Skocz do zawartości

Stary_Niedzwiedz

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2070
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    11
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Stary_Niedzwiedz

  1. Aha. Czyli "bileter w kinie Sp z o.o."? Chłopie... Serio? Gdzie napisałem "nie ponosi odpowiedzialności za cokolwiek"? Ponosi odpowiedzialność adekwatną do udziału w profitach. Inaczej to jak w polityce - prywatyzacja zysków, uspołecznianie kosztów. Pracownik wykonuje swoją pracę na koszt i ryzyko pracodawcy. Takoż stoi w KP. Ale jeżeli jesteś w tej samej sytuacji "przedsiębiorcą bitubi" to zmienia to postać rzeczy? Wciąż o tym mówimy. Nie "UoP", tylko "kontrakt bitubi". Uważam, że pracownik powinien mieć płacone brutto i opłacać osobiście komplet wszelkich składek. To w sekundę wyedukowałoby ekonomicznie społeczeństwo i skutecznie wyleczyło z wszelkiej maści "deizmów". Nagle powszechne twierdzenia, że "hehe, ja to nie płacę podatków, hehe" znikłyby z horyzontu. Pomysł dawnego "ubruttowienia" płac i podziału składek pracownik/pracodawca uważam za przejaw absolutnego GENIUSZU inżynierii społecznej. "Składki to pracodawca płaci, nie ja, hehe". Podobnie jak "kawa/owocowe środy/pasztetowe piątki w robocie są za darmo" Tja... Nie. Tu masz podstawowy błąd poznawczy. Tzw "prywatna opieka" to absolutne minimum-minimorum. A kosztuje sporo. Rzędu do 500 PLN miesięcznie (co "grubsze" pakiety full service). Pomijam jakieś "pakiety za stufkie w luksmedzie" czy inną patologię. Mówię o produkcie PRZYZWOITYM zakresowo, jakościowo i u sensownego dostawcy. I te pakiety - ojej, co za szok! - można wykupić MAX do 65 roku życia... (wersja "senior" czyli 55+ zwykle kosztuje x2). Tylko jak cokolwiek POWAŻNEGO od wyciskania pypci na dupie się spierdoli, to nagle okazuje się, że... lądujesz na NFZ. Takie atrakcje jak onkologia, dializoterapia, choroby przewlekłe (refundacja leków się kłania...), pomoc w wypadkach nagłych... Zobacz sobie ile kosztują leki do terapii chorób przewlekłych przy założeniu 100% odpłatności i może się okazać, że zapoznasz się z pojęciem "incydent kałowy". Zabawa w reanimację pacjenta potrafi kosztować -naście kPLN w samych lekach wpompowanych w pacjenta przeciągu godziny. Dolicz do tego pracę sprzętu i ludzi. To nie jest zabawa na przeciętną kieszeń. Na nieprzeciętną też. WSZELKIE kosztowne procedury są refundowane przez NFZ i jest to - co do idei - DOBRY system. To, że przez politykę poleciało to w patologię to insza inszość - wystarczyłoby wzorem czeskim wprowadzić współodpłatność u pacjenta (czyt: DROBNĄ opłatę za wizytę lekarską, rzędu ~10 PLN) i masz momentalnie 70% miejsc wolnych. Bo - o jakże to niepopularne - emeryci przeniosą swoje aktywności społeczne do parku, a nie do kolejki w przychodni. Konkludując: ŚRODEK. Nie krwiożerczy kapitalizm a'la USA ze 100% odpłatnością, ale i nie 100% socjalizm i zabawa w chorego "bo za darmo". Ludzie "za darmo" NIGDY nie będą szanować. W większości wypadków mowa o takich właśnie kwotach. Nawet niech to będą 2k. i 3k. To są drobiazgi, a nie istotne pieniądze. To nie jest założenie "urwałem bańkę ekstra i już doskonale wiem, co z tym zrobić", bo - uwaga - takich pieniędzy NIE zarobisz NIGDY na ŻADNYM etacie. OK. 1% z 1% tyle zarobi. Absolutny topmanagement w topowych firmach. Tylko że takich w Polsce nie było, nie ma i nie będzie. I wójt z Pcimia tego nie zmieni, bo on nie jest menedżerem, tylko politykiem. Ludzi z takimi zarobkami z etatu w Polsce można policzyć w ilości rzędu 100 sztuk. "Trzyliterówki" z topowych instytucji finansowych w Polsce. Reszta to ludzie zarabiający ze swoich przedsiębiorstw. A, no i rekiny biznesu z Amwaya 🙂 Są to wyjątki. A wyjątki to są wyjątki, a nie reguły. W każdym razie - jak widzę ZAUWAŻASZ mankamenty "bizmesmena bitubi". I tu się zgadzamy. A po odjęciu emocji i wynikającego z nich sosiwa ideologicznego p.t. "nie bendem hójom płacił" zostaje to o czym piszę 🙂. Wypchnięcie do mega niekorzystnej umowy ludzi, którzy są przyciśnięci do muru przez mocniejszych (pracodawców). Tyle.
