Skocz do zawartości

deleteduser129

Starszy Użytkownik
  • Postów

    671
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser129

  1. Szczwany zawodnik, warto się od niego uczyć! ? LOL, bo nie może być tak, że są obie rzeczy na raz, nie?
  2. Coś w tym na rzeczy jest. W moim środowisku było mało chłopów jadących do pracy fizycznej (i mało bab jadących do burdelu albo na zmywak ), więc były i przypadki laski, której się uwidziała kariera za granicą, i mężczyzny, który uznał, że w Polsce nie ma przyszłości. Z uwagi na specyfikę (emigracja wysoko wyspecjalizowanych fachowców) zwykle raczej nie było założenia, że nastąpi powrót do kraju. I niestety w większości przypadków - mimo że nie było w planach "wyjazdu w nieznane", tylko na zaklepane, wysoko płatne i lepsze niż w PL stanowisko - doszło do rozpadu związku, bo drugi z małżonków nie chciał emigrować na stałe. Wydaje się, że to jest niby "łatwa" decyzja - bo przecież pieniądze i rozwój zawodowy na nieporównywalnym poziomie - ale jednak wcale nie jest tak łatwo zerwać z rodziną, znajomymi, środowiskiem, zaplanowaną wcześniej ścieżką zawodową. I o dziwo wśród moich znajomych było sporo kobiet, które wyjechały na zachód, z zimną krwią porzucając tutaj swoich partnerów. Znam tylko jeden przypadek, kiedy taki związek przetrwał, ale tam z założenia wyjazd kobiety był tymczasowy (kontrakt był na rok albo dwa lata) i po tym czasie wróciła do Polski do męża. Moim zdaniem ani w jedną, ani w drugą stronę to nie jest decyzja w porządku. Z jednej strony skurwysyństwem jest narzucać drugiej osobie, żeby rzuciła w diabły swoje życie i pojechała za tobą na koniec świata, bo ci się zamarzyło więcej kasy i perspektyw. Z drugiej strony skurwysyństwem jest wyżej cenić siebie (kasę, karierę), aniżeli wieloletniego partnera, i go porzucić, jak nie jest skłonny zrobić tego, czego od niego żądasz. Moim zdaniem takie decyzje powinny być podejmowane wspólnie.
  3. No tak, ale kolega ma problem z tym, że kobiety to "jełopy bez ambicji", o urodzie, charakterze ani moralności nie było mowy. W pełni się zgadzam, że ambicje zawodowe czy życiowe, wykształcenie, inteligencja i tzw. kapitał kulturowy nie predestynują ani do bycia dobrą żoną czy matką, ani w ogóle do bycia dobrym człowiekiem. Inteligentna, zaradna i wykształcona pani profesor może być wredną suczą, prosta Halinka z wiejskiego sklepiku może być uczciwym, prawym człowiekiem i wierną żoną. Ani ambicje zawodowe, ani intelektualne, ani kulturalne NIJAK się nie mają do tego, czy można na daną osobę liczyć, czy można jej zaufać i czy będzie przy tobie na dobre i złe. Ponownie: nie mówimy o tym, że koledze się marzy ślicznotka. O ile zrozumiałem, swoją obecną wziął właśnie dlatego, że była ślicznotką. A teraz mu się odwidziało, bo ślicznotka okazała się jego zdaniem leniwym "jełopem bez ambicji". Ja mówiłem o czymś zupełnie innym - jeśli masz laskę 7/10 z wysokim zarobkami, dobrym wykształceniem, inteligentną, zaradną, pewną siebie i z bogatym własnym życiem (w sensie pasji życiowych, nie w sensie bolców ) i z drugiej strony masz identyczną z wyglądu laskę 7/10 po zawodówce, robiącą za najniższą krajową, z ambicjami życiowymi na poziomie kuchni i przedszkola, to - o dziwo - kolejka chętnych będzie większa do tej drugiej. Bo będzie łatwiej "dostępna", a poza tym nie bardzo lubimy, jak nasza kobieta ma większe