Skocz do zawartości

Maciejos

Starszy Użytkownik
  • Postów

    449
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Maciejos

  1. Opiszę Ci w skrócie jak wyleczyłem się po 5 letnim związku. Związek był falą rozstań i powrotów, wspólnym mieszkaniem i życiem. W skrócie - miałem oszczędności, wyprowadziłem się, pokasowałem wszystkie zdjęcia, siedziałem w chacie i grałem na konsoli. Nie miałem czym zaklinować to oglądałem sobie pornosy. Przypadkiem trafiłem na audycję MK o "Projekcie Klaudiusz" i to sprawiło, że przestałem siebie obwiniać za to rozstanie, co poskutkowało poprawą nastroju. Reszta już poszła z górki.
  2. Przy rozstaniu swojego pierwszego LTR - ok półtora roku: "Przysięgłam sobie, żeby nikt mnie nigdy nie zranił tak jak Ty mnie raniłeś.". Sam nie mam miałem i dalej nie mam pojęcia o co jej chodziło, ja zakończyłem związek. Inny LTR, po 5 latach, było różnie: "Pewny siebie jesteś tylko w łóżku." "Widzisz tylko czubek swojego nosa." "Nie starasz się." "Wziąłbyś się za siebie." "Ciągle zapominasz!" "Nie chce teraz być z Tobą, może za kilka lat się zejdziemy, tego nie wie nikt." Pierdololo.
  3. Polecam Tobie Blitzwolf BW BS3. https://www.ceneo.pl/68376590 Mam już prawie rok. Używałem dosyć intensywnie. Konstrukcja dosyć trwała, chociaż jak w przypadku innych "sticków" - nie ufałbym w 100%, bo coś za ułamek ceny smartfona może zawsze zawieść. Z plusów - Odczepiany pilocik Bluetooth i rozkładane nóżki. Ile ten mały "tripod" mi umilił robienie fot!
  4. Chwała osobie za mem z robotnikami Znam osobiście taki jeden przypadek, no gość wypisz wymaluj z obrazka - wąs, piwna ciąża. Skuteczny w kobietach dostatnio, na tyle, że rozjebał chujowe nomen-omen małżeństwo z totalnym wielorybkiem za "kolanko". Też nie lubię takiego odpływania znajomych, gdy idą jakieś ładne kobiety, ale z drugiej strony samemu zdarzało mi się tak odpłynąć. Nie widzę w tym nic złego, bo czy ktoś musi zasłużyć na moją uwagę? Nie. Tak samo jak ja nie muszę i nie mam zamiaru zasługiwać na czyjąś. Jakaś Panna zmierzy mnie od stóp do głów to fajnie, ale jak nie to nie i świat się na tym nie skończy. Dostrzegam wkurw, ale świata nie zmienisz i czym prędzej się z tym pogodzisz tym lepiej dla nerwów. Cieszmy się naszą grupą, nawracajmy zgubionych, ale jak ktoś woli tkwić w matrixie to jego decyzja. Każdy w końcu będzie się odłączy.
  5. Ciekawy temat. Nie jestem fanem rozpamiętywania przeszłości, ale z drugiej strony uważam, że trzeba z niej wyciągać wnioski i nauczki na przyszłość. Moje sympatie z czasów szkolnych to moja mała ściana hańby. Głównie to były średnie dziewczyny, wyrosły no cóż, na dosyć mało urodziwe, z kilogramami tu i tam. Wyjątków było mało. Może tylko jeden, jedna z moich ex-LTR. Ona akurat wyrosła dorodnie, taka dobra jakościowo kobieta - aż szkoda, że wtedy nie widziałem potencjału. Ex nie śledzę. Raczej wszystkie są w związkach. Dziewczyny z przelotnych romansów są mężatkami i mają już swoje bombelki.
