Skocz do zawartości

Chcę poukładać życie


Rekomendowane odpowiedzi

Czołem Bracia,

 

Interesuje mnie wasze zdanie Bracia. Być może ktoś ma podobnie i będzie mógł dać mi jakąś praktyczną wskazówkę. Mam 20 lat i nie jestem wstanie poukładać własnego życia. Jestem na studiach na których nie koniecznie chciałem wylądować. Nauka to istna katorga. Czuję jakiś wewnętrzny konflikt, z jednej strony chcę skończyć studia z drugiej strony nienawidzę tego. Materiał który można przyswoić w krótkim czasie zajmuje mi wieki. Ślizgam się niemiłosiernie. Przejście na kolejny rok wiąże się z tym, że będę musiał skorzystać z warunku.

 

Innym problemem jest...nawet nie wiem jak to nazwać taka melancholia wymieszana ze smutkiem/wkurwieniem i sennością. Funkcjonuję trochę jak warzywo, mimo, że stosuję chyba wszystkie tak zwane redpillowe rady: nofap, noporn, treningi kulturystyczno-siłowe, zdrowa dieta, zero cukru i przetworzonego jedzenia. Kurwa nie wiem co mam robić żeby czuć się normalnie. Wszyscy mają mnie za lenia, człowieka któremu wszystko jedno, a ja już po prostu nie mogę normalnie funkcjonować. ( To nie jest tak, że jestem leniem. Po maturze wyjechałem na rok za granicę i pracowałem ponad rok po 6 dni w tygodniu. Sam sobie gotowałem, sprzątałem, trenowałem, po prostu wszystko ogarniałem) Mogę pracować fizycznie nawet bardzo ciężko, ale umysłowo jest tragedia. Non-stop jestem rozkojarzony, mam jakieś głupie myśli, nie mogę się należycie skupić na zadaniach. 

 

Noszę w sobie jakiś ogromny ból.Mam wrażenie jakby każdy chciał mi dojebać. Tyle negatywnych emocji i zero pozytywnych. Moje egzystencja to ciągła walka. Chcę się pozbyć tego marazmu, ale jak?

 

Pisząc to nawet nie wiem czego oczekuję. Jakiejś rady, spostrzeżenia, być może kubeł zimnej wody. Po prostu mimo tak dużo włożonej pracy w samorozwój, czuję się bardzo źle. Czuję, że nie wykorzystuje swojego potencjału.

 

Być może musiałem się trochę wypłakać przez kabel.

 

Także ten... miłego wieczoru.

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Helgen napisał:

Jestem na studiach na których nie koniecznie chciałem wylądować. Nauka to istna katorga. Czuję jakiś wewnętrzny konflikt, z jednej strony chcę skończyć studia z drugiej strony nienawidzę tego. Materiał który można przyswoić w krótkim czasie zajmuje mi wieki. Ślizgam się niemiłosiernie. Przejście na kolejny rok wiąże się z tym, że będę musiał skorzystać z warunku.

Nie rozumiem. Jak można poświęcić kilka lat życia na naukę czegoś, co się nienawidzi? To po cholerę Ci te studia? 

24 minuty temu, Helgen napisał:

Non-stop jestem rozkojarzony, mam jakieś głupie myśli, nie mogę się należycie skupić na zadaniach.

Idż z tym do specjalisty. Jak nie pomoże, to nie zaszkodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Helgen napisał:

Mogę pracować fizycznie nawet bardzo ciężko, ale umysłowo jest tragedia.

Jak sobie wyobrażasz taką pracę (w sensie fizyczną) w dłuższym okresie czasu? Jeśli rzeczywiście Ci to odpowiada, to może  zamiast studiów warto zdobyć jakiś konkretny fach? 

Edytowane przez Mattheo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz są studia, na których zasuwa się fizycznie. Np. fizjoterapia. Dobrze płatne. Córka moich znajomych poszła. ADHD takie, jakby owsiki miała. Szczęśliwa, że jest właśnie dużo zajęć. 

 

Możesz iść do pracy i na zaoczne. Studia nie są niezbędne, ale warto je skończyć. 

 

Bardzo dużo zależy od sytuacji materialnej/rodzinnej.

