Skocz do zawartości

StatusQuo

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1081
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez StatusQuo

  1. Nie no nie chciałem Ci ciśnienia podnosić Powtarzałem tak, jak zrozumiałem swojego mechanika, jak to jest dokładnie w przepisach nie wiem. Jeśli masz już wpisane, że ok, to tamten nie będzie raczej mógł zmienić, że jednak nie ok.. sam nie wiem, zresztą, masz już pieczątkę w dowodzie, więc, powinno być ok. Widzisz, pewnie nasze całe życie by inaczej wyglądało, gdyby każdy znał prawo.. Ale ono jest takie obszerne i zawiłe i zmienne, a przez całe życie nawet nikt Ci nie wytłumaczy, jakie ono jest ważne, bo sam o tym nie wie.. Dlatego dobrze mieć prawnika w rodzinie "Nie chcesz dać się wylegitymować, to znaczy, że prawdopodobnie jesteś osobą poszukiwaną" a co najlepsze "nasze podejrzenia są uzasadnione" No trzeba przyznać, że logika pana policjanta jest żelazna..
  2. Streści ktoś w dwóch zdaniach całą sprawę? Bo jakoś bez kontekstu to czytam, a jakoś nie mam ochoty na robienie psychoanalizy popka..
  3. Ja dawno temu próbowałem oobe, ale mi się nie udało. Za to udało mi się ze dwa razy obudzić podczas snu, ale to 20-30 sekund i się budziłem faktycznie. Zarzuciłem projekt
  4. Moja mama się boi jeździć samochodami, próbowałem ją kiedyś przekonać, ale po rozmowach z ojcem doszliśmy do wniosku, że jak ktoś się boi do tego stopnia, że przez całe życie tego unika, to w stresującej sytuacji może spanikować i zrobić coś na prawdę głupiego.. Tak, że wydaje mi się, że to się sprowadza do tego, czy ktoś sam ma zacięcie czy nie.. @Siekierka Może po prostu 10 godzin, to za mało, żeby przełamać u Ciebie strach.. Jak masz auto, to możesz podjechać gdzieś 10 minut jednego dnia, wrócić i ochłonąć z emocji, za parę dni kolejny raz etc. Nim się zorientujesz, będziesz miał odruchy, ja manualna skrzynie, ale na przykład nigdy nie patrzę ile mam obrotów, żeby zmienić bieg, po prostu czuje, że silnik za ciężko chodzi. Może w tym problem, gdybyś miał swoje to byś się czuł "u siebie" i byś przez to czuł się pewniej. Pamiętam, jak kiedyś byłem w domu, wziąłem ojca auto, bo musiałem coś załatwić na mieście, zanim wyjechałem z osiedla, to mi 3 razy zgasł, bo u niego sprzęgło zupełnie inaczej zbierało, za to po tych trzech razach już nie zgasł ani razu. 10h to za mało, żeby "poczuć" auto.. Ale w sumie tak podsumowując, jak kupisz auto, to się nauczysz jeździć, a jeśli kupisz, ale będziesz się panicznie bał, to znaczy, że po prostu samochody nie są dla Ciebie.. Dokładnie tak jak z rowerami, najpierw kupujesz, później się uczysz jeździć Ciężko czegoś się nauczyć, bez ciągłego "przyrządu ćwiczeń" pod ręką
  5. Ja robię tak, że mam swojego mechanika, i zawsze jak mam jechać na przegląd, to odstawiam do niego auto, on mi tam wymienia olej, filtry, patrzy czy coś się spierdoliło i sam później jedzie mi na przegląd do swojego ziomeczka. Ja mam z tego plus taki, że oszczędzam czas, a jego ziomeczek, nie przypierdoli się "na siłę", a jak się przypierdoli, to mój mechanik będzie jechał dwa razy, więc ma motywacje, żeby nie było się do czego przyczepić On ma z tego taki zysk, że, kasa zostanie "w rodzinie", znaczy wśród kolegów.. Wiadomo, że jak masz do wyboru dać zarobić swojemu lub obcemu, to lepiej swojemu.. Warto pytać mechanika, czy ma jakąś stacje do polecenia, zawsze można wtedy zagadać, że "właśnie pan Zbyszek, robił Mi auto" i wtedy jest szansa, że nie będą Ci szukać problemów "na siłę". Te obostrzenia przepisów były po to, że po drogach jeździły naprawdę "stare trupy", stwarzające niebezpieczeństwo, ale mam wrażenie, że chłopaki trochę zaczęły przeginać.. Tego nie rozumiem. Moja wiedza może nie być aktualna, ale z tego ci wiem, oni mają obowiązek rejestrować każdy pojazd, który do nich przyjeżdża, pod groźbą kary. Może ten pan był na tyle miły, że na gębę dał Ci dwa tygodnie, żebyś nie musiał dwa razy płacić, a dane "do internetu" wypełni po dwóch tygodniach, jeśli się nie zjawisz, a jak się zjawisz z naprawionymi usterkami, to od razu uzupełni, że wszystko jest tak jak trzeba. Jak mym zadzwonił, na tą stacje diagnostyczną i może dopytał.. Lepszego pomysłu nie mam.
