Skocz do zawartości

deleteduser129

Starszy Użytkownik
  • Postów

    671
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser129

  1. Zacznijmy od tego, że laski w większości przypadków kompletnie nie znają się na autach. Więc jakim cudem taka Julka, która nie odróżnia Citroena od Audi i Volkswagena od Peugeota, ma polecieć na dobrą furę? Co najwyżej poleci na furę WYGLADAJĄCĄ na drogą, i tyle. Jak podjedziesz takiej lasce pod okno Bugatti Veyron Grand Sport Vitesse. to zwróci uwagę tylko na kolor lakieru Mam wrażenie, że nasze wyobrażenia o tym, co widzą w nas kobiety są bardziej wyrazem tego, na co MY zwracamy uwagę porównując się z innymi mężczyznami, a nie tego, co one naprawdę widzą jak nas oceniają.
  2. Żadna z powyższych. Jedynka nie będzie miała na nic czasu, a seks na szybkiego na kserokopiarce w przerwie między spotkaniem z dostawcą a spotkaniem z klientem mnie nie interesuje. Dwójka to infantylna fantazja niedowartościowanych bumelantów życiowych, którzy przynajmniej w domu chcą się poczuć "lepsi", sprawczy i dominujący. Bo nigdzie indziej nie dają rady. Ponadto jestem dorosłym facetem, a nie studentem pierwszego roku informatyki, więc nie potrzebuję skrzyżowania mamusi z bohaterką japońskich kreskówek. Zapomniałaś: blondynka ale trochę brunetka, z dużym biustem ale małym i jędrnym, samodzielna finansowo ale niepracująca, dziewica ale dająca dupy jak pornogwiazda na pierwszej randce, rodzinna i opiekuńcza ale nie chce związku i dzieci... No i oczywiście, Ukrainka ale Białorusinka z domieszką Japonki i Latynoski. Pierdu pierdu baju baju. Jeśli tak wyglądają wyobrażenia polskich kobiet o tym, jaka może (albo jaka powinna) być kobieta, to nie dziwię się, że w tym cudnym kraju jest taki burdel na kółkach.
  3. LOL, masz 40 lat, a nadal nie rozumiesz, co się dzieje? Dobra, pokrótce: u bab podniecenie seksualne i pożądanie to nie jest kwestia kwadratowej szczęki czy też wsadzenia ogórasa do dowolnej mokrej dziury i ruchów posuwistych, tylko kwestia tego, czy im się obwody w móżdżkach odpowiednio zwierają. Na początku znajomości dziunia cię nie zna, więc sobie różne rzeczy na twój temat wymyśla. Zwykle wymyśla sobie dosyć dużo głupot. Robi sobie w móżdżku taką narrację na twój temat, która najbardziej pasuje do jej oczekiwań. Wymyśla sobie telenowelę albo inne romansidło z nią i tobą w rolach głównych. Jeśli jakaś twoja cecha jej się bardzo podoba, to roi sobie, że inne twoje cechy też będą równie zajebiste (efekt aureoli). Jeśli jakaś twoja cecha jej się nie podoba, to wymyśla sobie jakieś pokrętne wyjaśnienie, że niby w rzeczywistości to jest dobra cecha (na przykład - jesteś małomówny, więc wymyśla sobie, że to dlatego, że jesteś tajemniczym myślicielem, który nie gada z plebsem, zamiast myśleć, że jesteś tępym mrukiem, który nie ma nikomu nic mądrego do powiedzenia). No i oczywiście - wymyśla sobie, że seks z tobą to będzie trzęsienie ziemi, cud miód i orzeszki, najlepsze porno to przy tym nic. Jej mózg wypełnia wszystkie białe plamy wiedzy na twój temat najkorzystniejszymi obrazkami. Efekt jest taki, że przez pierwsze kilka tygodni jest na maksa napalona. Nie na CIEBIE. Na lepszą, ciekawszą, bardziej podniecającą wersję ciebie, którą sobie uroiła. Potem po kilku tygodniach okazuje się, że te twoje zalety, to ona sobie tylko wymyśliła, wcale nie jesteś taki, jak myślała i nie zamierzasz taki być. Zaczynasz tracić urok, przestaje widzieć w tobie wymyślonego Alvaro, dostrzega coraz częściej zwykłego Antka. Pierwszy seks jest chujowy (czasem z winy baby, czasem z winy chłopa, a zwykle dlatego, że nie ma żadnej realnej chemii), no ale baba udaje, że było super, bo myśli, że potem na pewno będzie lepiej. Jedziesz dalej na kredycie zaufania (a raczej kredycie jej mniej lub bardziej bujnej wyobraźni). Po kilku chujowych seksach zaczyna podświadomie odbierać seks z tobą jako przymusową nieprzyjemność, a nie coś, na czym jej zależy. I BUM, czar prysł, nie jest już napalona. Seksik rozczarował, człowiek rozczarował. Kredycik się zawsze w końcu kończy. Jeśli laska z jakiegoś powodu uważa, że jesteś dobrą partią (na przykład, z powodu pieniędzy, albo dlatego, że uważa, że czas wreszcie załapać męża, a nie ma widoków na lepszego), to po roztrwonieniu kredytu jej napalenia na ciebie czasami będzie z rozsądku ciągnęła temat, bo będzie sobie wmawiała, że skoro na początku było tak fajnie, to na pewno w końcu z powrotem jakoś to zauroczenie wróci, no i przecież szkoda zmarnować takiego chłopa. TLDR: nie spełniłeś oczekiwań, seks z tobą pannie nie podpasował, szukaj innej, bo ona na pewno będzie rozglądała się za lepszą opcją.