  6. Maciejos

    Jakie macie libido

    Podobnie - jakoś zmalało. Raz na kilka dni mnie najdzie. Jeśli mieszkam z partnerką, bo jak się spotykamy kilka razy w tygodniu to zwykle na każdym spotkaniu. Sam nie wiem czemu, może też mi się znudziło. Z drugiej strony wiadomo - przy nowej partnerce libido rośnie, więc przy stałej - spada. Chyba, że to wina gospodarki hormonalnej ?
  7. Pijam tylko w sushi-barach. Ewentualnie zjem jakąś przekąskę z matchą jako składnikiem. Z japońskich wolę sencha, zaparzoną w niższej temperaturze, a dłużej. Cierpka, z umami - wspaniale orzeźwia.
  8. Myślę, że takie "eksperymenty" to tylko strata cennego czasu, szanownych Braci, a z drugiej strony pogłębianie dołka p.t. "Kobiety na tinderze/badoo są...takie i śmakie". Z drugiej strony nie będę święty - za gówniarza samemu zdarzyło mi się zrobić jakiejś konto jako kobieta na NK i wkręcać jakiś typów z mojej szkoły, ale to było ponad 10 lat temu. Obecnie szkoda czasu na takie pierdololo. Tinder/Badoo - ok, jako środek do celu, a nie cel sam w sobie.
  9. Ja miałem taką terapię szokową w UK, gdy jako student wyjechałem popracować. Nie będę ukrywał, że do tej pory myślałem, że mój angielski jest naprawdę dobry, bo oceny miałem zawsze bardzo dobre, gry po angielsku nie stanowiły problemu - tekst czytany był dosyć zrozumiały. Problem pojawił się przy pierwszym kontakcie z angielskim w...Anglii. Czułem, że nie umiem nic - nie rozumiałem, gdy ktoś coś do mnie mówił, nie umiałem się wypowiedzieć tak, aby ktoś mnie zrozumiał. Byłem zdruzgotany, bo myślałem, że wszystkie lata nauki były na nic. Pomogło oglądanie kreskówek po angielsku z ustawionymi angielskimi napisami (na początku). Oglądałem Family Guy, chyba z 10 sezonów obejrzałem - było znacznie lepiej. Do tego YouTube i oglądanie jakiś zagranicznych kanałów. To naprawdę pomaga osłuchać się z angielskim do tego stopnia, że będziesz wyłapywał więcej.
  10. Jedna dziewczyna, z którą się umówiłem nie przyszła, bo myślała, że jak nie potwierdziłem/nie napisałem nic przed naszym spotkaniem, to znaczy, że nie mam ochoty się z nią spotkać. Dziwne, ale tak było - jak o umówionej godzinie nie przyszła to napisałem jej wiadomość - przybiegła (!) za niecałe 10 minut. Chciałem być taki "konkretny", bez zbędnego gadania - krótki temat, godzina, miejsce - ok, do zobaczenia; wyszło na odwrót
  11. Skupić się na sobie i w pewnym sensie odciąć toksyczną gałąź. Piszę to naprawdę poważnie, pomimo braku rodzeństwa, a nawet swoich dzieci - wystarczyła mi moja pato-rodzina, którą na siłę starałem się "zmienić". Jako DDD/DDA po latach, gdy rodzina dosłownie rozpadła się na kawałki i każdy wylądował w innej części kraju/świata (jak smocze kule w Dragon Ball) i już dawno opadł kurz awantur, byłem jak jebany łącznik tego burdelu. Niepewna siebie matka i babka, które po latach terroryzowania przez mojego ojca, mogą wieść sobie w końcu spokojne życie. Ale jakie to życie? Słyszę ciągle, a to o braku kasy, a to o jakiś problemach w pracy, a gdy wychodzę z poradami, aby coś zmienić i staram się zmotywować, to dostają jakiegoś ślinotoku z braku argumentów czy pomyślenia logicznie, dostaję tylko "to nie jest takie łatwe" albo zmianę tematu. Dlaczego tak radzę? Po prostu widzę po sobie, że taka rodzina w pewnym sensie ciągnęła mnie tylko na dno. Nie finansowo, a bardziej emocjonalnie - lekcje życia z dupy, kompletna niepewność i trudność w podejmowaniu decyzji, pomimo bycia inteligentnym i myślącym naprawdę wielopłaszczyznowo. Ciągłe emocjonalne przywiązanie do przeszłości uniemożliwiło mi mieć pewne sprawy w dupie i ruszenia do przodu. Nie ten wątek, aby opisywać historie swojego życia, ale chciałem dodać coś od siebie. Nie próbuj nikogo zmieniać, tym bardziej nastolatki z rocznika 2000+ - to jest jednocześnie bardzo dojrzała i bardzo infantylna grupa wiekowa. Zostaw, niech sama rośnie i nauczy się lub nie na błędach. Ty bądź już tylko w ostateczności, aby wesprzeć słowem.