  2. 1. Kartacz i grzebyk. Absolutny must-have. Czesać i szczotkować DUŻO (bardzo przyjemne, ja przy pracy koncepcyjnej często łączę przyjemne z pożytecznym). 2. Olejek. Zwłaszcza przez pierwszy miesiąc-dwa. Inaczej można OCHUJEĆ, tak swędzi (zwłaszcza, jak ktoś ma suchszą skórę). Czesać i szczotkować DUŻO (poprawia ukrwienie skóry, zapobiega wrastaniu włosiwa, co objawia się rzeczonym swędzeniem. 3. MYĆ BRODĘ (!). Pod prysznicem, szampon do łba aligancko działa. Dobrze wypłukać. Czesać i szczotkować. 🙂 4. Kupić trymer z nasadkami "dystansowymi" o określonych długościach. Strzyżenie brody "z ręki", zwłaszcza samemu na sobie to Wyższa Szkoła Jazdy - ja przez wieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeele lat nie ogarniam 🙂. Aha, ale mówimy o PRZYSTRZYGANIU /konturowaniu brody, a nie opcji "jadziem na równo". Wbrew pozorom dobrze skonturowana broda potrafi zdziałać cuda dla wyglądu nawet na etapie "pierwszych wzrostów". Chyba, że idziesz w ZAROST a nie brodę (zarost = 2-4 mm max), wtedy można +/- jechać jak trawnik kosiarką (ale np górę policzków już bez nasadki lub wręcz maszynką) 5. Zapuścić przyzwoitej długości brodę (miesiąc-dwa), ale trochę podstrzygać, żeby nie wyglądać jak Mietek Kloszard. Warto pójść do fryzjera, który temat troszkę ogarnie i podpowie. Jeżeli fryzjer "wyśmiał" -> next. Fryzjer NIE jest wyrocznią Twojej stylówy. Tu trzeba się przemęczyć parę m-cy do uzyskania fazy "plateau" i dopiero z niej można coś sensownie wnioskować. Początkowy etap ZAWSZE wygląda chujowo. Nawet mi zdarzało się ojebać się na milimetr (bo tak, czasem chłop coś zmienić musi...) i potem robić powrót do korzeni i zawsze pierwsze miesiące były... Mlehhh... 6. Tzw wieść gminna niesie, że najlepszymi barberami są ludzie z Bliskiego Wschodu. Oni mają brody "uwarunkowane kulturowo" i - co by nie mówić - mają te brodzidła ZAJEBISTE. Niestety, w PL - póki co - ciężko o takich fachowców. Może mamusia ma jakąś tajemnicę 🙂
  3. Otóż nie. Jeżeli mam brać 100% odpowiedzialności MATERIALNEJ za swoje działania, to warunkiem brzegowym jest adekwatny udział w PROFITACH. Będąc przedsiębiorcą (normalnym, nie mikrojanuszem) ponosisz ryzyko, ale też masz 100% profitów. I to dopiero jest właściwy podział. Będąc "bymesmenem bitubi" jesteś tak naprawdę WYROBNIKIEM najniższej kategorii. Szczebelek wyżej nad niewolnikiem zapierdalającym za miskę zupy z brukwi przykutym łańcuchem do komputera. Dlaczego? - Pracujesz na CUDZY biznes - profity idą do innych. - Ponosisz pełnię ryzyka (jako B2B możesz być pociągnięty do dalece głębszej odpowiedzialności) - Wciąż robisz to, co ci każą. Także rzeczy, które mogą być co najmniej kontrproduktywne biznesowo. Nie masz mocy decyzyjnej. "Zamknij mordę i rób, ale odpowiadasz za efekty moich pomysłów". - Dalej - NIE MASZ za to istotnych