Skocz do zawartości

Ukończenie ważnego projektu


tony86

Rekomendowane odpowiedzi

Po 3 latach prac niedawno został zwodowany mój projekt. Mój, w tym sensie że byłem jego architektem (branża IT), głównym analitykiem, opracowałem koncept rozwiązania wszystkich procesów plus corowe fragmenty zostawiłem sobie do implementacji. Zasadniczo byłem jedyną osobą która kumała jak to wszystko się spina i dlaczego, z klientem włącznie, więc w sytuacji wtopy nie byłoby na kogo zwalić.

 

Projekt z branży płatniczej, organizowany wspólnie z polskimi bankami, jak ktoś dobrze przeklika prasę branżową z ostatniego miesiąca to info znajdzie.

 

W okresie wdrożenia 3 dni z życia na pełnej pi*dzie, kolejne spotkania ze wszystkimi świętymi i hotfixy na już. Ale ostatecznie wszystko poszło gładko. Na koniec prezes po stronie klienta, słynący z jechania po dostawcach po jak po burej suce, złożył takie podziękowania że nie wiadomo było co odpowiedzieć. I sam z siebie zaproponował wystawienie referencji. A nie jest to mała instytucja, koleś ma swoją stronę na wikipedii. 

 

Przed znajomymi głupio się tak chwalić po bandzie, to się tu pochwalę :)

 

Zawodowo czuję się spełniony. Jeszcze tylko życie damsko męskie ogarnąć.

  • Like 17
  • Dzięki 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wszystkim za miłe słowa :)

 

31 minutes ago, vodkas85 said:

I zabieraj się za kolejny projekt.

 

Nie tak hop, parę miesięcy jeszcze trzeba będzie chuchać i dmuchać. Coś tam się już majaczy na horyzoncie, ale na razie to się zastanawiam nad urlopem. Z innego wątku można się dowiedzieć że jestem najarany na afrykańskie piękności, ale po głowie chodzi mi też patent żeglarski. Plus intensywne opierdalanie się gdzieś po drodze.

 

1 hour ago, Roman Ungern von Sternberg said:

W jakiej technologii to zostało zrobione? Możesz opowiedzieć coś o architekturze?

 

Nic szalonego ani jakoś fancy. Java, jakaś szyna danych, kolejki MQ, resty, webservisy, dwie bazy danych, architektura klasycznie warstwowa, w sumie 3 osobne aplikacje ze współdzieleniem modułów na poziomie kodu. Bez clouda, bo ta branża ma swoje ograniczenia prawne. I bez mikroserwisów, bo przy szacowanym wolumenie byłby przerost formy nad treścią, 2 węzły serwera aplikacji na aplikacje plus 2 węzły na szynę i styka spokojnie ponad wymiar, plus robi HA.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratulacje @tony86, 3 lata to bardzo długi projekt jak na IT, stąd nie dziwię się ogromnej ulgi i satysfakcji. Swoją drogą, zrobiliście to w zakładanym na etapie Pre-Study timeline? Z jakim buforem i odchyleniem (w tygodniach)? Dużo zależało od zewnętrznej weryfikacji, albo innych obszarów wewnątrz samej firmy, dla której pracujesz? U mnie zmorą jest właśnie zależność od innych obszarów. Osobiście jestem na początku swojej kariery jako PjM, i to właśnie koordynacja i egzekwowanie od zewnętrznych interesariuszy to największa zmora. Jestem odpowiedzialny e2e za znacznie krótszy projekt, bo potrwa niecały rok, za to jest to jeden z trzech najbardziej istotnych produktów dla największego operatora w USA, także presja jest niesamowita. Nigdy nie zapomnę, gdy po dostarczeniu kluczowej części kodu firma uruchomiła grube działa marketingowe (LI, wszystkie media branżowe miały to na 1. miejscu jako news) wraz z podaniem konkretnej daty release'u, którą sam ustalałem. Towarzyszyła mi wówczas wielka duma, ale i ogromny stres, który w newralgiczych momentach wciąż się pojawia. 