  4. Czyli co, byłeś chujem i spuszczałeś wpierdol kilka lat młodszemu bratu, a teraz się dziwisz i masz żal, że ma cię w dupie i uważa cię za chuja i wroga? Nie da się zbudować zdrowej relacji na przemocy i braku zaufania. Spierdoliłeś sprawę, a teraz oczekujesz, że na strzelenie palcami brat do ciebie przyleci merdając ogonem, bo ci się tak uwidziało? Bo uważasz, że ci się należy? Nic ci się nie należy. Na wszystko trzeba zapracować. Serio nie widzisz patologii swojego myślenia? Jego zachowanie jest zdrowe i normalne - spieprzyłeś sprawę, straciłeś jego zaufanie, nie zrobiłeś niczego, żeby zdobyć jego szacunek (wpierdolem się zdobywa szacunek tylko u kompletnych pojebów), więc ma cię w dupie, dokładnie tak jak powinien. Traktuje cię jak agresora i jak tylko zaczyna dostrzegać sygnały wrogości, włącza mu się także agresja i ci się odszczekuje. Normalne. Dodam jeszcze jedno: znęcanie się nad bliskimi nie polega tylko na spuszczaniu wpierdolu. Przeczytaj sobie, w jaki sposób piszesz o bracie, i zastanów się, co to o tobie mówi i o twoim stosunku do niego. Jak ja cię czytam, to gdybyś był moim bratem, to nawet bym ci swojego numeru telefonu nie dał, żebyś kurwa przypadkiem do mnie nie zadzwonił. Podpisano: najmłodszy z czworga braci. Dziękuję bogom, że żaden z moich braci nie przypominał ciebie. Mamy normalne, zdrowe stosunki, są moimi najlepszymi przyjaciółmi. Żaden nie wpadł na pomysł, że pranie młodszego i słabszego to jest sposób na okazanie swojej "wyższości" i "racji". Buuu huu, biłem brata, a on teraz jest dla mnie niemiły, jaki z niego wstrętny nielogiczny przemocowiec, buuuu huuu, użalcie się nade mną, to JAAAA jestem ofiarą, to on MNIEEEE prześladuje. Weź i dorośnij.
  5. Każde żywe stworzenie to masa obowiązków. Psy są dosyć absorbujące i wymagają dosyć znaczącego przemeblowania sobie życia pod kątem ich potrzeb. To są aktywne, inteligentne zwierzęta stadne, więc do obowiązków należy nie tylko nakarmienie i wysikanie, ale też zaspokojenie potrzeby ruchu, socjalizacji i nowych bodźców. I nie, wywalenie psa do ogrodu żadnej z tych potrzeb nie zapewnia. Pies, którego aktywność i kontakt ze światem ogranicza się do latania wzdłuż płotu ogrodu to pies w najlepszym wariancie śmiertelnie znudzony i nieszczęśliwy, a w najgorszym - na prostej drodze do zaburzeń behawioralnych. Więc tak: psa musisz wychować, od małego, mądrze i konsekwentnie. Nie w co drugi weekend, nie wieczorem jak masz ochotę, tylko cały czas. Musisz być jego stadem, a psy są upierdliwie społeczne i mają silną potrzebę robienia wszystkiego ze stadem. Psa musisz karmić, co jeśli nie chce się psa karmić syfem z gotowych karm może być czaso- i kosztochłonne. Psa musisz wyprowadzac na spacer i na tym spacerze zapewnić mu aktywność fizyczną i umysłową, dostarczyć mu nie tylko ruchu, ale też bodźców i pracy. Znaczna część psów wymaga wyczesywania. Psy czasami brudzą - czasami wpakują ci się do domu z błotem na łapach, czasami zarzygają tapczan, czasem zdarzy się im coś gorszego (jak ktoś nie czyścił dywanu po biegunce u dużego psa, to nie wie, co to znaczy, że pies "brudzi" ). Psy czasami chorują, zwłaszcza starsze albo z ras z obciążeniami w kierunku pewnych chorób. Leczenie psa kosztuje fortunę, do dobrego specjalisty czasami trzeba daleko jechać, a opieka nad chorym psem bywa bardzo ciężka. Psa nie wszędzie zabierzesz i nie każdy pies dobrze znosi wyjazdy, więc każdy wyjazd oznacza zaplanowanie kto i jak zaopiekuje się psem, jeśli nie będziesz mógł go ze sobą zabrać. Jeśli bierzesz szczeniaka - będziesz miał takiego psa, jakiego sobie wychowasz (w granicach jego indywidualnego charakteru, bo każdy pies jest inny). Co brzmi miło i fajnie, dopóki nie okaże się, że gówno wiesz o psychice psa i zafundowałeś sobie ogromny problem (klasyka gatunku to Janusze-byznesmeni, wśród których parę lat temu była moda na kaukazy i tybetany do pilnowania "posiadłości", a potem taki Janusz z fochem przychodził do weta, żeby psa uśpić, bo jest "agresywny" i "się nie słucha"). Wychowanie psa (nie "tresura") to sporo roboty wymagającej konsekwencji, rozsądku, wyobraźni i empatii. Jeśli bierzesz psa dorosłego - to ryzykujesz problemy behawioralne związane z jego wcześniejszymi przejściami (częsta sytuacja w przypadku psów ze schronisk). Wyprostowanie problemów behawioralnych u psa po przejściach to czasami robota jeszcze cięższa, niż ułożenie młodego od zera. Nie wystarczy zabrać psa ze schronu, żeby cię z wdzięczności "pokochał" i był super towarzyszem. Umysł zwierzęcia tak nie działa. Owszem, ogranicza i nie można go zostawić samemu sobie, więc pod tym względem się zgadza. Zawsze miałem w domu psa albo psy, nie wyobrażam sobie życia bez nich. Psy to zajebiste towarzystwo, świetne zwierzaki i najlepszy lek na zły nastrój. Jeśli pies uzna cię za swoje stado, to nigdy nie będziesz sam. Ale jeśli ktoś nie czuje się dobrze z odpowiedzialnością za żywe stworzenie i odczuwa niechęć na myśl o tym, że musiałby z czegoś zrezygnować dla zwierzęcia, to raczej nie powinien eksperymentować z posiadaniem psa (ani kota, ani konia, ani żadnej innej myślącej i czującej żywizny). Może lepiej zacząć od kaktusa.
  6. Nie. Związku z tego nie będzie, a jechanie tylko po (niepewny) seks 2 godziny w jedną stronę to szczyt desperacji.
  7. Ale wiesz, że na tym polegała właśnie ta mityczna cudowna przeszłość, za którą tutaj trzy czwarte braci szlocha? Konserwatywne tradycyjne społeczeństwo ci się nie podoba, LEWAKU? 😈 Nie płaczcie po Roksie, to najstarszy zawód świata, panny zawsze dadzą radę. Jest popyt - jest podaż. Cytując klasyka: Life finds a way.
  8. A wiedziała, że to konto chada to jest twoje konto? Czy może jakiegoś n-tego namolnego ruchacza-anonka z fejkową fotką, który nieproszony zaczął się podśliniać w jej kierunku? Edit: Bo w internecie mają 95% szansy na to, że jesteś poszukiwaczem darmowej dziwki. Na żywo się jeszcze niektóre oszukują, że chłopak jest zainteresowany nimi, a nie seksem z nimi.
  9. Myślałem, że z tym kupowaniem skarpetek to jest tylko taki mem i nikt czegoś takiego nie robi. A tu taka niespodzianka. Daj jej bilet na pokaz Chippendalesów. Albo klasycznie: https://www.amazon.co.uk/Fireman-2022-Calendar-Publishing-Birthday/dp/B092L6HGP1/
  10. Nie wiem, to nie był jakiś jeden moment, że mnie nagle olśniło i wszystko zobaczyłem w innym świetle. Po prostu z biegiem lat człowiek gromadzi obserwacje - i siebie, i innych, nabiera doświadczenia, emocje mu mijają, i zaczyna patrzeć na pewne rzeczy z trochę innej perspektywy. To są małe, stopniowe zmiany, ale im dłużej się żyje, tym bardziej się kumulują. W wieku 40+ trudno myśleć w ten sam sposób, co w wieku 20+. Tzn. niektórzy nadal potrafią, ale nie sądzę, żeby to był powód do chwalenia się. Jak wspomniałem, w tym czasie traktowałem tak samo bucowato wszystkich, więc mogę potwierdzić - na niektóre kobiety to świetnie działa. Z jakiegoś powodu w tym czasie udawało mi się wyrywać panny na mało zobowiązujące znajomości. Sęk w tym, że działa to głównie nie na te kobiety, z którymi chciałbym mieć do czynienia na dłuższą metę. Chamskie jazdy doskonale działają na różne takie zaburzanki - córeczki samotnych mamuś i tatusiów alkoholików, patokarynki, laski z zaburzoną samooceną, głupie, borderki i itp. Natomiast im bardziej normalna babka, tym badziej takie zachowanie działa jako autodyskwalifikacja. Nie zawsze od razu - czasami jak się pokozakuje, to łatwiej zwrócić na siebie uwagę, nawet w przypadku laski bez deficytów, ale wtedy trzeba bardzo dobrze skalibrować poziom bucowania, bo jeśli nie jest równoważone normalnym zachowaniem, to laska się szybko zrazi. Ja wtedy nie kalibrowałem tego prawie wcale, więc wyszło jak wyszło - moja druga eks mi trochę odpuszczała, bo była z kręgu moich znajomych, znała mnie jeszcze zanim się zeszliśmy, wiedziała że byłem po dosyć niefajnym rozstaniu i dzięki temu dosyć długo jechałem na taryfie ulgowej "jeszcze nie doszedł do siebie po rozstaniu z X., naprawdę taki nie jest, wystarczy mu dać czas." Kobietom łatwo wmówić takie rzeczy, jak im zależy na tobie.
