Skocz do zawartości

Mr.Meursault

Użytkownik
  • Postów

    228
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Mr.Meursault

  1. To co napisał Pelikan to prostactwo. I nie mówię tu o tym, że nie ma prawa nie lubić garniaków albo nosić się inaczej. Po prostu pewne komunikaty są śmieciowe i nie wnoszą do rozmowy nic oprócz obrażenia rozmówców i manifestowania tym samym własnej wątpliwej wyższości. A przecież da się bez problemu napisać tekst w obronie dresu, wykazujący jego wyższość nad garniakiem, nie robiąc zarazem na starcie debili z żadnej ze stron. Sam bym tak potrafił napisać, bo to żadna tajemnica, że średniej jakości dresy są wygodniejsze, wytrzymalsze, łatwiejsze w utrzymaniu i lepiej radzą sobie z pogodą niż nawet najlepszy garniak. Twój komunikat Messer jeszcze coś ze sobą niesie, jego to tylko kolejna forma niekończącego się internetowego manifestu pt. "Jestem zajebisty, wszyscy, którzy mają gust odmienny od mojego to debile, he he he". A na takie gadanie mam prywatnie alergię, ponieważ niewiele różni się od zwyczajnego spamu.
  2. Klasyczna moda męska to dekady. Garniaki dumnie nosili ludzie z jajami, nasi dziadowie i pradziadowie. Ci, którzy walczyli podczas I i II wojny światowej, ci którzy opływali świat, zdobywcy, przemysłowcy. Nie mówiąc już o wojskowych, bo garnitur wraz z dodatkami w olbrzymiej mierze wywodzi się z mody wojskowej. W garniakach chodziła włoska ( i nie tylko) mafia, z którą dzisiejsi ortalionowi dresiarze spod budki z piwem nie mieliby najmniejszych szans - raz dlatego, że brakłoby im zwyczajnie charakteru tamtych pokoleń, dwa że tamci byli o kilka poziomów wyżej jeśli idzie o kasę, zorganizowanie, determinację i wpływy. Dzisiejszy wyszczekany dresiarz z jego szerokimi horyzontami byłby w tamtej rzeczywistości nikim, ewentualnie chłopcem na posyłki albo karkiem od brudnej roboty, wysoko z pewnością by nie zaszedł. Historia klasycznej mody to też historia rzemiosła, najzręczniejszych krawców, najlepszych materiałów. To historia męskości rozumianej jako precyzja i zdolność do zadbania o siebie, począwszy od umiejętności przyszycia guzika, poprzez prasowanie koszuli skończywszy na metodzie polerowania butów na wysoki błysk. No ale co mogą o tym wiedzieć ludzie, których horyzonty modowe i pojmowanie męskości ograniczają się do kawałka sportowego ortalionu sprzedanego im przez zagraniczne korpo - który przyjęli sobie za uniform na każdą okazję - a błysk obuwia kojarzy im się najwyżej z czymś w tym stylu:
  3. Przez moment chciałem z tobą polemizować, ale uświadomiłem sobie, że poziom za niski: być może różnica wieku, być może przepaść mentalna i wąskie horyzonty, być może wszystko razem wzięte, ale sumując - dialogu z tego nie będzie.
  4. Nikt nie jest za młody na klasykę, to przesąd. Klasyka jest uniwersalna. Nie ma ludzi wyglądających źle w garniturach, są tylko garnitury niedopasowane, w przypadku dopasowania problem natomiast znika.
  5. Nic nie próbować, nie okazywać zainteresowania w żadnej formie, bo to tylko zaproszenie do dalszej gry. Zerwać znajomość, nie kontaktować się i nie zapraszać na prywatną posesję. Co innego jakby to była jego matka albo siostra, w takim układzie relacje mogą się ciągnąć przez całe życie w związku z poczuciem zobowiązania/więzami krwi. Ale była dziewczyna sprzed dwóch lat? Cóż to za relacja, cóż to za zobowiązania?! Nie odbierać telefonu, nie interesować się, zacząć żyć od nowa i po temacie. Spójrzcie na to inaczej, im więcej będzie w nią grał w te gierki, tym mniej prawdopodobne, że kobieta da sobie za wygraną, znajdzie kogoś innego , ułoży życie i da spokój. Desperacja wzrośnie wraz z upływem czasu i poczuciem zmarnowanego zaangażowania. Niektórych zostawia się nie tylko po to by samemu miało się spokój i poszło dalej, ale i by oni poszli dalej.