 

Na pewno nie ma się co męczyć wbrew sobie. Tak naprawdę uświadomienie sobie, że niewiele masz do stracenia w tym wieku pomaga podjąć mocno niepopularne decyzje, które  mogą być zaskakująco owocne. 

Edytowane przez Piter_1982
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może moje doświadczenie trochę Ci pomoże:

1. Zacząłem studia "M" i na pierwszym roku warunek, ale idę dalej myślę. Warunek na drugim roku zaliczyłem. Dzienne studia dawały popalić nieraz, ale zacisnąłem zęby i je ukończyłem. Obroniłem się jakieś dwa lata po zaliczeniu wszystkich przedmiotów. (zdarzało się że sesję zimową zaliczałem tuż przed sesją letnią :D) W między czasie między ukończeniem studiów "M", ale bez obrony pracy licencjackiej zacząłem drugie studia "E". Mimo, że mi dobrze szło, blisko stypendium naukowego nawet, to po obronie pracy licencjackiej na studiach "M" zrezygnowałem ze studiów "E" - prawie dwa lata tych studiów. Nie czułem się dobrze na tym kierunku, więc papa.

2. Wróciłem w rodzinne strony i poszedłem na magisterkę z pierwszego kierunku studiów "M", ale zaocznie. Życie toczyło się rytmem: praca-dom od poniedziałku do piątku. Piątek wieczór, sobota, niedziela studia i od nowa. Magisterka poszła spoko, odżyłem. Dwa lata, szybka obrona i tytuł w kieszeni.

Zastanawiałem się nad doktoratem, no ale odpuściłem :)

3. Trochę w PL z robotą zrobiło się słabo i ruszyłem w świat. Tam dobry wycisk fizyczny w robocie i tak jak u Cb - nie przeszkadzało mi to, mimo przeciwności dawałem radę.

 

Co mógłbym Ci poradzić:

1. jeśli jesteś wypalony i te studiowanie nie bardzo idzie, a chciałbyś mieć papierek to przenieś się na studia zaoczne (weekendowe)

2. nie bój się stracić roku, czy nawet dwóch rezygnując z kierunku który Cb nie interesuje

3. wrzuć tempo w życiu abyś nie miał czasu myśleć: robota - siłownia - sport - dom

4. dorzuć dodatki w życiu typu: kobieta, jakieś hobby, studia weekendowe

5. sprawdzaj swój organizm i jeśli przegrzewasz się - zwalniaj tempo

i najważniejsze

Próbuj wszystkiego. Lepiej spróbować i się spalić, niż żałować, że się nie spróbowało

 

1 godzinę temu, Helgen napisał:

Być może musiałem się trochę wypłakać przez kabel.

Spokojnie płacz, tylko żeby nikt tego nie widział na żywo. Oczyścisz umysł, opadną emocje. Jutro spojrzysz z innej strony.

Edytowane przez kryszak86
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślałem, że tu jakaś dyskusja o Hitlerze jest, a brzmisz jak ja kilka lat temu :-)

1 godzinę temu, Helgen napisał:

chcę skończyć studia z drugiej strony nienawidzę tego.

Odpowiedź jest w Tobie. Albo chcesz, albo nienawidzisz.

 

1 godzinę temu, Helgen napisał:

Po maturze wyjechałem na rok za granicę i pracowałem ponad rok po 6 dni w tygodniu.

W tym okresie Twojego życia też pojawiał się ten melancholijny stan?

 

1 godzinę temu, Helgen napisał:

Mogę pracować fizycznie nawet bardzo ciężko, ale umysłowo jest tragedia. Non-stop jestem rozkojarzony, mam jakieś głupie myśli, nie mogę się należycie skupić na zadaniach. 

Jest jakaś nie zrozumiała dla mnie tendencja aby pracować umysłowo, plus to parcie na studia ze strony naszych rodziców i otoczenia. Już się tak nawet utarło, że pracownik fizyczny to fiziol, robol, albo inny lump.

