Skocz do zawartości

Morgan86

Użytkownik
  • Postów

    230
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Morgan86

  1. 5, w tym roku chce dobić minimum do 7, żeby móc już skakać bez linki. Uzależniają - to fakt, ja to często wykorzystuje jako kick starter to jakiegoś projektu Co do nurkowania. Jeszcze nie podjąłem decyzji, sprawdzam gdzie są kursy. Wiem, że można też robić np. w Egipcie, ale lokalsi polecają zimny krakowski Zakrzówek, jako ciężkie przetarcie i perspektywę docenienia czystych wód. Powyżej już zostało napisane, że to bezpieczny sport. To co sprawia, że wydaje się on niebezpiecznym to projekcja jak blisko jest śmierć. Mnie to jara najbardziej, temu to robię. Są ludzie co mają kilkaset skoków i nic im się nigdy nie stało. Wypadki są na granicy błędu statystycznego, ale to porównałbym do wyjścia z domu i zostania potrąconym. Też się zdarza. @Yolo Po prostu lubię być w mniejszości. Fajnie się pozniej opowiada o tym. Takie przeżycia to rasowy underground, bo mało osób się decyduje. Nie pamiętam czyj to cytat, ale przesłanie było takie, że jak idziesz za tłumem to warto się odwrócić. No chyba, że chcesz żyć jak każdy to wiadomo, że wszystko gra. Skaczę na zwykłym, nie desantowym. Na razie zakres 1200-1800m. Rośnie wraz z doświadczeniem. 4k to chyba musisz mieć kilkadziesiąt ukończonych, ale wiadomo, że to największa frajda.
  2. Jak lubisz survival to polecam podciąganie na rurce od ogrzewania ?
  3. Od zawsze sobie szukam czegoś więcej do robienia niż to co oferuje proza życia. Nie inaczej jest z będącymi na tapecie zajawkami z adrenaliną w tle. Na spadochronie chciałem skoczyć od zawsze, ale dopiero jak stanąłem z tym twarzą w twarz to zrozumiałem czemu. Bo większość ludzi się na to nigdy nie zdecyduje, a ja zajebiście lubię być w mniejszości i często tak pozycjonuje swoje życie, aby nie robić tego co wszyscy. U mnie było o tyle ciekawie, że od razu zrobiłem kurs i pierwszy raz skakałem sam na linkę desantową. W powietrzu nie ma z Tobą instruktora, który Ci przetnie linki jak będzie banan, albo zrobi "zamek-zapas" przy kalafiorze. Ale, że lubię grać all-in to wybrałem to rozwiązanie. Kurs jest też tańszy - 600zł w porównaniu do tandemu 700-800zł. Bezpośrednio po skoku miałem taki przypływ adrenaliny i pewności siebie, że wpadłem na kwadrat i pierwsze co zrobiłem to zacząłem spisywać kolejne rzeczy, które chcę zrobić w życiu - bo skoro już skakałem to co jeszcze zajebistego mnie czeka? Od tego czasu było jeszcze bungee, wspinaczka górska, czy wakeboarding. W tym roku planuje kurs nurkowania. Od momentu jak aktywowałem te zajawki to mam niesamowitą do pracy i rozwijania swoich projektów - jedną z moich głównych motywacji jest przeżywanie i doświadczanie. W tych skrajnych działaniach szukam też podnoszenia poziomu świadomości - odkąd czytam Hawkinsa mocno otworzyło mnie to na doświadczenia i w tym momencie we wszystkim staram się szukać czegoś więcej. Fajna sprawa, bo wzmacnia to doznania. Wzmacnia też poczucie sprawczości. Jak już robisz takie rzeczy to wiesz, że poradzisz sobie w różnych sytuacjach. Chcesz podejmować skalkulowane ryzyko, bo tam się zaczyna zabawa. W sumie jak spróbujesz takiego skoku to widzisz, że życie może być zajebiste i szkoda tracić czas na pierdalamento, które się między innymi przewija w niektórych tematach na forum. Katastrofa nuklearna? Kosmici? W sumie mogliby mnie wziąć, byłoby ciekawie ? Chciałbym sobie teraz polecieć w kosmos. Tak myślałem ostatnio, że to jest zajebista motywacja do robienia grubego szmalu Co do ograniczeń - zawsze są, ja jestem na przykład po dwóch operacjach kolana ? PS. Nie muszę chyba mówić, jak koleżankom moknie brzoskwinia słuchając opowieści o skokach spadochronowych czy śmiganiu na wake'u ?
