Skocz do zawartości

Bonzo

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2346
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    30
  • Donations

    100.00 PLN 

Ostatnia wygrana Bonzo w dniu 10 Stycznia 2021

Użytkownicy przyznają Bonzo punkty reputacji!

10 obserwujących

O Bonzo

  • Urodziny 09.05.1972

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Miejscowość:
    Pomorskie

Ostatnie wizyty

16462 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Bonzo

Starszy chorąży sztabowy

Starszy chorąży sztabowy (12/23)

4,8 tys.

Reputacja

  1. Ukraina to jest kraj, który można podsumować w jednym zdaniu. Zdaniu wygłoszonym po łacinie: Non fui, fui, non sum, non curo. Co się przekłada na: Nie było mnie, byłem, nie ma mnie, nie dbam o to. Ostatnie najważniejsze - non curo. W sierpniu 1991 roku Ukraina uzyskała niepodległość. Wtedy to państwo: 1. Posiadało bardzo dobrze rozwinięty przemysł, hutniczy, wydobywczy, lotniczy (Antonov), motoryzacyjny (zakłady ZAZ i KrAZ), stoczniowy. 2. Posiadało bardzo dobre ziemie 3. Posiadało bardzo bogate złoża praktycznie wszystkiego 4. Posiadało znakomitą energetykę - 15 reaktorów jądrowych w 4 elektrowniach atomowych, do dziś 60% energii elektrycznej na Ukrainie pochodzi z EA. 5. Posiadało dostęp do morza. 6. Była to najbogatsza z ówczesnych republik radzieckich - w 1991 roku PKB Ukrainy w dolarach na łeb było 1.5 x wyższe niż ówczesnej Polski 7. Ukraina liczyła w 1991 roku 56 mln obywateli 8. Ukraina w 1991 roku posiadała 1700 głowic nuklearnych, co czyniło ten kraj trzecim największym mocarstwem atomowym na Ziemi, tej Ziemi. Zaraz po ZSRR i USA Ukraina miała wszystkie atuty po swej stronie. 32 lata później Ukraina: 1. Liczy 33 mln obywateli i to chyba nawet niecałe. 2. PKB Ukrainy obecnie jest 4 x niższe w dolarach na łeb niż PKB obecnej Polski. 3. Ukraina obecnie posiada zero głowic nuklearnych. I to jest koniec dyskusji na temat państwa pod nazwą Ukraina. Z matematyką się nie dyskutuje. Ten kraj jest tworem sztucznym, de fakto w historii nigdy go nie było. Cokolwiek na Ukrainie fajnego powstało - zbudował to albo Rosjanin, albo Turek, albo Polak.
  2. Zasada jest prosta - najlepszą metodą na zapomnienie o babie - jest druga baba. Tak było, jest i będzie. Najgorsze jednak jest to, że młodym ludziom się wydaje, że "ta, która mnie rzuciła to jedna jedyna na całe życie była" A tak nie jest. Z każdą kolejną damą w Twoim życiu będziesz coraz łatwiej przechodził przez rozstania.
  3. To zauważyłem, choć ja się za jakoś nadmiernie zadbanego nie uważam. Rozrodczość pani nie jest dla mnie atutem. Rzekłbym, że wręcz przeciwnie - gdyby pękła guma - to prawdopodobieństwo kłopotów jest u damy w wieku rozrodczym większe niż u damy lat 45+. No chyba, że ktoś chce się rozmnażać - wtedy siłą rzeczy musi celować w taki właśnie target.
  4. Akurat być wybzykanym przez mężatkę to znacznie lepsza opcja niż zostać wybzykanym przez kobietę ze stałego związku z wybzykiwanym. Zwłaszcza przez żonę. Tu w grę bowiem wchodzą spore straty finansowe, masa nerwów i bardzo często też wszelkie problemy wynikające z istnienia dzieci powstałych wskutek wybzykiwania. A dzieci to skutki odczuwalne do śmierci a nawet i po niej. W wypadku bycia wybzykanym przez mężatkę - te wszystkie problemy nie istnieją. Bo jesli nawet z wybzykiwania powstanie dziecko - to skutki tego poniesie ślubny tej mężatki. Podstawa prawna - Art. 62 § 1 Ustawy z 25 lutego 1964 roku "Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy", Dz. U. 2020 poz. 1359. A i nie do przecenienia jest to, że mężatka nigdy nie zaśpiewa słynnej piosenki z "Misia" Barei, nawet gdyby jej oblubieniec pozamałżeński chciał czmychnąć za granicę. Czyli: "W swego serca zatrzymam cię porcie Porcie pełnym czułości i wzruszeń Żadnych kartek ja w twoim paszporcie Byś był ze mną wyrywać nie muszę" Krótko mówiąc - podstawowe przesłanie tego forum - "ruchać, jebać, nic się nie bać" O widzisz. Tu podniosłeś ciekawe zagadnienie. Brać byle co. Jak rozumiem - branie byle czego to pójście po najmniejszej linii oporu. Pojawia się ciekawe pytanie - czy ruchanie warte jest pójścia drogą krętą, wyboistą - czyli wymagającą wysiłku ? Moim zdaniem - absolutnie nie. To jest temat, który facet powinien ogarniać sobie możliwie najprostszym, najtańszym i najmniej dolegliwym sposobem. A w każdym razie - zawsze rozważać czy uganianie się miesiąc za wolną damą 10/10, inwestowanie w to czasu, pieniędzy, energii - warte jest tak naprawdę jednego wytrysku (czy nawet kilku) ? Moim zdaniem - absolutnie nie. Damę zajętą 10/10 (np mężatkę) można mieć znacznie szybciej, damę zajętą 5/10 - praktycznie od ręki. A w pewnej reklamie było kiedyś - "skoro nie widać różnicy to po co przepłacać ?"
  5. Tu tez kwiestia jest płynna. Zadbana 50-tka bez makijażu, nago (czyli przebudzona rano po stosunkowo udanej nocy) oczywiście na 25-tkę nie wygląda. Ale jak wspomniałem - 25-tki/30-tki to już nie mój target wiekowy. Z przyjemnością pozostawiam takowe damy do zagospodarowania Braciom w ich wieku, zaś kolegom w moim wieku - NIEODMIENNIE i STALE polecam PRZEBIEGLE - też właśnie 20-tki i 30-tki. Po to by mniej operowali pośród 40-tek i 50-tek - czytaj - by nie robili mi konkurencji. Bo jak już wielokrotnie wspominałem - mnie najbardziej pociągają rówieśniczki. No maksymalnie minus może 5, max 10 lat (ale to już naprawdę max). Gdy miałem lat 20 - podobały mi się 20-tki Gdy miałem 30 - 30tki Wtedy starsi koledzy powiedzieli - "ooo, przekroczysz 40-tkę to ci się znów 20-tki zaczną podobać" No i przyszła 40-tka. I co ? I nie tylko mi się 20-tki nie zaczęły podobać - co rzekłbym że jeszcze bardziej zbrzydły. Za to 40-tka - aaa to co innego A teraz im bardziej mam 50 - tym bardziej podobają mi się 50-tki. A przy okazji - jestem na tym forum z przerwami ładnych parę lat. Z pięć będzie na pewno. I Bracia (szczególnie starsi) mnie znają z mojego czysto utylitarnego podejścia do spraw męsko-damskich. Dlatego też jak już wspomniałem - ja nie potrzebuję kobiety do rodzenia dzieci - bo nie czuję konieczności bycia ojcem, rzekłbym wręcz że taka perspektywa zawsze mnie przerażała (co też nie oznacza że gdybym dzieciaka zrobił - to bym namawiał kobietę na aborcję - gdyż nie chciałbym wziąć tego "na klatę" - co to to nie) Nie potrzebuję także kobiety jako dekoracji do mojej skromnej osoby. Bo ja nie jestem zainteresowany stałym związkiem (brak logicznych przesłanek do wchodzenia w coś takiego), więc "chwalić się" zdobyczą nie mam w zamiarze. Więc taka 40-50 letnia kobieta jest idealna. Dzieci najczęściej już nie chce (a 50-tka nawet gdyby chciała to obiektywnie jest to trudne w jej wieku jeśli nie wręcz niemożliwe), mieszkać z nią też nie zamierzam (ona ze mną też nie), zatem perspektywa oglądania jej bez makijażu jest mało prawdopodobna. Gdy takowa dama spotyka się ze mną na miłe chwile - to jest odpicowana jakbym miała brać udział w castingu do Hollywood. Bo najczęściej zabieram rzeczoną na uroczą