Skocz do zawartości

deleteduser134

Użytkownik
  • Postów

    324
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser134

  1. Ja bym się na to nie pisał, rachunek zysków i strat dla większości ludzi układa się bardzo niekorzystnie, ALE jeśli ktoś ma małe dziecko i chce, żeby jego geny miały lepsze życie to pies jest zajebistą opcją. Polecam poczytać, bo tych zalet jest naprawdę sporo. Ja niestety nie miałem tej przyjemności wychować się z czworonogiem, jednak jeśli będę miał dzieci to postaram się żeby one mogły. Fajnie jakbyś ktoś kto miał psa za młodu się wypowiedział.
  2. Jak zawsze w życiu - to zależy. Są ludzie, którzy potrafią być szczęśliwi zarabiając 2,5k i żyjąc dosłownie na minimum. Natomiast większość z nas (facetów) ma genetycznie wgraną potrzebę pięcia się w górę w hierarchii społecznej, co w dzisiejszych czasach sprowadza się do zarabiania kasy. Nie chodzi o to, żeby mieć miliony na koncie, ale dążyć do maksimum naszych możliwości. Niestety jak się chcę założyć rodzinę, to jest to ważna rzecz, żeby posiadać jak najwięcej kasy. U ciebie problem jest raczej w formie tej pracy, jesteś zbyt ambitny na to co robisz. Nie znam twojej sytuacji, ale jeśli jest coś co lubisz robić, mógłbyś się w tym doszkolić i spróbować zarobić na tym, poświęcić wolne wieczory na naukę.
  3. Argumentów dla obu storn jest niezliczona ilość, kobiety też mogą napisać tysiąc rzeczy w których mają ciężej niż mężczyźni (i będą miały rację). Dlatego ja napiszę jakie mam odczucia: Moim zdaniem mężczyźni mają ciężej, głównie ze względu na presję społeczną; mężczyzna żeby zostać docenionym musi osiągnąć jakiś sukces. Ceną dążenia do tych sukcesów nieraz bywa zryta psycha, ale i tak najgorzej mają ci, którym w tym wyścigu zabraknie paliwa. Zresztą statystki samobójstw mówią same za siebie.
  4. Któryś już raz widzę ten tytuł na forum i w końcu się zmotywowałem; księga zamówiona, dzięki za radę.
  5. Jak myślicie, tej tak pożądanej "badbojowatości" da się, że tak powiem, jakoś nauczyć, czy albo się jest albo nie?
  6. Jestem świeżo po lekturze 1984 Orwella; przeglądając opinie na lubimyczytać natrafiłem dziś na taki kwiatek: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4963209/1984/opinia/67036584#opinia67036584
  7. Gratulacje że zagadałeś! Wydaje mi się że przesadzasz stary, jebać tą skoro mówisz, że ma morko na widok jakiegoś pozera, ale nie każda jest głupią cipą. Radzę wyzbyć się tego myślenia, sam mam z tym problem i to jest właśnie przejaw niskiej samooceny; wmawiasz sobie, że wszyscy dookoła głupi tylko ty wyjątkowy, że one wszystkie psute, zjebane i tak dalej. Racja - dużo lasek jest przyjebanych, ale jak wiesz gdzie szukać to znajdziesz inteligentną. Nic nie ugrasz takim podejściem, na luzie, po prostu nie pakuj się w relacje, nie musisz od razu znienawidzić połowy populacji.
  8. Propo studiów to serio patologia z tymi prywatnymi. I wkurwia mnie to strasznie, że wizerunek studenta kierunku humanistycznego cierpi (ogólnie wszystkich ale skupiam się na sobie, taki ze mnie egoista). Najebali prywatnych psychologii i socjologii, naprzyjmowali debili z ledwo zdaną maturą z matmy (z całym szacunkiem dla guru, on udowodnił po stokroć, że głupi nie jest) i teraz pójdziesz studiować te kierunki na dobrej uczelni, gdzie trudno jest się dostać i zostaniesz zmieszany z szarą masą idiotów.
