Skocz do zawartości

"Ej, idź zawołaj Grubego". Bezwiedne pochłanianie korpożarcia


Rekomendowane odpowiedzi

Jako że interesuję się kuchnią i odżywianiem a YT o tym wie lepiej ode mnie, podpowiedziało mi dość ciekawy materiał. Po pierwszych minutach video, naszła mnie refleksja, że w mojej klasie z ogólniaka nie było żadnego grubasa czy grubaski. Owszem, były ze dwie-trzy nieco krąglejsze dziewczyny i jeden chłopak, ale jak na dzisiejsze standardy, na pewno nikt nie nazwał by ich otyłymi/grubaskami, choć wówczas jakaś etykietka pulchniejszych, do tych osób przylgnęła. A dziś? Otyli, już w samej szkolnej grupie wiekowej to 30-40% pogłowia. I to naprawdę otyli.

 

 

Sam mam potworny kłopot, pętając się po marketowych labiryntach, bo muszę szczególnie unikać produktów z tzw. "chemią". A jest na półkach od groma tego badziewia nafaszerowanego pierwiastkami, o których Mendelejew nie słyszał. Więc najczęstszy ruch jaki wykonuję, to odkładanie z powrotem na półkę po przeczytaniu etykiety ze składem. Jeszcze chyba na potrzeby etykiet, korposy opracowały technikę mikrodruku i zwykle muszę się wspomóc apką-lupą w telefonie. Więc stoję często i wyglądam jak jakiś głupek, fotografujący a to parówki a to jakąś puszkę. 

Dlatego często piekę własne pieczywo z mąk pochodzących z upraw bio/eko, robię własne sery, makarony, wędliny etc. Nawet majonez swój kręcę. Przy dobrej organizacji i osprzęcie kuchennym, nie zajmuje to zbyt wiele czasu. Skąd to zastrzeżenie? Mnóstwo razy słyszałem argument, że ktoś nie gotuje bo "nie ma czasu". Sratatata.

I tak jak niektórzy stosują różne diety, czy to śródziemnomorską, czy keto albo inny wynalazek, ja stosuję dietę "składników pierwotnych". Co zresztą @H zaczęło nawet wciągać, mimo jej wcześniejszej, studenckiej skłonności do różnej maści gotowców (aż w tym kontekście mi się przypomniało, że na dzisiejszy obiad zaplanowaliśmy odpiec zamrożone kubdari całkowicie własnej roboty <taki rodzaj placka chaczapuri, tyle że mięsnego>). 

 

Jak macie jakieś swoje tips&tricks zakupowe czy żywieniowe, to też wrzucajcie!

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext

Tak, obecnie wiele dzieci ma zaburzenia odżywiania. 

Kto jest temu winien - rodzina. 

Tylko i wyłącznie. 

 

Piszę to też jako osoba, która na Eco produktach się wychowała, a która szczupła nie była. 😎

Moi bracia wysokie szczuplizny, a ja nabita wśród tych dwóch kołków. 😂

Co z tego, że wszystko było swojskie, jak ja po prostu nie mogę jeść mącznych i mlecznych produktów, a o wysokowęglowodanowych nie mówiąc. 

Później w okresie nastoletnim zachlysnelam się fadtfoodem, papierosami.

Mogłam zjeść raz na dzień/dwa kebsika, przepić energetykiem i wypalić paczkę fajek i to mi wystarczało do funkcjonowania...

 

Do dzisiaj kawa na wynos kojarzy mi się z czymś ekskluzywnym, fajnym i przyjemnym, choć unikam kawy ze stacji, czy z jakich MC'ów. 😎

Bieda w życiu człowieka też robi swoje, jeśli chodzi o dziwne przekonania, a tym bardziej żywieniowe. 😎

Dobra kawa jest dobra i warto jej picie celebrować nawet co któryś dzień. Kawa nie musi być na co dzień. 

 

Moi rodzice źle zaimplementowali wzorce dot.jedzenia. Do dzisiaj swojskie jedzenie kojarzy mi się z zapierdolem niż z czymś przyjemnym, więc w każdym stylu życia musi być jakiś balans. 

Powrót do domu rodzinnego sprawił, że musiałam wziąć na klatę pracę nad moimi rodzicami. Można zrobić tylko jeden rodzaj konfitury, KTÓRĄ KAŻDY OCHOCZO ZJE i też jest ok.

Rodzice narobią się wszystkiego ze wszystkiego, nikt tego nie przeje, oni tego nie chcą sprzedawać, więc potem na siłę komuś wciskasz w prezencie albo wywalasz w gnój. 