 

Wiesz, też miałem swoje ambicje, które urzeczywistniałem raz lepiej, a raz gorzej, studiowałem, ale byłem na złej drodze, bo doszedłem tam gdzie Ty jesteś teraz. W moim przypadku punktem zwrotnym okazał się etat w januszexie, haha :-) Nocki ponadto. Zostałem oszukany przez wszystkich, którzy wmawiali mi jak mam żyć i kim mam być i odkryłem, że mogę się realizować jakkolwiek chcę, nawet na zmywaku, haha :-)

 

Być może dla Ciebie rozwiązaniem jest ucieczka od otoczenia w którym się znajdujesz (piszesz, że mają Cię za lenia), być może samodzielność finansowa. może krzywdzisz samego siebie tym "samorozwojem", bo nie jest to droga dla Ciebie, ale do tego musisz dojść już sam.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze chcę gorąco podziękować za każdy komentarz, a teraz zabieram się do odpowiedzi na wasze rady.

Cytat
11 godzin temu, Stefan Batory napisał:

Nie rozumiem. Jak można poświęcić kilka lat życia na naukę czegoś, co się nienawidzi? To po cholerę Ci te studia? 

Idż z tym do specjalisty. Jak nie pomoże, to nie zaszkodzi.

 

Wybrałem ten kierunek ze względu na ewentualny zarobek po studiach. Snułem plany, że wyjadę do Niemiec po studiach i zacznę zarabiać przyzwoite pieniądze. Co do specjalisty, Byłem, chodziłem, niestety uważam to za stratę pieniędzy i czasu.

11 godzin temu, cst9191 napisał:

Pytania:

-Od kiedy tak masz?

-Jaka sytuacja w rodzinie? 

-Jaka sytuacja związkowa?

 1) Mam tak od kiedy poszedłem do szkoły średniej. Niestety nie potrafię wskazać jakiegoś punktu zapalnego, był to raczej proces długotrwały.

2) Sytuacja w rodzinie raczej kiepsko. Jestem taką czarną owcą.

3) Co do związku. Nigdy nie byłem w żadnym związku. Jak mocniej przyciśnie idę na bałagan.

11 godzin temu, Mattheo napisał:

Jak sobie wyobrażasz taką pracę (w sensie fizyczną) w dłuższym okresie czasu? Jeśli rzeczywiście Ci to odpowiada, to może  zamiast studiów warto zdobyć jakiś konkretny fach? 

Jestem zdeterminowany żeby zrobić studia. Nie wyobrażam sobie siebie w dłuższej perspektywie robiącego na budowie. Co do fachu to wydaje mi się, że zawsze będzie na to czas. Są różne kursy itp.

10 godzin temu, kryszak86 napisał:

Może moje doświadczenie trochę Ci pomoże:

1. Zacząłem studia "M" i na pierwszym roku warunek, ale idę dalej myślę. Warunek na drugim roku zaliczyłem. Dzienne studia dawały popalić nieraz, ale zacisnąłem zęby i je ukończyłem. Obroniłem się jakieś dwa lata po zaliczeniu wszystkich przedmiotów. (zdarzało się że sesję zimową zaliczałem tuż przed sesją letnią :D) W między czasie między ukończeniem studiów "M", ale bez obrony pracy licencjackiej zacząłem drugie studia "E". Mimo, że mi dobrze szło, blisko stypendium naukowego nawet, to po obronie pracy licencjackiej na studiach "M" zrezygnowałem ze studiów "E" - prawie dwa lata tych studiów. Nie czułem się dobrze na tym kierunku, więc papa.

2. Wróciłem w rodzinne strony i poszedłem na magisterkę z pierwszego kierunku studiów "M", ale zaocznie. Życie toczyło się rytmem: praca-dom od poniedziałku do piątku. Piątek wieczór, sobota, niedziela studia i od nowa. Magisterka poszła spoko, odżyłem. Dwa lata, szybka obrona i tytuł w kieszeni.

Zastanawiałem się nad doktoratem, no ale odpuściłem :)

3. Trochę w PL z robotą zrobiło się słabo i ruszyłem w świat. Tam dobry wycisk fizyczny w robocie i tak jak u Cb - nie przeszkadzało mi to, mimo przeciwności dawałem radę.

