Skocz do zawartości

Gdzie kończy się przyjaźń, a zaczyna wykorzystywanie?


maroon

Rekomendowane odpowiedzi

21 minut temu, maroon napisał:

Faktem jest, że niepotrzebnie cokolwiek deklarowałem i tyle. 

Źle  się dogadaliście on pewnie myślał, że pomożesz we wszystkim. Też bym się nie odważył wziąć odpowiedzialności za dzieci. Na przyszłość niczego nie obiecywać bo później są tego rodzaju kwasy, albo powiedzieć, że pomogę ogarnąć majątek nie klientów. Bo tak wyszło, że pomożesz, a nie pomogłeś.

 

11 godzin temu, maroon napisał:

Myszka go na hajs ciśnie. Tyle i aż tyle. 

To niech sama się zajmie pensjonatem teraz jak tak bardzo chce hajsu :D 

Jakby mi się krzywda stała i kobita by mi nie pomogła to by się dla niej bardzo źle skończyło. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez znaczną część dotychczasowego życia popełniałem pewny błąd.

Błąd kardynalny.

Wychodziłem z założenia, że ludzie myślą mniej więcej jak ja.

Dochodzą do wniosków jak ja.

I interpretują w sposób zbliżony do mnie.

 

Ile niezrozumienia, nieporozumień, kawasików i kwasów z tego wynikało to można zeszyt A5 32 kartkowy zapisać.

Jedna strona chciała dobrze.

Druga strona chciała dobrze.

Ale każda sytuacje interpretowała i rozumiała na swój sposób.

 

O paru lat w kwestii jakichkolwie zobowiązań towarzyskich.

Jestem ultra - dokładny.

I jak ognia unikam niesprecyzowanych, szeroko pojętych zgód które równie szeroko można interpretować.

Przykładowo na teks typu "rzucisz okiem na mój wolno działający laptop" (w domyśle - napraw!).

Odpowiadam konkretnie:

Mogę przeskanować kilkoma programami.

Sprawdzić rejestr windy.

Ocenić ogólny stan systemu.

I wydać opinię.

Ale zgrywać cudzych plików.

Reinstalować.

A potem od nowa wgrywać pliki i programy.

Się nie piszę.

 

Takie podejście do luźniejszych i twardszych zobowiązań bardzo ułatwia życie.

Bardzo.

 

A idąc jeszcze krok dalej.

Dałem sobie w 9%% spokój z obiecywaniem czegokolwiek komukolwiek.

Poza rodziną i garścią najbliższych, ale najbliższych osób niespokrewnionych.

 

Edytowane przez Margrabia.von.Ansbach
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, maroon napisał:

Mam takich bardzo dobrych długoletnich znajomych. Prowadzą małą agroturystykę (łódki, kucyki, rowery, plac zabaw dla dzieci, głównie nastawieni na weekendowych gości z dzieciakami). Czasem w czymś im tam pomogę, czasem oni mnie. 

 

Tydzień temu kumpel skręcił kostkę, zerwał więzadło i slabo z chodzeniem. Obiecałem mu, że, w bieżącym tygodniu nie dam rady, ale w przyszłym jak coś trzeba pomóc, ogarnąć majątek, to niech śmiało wali. 

 

Dzwoni do mnie wczoraj z rana, że przyjmują dziś gości, jakieś dwie rodzinki i czy bym nie powoził dzieciaków łódką po rzece. 

 

Generalnie odmówiłem. Raz, to ich działalność komercyjna, nie moja. Dwa, w takiej sytuacji się klientów nie zaprasza, trzy nie mam ochoty użerać się z bachorami. 

 

Słychać było, że kumpel jest urażony i ma na końcu języka "ale obiecaleś przecież". 

 

Morał z tego taki, że najlepiej niczego nie obiecywać, bo zawsze zostanie to źle zinterpretowane, przed szereg nie wyskakiwać i co by się nie zrobiło, to zawsze będą pretensje. 

Bdb zrobiłeś.

Pomijając wszystko inne to wożenie obcych dzieci łodką jest zbyt duża odpowiedzialnością.

