Skocz do zawartości

Szkaradny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    302
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Szkaradny

  1. 4 godziny temu, NiesamowitySzymi napisał:

    Czy to wystarczy aby podjąć pierwszą pracę, nie jestem najmłodszy (33lata jeszcze przez jakiś czas).

    Odpowiedź brzmi: 

     

    - Wystarczy

    - Nie wystarczy

     

    Wybierz sobie. Nie zawracaj sobie głowy za dużo takimi kwestiami. Znajdziesz sporo przykładów i argumentów na poparcie obu odpowiedzi i dalej będziesz w tym samym miejscu. To czy wystarczy sprawdź sam. 

     

    Jesli mogę coś sugerować to: Ja 40+ , od czerwca JS dev po 6 miesiącach samoszkolenia. Obecnie druga praca i jest git. 

     

    Uważaj na marzenia bo się spełniają. Powodzenia 

     

    • Like 4
  2. 22 godziny temu, viko napisał:

    Bradzo ładnie. Mimo, że w IT pracuje już jakiś czas to przebranżoić się się nie mogę na programistę, od dawna robię testy. W tym roku postanowiłem sobie, że szkoda marnować czas i trzeba uderzać. W tym roku straciłem pracę i znalazłem na nowo. Niesty korpo szczurek jest na pokładzie, co mnie, oraz z tego co się dowiedziałem nie tylko mnie wkurza. Umowa na czas próbny, dziwne zapisy co powoduje, że raczej przedłużać nie będę bo nie widzę możliwości rozwoju. Nadal nie programista. 

     

    Zobaczymy jak to wyjdzie, ale powoli tracę nadzieję, że się uda. 

     

    Nie napisałeś tego bez powodu, więc powiem co myślę.

     

    Jaki jest Twój cel? Praca na stabilnym wygodnym stanowisku? Bezstresowa? Czy rozwój swoich umiejętności i zrobienie z nich źródła finansowania życia?  A może jest jeszcze w tym coś z pasji? Jeśli naprawdę chcesz programować to wymienione czynniki (typu nieadekwatne stanowisko, korposzczur, umowa) nie powinny sabotować Twoich wysiłków zorientowanych na strategiczne cele (sam siebie sabotujesz). Tego typu rzeczy będą zawsze i nie będziesz miał nad nimi kontroli, nikt Ci nie da gwarancji na sukces. Nie generuj rzeczy, które przeszkadzają, a jak już naprawdę to od Ciebie nie zależy, to nie poświęcaj im tyle uwagi. Więc zajmuj się tym na co masz wpływ (decyzje muszę mieć wspólny mianownik =>  TWOJ_INTERES  dowiedz się co nim jest :) ).
    Pomyśl o tym w szerszym kontekście niż tylko zawodowy, w całym swoim kontekście global ;)  Jak uznasz to za kompatybilne to będziesz to rozwijać, racja? 

     

    @viko Cytuję:     "Zobaczymy jak to wyjdzie, ale powoli tracę nadzieję, że się uda. "

     

     

    Jacy my? Jest tam was wielu? Ty? i kto?  ...ego? Gadacie ze sobą? Czy ono gada, a ty się dostosowujesz? Czy może myślisz, że kogoś jeszcze to obchodzi? Zależy Ci, żeby komuś jeszcze na tym zależało? Chcesz kibiców? 

    Jaką nadzieję? To Twoja decyzja! 

    Nic się nie uda! Albo to zrobisz, albo nie.

     

    Popełnianie błędów to jedyna droga do nauki przez własne doświadczenie. Jeśli ich nie popełniasz to znaczy, że robisz dobrze to co już umiesz, nic się nowego nie uczysz i oznacza to że chyba jesteś doskonały, więc i szczęśliwy musisz być w chooj ;).

     

     

    Dobra koniec tych mądrości, jak nie mam racji - to ok. Powodzenia. 

     

     

     

     

  3. 15 i 16 miesiąc:

     

    x- picie, O - zero alko

     

    I miesiąc:

    OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO   X 12/28  17 piw 2,0 l wódy

    II  miesiąc:

    OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX   X 7/28  20 piw 250ml wódy

    III  miesiąc:

    OXOXXOXXOOOOOOOOXXXXOOOOOOOO   X 9/28  20 piw 1500ml wina

    IV  miesiąc:

    OOXXXOOOOOOXXXOXXOOOXXXXXOXO   X 14/28  39 piw litra wódy

    V  miesiąc:

    OOXXOOOOOOXOXXOOXXXOXXOOOOOO  X 10/28  20 piw 2,2 litra wódy

    VI miesiąc:

    OOXXXOOXOXXXOOOOOXXXXOOOOOOO  X 11/28  23 piwa 0,9 litra wódy

    VII miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

    VIII miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

    IX miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOXXOOOOOOOO  X 2/28  1,5 piwa 

    X miesiąc:

    OOOOOXOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 1/28  szklanka szampana

    XI miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOXOOOOOOOOOOOOOO  X 1/28  kieliszek czegoś

    XII miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

    XIII miesiąc

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

    XIV miesiąc

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

     

    XV miesiąc

    OOOOOOOOOOOOOOOXOOOOOOOOOOOO  X 1/28  4 browary

     

    XVI miesiąc

    OOOOOOOOOOOOOOOOOXOOOOOOOOOO  X 1/28  4 browary 

     

     

    Trochę mnie nie było. Dorzucam kolejne dwa miesiące do podsumowań. Praktycznie identyczne w alko wyczynach. Miałem dwa wyjścia (z nowymi kolegami z nowej pracy, i starym kumplem na plenerowy koncert. Było piwko i tyle, może nie potrzebnie, może potrzebnie. Jakieś nowe smaki zaliczyłem, bo piłem jakieś rzemieślnicze produkcje, a narobiło się teraz tego dużo, ale jakiegoś wielkiego zachwytu nie doświadczyłem. Może dlatego, że to dalej tylko ... alko. Nie wiem, nie komentuję już  ...idę dalej. :)

     



      

    • Like 2
  4. 7 godzin temu, viko napisał:

    Bo ojciec zmarł kiedy byłem nastolatkiem i to na mnie spadł obowiązek pracy i wpomagania rodziny.

    Wiele wyjaśnia. Ten wdrukowany w Ciebie "obowiązek" jest problemem, bo zabrał Ci dzieciństwo, lata dojrzewania bez męskiego wsparcia i wzorca. Wziąłeś to, bo nie było innego wyjścia (oczywiście były, ale sprzeczne z wpojonymi wartościami i przekonaniami, więc nawet nie myślałeś "w tamtą stronę").  Schemat przez lata się utrwalił i każdy odgrywa swoją rolę. 

     

    Jak się zorientowałeś kiepsko na tym wychodzisz, wiele inwestujesz a potem nic z tego nie masz. 

     

    Wszyscy już są dorośli, odpowiedzialni za swój los i dobrostan. Za Twój stan odpowiedzialny jesteś Ty

     

    Uważam, że największy problem dla Ciebie to nauczyć się identyfikować, wyrażać i zaspokajać swoje potrzeby. Stawiać SIEBIE na pierwszym miejscu. Przestać w kółko liczyć, że ktoś Cię doceni, ktoś zmieni schemat, że ktoś powie "prawdę" i nastaną nowe czasy. Porzuć te nadzieje i zostaw ludzi z ich racjami i "prawdami". Każdy je generuje, żeby bronić tego co stworzył w swojej głowie. 