  12. Raz i chyba to był ostatni raz. Najmniej wygodny seks jaki kiedykolwiek uprawiałem. Nie był to strap a nieduże dildo. Dwie partnerki mówiły mi o tym, z jedną to zrobiłem. W skrócie - wsadź lasce podczas klasyka palca w tyłek, oczywiście jeśli lubi takie zabawy, potem zobacz jak cienka jest ścianka oddzielająca cipkę od tyłka i pomyśl, że zamiast palca wsadzasz jej tam coś wielkości kutanga. DP wygląda fajnie tylko na pornosach i niech tam pozostanie. Skąd takie perwery przychodzą myszkom do głowy, to ja nie wiem, one przecież takie święte
  13. Oczywiście, że to zawsze była "moda". Po prostu w dzisiejszych czasach nie musisz jechać parowozem z miasta do Pipidowa Dolnego, żeby się pochwalić cioci Jadzi i babci Helenie. Ba! Dzisiaj jednym kliknięciem i po kilku filtrach zobaczy to też Justyna i Beata z pracy. Samica przecież musi wzbudzić zazdrość u pozostałych samic. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, którego partnerka nie zobaczyła na facebooku/instagramie jakiegoś łacha/gadżetu/akcesorium u swojej znajomej, a potem miętoliła temuż głowę, który kolor ładniejszy, bo znalazła w necie lepszy? A jaką zdobyczą jest nieświadomy mężczyzna, który wysmarował szmal na kawałek złota z kamykiem? Osobiście znam pewien przypadek, w którym to mojemu znajomemu (totalny beciak) jego kobieta (starsza o kilka lat, irytująca, niezaradna i nieszczera) zasugerowała narzeczeństwo. Jakoś na dwa lata przed faktem opowiadała mi podczas tańca na weselu wspólnych znajomych, że "za rok on się jej oświadczy". Ostatecznie przesunęło się to o dodatkowy rok, ale i tak się stało. Podobno nawet sobie pierścionek zaręczynowy sama wybrała. Pominę fakt tej historii, że Pańcia już mówi o jego mieszkaniu jako "wspólnym". Ahh...jak ja się cieszę, że odkryłem MK i to forum.
  14. @nowy00 W mojej historii nie było jakiejś argumentacji. Obie partnerki nie miały doświadczenia, ja z resztą też miałem niewielkie - dopiero przy jednej z tych dziewczyn je tak naprawdę nabyłem. Przy igraszkach po odpowiednim rozochoceniu się wzajemnie padało gdzieś "jeszcze nie jestem gotowa" i jakoś się zaatakowało od dupy strony. Sama chęć na anal wynikała też z pieszczot - przy zabawie brzoskwinką. Przy każdej partnerce wychodziło na jaw, że jednak dupka jest także wrażliwa na pieszczoty i tylko potęguje doznania z klasycznej dziurki. "Two in pink, one in stink" nie wzięło się z nikąd.