  4. Na początku jest hardcore, bo masz świadomość, że może być game over. Ja na to patrzę tak, że w sumie w najgorszym wypadku to przynajmniej będzie fajna śmierć - szybka, bezbolesna i jeszcze w oparach zajawki. Jak już raz przekroczysz to w głowie to będziesz szukał dalej tych pokładów adrenaliny, bo to w jakim stopniu otwiera to również na inne sfery życia jest praktycznie nie do opisania
  5. Nigdzie nie stwierdziłem, że to reguła. Wiem jaka ona jest i również nie jestem z tego powodu zachwycony ?
  6. Co jest złego w takiej motywacji? Przyjmując założenie, że kobietą zazwyczaj nie kierują głębsze pobudki to według mnie to zajebista motywacja. Jeśli kobieta chce się dla Ciebie starać to czego chcieć więcej. Super jakby miała idee, ale nie przesadzajmy - to nie Looney Tunes. Celowo napisałem o sportsmenkach, które trenują 10-15 lat, a nie okresowych fitnesskach, które coś tam ćwiczą od dwóch. Z takimi miałem również okazje mieć do czynienia i to jest przepaść. To są działania w 95% zmierzające do zdobycia porządnego samca. Poznałem swoją wielką miłość na siłowni, trenowaliśmy razem, był ogień i treningi 5-6x w tygodniu. Nie chciała ode mnie odstawać. Później się jednak rozstaliśmy. Pojechała trochę na tej formie, którą zbudowaliśmy, ale teraz już "pasja" się skończyła. To nie jest sportowa mentalność, więc Twoja konkluzja do mnie nie trafia. Spotykałem się też kiedyś z młodocianą tenisistką, którą poznałem w trakcie rehabilitacji. Uwierz mi, dziewczyna trenowała 2-3 razy dziennie i miała dużo urazów, ale ciągle widoczny był ten ogień w oczach, duża pracowitość i chęć osiągnięcia czegoś więcej. Widziałem jak pracuje - mega mnie to jarało. W ogóle mam tak, że mnie podnieca jak kobieta potrafi dać z siebie dużo na treningu. Fakt - nie miała wiele lat, ale tworzyła rozsądną barierę między sobą, a stadem samców, którzy by ją chcieli. Jak nigdy takiej nie spotkałeś to faktycznie możesz nie wierzyć w pasję u kobiet
  7. Według mnie da się znaleźć pasjonatki. Kwestia jest grupy, w której to robisz. Dla mnie tą grupą są sportsmenki, ale takie prawdziwe, które trenują 10-15 lat. Pasjonatki od małolata, gdzie widzisz ten ogień w oczach na myśl o zawodach czy startach. Sportowa mentalność to wiele atutów, głównie brak jakiś płaczów czy smętów z byle powodu, czy chęć ciągłego progresu. Miałem do czynienia i bardzo polecam. Nie mówiąc już o łóżku - gdzie przy wspólnych treningach jest kosmos Wiadomo jednak, że do takiej nie podejdziesz z byle czym, bo sama jest zazwyczaj konkret.
