Skocz do zawartości

Infernal Dopamine

Starszy Użytkownik
  • Postów

    421
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Infernal Dopamine

  1. Arch Androgeniczna Orbiter Beciak Kobieta wyzwolona Kwadratowa szczęka
  2. No co ty, kurwa, nie powiesz ? Potraktuj tą minutę jak lużną figurę w tym równaniu, za którą możesz sobie podstawić dowolną liczbę. Ja całkowicie zrezygnowałem z czasowego podejścia do tematu i przedstawiłem ogólne refleksje związane ze śmiercią bez jakichś ram czasowych w postaci ostatniej minuty. Czas dla mnie odgrywa tutaj rolę drugorzędną. Jak cie ta minuta tak uwiera, to sobie przedłuż do 10 minut albo do 10 godzin. Nikt ci się nie każe sztywno trzymać jakiegoś szablonu i opowiadać tych banałów, że żaden mózg nie ma takiej mocy obliczeniowej, żeby przerobić traumatyczną informację w ciągu minuty i przy okazji zdążyć jeszcze przeanalizować całe swoje życie. Trochę więcej luzu jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
  3. Ja tam nie mam poczucia, że coś przeleciało mi przez palce. Urodziłem się w dobrym czasie, w miarę bezpiecznym środowisku i ze zdrowiem, które co prawda czasem szwankowało, ale ogólnie narzekać nie mogę, bo wielu ludzi nie może na co dzień normalnie funkcjonować, więc grzechem byłoby użalać się nad sobą. Nasze życie w kosmicznej skali to pewnie jakaś mikrosekunda, więc po co mam się przejmować, że 10 lat temu nie puknąłem jakiejś laski, nie pojechałem na biwak z kuplami albo nie zainwestowałem kasy w jakieś dobrze rokujące inwestycje ? Są ludzie na świecie, którzy nie mają co włożyć do gęby, idą napełnić baniaki z wodą parę kilometrów w prażącym słońcu, żyją w brudzie, ubóstwie, z brakiem perspektyw i nadziei na lepsze jutro. Człowiek ma te skazę, że się porównuje z tymi co mają lepiej, a nie z tymi, którzy mają gorzej. Tak sobie w głowie podnoszę to klasyczne pytanie "a co by było gdyby ?", gdy myślę o różnych zaprzepaszczonych szansach. Może gdybym puknął tą laskę, to guma by pękła (albo i bym z niej nie skorzystał, bo wtedy nie należałem do grona rozsądnych ludzi) i dziś musiałbym tatusiować w trybie weekendowym z płatnością w terminie na potrzeby księżniczki i bombelka. Może na tym biwaku bym się z spierdolił z jakiegoś urwiska i nie mógłbym teraz rozważać o tym, o czym bym myślał w ostatniej minucie mojego życia. Może jakby zainwestował kasę w dobrze rokujące inwestycje, to może miałbym teraz więcej kasy na koncie, a może i straciłbym znaczną część majątku. Nie obchodzi mnie to wszystko i żyję chwilą terażniejszą. Już Tołstoj pisał w "Spowiedzi", że życie to jakiś okrutny żart. Nieważne czy byłeś mądry, sprawiedliwy, oszczędny, czy może lekkomyślny, egoistyczny i rozrzutny. Wszyscy skończą tak samo i wszystkich zrówna śmierć. Dlatego żyje według swoich zasad nie po to, żeby na łożu śmierci być zadowolonym ze swojego życia, bo wtedy pewnie nie będę czuł żadnej dumy i będę miał w dupie wszystko co zrobiłem przedtem. Żyje według swoich zasad, żeby tu i teraz mieć czyste sumienie. Żeby nie brali życia zbyt poważnie, bo samo istnienie jest czymś absurdalnym i ciężkim do wytłumaczenia. Z lękiem przed śmiercią równolegle odchodzi pożądanie spełnienia różnych pragnień. Mam takie wrażenie, że my za bardzo mitologizujemy zjawisko śmierci, a to zwykły naturalny proces biologiczny, któremu nasz umysł lubi nadawać jakąś metafizyczną aurę. Jeśli nie zdążysz czegoś zrobić w życiu, to trudno. Wielu ludzi nie zdążyło zrobić wielu rzeczy. Niby mogłeś żyć inaczej, ale to inaczej wcale w dłuższej perspektywie nie musiało znaczyć lepiej i szczęśliwiej. Właśnie tak chciałbym odejść. Bez żadnych płaczów, jakichś zbędnych refleksji, jakichś ostatni próśb, tylko osunąć się pod jakimś drzewem, ostatni raz spojrzeć w niebo i odejść spokojnie w niebyt. Bo śmierć właśnie taka powinna być. Powinna być czymś zwyczajnym i pozbawionym zbędnego patosu.