  15. Bezpieczna alternatywa, żeby błona została dla tego "jedynego". Oczywiście anal był tylko aperitifem przed klasykiem. Z jedną z moich partnerek cały rok był tylko anal, z drugą troszkę krócej. Tak to niby "fuj", ale jednak same tego chcą.
  16. Czy lepszy...? Inny. Czasem warto urozmaicić zabawy w łóżku i wsadzić w "tą drugą" dziurkę - wszystkim moim partnerkom się podobało do tej pory. Grunt to odpowiednio przygotować przed zabawą. Jak sonda (palec) wybada jakiegoś kleksa to proste - nie wchodzisz. Moje partnerki dochodziły jak szalone, gdy nagle z mokrej mysi Benny lądował w ciepłym i przygotowanym tyłeczku. Ciekawostką jest, że dwie z moich partnerek (były dziewicami) rozchyliły pośladki chętniej dla kakaowej dziurki niż brzoskwinki. Teraz anal tylko dla wykończenia dzieła, jak pusia robi się zbyt luźna.
  17. Powiem tak - jako białasek w Japonii mój Tinder płonął. W dużym mieście jak Tokyo czy Osaka-Kyoto możesz trafić naprawdę na dobre okazy. Jak już wspomniał jeden z Braci przede mną - najpierw musisz taką Japonkę wyciągnąć z jej strefy komfortu. Z mojego doświadczenia oraz z racji bycia w związku z Japonką zgodzę się z tym w 100%. Japonki są powściągliwe i wstydliwe, ale w tym samym czasie mogą już myśleć gdzie jest najbliższy Love Hotel. To świetne miejsce do zwiedzania i posmakowania innej kultury, nie nastawiałbym się na seks jako główny cel podróży. Może się trafić, ale szans na to będzie zdecydowanie mniej niż w na przykład w takiej Tajlandii. Tajlandia mnie lekko odstrasza, wybrałbym Filipiny, które są całkiem popularne wśród Japończyków. A nóż na jedną noc pomiędzy Filipinkami trafi się słodka Japonka?
  18. Maciejos

    W co aktualnie gracie?

    Taiko no Tatsujin. Czasem na automacie (jak na filmie), czasem w domu na Nintendo Switch (z kontrolerem w kształcie bębna). Lubię gry rytmiczne, a że nie mam czasu na nic dłuższego i nie mogę się wciągnąć, to 15-20 minut dziennie wystarczy, żeby trochę rozrywki sobie zapewnić. Od czasu do razu również Luigi's Mansion 3 - polecam.
  19. Mario, grany na n-tym klonie Pegazusa, w sumie też klona. Pegazus, a potem PSX to okres największego grania, PC przyszedł dosyć późno.
  20. Nie bardzo czaję, być może uleciało mi to pomiędzy 16-ma stronami tego wątku, który przeczytałem cały, a na każdy post od autora cieszę się jak na jakieś nowe wydanie ulubionej gazety - czy w całej Tajlandii nie ma, kurwa, ludzi? Tylko 3 postacie (i ewentualnie rodzice) - Tajski Wojownik, ex-myszka i obecna myszka? Przynajmniej tak wywnioskowałem z tego, co jest mi podane. Chłopie, przecież Ty masz jakąś tam pracę - nie ma tam innych ludzi poza Tobą? Żadnych "normalnych" Tajów czy Tajek? Sam od 4 lat prowadzę lekko koczowniczy tryb życia pomiędzy Polską a Anglią (obecnie wywiało mnie trochę dalej niż Ciebie, ale w tym samym kierunku ) i wiem co nieco o braku znajomych czy przyjaciół. Mam ich w Polsce, ale to nie oznacza, że nie można zawrzeć żadnych nowych. Znajomości z pracy to przecież w jakimś stopniu odpowiednik znajomych z klasy - jest tam tyle ludzi, że zawsze z kimś się zagada. Niestety nie widzę też rozwiązania, a jak nie ma rozwiązania, to nie ma problemu. Ruchałeś sobie jakąś tam laskę - pojawiła się jej familia, która już Ci zakłada garnitur ślubny - cóż, jeśli taka jest tam kultura, to niech tak będzie. Nie jesteś tam 3 tygodnie, tylko 