Skocz do zawartości

Hitlerowskich zbrodniarzy ochronił... kodeks drogowy. Jak to możliwe?


Rekomendowane odpowiedzi

Zmiany w kodeksie drogowym w RFN w 1968 r. umożliwiły szybsze przedawnienie przestępstw sprawców, którzy nie znali swych ofiar.

To ochroniło hitlerowskich zbrodniarzy. A na pomysł ten wpadł dawny hitlerowski prokurator Eduard Dreher.

 

Chociaż powstała w roku 1949, Republika Federalna Niemiec nie wkroczyła w drugą połowę XX wieku z czystą kartą. Już od początku była ona dość brunatna.

Po czterech latach od zakończenia II wojny światowej można było odnieść wrażenie, że w ogóle nie doszło do denazyfikacji w zachodnich strefach okupacyjnych

podzielonej III Rzeszy, które następnie weszły w skład RFN. Jak to się stało, że zbrodniarze wojenni i zwolennicy narodowego socjalizmu wciąż mieli się tak dobrze?

 

Przyczyn tego rozwiązania można podać mnóstwo, w tym wewnętrzne, tj. krajowe, oraz zewnętrzne, czyli mające wymiar międzynarodowy.

Należałoby też rozważyć płaszczyznę militarną, prawną, społeczną i gospodarczą. Jednakże najprościej, i jednocześnie najbardziej dosadnie, będzie stwierdzić, że w pewnym momencie

po prostu okazało się, że rozliczenie zbrodniarzy i sympatyków Hitlera… się nie opłaca.

 

Sitwa dawnych nazistów

Okazało się bowiem, że nie da się stworzyć sprawnie działającego państwa bez sięgania po osoby, które odgrywały ważne role w III Rzeszy. 

Nie było możliwe zbudowanie systemu sądownictwa, organów ścigania czy też służby dyplomatycznej bez wykorzystania doświadczenia i umiejętności specjalistów z krwią na rękach. 

To tylko jeszcze bardziej uniemożliwiało rozliczenie się z przeszłością. Między nazistami istniała szczególna więź oparta na zażyłości.

Jak można było oczekiwać, że zbudowany tak system sądownictwa poradzi sobie z wyzwaniem, które się przed nim pojawiło? 

 

„Siła dawnych narodowosocjalistycznych elit w Republice Federalnej Niemiec (RFN) polegała przede wszystkim na ich wzajemnej lojalności.

Pełnili oni w powojennych dziesięcioleciach kluczowe funkcje w różnych instytucjach państwa zachodnioniemieckiego. I w ten sposób mieli wpływ na wiele decyzji.

Znakomity przykład skuteczności tych środowisk stanowił paraliż rozliczania zbrodni hitlerowskich. Był on w poważnym stopniu możliwy dzięki postawie policji, która starała się podejrzanych

bardziej ukrywać i ostrzegać przed grożącymi aresztowaniami, niż ich szukać. Działo się tak pewnie dlatego, że dochodzenia w sprawie wojennych zbrodni policjanci musieliby zacząć

od swoich najbliższych kolegów” – zauważył dr hab. Sebastian Fikus, autor publikacji o znamiennym tytule „Kodeks drogowy jako instrument amnestii zbrodniarzy hitlerowskich”.

Tak, w chronieniu zbrodniarzy miał pomóc kodeks drogowy.

 

Niepokój o przedawnienie

Jakkolwiek sytuacja w RFN i uwarunkowania międzynarodowe sprzyjały dawnym zbrodniarzom, którzy nie byli ścigani za swoje czyny, to jednak pozostawała kwestia, która nie pozwalała im spać całkowicie spokojnie. 

Czym innym było bowiem faktyczne nieściganie niemieckich przestępców wojennych, a czym innym prawna niemożność ich skazania. Tę drugą zapewniało jedynie przedawnienie zbrodni, które zgodnie z prawem

powinno nastąpić 8 maja 1965 r.

Sprawa przedawnienia podzieliła opinię publiczną w RFN: spierano się, czy można przedłużyć okres przedawnienia, czy też będzie to sprzeczne z zakazem retroaktywności prawa, czyli działania prawa wstecz.

Zwolennicy wydłużenia okresu podnosili, że zakaz ten nie ma nic wspólnego z zagadnieniem przedawnienia, bowiem najważniejsze jest to, by sprawca w momencie czynu wiedział, że jest on nielegalny. 

