Skocz do zawartości

deleteduser61

Starszy Użytkownik
  • Postów

    687
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser61

  1. Dobra, tak jedziecie po @leto, a moje doświadczenie po części potwierdza jego wnioski. Kilka lat temu zapoznałem przez internety panienkę bardzo inteligentną, kształconą i na tzw. poziomie. Zdjęcie miałem samego ryja na profilu. Rozmowa niesamowicie się kleiła, laska mega zainteresowana, sama inicjowała kontakt, słała swoje zdjęcia i ogólnie bardzo się starała. Nawet pół szyt testu wtedy nie doświadczyłem. Jakiegoś trzeciego dnia tej płomiennej znajomości internetowej zaczęła nalegać na moje zdjęcie. No więc wszedłem na komin elektrociepłowni, tj udałem się w plener, i walnąłem sobie selfie, jako że zdjęć własnych nie gromadzę. Wysyłam jej na whazappie. Patrzę, wlazła raz, obejrzała, cisza. Za pół godziny znowu sobie obejrzała. Cisza. A jeszcze dwie godziny temu mieliśmy ze sobą taki wspaniały kontakt, normalnie połączenie dusz i umysłów było. Wtedy ostatecznie do mnie dotarło, że opowieści, że kobiety lecą tylko lub głównie na osobowość, można sobie w buty włożyć. Kontakt urwał się momentalnie i nieodwracalnie, a ja wysyłajac zdjęcie nie miałem nawet okazji popełnić żadnego z błędów, które są podawane jako przyczyny odsuwania się kobiety od mężczyzny. Miałem fart. Dziewczyna była na tyle uczciwą, kontakt wcześniej był na tyle nienaganny, że nie miała odwagi żeby wymyślać preteksty i zwalać na rzekome lub prawdziwe deficyty osobowościowe. Po prostu nagle, po obejrzeniu zdjęcia, urwała kontakt. To pozwoliło mi jasno zobaczyć związek przyczynowo-skutkowy i uświadomić sobie, że wygląd jako samoistna kategoria atrakcyjności się liczy. Nie twierdzę, że wygląd jest jedynym czynnikiem decydującym o atrakcyjności. Kobiety zwracają również uwagę na wszelkie wyznaczniki siły mężczyzny. Według mnie wymieniane wyżej cechy takie jak pewność siebie, pozycja społeczna/zawodowa, majątek, są dla kobiet zewnętrznymi markerami siły faceta. Interesują je o tyle, o ile znajdują potwierdzenie w rzeczywistości. W pewnym sensie kobiety (duża część) mówią prawdę twierdząc, że wcale nie lecą na kasę faceta. Myślę że bardziej lecą na tego faceta zdolności do zdobywania kasy. Chyba stąd wzięło się pogardliwe u wielu kobiet stwierdzenie "zawód: syn", na określenie młodego przystojnego chłopca, który szasta kasą zarobioną przez swoich rodziców. Taki człowiek, mimo najlepszych intencji, w długim okresie czasu nie ma szans na wzbudzenie w kobiecie autentycznego zainteresowania. Można powiedzieć, że epatuje nie swoją siłą, jest w oczach kobiety w pewnym sensie oszustem. Podobnie jak gość, który emanuje pewnością siebie, a pęka w sytuacji zagrożenia. Ona się spodziewała, on obiecywał, a nie dotrzymał. W zakresie kategorii "siła" największym, moim zdaniem, błędem współczesnych mężczyzn, również moim, jest próba czerpania dobrostanu emocjonalnego od kobiety. Kobieta jest nawet w większym stopniu biorcą emocjonalnym, niż materialnym. Długo nie mogłem tego załapać. Wielu facetów kombinuje tak. Dam swojej babce to i to, a ona na zasadzie wzajemności powinna mnie szanować i kochać, i przysłowiową szklankę wody w czarnej godzinie z wdzięczności podać. A tu chuja pana, kiedy okazuje się, że facet podupada na duchu i potrzebuje tzw. "wsparcia" od tzw. "swojej" kobiety, to dostaje emocjonalnie gorzej po ryju, niż gdyby panna "z autobusem Arabów zdradziła go". Stąd prosty wniosek, że źródeł siły psychicznej należy szukać poza kobietą. Dlatego na forum podkreśla się rolę posiadania np. swoich pasji. Przecież nie o to chodzi, że mam trzy ciekawe pasje, to poderwę osiem szprot na miesiąc. Tu chodzi o to, żeby mieć swój własny azyl, gdzie można naładować akumulatory i uspokoić myśli. To naprawdę kobiety nie obchodzi, czy facet jeździ motorem, zbiera znaczki, czy maluje figurki w wolnym czasie. Będzie to akceptowała, tak długo, jak długo w sytuacjach krytycznych zachowa niezależność emocjonalną i zdolność do podejmowania decyzji. Jeżeli natomiast to straci, to najciekawsza pasja zostanie uznana za gówniarstwo, pedalstwo, nieodpowiedzialność wszelaką. No dobra, skoro tyle rozpisałem się o cechach psychicznych, które pociągają moim zdaniem kobiety, to dlaczego moim zdaniem wygląd jest taki cenny? Bo jest bardzo trudny do "wypracowania". O ile pozycję społeczną, nastawienie psychiczne, pieniądze, można jakoś tam sobie wymodelować, o tyle pewnych cech fizycznych (np wzrost, rysy twarzy) nie da się zmienić. Poza tym, atrakcyjność fizyczna bardziej działa na kobiety w kategoriach krótkoterminowej znajomości, a przecież o takie chodzi w większości facetom.