3 lata. 3 pierdolone lata! Tajów i ich zwyczaje to powinieneś mieć już w małym palcu, a co za tym idzie - z jakąkolwiek nową myszką byś nie figlował, to wiesz, że prędzej czy później zaprosi Ciebie do domu na obiadek z rodzinką, a dalej znasz już temat. Jeśli nie szukasz niczego na "amen", a po kilku latach z pasożytem zakładam, że nie, to wiesz jak działać - bawisz się do momentu swojego komfortu, a w przypadku zagrożenia Twojego komfortu mówisz swojej partnerce jak jest. Figlowała sobie bez zamążpójścia, to na pewno zrozumie, że nie również możesz sobie chcieć tylko figlować, a nie od razu zakładać rodzinę. Jeśli tego nie zrozumie to po prostu zmień albo nie rób nic i zajmij się czymś innym. Gromkie brawa dla Brata, który użył sformułowania "dmuchany alfa" - coś podobnego chodziło mi po głowie. Niestety, @Tajski Wojownik, Czcigodny Autorze, zachłysnąłeś się trochę. Zakładam, że poczułeś energie do życia, moc Bruce'a Wszechmogącego, ale jednak nie byłeś w tym wszystkim sobą. Piszesz o problemach ze wzwodem, a potem o robieniu z tajskiej myszki jakiejś seks niewolnicy, zalewając wszystkie jej otwory. To nie jest atak - chciałbym, żebyś zobaczył jak w jednym momencie jesteś niepewnym siebie wrakiem emocjonalnym, a zaraz potem rzucasz na lewo i prawo takimi tekstami, że normalnie Ciebie podziwiam, "ale Ty masz silną psychikę". Wyolbrzymiam, owszem, ale tylko po to, żeby pokazać skrajność i nienaturalność. Moja rada - znajdź sobie tam jakiś znajomych, a nie czekasz aż sami przyjdą. Przyjdą, przylepisz się, wyssiesz energię do życia i potem znowu upadek i tak w kółko. Mając więcej ludzi dookoła będziesz w stanie wszystkie te myszki traktować jako jedynie Twoje rozszerzenie, a nie uzupełnienie.
  21. Rzuciłem okiem na całą historię. Za przeproszeniem - typiara się puszcza na lewo i prawo, wmawia Ci ciążę, a Ty ją ZALEWASZ! Walisz laskę bez gumy z przebiegiem trzycyfrowym! Ty leć robić testy na HIV, a nie myśl o testach DNA bąbelka! Pomijam głupotę, żeby zalewać bo laska już niby jest w ciąży. Ja nawet miałem obawy bawić się do końca w środku jak moja ex-panna była na tabletkach. Ta historia jest lekko popierdolona i pisana na jakimś ostrym tripie, bo nie wierzę w to co widzę! Jeśli ta historia jest prawdziwa, to mogę tylko współczuć głupoty. Żeby jednak być fair, wspomnę o prawdziwej historii, z borderką, jej chłopakiem i bachorkiem. Absolutnie nie ja byłem tym chłopakiem, ani bachorek nie jest mój. Ale miałem do czynienia z tą panną za małolata. W wieku -nastu lat poznałem dziewczynę. Na swój wiek (wyglądała na młodszą) - petarda. Super kobieca jak na swój wiek. Podejście też bez zbędnego pieprzenia. Tajemnicza - nie chciała nawet podać swojego imienia ani wieku (czerwona lampka). Spotkaliśmy się raz. Upodobała mnie sobie i może liczyła na coś - ja jako gówniak nawet dotknąć dziewczyny się bałem. Potem nagle mnie znienawidziła i kontakt się urwał. Gdzieś tam od wspólnych znajomych usłyszałem, że laska jest lekko sfiksowana i zaszłą w ciążę z takim tam, szkolnym śmieszkiem. Bąbelek się urodził - na portalach pełno zdjęć. Dziewczyna radosna i pełna życia. Ze szkoły wywalona, bo nie chodziła. Ładna była, trzeba przyznać. Jej historia skończyła się pod kołami pociągu. Osierocony bąbelek z wdowcem-narzeczonym, z którym podobno się wcześniej rozstała, chyba mają się dobrze do dzisiaj.
