, by się cały czas kształcić w IT, tu mam rodzinę, żonę, przyjaciół".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Casus Secundus napisał:

Jasne, ale zwróć uwagę, że pojawiają się tutaj dwie możliwości:

1) spłata to wyzbycie się określnej kwoty oszczędności

2) dalsze spłacanie rat jest niekorzystne w ujęciu kwotowym, ale z kolei nie rusza się oszczędności.

Według mnie to jest problem nawet nie ekonomiczny, tylko psychologiczny. Z jaką sytuacją jest komuś bardziej nie na rękę:

1) czy uszczuplić poduszkę finansową, ale nie mieć zobowiązań,

2) czy mieć okresowe stałe (a może i rosnące zobowiązanie) ale i mieć zabezpieczenie.


A zarabiasz na tej poduszce finansowej chociaz tyle, zeby pokryc odsetki? Skoro masz na splate, to po kolejnych miesiacach znow bedziesz mial jakies oszczednosci ale kredytu juz nie.

 

Godzinę temu, Tomek9494 napisał:

Piszesz, że najlepiej jest w ogóle nie brać kredytu, heh.

Ja odkładałem pensje przez 4-6 lat, by kupić za gotówkę mieszkanie i wiesz co? Po tych latach okazało się, że jestem praktycznie w punkcie wyjścia bo ceny wskoczyły do góry prawie o połowę ;)

 

Powiedz mi ile trzeba zarabiać, by oszczędzić tyle forsy, by kupić chatę za gotówkę w trochę większym mieście? (nie dot. kawalerek do remontu, tylko minimum 2-3 pokoje)

10 koła miesięcznie minus koszty życia = i tak musiałbyś odkładać przez parę ładnych lat.

 

Ja kupowalem w 2016, w okolicach 6-6.2kpln za m2. Teraz sprzedalbym za 12-13k/m2.

 

Co bym zrobil w obecnej sytuacji? Nie wiem. Pewnie wzialbym kawalerke w kredens, tam gdzie ceny byly jeszcze przyzwoite. I splacil jak najszybciej to mozliwe.

 

Albo sie wyprowadzil do domu rodzinnego i odkladal kase czekajac na lepsze czasy.

 

Niestety, zarabiajac w PL mniej niz 10-20kpln na czysto (a najlepiej tyle odkladac) to jest raczej marna gra. Nawet przy tych kwotach niektore dobra kosztuja nadal sporo, jakkolwiek to brzmi.

Edytowane przez Pankoneser
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koło 2015-2017 był w zasadzie ostatni moment na sensowny zakup mieszkaniowy w niektórych miastach. Mówię głównie o mniejszych (ale wciąż sporych) miastach, które chyba po dupie dostały najmocniej, typu Sosnowiec, gdzie wzrost cen... a, szkoda gadać. Mówimy tutaj o podwojeniu cen w 3-4 lata, przecież to jest groteska. Czy zarobki mieszkańców Sosnowca podwoiły się...?

 

Duże miasta podrożały nawet o 50%, ale wiele z nich gwałtownie się wzbogaciło. No i procentowo nie podrożały aż tyle. Marna pociecha, rzecz jasna, ale przynajmniej był tu jakikolwiek fundament pod wzrosty, np. Katowice w kilka lat wyrosły na duży hub IT, więc wiadomo, że ceny ostro w górę (ale i zarobki!).

 

ps. wiem, że z Sosnowca jest blisko do Katowic ;) 

Edytowane przez Januszek852
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim to nie jest czas na kupowanie waluty czy złota albo srebra - jak ktoś kupował dolara powyżej 4 zł to gratuluję, tak samo jak uncję złota po 10 000 złotych (czekam na 8k za uncję albo mniej ale trzeba czekać) - chapeau bas - następnym razem napiszcie do mnie, możecie mi tę kasę oddać zamiast wywalić w błoto. :D

 

W piątek i poniedziałek sprzedawałem USD, CHF, EURO i GBP (przed decyzją rady) - wszystkie nadwyżki poszły w akcje, gdzie da się teraz znaleźć (I na GWP, i na DAXie i na Nasdaq i pochodnych) przecenione akcje.

Na spekulacje mam Gazprom, podkupiłem kilka spółek z USA, kilka z DAXa, kilka z GWP.

I Panowie - nie bądźcie jeleniami i nie rzucajcie się teraz na polskie spółki związane z wydobyciem - już za późno.

Można sprawdzić VALE z Brazylii w tym temacie.

 

Chętnie kupiłbym też teraz rubla "pod loterię".

 

Tylko, że trzeba myśleć bo w banku lub w gotówce trzyma się pięć walut nieważne czy macie 10 000 zł czy 1 000 000 - oczywiście tylko jako część portfela.