  2. Kobieta najpiękniejszą kobietą świata. I do tego w miarę ładna. Totalne zacofanie i ciemnogród.
  3. Nie dezinformuj. Siebie przede wszystkim. Ustalmy nazewnictwo. Nie masz kolegi. To pieprzony pasożyt, który kontaktów z Tobą potrzebuje tylko po to, żeby dmuchać sobie ego. Cała ta znajomość jest dla jego wygody. Normalni ludzie tak ze sobą nie rozmawiają.
  4. deleteduser61

    Seksroboty

    A myślę, że przecenia się w tym wszystkim rolę popędu. Już dziś mamy takie "sexroboty" na wyciągnięcie ręki, w postaci prostytutek. Jest ich tyle, że obrobiłyby wszystkich. Mimo to wielu nie korzysta, a wielu z tych, co korzystają, twierdzi, że jednak to nie do końca to. Powstaje pytanie. Skoro tabun żywych i ponętnych dziwek nie wystarcza, jak ma wystarczyć armia sztucznych sexrobotów? A jaki jest dowód na to, że dziwka nie wystarcza? No właśnie taki, że istnieją koncepcje tworzenia sexrobotów. Gdyby dziwki zaspokajały wszystkie potrzeby klientów, niepotrzebne byłyby sexroboty. No może tyle, że tańsze, w długiej perspektywie. Jaka jest cechą wspólna dziwek i psychologów? I jedne, i drudzy, oferują towar niepelnowartościowy. Dziwka udaje pożądanie, a psycholog akceptację. I dlatego to nie ma prawa zadziałać, jak należy. Niby wszystko w porządku, a czujesz, jakbyś jadł steropian. Jak zjesz pełnokrwiste mięso, poczujesz różnicę, prawdziwy smak. W tym całym seksie chodzi nie tyle o fizjologiczne rozładowanie napięcia, co o całą tego psychologiczno-emocjonalną otoczkę. O to, że posiada się kobietę, która ciebie (nie twoją kasę) pożąda, że jest się dla drugiego człowieka atrakcyjnym, wartościowym, nawet tylko na poziomie fizycznym. To niesamowicie pompuje ego, poprawia samopoczucie i krążenie. To o to zabijają się tabuny facetów, o autentyczność. Problemem nie jest częstotliwość czy dostępność seksu, raczej jego jakość. Ale komuchy mają błędną (zredukowaną) antropologię. Myślą, że w tym wszystkim chodzi o spuszczenie z krzyża. I wystarczy nadmuchać lalkę, sprzedać frajerowi i będzie nowy wspaniały świat.