  11. Ładna, mądra (nie tylko inteligentna, ale właśnie mądra), pracowita, ambitna, zaradna. Szczera, lojalna, z zasadami, słowna. Z dystansem do siebie i świetnym poczuciem humoru. Pogodna i bardzo pozytywna, rzadko złe słowo o kimś powiedziała, rzadko narzekała na cokolwiek. Zrówonoważona i ogarnięta. Charakterna (nie żadne takie przygłupie uległe ciepłe kluchy, o jakich tu fantazjują co poniektórzy, tylko taka konkretna, stanowcza kobitka). Ze zdrowym podejściem do pieniędzy (bez obsesji na ich punkcie, ale i bez tendencji do przepuszczania na głupoty). Dumna w taki zajebisty, staroświecki sposób, jak to Waligórski ładnie kiedyś ujął: "duma starohiszpańska, a sentyment rosyjski". Poza tym była takim szczerze dobrym, porządnym człowiekiem. Wiem mniej więcej jak potem jej się układało, więc wiem, że to nie była wersja "na pokaz", tylko jest z niej faktycznie porządny, fajny człowiek. Oczywiście, wtedy tego nie doceniałem, bo jak mówiłem, miałem wtedy zajawkę pod tytułem "wszystkie kobiety to szmaty". Poza tym w pewnym wieku się docenia głównie cycki. Chamskie odzywki. Dogryzanie, takie niby "żartobliwe", ale tak naprawde to na serio. Ostentacyjne okazywanie, że mi wcale nie zależy. Żeby przypadkiem sobie nie pomyślała, że się nią przejmuję. Umawianie się na coś, a potem lekceważenie tego, że się jakoś umawialiśmy i rżnięcie głupa. Okłamywanie. Oskarżanie jej o to, że się puszcza (albo przynajmniej ogląda za innymi) - w sytuacji, kiedy jednocześnie ja to JA wtedy miałem fazę na jednorazowe podrywki. W końcu się wydało, kto był niewierny w tym układzie, i panna mi pokazała drzwi. Jak już wspomniałem, była osóbką z pewną dozą szacunku dla samej siebie. Różne takie zachowania. Generalnie byłem wtedy dosyć parszywym bucem (uczciwie, wobec wszystkich ludzi). Czasami mam wrażenie, że skoro nie mogłem się odegrać na swojej byłej, to odgrywałem się na każdej pannie, jaka się nawinęła. Ale może po prostu dorabiam sobie wygodne wytłumaczenie do tego, że byłem wtedy zapatrzonym w siebie gówniarzem. EDIT: Tak szczerze, to myślę, że się wtedy nauczyłem, że nie należy zaczynać nowego "poważnego związku", jak się nie przechorowało i nie przepracowało poprzedniego. Wtedy mi się wydawało, że należy natychmiast znaleźć sobie kogoś nowego, żeby "zapomnieć", ale tak naprawdę to tylko pogorszyło sprawę.
  12. Pierwszy LTR - zmarnowałem duuużo czasu i nerwów na pannę, która może i była ładniutka, może i była chętna w łóżku, ale była typowym puszczalskim szonem. A ja głupi myślałem, że jak mi popuściła niemalże od razu, to znaczy, że to taka wielka namiętność, miłość od pierwszego wejrzenia i że jestem takim zajebistym amantem. No kurde nie, znaczyło to tylko tyle, że panna była z tych, co daje obcym facetom, zupełnie bez zahamowań, jak ją tylko chcica weźmie. No i jak niby byliśmy "razem", to ją często brała. Z innymi samcami, żeby była jasność. A mnie tak się dobry seks rzucił na oczy, że kompletnie do mnie to nie docierało. A jak dotarło to wiadomo, wyszedł człowiek na głupka. Drugi LTR - trafiłem prawie że na Himalajkę na której się kompletnie nie poznałem. Znam jej dalszą historię (mój brat ma dobry kontakt z jej rodziną, więc przez niego od czasu do czasu dochodzą do mnie różne opowieści), więc mogę po latach ocenić obiektywnie, że panna była prawdopodobnie jednym z najporządniejszych ludzi, na jakiego trafiłem. Ale ja wtedy miałem po mojej pierwszej "narzeczonej" fazę "wszystkie kobiety to szmaty", no i mój związek z "Himalajką" się rozleciał tylko i wyłącznie z mojej winy, bo ją traktowałem tak, jakby właśnie była takim szonem, jak moja była. Pannie się w końcu cierpliwość skończyła. Po dwóch spektakularnych wtopach doszedłem do wniosku, że LTR i poważne związki nie są moją najlepszą stroną. Od tego czasu mam zasadę, że lepszy dobry przelotny romans, aniżeli niedobry stały związek Być może to też jest błąd, ale jak na razie mi się takie podejście sprawdza. A tak w ogóle, to jestem zdania, że popełnianie błędów jest dobrą sprawą, bo człowiek się dzięki nim sporo uczy.
