Skocz do zawartości

Tragiczny błąd przy porzucaniu wszelkich nałogów, który da Ci zły los w życiu.


Rekomendowane odpowiedzi

17 godzin temu, dobryziomek napisał:

Serio? Ludzie są, aż tak zakompleksieni, że cieszy ich bardziej czyjaś porażka i krzywda niż własny sukces?

Nie wiem, czy to kompleksy czy nie, czy wykorzystywanie czyjejś słabości dla własnej chorej satysfakcji, ale przypomniała mi się jedna historia.

 

Kumpela zorganizowała urodziny. Zaprosiła mnie i swoich znajomych, których w większości nie znałem. Po czasie i paru głębszych jednemu zaczęło odpierdalać. Agresor z byle powodu. Trzaskanie butelek itp. jazdy. Suma summarum wszystko skończyło się dobrze.

 

Po jakimś czasie się spotkałem z tą dziewczyną, gadamy, temat zszedł na tego chłopaka i ona mówi, że on zdaje sobie sprawę ze swojego problemu, stara się z tym walczyć od dłuższego czasu, ogranicza picie do minimum, i ona mu bardzo kibicuje, bardzo go lubi i będzie go wspierała i życzy mu jak najlepiej. Ale...

 

 Zapraszając go na te urodziny dała mu ultimatum - Masz się ze mną napić, bo to moje urodziny.

 

Jak to usłyszałem to wszystko mi opadło. Taka pomocna i współczująca

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, dobryziomek napisał:

Tylko, że w niektórych sferach ciężko coś załatwić bez flaszki.

U nas wódka i alkohol są traktowane jak religia. Słynny tekst Bogusia z Demonów wojny wg Goi "Panowie, nie przy wódce" mówi wiele. Alkohol w polskim społeczeństwie ma jakieś mistyczne znaczenie. Ja sam mam ogromny problem bo nie spożywanie alkoholu jest źle odbierane przez otoczenie (nie pije bo tak, bez pobudek ideologicznych, religijnych i nie czuje się ani lepszy ani gorszy od innych). Mam ojca alkoholika ale nigdy nie ciągnęło mnie do alko - może przez to, że wolałem się nażreć (też nałóg). 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, What? napisał:

Zapraszając go na te urodziny dała mu ultimatum - Masz się ze mną napić, bo to moje urodziny.

Bo to jest pokaz siły, ale w tym konkretnym przypadku na płaszczyźnie alkoholowej. Bardzo częste w naszym społeczeństwie.

 

Co ze mną się nie napijesz, nie szanujesz mnie? Może ty kabel jesteś?

 

Cytat

Serio? Ludzie są, aż tak zakompleksieni, że cieszy ich bardziej czyjaś porażka i krzywda niż własny sukces?

Kwestia dowartościowania. Ludzie mali czerpią satysfakcję z potknięć ludzi wielkich. 

Edytowane przez Perun82
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście najbardziej męcząca sytuacja, z jaką się spotykam, to przechwałki, kto ile nie wypił i naturalnie, czego po tym nie robił.

Najbardziej niezręczny jest moment, kiedy (przez ogromny wysiłek) udaję, że to była super historia i w ogóle gość jest supermanem i zazdroszczę mu jego czynów, a potem przypadkiem wychodzi, że nie piję od.. paru lat przez jakichś wspólnych znajomych..
 

56 minut temu, mac napisał:

Mówisz, że chorujesz i nie możesz pić to od razu masz współczucie. To prawda. Ludzie, co za fatalne stworzenia. 

Gorzej jak chorujesz chronicznie. I to zawsze trafia na popijawy. Ciągle z tymi samymi ludźmi.

Czasem się kończą wymówki, bo kłamstwo jednak ma krótkie nogi. ? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież ten kult alkoholu pochodzi z PRL. Ja tego okresu nie pamiętam, bo mam 23 lata. Ale z tego co wiem, to jak dawniej nic nie było w sklepie to był alkohol, według moich informacji, było to działanie celowe. Stąd też się wziął ogromny problem związany z alkoholizmem w Polsce. Sam już nie piję od jakiegoś czasu, smród wódki znam aż za dobrze. Nawet piwo mi zbrzydło. Jakoś nie mam problemów, aby odmówić i wali mnie to co sobie pomyślą o mnie inni. A przechwałki kto ile wypił są dla mnie na tym samym marnym poziomie jak z zaliczaniem panienek. Dno, dno i jeszcze raz dno.

Nie rozumiem co jest takiego fajnego w uchlaniu się jak świnia, potem zdychanie ze dwa dni. Duże ryzyko zabrania prawa jazdy, przychodzi następny weekend i przechwałki.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Vstorm napisał:

A przechwałki kto ile wypił są dla mnie na tym samym marnym poziomie jak z zaliczaniem panienek. Dno, dno i jeszcze raz dno.

Nie rozumiem co jest takiego fajnego w uchlaniu się jak świnia, potem zdychanie ze dwa dni. Duże ryzyko zabrania prawa jazdy, przychodzi następny weekend i przechwałki.

PRLowski obraz faceta. Idealny homo sovieticus, który idealnie przeobraził się w homo lemingusa. Poprzedni ustrój sprzyjał rozwojowi klasy niskiej. Wybito inteligencje, a na ich miejsce zrobiono masowe awanse społeczne. A homo alcoholicus lemingus to idealnie masa by rzeźbił w niej matrix. 