kolacyjkę do niezłej knajpki (rzecz jasna na mój koszt, a co, stać mnie, nie to co inni) A po miłych chwilach mam w zwyczaju grzecznie i taktownie pozwolić się damie wyspać - czytaj znikam nim wstanie świt. Zatem z rana jej oglądać nie muszę. I tym samym problem solved. To się nazywa czysto utylitarne podejście. Ba - ja z przyjemnością takowej damie mogę zrobić jakiś prezent lub wręcz wprost zapłacić parę stówek za uroczy wieczór i kawałek nocy. A co, stać mnie, nie to co inni. I to jest NAJTAŃSZY, NAJPROSTSZY i NAJMNIEJ KŁOPOTLIWY sposób działania na płaszczyźnie męsko-damskiej. Co Braciom polecam.
  6. W dużej mierze zależy to od niej samej. Znam (znałem, dziś to już nie mój target wiekowy) 30-tki zajechane jak trampki po pielgrzymce, znam też 50-tki i to niekiedy z plusem, za których wygląd niejedna 30-tka dałaby się pochlastać. Oczywiście statystycznie zgoda - im starsza tym zazwyczaj gorzej, ale facet od tego ma, jak to powiedział Nikodem Dyzma - "kiepełko" by nie buszować pośród zajechanych 30-tek a wybierać spośród zadbanych nawet 50-tek z plusem. A poza tym ja akurat specjalnie wymagający w kwestii damskiego wyglądu nigdy nie byłem. Prawda bowiem jest taka, że im bardziej szara myszka - tym lepsza "w te klocki" A przecież o to chodzi. Bo co ? Szukam kobiety na stałe ? Nie. Pokazywać się z nią gdzieś będę celem wywołania zazdrości u znajomych ? A broń Boże. Więc sam wygląd kobiety jak dla mnie nie jest priorytetem.
  7. Bo de fakto tak jest. Związek stały z jedną kobietą jest właśnie przewidziany do tego celu. A sformalizowany prawnie nosi nazwę "małżeństwo" Jak wiadomo - małżeństwo to nic innego jak TYLKO I WYŁĄCZNIE (używając języka technologicznego) - wytwornica dzieci. W żadnym innym celu stały związek ani facetowi ani kobiecie nie jest potrzebny. Bowiem: 1. Facet wolny może sobie seks ogarnąć znacznie łatwiej, pewniej, szybciej, lepiej i z większą różnorodnością jeśli ma dostęp do dowolnej ilości kobiet. A to stały związek uniemożliwia ponieważ facet powinien w nim być wierny i trzymać się jednej kobiety. Mało który facet jednak to rozumie. Matrixowe programowanie od dziecka zrobiło swoje. 2. Kobieta wolna może sobie seks ogarnąć również znacznie łatwiej jeśli ma dostęp do dowolnej ilości facetów. Oraz - zdecydowanie lepiej wyjść na tym finansowo. Dlatego że nieporównywalnie łatwiej wyciągnie pieniądze od wielu facetów od czasu do czasu - niż od jednego w stałym związku. Stara żydowska zasada - mały zysk jednostkowy ale duży obrót - dają finalnie duże zyski. Tu również niezbyt wiele kobiet to rozumie - z tych samych powodów czyli matrixowego programowania. Ale u kobiety został gen "poszukiwania lepszej gałęzi" - więc jestem zdania, że mimo wszystko więcej kobiet niż facetów w tym zakresie logicznie myśli.
  8. Moim zdaniem - więcej niż 50% Badanie ankietowe, mimo że anonimowe - z pewnością nie oddaje prawdy w całości - gdyż ludzie do zdrad niechętnie się przyznają. Nawet gdy mają zagwarantowaną w 100% anonimowość. O tym piszę od zawsze. Jak to ujął Denel w "Wielkim Szu" - "nie wejdziesz ty, wejdzie kto inny" Po prostu - jeśli kobieta będzie chciała zdradzić męża - NATYCHMIAST znajdzie się legion chętnych do umożliwienia jej realizacji tego zamiaru. I NIGDY tak nie będzie - że nagle cały legion uzna, że "eeee, nieee, to niemoralne, niewłaściwe, niegodne" A jeśli nawet - to w miejsce tego nawróconego (chyba cudem ?) legionu - znajdą się dwa legiony zastępcze. A może nawet i trzy.