 

Czy biorąc pod uwagę istotność i długość trwania projektu, możesz liczyć (i zespół) na jakąś znaczącą gratyfikację finansową?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Anabol dzięki :)

 

Trzy lata to czas end to end, włącznie z PoC i analizą. Po drodze były też okresy przestoju i pracy nad innym projektem dla tego samego klienta, zespół współdzielił zasoby między projektami. Ale jakby to wszystko ścisnąć to i tak 2 lata wyszłyby spokojnie.

 

Co do timeline, to pierwotnie zakładaliśmy rok, także szacunki poszły w kosmos. Czemu tak się stało, to długa historia (z ciągłym poszerzaniem zakresu w tle i nienajlepiej skonstruowaną pod tym względem umową), natomiast firma przystawała na to ze względu na dłuższą już współpracę i perspektywę odbicia z kosztów na etapie utrzymaniowym.

 

Projekt przechodził audyty, ale tylko wewnętrzne (w ramach firmy w której pracuję), ale nie generowało to poważniejszych problemów, z tego co wiem. Acz nie pełnię obowiązków PM, na projekcie funkcje PM i technical lead była rozdzielona.

 

A co do bonusów, to jestem na B2B więc się nie spodziewam. Ale finansowo i tak jestem zadowolony.

 

Jak na początek kariery jako PM, to grubo taki projekt prowadzić, także gratuluję sukcesu :) Ze stresem, myślę sprawa indywidualna. Podczas wdrożenia i problemów technicznych dodawał mi kopa i włączał wyższy bieg na synapsach. Ale to są problemy które wiem że jestem w stanie rozwiązać, i to samodzielnie. Podczas trwania projektu momentami musiałem przejąć pałeczkę PM (okresy urlopowe, L4, etc), i gdy tutaj pojawiały się problemy już ode mnie niezależne to radziłem sobie z tym gorzej. Na koniec stresogennych okresów po prostu szedłem się najebać, stare nawyki z polibudy, nie żebym rekomendował ale mi pomaga ;)

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
On 7/26/2023 at 12:45 AM, tony86 said:

Coś tam się już majaczy na horyzoncie, ale na razie to się zastanawiam nad urlopem. Z innego wątku można się dowiedzieć że jestem najarany na afrykańskie piękności, ale po głowie chodzi mi też patent żeglarski.

 

Ostatecznie stwierdziłem, że czarne dupy poczekają, pyknę patent żeglarski. Trochę na forum mnie nie było, bo kurs trwa dwa tygodnie, i jest to czas bardzo intensywny - manewry, rycie teorii, chlanie po portach. Wróciłem wczoraj, zmęczony jak jasna cholera, skacowany, z patentem żeglarza jachtowego oraz sternika motorowodnego w kieszeni.

 

Dla mnie, było to totalne wyjście poza strefę komfortu. Na jachcie ciągle trzeba coś ogarniać, dostosowywać się do aktualnych warunków, ogarniać, myśleć co robisz dalej. Kilkanaście lin, każda od czegoś, różne rodzaje węzłów, procedury. Cumowanie i odbijanie to w ogóle inna bajka, wymaga i dobrego zarządzania załogą w czasie, i odpowiedniej pracy sterem i silnikiem, i jeszcze rozkminki jak to przeprowadzić żeby wiatr nie rozbił Cię o koję albo statek obok. Plus wyobraźnia przestrzenna, żeby widzieć z tyłu głowy orientacją jachtu względem wiatru i odpowiednio dostosowywać położenie żagli, napinając jeden i wydając komendy załodze do operowania drugim. 

 

Dodajmy do tego jeszcze spędzenie dwóch tygodni w gronie kilku osób na ciasnej łabie.

 

Dla introwertyka, z umysłem raczej teoretycznym, challenge jak jasna cholera. Ale udany, i myślę przygodę z żeglarstwem kontynuować.

 

Acz na kolejny urlop jadę ruchać czarne dupy w Afryce, potencjalnie na pokładzie jachtu też :)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, tony86 napisał(a):

Acz na kolejny urlop jadę ruchać czarne dupy w Afryce, potencjalnie na pokładzie jachtu też :)

Tak naprawdę nawet do Afryki nie musisz, wystarczy że zajedziesz do Francji lub Włoszech i już czarnych dup się wystarczająco znajdzie. 😆

Gratuluję ostatnich sukcesów. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.