    Podobnie i Ty postępujesz : masz swoje "powinienem", "wypada", "żeby nie było awantury", "matka woli/mówi". 
     

    @viko Jak najczęściej pytaj się SIEBIE - "Co jest dla mnie dobre?"  - przy każdej okazji ... złap kontakt ze SOBĄ i swoimi olanymi potrzebami, dowiedz się czego Ci trzeba. Jabłko czy gruszka? Niebieski czy zielony? Słone czy słodkie? Kiedy? Gdzie? Kto? - Każde pytanie poprzedź kluczowym "Co jest dla mnie dobre?" - Jak nie będziesz wiedział to luz nie musisz nic robić, nie ma przymusu. 

     

    Z tą "ludożerką" dookoła możesz wygrać tylko przestając dostarczać im swojej energii i uwagi. Nikogo nie nawracaj i nie zmieniaj, nie oczekuj od innych, zero żalu. 

    Uwaga = energia. Uwagę kieruj na SIEBIE.      


    P.S. Pomożesz tak nie tylko SOBIE :) 

     

     

     

    • Like 1
  5. @Lethys  Wyobrażam sobie, że możesz mieć niezły bigos w głowie. Z jednej strony strach przed "prawdą" (wynikającą z podejrzeń i pewnych obserwacji, które wpisują się w schemat i prawa, które na forum uznajemy za powszechną regułę). Umysł świruje w takich sytuacjach i w poplątaniu z emocjami - wypluwa mało obiektywny wynik. Z drugiej strony brak twardych dowodów + mechanizm zaprzeczenia (bo w końcu to matka i wolałbyś by to co podejrzewasz nie stało się prawdą). 

    Trudno coś radzić, bo "zbieranie dowodów" zakłada, że dowody są .... tylko w przyszłości :) 
    Naprawdę znalazłeś się w potrzasku, ale jeśli miałbym coś doradzić to zdystansowanie się do tematu i zajęcie się swoimi sprawami. 

    Przypomniała mi się taka scena/wątek z American Beauty - tam facet bał się i nienawidził pedałów (sam był) i tak go to jechało, że przekształcał rzeczywistość do tego stopnia, że zrobił ze swojego syna pedała. Zobaczył co chciał. Ota ta scena. 

     

     

    Oczywiście to tylko film. Ale zwróć uwagę na to jak nasz umysł jest wybiórczy i udowadnia naszą "rację". To Ego broni tego co stworzyło. To początek fobii, paranoi i ogólnego pomieszania. 

     

    Czasem sprawy wyjaśniają się same i odpowiedz przychodzi sama jak nie "pomagamy" jej.  Heh, w tym samym filmie główny bohater Lester - o romansie swojej żony dowiaduje się zupełnie przypadkiem. 

    Teraz możesz czuć się mocno nieprzyjemnie i chcesz jak najszybciej znaleść odpowiedz na dręczące pytania - chcesz dobrze, ale czasem to się źle kończy. 

    Bądź ostrożny - już Bracia o utracie nóg na tym polu minowym wspominali :)

    Z własnego doświadczenia: Jak miałem tyle lat co Ty, mój ojciec dostał jakiegoś ataku zazdrości. Dla mnie to był jakiś absurd wyssany z palca (matka siedziała zawsze w domu na odludziu i nigdy jej i wogóle nie było nic co mogło dać takie podejrzenia). Ale on ześwirował, odpaliły się jakieś urazy z przeszłości, jego alkoholizm i cieżkie czasy, bo zostali sami, bo dzieci wyfrunęły z gniazda. Uwagę skupił na matce i szukał dowodów jej miłości, a ona była na to wkurwiona i niedostąpna. Może go nie kochała, ale też nie kochała nikogo innego, ani nie szukała tego. Było im obojgu ciężko gdy zostali w tym małżeństwie sami, bez dzieciaków. Jazdę robił żenującą. Ona w końcu uciekła i przyjechała do mnie na kilka nocy (jakiś tam pretekst, bo dopiero później się dowiedziałem o co chodzi). Oczywiście on utrzymywał, że się puściła. No to było słabe. 

    Niejeden już ześwirował i doszukał się zdrady - bo sam od początku w to wierzył. Niska samoocena, postawa ofiary i klaruje się myśl "musi mieć kogoś".
    Z czasem życzenie podświadomości spełnia się.    

    Nikt tu na forum nie wie co tak naprawdę widziałeś, jakie różnice w zachowaniu się pojawiły i jak je "ubarwiłeś" swoją interpretacją. 

    Nie brudź sobie rąk - poczekaj aż trup wroga sam przypłynie. Spokojnie obserwuj z otwartym umysłem. 





      

     

    • Like 1
    • Dzięki 2
  6. O narcyzmie relacji opowiada Anita - autorka kanału resharmiica.

    Dla osób w takich relacjach w 15:56 Anita mówi jak skorzystać z tego przykrego faktu, że odkryliśmy iż w takiej relacji się znajdujemy :) 

     

     

    • Like 3
    • Dzięki 4
  7. EBOOK - Jak książka jest praktyczna, zawiera kod i potrzebna jest praca z kodem to i tak trzeba siedzieć przy kompie i klepać, aby poczuć jak to działa, eksperymentować.

    PAPIER - jak chodzi o teorię, bardziej horyzontalne i fundamentalne i uniwersalne kwestie - jak np. książki Roberta C. Martina :)  Siadam w przyjemnym miejscu, w naturalnej scenerii, słońce, ptaszki śpiewają i akapit za akapitem wchłaniam. 

    • Like 1
  8. @gnukij1 Zasiałeś ziarno, powiedziałeś co myślisz - to wszystko co warto zrobić. Dalsze ratowanie i uświadamianie będzie braniem odpowiedzialności za jego życie. Od potem będzie rozgoryczony, że Ciebie posłuchał, bez względu na drogę którą wybierze - jak @SzejkNaftowy wspomniał.  Zwali na Ciebie odpowiedzialność za przyszłe rozczarowania, a dopiero po nastu latach (choć możliwe że nigdy) zacznie rozumieć co się stało i że sam za to odpowiada (za poddanie wpływowi Twojemu lub tej laski, + wdrukowane przekonania).

    Ziarno zostało zasiane, braterskie napomnienie poszło, może to zrodzi subtelne wątpliwości, może coś się wydarzy, ale on ma sam kręcić sterem. 

    • Like 1
  9. @Pytonga Jest jak jest! Może być różnie, planuję i działam strategicznie ,na długi dystans, mogę kontrolować tylko siebie (w miarę świadomości). Reszta to działa tak:  
     

     

     

    @Adolf  Smutne chwile przeżywasz. Zwątpienie, żal. Z tego co piszesz to źródłem żalu może być dość częste poczucie obowiązku i odpowiedzialności za innych. Stawianie potrzeb innych przed własnymi. Ale co ja będę starego niedźwiedzia naprowadzał ;)
    Realizuj kamperowy plan. Ja fartem  mam takiego starego kampera (fiat ducato), tłucze się to wolno po drodze, ale frajda jest szczególna. Z drugiej strony kamper to też nie lekarstwo, gdzie nie zajedziesz tam dalej jesteś Ty. :)

    Mi to się teraz marzy raczej takie auto do nowej pracy :)  :

     

     

     

    • Like 1
  10. Kolejna comiesięczna relacja ode mnie:


    Ostatnie wpisy kilku Braci odczułem jako pewne rozczarowanie moją postawą. Dzięki za doping i sugestie żebym kończył związek i zamykał temat. Powiem szczerze, że te sugestie nie trafiły na żyzny grunt.

