Skocz do zawartości

Mój były zwiazek - długa historia


Rekomendowane odpowiedzi

Witam was bracia samcy. Potrzebuje szczerej opinii waszej nt mojego byłego związku. Bo mimo, że się zakończył prawie rok temu to nadal nad nim rozmyślam.

A więc opowiadam.

 

Poznałem ją w czasach Liceum, gdzie mówiąc krótko nie próżnowałem, co tydzień prawie była inna panna. Była rok starsza i już miała jakiegoś przydupasa (dosłownie, bardziej przyjaźń).

Pierwsza nasza rozmowa była u kumpla na domówce/beforze przed klubem, wtedy jakoś dziwnie nasza rozmowa zaczęła się kleić i świetnie się potem bawiliśmy w klubie. A bawiłem się wtedy sporo, ale ten wieczór pamiętam szczególnie.

Następnie ogarnąłem numer do niej i tak zaczęliśmy pisać smsy i pisać na gg. Świetnie nam się pisało, no ale miała tego swojego. Ja jednak byłem myśli "musi być moja i h*j", zerwałem kontakty z innymi dupami i skupiłem się na niej.

Poznaliśmy się gdzieś w lutym (na początku roku jakoś), a do końca października była ze swoim fagasem. Później go rzuciła, bo zrozumiałą, że to była tylko przyjaźń i zaczęliśmy się spotykać. Serio świetnie mi się spędzało czas, tym bardziej czułem, że mnie rozumie. To jakie miałem wtedy plany na siebie, rajcowało ją to. Tym bardziej była zadowolona, że jestem wyższy od niej - mam 195, ona 180. Dziewczyna świetnej figury i gdzieś tam na szczeblach wielkopolskich skakała w dal.

Ja byłem wtedy w klasie maturalnej, a ona już wyjechała do większego miasta na I roku studiów (100km od miejsca zamieszkania, ale 90% od nas z miasta tam idzie na studia, ja też chciałem iść). Pierwsza sesja jej nie szła, ja ją wspierałem.

Pamiętam do dziś jak rozmawialiśmy 6h przez telefon, bo ona miała zły stan. Później zdałem maturę i stało się. Po maturze, do połowy I roku studiów. Czyli trochę ponad pół roku utyło mi się 20kg. Objadałem się niemiłosiernie. Do dziś mam wstręt do jakiego stanu się doprowadziłem. No cóż, studia mi średnio szły na kierunku technicznym. Nie były trudne, tylko jakoś nie mogłem znaleźć dystansu do tego jak teraz. Dodatkowo, opuściłem moje towarzystwo. Cały czas chłopaki pili i mi w sumie to nie pasowało.

Wynająłem z innymi kumplami z liceum jakąś totalną ruinę za grosze i tak mieszkałem tam przez wakacje, aż nie zdałem matmy i zabrakło mi punktów waruny. Musiałem szybko kombinować, nie mogłem wznowić studiów, bo I semestr był niezaliczony. Przeniosłem się szybko na zaoczne i znalazłem pracę. W ochronie 7.5 za godzinę, stanie na nogach 12h, ilość przerw była masakryczna. No ale co, stało się.

 

Napisała w smsie, że potrzebuje chwili dla siebie w tym momencie. No miałem wybór, czekałem na nią. Spotkaliśmy się 4 dni później i zerwała ze mną.

Przechodziłem to tragicznie, bo wtedy miałem taką myśl - "cokolwiek by nie było, masz miłość swego życia, pieniądze i reszta to h*j".

Miałem ogromne załamanie nerwowe - nie byłem u lekarza. W ciągu tygodnia schudłem z 13-15kg

Jadłem maksymalnie 2 jabłka dziennie i spałem po 2-4 godziny.

Straciłem w tym momencie wszystko, swoją pozycje społeczną (przekonanie wtedy, że jestem studentem technicznego kierunku, potem nie bedzie problemu z hajsem - dziś się z tego śmieję), swoich kumpli, których opuściłem, dziewczynę, no i szacunek do siebie jak i od rodziców, bo to oni mnie utrzymywali przez rok studiów, no i tą swoją dziewczynę.

 

Dziwnym trafem, gdy zjechałem do mojego macierzystego miasta, musiała się logować na fb. W rozpaczy przeglądałem jej FB i się dowiedziałem, że nast dnia po rozstaniu już pisała do innego gościa, że "musi odreagować i się wyszaleć".

Spotkaliśmy się i powiedziałem, że wiem o tym i że mogła powiedzieć że rzuca mnie z powodu innego, byłoby mi łatwiej. Zakończyłem wnioskiem, że po prostu jest dziwką i szkoda mi czasu na nią.

 

Po tym nastąpiła półroczna przerwa, ja pracowałem po 13-14h na ochronie 5 dni w tyg, potem studia zaoczne co prawie każdy zjazd. Było bardzo ciężko ale dawałem radę. W tym wszystkim wykształtował się męski charakter.

 

Spotykałem się z innymi laskami, ale że tak to ujmę, one w moim wrażeniu, nawet jej do pięt nie dorównywały - urodą, inteligencją i ciętą ripostą. Wiecie, spotykałem się z innymi, ale w myślach dalej ona.

 

Po pół roku napisała, że jak tam u mnie, że nie powinna pisać i w sumie nie muszę odpisywać. Ale jeśli chce to, żebym napisał co u mnie.