Oni mając agroturystykę zapewne mają jakieś OC firmowe. Ty nie masz.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co innego jest pomóc w sprawach koniecznych a co innego cała reszta.

Pojadę dla chorego kolegi po lekarstwa czy żarcie czy go gdzieś zawiozę, ale nie pojadę po wódkę ani nie będę go woził po mieście, bo chce się rozerwać.

On powinien mieć odrobinę rozumu, żeby wiedzieć gdzie są granice przyzwoitości.

Jeśli nie ma trzeba mu to uświadomić.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z moimi znajomymi mamy taką zasadę - pomagamy sobie, ale w granicach rozsądku. Czyli: zawieziemy, wysłuchamy, wniesiemy meble, podratujemy kasą, odwiedziemy od myśli samobójczych, będziemy mediatorem w konflikcie z dziewczyną etc. Ale znamy granice, których przekraczania nikt normalny nie będzie wymagał, czyli np. nikt z nas nie poprosi, aby któryś poręczył mu kredyt. Kiedy kumpel był w dołku, poświęcałem mu wiele uwagi i nie miałem z tym problemu, bo wiedziałem, że trzeba go postawić na nogi (i udało się) - ale gdy ja byłem na urlopie, a on zaproponował, abym pomógł mu malować mieszkanie, to go wykpiłem. I nie było z tym problemu.

10 minut temu, JoeBlue napisał:

On powinien mieć odrobinę rozumu, żeby wiedzieć gdzie są granice przyzwoitości.

Jeśli nie ma trzeba mu to uświadomić.

O to właśnie chodzi.

Ale wytłumacz to tutejszym wyznawcom prawdziwej męskiej przyjaźni - hartowanej w ogniu bitewnym, nie znającej kompromisów. :)

Edytowane przez zychu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powinieneś się tam przeprowadzić i zastępować gościa we wszystkich obowiązkach (tych z żoną też) , póki nie wydobrzeje :) , na tym polega "prawdziwa przyjaźń" :) 

 

Ps. Trzeba mu było powiedzieć, że z miłą chęcią, ale nie chcesz narażać dzieci na kontakt z "niezaszczepionym". 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, buka1977 said:

 

To niech sama się zajmie pensjonatem teraz jak tak bardzo chce hajsu :D

Jakby mi się krzywda stała i kobita by mi nie pomogła to by się dla niej bardzo źle skończyło. 

Takie małe agro z którego się prawie wyłącznie utrzymujesz (pomijając 500+ i jakieś fuchy), to jest tyrka. Trzeba własne dzieciaki ogarnąć sztuk 3, gościom żarcie zrobić, pokoje przygotować, kucyki ogarnąć, łódkę na wodę spuscić. W wuj roboty. I to głównie on się zajmuje cięższymi pracami. 

 

No ale jak pod wpływem myszki "szli na swoje", to mu mówiłem, żeby uważał, bo liczyć w razie czego tylko na pomoc sąsiedzką to trochę słabo. Szczególnie, że z sąsiadami zza płotu słabo żyją, a ja czy inni znajomi mamy do nich kilkanaście km. 

 

Poniekąd go rozumiem, bo dla nich każdy grosz się liczy. No ale też bez przesady. 

Edytowane przez maroon
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, maroon napisał:

Brzydka cecha, to jest napierdalanie w kogoś nie przeczytawszy ze zrozumieniem, co tu na forum jest nagminne. 

 

Sorry, ale tutaj niestety wina leży po Twojej stronie. To jak opisałeś sytuację w pierwszym poście można ją zinterpretować dokładnie tak jak to zrozumiał @OdważnyZdobywca.

Ja zrozumiałem to dokładnie tak samo jak on. 

My po prostu (czytelnicy forum) nie byliśmy przy tej Waszej rozmowie i nie znamy linii czasowej. Zamiast się obruszać, po prostu następnym razem dodaj ze dwa zdania więcej to nie będzie wątpliwości.