    Powody są dwa:

     

    1. Sytuacja w związku jest obecnie pozbawiona konfliktów i negatywnych emocji. Po ostatniej spinie w połowie kwietnia - zapanował spokój i nikt nikogo nie atakuje, obwinia itp. Rozmawiamy od czasu do czasu i jest to zarówno pozytywne jak i asertywne. Po prostu każdy wyraża co czuje i próbuje tłumaczyć dlaczego. Jak zauważył @Adolf  moja żona stara się i sporo zmieniła w swoim postępowaniu. Faktycznie jest pozbawiona mojego wsparcia (w sensie białorycerskiej adoracji i aprobaty, czasu i zainteresowania) a mimo to działa i  unika eskalacji spin o bzdury. Niektóre kwestie trzeba co jakiś czas odświeżać, co wymaga mojej reakcji i aktywności, ale wtedy wie czego chcę i jaki mam kierunek - ostatecznie jest to nowy model zachowania i jak pisał @Tornado  "sprawdza na ile jest to proces stabilny/chwilowy".  Ok, niech sprawdza - wiele tu już napisano o ramie i granicach. Odkąd ja wiem jaką ramę trzymam i wysiłek nie jest tak duży - bo to jest zachowanie uczciwości wobec Siebie, mi na tym zależy dla Siebie i jak jest ta rama to mi też jest dobrze. Ostatnio podjąłem kilka niestandardowych decyzji i że tak powiem wulgarnie - nie pierdoliłem się z nikim - zrobiłem to co chciałem. Zero konsultacji, radzenia się z kimkolwiek. ... Spodobało mi się ;)  .. a i okazało się, że nikomu krzywda się nie stała, choć jak ktoś chciał to mógł czuć się olany, ale to już nie moje zmartwienie.

     
    Może to są zmiany, a może powiecie że "oko cyklonu", może brak gałęzi, manipulacja itp., itd. - nie chcę wyrokować, ale różnice z tym co było są in plus - tyle.   

     

    2. od około pół roku dominujący strumień energii i czasu kieruję na sprawy zawodowe, przekwalifikowanie, naukę, praktykę, zmianę pracy.  @azagoth pewnie nie zdaje sobie sprawy jak mocno przyczynił się do działania w tym kierunku, nasza grudniowa rozmowa to był impuls do zawodowych reform. Jestem obecnie na finalnym etapie tego procesu, sprawy potoczyły się dynamicznie i stało się to szybciej niż zakładałem. Kwiecień/maj to seria ważnych działań pod tym kątem. Nie mam przestrzeni na rozkminy nad związkiem i rozwodem itd. Chcę dobrze zamknąć długoletni (11lat) zawodowy etap i jeszcze lepiej zacząć w nowym projekcie. Wszystko mi się zgadza - robota, kasa, ludzie -- zmieniam kurs i się z tego cieszę baaaaardzo! W tym kontekście kwestie związkowe stały się jeszcze mniej absorbujące i istotne, a moje zdecydowanie i pewność tego co chcę ukróca "mielenie" tematu "naprawy związku".

    Ogólnie ja związku nie naprawiam, nie ratuję. Szczerze nabrałem dużej awersji do postaw ratownika i troski o sprawy, za które odpowiada ktoś inny (każdy odpowiada za swój nastrój / szczęście).

    Poznaję i buduję na nowo Siebie, to oczywiście ma wpływ na najbliższe osoby -  związek, dzieci - dla każdego mam ramę :) ale moja osobista rama to podstawa.       

     

    • Like 4
    • Dzięki 1
  11. 14 miesiąc:

     

    x- picie, O - zero alko

     

    I miesiąc:

    OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO   X 12/28  17 piw 2,0 l wódy

    II  miesiąc:

    OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX   X 7/28  20 piw 250ml wódy

    III  miesiąc:

    OXOXXOXXOOOOOOOOXXXXOOOOOOOO   X 9/28  20 piw 1500ml wina

    IV  miesiąc:

    OOXXXOOOOOOXXXOXXOOOXXXXXOXO   X 14/28  39 piw litra wódy

    V  miesiąc:

    OOXXOOOOOOXOXXOOXXXOXXOOOOOO  X 10/28  20 piw 2,2 litra wódy

    VI miesiąc:

    OOXXXOOXOXXXOOOOOXXXXOOOOOOO  X 11/28  23 piwa 0,9 litra wódy

    VII miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

    VIII miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

    IX miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOXXOOOOOOOO  X 2/28  1,5 piwa 

    X miesiąc:

    OOOOOXOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 1/28  szklanka szampana

    XI miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOXOOOOOOOOOOOOOO  X 1/28  kieliszek czegoś

    XII miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

    XIII miesiąc

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

    XIV miesiąc

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO


     

    cele:

    W domu nie pić w ogóle - max 100%

    Dążyć do całkowitego ograniczenia picia do zera - max 100%

    Nie picie z loszką - max 100%

     

    Bracia! Jest bardzo dobrze. Alko zero. Zero też walki, pokus, zwyczajnie nie ma tematu.  Byłem na weselu, urodzinach, kilka spotkań z kolegami - zawsze miło i przyjemnie bez alko. Towarzystwo już przywykło, chętni sobie czasem gadam z osobami ciekawymi co?, jak ? dlaczego?  Odpowiadam pół żartem, pół serio - bo nie chcę z tego wielkiego "halo" robić, ani nie krytykować pijących. Temat zwykle dotyczy tych negatywnych stron picia wyłazi u osób, które zauważają u siebie ten problem i chciałyby coś z tym zrobić, ale wiadomo ... na razie zbierają know-how :)  Ja na co dzień o tym nie myślę wcale, bo zwyczajnie chce inaczej spędzić czas i uwagę poświęcam innym przyjemnościom.  

    Szczerze to miałem jedną emocjonalną pokusę, gdy spotkałem kumpla w sklepie i już dwa browarki mu wesoło dzwoniły w sklepowym koszyku, potem poleciał po kolejne dwa (bo stwierdził, że za mało ma) i wtedy przyszła myśl "hmmmm .... mażnaby strzelić jedno zimne, ciekawe bym miał odczucia".  Po chwili jednak dotarły inne przemyślenia "Ten koleżka chce ograniczyć picie, marudzi o tym od dłuższego czasu jak to mu nie służy i ogranicza go. Nawet zrywy ma i czasem razem biegamy, ale potem choooj to strzela, bo w "nagrodę" już może wrócić do piwka, a kolejne bieganie za 2 tygodnie pewnie będzie jak znów go przygniecie. Poza tym zanim go spotkałem to nie miałem ochoty i potrzeby, więc teraz dalej zostanę przy swoim" i odciąłem ten symboliczny sznureczek starych odruchów. 