  5. Zacny trolling, @góraleczka Zastosował naszą tajną broń nr 7. Tzw "zasada zero kontaktu". Czytaj swieżakownię, śledź historię doświadczonych Braci, a poznasz tajniki tej techniki. Oddychaj głęboko i bądź jak John Kennedy. Nie pytaj, co Twój ex może zrobić dla Ciebie, zapytaj, co Ty możesz zrobić dla swojego ex. Złóż mu życzenia pierwsza Ty. Ooooo tak, jest wrogiem publicznym numer 1, Jarosławem Kaczyńskim polskiej sceny randkowej, niedojrzałym chamem i incelem, niedostosowanym emocjonalnie facetem, prostakiem, faszystą i konfederatą, popierał niewolnictwo, przegrał pod Gettysburgiem, ale podniósł się i został ostatnim wolnym jeźdźcem Ameryki, o którym mowa w filmie "Znikający punkt". Ale coś Ci powiem. To tacy jak on wyprowadzali owce na halę, gdy wszyscy zwątpili, padał deszcz a oscypki nie skwierczały pod zębami. Tacy jak on ich wtedy doglądali. Jest uczciwym synem tej ziemi. Jest ostatnim prawdziwym Bacą, przynajmniej na tej hali. Oto, kogo straciłaś, niewdzięczna gaździno! Ale... przecież są też inne, niż ta, hale... na których wypasają inni górale.... istnieją też daleko naftowi szejkowie każdy Ci coś ciekawego powie może i na szaty wielkiego pana czujesz obecnie mrowie, Ale Ci teraz powiem najlepsze na rozterki miłosne Jest zwykłe mleko krowie
  6. @self-aware a Ty w ogóle jesteś VAT-owcem?
  7. Jest chorobą /dysfunkcją/ zaburzeniem. Biologiczna rola popędu płciowego to przedłużenie gatunku. Do tego trzeba odczuwać pociąg do płci przeciwnej. A homoseksualista odczuwa do swojej własnej, w wyniku czego jego instynkt staje się bezużyteczny z punktu widzenia celu biologicznego. Dlatego w przypadku osób homoseksualnych zamiast o orientacji, należałoby raczej mówić o dezorientacji płciowej. Skreślenie homoseksualizmu przez WHO z listy chorób czy tam zaburzeń niczego tu nie zmienia. Na podobnej zasadzie możnaby mocą jakiegoś konsylium fizyków zadekretować odgórnie, że prawo grawitacji nie obowiązuje. Jeśli dobrze pamiętam, to samo usunięcie homoseksualizmu przez WHO odbyło się w sposób kuriozalny, bo w drodze...głosowania. Co to ma wspólnego z metodą naukową, dowodzeniem, itp., nie trzeba chyba dodawać. Powoływanie się w tym kontekście na naukowość tych ustaleń jest dość zabawne. Oczywiście rozumiem (oficjalnie deklarowane przynajmniej) szlachetne pobudki, jakie stać mają za taką decyzją. Chodzi o walkę z wykluczeniem tych osób, zdjęcie z nich odium choroby, piętna nienormalności. Skoro tak, to czemu nie skreśli się z listy chorób chorób psychicznych, osób niepełnosprawnych, cukrzyków, alergików, alkoholików, narkomanów itp. Wszystkie te osoby cierpią z powodu swojego stanu zdrowia, nie mniej od homoseksualistów. Osoby o dużym stopniu niepełnosprawności są z wielu aktywności życiowych wykluczone wprost przez swoje kalectwo. Mimo tego nikt nie optuje za uznaniem ich za w pełni zdrowe. Ciekawe skąd taki nadmiar empatii dla homoseksualistów. Emancypacja kolejnych, coraz bardziej dziwacznych "orientacji" seksualnych i "tożsamości" płciowych stoi w sprzeczności z ogólną tendencją medycyny i nauki w ogóle. Wraz z postępem wiedzy medycznej lista chorób wydłuża się. Coraz to mniejszego odchyłu od normy potrzeba, byśmy mogli mówić o chorobie, czy jakimś zaburzeniu. Czyli, norma zdrowia staje się coraz bardziej wyśrubowana i precyzyjna. Parafrazując znane powiedzenie bokserskie, nie ma już osób zdrowych, są tylko niedostatecznie dokładnie przebadane. W dużej mierze jest to wynikiem rozwoju medycyny, która coraz precyzyjniej wykrywając coraz drobniejsze niedoskonałości, tym samym coraz bardziej śrubuje normę zdrowia w danej dziedzinie. I to jest prawdziwy postęp z punktu widzenia naukowego. Coraz wyraźniejsze wyobrażenie na temat tego, co jest tym ideałem "zdrowia". A w dziedzinie "orientacji" seksualnych" "postęp" polega na zaniżaniu poprzeczki. Normalne jest i to, i to, i tamto, wszystko właściwie, byle tylko nikomu nie było przykro. Oczywiście świetnie rozumiem, że każdy ma jakiś tam odchył od normy, nie ma ludzi idealnych i dlatego pewna dawka konformizmu i tolerancji jest niezbędnie konieczna, żeby funkcjonować w społeczeństwie. Tylko że jest to kwestia społeczna (kulturowa) właśnie, a nie naukowa. Zaprzęganie nauki do zadań ideologicznych zawsze musi się źle skończyć dla nauki i w końcu dla tego społeczeństwa. Stąd ja uważam homoseksualizm za pewną dysfunkcję. Co nie oznacza, że odczuwam pogardę dla homoseksualistów jako ludzi. Jedno drugiemu nie przeszkadza. Natomiast orientacja płciową jest jedną. Hetero, pociąg dorosłego faceta do dorosłej kobiety i na odwrót. Reszta to dezorientacje, i można się jedynie zastanawiać na ile je tolerować.