 

Jeśli chodzi o zarobki część dostaję w PLNach, część w EURO, USD odpadło bo pieprzneli mi kontrahenci z Ukrainy.  Od kilku analityków słychać, iż sytuacja powinna się unormować w około 6-8 tygodniach - co do waluty.

 

Panowie - dywersyfikacja i chłodne głowy.

 

BTW - dlaczego niektórzy z Was nie chcieli kredytu na stałą stopę wiedząc, że są rekordowo niskie? Ile % ludzi ma na stałą 1? 5?

 

PS Na grupach "kredytowych" już, powoli, zaczyna się lament ale na cholerę Ci ludzie brali "pod korek"?

 

 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, niemlodyjoda napisał:

BTW - dlaczego niektórzy z Was nie chcieli kredytu na stałą stopę wiedząc, że są rekordowo niskie? Ile % ludzi ma na stałą 1? 5?

 

Ja nie chciałem, gdyż oferty, jakie pokazano mi we wrześniu-październiku (wtedy brałem) przy stopie 0,1% były mniej więcej odpowiednikiem oferty dla stopy 3%.

 

Wtedy inflacja wynosiła (jeszcze) 5%, glapa bezustannie powtarzał że za jego kadencji stopy nie zostaną podniesione i że ich podnoszenie to szkolny błąd, a także - że przyczyny inflacji są przejściowe i w ogóle nie ma zagrożenia. Nie było wojny (chociaż pojawiały się pierwsze przecieki, że Rosja może coś szykować, ale kto wtedy traktował to serio...).

 

Stricte matematycznie patrząc, stopa procentowa "stała" na 5 lat opłacałaby się (wtedy), zakładając, że w całym okresie 5 lat stopy procentowe średnio przekroczą 3% i to dość zdecydowanie ("stała" oferta miała bowiem inne wady, takie jak utrudniona/droższa nadpłata kredytu...).

Wtedy wydawało się, że wzrost stóp nastąpi, ale raczej po 2022 roku i w zakresie powrotu do stawek przed pandemią, tj. 1-2%, co sprawiało, że branie oferty "jak dla 3%" brzmiało nieracjonalnie.

 

Oczywiście z perspektywy czasu widać, że było to naiwne. Przede wszystkim - Glapa kłamał jak z nut, a RPP wprowadzała ludzi w błąd. Do tego nie dało się przewidzieć aż takiego wystrzału inflacji (jeśli ktoś rzuci okiem na artykuły archiwalne, to faktycznie mylili sie niemal wszyscy analitycy), no i oczywiście nie było mowy o wojnie.

 

Do tego cel inflacyjny RPP to 2,5% +/- 1%, więc długofalowo spodziewałem się jego utrzymania, a zarazem stóp, które nie przekraczają tych wartości o 1%. Oczywiście nie przewidziałem, że RPP nic kompletnie nie poradzi na inflację i że ona przekroczy 10%, a cel będzie tylko na papierze.

 

Innymi słowy - wyglądało to zupełnie inaczej, niż teraz.

 

Z perspektywy czasu był to oczywiście błąd, jednak gdyby nie doszło do wojny Ukrainy z Rosją, to nadal (w ujęciu 5-letnim) zmienna stopa mogłaby wygrać ze "stałą". Dopiero wojna zacementowała fakt, że był to zły wybór.

 

We wrześniu 2021 nie udało mi się przewidzieć takiej wojny, gdzie Rosja ostrzeliwuje z gradów Kijów. Myślę, że niewielu się to udało.

Godzinę temu, niemlodyjoda napisał:

na cholerę Ci ludzie brali "pod korek"?

Banki w 2021r. nie dopuszczały raczej do przekroczenia przez ratę DtI 40%. Więc wzięcie "pod korek" tak naprawdę nie występowało. Przy WIBOR = 0,1% PKO BP wyliczyło mi maksymalną zdolność odpowiadającą racie jak dla DtI = 27% (podkreślam - maksymalną zdolność! nie mogłem zadłużyć się bardziej, niż na kwotę dającą ratę odpowiadającą 27% dochodów miesięcznych "gospodarstwa"!).