ambicje od nas. Wolimy mieć jasną przewagę w związku, i to jest 100% naturalne. Były nawet badania robione na ten temat, i okazuje się, że np. jak żona zarabiała w związku więcej od mężczyzny, to wiązało się to ze zdecydowanie podwyższonym poziomem stresu i niepewności u męża, natomiast w drugą stronę to tak nie działało. Zanim udam się na Sylwka z panią z ambicjami i nie jełopowatą chciałbym jeszcze jedną rzecz dorzucić, bo dopiero teraz do mnie to dotarło. Autor pisze, że jego kobieta to stworzenie pozbawione ambicji życiowych i bezwartościowe intelektualnie oraz charakterologicznie. Ale: popatrzmy na to, co o niej sam pisze. Laska jest z robotniczej, niezamożnej rodziny. Zerowy kapitał kulturowy, zero wzorców. A mimo to - zrobiła studia, znazła prace - może i kiepską, może i na niepełny etat, ale umysłową, a nie fizyczną, jak rodzice. Dała radę wyjść z ambicjami o wiele wyżej, aniżeli to wynikałoby z jej doświadczeń rodzinnych. Ona po prostu nie wie, że można JESZCZE więcej wymagać od siebie - bo i tak osiągnęła dużo więcej, niż ją w domu nauczono. Przykładanie do niej miary takiej samej, jaką by się przykładało do laski z dobrej, zamożnej, wykształconej rodziny jest nieporozumieniem. Dalej: "obecnie od 2 lat bez pracy wychowując potomstwo". Robi jej zarzut z tego, że chce się dobrze opiekować małym dzieckiem, które było - jak pisze - jego pomysłem, a nie jej? Co jeszcze o niej autor pisze? Ano że nie chciała na jego koszt jechać za granicę, mimo że oferował jej coś takiego. No to tylko się chwali, że kobieta zamiast z radością potrwonić kasę naszego kolegi na swoje zachcianki - wykazała się rozumem. Kolega narzeka, że nie dołożyła się do sfinansowania budowy domu - a miała z czego? Serio te jej zarobki na niepełnym urzędniczym etacie na to pozwalały? Co mamy dalej? Że nie naciskała na dziecko, to był jego pomysł. Że akceptuje to, że pieniądze w związku nie są wspólne, tylko każdy sam się dokłada. Że seks i owszem, tylko koledze się przestała podobać. Że miła, wyrozumiała i się nie awanturuje. Że rodzinna. No horror, tak mi strasznie kolegi żal, straszna megiera mu się trafiła ... ?
  4. Heh, znam parę takich dziewczyn. Jak mają buzię na kłódkę, to klękajcie narody. Jak tylko coś palną, to uroda nagle przestaje być taka olśniewająca. Mnie to na przykład przeszkadza, ale wiem, że są tacy, dla których to nawet plus. Ale żeby facet miał taki defekt, to pierwsze słyszę. Dziwna sprawa.
  5. deleteduser129

    Brak seksu w związku

    Ok, nazwijmy rzecz po imieniu - jesteś pierwszym facetem tej dziuni, twoim obowiązkiem było nauczyć ją, że seks się robi dla przyjemności, a nie z obowiązku. I chyba niestety spieprzyłeś sprawę. Dziewczyna w ogóle ma orgazmy? Prawdziwe, czy udawane? Ile razy pod rząd? Eksperymenty były z gatunku "chcę, żebyś robiła to, co aktorki w filmach porno", czy z gatunku "sprawdźmy, co nam obojgu sprawia przyjemność"? Są dwa warianty - nie kręcisz jej ani ciut ciut i się zmusza (albo ją podniecałeś, ale przestałeś, albo w ogóle fizycznie niezbyt ją podniecasz) lub po prostu w ogóle nie nauczyłeś jej, że seks jest fajny (niewykluczone, że nauczyłeś ją, że jest dokładnie na odwrót). Podejrzewam, że w tym przypadku nałożyły się obie rzeczy na siebie. Jeśli serio zależy ci na naprostowaniu sytuacji, chyba przydałby się seksuolog, ale nie sądzę, żeby były duże szanse, że to coś da.