Wiec odpisałem, że studia świetnie, że dużo pracuje, ale jestem dzięki temu samodzielny, że czytam sporo książek (wtedy w ogóle się do nich nie zabierałem).

W tym czasie, fajnie przypakowałem, bo ćwiczyłem o 23:00 w domu na sztandze, robiłem pompki na poręczach, brzuszki itp.

Napisała, jak byłem znowu na fali i zaproponowała spotkanie, nie odmówiłem.

Gdy się spotkaliśmy, to tak jakbyśmy się ostatni dzień widzieli wczoraj. Tak nam się świetnie układała rozmowa. Mimo spotkania o 14, o 22 już byliśmy razem w łóżku. Seks niesamowity, oboje tęskniliśmy za sobą.

Jak się dowiedziałem, to poznała tego gościa bliżej - i go przyrównywała do mnie, i zawsze wypadałem na tym tle lepiej. Że wiem czego chce, że osiągnę to sam. On był bogatym synem lekarza.

 

Dziewczyna, dostała pracę po stażu jako agent nieruchomości na rynku pierwotnym. Nie szło tam dobrze z pieniędzmi, bo miała tylko podstawę - bank miał jakiś problem z generowaniem kont bankowych i cała inwestycja była wstrzymana.

Również cały ten czas mieszkała u siostry, która po 3 latach miała chyba ją dosyć i pokazywała to dosyć mocno.

Ja miałem dosyć duży pokój, choć h*jowe warunki, że może się wprowadzić do mnie.

Suma sumarum, było już blisko czerwca, a więc końca umowy wynajmu mieszkania z kumplami - myśl że zabiorę ją stamtąd i zamieszkamy razem. Ją nie było stać, bo miała 600zł tej podstawy, ja zarabiałem więcej. No nic, to ona będzie mniej płaciła.

Ważne, że razem i bez tej jej siostry (ona miała tylko takie chory jazdy w domu, a tak była serio normalna - wiecie, 35 lat samotna, chyba padało jej na mózg).

No i znaleźliśmy pokój dla siebie w mieszkaniu 2pokojowym (w drugim pokoju, jej koleżanka). Wychodziło mega tanio, ja płaciłem 2/3 za pokój. Mówiła, że jak zacznie lepiej zarabiać to będzie po pół.

Tak mieszkaliśmy, ja w między czasie 2 razy zmieniłem pracę - pracowałem na ciągłej delegacji, to sprzedawałem kredyty przez telefon. Później znalazłem pracę w takim callcenter, średni hajs, ale umowa o prace i 8h roboty, nie 13.

I wtedy prosiłem rodziców o pomoc finansowo - sam niezbyt dobrze ciągnąłem, znowu byłem na gorszej fali. Zauważyłem, że przestała mnie szanować - zaczęła być opryskliwa i jak wywaliła tekstem "idź mi po chipsy" to po prostu zerwałem z nią.

W myśl, nie szanuje mnie to czemu mam być z nią?

 

No ale mieszkaliśmy razem, ją nie było stać na inny pokój, tym bardziej, że okres wypowiedzenia był 3 miesięczny, a bliżej było końca niż początku umowy. Postanowiliśmy, że będziemy dalej mieszkać razem. No ale  w związku nie jesteśmy.

W miedzy czasie poznałem Martę z pracy - dużo starszą kobietę od mnie - ja miałem 21 ona 29. No ale świetnie nam się rozmawiało, to się spotykałem. Dało mi to na pewno odskocznie, ale i tak jak wracałem do domu to widziałem ją.

Bardzo się wk*rwiła, że się spotykam z kimś innym, mówiłem, że przecież nie jesteśmy razem i obiecałem jej, że nie przyprowadzę ją do mieszkania póki ona tu jeszcze mieszka. No z tam tego spotykania nic nie wyszło, to nie było to dla mnie, więc zakończyłem.

 

Minął podajże miesiąc i jakoś tak wyszło, że wyleciała do Anglii, żeby zobaczyć syna siostry na tydzień. Gdy wróciła powiedziałem coś w stylu "jakoś tęskniłem za Tobą" i tak znowu wylądowaliśmy w łóżku.

Próbowaliśmy tylko być kochankami, no ale wiadomo jak to jest. Z czasem spacery wspólne, kolacje. Ja dostawałem kolejne podwyżki w firmie i nie było źle. W między czasie przestałem kompletnei pić z nowym rokiem i wziąłem się za siłownię - w miedzy czasie schudłem 20kg w pół roku - zero alkoholu(tu zapamietajcie, że nie piłem przez cały okres redukcji).

 

No nawet fajnie nam się układało, ale i tak miała się wyprowadzić. Nie będę podpisywał umowy na kolejny rok z kimś z kim jest mi dobrze dopiero miesiąc znowu.

Wyprowadziła się, a tydzień przed zaczęła mnie bluzgać, że jestem pojebany itp - powiedziałem na zimno, że za tydzień się wyprowadzisz i nigdy się nie odezwiesz do mnie.

 

Wyprowadziła się, ja sobie trenowałem, zdałem sesje, pracowałem. Doznałem kontuzji na siłowni - zerwałem łękotkę, więc całą dietę i wysiłek poszło się jebać.

No nic, życie ciągnie się dalej a ja czekałem na operacje - wiadomo jak to z NFZ.