  4. Nie stawiałbym znaku równości pomiędzy stanem posiadania, a poczuciem zadowolenia z życia. Harari poruszył ten wątek w książce " Od zwierząt do bogów" gdzie wymienił kilka czynników, które wpływają na dobrostan psychiczny. Oprócz środowiska były to też genetyczne i biologiczne uwarunkowania. Są ludzie, których bagaż genetyczny sprawia, że ich samopoczucie oscyluje w granicach 4/10 i tylko czasem jak biomet jest korzystny albo walną sobie porządną lufę, to przeskakują w tej skali od 1/2 pkt w górę. Oczywiście styl życia może sprawić, że z przeciętnego samopoczucia ktoś może wskoczyć na 7/10 albo i wyżej. Dobra dieta, sport, medytacja, pasje, satysfakcjonujące relacje z innymi ludżmi, spełnienie zawodowe mogą w tym dopomóc. Są ludzie, którzy z natury swej mają pozytywne usposobienie i wiele nie muszą robić, żeby poczuć się dobrze ze sobą. Każdy spotkał takiego człowieka w swoim życiu, który emanuje dystansem i naturalną pogodą ducha. Kogoś, komu się po prostu zazdrości takiej lekkości bytu. Taki człowiek startuje nie z 4/10, tylko z 7 albo 8/10 i może wskoczyć jeszcze wyżej. No i właśnie tu dochodzimy do sedna tego problemu. Taki człowiek co ma te przeciętne samopoczucie na poziomie 4/10 sobie kombinuje, że jak znajdzie kobietę swojego życia, zarobi na chałupę, zawali niepotrzebnymi gratami mieszkanie, to będzie miał w skali szczęścia 10/10 do końca swoich dni. Bierze ślub i ma te 10/10 przez pierwszy tydzień/miesiąc/rok, a póżniej wraca do punktu wyjścia. Znowu 4/10 i ta pustka wewnętrzna. Kupuje furę i po czasie znów ten sam spadek. Robi ze dwa bąbelki i powtórka z rozrywki. Potem baba się przepoczwarza, dzieci przynoszą chujowe oceny, w pracy zapierdol i samopoczucie już się robi 3/10. Baterie się wyczerpały w pilocie od Telewizora i jest w 2/10, a tu już się robi niebezpiecznie, bo 1/10, to ryzyko próby zbadania umiejętności pływania po skoku z mostu prosto na łeb. To wtedy zaczyna się uciekanie w używki, prace i inne kompulsywne zachowania, żeby nie myśleć za bardzo. Tylko to też jest chwilowy skok w skali o te 3-4 pkt i póżniej gwałtowny zjazd. Jak ktoś ma zjebaną biologię i jeszcze się urodził w środowisku nieprzyjaznym dla prawidłowego rozwoju psychicznego, to taki człowiek będzie miał w życiu przejebane. Może mieć te wszystkie dobra, a i tak gówno to da. Chłop w średniowieczu, który miał własne poletko, całe życie wpieprzał jakieś kartofle na przemian z fasolą i czerstwym chlebem, mógł lepiej wylosować w tej loterii genetycznej i mógł być o wiele szczęśliwszym człowiekiem od króla albo szlachcica, który żyli na wyższym poziomie społeczno-materialnym. Albo od tego