    No i najważniejsze: nowa praca! niecałe pól roku nauki i 3 mce  wysyłania cv  i mam kontrakt :)  Temat jest życiową decyzją i ważnym zwrotem w moim życiu. Opuszczeniem starych utartych kolein pracy na etacie. To grubsza sprawa zasługująca na oddzielnego posta na blogu. :)

    Powodzenia Bracia w Waszych postanowieniach.

     

    • Like 1
  12. Lęk przed konfrontacją, ale skąd to się bierze? 

    Generalnie -  z takim podejściem i obawami, że będzie takie niekorzystne rankingowanie - to ja bym tam nie szedł.  Wesele to ma być zabawa lub przynajmniej miło spędzony czas. Jak zapowiada się taka szopka to moje dodatkowe aktorzenie byłoby tylko kłamstwem i przykrością dla tej młodej szczęśliwej pary :) 

    Ale...   przy tej okazji - skoro tak mocno to Ciebie dotyka, zadaj sobie pytania :

    1. Czego tak naprawdę się boisz?

    2. Czy czasem sam siebie nie uważasz za nieudacznika?
    3. Czy nie paraliżuje Cię wstyd? 
    4. A może nimi pogardzasz, bo są "tacy" i nie rozumieją Twoich wartości?
    5. Co chcesz ukryć i dlaczego? Czemu musisz udawać kogoś kim nie jesteś?

    6. Czy skoro wiesz/zakładasz jak będzie to czemu nie daje Ci to swobody i wolności, tylko opór?
    7. Czy są jakieś pozytywne emocje związane z tym wydarzeniem?

    8. Czemu starasz się tak bardzo zaspokoić innych ? np. przez pokazanie się z opłaconą panną?

    9. Czy sam siebie akceptujesz?

    10. Czemu nie może to wesele być zabawnym wydarzeniem - nawet jak to czystej wody "Januszowo"? Ego Ci nie pozwala?  

    • Like 1
  13. @PilotPirx zabrnąłeś w ślepą uliczkę. Mi najbardziej w oczy rzuca się Twój krytycyzm. Szczególnie do zewnętrznego otoczenia, rzeczywistości - ludzie kiepscy, głupi, pozerzy, brzydcy, sensu brak. Siebie też tak ciśniesz - nieatrakcyjny, znudzony, odludek. Dużo tego etykietkowania i oceny, porównywania. W sumie to chyba uważasz się za lepszego od reszty i tym możesz tłumaczyć brak relacji. Twoja świadomość matrixa i całej pozerki stała się obciążeniem emocjonalnym. Zamiast korzystać z wiedzy i świadomości w życiu robisz unik, bo chciałbyś żeby świat i ludzie byli inni.

    Nie akceptujesz rzeczywistości = nie akceptujesz Siebie
     

    Stoisz za blisko muru do którego doszedłeś, żeby zobaczyć coś więcej (żeby zobaczyć gdzie jest dziura/przejście dalej). 

    Głównie w życiu używasz umysłu, rozumu, inteligencji - myślisz racjonalnie ... do bólu. 

     

    Zaniedbane emocje, intuicja, sfera ducha. 

     

    Tak naprawdę jesteś bardzo wierzący, ale w to co stworzyłeś - w Twój mentalny obraz świata. :)

     

    Lubisz mieć taką rację i kontrolę, pewność siebie. Przeszkadza ci czyjeś inne zdanie, poglądy, zachowania.

     

    Męczysz się już z rzeczywistością, ale nie wpadłeś na to, że sam ją stworzyłeś, ze swoich poglądów i podświadomych schematów. Nie masz wiele kontaktów, ale o ludziach sporo wiesz :)

    Ja tam nie wiem jak jest naprawdę, ale trochę dla mnie w Twoim życiu brakuje  takiego "smaru" na te tryby negatywnych przekonań. Tym smarem jest AKCEPTACJA i WSPÓŁCZUCIE, POKORA.  Dotyczyć ma zarówno innych jak i Ciebie. Jesteś taki sam jak inni, jak my, ani lepszy ani gorszy. I to jest wszystko OK - będą różne sytuacje, różne reakcje, emocje wszelakie, sytuacje przyjemne  i trudne. NIE ZAKŁADAJ z GÓRY, dopuść by przyszło to co jest. 

    Przykład: Wiele osób jęczy np. na poniedziałek!!! - wielkie halo! robota, koniec weekendu, początek tygodnia, sraty pierdaty, męka.  Nie mają pojęcia, że programują ten dzień na porażkę, strumień negatywnych przekonań już zbiera się na tamie, by zalać w poniedziałek umysł. 


    Miłego dnia!




     

     

     
       

    • Like 2
  14. 23 minuty temu, Carl93m napisał:

    zacząłem od C++, tylko z tydzień. Potem już cały czas Java, Type Script (Angular 4). Frontend to takie podstawy z HTML i CSS, ale nie mam czucia frontendu więc nie zamierzam tego drążyć ;) Ogólnie to jeszcze nie to co mnie interesuje. W momencie osiągnięcia pracy zarobkowej planuję ostro wejść w linuxa, pythona, C, C++ i sieci. To mnie najbardziej interesuje, ale ze względu na JEDEN, najważniejszy cel, nie chcę zaczynać miliona rzeczy po łebkach. (Chociaż w bashu co nie co już napisać umiem).

     

    Czekaj! Bo się gubię. Jaki jest ten JEDEN CEL?  

     

    Wymieniasz wiele różnych rzeczy, fajnie, ale trzeba się określić - jakie stanowisko Cię interesuje ?  Masz to ustalone? Co chcesz robić, czym się zajmować. Im bardziej jesteś konkretny tym lepsze zrobisz wrażenie na pracodawcy. Jak usłyszy "Mogę robić wszystko, szybko się uczę" to go nie zachęcisz.

     

    Masz określone stanowisko?  

     

     

  15. Ja cisnę temat od grudnia 2017. Planowałem pierwotnie, że zacznę szukać zatrudnienia jak się przygotuję i wychodziło mi, że to będzie wrzesień 2018. Trafiłem po drodze na taki poradnik https://www.fullstackinterviewing.com/2018/02/02/the-ultimate-guide-to-kicking-ass-on-take-home-coding-challenges.html

     

    Poradnik, poradnikiem, ale jedno zmieniłem - zacząłem wysyłać cv (na 6 ofert/ cv wygenerowane z automatu, takie na szybko), aby zobaczyć jak rynek reaguje. Pojawił się odzew, podchodziłem do 3 procesów rekrutacyjnych i robiłem ich zadania. 

    Dostałem wiedzę o tym co chcą i co umiem, a czego nie. Doświadczyłem kontaktu z rzeczywistymi problemami i ludźmi. To mocno ugruntowało moje podejście - z marzeń na realne zadanie. Gdy pojawiły się finalne rozmowy i negocjacje warunków - to nagle widzę, że to staje się realne i ktoś chce mnie zatrudnić :)....  pojawiają się mieszane uczucia satysfakcja, radocha ale i .... strach, wątpliwości - opór przed zmianą, przed decyzją :) Irr
    acjonalna potrzeba posiadania więcej informacji by obniżać ryzyko. Ale tego nie da się obniżyć, ryzyko musi być :).     