 

W jakiś zjazd najebałem się z kolegą ze studiów. A że pierwszy raz był u mnie, a miasta nie ogarniał. To nie mógł mnie zaprowadzić dokładnie do domu. Cóż zadzwonił do byłej o 2 w nocy która niedaleko mnie mieszka i nas odprowadziła. Ja byłem w takim stanie, że ledwo szedłem - nie piłem przez ponad 9 miesięcy.

 

I na następny dzień jak się dowiedziałem, co odwaliłem to zadzwoniłem do niej z podziękowaniem. W sumie rozmawialismy przez godzinę, musiała kończyć bo była umówiona z koleżanami, znowu tak się świetnie rozmawiało...

Myśli ciągle i ciągle krążyły mi w głowie. Zaprosiłem ją na herbatę, w ramach podziękowania. Pogadaliśmy, ja się pochwaliłem że mi w pracy świetnie idzie i dobrze zarabiam, ona że w sprzedaży też jej świetnie idzie i drugi projekt będą obsługiwać itp.

Zakończyliśmy spotkanie, zaproponowałem spotkanie za tydzień, uśmiechneła się i powiedziała, że za dwa może. W myśl zasadzie, że kobieta nigdy komuś kogo pożąda nie powie, żeby czekał dłużej niż 15 min. Napisałem do niej smsa, że miałem myśl, żeby do siebie wrócić itp Bo miałem w myślach, ten świetny nasz seks ostatni czasy, wspólne spacery i obiady w weekend. Ale to wychodzi w sfere przyjaźni, a ja nie godzę się na półśrodki. Napisałem, że jakby miała podobną sytuację do mojej to może śmiało dzwonić. Podziękowała, że może na mnie zawsze liczyć.

 

4 dni później napisała smsa w stylu "chcę sie spotkać dzisiaj wieczorem i nie chodzi mi o rozmowę".

Fizycznie było to niemożliwe, nie było mnie w mieście przez 3 dni. Później się spotkaliśmy u niej w mieszkaniu, powiedziała, że miała chwilę słabości dlatego tak napisała.

Życzyła mi, żebym kogoś sobie znalazł innego. Wkurwiłem się, wstałem i wyszedłem, tak bez słowa. Nie przyszedłem do niej po radę życiową.

 

I to było dobre 5 miesięcy temu jak miałem z nią kontakt. W tym czasie zauważyłem coś dziwnego. Za każdy razem gdy byłem z nią w związku - byłem bardziej nerwowy i zawsze tyłem.

Rozmawiałem z dawna znajomą, mówiła, że ona już wcześniej widziała, jak ona mnie nie szanuje. Że to było widać.

 

I tak teraz mam ogromny mętlik w głowie, z jednej strony tęsknię za jej ciałem, za tym jak się dogadywaliśmy  i ile przeszliśmy razem.

Z drugiej strony wiem, że działa na mnie negatywnie zawsze i nie zawsze szanuje.

Powiedzcie drodzy samcy tak z waszego puktu widzenia, co wy myślicie.

Bo nie potrafię w tym być obiektywny.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Waflo napisał:

A jaki ma być efekt końcowy?

1.Chcesz się zajebać - rób tak dalej

2.Chcesz być zdrowy psychicznie i fizycznie - podejmij męską trudną decyzję, dwa lata przerwy od kobiet.

 

Dlaczego przerwa? Kocham kobiety, po prostu zatrzymałem się na jednej i nie mogę tego jebnąć tak jakbym chciał

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, GluX napisał:

zerwałem kontakty z innymi dupami i skupiłem się na niej.

Dzisiaj widzę że to jest podstawowy błąd i jeden z głównych jak można zrobić.

 

49 minut temu, GluX napisał:

Dodatkowo, opuściłem moje towarzystwo.

Dzisiaj widzę że to jest podstawowy błąd i jeden z głównych jak można zrobić.

 

49 minut temu, GluX napisał:

Przechodziłem to tragicznie, bo wtedy miałem taką myśl - "cokolwiek by nie było, masz miłość swego życia, pieniądze i reszta to h*j".

Kurwa ciesze się  że mnie aż tak nie pojebało ale to chyba dzięki vodzie "voda nas poprowadzi" - chłopaki z baraków

 

Z tego co widzę także po sobie nie można się nimi przejmować zawszę wychodź z założenia nie ta to inna.

To jedyny sposób 100% na to aby było ok wszystko.

Edytowane przez Tyran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minut temu, GluX napisał:

I wtedy prosiłem rodziców o pomoc finansowo - sam niezbyt dobrze ciągnąłem, znowu byłem na gorszej fali. Zauważyłem, że przestała mnie szanować - zaczęła być opryskliwa i jak wywaliła tekstem "idź mi po chipsy" to po prostu zerwałem z nią.

 

 

 

GluX, nie wiem, na jakim jesteś poziomie świadomości, jeśli chodzi o relacje damsko-męskie, ale gdybym ja miał taką kobietę, to powyższe zdanie powiedziałoby mi o niej wszystko!

 

 

Tyle ode mnie, jeśli nie potrafisz być w tym obiektywny. Dupa i wagina już niejednego puściła z torbami, a Ciebie chyba najbardziej do tego ciągnie.

 

 

A to zdanie...

 

 

54 minuty temu, GluX napisał:

 

"cokolwiek by nie było, masz miłość swego życia, pieniądze i reszta to h*j".