Darka, który dziś zapieprza na 10 godzin w korpo i kupuje trzeci samochód. Nie jesteśmy 100% niewolnikami biologii, bo mamy wpływ na nasze samopoczucie, ale warto pamiętać, że te całe coachingowe pierdolenie o braku limitów, to mrzonki dla ludzi o IQ średnio rozgarniętego szympansa. Czymś naturalnym jest, że ta szalka w skali samopoczucia będzie się przesuwać w różnych kierunkach w zależności od stylu życia, nawarstwienia problemów życiowych, faz księżyca i jakichś naturalnych uwarunkowań. Czasem nam niebiosa zsyłają ludzi albo doświadczenia, które mogą nasz dobrostan poprawić, ale człowiek dalej korzysta z tych starych, durnych drogowskazów i wierzy w te algorytmy na szczęśliwe życie w grane w łeb przez społeczeństwo. Ja się inteligentnym nie urodziłem, tylko musiałem wiele razy głową w mur uderzyć, żeby zrozumieć, że sobie w końcu łeb rozwalę jak tak dalej będę postępował. Do tego pomogło obcowanie z ludżmi mądrzejszymi ode mnie. Przykładem są audycje p. Marka, które parę klapek w głowie otworzyły. Jak patrzę na doświadczenia w mojej rodzinie, to się nie dziwie, że miałem epizody depresyjne, myśli samobójcze i wiele straconych lat. Dziadek się powiesił, Babka chciała z balkonu skoczyć, a Ojciec od zawsze gadał, że się w końcu zabije, ale mu odwagi zabrakło chyba. Długi to był proces, ale udało mi się z naturalnego 3/10 wskoczyć na 7 albo i czasem 8/10. Warto powalczyć o siebie i nie szukać wymówek, że kraj zjebany, że drogi nierówne, że w domu było chujowo. Ostatnio ktoś wstawiał link do filmu z Grzesiem, człowiekiem ptakiem, samotnikiem. Grześ polecał, żeby korzystać z grup wsparcia dla osób zagubionych, co jest najgorszym możliwym wyborem. Tam trafiają ludzie, którzy lubią się wzajemnie dołować i masturbować się swoim cierpieniem. Wiem, bo sam z takich grup korzystałem i przekonałem się jak ten mechanizm działa. Lepiej szukać ludzi, którzy pokażą nam inny sposób postrzegania świata. Ludzi, którzy są bardziej wyluzowani i którzy chcą rozwiązywać problemy, a nie tylko płakać nad swoim losem do usranej śmierci. Jeśli masz te samopoczucie 4/10, to dobrze ci zrobi spotkanie z kimś, kto jest wyżej w tej skali. Odda ci trochę swojej energii i sam poszybujesz wyżej. Jak się będziesz zadawał z tymi, co też mają te 4/10 albo niżej, to ugrzężniesz w tym bagnie w gównie po uszy. Jak człowiek już to wszystko przerobi, to na samym końcu będzie zdolny do rozsmakowania się w samotności. Do stanu, w którym dobrze mu z ludżmi, ale i z samym sobą. Jednemu to się uda szybciej, a drugi musi parę razy pyskiem po żwirze przejechać, ale jak będzie żył w zgodzie ze samym sobą, to w końcu dopnie swego.