Mozolnie im tłumaczę, że podarowany czas warto pożytkować na coś potrzebnego, a nie zbytecznego, więc rewolocjonizowanie kuchni i przetwórstwa w moim domu nadal trwa. 😎

 

Od kilku dni pozwoliłam sobie na wysokoprzetworzone produkty. I co? 

Już mi się robi opuchlizna na twarzy, oponka wokół brzucha, łuszczyca się zajebiście zaogniła. Wystarczyło kilka dni! 

 

Jestem skazana na keto i na swojskie, tłuste jadło z domieszką kiszonek i świeżych warzyw.

Na owoce też źle reaguję. Cukier to cukier.

 

A co polecam w codziennych zakupach?

Minimalizm, który wywodzi się z Naszego poczucia synergii z samym sobą.

 

Żeby tak górnolotnie nie pierdolić.

Np.lubisz majonez i go przynajmniej zjadasz trzy razy w tygodniu, no to masz w domu awaryjny słój kupnego majonezu, ale starasz się robić samemu majonez.

 

Największa cholera w produktach, które są ZDATNE DO SPOŻYCIA, to dziwne tłuszcze i aromaty. 

A co cukrze i tzw."sugar free" nie wspominam.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rodzice są winni swojej nieświadomości.  Np. W latach 90 nie mieli tyle słodyczy, to dziś nadrabiają. Soczki, płatki, nutella, przecierki owocowe i słodkie jogurty, mleko czekoladowe itd... Wszytko reklamowane jako zdrowe, jako porcja owoców, porcja wapnia, a naprawdę wypchane cukrem lub co gorsza cukrem i tłuszczami trans jednocześnie po same brzegi.

Zdrowe śniadanie? Miska płatków 300kcal + jogurt 200kcal + szklanka soku 100kcal to już 600kcal czyli 1/4 dziennego zapotrzebowania, a dziecko po takim posiłku za godzinę jest głodne.

Brak edukacji i wprowadzające w błąd reklamy.

 

 

Też miałem okres robienia wielu rzecz sam, nawet nie z potrzeby bycia fit cze eko a z potrzeby smaku.

Piekłem chleb, bo te kupne są niedobre, nie chrupią jak ten który pamiętam z dzieciństwa gdzie się z rodzeństwem kłóciłem kto zje piętkę. 

Piekłem mięso na kanapki, bo wszystkie kupne wędliny smakują tak samo.

To jednak tak jak pisze @meghan, wymaga czasu, nie tylko do przygotowania ale i kupienia dobrych półproduktów, bo np. z marketowego mięsa to połowa to woda.

 

Keto ułatwiło moje życie kulinarne i nauczyło czytać etykiet (celem unikania węgli).

To przerażające w jak wielu produktach jest dziś cukier. Również w jak wielu produktach nie ma tego co w nazwie, albo są śladowe ilości. 

 

Nawet jesli kupuję gotowe jedzebie, to staram się jadać prosto. Dziś np. w pracy wpadła golonka z pieca - przynajmniej widzę że mam kawałek mięsa a nie jakąś mielonkę.  Korzystam z podrobów żołądki, serca, wątroba.

Gotuje i pije rosoły różne drobiowe, wieprzowe, wołowe, na kościach takich żeby szpik puszczały. 

Kefir, zsiadłe mleko, kiszonki, proste surówki (np. Coleslaw), sok z kiszonego buraka z pieprzem lub chrzanem.

Z wędlin głównie kiełbasa, najlepiej zwykła wiejska. Szynek unikam, a jeśli już tylko takie w których jest struktura mięsa np. żywiecka itp.

Sery zwykłe,  wędzone,  pleśniowe,  twarogi,  wiejskie.

I dużo jaj u mnie schodzi,  tu też jak tylko mogę to szukam po lokalnych targowiskach czegoś lepszego niż w sklepach.

Mięso mielone kupuję z targu, gdzie mi mielą na miejscu z całego kawałka. 

 

Oczywiście zdaża mi się zjeść gówno, jak parówki, konserwa, czy zupka chińska z Radomia. Zwykle w biegu, na wyjeździe itd. Generalnie jednak unikam, albo szukam takich rzeczy które mają jak najkrótszy,  najprostszy skład.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdrowe odżywianie jest przehajpowane. 

 

Dietetyk ten co akurat na video jest - jest dobrym dietetykiem, ale ogólnie dietetycy według mnie trochę za bardzo przeceniają swoją rolę. 

W sensie też tego, jak produkty tam przetworzone nie sieją spustoszenia, jak dieta leczy itd. 