 

 

 

...wykasuj jak najszybciej ze swojego mózgu!

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przejmować się kobietami nie ma co, bo one i tak nigdy sie nie zrewanżują tym samym. Są wyłącznie skupione na sobie, a ty jesteś kimś do realizacji ich celów, środkiem do celu.
Zapewniasz - ok. Boi się stracić? Ok. Nie pojawi się inny, który zapewni więcej? Ok. Była wychowana w sposób patriarchalny, by choć trochę miała zasad i moralności, poczucie winy, zamiast rozpieszczenia? Ok.

Sporo warunków i wiele niemożliwych do wypełnienia w dzisiejszych konsumpcyjno-wygodnickich czasach. W dobie zmiany modelu, ajfonów, tak samo łatwo skakać z gałęzi na gałąź, odzywając się tylko gdy sama ma chwile słabości. Oczywiście dalej wychodzi tylko własny egoizm.

Masz braki to się nimi zajmij. Kobieta ci na pewno nie pomoże w rozwiązaniu problemów, tylko dołoży kolejne i odejdzie w najmniej oczekiwanym momencie. Jednym słowem dobije. Bez skrupułów.

Się dziwisz, że byłeś nerwowy z nią i tak dalej? Bo kobieta niszczy bezpieczeństwo, wymaga go - niszcząc. Jedynym rozwiązaniem jest nie kochać swojej kobiety, lub kochać na dystans. Niewielu z nas to potrafi.

Jak widać kobiety odchodzą zawsze gdy masz "załamanie" i inne słabości.

Jak widać też jak kobieta raz odejdzie, to znaczy że będzie tak odchodzić i nie ma sensu się babrać dalej w bagnie. To znaczy że już dawno podjęła decyzje i chce lepszego, a tylko przeciąga. Oczywiście by sobie skorzystać z tego co dajesz, gdy inni nie dają, a choćby z chwilowej adoracji czy nawet seksu, bo nie chce sie czuć dziwką, więc uznaje że z byłym to można - w końcu "kochała". Tzn gówno prawda, że kochała, bo jakby kochała to i by się tak nie zachowywała.

Jak wychodzi taki brak szacunku, to później i ty przestajesz szanować, a na końcu i tak jesteś winnym. Ale oczywiście tylko w jej pokrętnej główce. Tak naprawdę one same zawalają związki, mając zbyt wysokie ego (dlatego w islamie nie ma kultu kobiecego piękna, by nie wydobywać z nich złych cech).

Także najważniejsza nauka jaka płynie od kobiet to bądź jak kobieta - skup się na sobie, zapewnij swój max życiowy, a potem zaproś do zycia kobiete która stanie sie nagrodą za to co osiągnąłeś. Oczywiście biznes i tak się nie zgadza, bo ona niewiele dołoży, będzie brała co masz, a potem straci urodę i dostaniesz multum odpowiedzialności (ew sformalizowany związek + dzieci).

Oczywiście nie możesz o niej zapomnieć bo nie chcemy sobie zaniżać poprzeczki. Idealizuje się też ludzi którzy nas odrzucili. To nie musi mieć przesłanki logicznej. Podświadomość mowi - wygrywa ten komu mniej zależy, albo komu w ogóle nie zależy. Dlatego z kobietami sukcesy mają ci chłodni, nie angażujący się, traktujący kobietę jako dodatek. Tak na szarym końcu listy celów. I choć one tego nie lubią słuchać bo chcą być na 1 miejscu i tak tresują, chcą być w centrum uwagi, to sukces zapewnia postępowanie odwrotne niż mówią.

Dlatego czytaj o kobietach, zdaj sobie sprawę że byłeś tylko gałęzią i opcją, tak jak każdy samiec. To nie żadna miłość tym kieruje, tylko wyrachowanie i czasami zew natury = seks. Seks był ok mówisz, także zadecydowało wyrachowanie.

I pamiętaj, że z wiekiem będziesz coraz lepszy jeśli chodzi i o zasoby i charakter i doświadczenie - także radzenia sobie z takimi sytuacjami. Także same plusy, byle nie rozpamiętywać.
Jakbyś zapamiętał ją jako egoistyczną dziwkę, z którą nie dało się dogadać, ponieważ brakuje jej piątej klepki to byś nie idealizował.

Czyli stawiać siebie wyżej niż one, wtedy prowadzisz, wtedy mniej ci zależy bo uważasz się za lepszego = samoocena.
A że ona ma przerost ego? Z jakiej racji? Bo ma urodę czy umie odrzucać zalotników? Nie racjonalizuj. Nie ma żadnego powodu, by wynosić ją (i inne) na piedestał. Jakbyś przeczytał wszystkie historie jak one traktują nas mężczyzn ogółem to byś zauważył że nie ma w ich zachowaniu niczego wyjątkowego, w tych cechach także. A że różnią się opakowaniem i umiejętnością manipulacji myśląc że to miłość i to ci cokolwiek da na plus od życia... wpadłeś. Każdy wpada. Ale to do czasu.

  • Like 17
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, GluX napisał:

Gdy wróciła powiedziałem coś w stylu "jakoś tęskniłem za Tobą" i tak znowu wylądowaliśmy w łóżku.

Próbowaliśmy tylko być kochankami, no ale wiadomo jak to jest. Z czasem spacery wspólne, kolacje. Ja dostawałem kolejne podwyżki w firmie i nie było źle. 

