Skocz do zawartości

Męskie rozważania na temat życia- rozpychanie łokciami czy totalny minimalizm?


Rekomendowane odpowiedzi

Właśnie. Zawsze myślałem, że jestem minimalistą. W sumie nadal tak myślę, chociaż pojawiła się pewną wątpliwość, o której później. W tej chwili myślę, że wielką wartością w życiu jest spokój, prostota, trening, spacer, prosty samochód, brak dzieci, brak wydawania kasy na używki, przebywanie z naturą, dobra książka, mała grupka znajomych i wypisanie się z wyścigu szczurów. Nie uważam, że takie życie jest złe. Dla większości ludzi takie życie to synonim życiowej porażki- brak rodziny, brak dobrego samochodu, niektórzy utożsamiają to z brakiem ambicji. Jednak jak ktoś świadomie w taki sposób żyje, to może być szczęśliwszy niż ten co zapieprza po 12 h na dobę. 

 

 

Ostatnio jednak pojawiła się u mnie myśl, że może moja postawa jest jakaś defensywna i wynika z obawy przed wyjściem na życiowy ring? Zacząłem być ciekawy, co jest za rogiem. Zaczęła mi się pojawiać dziwna myśl, żeby zacząć bardziej doświadczać życia i cisnąć na każdym polu. Że fajnie w sumie jest zwiedzić świat, kupić dobry samochód, zarabiać więcej kasy, chodzić na randki z pięknymi dziewczynami, próbować, doświadczać, nawet wejść z związek i się sparzyć. I tak- za długo żyję, żeby nie wiedzieć, że nawet, gdybym o to wszystko zawalczył, to i tak pewnie by wielkiego szczęścia nie dało, spowszedniało. Człowiek szybko przywyknie do wszystkiego. Z drugiej strony teraz żyję spokojnie, ale zaczęło mnie takie życie nudzić. Może to upływający czas powoduje presję, żeby gonić za tym wszystkim, o czym piszę? Kto wie. 

 

Tak czy inaczej takie mam przemyślenia, i jestem ciekawy czy ktoś ma podobne?

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, ciekawyswiata napisał(a):

Tak czy inaczej takie mam przemyślenia, i jestem ciekawy czy ktoś ma podobne?

A ja cumplu w drugą stronę właśnie idę, mnie zmęczyło to "zapieprzanie" i marzy mi się minimalizm, spokój, poczucie bezpieczeństwa i stabilizacja. Jak to osiągnę, to wówczas raz na jakiś czas będę mógł zaszaleć, typy wypad na Tajlandię 😇

 

22 minuty temu, ciekawyswiata napisał(a):

Z drugiej strony teraz żyję spokojnie, ale zaczęło mnie takie życie nudzić. Może to upływający czas powoduje presję, żeby gonić za tym wszystkim, o czym piszę? Kto wie. 

Może dobrze jest spróbować tego szalonego życia, żeby finalnie znaleźć coś po środku?

 

Sam jestem ciekawy jak to się potoczy u mnie, w tym roku właściwie 99% problemów na które jako taki wpływ mam - zamknę. Pytanie jak się odnajdę w nowej rzeczywistości? Na wszelki wypadek nie zamykam aktualnego życia, część kontaktów zachowam awaryjnie.

 

Swoją drogą - jeśli gdzieś tam podświadomie to czujesz i masz potrzebę, to ja bym spróbował coś zmienić, ale też bez drastycznych kroków. Powodzenia!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, ciekawyswiata napisał(a):

Właśnie. Zawsze myślałem, że jestem minimalistą. W sumie nadal tak myślę, chociaż pojawiła się pewną wątpliwość, o której później. W tej chwili myślę, że wielką wartością w życiu jest spokój, prostota, trening, spacer, prosty samochód, brak dzieci, brak wydawania kasy na używki, przebywanie z naturą, dobra książka, mała grupka znajomych i wypisanie się z wyścigu szczurów. Nie uważam, że takie życie jest złe.

I generalnie zgodzę się z Tobą, że takie życie nie jest złe.

Wyłączyłbym z tego brak dzieci. Wg mnie dzieci ogólnie nadają sens naszemu życiu. Gdyby nie dzieci, po co to wszystko?

58 minut temu, ciekawyswiata napisał(a):

Dla większości ludzi takie życie to synonim życiowej porażki- brak rodziny, brak dobrego samochodu, niektórzy utożsamiają to z brakiem ambicji. Jednak jak ktoś świadomie w taki sposób żyje, to może być szczęśliwszy niż ten co zapieprza po 12 h na dobę. 