  6. Żadna z fotografii nie jest moją własnością, na żadnej mnie nie ma, z ewentualnymi pretensjami proszę do stron, które linkują materiały. A teraz do rzeczy:
  7. W Andaluzji wzrośnie liczba kawalerów z wyboru. Bo nawet jeśli podobnymi akcjami (nie znam hiszpańskiego) aktywiści chcą ograniczyć jedynie końskie zaloty, to i tak w efekcie skończy się pewnie na jakiejś skrajności: lęku przed samym zagadaniem, nawiązaniem kontaktu; na kurczącym się wciąż zestawie interakcji damsko-męskich. Jak wspominałem, kawalerów przybędzie. Zarówno mentalnych kastratów, którzy może i by chcieli inaczej, ale nie potrafią/boją się; jak i tych z przekonania, zdeterminowanych do starokawalerstwa pomimo dających im atrakcyjność atutów ciała i portfela. A kawaler nie chce się poświęcać dla społeczeństwa, ma mniejsze potrzeby finansowe i zawodowe. Skutkiem tego ileś bab, które przy innym klimacie społecznym mogłyby złapać faceta i założyć rodzinę, zostanie z kotami i nieodgadnioną tajemnicą na ustach: "Gdzie ci mężczyźni?"
  8. Nie. Lewica jest tylko objawem procesu, który niewiele ma wspólnego z polityką, a więcej z regulacjami biologicznymi. Tam gdzie spada śmiertelność wśród noworodków, spada też dzietność. Nieprzypadkowo rodziny w modelu 2+1 i równouprawnienie zaczynają szarżować właśnie w tych krajach, w których społeczeństwo przestaje walczyć o przetrwanie, a zaczyna się dorabiać. Widać to ostatnio w miejscach tak odseparowanych od wpływów kultury Zachodniej jak chociażby Iran, gdzie wzrost demograficzny hamuje, a liczba kobiet na uczelniach wzrasta. Nie polityka, a a biologia steruje społeczeństwami. Po II wojnie mieliśmy wzrost demograficzny. Z przyczyn ekonomicznych, ktoś dał socjal, poprawiły się warunki bytowe? Skądże. Społeczeństwo mniej lub bardziej świadomie odrabiało wojenne straty. A czym? Cała idea MGTOW przyszła na Zachód z Japonii, to tylko powtórka trendu zwanego tam Herbivore men. Nawiasem mówiąc, znane jest wystąpienie jednego z prezesów dużej japońskiej firmy, który narzekał, że za jego czasów mężczyzna wchodząc w dorosłość kupował zegarek, a aby zabrać kobietę na randkę obowiązkowo kupował auto. Młode pokolenie Japończyków tego nie robi - stroni też od alkoholu - no to zyski spadają. A wszyscy wiedzą, że kobiety wolą zarobionych facetów po których widać status. To na pewno nie jedyny ani nie najważniejszy powód kryzysu demograficznego jaki tam mają, ale nie zdziwiłbym się, gdyby był jednym z wielu. To kryzys ogólnoświatowy, tyle że by to zobaczyć, trzeba się wgryźć w twarde dane statystyczne oraz posłuchać bezpośrednich relacji ludzi z innych kultur. Arabowie też narzekają, że muszą na swoje żony pracować ponad siły w upalnym klimacie, podczas gdy one siedzą i rządzą w domach. W tamtych kulturach bywa, że póki się nie dorobisz, o kobiecie możesz zapomnieć, bo przecież mahr przedślubny dla panny młodej kosztuje. 30 letni prawiczkowie to też rzekomo z tego powodu norma na Bliskim Wschodzie. No i nie zapominajmy, że w takich kulturach wspierać finansowo musisz nie tylko żonę - co oczywiste - ale i jej rodzinę. Podobnie jeśli idzie o wydatki jest w kulturze uwielbianych poniekąd przez Zachodniowców Tajek.
  9. Nie wierzę. Nawet jeśli przyjąć, że kobieca seksualność jest dużo drapieżniejsza i bardziej zachłanna niż zwykło się przypuszczać, to wizji, że kobiety oglądają więcej od mężczyzn nie przyjmę. No, chyba że chodzi o to, że facet odpala filmik, ogląda 3 minuty, robi swoje i gasi, a kobieta w tym samym czasie ogląda od deski do deski półtoragodzinne fabuły pokroju Emanuelle.