  22. @dyletant Ja poznałem wartościową osobę. Tylko, że nie w Polsce. Tinder w Polsce to było dla mnie totalne gówno, za przeproszeniem. Poznałem moją japonkę przez apkę podczas pobytu w UK. Ona kończyła studia, ja akurat pracowałem. Obecnie jestem w Japonii na rocznej wizie i wesoło spędzam czas. Apki używałem w sumie w czterech różnych okresach: 1. Gdy się o tym dowiedziałem. Około 2015/2016. Miejsce: UK, niemała, turystyczna miejscowość. Rezultat = 0. Kijowe zdjęcia, opis nijaki. Jeszcze przed redpillem. 2. W Polsce, już po rozstaniu z ex. 2018. Rezultat: 5-10 matchy, 0 spotkań, kilka dziewczyn z którymi aktywnie pisałem. Jakoś niedługo po tym trafiłem na audycję M.K. (akurat, o ironio, pierwsza na jaką trafiłem to ta o projekcie Klaudiusz). Dziewczyny szukające kij wie czego, ale napewno nie jednorazowej przygody! O to, to nie! Z czatu takie pierdu pierdu - każda po to, żeby zobaczyć jak to jest. Oczywiście wszystko to o czym było już wspominane na forum - laska 6/10 szukająca ciasteczka 11/10. 3. W UK - 2019. Opis ok, zdjęcia ok. Rezultat - poniżej 10 matchy, z kilkoma regularnie pisałem (jedna z nich pisała wprost, że szuka kogoś do seksu, może przy okazji trafi się ktoś do związku), z 3 się spotkałem - Polka, Chinka i Japonka. Bez zbędnego pierdololo - był match, chwilkę czatu, żeby zobaczyć czy będzie o czym gadać. Ucinałem i od razu proponowałem spotkanie. Co zabawne - na Chinkę wpadłem podczas jazdy autobusem na spotkanie z tą Polką Polka w porządku, wartościowa dziewczyna. Lubiłem z nią pogadać. Szukała związku, bo w UK wiodła samotne życie. Ja akurat związku nie szukałem. Z Chinką miałem mały, dwumiesięczny epizod. Coś jak związek, ale bez większej spiny. Seks był, poza seksem - tak sobie. To było trochę bananowe dziecko z dzianymi starymi. Najnowszy telefon, najdroższe kosmetyki, wszystko naj-. Potem powiedziała mi, że na Tinderze ustawiała się tylko na seks. Ja jeszcze lekko białorycerzyłem i czułem lekki niesmak, bo jak to tak - ja porządny facet, co nie rucha na lewo i prawo. To był świetny klin po mojej ex. Potem wsiąkłem w to forum i po przeczytaniu dziesiątek tematów zrozumiałem jak działa ten świat. Z apki korzystałem dalej aż trafiłem na moją obecną partnerkę. Spotykaliśmy się dosyć rzadko - co kilka dni, coś zaiskrzyło. Delikatna, uczuciowa artystka - malarka. Wprowadziła mnie w ciekawy świat. Oboje lubimy sztukę, więc to pociągnęło wspólne zainteresowania. Barierą był trochę język, ale nie narzekam. Seks był dosyć szybko - 3 spotkanie chyba. Nie jest małolata, więc wiedziała jak się skończy moje wproszenie się "na japońską, zieloną herbatę", co sama mi powiedziała, że nie skończy się na piciu herbaty. 4. W Japonii, trochę w ramach eksperymentu. Foty petarda, opis bezpieczny. Miejsce: Tokyo/Osaka. Dwa dni - 70+ par. Na każdą info o parze wysyłałem te samą kopiujwklejke - Hi are you ok with english? - na te kilkadziesiąt par odpisało może 20, z czego zdecydowana większość pisała, że angielski kiepściutko. Popisałem z może 10-ma, z czego z dwiema (oczywiście wiedzą o tym, że nie jestem singlem i szukam tylko znajomych do pogadania) czatuje do teraz. Z tych wszystkich par jedna napisała, że szuka do FWB (całkiem atrakcyjna, Chinka), jedna pytała mnie kiedy ponownie będę w Osace (byłem już kilkaset kilometrów dalej), bo szuka do trójkąta, jak napisałem, że dziękuję, bo mam dziewczynę, to zaoferowała "foursome". W większości dziewczyny szukają tutaj "friend or boyfriend". To na tyle.