  6. "We are not the exception, We Are The Rule"... https://www.youtube.com/watch?v=mWX95Pmipow o co kaman? "Nie można osadzić odnośnika, ponieważ: www.youtube.com nie pozwala na osadzanie wideo" Zawsze działało, coś się pozmieniało?
  7. Prawdopodobnie autorowi chodziło o szczególny "podgatunek" zwany "pustakiem".. Mi się wydaje, że chodzi o to, że oczy pragną jednego, a serce drugiego, a żadne wymagania nie są negocjowalne.. Jeśli dorwiesz taką seksbombę prawdopodobnie bardzo szybko dowiesz się, że jest pewnego rodzaju subtelna cena, jaką musisz zapłacić. Wielu facetów sama sobie podcina gałąź nie umiejąc sobie poradzić z zazdrością, a inni dają się puścić z torbami.. Do tego dochodzi to, że haj emocjonalny upływa, a uroda powszednieje i prędzej niż później okazuje się, że masz oczekiwania takie jak od normalnej dziewczyny, a ona może tych oczekiwań nie umieć spełnić.. Wydaje mi się, że z urodą jest trochę jak z alkoholem, wielu kobietom udaje się nią "zachłysnąć", w związku z czym nie zastanawiają się nad tym jak powinny wyglądać zdrowe relacje, czy zdrowy podział obowiązków, albo równy wkład w związek, tylko swoje obowiązki pomniejszają "proporcjonalnie" do swojego mniemanego wkładu, jakim jest uroda.. Ale na tym skończę "wysokopoziomowe" rozważania.. Ostatnio podobała mi się wypowiedź jednego gościa, na temat jakichś zagadnień wirusowo-ekonomicznych: "Nie możemy dodawać gruszek do kamieni, później dosypać jeszcze trochę jabłek" i mówić, że mamy czegoś razem siedemdziesiąt, każdy przypadek jest inny". Sedno tego co mówi autor chyba raczej sprowadza się do tego, że nie warto tracić zbyt dużo prądu za uganianiem się za księżniczkami, bo skóra jest nie warta wyprawki..
  8. Ja miałem tak, że ojciec mi kupił auto jak skończyłem studia i dostałem pierwszą robotę. Jak już miałem auto pod klatką, to miałem ambitny plan, dojechać do najbliższego ronda i wrócić żywy Jak masz auto i możesz sobie pojeździć po podmiejskich albo osiedlowych drogach, to jest dobry sposób, żeby się oswoić.. Mija trochę czasu zanim się oswoisz, o ile pamiętam też byłem trochę zesrany. Kazałem swojej byłem patrzeć na innych kierowców i patrzeć czy się wkurwiają na mnie, hehe, takiego miałem pietra Ale o ile pamiętam, parę takie próbnych, krótkich wyjazdów spod bloku i było ok. Jeśli chodzi o walczenie ze swoim strachem i wątpliwościami, fakt, że sam siedzisz w aucie jest nieoceniony. Masz wtedy świadomość, że to ty jesteś odpowiedzialny, a jak masz koło siebie instruktora, to jakby część odpowiedzialności z Ciebie spadała i w momencie, kiedy jesteś jam znowu masz pietra.. Moim zdaniem ważne są takie wprawki, podjechać do najbliższego sklepu itp. Pamiętam, że jak byłem w liceum, to dla kolegi "wielką rzeczą" było, jak mu ojciec dawał kluczyki, żeby przeparkował..