 

Ostatecznie okres przedawnienia wydłużono o cztery lata, co sprawiło, że dawni hitlerowcy w obawie przed ewentualnymi procesami musieli poszukać sposobu prawnego, by znów być bezkarni jak wtedy, gdy

w trakcie wojny popełniali swoje czyny. „W Bonn utworzył się mały krąg wybitnych ekspertów, którzy postawili sobie zadanie znalezienia prawnej możliwości objęcia amnestią zbrodniarzy w niewidoczny

dla opinii publicznej sposób. Główną jego siłą napędową był Eduard Dreher, kierownik Wydziału Karnego Ministerstwa Sprawiedliwości.

Posiadał on na tyle szerokie kompetencje i autorytet, żeby nowe inicjatywy legislacyjne wprowadzić w życie” – napisał dr hab. Fikus. Dreher, który w czasach III Rzeszy

był bardzo surowym prokuratorem, wraz z innymi „spiskowcami” obmyślił iście szatański plan. Dawni naziści przemycili swój pomysł w reformie… kodeksu drogowego. 

 

Alibi hitlerowskich zbrodniarzy

Wraz z ponad 150 artykułami nowelizującymi prawo o ruchu drogowym zreformowano jeden z paragrafów art. 50 kodeksu karnego. 

Oczywiście argumentowano, iż jest to mało znacząca zmiana potrzebna jedynie do ujednolicenia przepisów w związku z reformą kodeksu drogowego.

W związku z tym nowelizacja ta przeszła bez większego echa przez Bundestag i jesienią 1968 r. weszła w życie. 

Dopiero po pewnym czasie do wszystkich dotarło znaczenie tej rzekomo nieistotnej nowelizacji kodeksu karnego, ale było już za późno, by ją cofnąć. Na czym polegała ta reforma?

 

Do kodeksu karnego wprowadzono następujący przepis: „Jeżeli brak jest wyraźnych osobistych przesłanek, powiązań czy wszelkiego rodzaju osobistych związków, które by łączyły ofiarę

i sprawcę, to w przypadku współuczestnika mordu należy jego czyn potraktować zgodnie z regułami karania usiłowania tego czynu”. Reforma ta na pierwsze miejsce w kontekście odpowiedzialności

karnej za morderstwo wysunęła kwestię powiązań sprawcy i ofiary. Sprawca musiał znać ofiarę, rozpoznawać ją, mieć z nią styczność. Jeśli nie, odpowiadał jak za usiłowanie, które przedawniało

się po 15 latach, czyli – w przypadku zbrodniarzy hitlerowskich – najpóźniej w maju 1960 r. 

Przepis ten uwolnił od odpowiedzialności całe mnóstwo brunatnych przestępców: tych, którzy swoje rozkazy podpisywali w berlińskich gabinetach i tych, którzy wydawali zbrodnicze polecenia żołnierzom.

 

Źródło:

https://www.focus.pl/artykul/hitlerowskich-zbrodniarzy-ochronil-kodeks-drogowy-jak-to-mozliwe

Edytowane przez Dworzanin.Herzoga
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chronienie zbrodniarzy było w interesie RFN. Byli liczni, często należeli do elity narodu, byli również naturalną zaporą przed komunistami. Warto porównać powojenne poparcie dla komunistów w RFN(5% 1949), Włoszech (19%, 1946), czy Francji (28%, 1946), gdzie komuniści byli najsilniejszym ugrupowaniem politycznym i współtworzyli rząd.

 

 

Inne państwa również chroniły hitlerowskich zbrodniarzy, jeśli tylko miały z tego jakąś korzyść. USA, ZSRR, kraje Ameryki Południowej, Egipt, Syria...

 

Jeśli natomiast chodzi o Polskę, to najlepszym przykładem jest Erich Koch. Z jakiegoś powodu służby PRL nie wykonały na nim wyroku śmierci.

 

 

 

Wracając do samej denazyfikacji, to warto wspomnieć w tym kontekście o Norwegii. Szkoda, że u nas po upadku PRL nie inspirowano się takimi rozwiązaniami:

https://polskatimes.pl/norwegia-sprawnie-rozliczyla-sie-ze-swoja-brunatna-przeszloscia/ar/345962

 

 

40. rocznica wydarzeń grudniowych na Wybrzeżu, w czasie których oficjalnie 39 osób straciło życie, a 1164 zostało rannych, jest dobrą okazją, aby po raz kolejny krytycznie spojrzeć na funkcjonowania prawa w Polsce. Pomimo upływu 40 lat oraz ogromu dostępnej dokumentacji nikt do dnia dzisiejszego nie został postawiony przed sądem.