  13. Owszem, rozmawiałem nie raz i nie dwa razy o tym, co od strony seksualnej szwankuje, zwykle taka rozmowa dawała mi niezły ogląd sytuacji i ułatwiała decyzję co dalej z konkretną relacją. Z reguły decyzja była taka, że należy się ewakuować, ale bywało inaczej, np. kiedyś problem polegał na tym, że laska bała się zwolnienia z pracy, bo wiedziała, że kiepsko wypadnie w ocenie okresowej, a szykowała się u niej redukcja etatów. Jak się okazało, że jej nie wywalają, nagle zaczęła się pieprzyć jak dziki królik, bo jej stes odpuścił. Ludzka sprawa. Z reguły jeśli postawi się kobietę w sytuacji, w której czuje, że może bezpiecznie i bezstresowo wylać z siebie, co ją gryzie, to one to robią. Kobiety z reguły uwielbiają gadać o sobie i o swoich odczuciach, problemach, emocjach, bla bla bla. Oczywiście, często nie potrafią powiedzieć wprost, o co im chodzi, bo same tego nie wiedzą (podobnie zresztą jak my często nie potrafimy powiedzieć, czemu konkretnie mamy problemy z erekcją ), ale wtedy po prostu należy na chłodno przeanalizować to, co mówią, bo zwykle pośrednio rzeczywista przyczyna się wyraźnie przebija. No ale co w tym dziwnego? Kobiety, wbrew pozorom, to też ludzie, i też mają swoje zwykłe, przyziemne ludzkie problemy. Które rzutują na ich życie, nie tylko na relacje z mężczyznami. Skoro nam się często zdarza, że nasze problemy rzutują na nasze relacje z kobietami, to niby czemu w drugą stronę to miałoby być dziwne? Prawie każdy ma w jakimś momencie chujowe życie, taki jest urok życia dorosłych ludzi. Problem nie polega na szukaniu laseczki, która nigdy nie będzie miała żadnych problemów, które będą rzutować na jej relacje z tobą (bo jedyna taka laska to Renia Rączkowska), tylko na tym, czy problem jest rozwiązywalny, czy nie jest, i czy laska chce go rozwiązać, czy nie. Tyle. Nie ma samochodów, które się nie psują, są tylko takie, których nie warto naprawiać. Bo jak ktoś jest nieogarem i próbuje "logicznie" rozmawiać o emocjach, to sam jest sobie winien.
  14. Niezależnie od tego, co jest przyczyną braku seksu w tym przypadku, moim zdaniem nie ma sensu pakować się w jakikolwiek poważny związek z osobą, z którą nie potrafisz szczerze pogadać o seksie. O emocjach, o pasjach - ok, tu zawsze mogą być jakieś niedopowiedzenia. Ale jeśli osoby, które uprawiają ze sobą regularnie seks, nie umieją o tymże seksie ze sobą rozmawiać, to znaczy, że coś cholernie szwankuje na zupełnie fundamentalnym poziomie. Gdyby to nie to, to bym powiedział, że się pani znudziłeś. Nie ma w tym żadnego dramatu, to normalne, że większość partnerów się sobą nudzi po jakimś (zwykle dosyć krótkim) czasie, zwłaszcza jeśli zachodzą dodatkowe elementy obniżające poziom zainteresowania (typu: seks nie do końca odpowiada ich potrzebom i oczekiwaniom, seks jest monotonny, mało urozmaicony, relacja jest oparta tylko na seksie itp.). Natomiast skoro mówisz, że wszystko jest idealnie, tylko seksu brak, to możliwe, że nie chodzi o znudzenie pańci, fochy czy też koniec wersji demo, U kobiet libido to jest nie tylko kwestia interesowności czy motylków w brzuchu, ale też np. hormonów - może ma źle dobraną antykoncepcję hormonalną? może bierze jakieś leki, które zaburzają gospodarkę hormonalną? Poza tym u kobiet za libido odpowiada w dużej mierze to, co siedzi im w głowie - depresja, długotrwały stres, przemęczenie, brak odpowiedniej ilości snu moga powodować kompletny zanik zainteresowania seksem (zresztą nie tylko u kobiet to tak działa). Czy u niej "zmęczenie" objawia się tylko tym, że odmawia ci seksu, czy widzisz po jej zachowaniu, że nie ma energii też w innych sprawach? Inna sprawa, że prawdopodobnie przyczyna jest prozaiczna i wcale nie jest "wszystko idealnie", tylko po prostu pańcia powoli zaczyna mieć cię dosyć, a ty tego nie widzisz.