  8. Jak jesteś przedsiębiorcą to bardzo często na leasingu sumarycznie wyjdziesz korzystniej, dorzucając wszystko w koszty. Ponadto nie topisz gotówki za jednym razem. Według mnie najrozsądniej jest wziąć 2-3 letnią używkę poleasingową, która posiada udokumentowany przebieg i historię z ASO. Zazwyczaj cena to >50% nówki, a auto jest praktycznie jak nowe, nie przekraczając 100 tys. km. Kolejna rzecz. Istnieją firmy, które za parę stówek wyszukują samochody używane i robią kompleksowy przegląd (ba, niektórzy to są prawdziwi maniacy - można znaleźć na forach), którzy znajdą niemal wszystkie usterki w aucie i jeszcze będą w stanie wynegocjować dobry rabat. Po ponad roku poszukiwań samochodu wybrałem połączeniu powyższych - 2-letnie auto poleasingowe wybierane z ekspertem marki, który ma świetne recenzje na forum marki. Do tego dodatkowe sprawdzenie z komputerem przed zakupem i uważam, że ryzyko prawdopodobieństwa wpadki obniżone jest do minimum.
  9. Dołożę swoje trzy grosze do tematu. Od jakiegoś czasu zmieniłem podejście do życia na projektowe. Polega ono na planowaniu roku w oparciu o 3-4 duże przedsięwzięcia, które chce zrealizować i na których w danym okresie czasu chce się skupić. Jak się ma to do siłowni? Ano tak, że określam w danym momencie roku czas, w którym przykładowo chce osiągnąć konkretny rezultat treningowy (np. martwy 180kg) i przez 2-3 miesiące skupiam się głównie na tym. Oczywiście w tym czasie pracuje i uczę się, jednak staram się na tych polach być na tyle elastycznym, żeby dopasować to pod cel główny. Przygotowuje się do takiego okresu - kupuje suple, planuje wypoczynek, odkładam kasę, żeby być w komforcie kalorycznym. Układam pracę w taki sposób, aby zminimalizować ryzyko niespodzianek. Przy takim trybie zawsze wpada kilka kilogramów na wadze więcej. Wtedy też w pracy nie zabieram się na rewolucyjne przedsięwzięcia, gdyż po prostu mój procesor nie jest w stanie tego ogarnąć. Pracuje nad prostszymi projektami, rozwijam sprzedaż i planuje, ale staram się nie przesadzać z pracą obciążającą nadmiernie układ nerwowy. Analogicznie w drugą stronę. Jeśli zakładam, że chcę przez 3 miesiące wykonać duży projekt, który wymaga dużo myślenia i obciążania procesora to nie stawiam sobie hurraoptymistycznych celów treningowych w tym czasie. Trenuje 2-3x w tygodniu dla zdrowia i dobrego samopoczucia. Progresuje w tym czasie zazwyczaj w jednym aspekcie. Mam słabą klatkę, dlatego ostatnio w takim okresie skupiłem się na izolacji tego mięśnia poprzez ćwiczenia na hantlach i linkach, aby w kolejnym okresie sprogresować siłowo (pękło upragnione 100kg). W efekcie takiego podejścia w ciągu roku poprawiam się na wszystkich polach - może nieco wolniej, niż przy koncentracji na jednej dziedzinie, ale zdecydowanie bardziej harmonijnie.
  10. To kwestia napięcia mięśniowego oraz rotacji w stawie biodrowym i skokowym.
  11. Sprawdziłem tą dziewczynę. Dla mnie rakieta - www.instagram.com/satinva/ Zerknąłem jeszcze na Q&A i pytanie: "Czy byłabyś ze Szmexym gdyby nie był dopakowany?" - Nie zwróciłabym na niego uwagi. I śmieszne jest jeszcze to, że gdyby nie był youtuberem to też bym nie zwróciła uwagi i nie napisała. Hehe Tutaj full:
  12. Widać, że nigdy nie trenowałeś
  13. 1. Fastlane Milionera. 2. Sekrety Amerykańskich Milionerów. 3. Bogaty i biedny - po prostu różni mentalnie.
