Skocz do zawartości

Dla odmiany - historie związków udanych


Rekomendowane odpowiedzi

2 minuty temu, Kiroviets napisał(a):

Jak na lato.😜😜😜

Obstawiam że między tym jak się poznali a dostali para , w sumie do teraz - Twój szwagier zaliczał cały czas peak finansowo - zawodowy. Ot, tajemnica poliszynela.

Tak na prawdę, to ostanie 5 lat faktycznie trochę się wybił, ale przedtem mieli przeciętne prace, za przeciętne wynagrodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Leniwiec napisał(a):

Tak na prawdę, to ostanie 5 lat faktycznie trochę się wybił

Czyli jak zwykle moje " forumowe teorie" mnie nie myliły xD.

 

7 minut temu, Leniwiec napisał(a):

ale przedtem mieli przeciętne prace, za przeciętne wynagrodzenia

Jeden z nowych userów w jakimś temacie trafnie skleił co motywuje p0lkami za granicą w wyborze partnera.

5 godzin temu, Taboo napisał(a):

nie pogodził się z pewnymi faktami i ma jeszcze dużo do przepracowania

Albo pewne fakty dostrzega.🤔

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Kiroviets napisał(a):

Czyli jak zwykle moje " forumowe teorie" mnie nie myliły xD

Myliły. Tak jak pisałem ponad 10 lat byli razem i się pobrali. Przez ten okres, albo i dłużej (nie pamiętam) nie miał niczego,  grosza przy duszy. 

  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ManBehindTheSun nic nie wymyślę. To są tylko moje przypuszczenia graniczące z pewnością. Nie znam jego siostry i szwagra. Wiem, że z moją wiedzą ( odnosząc to do sytuacji z real life) często jestem w stanie cos skleic, bezbłędnie niemalże.

 

To że @Leniwiecpotwierdzi lub zaprzeczy - i tak niczego nie zmieni, bo swoje wiem.😜

 

W sumie w d...ie mam to.😜

 

Edytowane przez Kiroviets
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, ManBehindTheSun napisał(a):

A jeśli leniwiec powie, że nie był bed bojem ani chadeuszem

No właśnie nie jest. Dlatego przytoczyłem ten przypadek tutaj. Niektórzy mają zwarcie styków jak im się forumowe teorie nie pokrywają. 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minutes ago, Leniwiec said:

No właśnie nie jest. Dlatego przytoczyłem ten przypadek tutaj. Niektórzy mają zwarcie styków jak im się forumowe teorie nie pokrywają. 

 

No i? Jasne że są różne przypadki. Wyjątek w żaden sposób nie obala reguły. Ani niczego to nie dowodzi, ani nie ma związku z tematem który nakreśliłem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Leniwiec napisał(a):

Niektórzy mają zwarcie styków jak im się forumowe teorie nie pokrywają. 

 

 

Otóż to. 

 

Jak śmiesz podawać przykład, który nie pasuje do szablonu A,B, czy C.

 

Nie pasuje czyli nie istnieje. Tak jest najłatwiej.

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 hours ago, tony86 said:

Panowie, dzięki za odzew. Które aspekty uważacie za kluczowe, z którymi wdrażanie szło najtrudniej? 

Każdy związek ma jakieś momenty przełomowe, gdzie następuje próba sił, urobienia, określenia swojego miejsca i pozycji w relacji. Jak wyglądały one w Waszym przypadku?

 

To jest bardzo złożony temat, bo każda dziewczyna jest trochę inna, wyrosła w innej rodzinie, ma inne przyzwyczajenia, nawyki, rutyny, widziała inne wzorce, i każda na swój sposób reaguje na sytuacje  konfliktowe. Do tego dochodzi druga strona, czyli my i to jak załatwiamy takie sprawy. Może się okazać że jedną pannę to postawi do pionu, a inną tylko bardziej wkurwi. Próba sił też może przybierać różne formy, czasem jest to krzyk, czasem manipulacja, czasem cuda na kiju a innym razem ukryty szantaż. W najgorszym przypadku faktycznie próba siły.

 

Kiedyś widziałem ufo, i to w zaledwie... cholera wie, chyba jakoś po miesiącu od zamieszkania razem. Dobrze że zrobiłem unik bo by mi tym latającym talerzem łeb rozjebała wariatka. Drugiej miesięcznicy już nie obchodziliśmy, w międzyczasie dowiedziałem się że jej matka też rzucała klamotami w starego jak się kłócili. 

 

Były panny z którymi do pierwszego spięcia mijało kilka miesięcy, innym wystarczyło źle odłożone mleko do lodówki po 2 tygodniach, tu naprawdę nie ma reguły, tak samo jeśli chodzi o momenty przełomowe, jedną może odpalić coś co innej nie ruszy,

 

Także, ilu ludzi tyle przypadków. Nie ma gotowej recepty na udany związek imho. Trzeba improwizować.