Teraz właśnie dobitnie zrozumiałem słowa @Subiektywny z wątku "Życie po 40", że nigdy nie zamieniłby się życiem z 20latkiem.   ps. gdzie podziewa się nieoceniony Subiektywny?

Parafianin słusznie Ci wypunktował co i jak.  Napisze chaotycznie, bo Twój post długi, w teraźniejszym bo widać, że małpeczka ma ciepłe miejsce w Twym serduszku, a inicjatywa z jej strony sprawi, że dostaniesz skrzydełek i polecisz do niej.
Twoja laska Cię nie szanuje. To pewne. Gorsze jest to, że Ty nie szanujesz siebie!  czy ktoś taki zasługuje na Twoją uwage?
Puści się z każdym, kto rokuje lepiej od Ciebie.
Zostawi gdy tylko przydarzą Ci się gorsze chwile. Teraz to tylko małe potknięcia, młody jesteś. Za pare lat możesz być chory, sparaliżowany, z długami - nie licz na jej łaske. 
Słodkie cieplutkie słówka niech sobie w dupe wsadzi. Robi to by Cię ugłaskać i manipulować. 
Ponawiasz z nią kontakt po tym gdy z plecami umawiała się z innymi :blink:  w tej chwili nawet Twoje 195 wyglądało w jej oczach żałośnie. Gdzie Twoja duma? 
Wspólne mieszkanie, mimo zerwania :blink: to absolutnie kurwa niedopuszczalne. 
Doi z Ciebie kase, 2/3 > 1/3  co Ty w sponsoring się bawisz? 
 

1 godzinę temu, GluX napisał:

Marta. Bardzo się wk*rwiła, że się spotykam z kimś innym, mówiłem, że przecież nie jesteśmy razem i obiecałem jej, że nie przyprowadzę ją do mieszkania póki ona tu jeszcze mieszka. No z tam tego spotykania nic nie wyszło, to nie było to dla mnie, więc zakończyłem.

Nie nie nie. Wkurwiła się bo jeleń rozgląda się za innymi. Gałąź na której siedzi zaczyna się łamać, a ona biedna nie złapała jeszcze następnej.
(łapie się za głowe) Obietnice?! Twoim zasranym obowiązkiem było przyprowadzić do mieszkania koleżanke Marte i pierdolić ją na kuchennym stole. Głośno!
 

1 godzinę temu, GluX napisał:

Jak się dowiedziałem, to poznała tego gościa bliżej - i go przyrównywała do mnie, i zawsze wypadałem na tym tle lepiej. Że wiem czego chce, że osiągnę to sam.  

Teraz już wiesz czemu do siebie wróciliście.  To zwykła wyrachowana dziwka. 

Koniec końców dobrze się stało. Spadłes na 4 łapy. Skończyć mogłeś dużo gorzej. Poczytasz forum to otrzeźwiejesz. Skup się na sobie, na swoim rozwoju, zarezerwuj trochę codziennego czasu na zaglądanie tu, felietony Bossa również wiele pomogą. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, GluX said:

Ja miałem dosyć duży pokój, choć h*jowe warunki, że może się wprowadzić do mnie.

Suma sumarum, było już blisko czerwca, a więc końca umowy wynajmu mieszkania z kumplami - myśl że zabiorę ją stamtąd i zamieszkamy razem. Ją nie było stać, bo miała 600zł tej podstawy, ja zarabiałem więcej. No nic, to ona będzie mniej płaciła.

Ważne, że razem i bez tej jej siostry (ona miała tylko takie chory jazdy w domu, a tak była serio normalna - wiecie, 35 lat samotna, chyba padało jej na mózg).

No i znaleźliśmy pokój dla siebie w mieszkaniu 2pokojowym (w drugim pokoju, jej koleżanka). Wychodziło mega tanio, ja płaciłem 2/3 za pokój. Mówiła, że jak zacznie lepiej zarabiać to będzie po pół.

(...)

No ale mieszkaliśmy razem, ją nie było stać na inny pokój, tym bardziej, że okres wypowiedzenia był 3 miesięczny, a bliżej było końca niż początku umowy. Postanowiliśmy, że będziemy dalej mieszkać razem. No ale  w związku nie jesteśmy.

(...)

Bardzo się wk*rwiła, że się spotykam z kimś innym, mówiłem, że przecież nie jesteśmy razem i obiecałem jej, że nie przyprowadzę ją do mieszkania póki ona tu jeszcze mieszka.

 

 

Ja chciałbym się odnieść do kwestii mieszkaniowej, bo zauważyłem chyba podoby syndrom na jaki cierpiałem (ba, nadal trochę cierpię, ale teraz jestem jego świadomy i walczę z nim).

Chodzi mi tutaj o branie odpowiedzialności za warunki mieszkaniowo/bytowe samicy. Jebany syndrom zbawcy królewny.

 

To jest chyba jedna z bardziej zjebanych rzeczy jaką można zrobić w związku, zamieszkanie z laską, której nie stać na równomierne pokrycie kosztów wspólnego zamieszkania.

 

Minusy:

1. Mniej hajsu w Twojej kieszeni - sam zaproponowałeś, że będzie płaciła mniej, więc ty musisz pokryć resztę. Co z pozostałymi rachunkami,? Kto płaci za żywność? Kto za środki czystości? Raczej nie ona z tymi 600 złotymi. Za samo to powinna być wdzięczna (odwołując się, o zgrozo, do logiki) a tymczasem efekt odwrotny - brak szacunku.