  5. Za­py­taj­cie Ar­tu­ra, daję sło­wo: nie kła­mię, ale było jak ulał sześć słów w tym te­le­gra­mie: ZA­CZA­RO­WA­NA DOROŻKA ZA­CZA­RO­WA­NY DOROŻKARZ ZA­CZA­RO­WA­NY KOŃ. Cóż, we­dług Ben Ale­go, czar­no­mi­strza Kra­ko­wa, „to nie jest nic ta­kie­go do­roż­kę za­cza­ro­wać, do­syć fia­kro­wi w oczy bły­snąć spe­cjal­ną brosz­ką i ju­żeś za­uro­czył do­roż­ka­rza z do­roż­ką, ale koń — nie.” Więc dzwo­nię: — Ser­wus, to pan Ben Ali? Czy to moż­li­we z ko­niem? — Nie, pana na­bu­ja­li. Za­drża­łem. Dru­ga w nocy. Pocz­ty­lion stał jak pika. I uro­sły mi wło­sy do sa­me­go świecz­ni­ka: ZA­CZA­RO­WA­NA DOROŻKA? ZA­CZA­RO­WA­NY DOROŻKARZ? ZA­CZA­RO­WA­NY KOŃ? Nie­do­brze. Ser­ce. Gło­wa. W do­dat­ku przez fi­ran­kę: srebr­ne da­chy Kra­ko­wa jak „se­cun­dum Jo­an­nem”, ni­żej gwiaz­dy i li­ście ta­kie duże i małe. A może rze­czy­wi­ście zgo­dzi­łem, za­po­mnia­łem? Może chcia­łem za mia­sto? Czło­wiek pra­gnie po­dró­ży. Dryn­dziarz cze­kał i za­snął, sen mu wąsy wy­dłu­żył i go za­cza­ro­wa­li wiatr i noc, i Ben Ali? ZA­CZA­RO­WA­NA DOROŻKA ZA­CZA­RO­WA­NY DOROŻKARZ ZA­CZA­RO­WA­NY KOŃ. II Al­le­gro so­ste­nu­to Z uli­cy We­ne­cja do Su­kien­nic pro­wa­dził mnie Ar­tur i Ro­nard, a to nie ta­kie pro­ste, gdy jest tyle ka­mie­nic i gdy noc zie­lo­no­sza­lo­na bo trze­ba, pro­szę pań­stwa, przez cały noc­ny Kra­ków: III Al­le­gret­to Noc­ne WY­PY­CHA­NIE PTAKÓW, noc­ne KUR­SY STE­NO­GRA­FII, noc­ny TE­ATR KRÓL SZLA­RA­FII, noc­ne GOR­SE­TY KO­LUM­BIA, noc­ny TRAM­WAJ, noc­na TRUM­NA, noc­ny FRY­ZJER, noc­ny RZEŹNIK, noc­ny chór mę­ski CZEŚĆ PIEŚNI, noc­ne SERY, noc­ne MLE­KO, noc­ne TAŃCE WIE­CZY­STE­GO, noc­ne DZIŚ PARÓWKI Z CHRZA­NEM, noc­ne TO­WA­RY MIE­SZA­NE, noc­na strzał­ka: PRZY KOŚCIE­LE! noc­ny szyld: TY­BE­RIUSZ TROTZ, sło­wem, noc­ni przy­ja­cie­le, wiecz­ny wiatr i wiecz­na noc. Zaczarowana dorożka- Konstanty Ildefons Gałczyński
  6. Wpisałem i wyskoczył mi Zordon z Power Rangers w czarnej wersji xD
  7. Nie wiem czy to ja patrzę na świat przez różowe okulary, czy ki chuj, ale postawa większość ludzi wydaje mi się całkowicie normalna. Pracuje w handlu od 10 lat i miałem kontakt z tysiącami różnych ludzi. W większości ludzie byli albo uprzejmi, albo przynajmniej ich zachowanie było neutralne. Procentowo bym to tak podzielił: 80%- ludzie, z którymi można pogadać, pośmiać się, w sposób szybki i przyjemny załatwić interesy. W tej grupie również mieszczą się ludzie, którzy nie mają dwóch pierwszy cech, ale nie mają też ich przeciwieństw. Po prostu wpadają załatwić co trzeba bez zbędnej gadki. 10%- to ludzie, którzy nie mają zbyt wielkich umiejętności poruszania się w towarzystwie. Potrafią palnąć coś głupiego, nie przemyśleć do końca tego, co chcą powiedzieć, chociaż z reguły nie mają złych intencji. Potrafię to wyczuć, bo kiedyś sam byłem takim człowiekiem. Dopiero częstsze obracanie się między ludżmi i praca w handlu pozwoliła mi się pozbyć tych cech. Każdy czasem spotyka takiego męczybułę, który stara się być sympatyczny, ale mu nie wychodzi i do tego sam nie wie czego chce. 10%- zakompleksione prymitywy, o których