profitów finansowych. Jedyna różnica to sposób opodatkowania i oskładkowania Twojej "umowy". "Byzmesmeni bitubi" NIE są (z zasady) wynagradzani według innych, nierynkowych stawek vs pracownicy na UoP. Na koniec dnia decyduje excel - pracodawca zleceniodawca w excelu ma na Twój stołek budżet X. I czy zatrudni Cię na UOP, czy jako kontraktora B2B to go ebe. Może ewentualnie MINIMALNIE dorzuci parę groszy wyceniając na to redukcję ryzyka operacyjnego po swojej stronie. CZYLI - de facto jesteś PRACOWNIKIEM, ale w gorszej pozycji, bo bez ochrony prawnej. Jako pracownik: - Nie odpowiadam za gówniane decyzje (za wyjątkiem świadomego działania na szkodę oraz złamania prawa powszechnego). Max odpowiedzialność pracownika to 3-miesięczne uposażenie. No i mogą mnie zwolnić. Ojej. - Nie partycypuję w zyskach (czyli jak Bizmesmen bitubi) - Mam konkretne ramy działania. Także czasowe. I - wbrew pozorom - pracownik szeregowy TEŻ podejmuje określone decyzje i ruchy, które mogą się wiązać z potencjalnymi stratami. Niekoniecznie przy tym "wynagrodzenie rośnie z odpowiedzialnością". Przykład: Pan Mietek, który dokręca śrubki w produktach na taśmie w fabryce może doprowadzić do milionowych strat. Czystym przypadkiem - przewrócił się chłop i klucz wpadł mu w czeluści maszyny. CHRUPPP i poszłoooo parę baniek w plecy. A stało się tak dlatego, że PRACODAWCA, przepraszam - zleceniodawca chujowo zabezpieczył swoją linię produkcyjną, gdyż 1. Jest cebularzem 2. Może tym kosztem obciążyć pracownika PODWYKONAWCĘ 3. Skoro pkt 2 działa, to patrz pkt 1 Rozumiesz, o czym mówię? Także -> mowa o jakichkolwiek sensownych profitach "bizmesmena bitubi" w zderzeniu z etatem jest... No ja lubię takie szpagaty umysłowe, tylko nie klei się to z twardą rzeczywistością. (przemowy korwina i spółki playing soflty in the background). Znów -> "bizmesmen bitubi" = NIECO niższe obciążenia podatkowe. To nie jest optymalizacja na zasadzie "na etacie mam 2 miliony, na bitubi - 3 miliony", gdzie takie ruchy MAJĄ sens, bo na koniec dnia odchodzisz od kasy z banieczką w ręku, czyli trafiłeś pieniądze, za które możesz sobie organizować całkiem sexy przyszłość. My mówimy (tzn - Ty gloryfikujesz uprawiając szpagaty umysłowe, ja pokazuję przyziemnie smutną rzeczywistość) o wypychaniu na ryzykowne umowy niskopłatnych stanowisk. To patologia naszego systemu prawnego. "Zysk" miesięczny rzędu 500 PLN/100 EUR to jakaś kpina. Ostatnio pokazało się w internetach ogłoszenie o "bizmesie bitubi". KONTROLER BILETÓW W KINIE. Jak rozumiem Twoim zdaniem - biznes życia? 🙂 I żeby to wybrzmiało: Do socjalistów wszelkiej maści to ja bym strzelał. Wszelkiej maści dejów utylizowałbym bez litości. Rozchodzi się o to, że jest jeszcze coś takiego jak strefa środka. Coś pomiędzy krwiożerczym kapitalizmem a komuną pełnym ryjem.