 

Poza tym pewnie gdybyś na starcie zaznaczył temu który skręcił kostkę, że jesteś jak Leon Zawodowiec - "no women, no kids", to pewnie gość od razu by wiedział do czego zawęża się ew kwestia pomocy i nie byłoby kwasów/rozczarowań.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, zychu napisał:

Ale wytłumacz to tutejszym wyznawcom prawdziwej męskiej przyjaźni - hartowanej w ogniu bitewnym, nie znającej kompromisów. :)

 

wystarczyłoby, gdyby postąpił tak jak pisze @buka1977 :

3 godziny temu, buka1977 napisał:

Na przyszłość niczego nie obiecywać bo później są tego rodzaju kwasy, albo powiedzieć, że pomogę ogarnąć majątek nie klientów. Bo tak wyszło, że pomożesz, a nie pomogłeś.

Tak samo do mnie trafia podejście (cały post) @Margrabia.von.Ansbach

 

Jeśli zaś rzucasz "szeroką" ofertę pt "możesz na mnie liczyć", a potem gdy gość mówi "sprawdzam" to zaczynasz licytować listę wyjątków czego Twoja oferta nie dotyczyła to masz sytuację niczym z serialu z Przyjaciółw, gdzie Joy miał dwa nowe fotele i oferował Chendlerowii "który tylko chcesz, który tylko chcesz"...po czym "ten nie".

 

 

24 minuty temu, maroon napisał:

Masz rację, można źle zrozumieć, ale potem w trzecim poście doprecyzowałem. Co nie przeszkodziło nadal napierdalać w "niedotrzymanie obietnicy". 😁

Przed chwilą zacząłem wątek, więc odpisałem po kolei idąc od góry wątku. Odniosłem się tylko do pierwszych odpowiedzi.

 

 

Ogólnie mam wrażenie, że temat budzi wiele emocji, nie dlatego co @maroon obiecał/zrobił/jak się dogadał, ale dla tego że kwestia pomocy jest ogólnie "ciężkim" tematem bardzo często (moim zdaniem) nadinterpretowanym przez ludzi. Chodzi o to, że wg mnie z jednej strony jest wielu "sprytnych" którzy szukają "frajerów" którzy sprawią, że ich życie będzie lżejsze. Niektórzy dobierają nawet znajomości pod kątem "użyteczności" danej osoby. Zazwyczaj te osoby mocno jednostronnie podchodzą do kwestii pomocy. Oni wykorzystują okazję na maksa, gdy przychodzi czas rewanżu, nagle jest sterta problemów "nie mogę, zajęty jestem, dziecko zachorowało" i milion wymówek. 

 

Z drugiej strony mamy grupę osób która nie potrafi powiedzieć "nie". Chce dobrze, chce pomóc, ale nagle sie okazuje że "dasz palec to chcą całą rękę". To rodzi frustracje. Ogólnie w Polsce mamy problem z pomaganiem, ze stawianiem precyzyjnych granic na czym ta pomoc ma polegać. Często dochodzi do starć, gdzie pomagający i oczekujący pomocy mają mocno rozjeżdżającą się wizje zakresu pomocy. Postaram się to przedstawić na neutralnym przykładzie (nie związanym z tematem postu).

 

Hipotetyczna sytuacja. Odwiedzasz ciotkę (bliska rodzina). Ona mówi Ci, że ma skręconą nogę i prosi o pomoc przy sprzątnięciu podłogi. Dla Ciebie "sprzątnięcie" to zamiecenie, ew odkurzenie. Więc się zgadzasz bo to 5 min. roboty. Gdy zaczynasz zamiatać, ona zaczyna Cię instruować, że najpierw to masz zamieść, potem zmopować na mokro, gdy zmopuejsz to masz nałożyć Pronto czy inny Sidolux do parkietów i przefroterować na sucho bo inaczej to się zacieki porobią. Ty się zaczynasz wkurzać bo nie na to się pisałeś, coś co miało być robota na max 5 min nagle jest dla Ciebie jest jakimś "wymysłem" i czujesz się zrobiony w Bambuko. Ciotka zaś nie jest zadowolona, bo przecież się zgłosiłeś na ochotnika że jej pomożesz, i zamiast zrobić to tak "jak to powinno być zrobione" odwalasz robotę "aby szybciej" i wogóle się nie starasz.