  6. A może spróbuj poszukać wśród dziewczyn, dla których twoje "nudziarstwo" będzie właśnie atrakcyjne? Wśród graczy komputerowych może nie ma za dużo fajnych dziewczyn, ale np. już klimaty pokrewne - typu literatura i seriale fantasy i SF albo gry RPG niekomputerowe - za moich czasów zawsze przyciągały masę lasek. Nieco rąbniętych, fakt, ale z reguły fajnych. Nie wiem, czy to się aż tak zmieniło? Na pewno w sieci nadal jest masę miejsc, gdzie możesz nawiązywać znajomości z takimi dziewczynami. Jak będziesz miał z nimi wspólne tematy, to zawsze będzie ci łatwiej przełamać lody. Pamiętam z czasów jurnej młodości taką gotkę-ślicznotkę, którą rwałem na znajomość gier ze stajni WoD - jak tylko okazało się, że mamy wspólny temat, z lodowej księżniczki zamieniła się w wyuzdaną wampirellę. ?
  7. Ja mam trzy teorie, które ten mechanizm wyjaśniają. Część mężczyzn po prostu zawyża tutaj ocenę swojej osoby i swojej pozycji życiowej, a w rzeczywistości funkcjonują tylko właśnie w takich kręgach społecznych, że mogą co najwyżej poznać Karynkę na wioskowej dyskotece, Grażynkę z produkcji albo Halinkę z firmy sprzątającej. No i tylko takie doświadczenia mają. Część mężczyzn ma dostep do kobiet z klasy średniej albo inteligencji (bo tutaj najłatwiej o pracowitą, zaradną i z pasjami), ale mają tak wdrukowane w mózg, że kobieta ma być ładna, potulna, niezaradna i kobieca, że po prostu nie odbierają kobiet, które mają jakieś zainteresowania i kariery zawodowe jako atrakcyjnych. Są dla nich niewidzialne - i w ich oczach faktycznie tych kobiet "nie ma". Masa moich kolegów tak ma - dookoła stada ogarniętych kobiet (taki mam zawód, niestety ), a oni lecą na panią Zuzię - samotną madkę z wykształceniem średnim, która w życiu pracowała raz i to przypadkiem, a potem są zdziwieni, że kobiecość, potulność i seksowność się kończy, jak pani Zuzia dorwie się do ich konta. A część mężczyzn mimo że ma kontakt z kobietami, które coś w życiu z sobą robią, to po prostu się boi do nich wystartować, bo im się wydaje (błędnie!!!), że do takich towarów to pewnie kolejka i że nie mają szans z konkurencją, więc bezpiecznej rwać panią Zuzię Samotną Madkę, bo im nie da kosza. Ja na to nie narzekam, dzięki takiej postawie nie mam dużej konkurencji w kręgach, w których nawiązuję znajomości damsko-męskie.
  8. Super metoda na utrzymanie baby w ryzach: wyjechać za granicę i przestać się do niej odzywać. Po tygodniu zapomniała, że w ogóle istniejesz, albo sobie popłakała i pocieszył ją jakiś orbiter, który był pod ręką, a nie kilkaset kilometrów od niej. Związki na odległość nie działają. Wszyscy to wiedzą. Masz cenną lekcję: ładować kasę należy w swoje albo w ostateczności we wspólne, nigdy w cudze. Nigdy więcej nie daj się skusić na "okazje" typu "moja dziewczyna ma działkę, wybudujemy na niej dom" albo "po co mam przepłacać i kupować własne, wyremontujemy mieszkanie laski/zrobimy dobudówkę do domu jej rodziców i będzie ok".