Noi ok, otyłość to dietetyk, zapobieganie chorobom też, ale no społeczeństwo jest coraz starsze i mitem jest to, że ta żywność robi aż tak wiele szkód, jakby się mogło wydawać i się niektórzy mówią.

 

I wiem na swoim przykładzie, że ja dostałem choroby pewnej w młodym wieku - prewencyjne odżywianie się dobrze nie pomogło, stosowanie diety podczas choroby restrykcyjnej też nie pomogło. 

 

Poszedłem do znakomitego lekarza, przepisał leki odpowiednie i człowiek funkcjonuje super. 

 

Żadna dieta ani nic takiego nie pomogło. 

A trzymałem wszystko bardzo restrykcyjnie. 

Tak swoją historię przytoczyłem bo niektórzy bardzo skupiają się na diecie, ziołach a one czasem po prostu nie pomagają. 

 

Czasem też po prostu szkoda hajsu na super zdrowe produkty, które tam naukowo nie powalają. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo jeść trzeba prosto. I najlepiej ze źródeł, które przynajmniej w pewnym stopniu możemy zweryfikować. Mięso, jaja, nabiał, warzywa, owoce, owsianka - wszystko to można dostać u drobnych rolników. Tyle że jest z tym dużo zachodu, tak jak i z samodzielnym robieniem posiłków. 

Na jajecznicy ze słoniną i owsiance można ciągnąć całą zimę, jeżeli jeszcze zapijemy zakwasem buraczanym, to będziemy w lepszej formie niż ci, którzy wciągają kawał karkówki co drugi dzień.

 

A na wzmocnienie wychylić kielonka i w pole, do roboty - tak zaleca Baćka. :) 

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo się też mówi o pewnych produktach które od wieków są uznawane za zdrowe. Jednak produkty też degradują, zmienił się sposób uprawy roślin, czy wytwarzania np. serów. Kurczak na wsi rósł 4 miesiace, a w hodowli miesiąc.

Widziałem jakiś czas temu materiał o tym że dzisiejsze owoce mają połowę mniej witamin niż 100 lat temu. Podobnie pewnie jest z mięsem, nabiałem itp.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość jedzenia to niestety cukier i to w najbardziej chamskiej postaci. Tu już nie tylko trzeba uważać co się kupuje, ale czytać dokładnie etykiety.

 

- Tatar z Sokołowa. Już nie pamiętam ale chyba kilkanaście albo więcej kukurydzy w składzie. Gotowego tatara w tej chwili w sklepie z czystej wołowiny nie kupisz, po żadnej cenie. Ja bym chętnie dopłacił, ale nie ma.

- Zychowicz - przetwory mięsne - hasło reklamowe "Tradycja zobowiązuje" - smalec z czosnkiem niedźwiedzim zawiera cukier, no nieźle się zdziwiłem, zacząłem szukać czegoś innego. Każda konserwa czy wyrób (kiełbasa w słoiku itp.) wszystko z cukrem. 

- Kiszonki, cukier. 

 

Niedługo do soli zaczną dodawać. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, bzgqdn napisał(a):

Widziałem jakiś czas temu materiał o tym że dzisiejsze owoce mają połowę mniej witamin niż 100 lat temu. Podobnie pewnie jest z mięsem, nabiałem itp.

 

Czyli teoretycznie należałoby jeść ze 2x więcej niż 100lat temu aby dać organizmowi zbliżoną ilość składników odżywczych 🤔

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Brat Jan napisał(a):

Czyli teoretycznie należałoby jeść ze 2x więcej niż 100lat temu aby dać organizmowi zbliżoną ilość składników odżywczych

No nie do końca bo np. takie piękne czerwone jabłuszko z marketu owszem ma połowę mniej witamin, ale za to 2x więcej cukru.

 

Jabłka nigdy takie nasze, polskie, ale to są same krzyżówki genetyczne, mają być jak największe i jak najsłodsze. Takich owoców jak dziś w marketach nie było w sadach naszych dziadków. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Brat Jan napisał(a):

Czyli teoretycznie należałoby jeść ze 2x więcej niż 100lat temu aby dać organizmowi zbliżoną ilość składników odżywczych 🤔

 

Aż tak źle nie jest, organizm wile rzeczy potrafi syntetyzować, ale z prawdziwego jedzenia, nawet ubogiego. A więc tłuszcz, białko dużo słońca, świeżego powietrza i ruchu. Nie ma też co demonizować suplementacji np. tranem. Witamina C syntetyczna jest nawet lepiej przyswajana niż naturalna wg. niektórych badań. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z witaminą C to nic nie wiadomo. Nawet raka leczy ;).