  10. Kobiet statystycznie jeszcze więcej. Problem wynika nie tyle z mentalności, co z sytuacji ekonomicznej. Rynek jest skonstruowany tak, że bez pożyczki mało kto jest sobie w stanie pozwolić na własne mieszkanie, nie mówiąc już o domu. Więc albo robi za granicą a kasę transferuje do Polski i za to się buduje, albo spłaca kredyt na 20 lat, albo dziedziczy. Doprecyzujmy: Nie są przedsiębiorczy na tyle by sprostać wymaganiom kobiet, które mają własne prace, kariery i oczekiwania względem mężczyzn, wzmocnione dodatkowo przez współczesne ideały, które serwuje popkultura. O ile dawniej facet musiał ekonomicznie rywalizować z innymi facetami, o tyle dzisiaj musi rywalizować również z potencjalną partnerką, bo mało która kobieta zdecyduje się na kogoś zarabiającego mniej, jeśli może celować dużo wyżej. Innymi słowy, jeśli chcesz kobiety musisz nad nią dominować przedsiębiorczością, majątkiem, zaradnością; choć nie sposób o tym mówić otwarcie, bo podpada się pod propagandę patriarchalną. Ja bym powiedział, że jest odwrotnie. Zanik męskości jest konsekwencją przejęcia przez kobiety cech męskich + dekad socjalistycznego dobrobytu, który cechy typowo męskie coraz częściej usuwa z równania jakim jest życie społeczne/ekonomiczne. Plaga otyłości dotyczy obu płci. To konsekwencja, nie przyczyna. Jeśli faceci widzą, że spotykanie z kobietami im się nie kalkuluje, bo ponoszą porażkę za porażką, a ewentualny sukces nie jest tak słodki jak się im wydawało, wycofują się do innych aktywności. Kobiety też aktywnie wycofują się ze swoich tradycyjnych ról, tyle że w ich wypadku takie postawy są społecznie premiowane.
  11. Jestem wiecznym początkującym jeśli idzie o medytację. W ezoteryczne właściwości pokroju przebudzenie nie wierzę, aczkolwiek uważam, że praktyka może ugruntować w teraźniejszości, uspokoić, ewentualnie dać większą kontrolę nad własnym organizmem. Co moim zdaniem w medytacji najciekawsze/najtrudniejsze to uświadomienie sobie, że dla bezczynnego czas upływa bardzo, bardzo powoli. Ci którzy karają więźniów izolatkami muszą sobie doskonale zdawać z tego sprawę. 10 minut w bezruchu, z przymkniętymi oczami to bez mała wieczność, zwłaszcza jeśli odmawiasz sobie odpływania w myślach. Inna sprawa, że raz siedząc dobrą godzinę albo półtora doświadczyłem stanu zmniejszenia rytmu serca i swoistego komfortu/akceptacji, w którym wszelki dyskomfort przestał istnieć.
  12. Jak cię to męczy, to zadaj sobie trudu i przeanalizuj temat. Mam własne zdanie nt. religii, duchowości i zjawisk cudownych, ale formuła dyskusji w której usiłuję zbić poglądy jednej strony po to by przyjęła moje nieco już mnie męczy. Idź do biblioteki albo włącz neta, przerób sobie temat przepowiedni, kultów apokaliptycznych i sposobów interpretacji biblii i na tej podstawie podejmij decyzję jak ci się ten temat widzi. Bez pośpiechu. Weź się przy tym za solidne akademickie książki z zakresu religioznawstwa, historii religii i antropologii, ewentualnie teologii. Brzmi jak trochę roboty, ale taka praca procentuje. Jak dobrze wgryziesz się w temat, to wyrobisz sobie opinię do końca życia, zamiast miotać się jak łódeczka za każdym razem gdy z tobą albo światem stanie się coś niepokojącego albo gdy usłyszysz kolejny rewolucyjny pogląd. Jak ma rację, to możesz zginąć w armagedonie, jak cała reszta pogan, która nie wierzyła w co trzeba. Więc rozwiązaniem jest nawrócić się i zostać fundamentalistą ( choć mało kto się do takiego tytułu przyznaje) chrześcijańskim, który szykuje się na apokalipsę: bogobojnym preppersem, który dzień święty święci, a przy tym budowniczym schronu gromadzącym wodę butelkowaną, konserwy i biblię kieszonkową. Po takiej przemianie będziesz pewnie przygotowany na zawalenie się świata i dostąpisz zbawienia - fizycznego i duchowego. Jeśli nie ma racji, możesz zmarnować lata, może dziesiątki, na lęki i nadzieje, które ostatecznie nie znajdą uzasadnienia. Będziesz wtedy odczuwał złość i rozgoryczenie.