  4. Pomału i dużymi literkami: 1. Naruchaj (zorganizuj) sobie NOWĄ pracę. 1 etat. Słownie: JEDEN etat. Dobrą pracę. "Docelową". Naruchaj ją siedząc w obecnej (ucz się od pań - nie puszczamy się jednej gałęzi, zanim nie złapiemy drugiej). Nie masz żadnych, kurwa, ŻADNYCH zobowiązań względem obecnego pracodawcy. Żadne "jak możesz", żadne "będzie lepiej", żadne inne pierdolenie. Praca to jest ŹRÓDŁO DOCHODU. Tylko to. Ty im swoje umiejętności, oni Tobie wypłatę. 100% utylitarne podejście. Jak się źródło spierdoli pod jakimś względem - NARA! 2. Naruchiwanie/naruchanie dobrej nowej pracy nie wyklucza zorganizowania sobie drugiej roboty DODATKOWEJ. Żaden kurwa pełny etat. Chcesz skończyć w psychiatryku/kostnicy/innym szpitalu? Szanuj siebie. Drugiego ciała i umysłu nie będziesz miał. Ja wiem, że jak się ma 20 lat to jest się nieśmiertelnym. Zaufaj starszemu - to mija, a ból w plecach, kamienie w nerkach, nocne koszmary i inne atrakcje zostają. Celem tego ćwiczenia jest zorganizowanie DODATKOWEGO, zwłaszcza skalowalnego źródła dochodu, a to doskonała sprawa. Możesz sobie odłożyć trochę hajsu, możesz sobie rozwijać dzięki temu hobby/kupić coś fajnego/inwestować i docelowo urządzać sobie wolność finansową. Dodatkowy atut: jak Cię znienacka wypierdolą z roboty (ZAWSZE !!!! bierz taki scenariusz pod uwagę. Choćbyś - kurwa - pracownikiem roku co tydzień zostawał. W miejscu pracy jesteś PRZEJAZDEM. To samo, co z kobietą - jesteś tam przejściowo) to masz rezerwowe źródło dochodu. I coś do zajęcia głowy. To już Ci powiedzieli. Kiedyś miałem przymusowe roczne wczasy. Łooo, panie... No przeczołgało mnie to na tyle, że teraz mam bezpieczników co najmniej kilka, a przede wszystkim - działam uprzedzająco. Siedzenie na piździe w stanie bezrobocia ryje baniak lepiej niż najbardziej jebnięta kobieta. Ja patrzę przez pryzmat swojej miłości do etatu 🙂. B2B to zło (o czym niżej). Zasiedzenie na dupie w firmie ma swoje mankamenty. - osłabia czujność na pewne nadchodzące niebezpieczeństwa. Taki syndrom "już wszystko widziałem, nic mnie nie zaskoczy". No i potem liść znienacka... - z czasem tracisz kontakt z rynkiem pracy i Twoje dochody na tle rynku zaczną spadać (tzn - nie będą rosły). Dlaczego nowym pracownikom płaci się więcej niż starym? Bo starzy przywykli do swojego uposażenia i swoją postawą wykazują nieruchawość. A Ty jesteś na RYNKU. Sprzedajesz. Swoje umiejętności w funkcji czasu. I dlatego MUSISZ wiedzieć, co się dzieje na rynku. Inaczej okaże się, że sprzedajesz paliwo po 3,60, podczas gdy inni koszą po 8,99... Jeżeli CIĄGLE monitorujesz rynek i stawki (są na to dość proste sposoby), to wiesz, kiedy zaczynasz iść w kierunku frajerstwa. Nie mówię, żeby od razu lewarować się ofertą od konkurencji - to BARDZO zdradliwe. Ale jeżeli dajesz cały czas znać swoją postawą, że jesteś wolnym elektronem, że masz rozeznanie w temacie wartości RYNKOWEJ swojej pracy, a w tym miejscu najmocniej trzyma cię grawitacja, to... Jesteś pracowy "Czad ze szczenkom" Z robotą jak ze związkiem z kobietą - jeśli czuje oddech konkurencji na plecach, to będzie się pilnować i nie będzie odpierdalać. A co do B2B. Ja wiem, że to pięknie brzmi, że "mam firmę". Se można napisać "ajm ej Si-I-Oł, bicz" na bileciku wizytowym i jest "łał". Albo opowiadać laskom przy piwie, że "mam startap, rozumiesz, maleńka?". Tylko - kurwa - CHUJAMASZ. Jesteś samozatrudnionym. Najniższa forma egzystencji. 