jest mowa w tym temacie. Ludzka pamięć jest selektywna. Często bardziej zapamiętujemy ludzi niemiłych, niż tych, którzy zachowują się w sposób normalny albo tych, którzy dorzucają do tej normalności coś ekstra i potrafią się jeszcze uśmiechnąć czy pogadać na luzie z drugim człowiekiem. Mam taką zasadę, że staram się szybko pozbywać takich ludzi ze swojego środowiska. Ktoś robi jakieś krzywe akcje, to kasuje numer telefonu i kończę znajomość. Sprzedawca jest niemiły, to więcej nie przychodzę do tego sklepu i daję zarobić konkurencji. Jakiś klient jest niemiły, to mówię "dziękuje, do widzenia, jak się coś panu nie podoba, to może pan zrobić zakupy gdzie indziej" i idę w swoją stronę. Mam ten komfort, że mogę sobie na to pozwolić, bo to rodziny biznes, więc nikt mnie z pracy za to nie wywali.
  8. Mi z kolei zawsze podobała się ta scena. Pamiętam jak oglądałem ten film z rodzicami za dzieciaka i przy tej scenie musiałem nakryć się kocykiem, bo beniz się podniósł do góry. Zresztą do dzisiaj potrafi drygnąć przy tej scenie. O ile ktoś potrafi trzymać samodyscyplinę, to może i jest dobre rozwiązanie. Ja nie potrafię, więc pornoli nie oglądam w ogóle, bo szybko rozmywa mi się pojęcie rozsądnych ilości. Nagle rozsądne ilości z 1-2 razy w tygodniu zmieniają się w 3 razy dziennie. Z tym jest tak samo jak z alkoholem. Są ludzie, którzy mają jakiś umiar i potrafią przestać w odpowiednim momencie, ale są i ludzie, którzy granicę umiaru przesuwają coraz dalej i wpadaj w alkoholowy ciąg. Tacy pić nie mogą w ogóle, bo na jednym piwku się nie skończy, tylko na chlaniu do odcięcia U mnie tak samo jest z pornosami. Najpierw 10 minut przed jakimś pierwszym lepszym filmem, a potem 2 godziny w poszukiwaniu idealnej sceny. Lepiej w ogóle tego nie oglądać i jakąś pamięciówkę strzelić.
  9. Nazwa tematu powinna brzmieć " Jak według mnie powinny wyglądać kobiety". Z tymi operacjami, to sprawa nie jest jednoznaczna. Jednym kobietom wychodzą na dobre, a u innych przynoszą odwrotny skutek . Przykładem jest kobieta z mojej dalszej rodziny, która na powodzenie nigdy nie narzekała i w moich oczach również była atrakcyjna do czasu powiększenia ust. Mniejsze usta lepiej pasowały do jej twarzy, a teraz są po prostu nieproporcjonalne. Z kolei kobieta z mojej roboty powiększyła sobie usta i u niej to wyszło na plus. Tylko to było nieznaczne powiększenie, więc finalnie nie wygląda jak jakiś glonojad. Na pewno u niektórych kobiet nie podoba mi się to, że dbanie o siebie ograniczają do zakupu kosmetyków, ciuchów, jakichś zabiegów pielęgnacyjnych z pominięciem aktywności fizycznej i zdrowego odżywiania. Paznokcie zrobione, włosy też, makijaż tip-top, markowy ciuch, ale bebzon wyjebany jak u Janusza po sezonie grillowym. Jak już biorą się za aktywność fizyczną i dietę, to motywacji im starcza na miesiąc, a potem karnet się kurzy w szufladzie i roznosi się zapach długo wyczekiwanego ciasta w całym domu po katorżniczej diecie z serii 1000kcal albo żarciu samych jogurtów z muesli przez dwa tygodnie. To samo się tyczy mężczyzn, bo coraz więcej spotyka się panów z piwnym