  9. Ależ oczywiście, że bym się umówił. I to nie tylko na kawę oraz nie tylko jeśli klasyfikowana jest jako 8/10. 5/10 by wystarczyło. Bo znajomości w telefonie nigdy za wiele. Natomiast rzecz podstawowa, przy jakichkolwiek kontaktach z kobietami - BHP. Czyli: 1. Umawiasz się na kawę/ obiad w knajpie przez Ciebie wskazanej 2. Jeśli ruchanie - to hotel przez Ciebie wskazany lub u niej 3. Mgliście mówisz jej gdzie mieszkasz. Czyli - tak żeby się mniej więcej zgadzało, a zarazem nie była w stanie ustalić precyzyjnego adresu. A to dlatego, że jesli z tego miałoby być coś fajnego (czyli zacznie u Ciebie bywać) - to nie zarzuci Ci kłamstwa, zaś jeśli sprawa miałaby się rozlecieć - to nie będzie Ci wyśpiewywać pieśni miłosnych pod oknami. Z gatunku: "Gdy Ciebie ujrzałam jak krajałeś sadło Serce mi stanęło w gardle i do wody wpadło I przylgnęło do Ciebie jak do deski klajster Bo Tyś mego serca - oberpolicmajster" 4. Najważniejsze w bezpośrednim związku z p. 2 - tylko dobra guma, o której facet wie: - kiedy ją założył - kiedy zdjął - i gdzie wyrzucił. Krótko mówiąc - jest okazja - korzystać. Mam taką zasadę - nigdy za wiele kontaktów do kobiet w podrywczym* telefonie. Podstawa to konkurencja, wolność wyboru i możliwie jak najwyższa podaż. Wtedy Ty jako konsument - dyktujesz warunki. Precz z reglamentacją ! *) Nikt przy zdrowych zmysłach nie używa swojego oficjalnego, zawodowego, służbowego telefonu do tego typu kontaktów. Dlatego prawdziwy facet ma co najmniej dwa numery, z czego ten podrywczy może być zmienny. Nigdy bowiem nie wiesz czy nie trafisz na jakąś wariatkę - wtedy trzeba sprzątać po sobie samym - wyrzucając kartę SIM do najbliższej studzienki ścienkowej - skopiowawszy uprzednio wszystkie inne cenne numery mniej numer wariatki.
  10. To jest pierdololo. Tylko po to by grzać nastroje społeczne. Moje zdanie n/t aborcji znacie. Powtórzę młodszym i krótszym stażem na forum Braciom: OSOBISCIE jestem przeciwny aborcji. Gdyby posuwana przeze mnie dama zaszła w ciążę - byłbym daleki od namawiania jej do usunięcia, przeciwnie - odwodziłbym od tego. Bedąc lekarzem - nie wykonałbym takiego polecenia słuzbowego nawet gdyby groziłoby mi za to zwolenienie z pracy. Tyle OSOBISTYCH przemysleń. Natomiast jestem przeciwny temu by W OBECNYCH WARUNKACH GEOPOLITYCZNYCH istniały jakiekolwiek przepisy dotyczące aborcji. Tego w prawie być nie powinno. Państwo nie powinno wnikać w to co się dzieje między zapłodnieniem a porodem. Dlatego, że LEGALNIE można przekroczyć granice i LEGALNIE usunąć ciążę w Niemczech. Albo w Czechach. Tu jest wyjaśnienie dlaczego: Art. 111. KK Warunek odpowiedzialności za czyn popełniony za granicą § 1. Warunkiem odpowiedzialności za czyn popełniony za granicą jest uznanie takiego czynu za przestępstwo również przez ustawę obowiązującą w miejscu jego popełnienia. § 2. Jeżeli zachodzą różnice między ustawą polską a ustawą obowiązującą w miejscu popełnienia czynu, stosując ustawę polską, sąd może uwzględnić te różnice na korzyść sprawcy. § 3. Warunek przewidziany w § 1 nie ma zastosowania do polskiego funkcjonariusza publicznego, który pełniąc służbę za granicą popełnił tam przestępstwo w związku z wykonywaniem swoich funkcji, ani do osoby, która popełniła przestępstwo w miejscu nie podlegającym żadnej władzy państwowej.
  11. Tak po prawdzie prędzej mężatce wyjawię gdzie mieszkam aniżeli kobiecie wolnej. A to dlatego, ze z oczywistych powodów niezapowiedziana wizyta mężatki jest radykanie mniej prawdopodobna od wizyty kobiety wolnej, która się znacząco częściej nudzi. I to jest kolejny plus mężatki - jest bardziej komfortowa w użytkowaniu.