Na koniec dnia obie osoby są totalnie rozczarowane i żałują że do tego doszło. Pomoc jest nie doceniona, wysiłek jak krew w piach.

 

 

Dla mnie post @maroon jest w tym temacie jak plamy Rorschacha -każdy będzie dostrzegał w nim inny aspekt sprawy. W zależności od tego po której stronie opisywanej sytuacji sam się częściej znajdował. Dla jednych będzie to bardziej "ale przecież obiecałeś zmopowac" (to Ci co widzą tutaj sytuację gdzie sprzątanie to także mopowanie), dla innych będzie to "chyba gościa pogięło żebym czyjeś dzieci łódką woził", bo oni widzą tutaj prosty przekaz pt (sprzątanie - max zamiecenie podłogi).

 

 

Edytowane przez Zdzichu_Wawa
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy przeczytałem pierwszy ra wpis od @maroon to pomyślałem sobie, że gość najpierw obiecuje, a potem łamie dane słowo.

Potem doczytałem więcej i ukazał mi się cały obraz sytuacji.

 

Postąpiłeś asertywnie, ale za dużo wtedy mu powiedziałeś i on to zrozumiał, że pomożesz mu w każdej sytuacji, włączając te nieprzezwoite.  Otóż widzisz, ja wypowiadam słowo "obiecuję/obiecuję ci", jeśli dana osoba JUŻ w przeszłości coś dla mnie zrobiła. To daje mi bardzo duże pole manewru do tego, by zachować się asertywnie, jeśli dany przyjaciel zadzwoni do mnie o pomoc. Wtedy też nadmieniam, gdzie i jak mógłbym pomóc. Wystarczy jedno, dwa zdania i wiadomo na czym się stoi.

Natomiast, gdyby przyjaciel zadzwonił do mnie i prosił o pomoc z dziećmi, to natychmiast bym mu wyjaśnił, że owszem obiecywałem, ale przy majątku jak wyjaśniłeś czy w pracy. Dzieci, rodzina to już jest poza moją jurysdykcją. 

 

Moim zdaniem dobrze postąpiłeś, jednakże musisz uważać na to jakie słowa wypowiadasz, a jeśli już je wypowiadasz to sprecyzuj potem dokładnie w jakich ramach mógłbyś tej pomocy udzielić. To jest mały szczegół, ale bardzo pomaga w relacjach.

Edytowane przez Tajski Wojownik
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Imiennik napisał:

Większość ludzi nie ogarnia co to znaczy "w przyszłym tygodniu", nawet tu na forum. Przykre i śmieszne jednocześnie.

Mamy poniedziałek. Dla większości jest to pierwszy dzień nowego tygodnia. Jeśli gość nie skręcił sobie kostki dzisiaj rano, to można zakładać, ze zdarzenie (skręcenie kostki + obietnica) były w poprzednim tygodniu. Więc teraz mamy "nowy" tydzień. Ta cześć nie była wprost wyjaśniona (kiedy było zdarzenie i późniejsza rozmowa o wożeniu łódką) i @maroon to potem doprecyzował.

Nie rozumiem więc Twego przytyku do forum.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, maroon napisał:

Faktem jest, że niepotrzebnie cokolwiek deklarowałem i tyle. 

 

Być może zwyczajnie w zbyt ogólny sposób (chłopaki ładnie to podsumowali|) i dlatego obaj z kolegą postawiliście się w niezręcznej sytuacji - on Ciebie, życząc sobie zbyt wiele (kajaki, obce dzieci, OC - wszystko zrozumiałe), Ty jego dając zbyt ogólny zakres. To jest problem komunikacyjny, akurat na szklankę whiskey z kolegą i move along.

 

@zychu

Cieszę się, że odkryłeś swoją duchową waginę czytając ten wątek.