  9. Z twojego opisu wynika, że będzie dziecko..z tobą czy bez.. Pisałeś, że Pani z bogatego domu, co nie koniecznie oznacza, że z dobrego. Przyzwyczajona do luksusów, więc, tym bardziej, gdy przyjdzie jej zrezygnować z pewnych wygód, przez dziecko, będą zgrzyty. Pani będzie źle, dojdzie zmęczenie, nie wyspanie, moim zdaniem wszystkiemu winien będziesz ty.. Już zaczyna być terytorialna, nie będziesz mógł nic przesunąć, bez jej zgody i awantury.. Będziesz dodatkowym zbędnym meblem i chłopcem do bicia.. Dziwie się, że już się w tym wszystkim nie dusisz.. Osobiście uważam, że jeśli "ulegniesz", bo "może pańcia wyluzuje i się poprawi", to się nie poprawi. Będzie miała na Ciebie jeszcze większego haka w postaci twojej miłości do dziecka. Staniesz się o niebo bardziej bezbronny, a twoje życie stanie się torturą.. No takie mam wnioski, czytając twoją wypowiedź, która w zasadzie sama sugeruje odpowiedź.. Odnoszę wrażenie, że ty też masz taki wniosek, ale się boisz podjąć decyzji, bo twój świat wywali się do góry nogami. Teraz masz kobietę, niby gówno, ale twoje gówno, znajome gówno.. może jakoś to będzie.. Moim zdaniem popełniłeś błąd, że w wieku 35lat nie masz jeszcze jednoznacznej odpowiedzi, czy chciał byś z nią spędzić resztę życia, a sam skłaniasz się do przekonania, że takie życie będzie nieznośne.. Wydaje mi się, że w takich okolicznościach, gdzie masa argumentów przemawia za tym, że ten związek, to będzie równia pochyła, powinieneś, za pewien decyzyjny punkt odniesienia przyjąć "rozstanie" i zrobić sobie listę argumentów, dla których uważasz, że była by to zła decyzja.. W sumie jak się nad tym zastanowić, to nie jest to kwestia, jakie rozwiązanie będzie dobre, tylko jakie rozwiązanie będzie mniejszym złem. Bo konsekwencje obu decyzji będą negatywne. Jeśli teraz zignorujesz swoją intuicję, to możesz później żałować do końca życia, no bo jakiej decyzji byś nie podjął, z perspektywy czasu, będzie to dla twojego życia "kamień milowy".. Jeśli się rozstaniesz, to tylko od tego jak potoczy się twoje nowy życie zależy, czy to była lepsza decyzja, czy nie. A że nikt nie zna przyszłości, to po prostu nie wiesz, czy będzie lepiej czy gorzej, stąd strach "rzucenia" się w wir niewiadomej.. A tak z ciekawości, nie mógłbyś iść z ojcem albo z teściem na wódeczkę? Ojciec wiadomo, może chcieć już mieć wnuczka, to może nie być najlepszy doradca, ale na pewno chciał by dla Ciebie dobrze. Z kolei teściu, mógłby Ci opowiedzieć, to i owo jak mu się żyje, z jak by nie było "prototypem" twojej księżniczki.. Tak czy inaczej, decyzja należy do Ciebie, bo tylko ty poniesiesz jej konsekwencje.. rozmowa tutaj może jedynie pomóc Ci w namyśleniu się na konkretną opcje.. Ale jak znam chłopaków tutaj, to raczej większość będzie na nie [edit] Pewnym wyznacznikiem, tego jak pańcia Cię kocha i ma do Ciebie szacunek, będzie skala nienawiści, jaką zostaniesz obdarzony, kiedy, zrobisz, coś nie po jej myśli. @andrev2222 Jak myślisz, jak Cię potraktuje, jak jej powiesz, że "idę w swoją stronę" ?