2. Ograniczenie wolności - mając ją cały czas w mieszkaniu może sprawować nad tobą kontrolę. Nieustannie. Nie masz wtedy swojego miejsca, gdzie możesz wrócić zjebany/wkurwiony /cokolwiek i mieć w dupie cały świat.

3. Układ nie do renegocjacji - nawet jeżeli związek byłļy wspaniały, to każda próba renegocjacji warunków wspólnego życia zapewne skończy się chujowo. I to samemu założyliśmy sobie tą    pętle. No bo teraz kiedy wystąpić o równy podział obciążeń finansowych? Z jej punktu widzenia będzie to dla niej krzywdą. Zawsze. Bo to oznacza, że ona będzie miała mniej hajsu w portfelu. A gdzie tu uczciwość możnaby zapytać? Księżna uczciwość zmarła dawno temu w nędzy.

4. Zjebane opcje wyjścia - w razie niepowodzenia związku, każde rozwiązanie jest chujowe. Mieszkanie razem jest słabe. Ona się wyprowadza - ty automatycznie musisz wyłożyć więcej hajsu na opłaty. Ją wogóle nie stać nie mieszkanie, więc robisz jej krzywdę jak każesz jej wypierdalać (oczywiście z jej punktu widzenia).

 

Podsumowując:

 

Jest to chujowa decyzja najczęściej podejmowana na hormonalnym haju pod wpływem chwili. Jeden impuls. Słowa "zamieszkajmy razem". I już jest przejebane.  Rozwiązanie tego problemu? Mieć w dupie, gdzie samica śpi. Nie można brać odpowiedzialności za jej życie, uzależniać jej od siebie. Daję gwarancję, że przeżyje. Jakoś nie widziałem żadnych bezdomnych samic ostatnio.

 

Mieszkając osobno pozostawiamy sobie pełen wachlarz możliwości. Nie zakładamy na siebie sami żadnych ograniczeń.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie to kolejny klasyk tematu. Nie widać tutaj nic szczególnego w zagrywkach księżniczki. Manipulacje, testy, itp. aż do znudzenia.

Autor postu postawił księżniczkę na piedestale (nadal w jakiś sposób tam jest) - strzał w kolano.

 

@GluX czytałeś książki  Marka?

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa lata przerwy od kobiet to może przesada, ale uniezależnienie swojego życia i samopoczucia od nich - jak najbardziej. To dobrze że możesz wybierać w kobitach w wzdłuż i wrzesz. Dzięki temu możesz sobie pozwolić na postawę "jak nie da ta to da 5 następnych" i dystans wobec większości lasek. I wszystko cacy dopóki nie spotkasz szprychy 8 lub 9/10. To właśnie się stało i odcięcie się od tej jednej samicy niewiele da, bo zawsze zza rogu może wyskoczyć następna.

 

Wg mnie to uczucie niekontrolowanego pociągu będzie Cię trzymało dopóki, dopóty nie zaczniesz się odzwyczajać od kobiet w ogóle. Identycznie mają samcy alfa - ruchają co się da, a jak zjawia się taka dziewoja bardzo w "megusta" to nagle okazują się zwykłymi pantoflami, bo chemia w mózgu pierdolnęła ich znacznie mocniej niż przy przeciętnej dziuni. 

 

Lektura "Wyprawa po samcze runo" (książka Mentora Naszego Marka) obowiązkowa.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlategoż na żony/związek wybiera się kobiety bardziej ułożone, ogarnięte, spokojne, kompromisowe, nie flirciary, które chcą być w centrum uwagi (a piękne takie są - bo korzystają z tego że ładnej jest łatwiej i być w centrum uwagi je nakręca). Nie te z "ciętą ripostą zaginające frajerów" - przeciętne urodą, by nie mogły pokazać swej wyrachowanej, hipergamicznej, egoistycznej natury. Jeśli nawet jesteś 10 i wybierasz 10, to nici z tego, bo zawsze znajdzie się taki co ona pomyśli "a moze znajdę 10 i pół". Szaleństwo jazdy na wielu kutasach kończy się dopiero gdy traci urode (30), lub zachce się jej mieć dziecko > co w przypadku modelek, karierowiczek jest jedynie udręką.

Także albo piękna kobieta albo dobre życie i wartości, nie uciekanie w problemach jak zrobiła to ta "twoja" (i jeszcze paru). Co kto woli. W młodym wieku jeszcze się myśli bardziej kutasem, chemia zawłada myśleniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Consetem napisał:

Identycznie mają samcy alfa - ruchają co się da, a jak zjawia się taka dziewoja bardzo w "megusta" to nagle okazują się zwykłymi pantoflami, bo chemia w mózgu pierdolnęła ich znacznie mocniej niż przy przeciętnej dziuni.

 

To nie samcy Alfa to podrywacze - ruchacze. Samiec Alfa przegryzł, zrozumiał, doświadczył każdej strony kobiecej natury. Zna ją lepiej niż kobieta zna samą siebie. Samiec Alfa nie ma tego pierdolnięcia w mózgu. Samiec Alfa nigdy nie uzależnia poczucia szczęścia czy spełnienia od samicy. Właśnie dlatego.