 

Zgadzam się też z tym co napisał @castillo20 faktycznie może być dobre dla związku gdy panna ma -1smv do naszego, lub jeśli mamy równe to żeby facet miał w pakiecie status, zasoby, perspektywy. Zresztą czy to będzie u niej 7 czy 8, to różnicy wielkiej nie robi, i tak sobie namaluje twarz jaką zechce, a szanse na to że to ona będzie gonić króliczka i że uda się z nią stworzyć udany związek będą wyższe.

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, tony86 napisał(a):

ani nie ma związku z tematem który nakreśliłem

Jak to nie ma związku? Może przeczytaj co napisałeś sam w pierwszym poście i w temacie. Chciałeś historie związków udanych, to napisałem jeden który znam bezpośrednio. Mało tego znam więcej takich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Leniwiec napisał(a):

Niektórzy mają zwarcie styków jak im się forumowe teorie nie pokrywają. 

Houston, mamy problem!😅 Potrzebuję rozpuszczalnika!😆😆😆

 

4 godziny temu, Anasasan napisał(a):

Tak jest najłatwiej

xD 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Moja Myszka jest inna."

Jesteśmy razem prawie 25 lat. 23 jako małżeństwo, kościelne bo Jej na tym bardzo zależało, mi było obojętne.

Mamy dwoje dzieci, 23 lata i 8 lat. Ja ma 56 lat Ona 51.

Czasami ja dobrze zarabiałem, czasami Ona, Czasami ona prowadziła dom czasami ja. Teraz ja od 2 lat prowadzę dom a Ona nas utrzymuje.

Oboje mamy silne charaktery i obojgu nam się chce i nam zależy.

Ona jest moim II poważnym związkiem, ja Jej pierwszym pozwanym związkiem, przynajmniej taka jest moja wiedza na ten temat. Nie pytałem, nie interesuje mnie przeszłość.

Obecnie mieszkamy poza PL. W PL mieszkaliśmy 3 lata.

Poznaliśmy się "przez Internet", IRC, jak ktoś jest tu taki stary jak ja to wie co to było.

Zawsze za wszystko płacimy sami, nic od nikogo nie przyjęliśmy/dostaliśmy, no chyba, że jako prezent.

Zawsze jestem gotowy, że to się rozwali z jakiegoś powodu, zawsze mam plan B, a możne nawet C i D.

Nigdy nic nie jest na stałe.

Pozdrawiam.

 

 

  • Like 12
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 hours ago, Leniwiec said:

Jak to nie ma związku? Może przeczytaj co napisałeś sam w pierwszym poście i w temacie. Chciałeś historie związków udanych, to napisałem jeden który znam bezpośrednio. Mało tego znam więcej takich.

 

33 minutes ago, ManBehindTheSun said:

Serio?🤣 zadajesz takie pytanie w SWOIM wątku na temat udanych związków?😆

 

W pierwszym poście prosiłem o podzielenie się swoimi doświadczeniami, a nie obserwacjami. Pewnie każdy zna jakąś udaną parę, fakt że takie istnieją i są to nieraz nietypowe konfiguracje nikogo chyba nie dziwi. Sam znam np. taką udaną parę, gdzie facet jest ofermą a dziewczyna wojskowym, i wyglądają na szczęśliwych, od ponad 5 lat. Tylko primo jak naprawdę między nimi jest oni tylko wiedzą, i o dojściu relacji do tego etapu też nic nam to nie mówi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Maliniak napisał(a):

Nigdy nic nie jest na stałe.

 

 

To prawda Panie Maliniak, jednak ze starszą kobietą to już inna sprawa, jeśli chodzi o związek – menopauza sprawia, że kobieta staje się normalniejszym człowiekiem i więcej jest w stanie zrozumieć. Życzę sobie uczciwej relacji na starość, mój idol Vetulani miał żonę Marysię, która zawsze o niego dbała z wzajemnością.

Moja historia miłosna nie dotyczy jednej kobiety, ale dotyczy przede wszystkim mnie. W skrócie mogę napisać, że zawsze chciałem być w dobrym związku, i stopniowo przez życie przechodziłem, coraz bardziej rozumiejąc, że najważniejszy związek jest z samym sobą. Zrozumiałem, że moja historia, to jeden wielki związek, z którego jestem dumny, bo mnie w dobrą stronę prowadzi.

Pierwsza M (moja miłość)

Zakochałem się jak miałem 6 lat i chodziłem do zerówki, bardzo spodobała mi się dziewczyna o dużych niebieskich oczach, więc podchodziłem do niej bezpardonowo, komplementując i całując — uciekała ode mnie, co było smutne, ale było fajnie 😆 - miała na imię Wiktoria, a ojciec mówił, że ja tak miałem się nazywać i że bardzo podoba mu się to imię, pewnie to przez niego ta cała historia.🤷♂️

Druga M

Tu już trochę starszy wiek 4.klasa podstawówki Zakochałem się znowu w Wiktorii, ale innej ta była szczupłą fajną blondynką (piszę z perspektywy 4 klasowego ja, czyli 10latka🫡) Zakochałem się i bajerowałem ją, jak leci. Mówiłem np. że ją wezmę i weźmiemy ślub w Hiszpanii i tam będę miał dom. Szybko mi przeszło na szczęście, gdy odrzuciła moje zaloty. Zrozumiałem wtedy, że nie mogę się narzucać z moimi planami, bo to odstrasza.