  9. Muszę się nie zgodzić, jest różnica i fakt, ogólnie mają popęd taki sam, ale problem z orgazmami ma większy procent kobiet niż mężczyzn. Mam zioma typowego casanove, do osiemnastki poruchał więcej niż spora część tego forum porucha w całym życiu. Od pół roku jest z laską i mówi, że przy większości stosunków ona nie dochodzi. Nie muszę chyba pisać, że jest typowym pewnym siebie przystojniakiem. Co więc jest problemem? Źle rucha? No nie, po prostu nie, problem jest ewidentnie w lasce.
  10. Pytanie zawiera błąd logiczny. Warto by zacząć od tego, że szczęście w baśniowym rozumieniu (a o takim każdy myśli na widok tego wyrazu) NIE ISTNIEJE. Można być, co najwyżej, zadowolonym z życia. Ale zawsze, zawsze będą jakieś schody, które będą komplikowały cieszenie się istnieniem. Jeśli chodzi o kasę to Peterson mówił w jednym z wykładów, że po przekroczeniu progu 7k $ miesięcznie człowiek nie odczuwa już większej satysfakcji z zarabianych pieniędzy, bo nie wpływają już one na jego standard życia codziennego. Czyli na nasze będzie to powiedzmy 15-20k pln? Wiem, że to nie zgodne z kursem walut ale chodzi o to po przekroczeniu jakiego progu kasa przestaje się dla przeciętnego Polaka liczyć. Warto pozbyć się myślenia w kategoriach szczęścia i jego braku. Po prostu żyjemy, raz jest lepiej, raz gorzej, stale dążymy do poprawy warunków życia, ale stan szczęścia jest chwilowy. Ogólna satysfakcja z życia zależy od szeregu czynników, kasa jest tylko jednym z nich, nawet nie drugim czy trzecim najważniejszym (o wiele ważniejsze jest np. poczucie przynależności).
  11. Znam twój ból stary. Wszystkie te niepotrzebne rozważania... Potrzebujesz kopa motywacyjnego i właśnie ci go daję - przy pierwszej (ale to pierwszej, nie że potem bo coś) następnej okazji zagadaj do tej laski! Nie stracisz nic, z logicznego punktu widzenia możesz tylko zyskać. Plus z tego co mówisz, to jej się podobasz, więc tym bardziej nie ma na co czekać! Serio, wiem że to bywa trudne, ale warto. Uświadom sobie też, że nie jesteś nieśmiertelny, jutro może cię potrącić samochód, możesz dostać raka, wszystko może się zdarzyć, więc nie warto czekać.
  12. Ładnie napisany akapit, dobra narracja i ciężko się tutaj do czegoś przyczepić bo to wszystko prawda...z tym że nie do końca. W temacie szeroko pojętej samooceny siedzę głęboko od dwóch lat i myślę, że jednak większa część sprawy leży w pracy nad sobą, w kontekście psychicznym. Levelowanie owszem, zwiększa naszą pewność siebie, ale bez pracy nad przyczyną jest trochę jak zamiatanie brudu pod dywan - niby znika nam z oczu, ale dalej tam jest. Gdyby to było takie proste, to nie byłoby tylu ogarniętych życiowo facetów z niską samoceną. Znam dużo osób, które podostawały się na dobre studia, ogarniają życie na wielu płaszczyznach i dalej mają problem z samooceną; podczas gdyby łepek z mojego bloku ma się za półboga, bo po prostu reszta świata to zjeby i pedały i on jest ostatnim bastionem prawdy w tym zepsutym świecie. Można dywagować, dyskutować, stawać na przysłowiowym chuju - ale i