 

Alkoholizm podobnie jak i inne nałogi nie są tylko domeną tzw. marginesu społecznego. Każda kasta ma swoje oblicza, jednak najbardziej prostacka postać jest bardzo rozpowszechniona.

Edytowane przez Perun82
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że można odwrócić tą tendencję.

 

Zdrowy styl życia jest co raz bardziej popularny. Chciałbym, żeby alkohol był tylko rozrywką dla plebsu i ten chory kult alkoholizmu upadł całkowicie.

 

Ciekawe ile jeszcze karier, rodzin zniszczy to gówno ?

Edytowane przez dobryziomek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marek Kotoński, zgadzam się w pełnej rozciągłości i szkoda, że nie znałem tego sposobu wcześniej, bo łatwiej byłoby mi rzucać nałogi i radzić sobie z presją innych.

 

Mam tylko jedno pytanie. Czy jeżeli różnym ludziom/grupom osób będę powtarzał, że alkohol działa na mnie tak tragicznie (wymioty, bóle narządów itp.), to czy podswiamość za jakiś czas nie odbierze tego jako pewniak i przy jakimkolwiek kontakcie z alkoholem, chociażby jednym piwem, które co jakiś czas lubię wypić, nie wystąpią następujące objawy? Może przesadzam, pytam bardziej z ciekawości.

 

Dzięki,

Pozdrawiam.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam na to trochę inne spojrzenie. Moim zdaniem wszystko zależy od tego jak często dana osoba pije. Jeśli ktoś pije okazyjnie (średnio np. raz na 3 tygodnie), to nie wiem czy jest sens starać się być abstynentem. Przypuśćmy, że mamy 6 imprez rodzinnych w roku i 11 razy pijemy ze znajomymi na jakichś imprezach, to nie wiem czy jest sens starać się zostać abstynentem. Umówmy się, że pieniądze zaoszczędzone na alkoholu nie będą jakieś specjalnie duże i prawdopodobnie można je inaczej zaoszczędzić.  Zyski zdrowotne pewnie jakieś będą, ale jeśli ktoś wypije te 2 piwa lub 4 kielichy, to wcale nawet się nie upije i będzie normalnie funkcjonował na drugi dzień.

 

Branie udziału w imprezie, nie pijąc, jednak nie jest tak przyjemne jak wszyscy piją. Oczywiście zależy jak na kogo działa alkohol (mi np. poprawia się humor). Ciężko uniknąć społecznych interakcji związanych z alkoholem i nie wiem czy jest sens walczyć o wewnętrzną zmianę w tej konkretnej kwestii. Lepiej spożytkować wewnętrzną energię na zmianę diety, rzucenie stymulantów typu kawa, słodkie napoje itd. albo zacząć ćwiczyć regularnie. Oczywiście jak ktoś ma problemy z alkoholem, to człowiek sam nie jest w stanie wybierać sobie dawki używki. Mówię tutaj o pijących okazjonalnie, którzy piją tylko w towarzystwie. Nikogo nie przekonuję do porzucenia korzystnych postanowień. Uważam tylko, że alkohol w małych dawkach w towarzystwie może być pewną formą przyjemności i ułatwiać kontakty międzyludzkie, co w dłuższym okresie może się przydać.

 

Powodzenia @Przemek1991

Edytowane przez Andy Anderson
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Lethys napisał:

Mam tylko jedno pytanie. Czy jeżeli różnym ludziom/grupom osób będę powtarzał, że alkohol działa na mnie tak tragicznie (wymioty, bóle narządów itp.), to czy podswiamość za jakiś czas nie odbierze tego jako pewniak i przy jakimkolwiek kontakcie z alkoholem, chociażby jednym piwem, które co jakiś czas lubię wypić, nie wystąpią następujące objawy? Może przesadzam, pytam bardziej z ciekawości.

Żeby zaszkodziło, musiałbyś powtarzać to tysiące razy w odprężeniu albo transie, także spoko loko.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 23.09.2018 o 23:35, dobryziomek napisał:

Tak jak z wazektomią

 

Powiesz, że nie chcesz mieć dzieci to stwierdzą ,,aaa młody jest pier#5#%^ głupoty", ale jak powiesz, że sobie zrobiłeś wazektomię to stwierdzą, że jesteś nienormalnym, zaburzonym świrem i szatanistą.

Z moich doświadczeń: panie tę wiadomość przyjmują z zadowoleniem i wyraźnie się relaksują wobec odsunięcia perspektywy niechcianej ciąży, panowie pytają o doznania z seksu, czy jest tak samo, czy wytrysk, czy orgazm itp.

Raptem jedna przerażona kobieta zapytała "czemu się wykastrowałeś?", toteż wyklarowałem jej różnicę.

 

Ad alko:

Kiedy podziękowałem jednej pani za wino, którym mnie poczęstowała, zapaliła się jej wyraźna czerwona lampka. Wyszła z założenia, że skoro nie piję, to jest jakiś tego powód. Kiedy indziej na party piłem tylko radlera 0%, tłumacząc się, że nie piję i nie palę, prowadzę zdrowy tryb życia. Negatywnych reakcji nie stwierdziłem.

Alkohol ma swoje dobre i złe strony. Te dobre - imprezy z przyjaciółmi, najzabawniejsze przeżycia i wspomnienia. Te złe - najgłupsze rzeczy, jakie wyczyniałem, wyczyniałem po alkoholu.

Edytowane przez michau
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.