Potem była trzecia M, czwarta M, ale jakoś tak wyszło, że temat olałem, miałem wtedy inny problem (problemy w szkole).

Piąta M

Zakochałem się w dziewczynie z klasy (Natalii), byłem nieśmiały, wychodziłem z pozycji kumpla, z którym można zrobić wszystko. Miłość mi do niej przeszła jak powiedziała mi, że mój brat ma fajny sześciopak, miałem ją za straszną materialistkę, bo w tym okresie uważałem mojego brata za ćwierć inteligenta i jak ona może komplementować mojego brata, jak ja stoję obok i jestem od niego lepszy. Potem odrzuciła moje zaproszenie na bal,,bo szła z koleżanką'' - Przeszło mi po pokazała się kolejna laska😝

 

Szósta, raczej nie M, ale podobała mi się do czasu. 

Było to w trzeciej gimnazjum, przepisałem się z klasy do klasy, bo wychowawczyni mnie tępiła. Tam poznałem Edytkę, ładna była i ze mną flirtowała na lekcjach. Chodziła wtedy z moim kolegą, a ja prawilnynie miałem zamiaru zdradzać kolegi i iść dalej w  stronę, dopóki się nie rozstaną. Picza potem miała mnie za cipeusza przez to. Popierdoliłem jak się śmiałem że Edytka, to cnotka, a ona się na mnie wtedy krzywo patrzyła, a potem doszły mnie słuchy, że rozmawia ze starszą siostrą o rozmiarach kutasów tego i tego. Nie lubiłem nigdy szmat, więc nawet się nie zakochałem.

Siódma M

Gruba sprawa, czasy technikum. Czas, gdy chodziłem do klasy z 30 dziewczynami. Czas, gdy miałem depresję i problemy psychiczne. Czas, gdy cała moja gimnazjalna banda miała dziewczyny, a ja nie. Czas, w którym byłem w szkole, w której, mojej złotej ekipy ziomków nie było, a popularność trzeba było budować całkowicie od nowa. Czas, w którym zakochałem się w szarej myszce, czyli mojej najaromatyczniejszej miłości (rzecz jasna w głowie), trwającej trzy lata.

Miała na imię Monika, posiadała piękne kruczo-czarne włosy, duże niebieskie oczy. Bardzo mi się wtedy podobała, trafiła idealnie w moje gusta na ten czas.

Był to okres szeroko zakrojonych zmian — rówieśnicy się zmieniali. Nie napisałem tego wcześniej, ale należałem do ekipy sportowych świrów, nigdy nie palących, nigdy niepijących młodych chuliganów. W ten czas byłem sam, a zmiany nastawały, jako wierny druh nie wierzyłem w to co się dzieje, zwyczajnie nie docierało to do mnie. Dużo osób z mojej starej paczki zostało zniszczonych przez liceum. Nastąpił czas obłudy i ostracyzmu społecznego, jak się nie piło alkoholu, to nie było się zapraszanym na imprezy... Ogólnie to długi temat. Straciłem przyjaciół, poza tymi najlepszymi, z którymi trzymam się do dziś. Nie wchodziłem w nowe przyjaźnie, bo moje stare uważałem za najlepsze i chciałem być im wierny. Dziewczyny widzą cię zawsze w jakimś kontekście, dlatego zostałem zmarginalizowany. 30 dziewczyn w klasie, a ja nie miałem dziewczyny, wszyscy starsi znajomi mówili, że jestem w raju na ziemi — nie byłem. Nie było męskich bodźców w szkole, nie było rywalizacji na wf, nie było testosteronu, który w wieku dojrzewania jest najważniejszy. Byłem zakochany przez trzy lata, a miałem ciężką depresję i problemy z samym sobą. Mój psycholog szkolny powiedział mi, że powinienem być na lekach do końca życia. [chuj mu w dupę miałem wtedy podwójnie ciężki okres, zrobiłem sobie czterodniową głodówkę, pisałem próbne matury rozszerzone, dziewczyna, w której się zakochałem, zaszła w ciąże z jakimś patusem, no i doszło do mnie, że straciłem kolegów, a po egzaminach rozmawiałem z panią pedagog, o moich problemach, to mnie wysłała do tego pedała]. Kutas pierdolony wziął mnie na dywanik do dyrektora, z którym się kumplowałem i wezwali mojego tatę, psycholog myślał, że upalony od trawy jestem. Tata przyjechał wkurwił się, wiedział, w jakim jestem stanie, to pomógł mi w rozmowie, ze skurwysynem i bardzo fajnym dyrciem, wziął mnie do samochodu i pojechaliśmy na schabowego. Ja byłem roztrzęsiony po rozmowie z psychologiem, mój tata nazwał go grubym pedałem, który nic nie rozumie i mi to pomogło. Potem przez tydzień w szkole mnie nie było. Spędzałem czas z moim tatą, który mi tłumaczył to i owo. Wiele rzeczy zrozumiałem i pozbyłem się depresji, a na ludzi patrzyłem z pogardą, bo prawie wpędzili mnie w poważne kłopoty, prostego chłopaka...