tak wszystko rozbija się o dzieciństwo. Jeśli ktoś miał dobre, to będzie żył osiemdziesiąt lat i nawet nie będzie się zastanawiał nad swoją samooceną czy zachowaniem w grupie osób. Osoba z brakami spędzi pół życia na zastanawianiu się czy aby na pewno powinna przytulić a nie pocałować dziewczynę na powitanie, a drugie pół na mozolnej pracy nad sobą. Dobra przesadzam, chodzi o to, że samoocena "ukształtowana" w dzieciństwie jest w chuj trudna do naprawy, da się, sam po sobie widzę efekty, ale jest ciężko (co nie oznacza, że nie warto pracować!). A propo rozmów w grupie ludzi to i tak zawsze najgłośniej i najwięcej mówią ci, którzy nie boją się mówić. Nie ma większego znaczenia czy zna się na danym temacie czy nie. Dla przykładu - byłem całkiem nie dawno na obozie integracyjnym, w pokoju z zajebistym ziomalem, kozak człowiek do rany przyłóż, bardzo pewny siebie, ale nie wkurwiał tym, nie był narcyzem, tylko miał zdrową samoocenę i przy tym był gadułą. Jak była imprezka u nas w pokoju i dyskusja na jakiś temat, na który się nie znał, to nie siedział i nie patrzył w ścianę tylko mówił głośno - "ej kurwa, bo ja nie wiem o czym wy gadacie w ogóle" i zmieniał temat. Efekt? Gadaliśmy o tym o czym on chciał. To brzmi jakby był bucem, ale zrobił to ze dwa razy i przy tym zachowywał się okej wobec reszty, więc nikt nie miał mu tego za złe.
  13. Zgadzam się. Mieszkam w dużym mieście, codziennie poruszam się komunikacją, często jestem w centrum. Na oko może 15% facetów po 30 jakich mijam wygląda dobrze, tak że mogliby konkurować z powiedzmy dwudziestopięciolatkiem pod tym względem, całej reszcie bliżej do zakolaków z brzuchem. Rozumiem że te młode laski mogą polecieć na hajs i silny charakter selfmademana po 30, ale raczej nie na wygląd.
  14. Jego wola, żeby pisał co mu się podoba. Póki nikogo nie obraża jest okej. Bardziej mnie uderza pesymistyczne podejście do życia i kobiet (może i realistyczne, ale nadal w dużych dawkach szkodliwe). Jakbym był brzydki to bym chyba sobie w łep strzelił, taki wniosek nasuwa się podczas czytania co niektórych postów. Bardzo dobrze rozumiem o co chodzi w redpillu itd. Ale wielu tutaj przesadza. Znam kilka osób, które nie są przystojne, są wręcz brzydkie i do tego nie umieją się ubierać, ale mają dziewczyny. Nie są to też bogaci ludzi, jeden z nich nawet w chuj biedny, skrajna nędza (przy tym cudem uniknął patologii, uczy się na polibudzie i pewnie za dziesięć lat będzie kosił dobrą kasę). Zresztą żadna z tych lasek raczej nie poleciała na kasę, bo mamy po 19 lat. Słowem - da się, to nie jest tak, że bez hajsu i szczęki życie nie ma sensu. Oczywiście nie są to super ładne dupy, raczej przeciętne i gorzej, ale no chyba nikt nie liczy na modelkę, samemu mając wystający brzuch. Czy tego chcemy czy nie - jesteśmy podatni na rzeczy dookoła nas, to co mówią ludzie, szczególnie to co sami mówimy. Jaki z tego wniosek? Że paradoksalnie, duża część twz. bluepillowców, która nie kładzie sobie gówna w stylu "nie da się" do głowy, osiąga lepsze wyniki, bo wierzy że można.