  8. Zważ, wielce przenikliwy bracie @Bohun, że dziecko nie pyta, w jaki sposób powstało, tylko czym było, zanim w ogóle rodzice je zmajstrowali. A to jest pytanie filozoficzne/religijne. Tak jakby dzieciak zaczynał sobie przyswajać takie pojęcia jak czas, czy przemijanie. Czyli po prostu zaczyna myśleć abstrakcyjnie, pojęciowo. Czym się podobno człowiek różni od małpy. Stąd wątek jak najbardziej ciekawy, a pytanie - zgodnie z tytułem - trudne. Przekładając na Twój język, dziecko pyta się, czym było przed "ruchańskiem". I choćbyś zadymał się na śmierć na oczach wszystkich ludzi i dzieci tego świata, nic to nie pomoże. Ponieważ dziecko nie o to pyta. ? A podobno są takie ludy pierwotne, które nie dostrzegają nawet związku przyczynowego pomiędzy aktem seksualnym a nowymi dziećmi. Ilość (dymania) nie przechodzi u nich w jakość (myślenia). Na podobnej zasadzie można małpie tysiąc razy pokazać trójkąt prostokątny, a twierdzenia Pitagorasa z tego i tak nie będzie. Ale do kogo ta mowa, przecież doskonale rozumiesz, że dzieci z seksów się biorą. Czyli - wciąż jesteśmy trochę wyżej od jakichś tam Papuasów.
  9. Biedne dziecko, jeszcze nie rozumie, że z perspektywy filozoficznej stanowi zaledwie byt przygodny. https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Byt_przygodny "jest to, w odróżnieniu od bytu koniecznego, byt podlegający przyczynom oraz taki, który może nie istnieć (analogicznie byt konieczny istnieć musi). Jako że zjawiska takie jak czas dotyczą bytu przygodnego, można powiedzieć o jego początku lub końcu. Zakłada się, że bytów przygodnych może być wiele. Byt taki jest bytem złożonym, jest zniszczalny i ma on swoją przyczynę lub wyjaśnienie swojego istnienia będącą w bycie koniecznym. Inny byt przygodny nie może być przyczyną ani wyjaśniać istnienia jakiegoś bytu przygodnego." Dziecku należy zatem spokojnie i rzeczowo wytłumaczyć, że jest osadzone w czasie, nie istnieje w sposób konieczny, oraz że jest bytem zniszczalnym. To powinno załatwić sprawę na jakiś czas. Gdyby dziecko nadal nie ustępowało, zaleca się odesłanie ciekawskiego malca do lektury np. "Sumy teologicznej" św Tomasza z Akwinu, a uzyskany dzięki temu czas będzie można przeznaczyć na poddanie swojego osobistego bytu przygodnego entropii w jakiś przyjemniejszy sposób. Ponieważ żaden byt przygodny nie może być przyczyną istnienia innego bytu przygodnego, apeluje się o zaprzestanie nagminnego wprowadzania dzieci w błąd, jakoby przyczyną ich istnienia były aktywności innych bytów przygodnych, takie jak "pocałunek rodziców" czy "wsadzenie przez tatusia ziarenka do brzuszka mamusi", lub co gorsza "przylot bociana", tudzież "wizyta listonosza" lub inne tego rodzaju ontologiczne zabobony. Jeżeli wlasni rodzice będą od najmłodszych lat dezinformować swoje dzieci, zastępując sprawdzone koncepcje filozoficzne ludowymi mądrościami, to trudno mieć potem pretensje, że świat wygląda, jak wygląda.