brzuchem. Tu sprawa wygląda podobnie. Musi być widoczny sikor na łapie, koszulka z jakimś znanym logo, perfumami jebie na kilometr, pół pensji wyjebane na ostatnią wizytę u fryzjera, a bebzon jak w 9 miesiącu ciąży. Na siłownie to się taki ruszy przed samymi wakacjami i myśli, że po dwóch miesiącach na siłce będzie wyglądał na plaży jak model z okładki. Nie mówię tu o jakimś anorektycznym wizerunku kobiety rodem z modowych periodyków, bo kobiety przy kości również mi się podobają, ale wszystko musi być w jakichś granicach normy. @Analconda miałem podobnie do ciebie w okresie, w którym moje życie seksualne ograniczało się do porno. Od kobiet wymagałem idealnego wyglądu, ale wobec siebie nie byłem tak wymagający. Chcesz mieć kobietę rodem z pornosa, to też zadbaj o siebie. Pójdż na siłkę, zadbaj o koryto, zadbaj o schludny i elegancki ubiór, o włosy itd. Ewentualnie jak to nie pomoże, to zawsze można wspomóc się interwencją chirurgiczną i uzyskać wymarzoną kwadratową szczękę xD Jak wymagasz od innych, to wymagaj również od siebie. To powinno działać w dwie strony. Otóż to. Takie docinki są zwyczajnym chamstwem. Piszę to jako osoba, która również korzystała z pomocy psychiatry i psychologa przez wieloletnie epizody depresyjne. Może się komuś nie podobać to co napisał autor tematu, ale na uj wplatać w to jego problemy osobiste i robić sobie z tego podśmiechujki.
  10. Jak ja czytam pytania typu: To też zaczynam ich rozumieć.
  11. Nie. Jeśli kiedyś spożyjesz surowe mięso, w którym bytują jakieś pasożyty, to co najwyżej biegunki dostaniesz, ale nie musisz się martwić o to, że przejdziesz częściową transformację w pasożyta. To mogę ci obiecać. Chyba że zaczniesz czytać fora, w którym stężenie feministycznej propagandy osiąga górną granicę normy. W takim wypadku nie mogę ci zagwarantować, że pod takim wpływem nie staniesz się częściowo ( a może i w całości) poniekąd pasożytem.
  12. W jakimś sensie jest to prawda, bo składamy się z atomów, które po naszej śmierci nagle nie znikną z ekosystemu tylko dadzą życie czemuś nowemu. Nasza świadomość zniknie, ale materia przetrwa. Zresztą my też składamy się z części składowych, które kiedyś należały do innych istot żyjących przed nami. Całkiem realna jest możliwość, że jeśli kosmos będzie dalej się rozszerzał, to w końcu ochłodzi się do takiej temperatury, że zniknie wszelkie życie i tak będzie się już rozszerzał w nieskończoność w tej wymarłej przestrzeni. Nasze życie w cele nie musi mieć jakiegoś wyższego celu i przyczynowości. Być może to tylko nasz mózg chce wierzyć, że tak jest, bo takie przekonanie daje jakiś komfort psychiczny. Tołstoj w "Spowiedzi" pisał, że wiara w Boga działała na niego kojąco, a ateizm wpędzał go w głębokie poczucie bezsensu wszelkiego istnienia. Posunął się do stwierdzenia, że życie w takim wypadku jest tylko ponurym żartem i każdy rozumny człowiek powinien jak najszybciej popełnić samobójstwo. Jestem w tym samym położeniu co on, bo też chciałbym uwierzyć w jakąś siłę wyższą albo w reinkarnacje dla własnego spokoju, ale to byłoby tylko oszukiwaniem samego siebie.