 

Co mógłbym Ci poradzić:

1. jeśli jesteś wypalony i te studiowanie nie bardzo idzie, a chciałbyś mieć papierek to przenieś się na studia zaoczne (weekendowe)

2. nie bój się stracić roku, czy nawet dwóch rezygnując z kierunku który Cb nie interesuje

3. wrzuć tempo w życiu abyś nie miał czasu myśleć: robota - siłownia - sport - dom

4. dorzuć dodatki w życiu typu: kobieta, jakieś hobby, studia weekendowe

5. sprawdzaj swój organizm i jeśli przegrzewasz się - zwalniaj tempo

i najważniejsze

Próbuj wszystkiego. Lepiej spróbować i się spalić, niż żałować, że się nie spróbowało

 

Spokojnie płacz, tylko żeby nikt tego nie widział na żywo. Oczyścisz umysł, opadną emocje. Jutro spojrzysz z innej strony.

Dziękuję za twoją historie. 

1) Kierunek jest ciężki, ledwo daje sobie radę na dziennych a co dopiero jak dojdzie do tego praca w tygodniu.

2) Już jeden rok jestem w plecy, ale to z własnego wyboru. Chciałbym odnaleźć swoje miejsce i się rozwijać, a nie stać w martwym punkcie.

3) To zagłuszanie własnych emocji. Niemniej jednak stosuje taki tryb, zawsze a to posprzątam, a to jakiś posiłek zrobię, trening, ale to nie rozwiązuje problemu.

4) Czasem przeczytam jakąś książkę, hobby to siłownia i ostry wycisk, w weekend pracowałem, ale przez koronawirusa zamknęli zakład. Co do kobiet, chcę się najpierw ogarnąć zawodowo a dopiero później brać się za kobiety.

5) Oj często przegrzewam swój organizm, nie potrafię zastopować. Kiedy stopuje pojawiają się durne myśli.

10 godzin temu, mac napisał:

Intensywna medytacja, uwolnienie od umysłu. Jedyne skuteczne lekarstwo na ból egzystencji.

Mógłbyś proszę polecić jakiś materiał dla laika. Zabierałem się za medytację kilkukrotnie, ale słabo mi to wychodziło. Chyba jestem słabo uduchowiony.

10 godzin temu, orkest napisał:

Myślałem, że tu jakaś dyskusja o Hitlerze jest, a brzmisz jak ja kilka lat temu :-)

Odpowiedź jest w Tobie. Albo chcesz, albo nienawidzisz.

 

W tym okresie Twojego życia też pojawiał się ten melancholijny stan?

Jak byłem w DE zagłuszałem chujowe stany pracę, treningiem, gotowaniem, sprzątaniem, nauką niemieckiego, pójściem do sklepu. Niestety jak przychodził dzień wolny to te stany wracały.

Jest jakaś nie zrozumiała dla mnie tendencja aby pracować umysłowo, plus to parcie na studia ze strony naszych rodziców i otoczenia. Już się tak nawet utarło, że pracownik fizyczny to fiziol, robol, albo inny lump.

Wiesz, też miałem swoje ambicje, które urzeczywistniałem raz lepiej, a raz gorzej, studiowałem, ale byłem na złej drodze, bo doszedłem tam gdzie Ty jesteś teraz. W moim przypadku punktem zwrotnym okazał się etat w januszexie, haha :-) Nocki ponadto. Zostałem oszukany przez wszystkich, którzy wmawiali mi jak mam żyć i kim mam być i odkryłem, że mogę się realizować jakkolwiek chcę, nawet na zmywaku, haha :-)

Wiem o co chodzi. Czasem warto spaść na dno żeby się od niego odbić. Jednak u mnie albo to nie działa, albo jeszcze nie upadłem za nisko.

Być może dla Ciebie rozwiązaniem jest ucieczka od otoczenia w którym się znajdujesz (piszesz, że mają Cię za lenia), być może samodzielność finansowa. może krzywdzisz samego siebie tym "samorozwojem", bo nie jest to droga dla Ciebie, ale do tego musisz dojść już sam.

Jak na swój wiek mam spore oszczędności. Szukam swojej drogi i nic nie znajduję. Chciałbym jakiś prosty przepis, zrób to i to. Tak łatwo nie ma, a szkoda.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Helgen napisał:

Wiem o co chodzi. Czasem warto spaść na dno żeby się od niego odbić. Jednak u mnie albo to nie działa, albo jeszcze nie upadłem za nisko.