  10. Może, ale nie musi, otóż to samo doświadczenie może jednego zniszczyć, a drugiego naprostować. Pamiętam taką przykładową historyjkę, prawdopodobnie z David Golemana "Inteligencja Emocjonalna", ale mogłem przekręcić źródło.. Oczywiście opowiadam swoimi słowami, nie cytat "Kiedyś w więzieniu rozmawiali z pewnym narkomanem recydywistą i spytali się jak wylądował, gdzie wylądował, Więc odpowiedział, że jego ojciec był dealerem i alfonsem, a jego matka narkomanką, więc jak mógł skończyć inaczej.. Okazało się, że ten gość miał brata, który był lekażem, odwiedzili go i spytali się go, jak to się stało, że wylądował, gdzie wylądował.. Więc odpowiedział, że jego ojciec był dealerem i alfonsem, a jego matka narkomanką, więc jak mógł skończyć inaczej.." Ale do czego zmierzam. Przez całe lata patrzenia na kobiety, idealizowania ich, stawiania na piedestał, pomagania, wyręczania, większość facetów ma w głowie obraz rzeczywistości, który jest totalną iluzją. Odkręcanie tego wszystkiego, nawet za pomocą forum internetowego, gdzie można sobie pogadać z "ziomeczkami", może trochę pomóc, ale to często nie jest wystarczający kop w dupę aby Cię skutecznie wykatapultować z matrixa.. tu potrzebne są doświadczenia, które w namacalny sposób pokarzą Ci, że się myliłeś. Bo to samo "tłumaczenie sobie" to mimo wszystko za słaby impuls, żeby w twoim mózgu nastąpił "re-wire-ing". Pod spodem, każdy ma taką cząstkę siebie, która jest zwierzęca i seks, emocje właśnie z tej zwierzęcości czerpią energie. Dlatego uważam, że pójście sobie do młodej fajnej dziewczyny, poruchanie sobie za kasę, wyjście zadowolonym i zaspokojonym i wrócenie do swojego życia, bez żadnych konsekwencji, to może być nieoceniona lekcja dla młodego padawana, katapultując go lata świetlne w swojej świadomości, na temat tego jaki jest świat i jakie są/mogą być kobiety.. Nie mówię, że to dobre dla każdego, to tak jak z lekiem, na jedno pomoże na drugie zaszkodzi, dlatego najpierw trzeba się upewnić, że to będzi na dany moment w czasie dobre rozwiązanie. Dla mnie swojego czasu było, a wiedza, dzięki temu zdobyta uważam absolutnie bezcenna.. Można dzięki temu zdobyć dystans, który możliwy jest do zdobycia, tylko po "przerobieniu" paru kobiet.. Tak, tylko nadmienię, że miałem powyżej 30ci, jak sobie zrobiłem pierwszą "wycieczkę krajoznawczą".. Kto wie, w ostatecznym rozrachunku może nawet oszczędzić dom i samochód, odciągając Cię od złych decyzji, którym w pewnym momencie twojego życia byś uległ.. Tak, że, moje zdanie jest takie, że są dwie strony medalu.. Jak to mawiają, wszystko jest dla ludzi..
  11. Ten nasz punkt widzenia, jednym niszczy marzenia, drugim interes, nic dziwnego, że nas nienawidzą.. Prawda taka, że z kobietami to byśmy sobie poradzili, gdyby obecne prawo miało coś wspólnego ze sprawiedliwością..
  12. Chiny mają słabych obywateli? Pod jakim względem słabych? Oczywiście dałem dupy, przejęzyczenie, powinno być: Państwo silne, to takie państwo, które ma słabszych sąsiadów.. Dzięki za wyłapanie To notabene nieśmiertelny tekst Stanisława Michalkiewicza
  13. Heja, nie czytałem całego wątku, więc wybaczcie jeśli się powtórzę. Mam koncept, wpadł mi trochę dziś po słuchaniu jakiegoś urywka babeczki z jakiejś manifestacji i jeszcze jakiegoś filmu z wRealu24 i tam paru innych. Otóż jak wiadomo w stanach rządzą Demokraci i Republikanie, Demokraci, to Globaliści i odpowiedzialni są głównie za "Deep State", który to rzekomo zafundował nam bieżącą pandemie, poprzez wzięcie lekko ponadprzeciętnego wirusa grypy i zrobienia z niego światowej pandemii poprzez kontrolowane przez siebie media. Demokratą był Dżordżyk Buszyk jak i Barack Hussein Obama, król czytania z telepromptera.. A teraz prezydentem jest Trump, którego reporterzy mainstreamowych ścieków traktują jak gówno.. Otóż Trump nie