Większość tych ludzi, których tu wskazujesz ZAMIENIŁABY SIĘ z Tobą. Chciałaby móc napisać co Ty o minimaliźmie i braku obciążeń, którymi są obarczeni. Ale nie mogą. Więc żeby nie czuć się źle bronią swojego ego mówiąc, że to Tobie czegoś brakuje.

 

Godzinę temu, ciekawyswiata napisał(a):

Z drugiej strony teraz żyję spokojnie, ale zaczęło mnie takie życie nudzić.

 

I tu jest cały clue. Nuda. 

Nie wiem w jakim jesteś wieku, ale myślę, że zacząłeś odczuwać potrzebę doświadczenia czegoś, wyjścia poza obecne ramy. Być może potrzebę pozostawienia czegoś po sobie. I tu prostym krokiem myślę, że... zaczynasz odczuwać potrzebę posiadania potomstwa.

30 minut temu, slusa napisał(a):

Rób to co Ci mówi serce ❤️

No właśnie serce zaczęło mu mówić, że to, co robił do tej pory nie było dobre.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie to życie bez przydatnej roli społecznej jest mało satysfakcjonujące, można gonić za kasą ale jak się zatrzymasz i zobaczysz z jakiego klucza kupujesz sobie emocje to się okaże, że z deficytu.

Pieniądze czy też sposób życia nie jest aż tak istotny, imo liczy się współistnienie we własnej grupie, życie w kontakcie z własną bliską przestrzenią tak by można być spełnionym i otwartym.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedz pewnie uzależniona od etapu na jakim ktoś w danym momencie jest i jego realnych potrzeb, słowo realnych jest kluczowe bo wiele z nich może być wykreowanych przez otoczenie, doświadczenia.

Ja w tym momencie mam pewne optimum i jestem usatysfakcjonowany, pieniądze dobre przy czym w robocie nie siedzę więcej niż 8h, bliżej tych 7, opcja na więcej by była tylko po co. 

Olac zupełnie kasę i pójść w minimalizm, hmm czy ja wiem czy to taki dobry kierunek, zależy jaką kto ma naturę ale świat oferuje dużo a do tego kasa potrzebna choć czasem ogromną satysfakcję potrafi dać jazda rowerem, czy pójście sobie pobiegać a to już nic nie kosztuje.

Szczególnie jak miałbym te 25/30 lat nigdy bym się na takie coś nie zdecydował, może dlatego że kasy nie miałem za bardzo, a mając trochę więcej w sumie też bo pieniądze są mi potrzebne do realizacji dość kosztownego hobby i wyjazdów z nim związanych. Jest też druga strona, tj ludzie zapieprzajacy aby zamiast 20k zarobić 40k których nie mają kiedy wydać a życie leci.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Eugeniusz.szpak napisał(a):

Jest też druga strona, tj ludzie zapieprzajacy aby zamiast 20k zarobić 40k których nie mają kiedy wydać a życie leci.

 

Jak to robisz z głową to imo nie najgorsza opcja. Zdarza się, że ilość wysiłku jaką musisz włożyć aby zdobyć 20k jest podobna do tej jak 40k (coś w stylu kopanie łopatą vs koparką). W obu musisz poświęcić masę czasu i dopilnować, a pracowanie przez 1-2l na wysokich obrotach by przez 3-4 lata żyć całkiem fajnie, niektórym pasuje. 

 

 

Co do samego tematu: minimalizm nie wyklucza rozpychania się łokciami. Kasa motywuje tylko do pewnego poziomu. Różnica między 20k a 40k nie jest odczuwalnie tak duża jak między 2k a 20k (zupełnie inny standard życia). Potem wchodzą ambicje, emocje, a te można mieć będąc minimalistą zbierającym punkty (jak w grze), żyjąc jednocześnie na niskim poziomie wydawania. I o tym właśnie piszesz, brakuje Ci emocji, które można zorganizować zarówno rozpychając się łokciami (zdobywanie szczytów, kobiet, kasy, podróży w 5 gwiazdkowych hotelach - co wymaga masy poświęcenia, właściwie innego "siebie"), jak i zarabiając średnią krajową (wyprawa w góry, przygotowanie do zawodów strzeleckich, podrywanie w klubach). 

Miliarder Dan Penna - "żyj tak, jakbyś chciał pourywać skrzydła swojego życia" (a te miał bardzo dynamiczne, bezustannie w ruchu mimo 70 na karku). 