  9. Ale zrozum, kurła, chłopie, że to nie jest problem kobiet, tylko twój. Zmień środowisko, w którym się obracasz, przestań zwracać uwagę na napalone szony z nizin społecznych, które traktują cię jak metodę awansu społecznego, rozejrzyj się za normalnymi kobietami. Z własnych obserwacji wiem, że faceci, którzy tak zrzędzą na brak ambicji kobiet, w rzeczywistości po prostu zwracają uwagę tylko na babeczki "pod nimi", zamiast popatrzeć w górę i rwać chętny towar z wyższej półki. Nie rozumiem tego zrzędzenia, że nie ma kobiet z ambicją, nie ma kobiet pracowitych, nie ma kobiet zaradnych, nie ma kobiet z pasjami i zainteresowaniami. To jak to się dzieje, że ja takie codziennie spotykam??? I nie tylko spotykam, ale pełnymi garściami rwę te kwiatki? Znam laski, które mają własne pięknie rozkręcone kancelarie radcowskie i adwokackie, znam laskę, która jest szefem działu prawnego w banku, znam wielce namiętną panią prokurator i sędzię-erudytkę. Znam lekarki, księgowe, znam panią architekt, znam kobiety, które robią karierę naukową w jakichś dziwnych branżach typu chemia organiczna albo biotechnologia. Znam tłumaczkę, która napieprza w kilku językach i uczy się kolejnych. Da się? Da się. Trzeba tylko przestać rozglądać się za sprzataczkami i magazynierkami, i zacząć budować kontakty towarzyskie w innych kręgach. Uwierz w siebie, sięgaj w górę, zamiast pod nogi, stać cię na więcej, niż niemrawa laska z urzedniczą robotą na 1/4 etatu.
  10. No i ciesz się, że odkryłeś to teraz, a nie jak się wkopałeś głębiej. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. ?
  11. Pewnie też tak myślała - że znalazła sobie młodszego ogiera do zabawy, bez konieczności angażowania się. I się przeliczyła, jak to często bywa. Ludziom się często wydaje, że relacja FWB jest luzik, że bez problemu da radę tak przez dłuższy czas i że emocje łatwo zostawić za drzwiami. A to tak nie działa, w czasie seksu wydziela się oksytocyna, która jest hormonem odpowiedzialnym m.in. za tworzenie więzi emocjonalnych. Innymi słowy: jeśli masz z kimś dobry seks, to jest spore ryzyko, że się do tej osoby po jakimś czasie przywiążesz. U bab to działa ekspresowo, u nas chwała Bogu słabiej Ale niestety nie jesteśmy bezpieczni - znam co najmniej dwa przypadki kolegów, którzy mieli relacje z kobietami typu "to tylko niezobowiązujący seks" i ich panienki uważały, że to jest tylko seks, a im po paru miesiącach nagle szajba odbiła i sobie zaczęli marzyć o "poważnym związku" i byli bardzo zdziwieni, jak im panienki sprzedały kopa w zadek. Ja w takich wypadkach kończę relację, bez żadnych dyskusji. Ciągnięcie dalej nigdy się dobrze nie kończy, poza rzadkimi przypadkami, kiedy obie osoby nagle dojdą do wniosku, że chcą czegoś poważniejszego. I tak to będzie dalej wyglądać. Lepiej nie będzie.
  12. Jakieś czas temu coś podobnego zrobiłem na sympatii, ale wnioski miałem zupełnie inne. Przejrzałem profile typków w moim wieku (+/- 5 lat), z mojej miejscowości, wykształcenie wyższe, bez homo. Czyli, po ludzku, obejrzałem sobie swoją konkurencję. I byłem zdumiony, że ktokolwiek tam sobie kobietę znajduje. Poziom panów koszmarny. Kiepskie fotki, do tego niemal wszyscy kolesie z wyglądu tacy sami (prosiaczkowate nalane mordy, dwie miny: "ponura" i "głupkowaty wyszczerz", sylwetki zfocone beznadziejnie, zaniedbani, ciuchy w stylistyce "dres na randce"), opisy albo w ogóle nie wypełnione, albo wypełnione tak, że nawet jako facet uznałem że to żenada. "Zainteresowania" u wszystkich takie same, nuda nudę nudą pogania. Pomyślałem, że może ja nie wiem co sie babom podoba, i przetestowałem na paru laskach z pracy, i miały dokładnie taką samą reakcję - po zdjęciu zwróciły uwagę tylko na kilku, a tych kilku uznały za przegrywów albo ruchaczy po przeczytaniu ich opisów. Może to kwestia mojej grupy wiekowej, nie sprawdzałem młodzieży.