Odczytałeś to jako upadek na dno. Dlaczego? Było wręcz przeciwnie.

 

Nie jesteś po prostu samotny?

Godzinę temu, Helgen napisał:

Co do kobiet, chcę się najpierw ogarnąć zawodowo a dopiero później brać się za kobiety.

Uzależniasz swoją samoocenę od tego czy jesteś "ogarnięty zawodowo" (co to w ogóle znaczy?). Jak już będziesz ogarnięty zawodowo, to znajdziesz pannę, pobierzecie się, dzieci, ok :-) A jak z przyczyn losowych stracisz pracę? Uciekniesz od tego wszystkiego co zbudowałeś do tej pory? 

 

Niezdrowy schemat myślowy. Jak schudnę to będę szczęśliwy, jak będę miał sześciopaka to znajdę dziewczynę, jak będę znał rachunek różniczkowy to ludzie będą mnie szanować. To chyba nieprawda?

 

Godzinę temu, Helgen napisał:

Nie wyobrażam sobie siebie w dłuższej perspektywie robiącego na budowie.

Jeszcze się okaże, że praca na budowie to będzie Twój punkt zwrotny w życiu :-) 

 

POLSCY MURARZE vs. AFRYKAŃSCY

 

Zobacz jacy Ci ludzie są zadowoleni z siebie i ile tam pozytywnej energii. Chyba się zatrudnię, a ile wiedzy pożytecznej bym zdobył (w przeciwieństwie do moich dawnych studiów).

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, orkest napisał:

Chyba się zatrudnię, a ile wiedzy pożytecznej bym zdobył (w przeciwieństwie do moich dawnych studiów).

 

Myślałem, że jesteś bardzo młody skoro tak gloryfikujesz pracę fizyczną, ale "dawne" studia sugerują, że niekoniecznie? ;)

 

Wiesz, w momencie, gdy siądą Ci kolana, kręgosłup, etc - błyskawicznie zrozumiesz, czemu rodzice tak polecają dzieciom pracę umysłową.

 

Bo ona jest OK tylko wtedy, gdy jesteś zdrowy. A zdrowie potrafi się zepsuć samo z siebie i wtedy dodatkowo do choroby stajesz się bezrobotny.

 

Mi "zepsuły się" kolana w bardzo młodym wieku (21 lat). Gdybym szedł w zawód, gdzie często trzeba ukucnąć czy coś zrobić na kolanach jak np. hydraulika- to bym został natychmiast bezrobotnym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Januszek852 Praca na budowie to był tylko taki przykład. Równie dobrze możemy mówić o fryzjerstwie, albo o sprzedawcy obuwia. Brzmi słabo, nie? Ale bycie sprzedawcą obuwia na Wyspach Kanaryjskich już brzmi lepiej, tak? :-)

 

Nie gloryfikuje pracy fizycznej, ani vice versa. Powiedziałbym, że jest odwrotnie, że gloryfikuje się pracę umysłową, a pracowników fizycznych nazywa się "fiziolami", "robolami" i z automatu zrównuje się ich z debilami. No ale myślę, że nic dziwnego, bo większość pracowników fizycznych taka jest.

 

Rozumiem Twój punkt widzenia. Ja mam zdrowe kolana i może byłbym zajebistym hydraulikiem, ale jak chciałbym pracować jako nauczyciel w szkole średniej, to być może doszedłbym tam gdzie jest teraz @Helgen i miałbym jakieś "głupie myśli", bo kompletnie minąłem się z powołaniem.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Helgen napisał:

Mam 20 lat i nie jestem wstanie poukładać własnego życia. 

Mogę pracować fizycznie nawet bardzo ciężko, ale umysłowo jest tragedia. Non-stop jestem rozkojarzony, mam jakieś głupie myśli, nie mogę się należycie skupić na zadaniach. 

Nie Przejmuj się , ja mam 26,5 i nie jestem wstanie poukładać.

Celuj w wykończeniówkę mieszkań , branża na wagę złota.

 

Edit : też tak mam że wiecznie jestem nieobecny rozkojarzony itd przez to wypierdalają mnie z każdej pracy , nie jestem w stanie skupić się na jednej rzeczy.