  15. @elogejter Zaciśnij zęby i się naucz, jeśli to ma być środek do celu to warto. Mam dwóch znajomych na awf i obaj narzekali na anatomię, ale też obaj zdali za pierwszym razem. A szczerze mówiąc to naukowo bliżej im do tłuków niż olimpijczyków, więc da się na pewno (szczególnie że jesteś na prywatnych studiach). Masz jakiś znajomych w branży czy coś? Pytam bo sam myślę o tej drodze. Doradca zawodowy po ośmiu godzinach naszej pracy na pierwszym miejscu zaproponował mi właśnie zostanie terapeutą. Jarałbym się taką pracą, interesuję się co nie co tematem, ale ostatecznie poszedłem na studia z "rozsądku" i już mnie na nich nie ma. To czego się bałem to bardzo długa droga od studenta 1wszego roku do terapeuty z uprawnieniami, więc jeśli masz jakieś przydatne informacje w temacie to będę wdzięczny.
  16. @NoHope zgadzam się ale trochę pogmatwałeś. To wszystko prawda, paradoks jest taki, że żeby osiągnąć sukces (czyt. mieć władzę) to musisz być pewny siebie (jeśli nie jesteś to masz 10x ciężej od konkurencji). Więc nie do końca trafne stwierdzenie. Zresztą kurwa, przecież nie każdy jest prezesem banku czy innym wysoko postawionym. Narracja jest trochę taka jakby bez tego się nie dało. A to nieprawda. Jest ciężko, ale da się.
  17. @maroon Jak myślisz ile procent kobiet w "ten sposób" pnie się po szczeblach kariery? Pytam serio, niedawno ktoś odpisał mi w wątku o książce że jego koleżance wydano książkę właśnie za seks. Jestem młodym gościem, dopiero zaczynam dorosłe życie, do tej pory myślałem że to odosobnione przypadki z tym dawaniem dupy.
  18. Wygląda na zbyt wysokie wymagania, po prostu. Autorka wydaje się z góry skreślać jakieś 90% potencjalnych kandydatów, bo nie spełniają wymagań. Ci którzy spełniają to jest ułamek społeczeństwa, który może sobie wybierać w kobietach jakby były produktami na sklepowej półce (gdzie trzydziestotrzyletnia Pani 7/10 nie jest nawet blisko górnej półki). Patowa sytuacja, której szczerze współczuje. Jedyne wyjście widzę w obniżeniu wymagań (to lepsze niż bycie starą panną, a z roku na rok będzie coraz ciężej). Z drugiej strony, jak znam życie to w młodości autorka miała setki adoratorów, pewnie część z nich teraz spełnia wymagania; no ale wtedy zapewne miało się inne priorytety w wiadomej postaci.
  19. Mi się wydaje, że problem leży gdzie indziej. Wyrywasz laskę grając badboya, którym nie jesteś, a potem kiedy ona orientuje się, że to ściema to mówi ci papa albo próbuje dominować. Wiem że wszyscy musimy nosić maski i że baby lecą na złych chłopców. Całkowicie się przed kobietą otworzyć nie powinieneś, to fakt. Ale może nie graj od początku zupełnie innej osoby, sam widzisz jak to się kończy. Postaraj się być sobą (na ile to uznasz za stosowne) i wtedy jeśli jakaś pani się tobą zainteresuje, to znaczy że szczerze jej się podobasz, TY a nie twoje alter ego. Serio weź to sobie do serca, bo takie wpisy: "Bo właśnie mam potrzebę otwartości i tego, żeby ktoś mnie zaakceptował taki jakim jestem, żeby mnie pokochał" nie wróżą za dobrze.
  20. Jeżeli jest w stu procentach tak jak piszesz to nie ma co się męczyć. Wiem że łatwo się mówi, ale lepiej będzie jak to szybko skończysz. Niestety nie ma uniwersalnej rady na ból po rozstaniu. Czas leczy rany to na pewno. Sport i praca, jeśli masz pasję to postaraj się na niej skupić. Przesyłam dobrą energię i nadzieję że się wszystko ułoży, pozdro!