 

Ósma tu już dziewczyna imię E*** nie M

Poszedłem na studia na zajebisty kierunek, na zajebisty uniwersytet i wyrwałem dupę 18latkę . Był to okres, w którym byłem wkurwiony, że mam prawie 20 lat, a jestem prawiczkiem, po miesiącu związku przestałem być i zaliczyłem pierwszą dziewicę. E miała SMV 6,5/10 z nadziejami wyrobienia się do 8/10. Źle nie było, mój pierwszy związek, miałem zasadę czekać, bo może coś z tego być. Wtedy pojawiła się moja aktualna SMV 8,5/10, ale dla mnie jest SMV 11/10. E ciągle dawałem szansę, co nie przeszkadzało mi w poznawaniu koleżanek, ale po czasie zrozumiałem, że trochę nad nią góruję intelektualnie, a jakby była wpadka, to głupich dzieci nie chcę mieć. Dla niej przypał wyznała mi, że się zakochała, ja czekałem myślałem że może się zakocham, ale popierdoliłem wszystko... mógłbym to dokładniej opisać, ale myślę, że mój wysryw jest już całkiem spory i całkiem nieskładny, więc ten etap tu skończę.

Dziewiąta M, pierwsza

Tutaj jestem z nią 10 miesięcy, jest mega ładna, naturalna(nie nosi makijażu, a jest 😏, z dobrego domu (świetna matka, ojciec naukowiec), inteligentna, a przez to nawet jakbym przez przypadek gola strzelił, to by było spoko. Sex jest świetny, czułości dużo, szacunku do mnie ma co niemiara, widzi we mnie przyszłego ojca swoich dzieci, a i jest świetną kandydatką na matkę (wszystkie zielone flagi, żadnej czerwonej nie ma).

A tak w ogóle to piszę ten wysryw, by przekazać, że najważniejszy związek jest z samym sobą, i ze swoim doświadczeniem. Do niczego fajnego nie dojdziesz, jak się sam najpierw nie ogarniesz, a reszta... =sama przychodzi= Jak u Vetulaniego 😼

 

 

To mój pierwszy post, proszę o wyrozumiałość, a jak się da to rady 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Logik
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 hours ago, Logik said:

To prawda Panie Maliniak, jednak ze starszą kobietą to już inna sprawa, jeśli chodzi o związek – menopauza sprawia, że kobieta staje się

Tak dla zrozumienia, 25 lat temu ta "kobieta" miała około 25 lat, starsza jest teraz.

"excuses" jak to mawia mój Bułgarski kolega. Z żadną kobieta nie jest łatwo, czy młoda, czy stara, czy naprawdę mała (mam 8 letnia córkę), kobiety są dość skomplikowane a jednocześnie bardzo proste.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.02.2024 o 21:39, ManBehindTheSun napisał(a):

A jeśli leniwiec powie, że nie był bed bojem ani chadeuszem to co wymyślisz?😁

Zapytam w ten sposób: czy zauważyłeś różnicę w randkowaniu 15 lat temu i teraz? 

Czy zauważyłeś różnicę w telefonach 15 lat temu u teraz? Bo wówczas smartfony dopiero raczkowały w Polsce np.

Czy zauważyłeś różnicę w samochodach 15 lat temu?

Ponadto: czy gdyby ta kobieta miała dziś 18 lat w 2024r, czy jej wybory, zakres możliwości i decyzje byłyby inne?

W dniu 20.02.2024 o 22:00, Leniwiec napisał(a):

No właśnie nie jest. Dlatego przytoczyłem ten przypadek tutaj. Niektórzy mają zwarcie styków jak im się forumowe teorie nie pokrywają. 

 

Są ludzie, którzy mimo braku spadochronu wypadli z samolotu i przeżyły. 

Są ludzie, którzy mimo posiadania spadochronu zginęli. 

 

W teorii piersi powinni zginąć.

W teorii drudzy powinni przeżyć. 

W rzeczywistości są prawa świata które nim rządzą, prawa te mogą ewoluować w różnych czasach, a występowanie wyjątków w jakiś sposób jest znaczące i miarodajne?

 

Są ludzie którzy wygrywają w lotto, w kasynie. Dlaczego nie puścisz nic za 10 000 skoro są ludzie którzy wygrywają?

 

Odnośnie tematu:

W szkole średniej poznałem moją rówieśniczkę, zwykła przeciętna dziewczyna, szczupła, długie włosy itd. 

Wówczas nie interesowałem się dziewczynami, ale jak gadaliśmy to teraz po latach widzę, że miała dużo pozytywnych cech. 

Teraz jest mężatką i umówmy się - nie jestem materacem, nie wiem co tam się naprawdę dzieje. 

 

Ale z plusów:

Ma dwoje czy troje dzieci, nie znam jej losów teraz.

Tradycyjny model rodziny.

Jeśli chodzi o socjal media, bardzo skromne, nie "przebombelkowane" zdjęciami dzieci, selfie itd. To świadczy że szanuje prywatność i nie jest narcyzką. 