  15. Chyba twoja stara. (Skoro i tak już zeszło na Freuda...) Z paroma kobietami miałem w życiu do czynienia, i każda czegoś nam zazdrościła (od szczania na stojąco przez siłę fizyczną po lepsze starzenie się), ale fiutek jakoś nigdy nie był wysoko na liście. (Tak zupełnie nie a propos, czy jestem jedyną osobą, która uważa, że @bad intentions jest dziunią, która usiłuje nieudolnie trollować, żeby ośmieszyć mężczyzn? Bo jak się to-to czyta, to brzmi jak kiepska parodia chłopa wymyślona przez mizoandryczną brzydulę, która w życiu nie miała do czynienia z facetem, bo żaden normalny chłop by jej nawet kijem od miotły nie dotknął).
  16. A tak na boku to jest żenujący przykład tego, jak się traktuje w naszym społeczeństwie mężczyzn. Kobieta ma instynkt macierzyński i się ją za to ceni i chwali. A w przypadku mężczyzn nawet nie ma na to sensownego słowa - bo wystarczy powiedzieć "instynkt ojcowski" albo wręcz "tacierzyński" i się zaczynają śmieszki. Jakby ojciec to była gorsza osoba i można było sobie z niego jako rodzica tylko pośmieszkować. A to jest gówno prawda, widzę swoich braci i widzę, jak wiele może znaczyć potomek dla mężczyzny, który tego potomka CHCE. I jak silne są biologiczne inktynkty przekazywania swoich genów i chronienia i dbania o własne dzieci. Moi starsi bracia nie są. Każdy z nich za swoimi dzieciakami świata nie widzi, najstarszy mi zresztą kiedyś po kielichu powiedział, że dopiero jak mu się dzieciaki porodziły, to zrozumiał, po co mu właściwie są potrzebne pieniądze. Ja sam nie mam żadnych ciągot w tym kierunku, ale widzę po braciach, że dla mężczyzny, który chce założyć rodzinę i coś po sobie pozostawić, dzieciak może być właśnie tym, czego mu trzeba do szczęścia.
  17. ROTFL, nie dziwota, że przyrost naturalny u nas jest, jaki jest, i robią go głównie patokaryny i samotne matki. Niby jak ma sensowna dziewuszka w wieku rębnym się rozmnażać, skoro chętnych do seksu masa, a chętnych do rozmnażania brak? Tyle wszędzie użalania się, że kiedyś to było, a teraz to nie jest, a jakoś wszystkim umyka jedna sprawa: kiedyś mężczyzną się stawało w wieku lat 16-20. W wieku 30 lat się powinno być już głową rodziny. To nie tylko po stronie lasek społeczeństwo się zmieniło. My też chcemy teraz czegoś innego, niż pokolenie naszym pradziadków. Edit: A biologia wciąż ta sama, czas na dzieci jest w młodości, a nie na emeryturze. Jeśli twoja dziewczyna miałaby choć trochę rozumu, to by cię puściła w trąbę już rok temu. Obstawiam, że co najmniej od kilku miesięcy trwają poszukiwania samca, który chce zostać głową rodziny i przywódcą stada, a nie tylko marnować jej potencjał reprodukcyjny.
  18. Najwyraźniej nie, skoro twoja siostra miała na tyle ogarnięcia, żeby wybrać sobie taką ścieżkę rozwoju, która dała jej "karierę". To naprawdę nie chodzi o to, żeby sobie wybrać studia, na które wszyscy idą, bo jest powszechne przekonanie, że po nich łatwo o pracę i dobre pieniądze. Chodzi o to, żeby wybrać taką ścieżkę rozwoju, która będzie dawała ci bonusy z twoich mocnych stron i jednocześnie w której twoje słabe strony nie będą ci cały czas kulą u nogi. Zastanów się, w czym jesteś dobry, co jest twoją mocną stroną. Ale tak szczerze i do bólu, a nie życzeniowo. Zacznij powoli, na boku swojej obecnej pracy inwestować w rozwój w tym kierunku, w którym w twoim odczuciu możesz się sprawdzić. Jeśli jest to sfera, w której jest duża konkurencja - zastanów się, w jaki sposób ją zmniejszyć. Na przykład: przez specjalizację albo wręcz stworzenie własnej niszy na pograniczu różnych niszy rynkowych. Zamiast zazdrościć siostrze, wykorzystaj szansę, jaką daje ci możliwość przeanalizowania cudzego rozwoju zawodowego z bliska. Zastanów się, co dokładnie zrobiła, że jej się udało zrobić "karierę", jakie swoje atuty wykorzystała, jaki był jej proces dochodzenia do tego momentu, w którym ma się szansę wykorzystać te atuty. Wyciągnij wnioski i zastanów się, jak tę wiedzę wykorzystać dla siebie. Cudzy sukces nie powinien być dla nas motywacją do zawiści, tylko do nauki. Uczyć można się nie tylko na cudzych błędach, ale również na cudzych sukcesach.