 

Autor postu w jakiś sposób uzależnia poczucie zadowolenia spełnienia od akceptacji czy nawet obecności w życiu samicy. Alfa nie potrzebuje niczyjej akceptacji. Liczy sam na siebie i jest alfą i omegą sam dla siebie. Samica? Bywa potrzebna i wtedy potrafi ją zdobyć, bo wie jak działa, funkcjonuje. Jego niezależność emocjonalna i pewność siebie z tego wypływająca oraz oczywisty seksizm powoduje zresztą, że samice same lgną do Alfy.

 

Edytowane przez SennaRot
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, SennaRot napisał:

 

To nie samcy Alfa to podrywacze - ruchacze. Samiec Alfa przegryzł, zrozumiał, doświadczył każdej strony kobiecej natury. Zna ją lepiej niż kobieta zna samą siebie. Samiec Alfa nie ma tego pierdolnięcia w mózgu. Samiec Alfa nigdy nie uzależnia poczucia szczęścia czy spełnienia od samicy. Właśnie dlatego.

 

Autor postu w jakiś sposób uzależnia poczucie zadowolenia spełnienia od akceptacji czy nawet obecności w życiu samicy. Alfa nie potrzebuje niczyjej akceptacji. Liczy sam na siebie i jest alfą i omegą sam dla siebie. Samica? Bywa potrzebna i wtedy potrafi ją zdobyć, bo wie jak działa, funkcjonuje. Jego niezależność emocjonalna i pewność siebie z tego wypływająca oraz oczywisty seksizm powoduje zresztą, że samice same lgną do Alfy.

 

 

Bo samiec alfa odnajduje szczęście w sobie, a samice traktuje jako dodatek do życia po prostu ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Panowie, miałem chwilę słabości, poszedłem się przejść, porozmawiałem z moim ego (co serdecznie polecam) i zająłem się swoim - czyli dalej programuję sobie w kąciku.

 

Szczerze to bałem się tu wracać po napisaniu tematu - że nie było w tym "o ja j*bie kolejny romantyk, co mu z dupą nie wychodzi"

Mam dystans, historię napisałem, patrząc z perspektywy kilku godzin, po to, żeby dostać na twarz twarde fakty - i faktycznie, tego mi było trzeba.

Myślę, że miałem jakiś strach przed nazwaniem ją "k*rwą" czy "jebaną księżniczką". Czyli nazwaniu rzeczy po imieniu, a nie tak jak powinno się: szanować kobiety, nigdy im nie odmawiać, zabawiać....A J*bał to pies.

Sporo się nauczyłem z tego, wiem jak to jest mieszkać z wrogiem, nawet dwoma (koleżanka też się wtedy uwzieła na mnie).

Nic nie jest w stanie Cię zniszczyć, no chyba, że sam na to pozwolisz.

 

Książkę czytałem, w sumie wszystkie 3 - bardzo dobra - dlatego również tu jestem.

 

Podziękowania do Nomorepanic, The Saint i parafianin - dobrze wyłożone, logiczne twarde fakty

 

Historia dla potomnych. Jakby ktoś chciał się odnieść w temacie to zapraszam. Wszystko chętnie przeczytam - nie można się bać prawdy przecież

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisałeś niedawno o podwyższaniu testosteronu. Wysoki testosteron, fajna sprawa wiadomo. Isnieją jednak twierdzenia, że im wyższy jego poziom tym łatwiej facetem sterować. Facet myśli więcej dolną głową jak górną. Jest w tym sporo racji uważam.
Ona miała świetną figurę, podobała Ci się, ciągnie Cię do niej.  Moim zdaniem obecnie to właśnie poziom tego hormonu może zakłócać Ci całkowite oderwanie od niej. Była fajnym kąskiem dla Twego fiuta i on domaga się jej znowu.   
Na każdego działa co innego. Osobiście rozejrzałbym się za jakimiś jednorazowymi ruchadełkami dobrej jakości, ewentualnie zainwestować i po prostu pójść do dobrej dziwki. 
Chodzi o przekonanie się, że nie tylko ta jedyna może dać Ci satysfakcje na polu łóżkowym
 

Edytowane przez The Saint
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@The Saint

Nie łączyłbym jednak bezpośrednio wysokiego poziomu testosteronu z podatnością na kobiece manipulacje. One wg mnie wynikają z innych rzeczy, takich jak brak doświadczenia, niska samoocena oraz traktowanie samicy jako 8 cud świata.

Można mieć libido tak wysokie, że nawet dnia bez seksu nie uda dam się wytrzymać, ale dopóki traktujemy samice jedynie jako worki na spermę to nic nam nie grozi. Niemniej, i tak polecam kumulację i transformację tej energii w wyższe cele. Co nie znaczy, że doświadczenia z kobietami nie należy zdobyć. Im więcej atrakcyjnych kobiet zaliczymy, tym bardziej jesteśmy odporni na ich manipulacje w przyszłości.

 

 

@GluX

Czy możesz napisać jak dostałeś tą kontuzję?

 

Edytowane przez von.hayek
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@von.hayek

przy 160kg chrupło mi w kolanie, łękotka zerwana (MM róg przedni albo górny - nie pamiętam)

nie myśl, że jestem koksem, dobra atletyczna budowa.

@The Saint

Co do testosteronu - to im mam go więcej tym bardziej myślę poligamicznie i w ciulu mam tą historyjkę z byłą.

Hormony to ogromny oręż w naszym organizmie. Zrozumie ten, kto miał problem z tarczycą.