 

Ale gdy przyszło obecne +50% do raty, a przyszłe +100% do raty, plus wzrost cen absolutnie wszystkiego, plus upadek złotówki z powodu wojny... No to wyszedł dramat i rozsądne kredyty zamieniły się w potwory, które drenują resztki z portfela. Wyobraźmy sobie rodzinę, która bierze kredyt na 20% DtI w 2021 roku i ma ok. 2000zł "nadwyżki" co miesiąc. Po czym rata rośnie dwukrotnie, a eksplozja inflacji sprawia, że teraz 40% dochodów idzie na ratę, a to, co zostało z nadwyżek, zjadło znacznie droższe jedzenie, benzyna, gaz, prąd, opłaty. I nagle z dnia na dzień ludzie, którzy mieli całkiem bezpieczną sytuację, zaczynają żyć od 1 do 1.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedno jest pewne - ten kryzys zdefiniuje na nowo wiele aspektów naszego życia.

 

Na przykład - wiecie, że według wyliczeń potrzeba ok. 13,8k netto m/c, by mieć 500k PLN zdolności (czyli 40m^2 mieszkania w Warszawie z garażem, komórką i wykończeniem) ? 😆

 

Kredyt został niniejszym ubity. Młodym oficjalnie został wynajem lub emigracja. A na wynajmie konkurencja w postaci nadciągających milionów Ukraińców, więc... errr. No cóż. Będzie model austriacki - castingi na wynajem. :D

 

https://finanse.wp.pl/ukraincy-zmieniaja-rynek-najmu-oferty-znikaja-na-pniu-6744969902639680a

Znalezione na wykopie:

Cytat

Ile trzeba zarabiać, aby uzyskać kredyt na 500 tys. zł po proponowanych przez KNF zmianach? Sprawdźmy, jak to wygląda na konkretnym przykładzie. Założenia: kredyt na 25 lat i 500 tys. zł przy stawce WIBOR wynoszącej 4 proc., marży 2 proc. i buforze odsetkowym 5 pkt proc. Maksymalna rata w takim kredycie, jaką musiałby udźwignąć klient, wyniosłaby niecałe 5 tys. zł.

Rafał Kozłowski, ekspert firmy McKinsey & Company i były wiceprezes PKO BP, zwraca uwagę, że KNF w tym samym komunikacie zaleca, aby relacja raty do dochodu rozporządzalnego (dochód netto pomniejszony o koszty utrzymania nie niższe niż minimum socjalne, czyli około 1,2 tys. zł na osobę w rodzinie) nie przekraczała 50 proc. (to wspomniany wskaźnik DSTI).

W efekcie dochód netto w rodzinie z jednym dzieckiem wymagany na potrzeby takiego kredytu to 13,6 tys. zł. Do tego należy doliczyć podatki i ZUS, co oznacza, że wyjdziemy wówczas na ok. 18 tys. zł dochodu brutto miesięcznie z umów o pracę. Przy dwóch osobach utrzymujących rodzinę daje to przeciętną pensję brutto w rodzinie rzędu 9 tys. zł – szacuje Rafał Kozłowski. Do uzyskania mniejszego kredytu, wartego 300 tys. zł, ta sama trzyosobowa rodzina musiałaby mieć 13 tys. zł dochodu brutto, czyli 9,6 zł netto, więc każdy z małżonków musiałby zarabiać nieco więcej, niż wynosi średnie wynagrodzenie w Polsce.

 

Niezły dramat. Wchodzący na rynek 18+ powinni w zasadzie natychmiast wyjechać z kraju.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Januszek852 napisał:

Na przykład - wiecie, że według wyliczeń potrzeba ok. 13,8k netto m/c, by mieć 500k PLN zdolności (czyli 40m^2 mieszkania w Warszawie z garażem, komórką i wykończeniem) ? 😆

A Masz może gdzieś ten nowy kalkulator jak co ? Zdolność miałem na pół miliona , ciekawe ile teraz będzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Januszek852 napisał:

Dodałem w edycji kalkulację z wykopu, możesz próbować przeskalować do swojej sytuacji :)

Podzielić na połówkę minimalnie odciąć końcówkę i wychodzi 200k , czyli przy powyżej średniej krajowej na rękę , będzie Cię stać na kawalerkę 15m w Krakowie xD xD

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Pankoneser napisał:

A zarabiasz na tej poduszce finansowej chociaz tyle, zeby pokryc odsetki? Skoro masz na splate, to po kolejnych miesiacach znow bedziesz mial jakies oszczednosci ale kredytu juz nie.

Masz słuszność. Na poduszce vel skarpecie nie zarabiam. Ale też nie tracę i śpię spokojnie. A raczej spałem, bo ti naraz wywaliła i inflacja (z widokiem na dwucyfrową oficjalną, i to na lata) oraz zwyżka stóp procentowych. 

 

6 godzin temu, Januszek852 napisał:

@Casus Secundus - masz zdaje się bardzo przyzwoite zarobki a do tego niewielki kredyt - plus możesz go w razie czego zlikwidować "od ręki" - ja bym na Twoim miejscu go zostawił.