  14. Czy w czytaniu chodzi o zapamiętywanie treści? Ja to postrzegam jako zrozumienie pewnych ważnych kwestii na danym etapie i wcielenie ich w życie. Treści mogę nie pamiętać, moje życie mi przypomni dlaczego podjąłem akurat takie decyzje i co mną kierowało
  15. Dołożę swoje trzy grosze. Próbowałem w obu wariantach. 1. Jeśli ja kobiecie to musi być dla mnie topową petardą i kręcić mnie niesamowicie. Wówczas jara mnie sam proces i ona się też podnieca. Warunek - muszę wiedzieć, że jest zadbana. W tym celu obserwuje przez jak dba o siebie i później sobie wyciągam wnioski. 2. Jeśli mi - to szczerze - musi być laska, którą z kolei ja mega kręcę. Nie każda się też na to zdecyduje. Tylko te maksymalnie zajarane są w stanie zagrać all-in. Jeśli chodzi natomiast o motywy to jak w przypadku każdej innej płaszczyzny życia. Habituacja, nuda, chęć spróbowania czegoś innego, nowego. Mogę to uznać za nowe, ciekawe doświadczenia, bo jednak poziom podniecenia przy dobrym kolabo (oral + rimming) to jednak kosmos. Myślę, że tutaj dużo też zależy od ogólnego podejścia do seksu. Kiedyś z ziomkiem ogarnęliśmy akcję 2vs1 w ofensywie - bardzo ciekawe przeżycie. Nie dorabiałbym w powyższych metafizycznego znaczenia. Przeżycia ciekawe, ale ogólnie jak wszystkie inne. Osobiście bardzo lubię przekraczać granicę. Kwestia otwartości
  16. Na niektórych ściankach wspinaczkowych w sekcji "Buldering" można znaleźć takie elementy. Świetna sprawa
  17. Można zrobić tak, że dzierżawisz ziemię, ale dopłaty zgarniasz dla siebie. Kwestia jak to ujmiesz i czy Cię puszcza etyka. Ja tak robiłem przy eko gospodarstwie, które musiało spinać się jako całość. Co do odrolnienia. Musisz złożyć dokumenty, aby przemianowali przeznaczenie działki w planie zagospodarowania przestrzennego.
  18. Polecam przeczytać "Fastlane Milionera" MJ DeMarco.
  19. Jakbyś miał wolne 500k i dochody stabilne + inwestycje to wziąłbyś Yarisa? Według mnie każdy na tym pułapie celowałby w coś premium, bo to po prostu ładniejsze, wygodniejsze i lepsze To jak z brzydkimi laskami. Też można spuścić z krzyża, tylko wszyscy chcą towar na poziomie 8-10/10.
  20. Niedawno założyłem DG. Pracuję w branży od 6 lat. Najpierw pojedyncze zlecenie, później własna marka i pomoc życzliwych w kwestiach podatkowych. Zawiązałem współprace, budując własną markę - przez okres ok 2 lat. Dzięki temu zbudowałem podstawową bazę klientów i bogate portfolio, oraz sieć kontaktów. Z perspektywy czasu nie pchałbym się w DG - tak jak chłopaki piszą - bez zbadania rynku. Mój początek to było góra parę stów w miesiącu za najgorszą pracę, w której trzeba było rzeźbić. Dojście do satysfakcjonujących zarobków to około 1,5 roku. Teraz jednak dopiero odczuwam presję podatków. Nieco zmienia się perspektywa. Nie myśli się, aż tak prorozwojowo. Trzeba sobie zapewnić egzystencję. Brałem też dotacje. Niezły pieniądz, który w dużej mierze inwestuje w siebie. W mojej ocenie biznes internetowy czy działania na freelance można zacząć bardzo wcześnie. Sam buduje całą strukturę pod to, abym nie musiał przebywać w jednym miejscu, a mój model pozwalał mi żyć w dowolnym miejscu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.