Edytowane przez bassfreak
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Loo Panie to gdzie ty studjujesz?

Mieszkasz w akademiku? Wynajmujesz cos z kumplami?

 

Bo nie gadaj mi ze na czas studiów kisisz sie z rodzicami???

 

Powiem ci jak u mnie było. Ogólnie pochodze ze wsi studiowałem w swoim mieście wojewódzkim 80km oddalonego od domu. Dojazdy nie wchodziły w gre jednie akademik bo wychodziło wtedy najtaniej. Nie miałem znajomych ani ugadanych lokatorów. Poprostu wpisałem sie na liste i mieli mnie przydzielic do pokoju z dwoma nieznajomymi koleszkami

 

Nie powiem jadac tam bylem mega zesrany, pamietam ojciec mn wtedy odwoził podrzucił mn pod akademim zostawil rzeczy i 'Nara lece bo robota w polu'. Wchodzę do pokoju siedzi juz jakiś jeden chłopaczyna spekany podobnie jak ja. Przedstawiłem sie i wtedy pękło pierwsze piwko potem flaszka.

 

I zaczeły sie studenckie imprezy, eventy, schadzki, kluby, juwenalia,grilki.  

Dla mnie to coś nowego coś pięknegobyłem mega podekscytowany jak można żyć i korzystać z młodości. A uwież wtedy pieniędzmi nie srałem jak sb cos dorobiłem w weekend to wszystko.

 

Kwitek jakiś z tego pozostał ale nie dla samego papieru a stanu studiowania wspominam ten czas jaki jeden z najlepszych. Mimo ze było to z 10lat temu.

 

Mniemam ze przez ten czas sie troche mogło pozmieniać, ludzie sie juz tak nie zgadują po zajeciach kazdy spierdala do siebie.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 lat... Niuniuś nie wymagaj od siebie niewiadomo czego. Jesteś jeszcze młody i nie masz doświadczenia życiowego, żeby tyle srok za ogon łapać jednocześnie. Ucz się tego czego chcesz, pracuj w zgodzie ze sobą i baw się. Ja z perspektywy 30 lat widzę, że miałem siano w głowie w Twoim wieku chociaż wydawało mi się, że pozjadałem wszystkie rozumy. To że nie panujesz nad wszystkim to normalna sprawa moim zdaniem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, orkest napisał:

A jak z przyczyn losowych stracisz pracę? Uciekniesz od tego wszystkiego co zbudowałeś do tej pory? 

 

A moim zdaniem nie ma nic złego w tym, że najpierw chce ogarnąć się finansowo, zdobyć jakieś doświadczenie/kwalifikacje/wykształcenie i pozycję. Nawet w przypadku straty pracy nikt mu tego nie zabierze, a dla wysoko wykwalifikowanego pracownika zawsze się coś znajdzie, nawet w dobie obecnego kryzysu. Pomijam już fakt, że mając jakąś pozycję i status, automatycznie ma się większe możliwości jeśli chodzi o panie.

 

4 godziny temu, Helgen napisał:

Nie wyobrażam sobie siebie w dłuższej perspektywie robiącego na budowie.

W moim przypadku doświadczenie pracy fizycznej na studiach zmotywowało mnie by się rozwijać intelektualnie. Praca  często po kilkanaście godzin, delegacje, współpracownicy i ich niskolotne poczucie humoru, brud i syf wszędzie. Przed Tobą ponad 40 lat aktywności zawodowej, więc jeśli obecne studia Ci nie pasują, to nie bój się zrezygnować i rozejrzeć się za czymś innym. Życie jest szukaniem, mało kto w tak młodym wieku wie kim chciałby być w przyszłości. Kto wie, może trafisz na coś ciekawego w czym będziesz dobry i co będzie Ci odpowiadać, wtedy pojawi się energia i chęć do działania. Musisz wziąć odpowiedzialność za siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawaj do roboty fizycznej jeśli studia Cię nie cieszą, przecież mówisz że  nauka nie wchodzi zbyt dobrze. 

Dla przykładu kamieniarstwo lub glazurnik. Bardzo dobrze płatna robota, od metra biorą przeważnie. 

Jeśli  nie to kierowca zawodowy. Możesz przebierać w ofertach a przy okazji zwiedzisz trochę  kraju/ Europy.