  21. Wszystko racja, tylko kurwa dlaczego ładna baba nie musi robić dziesięciu procent tego co mężczyzna żeby mieć powodzenie u płci przeciwnej? Sytuacja z ostatniego weekendu. Gadam z laską na pecie (fajna 7/10) i pytam czy ten gość z którym przyszła (typowy normik 3/10, niezbyt przebojowy) to jej chłopak. Uśmiecha się szeroko i mówi że nie, że to tylko kolega i wzięła go bo tu niedaleko mieszka (imprezka była na srogim wypizdowie). Potem bez pytania z mojej strony kontynuowała, powiedziała że podoba mu się od kilku lat, ale ona nic nie chce. Że się kiedyś dwa, trzy razy przelizali, ale zawsze potem mówiła mu (to dosłowny cytat) "ale ty wiesz że to nic nie znaczyło". Wszystko z uśmiechem na ustach, a ja widzę jak gość zapierdala smutny po domu. Tamten gość zawinął jakoś wcześnie, a ostatecznie laskę zrobił mój kolega (typowy baller). Do mnie też się jakoś przymilała ale miałem inny cel tamtej nocy (nie wyszło). Ja wiem, to jest wina tamtego gościa że daje się sobą bawić, ale z z drugiej strony, przecież to jest kurwa nieludzkie. Skoro laska wie że mu się podoba, to po chuj ciąga go na imprezy na których daje innym?
  22. Dobre serce - to wystarczy. Kochaj a zostaniesz pokochany.
  23. A propo "Techniki Uwalniania" bo jestem świeżo po lekturze. Ogólnie uważam za mega wartościową, samą technikę jak i spostrzeżenia np. nt. leczenia stresu (emocja a nie myśli). Jednakże nie macie wrażenia że w drugiej połowie gość troszkę odleciał? Nie mam zamkniętej głowy, wierzę w śmierć ego i Jaźń, sam byłem blisko takich odczuć po psychodelikach, ale te opisy że siedział w kawiarni i czuł się jakby był z innego świata były mało wiarygodne. Dobra to jeszcze, ale mega wkurwiały mnie niczym nie potwierdzone przykłady w stylu: "Małgosia miała problemy w pracy i męża chorego na raka, odpuściła emocje i po 3 miesiącach mąż wyzdrowiał i trafił 6 w totka po wyjściu ze szpitala", no nie powiem podczas czytania takich kwiatków moja energia schodziła grubo poniżej 200 (pozdro dla kumatych!).
  24. Papierosy, w weekendy alkohol🤪 A na poważnie to wszystkie wymienione wyżej rozwiązania są super, ale to raczej leczenie skutków niż przyczyny. Przyczyna jest w podświadomości i bierze się z emocji, nie z myśli. Polecam książkę "Technika Uwalniania", gdzie to zagadnienie jest szerzej opisane. Przede wszystkim jeśli stresuje nas np despotyczny szef, to pójście na siłownie na chwilę nam pomoże, ale nie rozwiąże problemu. Prawdziwym problemem jest lęk zakorzeniony głęboko w nas i naszym celem powinno być wyeliminowanie go, tak żeby nie być podatnym na uwagi jakiegoś fiuta:)
  25. Ja też "dostałem" z komunii jakieś 3-4k i rodzice dali mi z tego chyba 500zł, kupiłem sobie jakieś gry na PS3 i PS move. Resztę zabrali i dorzucili do swojego konta oszczędnościowego, powiedzieli że po 18 dadzą z odsetkami i tak czekam już ponad rok😏 heh. Nie no, na poważnie to myślę że dobrze zrobili i tobie też tak radzę. Daj młodemu jakiś % z tej kasy a resztę zainwestuj jakoś. W sensie nie mówię żeby okradać dzieci z kasy, ale wiem że jest X kasy które czeka aż będę kupował mieszkanie i jakąś tego częścią jest kasa z komunii i to lepsze spożytkowanie niż jakikolwiek prezent w wieku 11 lat.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.