  10. alfabeta.pl. - chyba zajęte alfabety.pl - nie znalazłem, chyba wolne alfabeci.pl - j.w. Że wiecie, rozumiecie, coś dla alfy, coś dla bety, analfabetom natomiast dziękujemy.
  11. Jak ją odblokować? Umów ją z jakimś facetem. Sama się wtedy odblokuje, i po problemie.
  12. Dziń dybry, jestem zaintyrysywany yzyterycznom koncycpjom kysymygonii wszychśfiata. Pydaj swyjego mejla i swyje trzy lysowe cyfry urydzenia, a także pyłny numer rachunku bankowego oraz kod pin do bankowości smyrtfonowej, a powiem ci jaki masz kolur oczuf i że kochasz cygana, a z twyjego kąta w spysup magiczny znikną całe ilości pieniącuf. Na tym pylyga prafdzifa ezytyryka. Pyzdrawiam.
  13. To mi wytłumacz dlaczego ci tropiciele prawdy nie protestują, kiedy cały świat posługuje się kłamliwym stwierdzeniem "polskie obozy koncentracyjne", co jest obrzydliwą manipulacją, kpiną z ofiar, właściwie tu nalezałoby się doszukiwać antysemityzmu. Problem w tym, że niepokalani poszukiwacze prawdy szukają jej wybiórczo, przedstawiając tylko fragmenty rzeczywistości, wyrywając je z kontekstu i przedstawiając jako zasadę wyjątki. Prawda częściowa, szczególnie w przypadku zjawisk społecznych, jest perfidnym i trudnym do obalenia kłamstwem. Nie wiem z jakich motywacji Tokarczuk mówi to co mówi, ciekawsze jest to czego i dlaczego ona i jej podobni nie mówią. Dlaczego powyższe stwierdzenie o obozach nie wywołało masowego sprzeciwu środowisk artystycznych i innych poszukiwaczy prawdy. W istocie ich postawa jest zaprzeczeniem postawy, jaką opisałeś. Oni właśnie poszukują tylko tych elementów prawdy, która jest dla nich wygodna, zgodna z ich światopoglądem. Swiatopogladem dużej części elit, w szczególności artystycznych, jest natomiast pomieszanie snobizmu, kosmopolityzmu, ojkofobii i konformizmu. Dobrym przykładem jest tu Stuhr młodszy, który w poszukiwaniu rzekomo niewygodnej prawdy zapędził się tak daleko, że pomylił Cedynię z Głogowem i Niemców z Polakami. Z jakichś powodów wyrażanie pogardy do własnego narodu jest dobrze widziane na salonach i opłacalne. Wypowiedzi Stuhra i jemu podobnych to bardziej efekt mody intelektualnej i zwykłego wygodnictwa niż niezłomnego poszukiwania prawdy. Szukanie nonkonformisty w środowisku artystycznym to w ogóle odważna próba, wymagająca dużej dozy optymizmu poznawczego. Wiele bowiem wskazuje na to, że środowiska te są strasznie podatne na wpływy. Artyści zawsze zależeli od różnego rodzaju mecenatów, moze stąd ich duża spolegliwość wobec dominujących nurtów myślowych. Praktycznie wszyscy polscy literaci pokłonili się w taki czy inny sposób komunie. Wspaniałym papierkiem lakmusowym odporności środowisk artystycznych na niewygodną dla nich prawdę była ich reakcja na powieść Tyrmanda "Życie towarzyskie i uczuciowe", gdzie - z odniesieniami do konkretnych osób- autor opisał to bagienko moralne, tworzone przez ówczesny warszawski salonik literacki. Autor podawał później, że reakcja kolegów po fachu na książkę przyczyniła się do jego emigracji. Podobny ostracyzm spotkał ostatnio Jarka Jachimowicza, gdy ten ośmielił się wziąć w obronę Klepacką, która skrytykowała LQBT coś tam. Chłop stracił kontrakt na udział w jakimś serialu, aktorzy nie chcą brać z nim udziału w akcjach charytatywnych, szantażują organizatorów, że jeśli Jachimowicz tam będzie, to oni rezygnują. Mam nadzieję, że z powyższych przykładów widać jasno, gdzie tak naprawdę jest barykada, jaka jest rzeczywista hierarchia wartości, na którym jej szczebelku są prawda, wolność poglądów i dobro dzieci (ta akcja charytatywna). Swego czasu modne było pojęcie "autorytetu moralnego", czyli kogoś, komu sprzeciwić się nie wypadało z uwagi na przymioty charakteru i umysłu autorytetu. W końcu ktoś złośliwy nie wytrzymał i wprowadził pojęcie "autorytetu oralnego", co, mam wrażenie, znacznie lepiej oddaje istotę rzeczy.