  13. Zapytaj ją znienacka czy woli ceratopsy czy zauropody. Wszyscy wiemy, że laski uwielbiają dinozaury. A na serio; jeśli dziewczyna faktycznie cię po cichu adoruje (a nie tylko ci się to zwiduje), to nieważne, co powiesz, i tak uzna, że powiedziałeś coś zajebiście dowcipnego i mądrego. I skorzysta ochoczo z okazji, żeby wyhaczyć taki towar. Tak podejrzewam, że to jest najbardziej prawdopodobny wariant. Skoro laska wie, że się podoba (bo proponowała spotkanie), i skoro niby on się jej zaczął podobać, to już ze trzy razy zdążyłaby go gdzieś zaprosić.
  14. Z tego co zaobserwowałem, jak kobieta jest faktycznie z "wyższej półki" (piekna, mądra i nie szurnięta), to jest przyzwyczajona, że chłopy się po prostu boją do niej odezwać, a jak już się odzywają, to tak im zależy, żeby dobrze wypaść, że wypadają jak ostatni debile. Jak nagle ktoś do niej pochodzi jak do normalnego człowieka, to jej się obwody przegrzewają, bo od razu czuje, że skoro typ traktuje ją na luzie, to znaczy, że podrywanie takich lasek jak ona jest dla niego normą. I od razu przychylniej na niego patrzy.
  15. Podrywanie jest czasami trudne, a czasami nie. Zależy kto podrywa, kogo podrywa i jak podrywa. Jak się do kobiet podchodzi na luzie, bez zadęcia, bez oczekiwań i bez stresu, to podrywanie potrafi przychodzić naprawdę łatwo. Zwłaszcza, jak się lubi kobiety. Podkreślam - nie: "lubi seks", ale: "lubi kobiety". One wyczuwają sztuczność, stres, wrogość i frustrację jak piranie krew. Jak się podchodzi do podrywu ze spinką, fochem, paniką i górą oczekiwań, bo: a) "nikt mnie nie zechce, bo nie jestem chadem i bad boyem", b) "ooo, kobieta, a ja się kobiet nie lubię/boję się ich/gardzę nimi/nie ufam im", c) "jak nie zarucham na pierwszej randce, to przegrałem życie, bo wszystkie kobiety to kurwy i tylko mnie nie chcą dać, te szmaty", d) "ooo, kobieta, muszę przed nią płaszczyć, popisywać i udawać kogoś, kim nie jestem", to podryw z reguły jest ciężkim zadaniem. Bo się samemu sobie rzuca kłody pod nogi (tzw. autosabotaż ). A co do podrywania lasek "z wyższej półki", to zależy co się uważa za wyższą półkę. Generalnie jak się jest księciuniem, który czeka, aż pod jego wieżę przyjedzie białym mercedesem 18-letnia arabska dziewicza księżniczka 10/10, będąca idealnym skrzyżowaniem kurwy, zakonnicy, kucharki, niańki, otwieracza do butelek i psychoterapeutki, i go z tej wieży siłą za fiutka wyciągnie, błagając, by ją uczynił swoją FWB albo chociaż ONS - to ma się faktycznie przerąbane. A jak się nie grymasi i łowi tam, gdzie jest drastyczna nadpodaż kobiet bez faceta (a jest głównie wśród lasek 25+ z dużych miast, z wyższym wykształceniem, które robią karierę zawodową), to bez większego wysiłku można sobie naprawdę fajne kobietki przygruchać.