pozamykał całego narodu w USA tak jak zrobili to nasi naśladowcy, ale kazał poszczególnym gubernatorom "zadecydować". To rzekomo miało pokazać opinii publicznej jakie są rzeczywiste intencje Demokratów=DeepStatu=Globalistów, co w sumie się okazało prawdą, bo właśnie stany gdzie rządzą demokraci są najbardziej zamordystyczne realizując sobie tylko znaną agendę, a republikanie obchodzili się z ludnością bardziej po ludzku.. Otóż zadałem sobie więc pytanie, w jakim to się stanie odbyło, Minneapolis jest największym miastem Minnesoty. Znalazłem fajną mapkę, która pokazuje przewagi Demokraci vs Republikanie w danych stanach.. https://en.wikipedia.org/wiki/Red_states_and_blue_states Otóż Minnesota jest jednogłośnie demokratyczna praktycznie od 1976 roku, a więc tak demokratyczna jak się tylko da.. No więc mój koncept brzmi tak, że to było zabójstwo na polityczne zlecenie. Jakiś biały glina podejmuje się "zadania specjalnego". Jak wiadomo, chodzi o to, żeby biały glina zabił czarnego, żeby maksymalnie spolaryzować ludzi, "swoje media" to wszystko "amplifikują", a swoi ludzi na dodatek wychodzą na ulice koło zwykłych obywateli i robią rozpierdol, żeby siać coraz większy strach i chaos.. ale do tego zaraz wrócę.. Widziałem dziś filmik, a propos Antify, czyli "anty-faszystowkiej" bojówki.. Antifa jak wiadomo, jest tak antyfaszystowska, jak wszyscy Polacy, a zwłaszcza dzieci są faszystami.. Do tego widziałem jeszcze filmik z jakąś zwykłą kobieciną w środku tych rozrób w Minnesocie i mówiła, że sobie spokojnie wyszli na ulice protestować i nagle pojawili się Ci ludzie, którzy zaczęli robić burdy i rozwalać wszystko. Nie wiem czy pamiętacie, ale na zdaje się przedostatnim marszu niepodległości byli jacyś zamaskowani goście z banerami "biała siła" no i tyle ludzi na marszu, a jakoś nikt się pod tym nie podpisał, więc takie prowokacje, to nic nowego. A jeszcze tego samego roku wcześniej była jakaś afera z rzekomymi "wyznawcami Hitlera" czy jakoś tak.. Tak, że no uważam, że zapalnikiem do tych rozrób są właśnie prywatnie sponsorowane bojówki.. No więc co o tym myślę? Myślę, że to książkowe jak to mawia Grzegorz Braun: "strategiczne zarządzanie percepcją".. a.k.a "Shock Doctrine".. Tylko jednego nie kumam, bo dawno się w te tematy nie bawiłem.. Z tego co rozumiem, to ludzie w strachu godzą się na wszystko i te "strategie" są właśnie na to skrojone. Straszysz ludzi, a później robisz im zamordyzm.. Bo są za bardzo zesrani, żeby pierdnąć, a poza tym, "no przecież rząd właśnie w taki sposób zajmuje tymi problemami, najwyraźniej tak trzeba".. Ale coś mi tu nie pasuje, węszę tu jakieś dodatkowe drugie dno.. W tym kontekście, przestaje mnie dziwić, dlaczego właśnie w czasach pandemii przeszła u nas ustawa anty-przemocowa, w zasadzie bez żadnego echa i wrzawy medialnej..
  14. Większość facetów wybierze ładną dziewczynę, która wydaje się fajna, niż bardzo ładną, która wydaje się suką. Pewnie na taką "wylaszczoną sukę" będą się bardziej napalać, ale na tym się pewnie skończy. Wydaje mi się, że wbrew pozorom wielu facetów ma jakiś taki wewnętrzny kompas, który im mówi, czy w ogóle jest sens, żeby podchodzić i tu "kontaktowa" dziewczyna ma dużą przewagę nad nie wiadomo jak ładną dziewczyną. Poza tym w przypadku "odrzucenia" jest też duża szansa, że normalna nie potraktuje Cię jak gówno, a z taką księżniczką, to już nie jest takie pewne Więc, naturalnie więcej facetów zdecyduje się "uderzyć"
  15. Ach kurła, miałem to pierwszy powiedzieć W sumie, tak trochę od drugiej strony patrzeć, towar jest wart tyle, ile klient jest w stanie zapłacić. Problem, że rozwarstwienie jest ogromne, to i są jednostki, które nie wiedzą co z kasą zrobić i to głównie oni "psują" normalne kobiety.. Panna raz zasmakuje tych luksusów i uzależnia się jak narkoman od tej jakości..