 

Ewentualnie jak najszybsza zmiana studiów na Rekreację. Po takim kierunku możesz być  na przykład wykwalifikowanym instruktorem fitness czy przewodnikiem górskim,  wiele jest możliwości zarabiania "fizycznie" po studiach.

Ja bym poszedł  w kierunku instruktora fitness, to coraz bardziej modne. Mógłbyś np. Zostać trenerem boksu czy kickboxingu jak Pan Marek Piotrowski. Powodzenia !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.04.2020 o 13:11, Dyzma_Prezes napisał:

Loo Panie to gdzie ty studjujesz?

Mieszkasz w akademiku? Wynajmujesz cos z kumplami?

 

Bo nie gadaj mi ze na czas studiów kisisz sie z rodzicami???

 

Powiem ci jak u mnie było. Ogólnie pochodze ze wsi studiowałem w swoim mieście wojewódzkim 80km oddalonego od domu. Dojazdy nie wchodziły w gre jednie akademik bo wychodziło wtedy najtaniej. Nie miałem znajomych ani ugadanych lokatorów. Poprostu wpisałem sie na liste i mieli mnie przydzielic do pokoju z dwoma nieznajomymi koleszkami

 

Nie powiem jadac tam bylem mega zesrany, pamietam ojciec mn wtedy odwoził podrzucił mn pod akademim zostawil rzeczy i 'Nara lece bo robota w polu'. Wchodzę do pokoju siedzi juz jakiś jeden chłopaczyna spekany podobnie jak ja. Przedstawiłem sie i wtedy pękło pierwsze piwko potem flaszka.

 

I zaczeły sie studenckie imprezy, eventy, schadzki, kluby, juwenalia,grilki.  

Dla mnie to coś nowego coś pięknegobyłem mega podekscytowany jak można żyć i korzystać z młodości. A uwież wtedy pieniędzmi nie srałem jak sb cos dorobiłem w weekend to wszystko.

 

Kwitek jakiś z tego pozostał ale nie dla samego papieru a stanu studiowania wspominam ten czas jaki jeden z najlepszych. Mimo ze było to z 10lat temu.

 

Mniemam ze przez ten czas sie troche mogło pozmieniać, ludzie sie juz tak nie zgadują po zajeciach kazdy spierdala do siebie.

 

 

Trzeba było pójść na zaoczne a wmiędzyczasie pomagać ojcu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Helgen masz dopiero 20 lat, szukasz drogi.

Masz już pierwsze prawdziwe doswiadczenie jak zapierdol za granicą, a więc podejrzewam że potrafisz zarobić na siebie i nie zginiesz.

 

Poszedłeś na studia, których nie lubisz tylko dlatego że masz mglistą wizję dobrych zarobków.

 

Ale skoro nienawidzisz tego co studiujesz, to jakim cudem staniesz się wysoko zarabiającym ekspertem w znienawidzonej dziedzinie?

 

Nie skupiaj się tak bardzo na papierku, tak , jest ważny ale ważniejsze jest to abyś próbował co Ci pasuje a nie co Cię dręczy bo gdzieś tam czeka iluzja marchewki.

 

Jesteś bardziej techniczny czy humanistyczny?

Ile masz jeszcze do końca i zdobyciatego wymęczonego papieru?

 

Ja nie mówię że studia są złe, sam mam "STEM" a teraz po 15 latach będę dorabiał kolejne, bo lubię, bo warto. Ale ja to LUBIĘ. To będzie przyjemność. A nie katorga.

 

Powtórzę, masz dopiero 20 lat. Próbuj, zatrudniaj się, zwalniaj, zaczynaj naukę, przerywaj, zaczynaj kolejną. Zamiast "tracić rok" może zyskasz doświadczenie.

W dniu 28.04.2020 o 09:50, Helgen napisał:

Co do specjalisty, Byłem, chodziłem, niestety uważam to za stratę pieniędzy i czasu

Może trafłeś na chujowego albo oczekiwałeś że on Cię "naprawi" a to nieprawda.

Specjalista da Ci wskazówki z zewnątrz,  Ty sobie je wewnętrznie masz przerobić na swoim firmwarze i danej architekturze procesora.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.