 

Do wszystkiego się przyzwyczaisz, do nudy również, więc to żaden argument. Najczęściej strach nas trzyma (przed którym uciekamy), stąd pojawiają się wymówki "a lepiej mieć te kilka tyś miesięcznie, po co harować i tak mi się kiedyś to znudzi". Jesteś szczęśliwy? Naprawdę? Nie zamieniłbyś się z nikim na świecie na jego życie? Nie? To przyznaj sam przed sobą, że się boisz i to jest ok. Nie jesteś sam, ja mam to samo. 

 

 

 

Mark Twain - "Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj". 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem minimalistą.

Nie cierpię konsumpcjonizmu, materializmu i obecnego wyścigu szczurów.

Mam luźny styl życia. Niewiele mi potrzeba do szczęścia. 

Najważniejsze jest to żeby pierdolić zdanie innych i  zacząć żyć po swojemu, na swoich zasadach.

Nie ważne co zrobisz, zawsze znajdą się tacy co będą Ciebie krytykować.

Warto mieć wyjebane.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja zawsze wracam do minimalizmu. Czasem zaszaleję ale 15 zegarek czy 10 perfumy mi szczęścia nie dadzą. Nawet później mam wyrzuty sumienia że wydałem na głupoty. 

Szczęście czerpię z małych rzeczy: kubek kawy + książka. No i świadomość że jest się bogatym jest fajna. Mam wrażenie że ludzie za często kombinują. Ostatnio był artykuł w stylu "wydaliśmy 20 tysięcy na wakacje w Grecji i nie wypoczeliśmy". Czasami mniej znaczy lepiej. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, ciekawyswiata said:

Dla większości ludzi takie życie to synonim życiowej porażki- brak rodziny, brak dobrego samochodu, niektórzy utożsamiają to z brakiem ambicji. Jednak jak ktoś świadomie w taki sposób żyje, to może być szczęśliwszy niż ten co zapieprza po 12 h na dobę. 

Jak mozesz zobaczyc w opisie, mieszkam w Londynie. Kiedys jadac w Centrum LDN stałem w korku, tak jak wszyscy. Bylo goraco, lato. Nie pamietam ktory to byl rok. Boris Johnson był wtedy merem Londynu (po kilku latach został Premierem Wielkiej Brytanii z ramienia Torysów). W tym korku, obok mnie i kumpla na wysokości mojego starego Peugeota 207 tak samo jak ja stal, nie kto inny jak Boris Johnson. Więc w wielu sytuacjach ci "możni i bogaci" są w takiej samej sytuacji jak "zwykły" człowiek. On mial troche lepszy i większy samochód, ja taniego, ale jadącego raszpla. Staliśmy w korku tak samo, Maserati i inne Ferrari - tez stoja w korkach jak wszyscy...

Jeżeli zjesz kanapkę z serem, najesz się tak samo jak ktoś kto zjadł wypasiony i średnio-wypieczony stek. Ewentualnie wymiotować będziecie tak samo. 

 

2 hours ago, ciekawyswiata said:

Ostatnio jednak pojawiła się u mnie myśl, że może moja postawa jest jakaś defensywna i wynika z obawy przed wyjściem na życiowy ring?

Kwestia co to jest ten "ring" . Są ludzie którzy zapierdalają po 12-15 godzin dziennie. I będą udawali że są szczęśliwi - bo raz w roku dzieki temu "wypruwaniu flakow",  beda mieli wakacje za kilkanascie tysiecy. Ale to nieprawda. Bo biorąc udział w ciągłym "wyścigu szczurów" po kilku latach nie będą mieli sil na nic. Nawet na te ich "prace". Ja uważam że prawdziwe szczęście to święty spokój (w tym spokoj wewnetrzny). Widzisz właśnie teraz, latem, ludzie w Polsce zapieprzają za granice na wakacje. Cypr, Egipt, Chorwacja, Grecja. Popularne kierunki. Fajnie to wygląda na fotkach, na instagramie czy Facebooku itp. Ale czy jeden z drugim odpoczna inaczej niż na Polskich przepięknych Mazurach czy pojezierzu Brodnickim lub na Podlasiu ? To jest właśnie kwestia podejścia do wyciszenia, prawdziwego odpoczynku. Stado baranów pędzi do Albanii to i "korposzczurek" tam zapierdala - moda, chęć zaimponowania szwagrowi lub przyjacielem żony... Więc dla mnie to super że nie "wchodzisz na ring" i zaczalem sie zastanawiac czy warto... 