 

Inny przykład, i co na to powiecie?

Poznałem dziewczynę, mieszkaliśmy razem jako współlokatorzy, mój rocznik. 

Fakty: w związku chyba 4 lata.

Jeżdżą z chłopem gdzieś do Paryża, nad morze itd. W rzeczywistości się ciągle kłócili i napierdalali, i z 10 lat temu jeszcze bym zwrócił uwagę ale teraz - chcącemu nie dzieje się krzywda + równouprawnienie. Nikt nikomu na siłę nie trzyma, jak jej czy jemu źle to się spakować i do widzenia.

Dodatkowo: niby są razem ale 0 wspólnych zdjęć.

Ona jest straszną narcyzką, nigdy nie wrzuca w media zdjęć, pokazujących co ugotowała, albo że ma jakieś pasje, maluje akwarele czy coś tylko ja, ja i ja na swoich zdjęciach. 

 

I teraz pytanie. To związek sukcesu czy nie? Bo z boku wygląda na związek sukcesu, ale od kuchni to syf, aż parę razy miałem im zwrócić uwagę czy mogą dokończyć kłótnię jutro gdyż mam rano do pracy 😉

 

Sam miewałem różnie, z jedną byłem tak z dwa lata i bywało różnie, z inną dłużej i też bywało różnie, ale wówczas już zacząłem poznawać reguły gry i byłem do przodu. Myślę że nie było najgorzej, ale można było dużo rzeczy zrobić o wiele lepiej, poza tym to były wersje demo i rzeczywiście po dwóch latach już nie ma takiego ognia, a seks to kilka, kilkanaście procent spędzanego razem czasu. 

 

A idąc w jeszcze bardziej zamierzchłe czasy, patrząc na rodziny moich kolegów, to wszędzie były dramy większe czy mniejsze i nie potrafię wskazać domu, gdzie było idealnie.

Edytowane przez DOHC
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, DOHC napisał(a):

Zapytam w ten sposób: czy zauważyłeś różnicę w randkowaniu 15 lat temu i teraz? 

Czy zauważyłeś różnicę w telefonach 15 lat temu u teraz? Bo wówczas smartfony dopiero raczkowały w Polsce np.

Czy zauważyłeś różnicę w samochodach 15 lat temu?

Ponadto: czy gdyby ta kobieta miała dziś 18 lat w 2024r, czy jej wybory, zakres możliwości i decyzje byłyby inne?

Są ludzie, którzy mimo braku spadochronu wypadli z samolotu i przeżyły. 

Są ludzie, którzy mimo posiadania spadochronu zginęli. 

 

W teorii piersi powinni zginąć.

W teorii drudzy powinni przeżyć. 

W rzeczywistości są prawa świata które nim rządzą, prawa te mogą ewoluować w różnych czasach, a występowanie wyjątków w jakiś sposób jest znaczące i miarodajne?

 

Są ludzie którzy wygrywają w lotto, w kasynie. Dlaczego nie puścisz nic za 10 000 skoro są ludzie którzy wygrywają?

 

Odnośnie tematu:

W szkole średniej poznałem moją rówieśniczkę, zwykła przeciętna dziewczyna, szczupła, długie włosy itd. 

Wówczas nie interesowałem się dziewczynami, ale jak gadaliśmy to teraz po latach widzę, że miała dużo pozytywnych cech. 

Teraz jest mężatką i umówmy się - nie jestem materacem, nie wiem co tam się naprawdę dzieje. 

 

Ale z plusów:

Ma dwoje czy troje dzieci, nie znam jej losów teraz.

Tradycyjny model rodziny.

Jeśli chodzi o socjal media, bardzo skromne, nie "przebombelkowane" zdjęciami dzieci, selfie itd. To świadczy że szanuje prywatność i nie jest narcyzką. 

 

Inny przykład, i co na to powiecie?

Poznałem dziewczynę, mieszkaliśmy razem jako współlokatorzy, mój rocznik. 

Fakty: w związku chyba 4 lata.

Jeżdżą z chłopem gdzieś do Paryża, nad morze itd. W rzeczywistości się ciągle kłócili i napierdalali, i z 10 lat temu jeszcze bym zwrócił uwagę ale teraz - chcącemu nie dzieje się krzywda + równouprawnienie. Nikt nikomu na siłę nie trzyma, jak jej czy jemu źle to się spakować i do widzenia.

Dodatkowo: niby są razem ale 0 wspólnych zdjęć.

Ona jest straszną narcyzką, nigdy nie wrzuca w media zdjęć, pokazujących co ugotowała, albo że ma jakieś pasje, maluje akwarele czy coś tylko ja, ja i ja na swoich zdjęciach. 

 

I teraz pytanie. To związek sukcesu czy nie? Bo z boku wygląda na związek sukcesu, ale od kuchni to syf, aż parę razy miałem im zwrócić uwagę czy mogą dokończyć kłótnię jutro gdyż mam rano do pracy 😉

 

Sam miewałem różnie, z jedną byłem tak z dwa lata i bywało różnie, z inną dłużej i też bywało różnie, ale wówczas już zacząłem poznawać reguły gry i byłem do przodu. Myślę że nie było najgorzej, ale można było dużo rzeczy zrobić o wiele lepiej, poza tym to były wersje demo i rzeczywiście po dwóch latach już nie ma takiego ognia, a seks to kilka, kilkanaście procent spędzanego razem czasu. 