     

    Radzę Ci wyjść do ludzi i wchodzić w rekrutację, nie czekać na lepszy moment/przygotowanie, bo na razie siedzisz w swojej głowie, a chodzi o to by rozwiązywać realne problemy. Boisz się konfrontacji i ... sukcesu. Sabotujesz swoje wysiłki i podważasz swoją wartość. Nie masz się bać oceny innych tylko ją poznać, na choooj takie założenia, że jesteś słaby, inni mocniejsi itp.  

    Rynek się nasycił? Na każdej rozmowie słyszałem, że mają kłopot z rekrutacją, .. że wzięliby każdego kto się o klawiaturę nie zabije, i nie chodzi tu o "murzyńskie" stanowiska za psie pieniądze. Kłopotem są często inne umiejętności niż samo programowanie - tego się wyuczy. Gorzej z komunikacją, pracą z zespołem, organizacją czasu, samodzielnością.  

    Działaj w realu. 

     

    • Like 5
    • Dzięki 2
  16. 14 godzin temu, Tornado napisał:

    I tu jest pies pogrzebany i to żywcem. Szykujesz się do wojny z myślą, że jakoś to będzie. Gówno! Będzie ujoowo jak teraz nie zatakujesz!.

    Chyba Cię nie rozumiem. O jakim ataku mówisz? Rozwód? Przewodnictwo? Dominacja? 

    14 godzin temu, Tornado napisał:

    Nic nie robisz takiego wielkiego. Robisz tylko rzeczy dla siebie, które i tak byś robił.

    Może dla Ciebie to nic wielkiego, ale dla mnie znacząca różnica niż wcześniejsze różne uzależnienia i miotanie się miedzy rolą ofiary i ratownika. Pod kontrolą czyichś manipulacji i niestabilnych emocji. 

     

    14 godzin temu, Tornado napisał:

    Odpowiedz sobie na pytanie co oznacza słowo(istota słowa) rodzina? Bo to nie tylko dzieci. Obecnie obierasz kierunek w stronę Despotyzmu. W stagnacji partnerskiej jakiej się(tak mi widzi misie)znalazłeś olałeś samiczkę bo....(wstaw dowolne)ale czy Ty ja prowadzisz(nie mam na myśli tu zabawiasz i podobne)? A no właśnie. Wpadłeś w nową wyimaginowaną strefę komfortu Wielkiego JA+ dzieci. Pomyślałeś iż pasywność samiczki to błaganie o krok MĘSKIEGO JA(TY).

     

    No to jak nic idzie do despotyzmu. Nie zapobiegasz cwanie takim sytuacjom, tylko pacyfikujesz za pomocą siły. 

     

     

    Trochę czuję o co Ci chodzi z tym despotą. Faktycznie częsty schemat toksycznych związków jest taki że ludzie miotają się i zmieniają role ofiary/ratownika i tyrana/despoty. Mam tego świadomość i faktycznie działa na mnie taka siła bezwładnej pokusy ukarania za krzywdy, bycia teraz skurwielem. Ale mając taką świadomość i zrozumienie, że test to dla mnie szkodliwe, nie gram tej roli.  Nie używam siły. Ja po prostu przestałem unikać trudnych sytuacji i problemów - tzn. reaguję jak są łamane granice. Reaguję spokojnie, szanuję uczucia innych i zależy mi, żeby każdy mógł swobodnie je wyrażać, ale trzeba liczyć się także z uczuciami innych. Zawsze tłumaczę co i dlaczego robię, jakie decyzje i dlaczego podejmuję i czego nie toleruję i dlaczego.  Ponieważ długie lata panowały toksyczne zwyczaje (manipulacje, obwinianie, emocjonalne nadużycia, robienie z siebie ofiary) to nowe podejście i zasady są mocno testowane przez stare mechanizmy. Każdy to robi, ale wierzę, że z czasem zarówno do dzieci jak i do żony dociera to, że takie zasady nikomu nie zagrażają tylko chronią przed gierkami. Chcąc być uczciwy sam po jakimś spięciu potrafię spokojnie wyjaśnić o co chodziło i jak kogoś źle potraktowałem/źle odczytałem intencje/oceniłem/olałem to przepraszam. Nie robię z siebie nieomylnego boga, który dzieli i rządzi.  Daję pozytywne emocje nonstop, bo to nie jest jakiś wielki wysiłek, kiedy się je ma. Nie dążę do tego by reszta się podporządkowała, raczej inspiruję ich, naprawdę są efekty (np. regularne porządki bez wykrętów i spin i płaczu, systematyczność w aktywnościach poza szkolnych).  Wiem że bycie to nie rodzinka z reklamy masła i nie o to mi chodzi, raczej wolę trudną do zniesienia szczerość, bez szczerości wobec Siebie nie ruszyłbym z miejsca ani o centymetr.   

     

     

    14 godzin temu, Tornado napisał:

    Zróbmy wizualizacje: ktoś z Twoich bliskich skacze z mostu nad przepaścią, co zrobisz? Użyjesz despotycznej siły w locie?

    Czy raczej rozpoczniesz działania sabotujące/konfidenckie do zażegnania precedensu.

     

    Coś niecoś złapałeś ale Twoja droga  może doprowadzić do wyboru u dzieci Mama czy Tata. A jeszcze masz czas na rozgrywki.

     

    Co do relacji dzieci <=> mama, tata . To tu jest tak, że z żoną dbamy wspólnie o spójność podejścia i podejmowania decyzji. Nikt nikogo nie zwalcza, nie ocenia, nie dewaluuje, nie podważa, tu się komunikujemy (choć czasem coś niedogadane bywa). Nie miałem żadnych sygnałów, że mama mówi dzieciom coś krytycznego na mój temat. Dbam o to by ewentualne spiny były poza ich zasięgiem.  Nie chciałbym, żeby kiedykolwiek miały wybierać. Oboje rodzice są niezastąpieni. Każde z nas daje im po prostu coś innego. 

     

    14 godzin temu, Tornado napisał:

    Prowadź samiczkę. 

    Nie zbaczaj na ciemną stronę mocy.

    :angry:

    @SzkaradnyRób albo nie rób. NIE MA PRÓBOWANIA

     

    Yoda school. Ciemna strona mocy oddziałowuje, ale nie jest dla mnie atrakcją ani celem, to zagrożenia. Jeśli robię jakiś destrukcyjny  krok to nieświadomie. 

     

    Dzięki za komentarz, przemyślę to.

  17. 6 godzin temu, Bronisław napisał:

    Brawo brawo i jeszcze raz brawo @Szkaradny

    Tak trzymaj.

     

    Dzięki ;)  Dzięki za słuszne uwagi. Postaram się szczerze odnieść do nich.

    Generalnie moje podejście kwestia perspektywy i procesu, który przeszedłem więc moja ocena jest mocno subiektywna ().  

     

    Cytat

    Czekaj, może ona coś zrobi pierwsza i zadecyduje. Ktoś w tym związku musi przecież mieć jaja.

     

    Najłatwiej się oszukiwać i udawać, że nic się nie dzieje, jakoś to będzie, wytrzymam, poczekam co ona zrobi.

     

    Spokojnie. Nie udaję, że nic się nie dzieje. Dzieje się bardzo dużo, dnia mi nie starcza by "nażyć się" - chodzę spać 1-2 w nocy, bo właśnie się dzieje. 