  13. No i co w tym złego? Od kiedy to zaufanie do określonych grup społecznych, płci, religii, zawodów jest konieczne by radzić sobie w życiu? To ty masz z tym problem czy ona ma z tym problem? Ale przyszedłeś do niej dokładnie z tym jako z problemem do przepracowania? Bo jeśli tak, to nie dziwota, że ciśnie dalej temat, bo na tym macie zbudowaną całą wzajemną dynamikę albo przynajmniej jej część. Jeśli zaś nie jest to problem z którym przyszedłeś - już nie jest albo nigdy nie był - to kontroluj jej zapędy albo się z tego układu wypisz. Ty płacisz, ty wymagasz. Jeśli ci przegadywania tematu relacji aktualnie nie potrzeba, to albo skieruj rozmowę na inne tematy albo zakończ całą terapię, bo to twoja kasa i twój czas na to idzie. Terapeutka i tak nie weźmie odpowiedzialności za twoje życie, więc albo jest użyteczna jako konsultant albo się pożegnajcie. Przecież główny dogmat psychoterapii głosi, że to klient wie najlepiej czego mu trzeba. Zrób z tego użytek.
  14. Bo życie to coś co wydarza się pomiędzy celami. Człowiek bez celu nie potrafi się cieszyć przerwą w obowiązkach. Dla człowieka bez celu codzienność jest udręką, niekończącym się usiłowaniem nadania mijającemu dniu poczucia, że został dobrze przeżyty. Poczucie celu to metoda na to by w pełni cieszyć się drobnymi rzeczami, które przemykają wokół tych wielkich. Nawet ludzie którzy nie muszą nic, bo są np. ustawieni ekonomicznie - ustawicznie robią coś ze swoim życiem, bo inaczej oszaleją. Film Wielkie Piękno opowiada o takiej dekadencji celów i wartości pośród materialnego dostatku.
  15. Przesadzasz. To że ktoś lubi się od czasu do czasu objeść, nie czyni go nie szanującym własnego organizmu. Gdyby iść dalej tym tropem, każdy abstynent ma przewagę moralną nad pijącym od czasu do czasu szklankę wyborowej whisky, każdy unikający tytoniu może z wyższością patrzeć na palacza limitowanych kubańskich cygar cygar, zaś wegetarianin czy weganin jest wyżej na drabince od tego, kto jada bekon - bowiem wieprzowina to poniekąd najgorsze mięso na rynku. Wyskoki nie mają znaczenia, znaczenie mają wzorce. Jeśli potrafisz zapanować nad używkami, tak że nie niszczą cię w sposób drastyczny, to o co całe halo? Faceta poznaje się nie tyle po tym jak wygląda, ale po tym jakie podejmuje decyzje i czy potrafi wziąć na klatę ich konsekwencje. Zresztą są różne odcienie charakteru, wielu pisarzy i artystów nadużywało używek, rozpijało się, ale pomimo tego nie odmówiłbym im ani osobowości, ani intelektu, zaś ich dziełom wartości. I nie mówię tego w obronie nałogów, raczej w obronie pewnych cech człowieczych, które wymykają się temu jak traktujesz własny organizm. Można być ciekawym, intrygującym, wartościowym przegrywając sromotnie w pewnych kategoriach sukcesu. Moim zdaniem ocenianie ludzi pod względem tego jak wyglądają jest problematyczne. Jasne, dobra sylwetka i zdrowy organizm to kapitalna sprawa, którą popieram. Jednak pamiętać należy, że ostatecznie i tak jesteśmy maszynami z mięsa, które skazane są na stopniowe psucie się i rozkład. Jeśli ktoś upatruje w ciele swojej głównej wartości, to z czasem może się srogo przejechać, bo wigor to jedna z najbardziej nietrwałych wartości na tym świecie.
  16. Jestem pełen zakłopotania, że w tych czasach i przy tej mentalności ludziom wciąż chce się bawić w te romantyczne podchody. Bo jakby zrobić bilans korzyści/strat, romanse to chyba jedne z najgorzej wypadających radości w życiu, biorąc pod uwagę rachunek jaki trzeba zapłacić, w postaci zaangażowania i emocjonalnego wystawienia się drugiej osobie. Pół biedy, jeśli jeszcze obydwie strony czują bluesa i faktycznie chcą się w to bawić, ale drogi krzyżowej pt. Nie podoba mi się, ma fatalny charakter i uprzykrza mi życie, ale w to brnę i się użeram - kompletnie nie rozumiem. Do tego trzeba mieć chyba jakieś predyspozycje psychiczne, większość ludzi nie chce się z kimś użerać, o ile nie musi.