  16. Moim zdaniem w pewnym sensie to jest stan mentalny zarządców.. Im bardziej masz złe intencje w stosunku do danej populacji, tym bardziej boisz się, że się wkurwią i tym samym mogą Ci coś zrobić, więc tym samym martwisz się o to, żeby uciąć im ręce.. Nie trzeba patrzeć na broń, ostatnio się przekonaliśmy, gdzie mają przedsiębiorców. Jest pewien "palący problem", który cały czas się manifestuje.. to tylko jeden z przejawów. Moim zdaniem, kroczek po kroczku jest coraz gorzej od 30 lat.. I będzie coraz gorzej, puki nie nastąpi masa krytyczna i trend się nie zacznie odwracać. Prawdopodobnie, jesteśmy teraz w kluczowym momencie tego kryzysu. Po cichu liczę, że coś się zacznie poprawiać, bo jeśli nie, to znowu się zbierze pod raną trochę ropy i następne pierdolnięcie będzie jeszcze silniejsze.. Ale kto tam wie, agenda 2024, 2030.. chuj wie co nam szykują..
  17. A możliwe, że jakaś życzliwa koleżanka się nudzi i założyła sobie profil z jej zdjęciem ?
  18. Hmm, to brzmi tak, jakby chcieli sobie hodować ludzkie bydło.. Rozmnażajcie się, ale bez możliwości akumulacji bogactwa.. Tylko nie rozumiem, czemu wciąż tam jest dzietność 1.1. Ciekawe jak to jest, że mają tyle czasu na ruchanie, a jakoś nie przekłada się to na "rezultaty", czyżby oni już osiągnęli następny level mentalny i się "realizują" ? Chyba, że dopiero teraz ma się zacząć "pączkowanie" na potęgę.
  19. Powiem, Ci, że to są mądre słowa. Ostatnio organoleptycznie trochę przekonałem się o tym na własnej skórze. Te 40ci lat (kilka mi brakuje..) lat zajmuje Ci jechanie na społecznych schematach, powolne przebudzanie, zdobywanie wiedzy i świadomości, popełnianie błędów, obserwacja błędów u innych.. Do tego dochodzą indywidualne preferencje, to jest dla mnie tamto nie.. Tak na prawdę to wszystko jest potrzebne, żeby w pewnym momencie spojrzeć trzeźwo na rzeczywistość i myślę, że tak na prawdę dopiero w tym wieku zaczyna się "prawdziwa zabawa w życie".. i nie mówię tylko o "czerpaniu", ale też o prawdziwych "chellengach".. Swoją drogą dawno temu usłyszałem, że mniej więcej w okolicach 36 lat ludzie osiągają w korpo największe sukcesy, bo przez całe życie pcha ich do przodu pragnienie sukcesu i udowodnienie sobie czegoś. I mniej więcej do 36 roku jest "musze coś osiągnąć, muszę sobie udowopdnić.. muszę innym udowodnić.. muszę.. muszę, a później przychodzi moment refleksji.... a po co?" I to jest mniej więcej okres, w którym przestajesz być dla korpo wydajnym szczurem Też trochę z innej beczki, wyczytałem kiedyś, że wszystkie twoje złe nawyki życiowe dogonią cię w okolicach 40ki. Wygląda na to, że jest coś magicznego w tym oknie czasowym w okolicach 36-40 lat.. Wiele aspektów świadomości i rzeczywistości nabiera masy krytycznej i trochę jaśniej się widzi, ile, co wymaga pracy, co jakie ma konsekwencje..