    Jedyna różnica z przeszłością jest taka, że nie dzieje w związku , a dzieje się w moim życiu.  Kiedyś związek/kobieta/żona/sex to było 95% pola mojej świadomości. Przymus wewnętrzny był nieznośny, cierpienie, dręczenie. Taka chujoza, "dysonans pozakupowy" i opór przed przyjęciem rzeczywistości. To warunkowało moje życie.

    Jedynie co muszę wytrzymać - to Siebie - idzie mi bardzo dobrze, lubię dobre towarzystwo :)

    Nie muszę czekać na to co ona zrobi -  każdy może zdecydować kiedy chce o swoim losie. 

     

    Cytat

     

    I takie gadanie, bo dla dzieci jestem. 

    No tak super, a z drugiej strony jak ona zdecyduje to się rozejdziemy. 

     

    No to jak to tak? Już wtedy można będzie się rozstać?
     

     

    Dzieci:

    Jestem ojcem i nim pozostanę niezależnie od rodzaju układu z matką dzieci.

    Nie chcę tej roli unikać ani nie przypisuję jej największej wagi, ale to element układanki, którego nie chcę zgubić. 

    Obecnie relacja z nimi jest taka jaką chcę mieć. Pełna, codzienna, wpływam na dzieci tak jak chcę, a wiem czego chcę, co jest potrzebne a co trzeba eliminować.

     

    Ona:

    Nie wiem co będzie jak ona zdecyduje się rozstać, nie myślę o tym. Chyba zresztą jeśli ktoś zdecyduje się odejść, to druga strona nie ma nic do gadania, można tylko urządzać większą lub mniejszą "dramę".

     

     

    Cytat

    Czyli Ty nie chcesz wziąć odpowiedzialności na klate jak facet z jajami tylko dajesz jej pole do popisu.

     

    Brawo. A może wreszcie się obudzisz i zobaczysz, że żyjesz w patologi...

     

    Może warto wziąć odpowiedzialność na klate i wreszcie odzyskać jaja.

     

    Wydaje mi się, że właśnie to robię. Biorę odpowiedzialność za rodzinę. Zacząłem od siebie, wymagam od siebie i wymagam od innych. Ukrócam manipulacje i przegięcia. 

     

    Jeśli to patologia to mi po prostu wstyd za siebie, że nie mam siły tego rozjebać. Może wreszcie się obudzę....

     

     

    Cytat

     

    Zastanawiam się co musi zrobić Twoja żona, abyś wreszcie podjął jakąś decyzje...

     

    Zdrada z 10cioma murzynami z meksyku? 

    Picie przy sklepie z osiedlowymi pijaczkami?

    Potraktowanie Cie palalizatorem?

     

    Jak może jeszcze okazać Ci brak szacunku, abyś wreszcie wziął życie w swoje ręce, a nie oglądał się na innych.

     

    Ja wziąłem życie w swoje ręce i pilnuję swoich granic. Jeśli ona będzie je przekraczać to będę reagować. 

     

    Cytat

    Wiem, wiem... Wybrałeś sobie taką kobiete. Cieżko przyznać się do błędu. 

    Co powiedzą inni, a może problem leży w Tobie?

     

    Oczywiście problem leży we mnie. Racja. 

     

    Jedną z pierwszych rad w tym wątku jaką dostałem to często powtarzane: Zajmij się sobą! 

     

    Do błędu się przyznaję, podobnie jak i do setek innych mniejszych błędów. Na szczęście moje szczęście nie zależy od kobiety i od przeszłości. 

     

     

     

    Cytat

     

    Może zacznij działać i nie czekaj na to jak łaskawie Twoja żona coś jeszcze odwali. Bo cierpiał będziesz nadal.
     

     

    Zupełnie nie mam ochoty teraz na zajmowanie się związkiem, a tym bardziej na radykalne życiowe kroki. 

    Działam w innych polach samorozwój, praca, dzieci. Plan działania na 15 lat z kluczowymi etapami po  1-2-8-10- 15 lat. 

     

    Cytat

    Udajesz teraz wielką zmiane i usprawiedliwiasz siebie i żone. 

    Zobaczymy na jak długo starczy Ci sił i kiedy wreszcie się obudzisz.

     

    Dzięki za zbędną ocenę. 

     

    Na forum zaobserwowałem taki schemat: Wpada chłop na forum - w popłochu pisze jak to wszystko źle, opisuje w szczególe, co ona mu zrobiła, powiedziała, pyta nas co to znaczy, co zrobić. Tak się gotuje jakiś czas pisząc kilka postów dziennie. Mija czas pisze już rzadziej, pyta o konkretne sprawy. Wyprowadzony z emocjonalnego porywu i zagubienia w końcu sam już zaczyna oceniać i podejmować decyzje.    

     

     

    Cytat

    Swoją drogą to zastanawiam się co o Tobie myśli Twoja żona.... a o szacunku do Ciebie to nawet nie wspomne.

     

    Więcej myślisz o niej niż ja ;)

     

    Spróbuję odpowiedzieć - nie szanuje mnie tak jak nie szanuje siebie, myśli, że jestem nędzny tak jak myśli, że sama jest nędzna. .... a potem myśli odwrotnie.

     

    Cytat

    To moje zdanie mam nadzieję, że ostre i ruszysz wreszcie dupe. 

     

    Już ruszyłem .... i zracjonalizowałem całą sytuację i moje podejście :) 

     

    A tak na serio to jeszcze raz dzięki za krytykę.

     

    Cytat

     

    Pozdrawiam

     

    Pozdrawiam.

    • Like 1
    • Dzięki 1
  18. 14 godzin temu, Beno napisał:

    A dlaczego zakładasz rozwiązanie "siłowe"?

    Nie możecie usiąść i porozmawiać o rozstaniu na warunkach, które będą pasować wam obojgu? Czy zakładasz, że ona nie chce rozwodu i będzie robić wszystko, żeby Ci utrudnić?

     

    Wydawałoby się, że na tym etapie jest to do ogarnięcia, ale czuję że tak nie będzie. W naszych rozmowach brakuje (mi brakuje) chęci porozumienia, a za dużo jest negatywnych emocji. Szybko pojawia się wylewanie rozczarowań, krzywd i przerzucanie winy. Bardzo to niedojrzałe, ale strach dominuje. Jej sytuacja bytowa by się znacznie popsuła - czas, energia i finanse na samodzielne prowadzenie domu i opiekę nad dziećmi. Więcej na głowie i dodatkowy stres.

    Jako dominująca/decydująca  przez większość czasu ma teraz wkurw, że nie ma kontroli nad sytuacją (nade mną). Średnio się rozumiemy co do wzajemnych potrzeb.

    Myślę, że w ogóle nie pojmuje mojej perspektywy i uczuć i odbiera moje działania jako atak, przypierdalania się lub zdradę nawet (bo wcześniej robiłem co chciała - / co zresztą nie gwarantowało zadowolenia i dobrej atmosfery w żadnym stopniu).  

     

    No i w tym dzieci, nikt ich nie chce skrzywdzić.

    Owszem, z perspektywy czasu (roku) - są spore zmiany w jej zachowaniu na plus. Również po ostatniej spinie przestała przynosić alko do domu, zaczęła bardziej komunikować się.

    Po prostu nie ma między nami bliskości - jej to niepotrzebne (boi się tego) - chce dystansu, ale bycia "pod ręką" / boi się odrzucenia. A dla mnie to traci sens - taka płyta relacja i już nie boję się odpuścić sobie białorycerstwo. Dla mnie to jak wyzwolenie/ulga dla niej nieznośny akt ignorowania (więc tupie nóżka ze złości).  