  14. Ja nie widzę specjalnej różnicy. I tu i tam jest jakiś akt międzynarodowy. Chciałem przekazać tylko tyle, że polityka i historia roi się od przykładów złamanych traktatów, że obietnice i sentymenty nie mają żadnego znaczenia. Oczywiście, że Niemcy będą podnosić ten argument. Tylko, czy gdyby Polska nie zrzekła się reparacji, opór Niemiec byłby mniejszy? Przecież tu nie chodzi o żadne zasady prawne, żadną słuszność tym bardziej, tylko o grubą kasę. Wg mnie trudność tkwi w braku odpowiedniej koniunktury międzynarodowej, fakt, że podpisanie tego zrzeczenia sprawę dodatkowo komplikuje, ale nie to stanowi tu główny problem. Politycy to bandyci wysokiej klasy. Na całym świecie. Wszyscy wokół nas kradną, oszukują, dbają o swój interes i ubierają to w dobrze brzmiący frazes. Na tym tle niepokoi mnie nadmierna uczciwość i honorowość Polaków. Myślenie - skoro coś podpisaliśmy, to pozamiatane. To trochę myślenie JKM, który polskie powdtania uznaje za nielegalne, bo powstańcy przysięgali wierność carowi. Jestem ciekaw jak JKM wyobraża sobie legalną rewoltę niepodległościową, tak btw. Nie znam się na prawie międzynarodowym, ale zastanawia jeden fakt. Jaki wpływ na skuteczność tego zrzeczenia się ma fakt, że komunisci doszli do władzy w Polsce nielegalnie. Przecież pierwsze wybory wygrał PSL Mikołajczyka. Komuniści wybory sfałszowali i w ten sposób się tu zainstalowali. Zrzeczenia się na oczy nie widziałem, na prawie międzynarodowym się nie znam, a jakiś tam pomysł mi do głowy przyszedł. Że niemieccy eksperci od prawa międzynarodowego nie widzą możliwości podważenia traktatu, to mnie wcale nie dziwi. Bardzo niepokoi mnie fakt, że polscy eksperci tak ochoczo i kategorycznie zgadzają się w tej kwestii ze swoimi niemieckimi kolegami.
  15. Faktem, który można zignorować, zreinterpretować, zakłamać, tak samo jak inne fakty historyczne, kiedy zajdzie taka potrzeba ( a właściwie kiedy pojawi się taka możliwość ). Faktem jest, że obozy koncentracyjne były niemieckie. To taki sam fakt, jak to, że jakiś komuch podpisał jakiś papierek. A cały świat uczy się o polskich obozach koncentracyjnych. Ukraina miała jakieś gwarancje nienaruszalności swojego terytorium w zamian za rezygnację z posiadania broni atomowej. Ukraina broni się pozbyła. Pytam się gdzie sobie Ukraińcy mogą obecnie wsadzić rzeczone gwarancje, które są faktem historycznym, a może nawet aktem prawnym.
  16. To prawda, natomiast pamiętajmy, że w polityce międzynarodowej to co kto obiecał i czego się zrzekł nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się tylko brutalna siła. Gdyby jakimś cudem (marzenia, wiem) Polska dysponowała realną siłą polityczną, to kwestia reparacji byłaby sprawą otwartą i nie zmieniłoby tego siedem solennych zrzeczeń. Niemcy wywołały II WŚ i dokonały wielu zbrodni. Ktoś by pomyślał, koniec, kropka. A guzik prawda, cały świat uczy się o beznarodowych nazistach i polskich obozach koncentracyjnych. Naszym przyjaciołom znad Odry fakty, jak widać, kompletnie nie przeszkadzają w uprawianiu polityki, my się mamy jakimś zrzeczeniem przejmować.