100% odpowiedzialności, 0 (zero!) benefitów. Krwiożerczy kapitalizm at its best. W zamian za nędzny plus do wynagrodzenia wynikający z innej formy opodatkowania (kosztem późniejszego "olaboga, jak to emerytura/renta 1500 PLN netto") oddajesz multum przywilejów i bierzesz na garb potężną odpowiedzialność. Przedsiębiorcą, to się jest od zatrudnienia 10 osób w górę. Nawet w oficjalnych statystykach poniżej tej granicy jest to "mikroprzedsiębiorczość". Czyli właśnie samozatrudnienie. Także... Ja nie żyję złudzeniami 🙂
  5. Uważam, że PLANOWE ciągnięcie 2 etatów to samobójstwo. O ile nie jesteś utopiony w jakiś gwałtowne potrzeby finansowe - unikaj. Naruchaj podstawową sensowną robotę + jakieś dochody na boku na zasadzie "dorabiam sobie i akumuluję hajs na.... (wpisać dowolnie, choćby i na przepalanie hajsu na głupoty, ale NIE "inwestowanie w Myszkę"). Pomysły podane wyżej (czyli wyrobić sobie markę na jakieś pierdoły ad hoc ale za spoko pieniądz) wydają się być spoko.
  6. Zawsze szukaj kolejnej roboty. ZAWSZE. Monitoruj swoją "działkę" i bądź gotów do tego, że może nagle pojawić się interesująca opcja. Praca jest PRZEJŚCIOWA. Jeszcze bardziej, niż kobieta. Co do tematu "bo tu tylko 3 m-ce robię" - to możesz ruszyć kreatywnie. Teraz mówisz "prawdę" - brak interesujących projektów, niezgodność zasad współpracy z ustaleniami (wtedy na pierwszym miejscu na pytanie "dlaczego chcesz zmienić firmę?" stawiasz nacisk na "wysoką kulturę korporacyjną"). Jak się okaże za jakiś czas, że ktoś szuka dziury w całym, to masz zawsze opcję stwierdzenia, że "zrobiłem sobie długie wakacje w Kambodży - zawsze o tym marzyłem" (bądź gotów na pytania sprawdzające). I jeszcze jedno - jak Cię wypierdolą z roboty, to zawsze (!) jesteś wdupie. Bo jesteś na musiku i szukasz pod ciśnieniem. To widać. A w rekrutacji jak w randkowaniu - desperacja NIE jest sexy. Dlatego szukaj intensywnie spadochronu No to i tak zmieniasz co chwila 🙂 Bądź gotów na pytanie odstrzeliwujące: DLACZEGO ODSZEDŁ PAN Z FIRMY 1 (a potem 2, 3 i 4). I ta odpowiedź MUSI się trzymać kupy!
  7. Najgorszą rzeczą w psach jest to, że one tak kurewsko krótko żyją 😞 Między innymi z tego względu uznałem, że... na jakichś kilka lat starczy. Jednak zbyt wrażliwy jestem 😞 Może już bardziej na emeryturze sprawię sobie ponownie piesełka.
  8. Świat nie jest czarno-biały. Beck-ish jeśli już. Na Stacy to się - owszem - miło popatrzeć, ale raczej jako na dziwactwo. BTW - obie grzmocą czada i obie mają stado orbiterów w telefonie (chyba, że Becky ma też dużego beniza 🙂 )
  9. Złe. Niestety - wyniesione z domu i to od kilku pokoleń. Polecam kontestować tego typu zachowania dla zasady. W imię tępienia toksycznej roszczeniowości. PRZEPIĘKNE gównoburze z tego wychodzą. Niestety - postawa tego typu "bo jestem stary to mi się należy" jest aktywnie wspierana przez społeczeństwo 😞
  10. To po prostu pierdyknięcie lajka. To nie propozycja parzenia się nocą na sianie... Lajkowanie postów jest jak potakiwanie do dyskusji przy piwie. Tylko tyle. Serio.