  20. A czy takie coś nie wymaga przypadkiem lat "know-how-u"? To co dla jednego specjalisty z danej branży jest oczywistością, dla młodego padawana może być dopiero oczywiste za kilka ładnych lat i to zakładając, że zrobi życiowy "all-in".. Krócej mówiąc, zawsze istnieje pewna "bariera wejścia".. @absolutarianin generalnie dobrze gadasz, ale jedno mnie zastanawia. Niektóre przedsięwzięcia wymagają studiów, praktyki, nie wspominając o pewnej smykałce.. Tak się rodzą specjaliści. To są ludzie, którzy potrafią "coś wytworzyć", właśnie dzięki tej wiedzy i doświadczeniu, które zdobywali latami, pewne decyzje, czy robota, w wysokiej jakości zajmuje im minuty/godziny, a nie dni/miesiące/lata z marną jakością. Rozumiem, że twój przepis na życie, jest "skrojony" na obecną rzeczywistość i na tu i teraz, ale gdyby każdy nagle tak zaczął robić, to społeczeństwo by się waliło, zresztą już się trochę wali.. Ale do czego zmierzam. Społeczeństwo potrzebuje specjalistów, bo każda wyrafinowana rzecz, wymaga lat wiedzy i doświadczenia. Czy mylę się? Jakoś mam wrażenie, że demonizujesz tą stronę medalu, a przecież społeczeństwo, ba nawet całą ziemia, to zamknięty system naczyń połączonych.. Nie każdy nadaje się do wszystkiego i myślę, że to jest ok.. Kombinowanie na własną rękę wiąże się z ryzykiem. Najpierw trzeba jakoś zdobyć fundusze i tu masz na dzień dobry parę lat życia z głowy. Później trzeba mieć pomysł i go zrealizować. Jeśli coś nie wymaga wiedzy i doświadczenia, to konkurujesz z każdym, kto też nie musi mieć wiedzy i doświadczenia. Jeśli chcesz, żeby to było coś bardziej wyrafinowanego, musisz sam zdobyć w tym fachu pierwsze szlify, na które też możesz stracić kolejne parę lat.. Na sam koniec może się okazać, że coś Ci nie wyszło, albo czegoś nie wziąłeś pod uwagę, albo plan rozwaliło coś, co było nie do przewidzenia (np. pandemia?).. Dlatego generalnie uważam, że jakiś fach/specjalizacja jest dobrym pomysłem jako start w dorosłe życie. Stawia Cię na dzień dobry szczebel wyżej niż większość rówieśników. Ok, jakiś gość zawsze wyjedzie na zmywak do Anglii, a później założy własną firmę. Ale, o czym się trochę rzadziej mówi, na jednego takiego, któremu coś wyjdzie przypada wielu, którym nie wyszło. No a w między czasie może przelecieć Ci młodość, a ciągle ryzykujesz, że zostaniesz z niczym. Każde społeczeństwo stoi przed problemem wprowadzania "świeżego narybku" w dorosłe życie, więc nie widzę tu problemu z tym, że mogły by istnieć pewne sprawdzone "utarte" ścieżki, które by się po prostu sprawdzały. Problem z obecnym systemem jest taki, że jest pełen patologii. Ktoś mógłby rzec nawet, że celowo robi się z ludzi mentalnych kaleków.. Osobiście, chciałbym kiedyś przestać jebać na etacie, ale nie chciał bym też stać się niewolnikiem przepisów i nie spać po nocach, w strachu, że czegoś nie dopełniłem i mnie puszczą z torbami.. Myślę, że większość nie jest stworzona do jebania na etacie, ale taką mamy kulturę i w takim kierunku rzeźbi się umysły młodych ludzi całymi latami, a później jeszcze "cementuje" całą sprawę prawem i przepisami, które zmieniają się jak liście na wietrze.. więc ostatecznie stan faktyczny jest taki jak powiedziałeś.. Nawet, gdyby zacząć to odkręcać już teraz, to i tak zmiany pewnie potrwają pokolenie, albo dwa.. PS. @absolutarianin Czy mam rozumieć przez to, że kupiłeś chałupę do odpicowania ?