  17. Ja mam całe 17, w liceum bez żadnego przygotowania (tylko pompki w domu) dźwignąłem z zapasem wszystkie krążki na ławeczce. (bodajże 105 ) Chłopy z łapami jak moje łydki wysiadały przy 60 kg. Innym razem sobie piłką lekarską rzucaliśmy na ocenę, stukilowy kloc rzucił 9 m, ja mniej więcej w tych okolicach (78 kilo wtedy). A trzy dni później przyszedł konus, 1,70 w kapeluszu, no z 55 kilo żywej wagi, tyle że wysportowany, no i pieprznął 13.
  18. Otworzyłem linka i oczom mym ukazały się normalne ręce. Coś sobie urąbałeś w głowie w tym temacie.
  19. Nie. Do dnia urodzin, w którym kończyła 31 lat włącznie jak najbardziej miała, a po północy - nie, już nie. Kareta zamieniła się w dynię, rumaki w świnie, księciunia nie budiet.
  20. Strasznie trudny temat. Ja podtrzymuję swoje stanowisko sprzed lat - problem eutanazji dotyczy tylko osób, które np z powodu paraliżu nie mogą się same życia pozbawić. Jeśli ktoś jest jeszcze jako tako sprawny, to sorry Gregory, musi umieć wykonać ten krok samodzielnie. Jeśli tego nie robi, to znaczy, że wola życia jeszcze nie została złamana. Może to brzmi okrutnie, ale bardzo trudno jest wyczuć granicę, w jedną i drugą stronę. Jeżeli nie dopuścimy eutanazji, to skazujemy na cierpienie wielu ludzi. Jeżeli ją dopuścimy w zbyt szerokim zakresie, zabijemy jakąś część ludzi, która w innych wypadkach by żyła.
  21. Do podstawowej dolicz ok 1/3 na normalne funkcjonowanie. To będzie jakieś 2600, pi razy oko. Jesz 1600 czyli ok 1000 kcal dziennie na minusie. Jeden kg tłuszczu to 7000 kcal. Kilo na tydzień. Się zgadza mniej więcej. I tu jest podobno błąd. Ten wysiłek jest zbyt krótki i zbyt intensywny być może (to drugie zależy od Twojej kondycji). Znacznie lepsze efekty osiągniesz próbując długotrwałego umiarkowanego wysiłku. Najefektywniejsze spalanie tkanki tłuszczowej jest bodajże pomiędzy 50-60 proc tętna maksymalnego. Jak chcesz chudnąć szybciej, albo tyle samo, jedząc więcej, polecam spróbować zamienić to bieganie na 2 godzinny spacer/marsz trzy razy w tygodniu. Różnica w spalaniu kcal między chodzeniem a bieganiem nie jest jakaś dramatyczna (chyba ok 30 proc na korzyść biegania), a o ile dłużej możesz chodzić niż biegać. A w ogóle podobno najskuteczniejszy na sadło jest interwał, ale tego nie próbowałem. Tu podobno należy jeść mało a często ale w moim przypadku to niewykonalne, też jem rzadko, i leci. Wg mnie to bajdurzenie. Jeżeli jesteś na ujemnym bilansie energetycznym, musisz tracić na wadze. Organizm z powietrza energii nie weźmie. Co najwyżej istnieje ryzyko że zaczniesz palić mięśnie zamiast tkanki tłuszczowej. Co do spowolnienia wydatkowania energii, to ja się z tym problemem nie zetknąłem. Oczywiście, w miarę utraty potrzebujesz trochę mniej energii (mniej dźwigasz), ale zasadniczo to powinno iść w dół. Jeżeli spotkasz się z tym problemem, możesz spróbować tego, o czym piszę powyżej. Zwiększyć podaż do powiedzmy 2200-2500 kcal i jechać w dół z czystej aktywności fizycznej. https://www.drlifestyle.pl/dietetyka/odchudzanie/tetno-a-efektywne-spalanie-tluszczu-spala-sie-tluszcz/
  22. Gdzieś przeczytałem, że dobre postanowienie dotyczy zawsze środków, nie celów. Np będę trzy razy w tygodniu po 1 h ćwiczył na siłowni przez następny rok. Ale założenie - za rok będę miał tyle a tyle w bicepsie. Bez sensu jak dla mnie. Bo albo będę miał, albo nie, i moje "postanowienie" nic tu do rzeczy nie ma.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.