 

Tak poważnie trochę obciąża wątrobę, ale bez przesady. Natomiast niedobór dewastuje bardzo dużo funkcji m.in. układ odpornościowy. Chyba białe krwinki się nie mogą budować bez witaminy C z tego co pamiętam. W każdym razie podawanie wit. C przy przeziębieniu to nie tyle leczenie samego przeziębienia. a właśnie wspomaganie organizmu by sam dał radę. Z ciekawostek z ssaków tylko ludzie i świnki morskie nie syntetyzują witaminy C. Mamy wyłączony gen odpowiedzialny za tę funkcję, ale dzięki temu szybciej mutujemy (jako gatunek). Naturze się to opłaca, ale pojedyncze osobni są bardziej narażone na nowotwory. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Druid napisał(a):

Najlepiej by było, żebyś sam sobie hodował, jak kupujesz, to często nie wiesz co kupujesz

Ja mam wiele rzeczy swoich bo mieszkam na wsi, ale też sporo kupuje. 

 

Teraz u mnie w okolicy już nawet świń nie ma za dużo, ani krów przykładowo. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, $Szarak$ napisał(a):

Teraz u mnie w okolicy już nawet świń nie ma za dużo, ani krów przykładowo.

Tak wygląda większość wsi dzisiaj. Dzięki kochanej biurokracji jest to tak obwarowane że nie opłaca się mieć jednej czy dwóch sztuk trzody. Zabić też nie można tylko trzeba zawieźć do ubojni lub wzywać weterynarza i gościa z uprawnieniami.  

Podejrzewam że potem rozbiórka na mięso też jest jakoś obwarowana.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@bzgqdn

W niektórych jeszcze wsiach z sąsiadem się dogadujesz odnośnie hodowli kilku sztuk na ubój. 😎

Raczej na święta jest śwniobicie.

Jest znajomy weterynarz, jest znajomy rzeźnik i ileś kilo świnki we wszelakiej postaci. 😎

 

Dla przykładu. 

Sąsiad trzyma brojlery, które nie są tak tuczone jak na przemysłówce. 

Zamawiamy, dogadujemy się między sobą odnośnie symbolicznej stawki no i doliczamy nasz warzywniak - dzielimy się z nimi sadzonkami, czy większością upraw, bo my z kolei mamy większy warzywniak.

Nie mamy miejsca na jakąś oborę, a że oni mają boksy po swoich dawnych hodowlach, to wszyscy są zadowoleni. 😎

 

Mnie chuj strzelał co roku jak biliśmy u mnie perliczki. 

W pomieszczeniu, przez tłuszcz u perliczki, ciężko się patroszyło i porcjowało tę

gadzinę (co roku przegapialiśmy moment optymalnego utuczenia perliczki). 

 

Z perliczki przepyszny jest rosołek, ale nasze symboliczne 30 sztuk, jest zbyt czasochłonne przy ubijaniu, a że nie mamy jakieś konkretnej chłodni (pod względem rozmiaru), to wolę sąsiedzkie kuraki, mniej czy bardziej utuczone.

Sąsiad ma wirówkę do skubania i wszystkie sprzęty do porcjowania kuraka. 

Przetrzyma nam w chłodnym przez jaki czas. 

Zajebisty układ.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajny układ.

Na szczęście drób jeszcze można bić ale nie zdziwię się jak też pod pozorem jakiejś ptasiej grypy e końcu zakażą.

Świniaka jak się dobrze popyta to można połówkę dostać i samemu coś uwodzić.

Niestety to i tak nie to co kiedyś. Ja świniobicie pamiętam z dzieciństwa,  jak kiełbasa się na podwórku wędziła. Mnóstwo roboty ale to jak święto było. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od kilku miesięcy jestem zafascynowany dietą niskowęglowodanową  i szczerze polecam każdemu. Oprócz tego staram się jak mogę, unikać chemii w jedzeniu.

Efekty tej diety są spektakularne i nie jestem tu żadnym wyjątkiem. Trzeba zrezygnować z wielu produktów i na początku wydaje się, że nie będzie co jeść.

Najtrudniej chyba każdemu zrezygnować z chleba. Ja kupuję chleb niskowęglowodanowy na allegro i mrożę.

 

Oprócz tego, że schudłem w miesiąc 10kg to czuję się fantastycznie.-mnóstwo energii do działania, brak senności po posiłkach (wysokowęglowodanowych), mniejsze ilości i częstotliwość jedzenia.

Dodatkowo pewne choroby zniknęły co jest dodatkowym bonusem. 

 

Jeśli ktoś jest zainteresowany, to linkuję specjalistów w diecie low carbs:

 

https://www.youtube.com/@BraciaRodzen/videos

 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.