 

Z kwestią nierozliczonego do tej pory Grudnia '70 łączy się bezpośrednio problem nigdy nieprzeprowadzonej dekomunizacji Polski. Zastanawiając się nad jej sensem i celowością, warto przyjrzeć się, jak inne kraje - znalazłszy się w podobnej sytuacji historycznej - potraktowały problem rozliczenia z poplecznikami ideologii totalitarnych, którzy działali na szkodę swojego kraju. Chciałbym posłużyć się tu przykładem Norwegii, gdzie przyszło mi spędzić ostatnie ćwierć wieku.

 

[...]

 

Denazyfikacja i rozprawa ze zdrajcami zajęła Norwegom dwa lata, a wszystko rozegrało się w latach 1945-1947. W ciągu tego krótkiego okresu przeprowadzono 92 805 rozpraw sądowych, z czego 347 spraw przeciwko Niemcom.

Efektem było skazanie 30 osób na śmierć, z czego wykonano 25 wyroków, między innymi na samym Quislingu, poza tym 12 na Niemcach. 45 tys. osób skazano na karę więzienia, z czego 17 tys. skazano na bezwarunkowe kary pozbawienia wolności. Przeciw 37 150 osobom umorzono postępowanie z braku dowodów.
To wszystko odbywało się sprawnie, byli świadkowie tych zdarzeń, starano się jak najszybciej rozliczyć przeszłość.

 

Współpracę z nazistami podzielono na rozmaite kategorie: a) sympatyzowanie z ideologią nazistowską, b) współpracę polityczną, c) współpracę administracyjną, d) współpracę ekonomiczną, e) współpracę wojskową. Niemal 5 tys. Norwegów (tak zwanych frontkjempere) skazano za zdradę za służbę w wojsku niemieckim na froncie wschodnim.

Wszyscy członkowie partii Nasjonal Samling uznani zostali za zdrajców narodu. Pozbawiono ich prawa do piastowania urzędów państwowych, zasiadania w zarządach spółek, pełnienia wyższych funkcji społecznych, utracili oni prawa do wykonywania takich zawodów jak adwokat, lekarz, dentysta itp. oraz prawa do posiadania własności prywatnej - dożywotnio.

Co ciekawe, prawo to uzyskało moc wsteczną. 62 tys. osób skazano na konfiskatę majątku oraz wypłatę odszkodowań o łącznej wartości 300 mln koron, co odpowiada dzisiejszym 5,5 mld koron. 330 osób skazano za współpracę ekonomiczną z wrogiem.

 

Straty ludzkie Norwegii na skutek wojny wyniosły ogółem nieco ponad 10 tys. osób, co stanowiło 0,32 proc. ludności tego kraju.

O skali procesu denazyfikacji świadczy fakt, że w roku 1945 kraj ten liczył niewiele ponad 3 mln ludności. Nie odstręczyło to jednak miejscowych władz od przeprowadzenia gruntownej czystki we własnym społeczeństwie. Wydawać by się mogło, że Norwegowie mieli w pamięci dalszą część średniowiecznej maksymy: "og ikke med ulov odes", czyli "a nie niszczyć bezprawiem".

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U nas nie doszło do dekomunizacji, rząd premiera Olszewskiego chciał to przeprowadzić, ale tw Bolek i towarzysz Tusk, jurny Stefan itd ukręcili łeb sprawie. Największy błąd społeczeństwa po wojnie to to, że. Je wyszli na ulice już wtedy. 

 

Byłaby szansa na normalność, a przez ich bierność mamy to co mamy.

 

Dziś my nie możemy sobie pozwolić na podobne błędy, które skutkować będą katastrofą na wiele pokoleń. 

 

A co do Niemców... W praktyce wygrali 2 wojnę światową, co nakradli, co zarobili na darmowych przymusowych robotnikach z Polski to ich. Ile dzieł sztuki, złota ba! Polskie dzieci wywozili i germanizowali, palili nami w piecach, robili z nas mydło ale teraz niemcy gut, przyjaciele. Klepanie po plecach polskiego parobka i za plecami nord stream 2 budowany.

 

Każdemu polecam wyjechać na zachód, zobaczyć poziom życia, szybko wyjdzie z głowy lewactwo i gadki jak to nie było dobrze za komuny, u nas byłby podobny poziom życia. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.