 

A idąc w jeszcze bardziej zamierzchłe czasy, patrząc na rodziny moich kolegów, to wszędzie były dramy większe czy mniejsze i nie potrafię wskazać domu, gdzie było idealnie.

Napiszę w największym skrócie jaki się da. Ktoś zakłada temat o udanych związkach. Ktoś inny daje przykład takiego związku. Po czym zaczynają się dywagacje, że to niemożliwe. Bo my wiemy lepiej. Że na pewno nie jest tak udany jak napisał leniwiec. Że na pewno jego kolega musi być albo przystojny albo bogaty albo to i to. Jak się okazuje ze nie jest to stwierdzenie, że to wyjątek i w sumie po co to pisze. W takim wypadku po co ten temat skoro z góry macie założona tezę, że nie istnieją udane związki?😆 A to stwierdzenie, że 15 lat temu było inaczej..ok. Tylko, że autor nie sprecyzował "udane związki trwające max 1 rok" To i ktoś opisał dłuższy🙂

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ManBehindTheSun nie mówię że to nie możliwe i sam podałem przykład powyżej, z zastrzeżeniem że do końca nie ma dowodów na to jak tam jest w rzeczywistości. 

 

Myślę że miarodajne by było, gdyby ktoś napisał np - jestem 5 lat w związku i uważam go za udany, gdyż jest tak i tak. 

Przykłady boku mogą wyglądać zupełnie inaczej w rzeczywistości, co często przerabiamy.

 

I jeszcze mała uwaga - jeśli ktoś jest na rynku matrymonialnym w 2024r to powinien patrzeć na przykłady z powiedzmy pięciu ostatnich lat. Nie mam sensu porównywać małżeństw zawieranych 30, 40 lat temu gdzieś rzeczywiście były inne czasy i ludzie nadziej zgodni. 

 

Jeśli chodzi o rozwiązania, myślę że udany związek ma największe szanse (podkreślam, największe szanse, nie 100 procent pewności) jeśli:

SMV partnera jest wyraźnie większe. 

Partner jest szanowany i ma autorytet.

Partnerka ma dobre wzorce z domu, miała i ma dobre otoczenie z tradycyjnym modelem rodziny, nie zepsuta przez koleżanki po rozwodzie itd itp. 

Niska liczba partnerów seksualnych, z każdym u kobiety rośnie ryzyko o 6 procent - a statystycznie 6 x 4 partnerów daje 24, zatem 1/4 ryzyka a to dużo. 

Zatem (ja wiem że znacie wyjątki i gość z łuszczycą łapie dziewice) im bliżej 0 tym lepiej. 

 

I oczywiście należy pamiętać że życie jest nieprzewidywalne i różne rzeczy się dzieją, nawet znani i bogaci aktorzy czy piłkarze, mający setki czy tysiące wielbicielek to również spotykają ich rozpadu związków. 

Z tego wynika że nie może być ani za dobrze ani za łatwo dla kobiety. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, DOHC napisał(a):

nie mówię że to nie możliwe i sam podałem przykład powyżej, z zastrzeżeniem że do końca nie ma dowodów na to jak tam jest w

Przestań się tłumaczyć.😜

Twój adwersarz probuje zabłysnąć w klubie wyznawców D. Peny.😎😜

Edytowane przez Kiroviets
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, ManBehindTheSun said:

Napiszę w największym skrócie jaki się da. Ktoś zakłada temat o udanych związkach. Ktoś inny daje przykład takiego związku. Po czym zaczynają się dywagacje, że to niemożliwe. Bo my wiemy lepiej. Że na pewno nie jest tak udany jak napisał leniwiec. Że na pewno jego kolega musi być albo przystojny albo bogaty albo to i to. Jak się okazuje ze nie jest to stwierdzenie, że to wyjątek i w sumie po co to pisze. W takim wypadku po co ten temat skoro z góry macie założona tezę, że nie istnieją udane związki?😆

 

Raz jeszcze się powtórzę - prosiłem o podzielenie się własnym doświadczeniem, a nie włąsną obserwacją.

 

Dyskusja na temat obserwacji nie ma sensu, bo przecież stojąc z boku ani nie wiesz na ile dany związek jest faktycznie udany, ani tymbardziej nie wiesz jak mężczyzna to ogarnął, jaką przyjął postawę, jak poradził sobie z problemami w takiej relacji, a to właśnie w takiej dyskusji jest najbardziej wartościowe.

 

Dyskusja jaką @Leniwiec podjął z @Kiroviets nie jest ani roztrzygalna, bo żaden z nich tak do końca nie wie jak wygląda sytuacja w przytaczanym związku, ani nie wnosi nic do tematu bo nie możemy z tego wynieść żadnej lekcji, skoro nie znamy drogi i potknięć tego faceta. A udowadnianie że istnieją udane związki które przeczą regułom RP nie ma sensu, no pewnie że takie istnieją, i oczywiście że nic z tego nie wynika, ludzie są przecież różni i sytuacje też, a wyjątek nie obala reguły.

