Skocz do zawartości

Jaki najprzyjemniejszy sen mieliście/miałyście


Rekomendowane odpowiedzi

@SzatanKrieger, swoje sny opisywałam w innym temacie :).

Nie bardzo mogę stwierdzić, który z nich (i te nieopisane tu) należą do najprzyjemniejszych - mieszanka - za dużo :).

 

Dzisiejszej nocy, śni mi się.

Początek nie bardzo pamiętam (co pamiętam: męża, ale w jakiej sytuacji - nic nie mogę sobie przypomnieć, bo przyćmił mi widok łosi (z początku myślałam, że to sarny) i zboża.

Ale dalej, idzie tak:

- zaczęłam uciekać, bądź chciałam się gdzieś schować, tu nie wiem, które.

W każdym razie, weszłam - taka najlepsza kryjówka mi się wydawała, to łan rosnącego zboża.

Było ogromne, piękne, grona ziaren (słychać było jak szumiało - muzyka), były tak obfite, że łodygi pod ich ciężarem, myślała, że się połamią - (tak myśli), nie dowierzałam. 

Ale nie, one były silne, stabilne, że byłam zdumiona. I żeby nie stratować, zmarnować, odgarniałam rękoma robiąc ścieżkę.

 

Delikatny wiaterek muskał, falował zbożem, gdzie przypominało taniec - widok zapierał dech. 

 Idąc tak w pewnym momencie, myślę: - chyba jestem bezpieczna?

 Więc, by sprawdzić, musiałam się wspiąć na palcach.

Co zobaczyłam?

To ogrom pola, pola pokrytego złocistym zbożem i końca nie było widać, a na początku nie wydawało mi się, że będzie tak ogromnie.

I dobrze, że się wychyliłam, bo moim oczom ukazały się łosie, tzn. samice łosia - Klępy, bo bym na nie weszła :). Jeden krok nas dzielił.

 

Stanęłam jak wryta. Było ich mnóstwo. Spokojnie coś jadły. 

Myślę sobie: - teraz mnie zaatakują. 

Wstrzymałam oddech i stałam bez ruchu.

Co tu zrobić? 

Nagle jedna odwróciła się w moją stronę. Spojrzała swoimi wielkimi oczami i jakby się uśmiechnęła i i jakby miała mi przekazać: - no co, jemy sobie, nie stresuj się :).

 Więc, spokojnie zaczęłam się oddalać.

Przyglądając się im, wypatrywałam łosia z rogami, ale nie było żadnego. 

 

 Wychodząc w końcu z pola zboża, napotkałam teściów, którzy w warzywniaku działali.

Teściowa do męża: - wiesz, ten krzak jest zielony (był ciemno zielony, dorodny), ale zobacz mszyca obsiadła, nic nie będzie z niego, weź wyrwij i wyrzuć.

On chwycił za niego, ciach bach machnął go zaraz za ogrodzenie z siatki (się tam znalazło), a za nią była posesja sąsiadów.

Na co teściowa: - no coś ty!

- jak to wygląda i wysłała go by sprzątną to.

 

I razem szliśmy, ja i teść.

W trakcie drogi, opowiedziałam mu co widziałam. On nie dowierzał i chciał to zobaczyć.

Znaleźliśmy się na wzniesieniu i mówię: - o tam, tam. 

On: - nic nie widzę!

Cóż, nie widział.

 

A widok na tym wzniesieniu przepiękny, a na krańcu ogromne słońce swym blaskiem oświetlało bezkresną połać tańczącego zboża.

 

I się obudziłam :).

W senniku "luknełam" :).

 I chyba najpiękniejszy sen na tą chwilę :)

I w ogóle, rozpiera mnie radosna energia :)

 

To co czułam w słowa ubrać nie umiem :/.

 

Także ten tego - tak jakoś, to szło :)

 

Pozdrawiam :)    

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.