 

2 hours ago, ciekawyswiata said:

I tak- za długo żyję, żeby nie wiedzieć, że nawet, gdybym o to wszystko zawalczył, to i tak pewnie by wielkiego szczęścia nie dało, spowszedniało. Człowiek szybko przywyknie do wszystkiego. Z drugiej strony teraz żyję spokojnie, ale zaczęło mnie takie życie nudzić. Może to upływający czas powoduje presję, żeby gonić za tym wszystkim, o czym piszę?

Jestes czlowiekiem z osobowoscia zdobywcy, szukasz wyzwan, potrzebujesz nowych emocji. To normalne !

Co w tym dziwnego. Stara zasada że "punkt widzenia, zmienia się w zależności od punktu siedzenia" - dla mnie coś w tym jest. Prace mam zajebiscie spokojna, w zasadzie caly dzien siedze przed kompem, przeczytalem juz chyba cały internet. Pieniądze całkiem spoko (London City), obiadek w domu zawsze czeka, stać mnie na podroze, hobby, spokój i cisza. Ale jak długo tak można ? Kiedyś wszystko się nudzi. Mnie interesuje i kręci proces, odkrywanie i budowa np biznesu. Mojego, małego, zwykłego biznesu i patrzenie jak to rosnie i sie rozwija. Więc wiem że rzucę w cholerę te "spokojna i nudna" prace i zajmę się tylko moim procesem twórczym. Takze uwazam ze dobrze kombinujesz i zycze Tobie i kazdemu by odkryl swoje przeznaczenie, drogę, proces i cel. Jeśli ktoś ma ciekawa osobowość, chce coś odkrywać, sprawdzac, rozwijać. W korporacji lub generalne - w "monotonii" będzie się dusił. Wtedy zmiana stylu życia, czy swojego położenia (także pozycji w pracy) wymaga zmiany. 

Ty wlasnie to odkryłeś. I bardzo dobrze !

 

 

Może być memem przedstawiającym minivan i tekst „THIS IS NOT LIFE THIS IS LIFE”

 

Może być zdjęciem przedstawiającym Superman, telefon i tekst „When They Call You Into Work On Your Day Off”

 

 

 

  • Like 3
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.06.2023 o 13:53, ciekawyswiata napisał(a):

 Dla większości ludzi takie życie to synonim życiowej porażki- brak rodziny, brak dobrego samochodu, niektórzy utożsamiają to z brakiem ambicji. Jednak jak ktoś świadomie w taki sposób żyje, to może być szczęśliwszy niż ten co zapieprza po 12 h na dobę. 

 

Chyba za bardzo uwierzyłeś w propagandę konsumpcjonizmu. To wszystko co wymieniłeś znaczna część społeczeństwa uzna za słuszne. Takimi rzeczami i postępowaniem zdecydowanie można (i trzeba) budować swoje indywidualne szczęście. Poważnie są ludzie którzy upatrują swojego szczęścia w nowym modelu samochodu/laptopa? Wiadomo, dobrze jest mieć hajsy bo dają możliwości i bezpieczeństwo ale opieranie swojego szczęścia na konsumpcjonizmie i hedonizmie to nie jest dobry pomysł.

Jedyne pod czym się nie podpisze to brak dzieci bo choć sam nie mam to ich WŁAŚCIWE posiadanie uważam za wartość tak jak i rodzinę. To że w dzisiejszym 'świecie zachodnim' budowanie zdrowej rodziny i wychowywanie dzieci jest skrajnie trudne dla mężczyzny to nie znaczy że trzeba to definitywnie odrzucać. Po prostu każdy sam musi zdecydować czy warto.

 

W samotnictwie czy pustelnictwie nie ma niczego złego i nie daj sobie wmówić że to jest 'życiowa porażka' jeśli stwierdziłeś że to jest faktycznie droga dla ciebie. Sam w wieku około 16 lat stwierdziłem że szałas na polanie w lesie to jest całkiem sensowny pomysł na życie. Minęło 20 lat w ciągu których nie najgorzej realizowałem te twoje założenia o randkach, wchodzeniu w związki i oglądaniu świata i wróciłem do siebie, do kraju nad Wisłą aby realizować (oczywiście z pewnymi modyfikacjami) te moje założenia o szałasie.

 

Reasumując skoro silnie czujesz taką potrzebę to spróbuj, któż Ci zabroni? Tylko się zastanów czy na prawdę tego chcesz a nie dałeś sobie wmówić wersje o 'życiowej porażce'.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.