  23. Co za dywagacje na temat tego czy jakaś panienka da 21-latkowi, który nie jest pewien czy ją wydyma czy nie xD Będzie chciała to da, nie to nie. To samo autor - jak mu jaja puchną to już dawno sobie powinien inną opcje nagrać, a nie mieć moralne dylematy na temat tego czy powinien jej powiedzieć wprost jak jaskiniowiec - "Ściągaj portki, bedziem się pierdolić!". Od siebie powiem tak - za mało ją nakręcasz, a przez portki jesteś w stanie zrobić tak dużo, że nawet nie wyobrażasz sobie tego. Dziewictwo to inna sprawa - raz na studiach wylądowałem z koleżanką z grupy po 3 dniach gadki szmatki. Całowaliśmy się, ręce chodziły to tu, to tam, aż w końcu przestała na moment i powiedziała wprost, lekko zawstydzona, że jest dziewicą. Odparłem tylko, że mi to nie przeszkadza (dopiero ledwo wszedłem w łóżkowe tematy, co miałem innego powiedzieć ;D), i poszliśmy w tango. Jeśli jest nakręcona, a Tobie zależy tylko na podupczeniu to albo bądź cierpliwy albo po angielsku - utnij kontakt. Innej opcji nie ma, bo może pańcia chce związku. Sorry, ale 20-latka w mojej opinii to wciąż dzieciak, który za mało jeszcze spróbował, żeby bzykać się dla przyjemności. To wciąż jest taki chowany skarbik dla tego, kto będzie najlepszym partnerem. I mówię tu o normalnych dziewczynach, a nie wyeksploatowanych karynach z bramy.