  11. ...na którym można a) próbować się uwłaszczać (miś, ja nie czuję się bezpiecznie. Miś, ty masz tyyyyyyyyyyyle piniądzy, że NAS (mnie i - jeszcze - nasze dzieciontko porzucisz i odejedziesz, Miś, przepisz na mnie tą działkę!) b) próbować urwać z niej duuuuuuuuuuużo w razie rozstania (proszem somdu, on nie jest bidny, on ma działkę za miljon i proszę ją zająć, sprzedać i pienionszki dla mnie i MOJEGO maleństwa!!!) Także NIEKONIECZNIE jest to bezpieczne. W razie zbycia też ciężko będzie gotówkę zabezpieczyć przed hieną...
  12. Moim zdaniem Śpiewak jest "ukrytą opcją pisowską". Ogólnie - taka bardziej upolityczniona wersja majki staśko (celowo małą...). Wysokie parcie na szkło, wysoki współczynnik sygnalizacji cnoty, wysoki poziom problemów pod garem.
  13. To bardzo istotna informacja, bo ZUPEŁNIE inny klient. "TOZALEŻY". Zależy jaki segment, zależy jaki leasingodawca, zależy jaki wiek i przelot. Przykład: mLeasing - zwykle sprzedają TYLKO finansowanie. W sensie że sam leasing, bez pakietów usług. Serwis, obsługa itd w rozumieniu kosztu i RYZYKA jest po stronie leasingobiorcy. Gospodarka rabunkowa nie jest rzadko spotykana. Grupa Masterlease - uwaga jak wyżej + to, że potrafią - także dla pojazdów z pełną obsługą w racie - bardzo często iść w kierunku "warsztat pod płotem", Leaseplan - zależy z kiedy auto i jaki klient końcowy. Też potrafili "gratis" dać klientowi obsługę door-to-door, a potem wychodziło, że kierowca wrzucał auto do jakiejś sieciówki nieautoryzyowanej, a nie do ASO jak było kontraktowane (i płacone w racie). Także - nie ma reguł. CZY TO Z AUTOMATU SKREŚLA TAKIE SAMOCHODY? Nie. Lepszy serwis w sieciowym warsztacie non-aso, niż darcie dupy szkłem i nie serwisowanie w ogóle. ALE - trzeba mieć z tyłu głowy to, że nie jest tak, że ach-och-100%-miód. Plus zasadniczy: Masz do kogo przyjść z reklamacją. To profesjonalne podmioty trudniące się obrotem samochodami. Duże firmy, które nie zwiną się z dnia na dzień. Więc w razie jakiegoś zupełnego gówna jest kogo za gardło brać. PRYWATNIE - gdybym miał kupić auto jako daily, to brałbym samochód pokontraktowy. Jestem za biedny na auta nowe, zwłaszcza we współczesnych cenach.
  14. Poniżej 160 cm. Masa ok 45-50 kg. Pamiętaj, że pani jest zaleczoną anorektyczką. IRL (jakieś 5-6 lat temu) raczej normalna laska z sąsiedztwa, aczkolwiek przewijały mi się foty i stwierdziłem, że ząb czasu naruszył ją okrutnie. Tak, widziałem Malwinkę IRL 🙂 Na odległość ręki. Pare razy 🙂
  15. Czo? 1. Upuść gdzieś ciśnienie z jajec. 2. Powtórz pkt 1 3. Powtórz pkt 2 A potem jak będzie do Ciebie coś sapać, to powiedz po prostu: MAM CHŁOPAKA. Serio. I po problemie. Sprawę masz zamkniętą i odhaczoną. W pracy nie ruchamy. Chyba, że chujowa praca i masz ją w pompce, wtedy wiadomix - o ile jakaś jebnięta laska nie będzie Ci klepać kryminału, to luz.
  16. Nie mam pojęcia. Austriacy np zamieniają mandat na areszt. Raczej skutecznie 🙂 Co do egzekucji transgranicznej - w ramach UE powinno to latać całkiem spoko, ALE - nie spotkałem się z konkretnym przypadkiem, więc domniemuję. Wiem, że Francja się w tej materii to w ogóle w tańcu nie pierdoli i od razu leci egzekucja. Skuteczna. Dodatkowo - drastyczna progresywność opłaty (rzędu x3 czy więcej i to w przeciągu tygodnia-dwóch).