     

    Zresztą nie wiem - już mało o tym myślę - mam dużo innych zajęć i pomysłów na spędzenie czasu, ale jeśli któregoś dnia przyjdzie z propozycją zakończenia związku i będzie to bez "dramy" i łez to podejdę do negocjacji. 

    W przypadku gdybym ja chciał rozwodu, to podejrzewam że sąd by mi rachunek wystawił konkretny nawet bez jej specjalnych utrudnień, bo bez mocnych dowodów winy, krzywdzę dzieci - tak to przypuszczam byłoby widziane.

           

       

     

     

     

    • Like 1
  19. Kolejny miesiąc :

    Przebieg podobny jak w poprzednim miesiącu. Mało kontaktów, robimy swoje, dom, praca, dzieci. Po drodze święta, pierwszy raz sami byliśmy (bez dziadków) - to moja decyzja, bo uważam że nie ma co udawać "szczęśliwej rodzinki", a wręcz przeciwnie bez wstydu mówić jak jest. Więc zdecydowałem, że nie robimy w tym roku szopki na Wielkanoc :)

    I tak zleciało. Pozytywne jest to, że żona całkiem sprawnie funkcjonuje i angażuje się w życie - dzieci, praca, dom - bez depresyjnych epizodów. W moim kierunku coś miłego czasem puściła/zrobiła.

     

    Negatywne : dwie spiny

    I - poszła uwaga, żeby nie niszczyć jej rzeczy w praniu - ???? Ponieważ nie wiedziałem o co chodzi, (nie dotykałem jej rzeczy, prałem swoje lub inne nie te które jej ktoś zniszczył)  - powiedziałem że to nie ja. Słabo dotarło, bo wysypały się dalsze żale o olewanie jej, nie szanowanie jej pracy itp. Odpowiedziałem lustrem i wspomniałem o jej zachowaniach, które wzbudzają takie same uczucia u mnie. Dalej jeż płacz i to że się tak stara i tyle zmienia nie jest zauważone. Tu akurat przyznałem jej rację, że sporo zmienia i stara się, ok , ale jeśli robi to dla "aplauzu" to się zawiedzie, bo nagroda jest już w samej zmianie a nie zewnętrznym uznaniu tej zmiany. Zalana łzami wyszła. Potem jeszcze gadaliśmy na ten temat i trochę jej próbowałem wyjaśnić jej uzależnienie od zewnętrznego podziwu, pochwał itp. Tego nigdy nie starcza, zawsze się sprowadzi do "głodu" i złości że dealer nie daje działki. Krótko i na temat. A ogólnie to ja staram się doceniać i dziękować na bieżąco za to co faktycznie robi, ale nie ma już słodzenia i bezkrytycznej akceptacji nonstop.

     

    II - Alko. Przez blisko 3 tyg. po dłuższej przerwie znów zaczęła przynosić browar/wino/nalewka - W końcu powiedziałem, że nie chcę takiego picia w domu, że szkodzi to nie tylko jej ale i dzieciom. Już wnerwiona broniła się że przecież jest spokój i nie robi awantur, a ja zachowuję się jak neofita i skupiam tylko na tym o co można się przypieprzyć. Znów wyjaśniłem o co mi chodzi itd. Wnerwiła się i po kilkunastu minutach przychodzi i mi oznajmia że "Chyba to już czas powiedzieć, już dość, to już dla mnie za dużo, nie mogę tego już wytrzymać...."  Tak trochę nie wprost dała mi do zrozumienia, że uważa że nasz związek powinien się skończyć. Przytaknąłem tylko, powiedziałem że ok. Płacz, łzy jak grochy i wyszła. Wróciła trochę pogadaliśmy, co ciekawe wiele usłyszałem słów, które jej kiedyś mówiłem, zabawne. Cała ta sytuacja, kiedyś by mnie zmiotła, teraz spokojnie czekałem, aż się wypowie, sam byłem spokojny. Zaczęły mnie tylko dopadać myśli "jak z dziećmi?".  Temat wrócił po 4 dniach (bo akurat miała planowany wyjazd) - zapytałem czy obgadamy sprawę i zaplanujemy działania jeśli jej słowa to decyzja. Skończyło się na niezręcznej ciszy, łzach i sugestii że sam mogę podjąć  taką decyzję i działania. 

    Ja decyzji takiej teraz podjąć okazuje się nie potrafię. Sytuacja wzbudziła w końcu i u mnie mocne emocje, ale był to krótki silny oczyszczający epizod i tak na spokojnie to nie chcę podejmować żadnych kroków. Głównie dla tego, że żyje mi się znacznie lepiej niż kiedyś, mam dobry  stały kontakt z dziećmi, mam czas wolny który wykorzystuję na swoje potrzeby, nie "ćpam jej", 2 spiny miesięcznie to dla mnie luz.
    Ogólnie sytuację traktuję jako emocjonalne porwanie i prowokację, a nie mam zamiaru reagować na takie zagrywki.  Jedynie co zrobię to umówię się ze znajomym adwokatem, przygotować się taki rozwój wydarzeń.

    No i zobaczymy jak z tym alko będzie teraz.   
     

     

    • Like 1
  20. 13 miesiąc:

     

    x- picie, O - zero alko

     

    I miesiąc:

    OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO   X 12/28  17 piw 2,0 l wódy

    II  miesiąc:

    OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX   X 7/28  20 piw 250ml wódy

    III  miesiąc:

    OXOXXOXXOOOOOOOOXXXXOOOOOOOO   X 9/28  20 piw 1500ml wina

    IV  miesiąc:

    OOXXXOOOOOOXXXOXXOOOXXXXXOXO   X 14/28  39 piw litra wódy

    V  miesiąc:

    OOXXOOOOOOXOXXOOXXXOXXOOOOOO  X 10/28  20 piw 2,2 litra wódy

    VI miesiąc:

    OOXXXOOXOXXXOOOOOXXXXOOOOOOO  X 11/28  23 piwa 0,9 litra wódy

    VII miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

    VIII miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

    IX miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOOOOOOXXOOOOOOOO  X 2/28  1,5 piwa 

    X miesiąc:

    OOOOOXOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO  X 1/28  szklanka szampana

    XI miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOXOOOOOOOOOOOOOO  X 1/28  kieliszek czegoś

    XII miesiąc:

    OOOOOOOOOOOOOXOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

    XIII miesiąc

    OOOOOOOOOOOOOXOOOOOOOOOOOOOO  X 0/28  ZERO ALKO

     

    Szybko mi miesiąc zleciał - alko nie pojawił się w moim życiu. Były opcje przy okazji Świąt, ale nie potrafię napić się nawet symbolicznie, bo przyjemność czerpię z trzeźwego kontaktu ze Sobą. Z czasem wyraźniej widzę schemat i motywy mojego picia w przeszłości. To był taki romans z alko, ten romans miał mi dostarczyć tego czego mi ponoć brakował

    Dodatkowo cieszę się, że zgodnie z pierwotnymi założeniami przekierowuję odzyskaną energię i czas na pracę. Konkretnie przekwalifikowanie się i wejście w IT. Pierwsze procesy rekrutacyjne już za mną, całkiem pozytywnie, ale ostatecznie nie zmieniłem roboty. Aktualnie też jestem w trakcie kolejnego procesu i przede mną negocjacje warunków z zarządem. Jest obiecująco, ale też tanio nie chcę się sprzedać. :)

     

    W domu nie pić w ogóle - max 100%

    Dążyć do całkowitego ograniczenia picia do zera - max 100%

    Nie picie z loszką - max 100%

     

    Bracia powodzenia w Waszych postanowieniach!