  19. To zależy czego ktoś oczekuje od seksu i jakiego rodzaju seksu potrzebuje. Różne są sytuacje. Ktoś może być takim zapuszczonym oblechem, że tylko dziwka mu da. Ktoś może chcieć tylko mechanicznego seksu z obcą kobietą, bez konieczności całej tej otoczki uwodzenia i emocji. Ktoś może mieć bardzo specyficzne fetysze, które bezpiecznie i dyskretnie można uprawiać tylko z profesjonalistką. Frajerem jest dla mnie ktoś, kto chce od seksu "czegoś więcej" i ma predyspozycje do tego, że mieć seks wynegocjowany w ramach normalnych społecznych stosunków, ale z tego rezygnuje i chodzi na dziwki, jednocześnie wpędzając się w coraz większą frustrację i rozgoryczenie, że "to nie to", a pomimo tego nie próbuje znaleźć sobie normalnej dziewczyny, bo wymaga to jakiegoś tam wysiłku i zaangażowania. Albo zakłada z góry że na pewno mu się nie uda. To JEST frajerstwo. Natomiast jeśli ktoś świadomie wybiera taką opcję, bo w taki sposób najefektywniej zaspokaja swoje potrzeby, to nie byłbym taki pewien, czy to rzeczywiście jest "frajerstwo". Razej zdrowy rozsądek. Sęk w tym, że za seks zawsze trzeba jakoś zapłacić. Czasami pieniędzmi - tak jak u dziwki; za to u niej oszczędzasz na czasie i na emocjach, no i trochę ryzykujesz chorobami wenerycznymi i obniżeniem samooceny. Czasami płacisz swoim czasem. Czasami bliskością emocjonalną i zaangażowaniem. Czasami "prezentami" - kupowaniem drogich upominków, fundowaniem obiadków i podróży zagranicznych. KAŻDA kobieta będzie chciała czegoś w zamian - nie zawsze są to rzeczy materialne, jest sporo kobiet, które jako walutę w tego typu relacjach traktują czas, zaangażowanie, bliskość - co wbrew pozorom jest inwestycją dla niektórych chłopaków dużo bardziej absorbującą i kłopotliwą, aniżeli zwykły transfer kasy. Ja na przykład wiem, czego oczekuję od seksu, i wiem, że dziwka mi tego nie da, więc dla mnie pójście do dziwki byłoby frajerstwem. Ja wiem, jaką walutą płacę pannom za seks, i nie mam z tym problemu, bo dostaję w zamian to, czego oczekuję.
  20. No to ja teraz rozumiem, czemu nie dotknął mnie często tutaj opisywany problem "babki nie odpisują" czy "babki nie chcą ze mną gadać". Po prostu nie daję im w pierwszej wiadomości komunikatu "jestem nudziarzem, a poza tym tak naprawdę to wcale nie chce mi się z tobą gadać". Słyszałem, że z komunikatywnością u internetowych donżuanów jest źle, ale ta twoja statystyka to jakiś dramat...
  21. Super podcast, pełen naprawdę przydatnych informacji w tym jak wpływa na nas dopamina, nie tylko w tłuczonym w kółko temacie no fap-u, ale przede wszystkim dotyczących motywacji. Dłuuuugi, ale wyjaśnia wiele mechanizmów, które nam podcinają skrzydła i powodują, że nie odnosimy takich sukcesów, jakie byśmy chcieli, i nie jesteśmy tak szczęśliwi, jakbyśmy pragnęli. No i chyba już rozumiem, czemu kobiety odmawiają partnerom seksu - okazuje się, że to wcale nie jest takie głupie
  22. Jeśli do sędziów pokoju będą stosowały się te same zasady, co do sędziów, to w Polsce zasady etyki zawodowej wyłączają możliwość świadczenia usług prawniczych przez sędziego. https://krs.pl/pl/o-radzie/zbior-zasad-etyki-zawodowej-sedziow/591-uchwala-nr-25-2017-krajowej-rady-sadownictwa-z-dnia-13-stycznia-2017-r.html Czynny sędzia nie może świadczyć pomocy prawnej, ani odpłatnie, ani bezpłatnie. Po przejściu w stan spoczynku może udzielać porad prawnych pro bono.