  17. Takie coś. Tylko że to RACZEJ nie jest tak proste w obecnych czasach. Osobiście znam osoby, które posiadały taki duet, ACZKOLWIEK te osoby miały też podwójne obywatelstwo i było to c.a. ze 20 lat temu. Swego czasu jedna z tych osób wyłapała "zawiasy" na uprawnienia na miesiąc w swoim kraju i na tą okoliczność oddaliła się na miesięczny urlop do PL, gdzie jeździła na polskich "lejcach". Zdanie egzaminu o niczym nie świadczy. To tylko jeden z etapów drogi do uzyskania uprawnień. Dopiero decyzja administracyjna o nadaniu uprawnień ORAZ wydanie blankietu (kwitka w okienku) i PODPISANIE SIĘ pod wszelkimi kwitami w wydziale komunikacji nadaje uprawnienia i umożliwia legalną jazdę. Dlaczego? Bo mogłeś zdać egzamin, ale w międzyczasie wyjdą jakieś inne "kwiaty", które nie pozwolą na wydanie uprawnień. Albo np nie potwierdzisz akceptacji decyzji o nadaniu uprawnień (nie podpiszesz, że odebrałeś kwity). Albo coś innego się w papierach nie zgadza. Aha. Historia zna też przykłady cofnięcia uprawnień ze względów formalnych. I to po latach. Bo np okazało się, że instruktor/egzaminator/lekarz miał jakiś bajzel w papierach. Ktoś się doszukał problemu i hurtowo cofnęli wszystkim klientom uprawnienia. Jak wiadomo - w Polsce jak w chlewie obsranym gównem. Także... Mniej jutubowych urban legends, więcej wiedzy prawnej 🙂 A co to ma do rzeczy? Chcesz informacji -> dostałeś. A że to nie jest miła wiedza? Wellllll.... Życie
  18. Zapłacić. Inaczej - będzie się ciągnęło i ugryzie Cię w dupę w najmniej oczekiwanym momencie. To są grosze w porównaniu do późniejszych problemów. A tu jest POWAŻNY problem. 1. Faktycznie musisz powstrzymać się od jeżdżenia przez 3 m-ce. Jeżeli coś się odjebie, to jesteś w dupie aż po same migdałki - ubezpieczyciel OC ściągnie z Ciebie regresem całość odszkodowania. To potencjalnie POTĘŻNE pieniądze, idące w miliony złotych nawet. Serio! Zakaz ten obowiązuje także poza granicami PL, chyba, że masz inne, niezależnie od PL wyrobione prawo jazdy. 2. Po odbyciu kary musisz się udać do urzędu i ODWIESIĆ to prawo jazdy (złożyć pismo i opłacić bodajże 0,50 PLN na CEPiK). Nie wiem, czy da się to przez EPUAP lub pełnomocnika załatwić - moim zdaniem "tak średnio". Bez tego masz dalej ZAWIESZONE UPRAWNIENIA. Z konsekwencją jak wyżej. Nie mam pewności, ale nie odwieszenie przez rok od ustania sankcji skutkuje automatycznym cofnięciem uprawnień - startujesz od zera. Tak jakbyś nigdy nie miał żadnego PJ. 3. Pkt bonusowy - jeśli zostawiłbyś temat "ad acta" i chciał dokonać konwersji PL prawa jazdy na zagraniczne, to odbijesz się od zawieszenia uprawnień w PL. 4. I to nie ma tak, że "chujatam się dowiedzą". To teraz baaaardzo ładnie i sprawnie hula sobie elektronicznie. Mandaty z zagranicy dojeżdżają (i to drogą okrężną - przez formalnego właściciela najpierw) w czasie poniżej miesiąca od zdarzenia.
  19. Akurat jej to pasuje do stylówy Jest to - owszem - hardkorowe, ale - KLEI się z całością. Nie powoduje krwawienia oczu. Zaznaczę - nie jest to mój styl 🙂 Aha, Ewa jasno przyznaje, że ma spore problemy pod garem (incl leczenie zamknięte) 🙂 Coś za coś - ci z samej topki sportu często mają mocno zryte w innych miejscach. Widać rozum razy talent sportowy = constans...