  12. Kiedyś było jakoś fajniej. Wspominane przeze mnie Audi 100C3 z 1985 roku miało silnik NF (potem oznaczony jako AAR) o pojemności 2.3 litra i mocy 133 koni. Ten wóz był lekki i miał nisko położony moment obrotowy. I dlatego zrywał beret. Bo był lekki. Bo nie miał nic ponad to co było NAPRAWDĘ potrzebne. Natomiast w 1989 roku (a więc 34 lata temu) wyszło Audi 100 2.5TDi 2.5 litra, 120 koni, ponad 200 km/h i poniżej 10 sekund do setki. I bez mała półtora tysiąca kilometrów na zbiorniku. Motoryzacja osiagnęła swój szczyt w latach 90 ub wieku. Potem było tylko gorzej, co opisać można w artykule pod tytułem "Galopem w dół" Po 2000 roku samochody konstruowano już z nowoczesnego materiału czyli z gównolitu. Obecnie pojazdy produkowane są z pizdrygonu. PS: W 1963 roku Erich Waxenberger (jeden z konstruktorów Daimler-Benz) wstawił silnik M100 (od Mercedesa W100 - four of five dictators recommended it) - czyli 6.3-V8 do Mercedesa W109 Wtedy, czyli 60 lat temu ten wóz miał 6.5 sekundy do setki.
  13. Wygoda, Satysfakcja, Komfort. Polecam Co ciekawe - 125-tka miała 6 koni mechanicznych i dawała radę. Chłop z babą i gówniakiem jechali, baba jeszcze jakiś koszyk trzymała, a tylko pod co bardziej strome górki trzeba było na dwójkę redukować. Dziś 6 koni to ma słaba 50-tka. No ale jesli się kręci do 11 tys obrotów to i tyle matematycznie pewnie wyjdzie.
  14. Ruchać, jebać, nic się nie bać. Oczywiście tylko dobra guma. O której facet wie kiedy ją założył, kiedy zdjął i gdzie wyrzucił. Tyle z moich rad.
  15. Oto czym jest PRAWDZIWY (rili) egzamin. Pojazd - WSK-125 (Wieśniaku Śmierć Kupiłeś) Ilośc osób - trzy. Jeden kieruje (kierownica, sprzęgło, gaz), drugi zmienia biegi, trzeci ostatni spada nie za często (bo są duże straty czasowe gdy się wraca po zgubionego pasażera. Impreza czerwcowa nad jeziorem numer jeden. Piwinowódka. Potem kąpanie na golasa z rówieśniczkami (też na golasa) Nastepnie się rozwidnia. Najtrzeźwiejszy odpala wueskę (odpalajta swe motóry, zakładajta a'la skóry) Jedziemy 25 km do domu. Trzeci niekierujący i niezmieniający biegów gubi się jakieś trzy razy. Niezawodnie odnaleziony, osadzony na siedzisku i dalej jazda, jazda, białe rękawiczki, techno jazda. Dopiero ponad 20 lat później będa o tym głośno mówić w Ekwadorze Manieczki. Wracamy. Jesteśmy u mnie na wiosce. Jedziemy nad jezioro numer dwa. Wjazd na pomost (jazda, jazda białe rękawiczki, techno i wiecie co dalej) Wueska plus trzech najebanych spada z końca pomostu do wody. Głębokość - pięć metrów. Jezioro lobeliowe, woda czysta niczym w Bajkale, gdzie również 20 lat później George W. Bush zmiesza whisky z krystalicznie czystą wodą z tego jeziora i wypijając rzeknie - "alleluja & forward") Wueska idzie na dno. Najebani motórzyści bez kasków wypływają. Dwie godziny im zajmie nim wyjmą motóra na brzeg. Odmówią modlitwę: "O wielki motórze, tę oto przenajświętszą benzynę racz zamienic w wino by uczynić nasze ciała mobilnymi" Jutro wieczorem wueska odpali. Siedzenie będzie mułem pośmiardywac do końca wakacji. Ja miałem wtedy kaski z ogórka Przy swojej budzie trzymałem burka Tymczasem Zenek, ten to miał wdzięk Był właścicielem sztucznych szczęk. "And look at the two of us in sympathy And sometimes ecstasy Words mean so little, and money less When you're lying next to me"
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.