  23. Jeśli chcesz mieć naprzemienną, to pod żadnym pozorem nie baw się w durne podsrywanie swojej eks. Bo, po pierwsze, udowodnisz, że opieka naprzemienna nie ma sensu, bo jest między wami na tyle toksycznie, że rozsądna, niewyrządzająca szkody dziecku współpraca nie jest między wami możliwa. A w przypadku opieki naprzemiennej współpraca jest koniecznością, skoro oboje rodzice w takim samym zakresie sprawują bieżącą pieczę nad dzieckiem. Po drugie, jak zaczyna się snuć rzewne historyjki, jaka to z eks kurwa, alkoholiczka, wariatka, patologia i roszczeniowy nierób, to się od razu pojawia podejrzenie, że tak naprawdę nie chodzi ci o dobro dziecka, tylko po prostu chcesz się zemścić na eks. I że tak się wkręciłeś w swoją narrację o tym, że to zła kobieta była, że nic z tego, co mówisz, nie jest wiarygodne, bo przemawiają przez ciebie emocje. Uwierz mi, mężczyznom NIKT tam nie wierzy, jak zaczynają snuć takie opowieści. Chyba że mają twarde dowody, na przykład wyrok skazujący matkę za znęty nad dzieckiem albo dokumentację z długotrwałej hospitalizacji w szpitalu psychiatrycznym. Po trzecie, najlepszą taktyką w tej konkretnie instytucji jest zachowywanie się jak normalna, dorosła, odpowiedzialna i zrównoważona osoba. Jak rodzic, który jest skupiony na dziecku i jego najlepiej pojętym interesie, a nie na wojence z eks. Masz zachowywać się jak troskliwy, dojrzały ojciec, świadomy swoich emocji, ale nie poddający się im, ogarniający rzeczywistość, ale bez ciągot do nadmiernej kontroli. Innymi słowy: masz się zachowywać tak, jakbyś z waszej dwójki to ty był tym dojrzalszym rodzicem. Masz to POKAZAĆ, a nie mówić. Masz pokazać, że wiesz wszystko o swoim dziecku i nie tylko CHCESZ nad nim sprawować bieżącą opiekę, ale też UMIESZ to zrobić. Jeśli przedtem nie byłeś niedzielnym tatusiem-atrapą i angażowałeś się 50:50 w opiekę nad dzieciakiem, to nie powinieneś mieć z tym żadnego problemu.
  24. Typie, czy tobie przygrzało?? Laska ci pokroiła wędlinę, a ty sobie dorobiłeś do tego jakieś brednie o tym, że ma super charakter i cholera wie co. Bo ma ładną buzię i warkocz, i pokroiła ci wędlinę. No na 100% anioł z Himalajów. A do tego Ukrainka, więc na 200% wierna, potulna, grzeczna i uległa, być inaczej nie może. Ręce opadają. A potem wielkie zdziwienie, że taki jeden z drugim pakuje się w związki z jakimiś cwanymi krętaczkami, bo na widok ładnej buzi im się procesor przegrzewa.
  25. A jak daleko mieszkasz od jakiegoś konkretnego miasta? Bo jak mieszkasz w głuchej dziczy daleko od wszystkiego, otoczonej nieprzebytymi lasami albo morzem rzepaku, to trochę inaczej to wygląda, niż jeśli mieszkasz w rozsądnej odległości od cywilizacji. Generalnie ja na twoim miejscu bym: - szukał przez internet (niekonieczne przez apki randkowe) lasek z najbliższego dużego miasta, najlepiej z jakimiś sensownymi uczelniami - szukając podawał jako swoją lokalizację to miasto - umawiał się na randki w tym mieście - na pytania dotyczące miejsca zamieszkania udzielał wymijającej odpowiedzi, że mieszkasz "w bardzo ładnej okolicy pod miastem" - o tym, że jestem wsiokiem ze wsi bym powiedział dopiero jak laska będzie mocno zbajerowana i się zaangażuje emocjonalnie - do mojego bycia wsiokiem dorobiłbym jakąś efekciarską opowieść, nie żadne żałosne "nie chce mi się tracić kasy na mieszkanie w mieście", tylko coś wyjątkowego i sprawiającego, że będziesz robił wrażenie osoby nietuzinkowej - szukałbym do długoterminowej relacji nie panny która chce być bezrobotną niedojdą na zadupiu, tylko przeciwnie - panny z mocno wytyczoną ścieżką zawodową, i szukałbym takiej, która ma albo pracę zdalną, albo pracę do której może łatwo sama sobie autem dojeżdżać, najlepiej mocno stresującą, tak żeby mieszkanie w wiejskiej sielskiej malowniczej posiadłości (nie żadnym "domu po rodzicach"!!!) było dla niej atrakcyjną opcją Poza tym: - bezrobotnej babie na wsi po miesiącu odwali, chyba że jest uzależnioną od seriali, gier komputerowych i chipsów introwertyczką - szanse na to, że wyrwiesz laskę, która swoją karierę wiąże ze wsią (typu weterynarz od krów albo miłośniczka ekologicznej uprawy pomidorów) są znikome, takie laski mogą przebierać w chętnych jak w ulęgałkach (właśnie dlatego, że na wsi jest tragiczny niedobór kobiet, więc każda która CHCE tam mieszkać może wybierać z ogromnej rzeszy chętnych; w mieście jest na odwrót - kobiet, zwłaszcza aktywnych zawodowo i z wykształceniem jest nadpodaż)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.