  20. Na propagandzie nie można oszczędzać 🙂 A to jest przecież "inwestycja" w "młodzieżowy wizerunek". Czego nie rozumiesz??? Ja to przede wszystkim widzę pkt 4 i 5. "Za wszelką cenę" to było może 20+ lat temu. Wtedy tatuaż to było takie WOW, że majtki z wrażenia spadały. Dziś? Bosz, przecież dla młodej, współczesnej kobiety to być albo nie być towarzyskie. Jakże to tak? Bez "słit tatu"? Panie, nie godzi się. Stąd biorą się takie gówna typu jakieś chujstwo na stopie/dupie/nadgarstku/za uchem - jestem taaaka ŁAŁ Ostatnio co jedno lato, to stwierdzam, że znalezienie laski w wieku <30 lat bez dziaru to panie... Jak dziewicy w podstawówce szukać 🙂 Niestety - 99% pań jest albo MEGA chujowo wydziarane "mam czysta zeta i obciągnę ci, to mi coś wykolesz", albo jest to jakieś zupełne gówno typu "łapacze snów" "skrzydła anioła" czy inny szajs, albo taki dziar NICHUJA nie pasuje do pani. Dziar to ładnie wygląda na ŁADNEJ dupie. Ładna dupa, przemyślany, DOBRY JAKOŚCIOWO i pasujący do całości dziar daje + do całokształtu. A jakieś gówno na spasionym świniaku... Dalej jest gównem na spasionym świniaku. Granica między kiczem a klasą jest niestety słabo dla większości wyczuwalna 😞 Są już wegańskie farby. Wegańskie = bez składników pochodzenia odzwierzęcego. Nie oznacza to, że bez jakiejś ciężkiej chemii. Tu jest epilog: Podpowiedź: To jest niebinarno. To zrobiło tatuaż oka i... No właśnie.
  21. Jarzysz, że to pewna hiperbola? Czy jesteś z tych, co to trzeba tak pomalutku, punkt po punkcie? P o w o l i . I D U Ż Y M I L I T E R K A M I ?
  22. 1. Testowanie granic 2. Szukanie dramy Błąd Nadmiar dobrobytu emocjonalnego i spokoju powoduje u kobiety darcie sutów i szukanie problemów z dupy. A to BARDZO dobry znak. Kobieta czująca oddech konkurencji na plecach chodzi jak w zegarku 🙂 Tajemniczy uśmiech, nie potwierdzać, nie zaprzeczać, NIE TŁUMACZYĆ SIĘ (zwłaszcza to ostatnie). Niech sobie wyobraża. Błąd. ABSOLUTNIE ZERO jakichkolwiek "wyrzutów sumienia". Nope. Błąd x100. Pójście tą ścieżką to ból, zgryzota i drama.
  23. Chyba nie zrozumiałeś 🙂 Ja tam nie widzę żadnego zakładu. Nie wynika(ło) to z kwestii retoryki. Jeśli ktoś założyłby się na zasadzie "zakład o stówę, że nie uklepiesz średniej 8,15" to jest to spierdolenie na poziomie Wujka Cześka Nosacza. To de facto próba podcinania skrzydeł dzieciakowi, próba przedłużenia sobie beniz. Kompletnie awychowawcze i źle świadczące o wychodzącym z taką propozycją. Miewałem takie akcje w życiu (dwie). W obydwu przypadkach zgasiłem owych czereśniaków jak pety w błocie. Żaden nie wywiązał się z obietnic. Ot, taka dodatkowa satysfakcja 🙂. Nie idź tą drogą. Nie bądź Nosaczem. Aha. Jeśli już mówimy o zakładach i kwestiach honorowych, to - zgodnie z biblią polskiego honoru, tj kodeksem Boziewicza - nieletni NIE POSIADA ZDOLNOŚCI HONOROWEJ (z nielicznymi wyjątkami). Próba żądania satysfakcji z taką osobą automatycznie oznacza defamację próbującego żądać satysfakcji. Także... Nie idźmy tą drogą. Zrobiłeś to po to, żeby poczuć się lepiej sam ze sobą. SRSLY - tylko po to...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.