  17. I tu akurat społeczeństwo miałoby zupełną rację, bo jeśli ktoś robi żonie dziecko, równocześnie mając związek na krawędzi rozpadu i świadomość, że powinien był się rozstać wcześniej, to jakże nie mieć do niego uzasadnionych pretensji?
  18. A kiedy ta mityczna męska solidarność naprawdę istniała? Zdrada jest stara jak świat. Rywalizacja o kobiety jest stara jak świat. Wychowywanie cudzych dzieci bez świadomości tego że są cudze też jest stare jak świat, ale dopiero teraz mamy technologię, która pozwala to zweryfikować i ująć zjawisko w procentowe ramy. Kiedyś starano się zjawisku zdrady z lepszym/gorszym skutkiem zapobiec forsując rygorystyczne normy społeczne. W jakim stopniu to działało, to już pytanie nie do mnie, a do historyków. Natomiast dzisiaj jest o tyle łatwiej o zdradę, że owe z lepszym/gorszym skutkiem działające normy społecznej kontroli - wystawiające zdrajców na zawstydzenie i ostracyzm społeczny, przestały niemalże istnieć. Nasza etyka jest z papieru, kwestie obyczajowe są traktowane jako subiektywne, dyskusyjne, z intencją postępującej liberalizacji; więc nie pytaj o system wartości.
  19. Ależ związki nigdy nie są zupełnie przypadkowe, tak samo jak nie są altruistyczne. Gdyby było inaczej nie istniałoby zjawisko takie jak ludzie samotni/nieatrakcyjni, bo na mocy statystyki każdemu udałoby się kogoś na dłużej/krócej znaleźć, czasem po wielokroć, tak jak każdemu zdarza się od czasu do czasu znaleźć pieniądze na ulicy. Nieplanowane związki to rozmowa kwalifikacyjna która odbyła się w twojej/jej podświadomości w ułamku sekund i jej wynik wyszedł na tyle pomyślnie, że oto mamy romans. Nie zdarzą się komuś poniżej poziomu określonego przez potencjalnego partnera/partnerkę. Lista cech wybranki. To brzmi jak tekst z jakiejś babskiej kolorowej gazety. Nigdy nie znamy do końca drugiego człowieka, wliczając w to nawet własnych rodziców i rodzeństwo, nie mówiąc już o kobietach, które dopiero co zamierzamy uwieść i które mają masę własnych oczekiwań i intencji wpływających na dynamikę relacji między wami, wliczając w to jak się względem siebie zachowujecie i co mówicie. W teorii każdy ma całe listy wymagań, w praktyce zaś przeważnie kończy się otoczonym ludźmi z którymi styka nas los, praca zawodowa, wreszcie z ludźmi, którzy po prostu nas lubią; bo ci których lubić chcemy mogą z kolei mieć nas w dupie i wtedy nic nie poradzimy. Ogromna część kociar po 40tce, to kobiety z bardzo szczegółowymi listami dotyczącymi cech kochanków, którzy nigdy nie nadchodzą. Z facetami wbrew pozorom jest podobnie - są z tymi kobietami, które ich chcą. Może nie z pierwszą lepszą albo każdą jedną, ale wybór przeciętnego faceta jest ograniczony dużo bardziej niż przeciętnej kobiety. Przeciętna kobieta z reguły podoba się wielu facetom, podczas gdy facet by podobać się wielu kobietom musi już wybić się ponad przeciętność. Albo aktywność albo wspomniane przez ciebie spontaniczne iskrzenie. Bo jeśli nie ma iskrzenia bez aktywności i pracy nad sobą, to znaczy, że wchodzimy w strefę kalkulacji, a z tej perspektywy na wszelkie porywy patrzy się inaczej. Powiem szczerze: Niespecjalnie wierzę w porywy romantycznych uczuć. Ale jeśli mają się zdarzyć kiedykolwiek, to właśnie w młodości i właśnie z minimalnym wysiłkiem, spontanicznie. Później to w większości przypadków mniej lub bardziej wyrachowana gra. Nie bez przyczyny mówią, że im człowiek starszy i im więcej rozwodów przeżył, tym bardziej sceptycznie i taktycznie podchodzi do każdej następnej relacji. I znowu naczelne hasło wszystkich księżniczek czekających na księcia. Dawniej opcji było mało, więc ludzie z lepszym/gorszym skutkiem wiązali się z tymi, których znali, z którymi wychowywali się w jednej wsi, na jednym osiedlu i których uważali po prostu za wystarczająco dobrych. Cała reszta to była zaś żmudna, wieloletnia praca nad związkiem, która albo się udawała albo nie. Moim zdaniem to najbardziej racjonalna opcja dla zwykłych szaraków, którzy chcą się współcześnie bawić w małżeństwo. Tyle że teraz szaraków już nie ma, każdy jest wyjątkowy i zasługuje na więcej, no nie?