     

    • Like 2
  21. @Imbryk  Masz szczęście, że tu trafiłeś. Dostajesz wskazówki, wiedzę i możesz upuścić trochę emocji i wygadać się. Korzystaj i realizuj. To co piszesz wydaje się niewiarygodne. Dobrze @Oktabryski to określił - jako syndrom sztokholmski.  Śmiało opisuj swoją historię, bo może to pomóc innym Braciom zaplątanym w podobne toksyki. 

    Podobał mi się twój wstępny post - uporządkowany, konkretny, spójny, kompletny. Taki chyba jesteś - a życie chciałeś sobie urozmaicić odrobiną wariactwa, którego Ci brakuje. Przedawkowałeś, uzależniłeś się od intensywności tych wrażeń, bo same negatywne emocje zaleczasz "pozytywnymi". 

    Jesteś na etapie kiedy wiesz, że jesteś ćpunem i jest to destrukcyjne, nie chcesz nim być i nie wiesz czy dasz radę z tego wyjść. Zmiennych jest wiele, ale głównie dominuje i decyduje strach.

    Skąd wziąć odwagę ?  ..... źródeł jest dużo ... ale uświadom Sobie na początku jedno : Strach przyciąga i realizuje to czego się boisz. Ten strach właśnie doprowadził Cię do sytuacji w której jesteś. Bałeś się, nie protestowałeś  i masz. Zamiast nagrody za cierpliwość, miłość i empatię - zostałeś zabawką w rękach tej ... osoby.  

     

    Czego się boisz? że będziesz sam? że inni Cię nie akceptują, nie kochają? Miłość, empatię, życzliwość i troskę skieruj teraz na SIEBIE.

     

    Masz jakieś inne problemy? uzależnienia? Bo nic nie napisałeś o tym? Naprawdę taki wszystko poza związkiem jest ok? Czy nic nie istnieje poza związkiem? 

     

    Wyłaź z szamba. 

    P.S> Przykro mi, że @nieidealny świat znów zobaczył słoik ;)
        

    • Like 2
    • Dzięki 1
  22. @Kajko Masz dużo świadomości w jakim gównie siedzisz, a w zasadzie ile go wchłonąłeś i to nosisz, wywala to z Ciebie i nie możesz funkcjonować bo ciągle emocje porywają. To faktycznie wygląda na wyparcie, wmówienie sobie, że to przeszłość. Ego się obroniło swoimi mechanizmami - wyparcie, racjonalizacja, projekcja, zaprzeczenie. Przetrwało i chce znów tego co zna. Twoje ego nie zna spokoju, nie chce znać, natomiast świetnie zna tą emocjonalną jazdę, wariacką dynamikę, latami się tresowało w emocjonalnych porywach, ćpało tą jazdę. Podświadomość natomiast uznała, że to norma i podjęła współpracę w odtwarzaniu tego schematu.

     

    Może Ci coś zasugeruję, ale rób jak czujesz.

     

    Ratuj się świadomością. Już to robisz :) Jak czujesz ciągłe zmaganie to dobrze, to ego znów się broni, znów szczeka, rozmyśla, gada i gada, myślotoki, petle, wiry wciągające w jeden punkt. O tak, nie pozwala się wyrwać :)    Piszesz, że Hawkins pomaga, kontynuuj, spokojnie, bez wymuszania na sobie efektów. Postawa: otwartość i akceptacja. Jak nie umiesz, nie potrafisz, nie czujesz - to zaakceptuj to, zaakceptuj że nie potrafisz, nie wiesz, zaakceptuj, że to Cię przerasta, że nie kontrolujesz tego. 

    Jak sobie siedzisz sam ze sobą a w głowie się kołacze, to pomyśl, że jesteś tylko ekranem na którym wyświetlają się te obrazy, myśli, nie jesteś nimi.    Niczego nie zakładaj , niczego nie oczekuj.

     

    Poza tym warto odbudować pozytywne uczucia, emocje, wizualizować przyjemne sytuacje, to o czym Twój umysł zapomniał - miał za dużo negatywnych "zleceń", że zwyczajnie chemia się zmieniła. Organizm obecnie nawykowo wytwarza to co kojarzy z zagrożeniem, strachem. Głównie strach teraz rządzi. Podejrzewam, że również na podświadomym poziomie strach przed utratą źródła tej emocjonalnej dynamiki, przed nieznaną przyszłością bez "dopalania". Musisz to świadomie ogarnąć i doprowadzić się do takiego dobrego stanu i powiedzieć zaklęcie "jest mi teraz dobrze".  

     

    Jak już jesteśmy przy "tu i teraz" - to też istotne - i powiązane z akceptacją i otwartością - praktyka. Masz takie chwile kiedy wydaje Ci się, że czas się zatrzymał a ty zdajesz Sobie sprawę że Jesteś? Po prostu czujesz swoją obecność, jakbyś się obudził i dopiero zaczynało do Ciebie docierać co się dzieje :) 

     

    ... wracając do codziennego wymiaru : Ogólnie działaj na wielu polach: napierdalanie w worek, medytacja, książki, forum, spontaniczne pomysły, itp.  

     

    Szczery kontakt z Sobą, nie z ego! Rozkmiń różnice! (ekran) To da wiele zrozumienia i dystansu. 

     

    Wszystko jest tak jak ma być, toksyny się zebrały, tkanka zgniła, boli, trudno z tym żyć, forsowanie i zgrywanie twardziela tylko przedłuża zakażenie, jest czyrak, trzeba trochę opieki i troski o siebie, syf wyjdzie, jak będzie gotowy, będzie ulga i potem strup, trochę jeszcze poswędzi i  wkrótce zapomnisz o chorobie.   

     

    Wtedy będziesz rozumiał o jaką obojętność chodziło Braciom.  

     

    Jak jeszcze nie spotkałeś się z nimi to polecam E. Tolle i Joe Dispenza - tylko z umiarem, bo robota jest do zrobienia samemu. 

     

    -------

    Jeszcze mam taki patent: Jak jest bardzo trudno z tym tematem. To może skup się na uwolnieniu od jakiegoś nałogu, nawyku, uzależnienia. Masz jakieś? ;)

    Chodzi o to by przejść drogę takiego uwalniania za pomocą uwagi i świadomości, a potem odnieść to analogicznie do uzależnienia od osoby (emocjonalnego uzależnienia). 

    Jak pokonasz nałóg np. palenie to zrozumiesz i poczujesz mechanizm jaki Tobą kierował - patrząc na papierosa nie będziesz już czuł połączenia z nim - ot jakiś papieros.

     

    Na pewno odkryjesz sporo trudnych do zaakceptowania rzeczy, decyzja co z tym zrobisz należy do Ciebie. 
     

    Dawaj znać czasem na forum, to inspiruje. Każda myśl się liczy :)

     
     

    • Like 4
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.