  13. Powoli umierał... Wydał ostatnie tchnienie.... I wtedy.... Na jego miejscu pojawił się on.... Bad Boy... Moim oczom ukazał się idealny egzemplarz matki natury. Szeroki tors, pokażnych rozmiarów biceps, wzrost na pierwszy rzut oka powyżej 1.85cm, kwadratowa szczęka i lekko zawadiacki uśmiech. Złapał mnie za pośladek. Jego dłoń był szorstka i zimna jak lód. Gładził go zaborczo i agresywnie. Wtuliłam się w jego szeroki tors. Jego serce biło powoli. Spojrzał głęboko w moje oczy... I zapytał używając romantyczno-poetyckiego języka... Azaliż, jaśnie pani, chędożysz się czy trzeba z tobą chodzić ?
  14. Zależy jak szybko potrafisz biegać. Podejrzewam, że jakby mi Janek wyjebał z liścia, to bym trzy dni bez muzyki tańczył, więc ja wolałbym nie próbować.
  15. Jak to powiedział Charlie Chaplin "Kobieta może uczynić milionerem tylko takiego mężczyznę, który był miliarderem."
  16. Jeśli wszechświat jest nieskończony albo istnieje nieskończenie wiele równoległych wszechświatów, to prawdopodobnie na innych planetach żyją również ludzie. Co dziwniejsze istnieje nieskończona ilość kopii nas samych, bo liczba możliwych kombinacji atomów, z których się składamy i które tworzą nas jest ograniczona. Ale faktycznie można założyć, że formy życia mogą być naprawdę różne. Micho Kaku wysunął taką tezę, że mogą to być inteligentne organizmy wodne, które tworzą podwodną cywilizacje pod jakąś skorupą lodową na planecie o niższej temperaturze. Mogą to być również jakieś cywilizacje, które wyprzedzają nas w rozwoju o tysiące albo i miliony lat, i które wiedzą o naszym istnieniu, ale nie próbują nawiązać z nami kontaktu, bo nie jest im do niczego potrzebny kontakt z prymitywną cywilizacją. Być może jest to jakieś międzyplanetarne królestwo, któremu kodeks nie pozwala na takie kontakty. Nie możemy też zakładać ze 100% pewnością, że obcy komunikują się w ten sam sposób co my. Mogą się posługiwać jakimś rodzajem komunikacji niewerbalnej. Może mają coś podobnego do naszego internetu, tylko jest to jakiś rodzaj sieci mózgowej, w której nawiązuj dialog w formie telepatii. Nie muszą być między nami osobiście. Być może nanotechnologia jest u nich na bardziej zaawansowanym poziomie i obserwują naszą planetę bezpośrednio przez jakieś mikroskopijne urządzenia, których nie jesteśmy w stanie wykryć. Niekoniecznie muszą być rozmieszczone na naszej planecie. Mogą równie dobrze znajdować się na księżycach, planetoidach lub sąsiednich planetach. Zresztą załogowa misja na Marsa ma się zająć tym tematem po dotarciu na czerwoną planetę. Dla mnie dwie możliwości są równie przerażające. Jeśli obcy istnieją, to już sama świadomość tego faktu budzi jakiś niepokój, bo finalnie nie wiemy kim są, jak wyglądają, jak bardzo się od nas różnią, jakie mogą mieć wobec nas zamiary gdyby udało nam się z nimi skontaktować. Druga przerażająca możliwość jest taka, że jesteśmy sami we wszechświecie. Samo wyobrażanie sobie nas samych w tak wielkiej przestrzeni jest czymś abstrakcyjnym. Bylibyśmy w tej sytuacji jak ludzie żyjący na małej wysepce, którzy zastanawiają się czy istnieje jakieś inne życie za horyzontem widzialnego przez nich oceanu na milionach innych wysp lub wysepek bliżniaczo podobnych do tej, na której mieszkają oni. Tymczasem okazuje się, że nie ma tam żadnego życia, że oni są jedyni. To jest strasznie przygnębiają perspektywa. Jest jeszcze trzecia możliwość, która też nie jest zbyt pocieszająca, a o której wspominał kiedyś Elon Musk. Mianowicie chodzi o to, że nasze życie jest symulacją stworzoną przez obcą cywilizacje. Może to być wirtualna symulacja, albo może być też tak, że nasze DNA zostało stworzone w jakimś laboratorium i wysłane na tą konkretną planetę w jakichś kapsułach, i jesteśmy jakaś formą eksperymentu oraz zwykłej naukowej ciekawości jakieś wyższej cywilizacji kosmicznej. Tak jak my badamy życie owadów, zwierząt i roślin, tak oni badają nasze życie. Może nawet jest to robione w jakimś konkretnym celu. Jakby nie patrzeć, to zostają nam tylko takie hipotezy rodem z książek fantastyczno-naukowych.