  16. 4. Langevin go wepchnął. Oczywista oczywistość. Wiedział, że tylko po wyeliminowaniu konkurencji da radę namówić Maryśkę na seksy. http://www.mowiawieki.pl/index.php?page=artykul&id=340
  17. Trochę to dziwna refleksja, jak się przypomni liczne rady, że jak babka nie daje się namówić na seks najpóźniej na drugiej albo trzeciej randce, to należy szukać innej. Ja tam nie mam nic przeciwko temu, żeby kobiety były łatwe i chętne. Zwłaszcza te młode i ponętne. Im więcej jest chętnych i łatwych, tym większa szansa, że się trafi na łatwą i chętną. Ja tam nie jestem ani trudny, ani niechętny, więc w sam raz trafiają w moje klimaty. Jak nie lubicie puszczalskich dzierlatek, to je wyślijcie do mnie ? (Żeby była pełna jasność, łatwą i chętną 30-tką też nie pogardzę, nie jestem grymaśny.)
  18. Pewnie się już na swoich błędach nauczyła, że jak się miło odpowie kolesiowi "zagadującemu z entuzjazmem", to ten sobie od razu zacznie snuć wizje szybkiego dymanka na zapleczu. Z obserwacji widzę, że ładne samiczki błyskawicznie się uczą, że jak samiec jest dla nich miły, to na pewno nie bezinteresownie. Na marginesie, babeczki, które są w moim otoczeniu, na miłe odezwanie się reagują miło, o ile wiedzą, że nie zamierzasz ich podrywać. Albo ty znasz jakieś same wredoty, albo wbrew temu co ci się wydaje wcale nie robisz na kobietach wrażenia kolegi, który zagaduje "miło" i "z euntuzjazmem", tylko nachalnego desperata. Może po prostu rozmawiasz z nimi na tematy, które mają w dupie? Albo jesteś nudziarzem? Albo robisz wrażenie, jakbyś z nimi gadał tylko po to, żeby zaruchać, a one właśnie nie mają na ciebie ochoty? Poza tym, @Ważniak dobrze ci wytłumaczył, na czym problem polega.
  19. Jak lubi akrobatykę i muzykę, to może po prostu jakiś fajny kurs tańca, wymagający ostrzejszej aktywności fizycznej? Jakieś tańce latynoamerykańskie? Albo np. zumba lub capoeira?
  20. Nie wiem, skąd wy takie wybrakowane baby bierzecie. Szczerze mówiąc, chyba po prostu wybieracie najnudniejsze dziunie na dzielni. Ja z kolei mam pecha w drugą stronę - od dawna mam kompleksy na tle tego, że jak na złość każda babka, z którą mi się iskrzy, ma jakieś walnięte pasje, a ja nic.
  21. A dziewuszka się czymś w ogóle interesuje konkretnym? 14 lat to już duży dzieciak, powinna już wiedzieć, co ją kręci. Przynajmniej w ogólnym zarysie. Ja moim bratanicom zawsze daję prezenty pod kątem ich hobby. Ewentualnie jak nic jej nie kręci, to może jej zafundować kurs czegoś? Teraz jest takich kursów od ogroma: garncarstwo, akwarela, rysunek, rzeźba, wyrób mydła, stolarka, fotografia, robotyka, wspinaczka, łyżwy, joga, ikebana... Albo jazda konna, za czasów mojej młodości to był hit w tej grupie wiekowej dziewczynek... Dobry pomysł na prezent, ale nie wszędzie chętnie daja broń palną do ręki małolatom
  22. Dam ci dobrą radę: jeśli chcesz wymagać od tej dziewuchy pełnej prawdomówności, to przede wszystkim sam przestań kłamać. Nie dlatego, że kłamstwo jest złe (przeciwnie, małe kłamstewka typu "to bardzo ciekawe, co mówisz" zamiast "przestań pierdolić od rzeczy" są bardzo przydatne w kontaktach z ludźmi). Tylko dlatego, że predzej czy później ona cię na kłamstwie przyłapie. I wtedy cały szacunek, jaki powinieneś u niej mieć, posypie się jak domek z kart. Bo trudno szanować ludzi, którzy wymagają od innych, ale od siebie już nie. Trzymanie ramy nie oznacza tylko tresowania baby, oznacza przede wszystkim pilnowanie poziomu u samego siebie.
  23. Ładna, ale strasznie nijaka. Oczywiście, z łóżka bym nie wyrzucił, jakby się zbłąkała w zimną noc.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.