  24. Klasyczny schemat, którego sam doświadczyłem, gdy miałem pierwsze podboje. Też jestem typem gościa, co najpierw lubi popisać i zrobić niewielki grunt, żeby potem spotkanie nie było zmarnowanym czasem (moim). Dziewczyny okazują mniejsze zainteresowanie, bo to trwa za długo, a one szukają faceta i z czasem mają większy wybór adoratorów, a Ty odchodzisz na bok. Nie okaże Ci braku szacunku, na przykład nie odpisując na wiadomości, bo wyjdzie na złą, a tego panienki nie chcą. Tygodniami to można sobie pisać z koleżankami, które w ogóle Ciebie nie interesują i ewentualnie potem będą wokół Ciebie orbitowały. U mnie sprawa rozgrywa się w 3 spotkania, z czego na drugim już jest co najmniej przytulanie, a najlepiej całowanie. Żeby nie było - nie spotykałem się z dziewczynami typu „imprezowiczka”, dla której taki szybki obrót spraw jest czymś naturalnym, tylko z normalnymi, przynajmniej w moim odczuciu, kobietami z pasją i zainteresowaniami. Gdybym ciągnął temat tygodniami to sam pewnie bym się zanudził. Jeszcze za nastolatka bym się bawił w pisanie na GG dniami zanim bym znalazł jajeczka w majtkach i ogarnął spotkanie, a teraz przed 30-tką naprawdę nie mam czasu na wypisywanie, chociaż lubię pisać. Poznaje głównie przez neta - wstępna weryfikacja czy będzie nam się sympatycznie rozmawiało na żywo i wio, spotkanie na spontanie. Ostatnio praktykowałem spotkania tego samego dnia, w którym się „poznaliśmy”. Krótka piłka - doprowadzasz do spotkania i badasz czy panna Ciebie interesuje, jeśli jest fajnie to już na tym spotkaniu postaraj się ustalić następne (!) i potem olej czatowanie - uwierz mi, że jest dużo przyjemniej się spotkać bez zbędnego pisania i ewentualnie spieprzenia tematu. Na 2 spotkaniu postaraj się już coś zainicjować, jeśli widzisz, że temat idzie w dobrą stronę. Rozciągając to w czasie sam spieprzasz sprawę. Dla obrazu - mój dobry kolega, usytuowany i dobrze zarabiający, z kobietami raczej średnio, miał kiedyś praktykantkę (obecnie są „przyjaciółmi”). Dziewoja młoda, taka delikatna „słowianka”, nic tylko wianek na głowę i do reklamy Kujawskiego. Gościu ześwirował na jej punkcie, ciągle się spotykał, chodził to tu, to tam, uczył zawodu i imponował. Dziewczyna po rozstaniu, raz kochająca byłego, raz nie. Gdy spotkałem się z tym kolegą na piwie to opowiadał mi o tej pannie i pytał co robić, bo robi wszystko, a ona kocha byłego. Moja odpowiedź była taka sama - wyhoduj jaja i niech ona to poczuje, a nie przyjacielskie poklepywanie i ramie do płakania. Typek ciągnął temat tak długo, że po kilku miechach sam odpuścił. Osobiście uważam, że laska trochę na jego znajomościach i możliwościach się wybiła, ale to inny temat. Chłopie, zapraszałeś na oglądanie seriali...do swojego domu...dziewczyny, które Ciebie interesowały. W tym już jest tyle zielonych lampek co na pasie startowym. Jak wprosiłem się do mojej kobiety do akademika „na herbatę”, to nawet nie pamiętam co oglądaliśmy, i w którym momencie laptop zrobił filmowego „klapsa”. Żeby nie było, jestem gościem spokojnym, a nie jakimś chadem, co podrywa dla sportu, czy obiektem westchnień kobiet. Nie miałem dziewczyny, to po jakieś przerwie kogoś poznałem, z kim zaiskrzyło, a i w tym poszukiwaniu były dziesiątki nieudanych prób. Ktoś wydawał się interesujący, a był nudny, w innych przypadkach to ja wychodziłem na nudziarza, głównie w oczach dziewczyn typu „czekając na sobotę”. Życzę sukcesów!
  25. Powiem tak - laska może teraz się ruchać z innymi i mało tego - nawet może dawać im kończyć gdzie chcą, a Ciebie to nie powinno wcale interesować. Też po rozstaniu myślałem, że nie znajdę już takiego związku, takiej relacji z kimś - gówno prawda, bo znalazłem i to nawet ciekawszy i bardziej budujący. Zamiast panny typu "pazurki/fit instagramerki/ciuszki z aliexpress" poznałem kogoś z pasją i zainteresowaniami, a teraz jedynie mogę się śmiać z siebie jakim frajerem byłem, że chciałem wrócić do tego niszczącego mnie potwora. Bądź tym samym Tajskim Wojownikiem sprzed kilku lat, co to robił swoje, a myszka się oburzała, bo nie stała wystarczająco na piedestale. Żyje się tylko raz, żeby się marnować i niszczyć przy złych ludziach.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.