  17. A co jest takiego złego w tym konsumpcjonizmie ? Gdyby wszyscy bawili się w mistrzów zen i w ten cały minimalizm, to wielu ludzi straciłoby prace i wielu pięknych rzeczy by nie wyprodukowano. Pieniądze się po to zarabia, by je wydać, a nie do grobu zabrać. Oczywiście warto mieć trochę oszczędności na czarną godzinę, ale bez jakiegoś chorego chomikowania. Jakichś wizualnych znaków szczególnych raczej nie mają. Poznasz je po haśle " jak kupisz mi jeansy, to zrobię ci loda".
  18. Pewnie pierwszym krokiem będzie pójście na siłownie, żeby wzmocnić się przed pracą na budowie.
  19. Bo wynika, tyle tylko że nie zawsze są to jakieś doniosłe wydarzenia z naszego życia, które muszą nam jakoś silnie utknąć w pamięci. Raczej jest to plątanina pomniejszych wpływów środowiska. Oczywiście poza jakimiś mocnymi odchyłami od normy. Preferencje seksualne, to nie jest jakaś fizyka kwantowa, gdzie coś może powstać z próżni. Wszystko ma swoją konkretne przyczyny i nie zawsze są one widoczne na pierwszy rzut oka, bo i rzadko kto pamięta dokładnie wydarzenia z pierwszych lat dzieciństwa. Jesteś istotą ludzką, a nie jakimś cyborgiem, więc podlegasz tym samym prawom natury, co wszyscy pozostali. A cała sprawa ma się tak, że mózg formuje seksualność z wczesnych doświadczeń ( póżniejszych pewnie też) sieci skojarzeń, po części jest to wpływ DNA. Seksualność ma podstawy biologiczne, tak jak wszystkie inne wrodzone funkcje. Możesz nie widzieć wpływu środowiska, relacji i różnych przeżyć na seksualność ( czy na typ relacji, które budujesz z innymi ludżmi), ale to nie znaczy, że nie istnieją. Powietrze też nie widzisz, pola elektromagnetycznego też nie, bakterii gołym okiem również nie dostrzeżesz, a jednak to wszystko istnieje. Wielu ludzi nie potrafi określić, czemu przejawiają konkretne fetysze, czemu bardziej preferują taki, a nie inny typ relacji, ale to nie znaczy, że się to wszystko wzięło z niczego. Jeśli wykluczasz wpływ tych czynników, to ciekawi mnie jaką masz alternatywną wersję genezy ich pochodzenia. Skoro "intelektualne" podejście jest niewłaściwe, to jakie jest to właściwe ? Myślę, że istnieją jeszcze inne przyczyny takiego stanu rzeczy. Być może ludzie za mało myślą o twoich myślach i emocjach, bo mają jeszcze własne, a doba charakteryzuje się ograniczoną ilością czasu. Druga może być taka, że jak się w czyimś ciele nie mieszka, to pewne rzeczy i tak pozostaną niejasne, choćby człowiek milion lat na kamieniu siedział i analizował "co ta druga osoba może czuć i myśleć",
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.