  20. Zakładam, że był ciąg dalszy? Brzmi jak wstęp do naprawdę niezłej historii.
  21. Nawiasem mówiąc - tego rodzaju sprawozdania, opowieści - to must read dla każdego płaczącego, że nie może sobie znaleźć dziewczyny, że jest prawiczkiem w wieku 18, 25, 30 lat; dla niepoprawnych romantyków, dla tych odwiecznie wrzuconych w odmęty friendzone. Do nich apel - jak nie potraficie sobie skombinować damskiego towarzystwa, to tym bardziej nie dalibyście sobie rady z rozpadem pełnoprawnych związków, z bataliami sądowymi, obowiązkami alimentacyjnymi, poczuciem, że osoba która miała być waszą podporą zamienia się w rywala. Ci którym z kobietami nie wychodzi w ogóle, bywają dzięki temu bardziej błogosławieni niż ci którym wychodzi. Bo ci którym wychodzi mogą w każdej chwili zacząć spadać w dół i życie przejedzie się po nich niczym walec, choćby wcześniej byli nie wiadomo jak zaradni i przebojowi. Tak więc czytać podobne tematy, wyciągać wnioski i cieszyć się z tego co jest, bo na każdego zawodzącego że nie spotkał "kobiety swojego życia" przypada przynajmniej jeden taki, który niestety spotkał i bardzo chętnie by się teraz z tym drugim wymienił na status matrymonialny. A autorowi życzę oczywiście powodzenia, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.
  22. Dokładnie taki. To tylko wcześniejsze stadium postawy zacytowanej linijkę wyżej, nie ma się z czego cieszyć.
  23. Czytam o takich pomysłach, to mi się przypomina indyjska bajka o słoniu, którego od maleńkości przywiązywano do małego drzewka. Na początku stawiał się, usiłował zerwać powróz, wyrwać drzewko, ale nie dawał rady, bo był zbyt mały i zbyt słaby. Próbował tyle razy, że w końcu uzmysłowił sobie, że opór jest bezskuteczny. Minęły lata, wyrósł na olbrzymie słonisko, lecz gdy tylko przywiązywano go do tego samego drzewka dalej był spokojny i pokorny, bo nie zdawał sobie sprawy z własnej siły. Z facetami współcześnie to samo - utrzymują na swoich barkach cały ciężar społeczeństwa, a równocześnie pozwalają się szmacić coraz głupszymi, coraz bardziej przepełnionymi zawiścią pomysłami. A wystarczy aby powiedzieli proste NIE i cały ten feministyczny obłęd by się zatrzymał. Wszystkie te antymęskie pomysły są silne słabością mężczyzn. Mężczyzn, którzy stanowią główną podporę społeczną: ekonomiczną, techniczną, naukową, porządkową. Faceci są winni, bo pozwalają by ten obłęd swobodnie się rozwijał, niczym dobrotliwy ojciec, który krótkowzrocznie pozwala dziecku bawić się zapałkami w pomieszczeniu wypełnionym trocinami.
  24. Zgodnie z maksymą: dzieci i ryby głosu nie mają. I tak za parę lat nie będziesz pamiętał tego nowego komputera, a chwile przy nim spędzone zleją ci się w jedno wyblakłe wspomnienie bierności. Lepiej wydać te pieniądze na wycieczkę albo trzymać z intencją rezerwy na wypadek gdybyś miał nieprzewidziane wydatki w nowym mieszkaniu.
  25. Casio to dobry wybór, o ile interesuje cię stylistyka retro digitali. Zerknij sobie jeszcze poniższego Timexa, też wpisuje się w stylistykę retro, wygląda solidnie, a zmieścisz się w dwóch stówach. https://pl.www.watches2u.com/watches/timex/t78587-mens-silver-classic-digital-chronograph-watch.html?norecom=true&nrocc=pln&nroci=PL&gclid=EAIaIQobChMI39SzyquV2AIV28qyCh3DFgBAEAYYASABEgK7vvD_BwE
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.