 

 

On 2/21/2024 at 1:40 AM, SuperMario said:

Może się okazać że jedną pannę to postawi do pionu, a inną tylko bardziej wkurwi. Próba sił też może przybierać różne formy, czasem jest to krzyk, czasem manipulacja, czasem cuda na kiju a innym razem ukryty szantaż. W najgorszym przypadku faktycznie próba siły.

 

Możesz podać jakieś konkretne przykłady, i jak nimi zarządziłeś?

W szczególności, w jednej ze ścieżek wspominałeś o jakiejś bardzo temperamentnej lasce, suczysko że bez kija nie podchodź ;)

Edytowane przez tony86
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, DOHC napisał(a):

Nie mam sensu porównywać małżeństw zawieranych 30, 40 lat temu gdzieś rzeczywiście były inne czasy i ludzie nadziej zgodni. 

To mogą być zwykłe pozory, bo nie wiesz co się działo w czasach młodości tych małżeństw. A wiadomo, że za młodu najwięcej się dzieje.

 

Godzinę temu, DOHC napisał(a):

Niska liczba partnerów seksualnych, z każdym u kobiety rośnie ryzyko o 6 procent - a statystycznie 6 x 4 partnerów daje 24, zatem 1/4 ryzyka a to dużo. 

Założenie jak założenie, ale nawet biorąc pod uwagę, że masz rację to i tak bazowa nie jest 0/1. Jeśli wcześniej nie miała partnerów to też istnieje ryzyko. Zatem dokładasz 24% do X, a nie masz 24%.

 

Godzinę temu, DOHC napisał(a):

Z tego wynika że nie może być ani za dobrze ani za łatwo dla kobiety. 

Z tego wynika, że to nie leży w naszej naturze. Dlatego należy szukać osób, które potrafią wytrwać w trudnych okresach i potrafią o nich rozmawiać. W przeciwnym razie pójdą zgodnie ze schematem.

 

Jeśli chodzi o wieloletnie związki nie znam żadnego, które określiłbym jako udany. 

Jest całkiem niemało takich, które przetrwały >5, >10 czy nawet >15 lat. 

W wielu z nich jedna ze stron chciała zdradzać. Niektórzy mówili o tym nawet dość bezpośrednio w rozmowach ze mną, ale... brakowało im sensownej opcji. Tym samym była ochota, ale brakowało konkretu, który mógłby przechylić szalę. Czy to źle, czy to dobrze? Na pewno częściowo naturalne. Pragnienie nowego czy innego jest naturalne, ale dla kogoś w związku naturalne powinna być świadomość takich procesów i umiejętne ich wygaszenie.

Okres trwania w relacji od pewnego momentu niewiele zmienia (fundamenty zostały wylane i one decydują), co nie znaczy, że z wiekiem im się postrzeganie nie zmieni i na koniec nie stwierdzą, że mimo trudności, problemów, kryzysów, ta relacja jest udana. A to wpłynie też na ich podejście do siebie oraz na to jak ten związek będzie odbierany.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tony86 Fajny pomysł na temat. Miła odmiana od tego ciągłego smęcenia i biadolenia- ze dużo tego tutaj 😉

No to dołożę coś od siebie. 

 

Dwie uwagi: 

 

1. Myślę że kryterium „roku stażu” jest za krótkie i warto by było doprecyzować „pod jednym dachem” To jest chyba absolutne minimum. 

 

2. Jak definiujemy udany związek. Wszyscy bez wyjątku mają tendencje do stawiania siebie w lepszym świetle i deprecjonowania tego, co może i było ok ale nie wyszło. To widać na tym forum bardzo jaskrawie- sporo historii w świeżakowni zaczyna się od ściany tekstu z opisem przeżyć, a dalej jest jazda z diagnozowaniem jaki rodzaj pojebania panna reprezentuje. 


Ja przez długi czas uważałem, że wszystkie moje relacje były słabe, ale uważałem tak, bo udany związek to była w moich wyobrażeniach długa wieloletnia relacja „na zawsze” z budowaniem rodziny itd. 

 

Tymczasem jak popatrzę z perspektywy czasu to były też związki udane, działające fajnie przez jakiś czas i przynoszące dużo pozytywnego- bolesne i rozczarowujące były zakończenia, ale obiektywnie (co nie jest łatwe przecież) muszę stwierdzić że to były fajne, seksowne kobiety z którymi miałem sporo frajdy. Po prostu po jakimś czasie się rozjechały nasze drogi. 

 

Trzeba zaznaczyć, że mam prawie 40 lat, z niejednego pieca chleb jadłem, kobiet było w moim życiu dużo i jakby ktoś chciał mi zarzucić białorycerstwo czy podobny mental przypisać,  to wspomnę, że dwie z moich partnerek były kobietami zaburzonymi (i diagnoza była profesjonalnie postawiona, a nie gdybaniem na forum internetowym) i przeszedłem przy tym jeden raz przez prawdziwe piekło. 