 

Wiesz, póki co to się zorientowałem, że mnie zbyt angażuje, mentalnie, psychicznie, to oglądanie kursów i stóp. Odciąga mnie od pracy zawodowej, rozkojarza w życiu. Dziś jest kiepski dzień dolarowy (złoty mocno odrobił), ale chcę poczekać na okazję, wrócić do złotówki i spłacić ten kredyt. Jedno zmartwienie w sumie mniej, a z bieżących zarobków będę odkładał od nowa, bez zastanawiania się co będzie. Kolejną aktualizację rat przez indeksowanie WIBORem6M mam przewidzianą na sierpień i przed tym terminem spłacę kredyt, jeśli nic się szczególnego nie wydarzy.

Zostaję z domem, mieszkaniem, zarobkami aktualnymi (akurat te zawsze mogą być lepsze albo i gorsze) + żelazną rezerwą w złocie, dolarach, euro i funtach, na równowartość rocznego utrzymania.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Januszek852 said:

Dopiero wojna zacementowała fakt, że był to zły wybór.

Zły? To dopiero się okaże za 3-4 miesiące.

Wtedy może być wysyp narzekań, że "po co zmieniałem na stałe na górce, jak to teraz odkręcić". Niemożliwe? Nie wiem, pożyjemy - zobaczymy.

1 hour ago, Januszek852 said:

ten kryzys zdefiniuje na nowo wiele aspektów naszego życia

Reset. Wczoraj teoria spisku, dziś realna opcja, jutro nowa normalność.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawda, różnie może być. Decyzję można będzie ocenić dopiero po kilku latach. Jeśli średni WIBOR6M (bo taki mam) w tym okresie będzie >3%, to zrobiłem źle idąc w zmienną. Jeśli nie, to zrobiłem dobrze. Przy czym skala "zrobiłem źle" może być różna. Od "zajebiście źle" do "można było trochę lepiej". :D

 

A co do sytuacji to jeszcze raz trzeba to podkreślić: Morawiecki obiecał 40zł na uchodźcę. Po co wynajmować Polakowi mieszkanie, gdy można wziąć Ukrainkę z dwójką-trójką dzieci i brać 4800zł od "państwa" ? :D a gdzie się podzieją młodzi, gdy za jedną minimalną nie dostaną nawet budy dla psa, a za dwie - no, może od biedy kawalerkę 15m^2 w jakimś upadłym mieście przy ukraińskiej granicy z powodu wysokich stóp i absurdalnych rekomendacji KNF co do liczenia zdolności kredytowej?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Januszek852

Twoja argumentacja do mnie przemawia, bo sam tak liczyłem, jak brałem kredyt - kilka miesięcy po Tobie - zobacz jak ja zjebałem - jakbym miał teraz stałą stopę przy jej wartości z okolic wakacji 2021 to bym był królem życia :D A nie jestem.

 

Wiesz co mnie przekonało do stałej stopy?

Maciej Iwuć ma kurs "kredyt hipoteczny" + bardzo dużo słuchałem jego nagrań na YT - polecam - i on tam powiedział - stała stopa działa jak ubezpieczenie - dodatkowy koszt ale śpisz spokojnie - i tak teraz jest - w porównaniu do znajomych mój kredyt tani nie jest ale od a do z wiem ile płacę przez najbliższe 5 lat + zawsze można kredyt refinansować.

Może w ogóle wszystkie kredyty powinny być na stałą?

 

Ubezpieczanie domu czy mieszkania przez 30 czy 40 lat też nie ma finansowego uzasadnienia bo ryzyko jest małe ale....

 

Swoją drogą - "pod korek" - jak brałem kredyt to gość się dziwił, że sobie "nie dobieram" na remont etc. Powiedziałem mu, że jak będę miał wolną kasę to sobie go zrobię. Tyle.

 

Tzw. "odroczona gratyfikacja" ale to trzeba sobie wyćwiczyć - a większość ludzi musi mieć "już". Fura w leasingu na którą ich nie stać, mieszkanie na które ich nie stać, wesele na które ich nie stać etc. etc.

 

Mnie tego nauczyło bankructwo rodziców jak byłem nastolatkiem (a prowadzili naprawdę dobrze prosperujący biznes lat 90tych) + moja pierwsza firma, którą położyłem przez nadmierną konsumpcję.

 

Nie piję do Ciebie ale do bezrozumnego konsumpcjonizmu Ty sobie poradzisz bo jesteś ogarnięty :)

 

A z młodymi masz rację - będzie repeta z zachodu - jak rodzice nie dadzą albo nie będą w górnym 1% zarobków to tylko wynajem. 

 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 6
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.