 

Już w ogóle faceci co jadą na sterydach - testosteronie. Chodzą jakby byli bogami.

Edytowane przez GluX
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

 

I tak teraz mam ogromny mętlik w głowie, z jednej strony tęsknię za jej ciałem, za tym jak się dogadywaliśmy  i ile przeszliśmy razem.

Z drugiej strony wiem, że działa na mnie negatywnie zawsze i nie zawsze szanuje.

Powiedzcie drodzy samcy tak z waszego puktu widzenia, co wy myślicie.

Bo nie potrafię w tym być obiektywny.

 

 

A nie jest tak, że tęsknisz za tamtymi emocjami? Mi się kiedyś też wydawało, że brakuje mi jednej lali, a naprawdę to mi brakowało tej całej otoczki jaka się rozgrywała w momencie gdy z nią 'kombinowałem'. To działało na zasadzie skojarzeń. Słyszałem tą samą muzykę co w tamtym momencie albo odwiedzałem te same miejsca i już się emocjonalny pierdolnik uaktywniał. 

 

To wszystko to pewnie tylko burza hormonalna. A ładne ciało ma mnóstwo innych dziewczyn. Zresztą, cała ta mistyczna 'miłość' to takie emocjonalne szuru-buru w głowie, tylko ludzie o tym nie wiedzą i zwykły stan narkotyczny traktują jako jakieś cuda na kiju. Gdyby wszyscy wiedzieli, co tak naprawdę im się dzieje gdy są 'zakochani', to pewnie nie powstało by tyle romantycznych gówien zakłamujących obraz rzeczywistości. 

 

 

 

 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że tak. To był mój pierwszy poważniejszy związek. Wiesz, miałem te skojarzenia typu - zachód słońca, na kładce, nad jeziorem, piwko, śmiechy.

Działało to też w ten sposób, że wypełniała jakieś moje braki emocjonalne.

Ale przeczytałem książkę -Egorcyzmy Grzesiaka, Link do YT

Bardzo mi pomogła, zrozumiałem jakie emocje siedziały u mnie, a raczej w ego. Zrozumiałem bardzo dużo. Książka ambitna, do studiowania na przeczytanie kilka razy - gorąco polecam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Cytat

 

Myślę, że tak. To był mój pierwszy poważniejszy związek. Wiesz, miałem te skojarzenia typu - zachód słońca, na kładce, nad jeziorem, piwko, śmiechy.

Działało to też w ten sposób, że wypełniała jakieś moje braki emocjonalne.

 

 

Właśnie, o to chodzi. I to jest to całe - niezbadane i przeceniane przez wielu ludzi - zakochanie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój ojciec kiedyś powiedział - oczy ci cipą zarosły. I tak jest w twoim przypadku.  Z tego co piszesz samica szuka faceta z zasobami, słabo jej to wychodzi więc w przerwach pomiędzy próbami ma Ciebie, do pocieszenia, do dzielenia kosztów/życia na twój rachunek, do seksu.

Ot jesteś taką rezerwą. Jak nic jej nie wyjdzie z jej planów to kto wie czy nie będziecie razem, ślub dzieciaki bo wiesz zegar biologiczny tyka a samica chce urodzić i jak to wśród koleżanek mężatych i dzieciatych by wyglądała? itd. Fajnie co? 

A co będzie jak nie przestanie szukać po ślubie będzie się puszczała, aż w końcu jej odwali zabierze dzieciaki i powie że znalazła miłość życia - czytaj: faceta z kasą, którego zmanipulowała i owinęła wokół palca.

 

Zostawi cię po raz kolejny, ale tym razem i ograbi ze wszystkiego, z mieszkania, z pieniędzy, z dzieci - bo w  PL samica w sądzie jest na prawie i dostanie co chce. W wieku być może 40 lat będziesz musiał zaczynać od nowa. Są metody aby zabezpieczyć się majątkowo ale bądź świadom, że jak będą dzieci postawi sprawę na ostrzu noża i wymiękniesz tak jak teraz nogi się pod tobą uginają na samą myśl o niej.

 

Nie widzisz, że z tego co piszesz ona jest z tobą tylko w tych chwilach twojego życia kiedy jesteś na fali i może na tobie pasożytować. Bawi się tobą - obiecuje wieczorny seks potem udaje głupa. Traktuje cię jak źródło utrzymania: bo pomimo ze mieszkaliście razem i nie byliście w związku wykazywała zazdrość i nie chciała żebyś się z kimś spotykał - bo konkurencja zabierze jej utrzymanie/darmowe mieszkanie.

 

Jak to się mówi: człowieku obudź się !!! Samica robi z ciebie wycieraczkę. Po ulicach chodzą ich całe tabuny gotowe wskoczyć do twojego łóżka a ty się jednej przyczepiłeś. Usuń i zablokuj jej numer w tel. Odetnij kontakty, bo czas leci i życie ucieka.

 

A jak jej rodzina? znasz ich? Jakie tam układy panują?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak gdzieś kiedyś usłyszałem .... najtrudniejsza walka mężczyzny to walka z samym sobą. Czytając Twoja historie odnalazłem kilka schematów wątków które sa identyczne lub podobne z mojego życia. Niestety kobiety takie sa ale my samce musimy zmienić podejście czy sposób myślenia inaczej jak stado baranów polegniemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.