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tu jeszcze podam dwa przykłady, które może niektórym rozjaśnią jak to jest brać za dużo na siebie. 

 

1) Miałem kiedyś rozrywkowe towarzystwo na łódce. Państwo zapłacili, więc państwo uważali, że można się bawić, tj. chlać w opór. 

 

Pech chciał, że dowalił lekki sztorm i jeden pijany pan wypadł za burtę. Adriatyk potrafi być brutalny. Pan nie miał kapoku, zanim zrobiłem zwrot z czesciowo najebaną załogą, to pana już nie było na powierzchni.

 

Zwłoki wyrzuciło na którąś wysepkę tydzień później. Przegniłe, częściowo nadjedzone. Identyfikowanie nie należało do przyjemności. 

 

Kto zatem był odpowiedzialny? Ano kapitan był, bo nie powinien pijaków na pokład wpuścić. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Trzy lata ciągania po sądach, bo rodzinka mnie oskarżyła o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym i trzeba było udowadniać, że denat był napruty jak szpadel. :)

 

2) Znajoma instruktorka jazdy konnej. Kiedyś grzecznościowo za inną instruktorkę uczyła dzieci. Jedna dziewczynka spadła, dostała kopa w głowę. W efekcie jeździ na wózku. 

 

Rodzice kogo pozwali? Ano ją o sprowadzenie zagrożenia życia i zdrowia, niedopełnienie czynności, brak kwalifikacji i w końcu o rentę dla dziecka. 

 

5 lat się sądziła. 

 

Także w tego typu sytuacjach, to nie są kurwa heheszki, że obietnicy nie dotrzymał, bo się dziećmi nie chciał zająć. 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrobienie czegoś dla kogoś, nawet prostej czynność jak machanie pędzlem - jeśli akurat dysponujemy wolnym czasem - może rezonować wiele lat do przodu i wcale nie trzeba czuć się przy tym wykorzystanym frajerem. Nie zawsze adresatem przysługi musi być wielki przyjaciel, aczkolwiek jak na kimś nam zależy - zawsze warto inwestować swój życiowy czas. Wg mnie w merkantylnym świecie zdrowo jest nie zawsze ważyć, czy przysługa równa jest przysłudze, nie zawsze sprawdzać czy każdy budżet zgodzi się od razu, a przede wszystkim - nie rzucać słów na wiatr. Dla mężczyzny, który ma przyjaciół to są truizmy. W sumie to nawet śmiać mi się chce z niektórych gości, którzy nie potrafią zrozumieć podstaw, a uczestniczą w tym forum i pozwalają sobie nawet na wysoce nieeleganckie konstatacje. To też coś mówi o tym, jacy są dzisiejsi mężczyźni, również tacy 'wannabe'. :)

 

Edytowane przez Exar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
W dniu 5.09.2021 o 18:29, Piter_1982 napisał:

Przede wszystkim, co innego ogarnąć majątek co innego obsługa klientów.

Dokładnie tak to zinterpretowałem. I jestem nieprzyjemnie zaskoczony, że tak wielu braci szeroko rozumie to jako bycie darmowym pracownikiem w biznesie.

"Ogarnąć majątek" to np:

  • pomóc zebrać owoce bo się zmarnują
  • ogarnąć zwierzaki w gospodarstwie
  • pomóc naprawić dach jak się w czasie choroby zerwie
  • popilnować fachowców na drugim końcu miasta żeby nie spieprzyli jakiejś roboty
  • zawieźć żonę do lekarza jak nie ma prawka i jest np poważnie chora
  • zrobić zakupy, ale nie dla restauracji tylko do jedzenia do lodówki dla gospodarzy

Czyli rzeczy, które są niezbędne do tego, żeby stan "majątku" przyjaciela nie niszczał ani się nie pogarszał. Natomiast jeśli nie pracownik z firmy idzie na zwolnienie, to co za problem zatrudnić normalnie na rynku pracy tymczasowego, który za normalną kasę będzie robił to co robił ten poprzedni. Nawet na miesiąc.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.