  21. Niewolnikiem jest się zawsze chociażby przez to, że jest przymus iść codziennie do pracy bo inaczej się umrze z głodu. Nie no, trochę spłyciłeś temat, czy jestem niewolnikiem swojego klocka, bo mam przymus się wysrać ? Jeść musi każdy. Możesz nie jeść, to jest ciągle twój wybór. Ale jeśli masz oddawać komuś polowe tego co wytworzyłeś, to, to już jest niewolnictwo.. Skala niewolnictwa, nie jest zero jedynkowa.. Ale są granice, przy których życie staje się nieznośne.. Dziki to ktoś, kto nie daje się kontrolować. Ktoś może mieć gorszy dzieñ, zapomnie się i w afekcie użyje broni. Społeczeństwo to, "umowa społeczna". Jeśli umawiamy się, że chcemy być wolni, to ponosimy konsekwencje tej wolności. Jeśli ktoś użyje broni, dla swojego "widzi mi się", to konsekwencją dla niego będzie śmierć. Większość ludzi, którzy chcą swojej śmierci, ma do tego bardzo poważny powód. Każdy jest inny, ale bardzo duża część związana jest z sytuacją materialną.. Dlatego nie dajesz broni ludziom skrajnie zepchniętym do narożnika.. W obecnych warunkach, nawet nie ma aparatu prawnego, żeby coś takiego wesprzeć, bo każdy kto użyje bronie, prawdopodobnie dostawał by dożywocie.. Poza tym strach przed śmiercią, jest ewolucyjnie najsilniejszym z motywatorów i nie bez powodu ludzie bardzo rzadko decydują się na działania, które by im tą śmierć zapewniły w sposób "gwarantowany".. Wydaje mi się, że właśnie takie myślenie kryje się za niekończącą się spiralą kontroli w jaką wpada każda kolejna władza.. Jak jedziesz drogą przez las, to masz znak, że czasem mogą przechodzić przez drogę zwierzęta. Ale mógłbyś przecież całą drogę ogrodzić, co by się wiązało z takimi kosztami, że skóra by nie była warta wyprawki. Pytanie na jakie rozwiązania się decydujemy i jakie mamy preferencje.. Tu pewien wpływ ma ideologia.. Czyli jakby definicja tego jakie życie jest według nas idealne.. W życiu jest tak, że albo naprawiasz jak już się coś zepsuje, albo zabezpieczasz się, na wypadek kiedy coś się zepsuje. Zabezpieczanie się przez państwo polega na regulacjach, przepisach, obowiązkach, nakazach, zakazach, wykroczeniach etc. etc. Ale też monitorowaniu, podsłuchiwaniu, służbach, ministerstwach, kontrolach etc. etc. Wszystko wiąże się z narzutem czasowym/finansowym dla obywatela, a przecież można by olać większość z tych rzeczy i wyciągać konsekwencje dla tych którzy przekraczają granice.. To tak jak ze wspomnianym morderstwem, ktoś mógł by wziąć nuż kuchenny dźgnąć randomowego przechodnia. Ale gdyby państwo chciało się zabezpieczyć, na każdy wypadek, kiedy ktoś coś takiego może zrobić, to w takim państwie nie dało by się żyć.. U nas jest taki problem, że to nie ludzie mówią jak chcą żyć, tylko przychodzi władza i mówi, jak mamy żyć.. i morda w kubeł.. Jak to ładnie mówią niektórzy: "to nie jest rząd, ale zarząd".. No więc, zarzucają nas sraczką legislacyjną i już nikt nie orientuje się jakie jest prawo, tylko każdy "żyje na czuja".. A nie daj Boże iść do sądu.. A jakby ludzie mieli broń, to władza by się zastanowiła dwa razy nad tym czy aby na pewno wkurwianie ludzi jest dobrym pomysłem..
  22. Lepiej być dzikim, niż niewolnikiem chyba.. Pamiętaj, że w USA ludzie mają broń do obrony, jak ktoś wyskakuje z gunem, to się musi liczyć z takim scenariuszem, że jego żywot gwałtownie zakończy się z powodu zbyt dużej dawki ołowiu podanego z dużą energią kinetyczną.. U nas jakby ludzie mieli broń, to na takim proteście przedsiębiorców autentycznie obsrali by sobie gacie.. Jakby ktoś się zbyt "frywolnie" obchodził z bronią, to dość szybko życie by go zweryfikowało..
  23. Maszty to tylko część układanki. Obejrzyjcie sobie fajny filmik pod spodem, bardzo ciekawy moim zdaniem. Gość tam fajnie tłumaczy, że to co się dzieje, to jest wojna. Że pewnego rodzaju organizacje, tak wyrosły, że państwa narodowe nie są w stanie z nimi skutecznie walczyć. Wiedza jak wszystko naprawić istnieje, ale nie istnieją siły, które by były w stanie z niej skorzystać, wbrew woli tych, którzy naprawdę kontrolują sytuacje.. Pytanie jakie jest endgame.. Michalkiewicz mówi, że ograniczenie liczby ludności do około miliarda.. bo komuś trzeba pożyczać..
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.