 

Panna która zaczyna manipulować, kręcić, albo okazuje się nieszczera, nielojalna- dostaje kopa z miejsca i bez drugich szans. Mam teraz znacznie bardziej realistyczne, pragmatyczne podejście. 

 

——————————

 

Tak więc mogę podzielić się doświadczeniami z 3 udanych związków. Każdy w osobym wpisie, żeby nie smarować przydługich elaboratów

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 hours ago, tony86 said:

Możesz podać jakieś konkretne przykłady, i jak nimi zarządziłeś?

W szczególności, w jednej ze ścieżek wspominałeś o jakiejś bardzo temperamentnej lasce, suczysko że bez kija nie podchodź ;)

 

To była bardzo specyficzna panna. Jeśli chodzi o przykłady to ogólny zarys bez większych szczegółów powinien rzucić światło na to jak to wyglądało

 

Dziewczyna po prostu potrafiła się przypierdolić w bardzo agresywny sposób o wszystko, i to na bardzo wczesnym etapie znajomości. Gdy się dopiero poznawaliśmy to oczywiście było miło, ale liczba testów jakie wrzucała w trakcie rozmowy wywalała shitometr poza skalę. Nigdy wcześniej ani później nie spotkałem się z czymś takim, fajna luźna rozmowa potrafiła się zmienić w kilka sekund w walkę na słowa do ostatniej kropki, na kolejną godzinę. Dopierdalanie level hard. Gdyby nie to że chciałem sprawdzić jaka jest w łóżku to dałbym sobie z nią spokój, tylko że to była cholernie atrakcyjna i spontaniczna laska, słodka kiedy miała ochotę, uroczy diabeł po prostu, szkoda było nie spróbować.

 

Gdy zbijałem jej testy, traciła cierpliwość, robiła się chamska, na tyle że zwyczajnie musiałem ją opierdalać że albo zacznie zachowywać się normalnie albo kończymy zabawę, mam wyjebane, nie jest ósmym cudem świata i nie będę jej takiej tolerował. Za którymś razem kazałem jej "wyjść" bo mimo tego co jej mówiłem dalej testowała na ile może sobie pozwolić. Stała z niedowierzaniem w tych swoich wielkich oczach gdy otworzyłem drzwi i nie wiedziała co ma zrobić, chyba dalej myślała że nie mówię serio. Wziąłem ją za ramię i po prostu wypchnąłem na klatkę, bez krzyku, złości, tak po prostu i zamknąłem drzwi. 

 

Wróciła do domu w kapciach, to był ostatni raz gdy zachowała się niegrzecznie, (w stosunku do mnie, do innych dalej waliła z dupy przy byle okazji)

Oczywiście był tydzień ciszy, ode mnie zero reakcji, i tak wiedziałem że się odezwie bo zostawiła graty. Jak się odezwała to miała jakieś tam wyrzuty które zlałem ciepłym sikiem i ostatecznie przyznała że przesadziła. Kilka dni później prośba o spotkanie bo ma u mnie trochę rzeczy, buty i takie tam pierdoloty i przyjechała. 

 

Oczywiście teksty że ją poniosło, że żałuje, przeprasza itp. zanim przyjałem przeprosiny zjebałem ją od góry do dołu jak burą sukę, bez hamulców, na zasadzie "nie przepraszaj, tylko więcej tak nie rób" aż mi się jej szkoda zrobiło i w końcu dotarło że albo będzie się zachowywać normalnie albo nic z tego nie będzie. Popłakała się jak to baby, ale od tamtej pory to był anioł nie kobieta, tam spróbowała jeszcze kilka razy ale wystarczyło jej lekko przypomnieć co i jak i było już spoko. 

 

Wyszło że taki wybrała sobie sposób na selekcję facetów, była jedyną córką i tam chyba jeszcze 5 braci którzy jej nie oszczędzali, jako dzieciak musiała walczyć o swoje. Już nie pamiętam czy tam nie było ojca czy matki, ale ten rodzic który został lubił sobie wypić i też nie traktował córki ulgowo. Nie miałem okazji poznać bo żyliśmy z dala od kraju a teraz po latach już nie pamiętam którego tam zabrakło i z jakiego powodu.

 

Ale są sytuacje których nie zapomnę nigdy. Dzisiaj się z tego śmieję jak mi się przypomina jak po jakiejś zjebce mówiła ze złością "ależ z ciebie cham, co za skurwiel, ale podoba mi się to" kiedyś przylałem jej takiego klapsa na dupsko po takich słowach aż kucnęła, a chwilę później nakręciło ją to tak że odjebała mi takie cuda na kiju że prędzej na starość zapomnę jak się nazywam niż tamtą akcje. Co jak co, ale te iskry w jej oczach zostaną ze mną na zawsze.

 

Dziewczyna potrzebowała twardej ręki, do końca normalna nie była, a zresztą, która jest? Ale dało się ją ujarzmić i dało mi to pewną satysfakcję. 

 

Ostatecznie happy endu nie było, pokonała nas odległość, ale był czas że się dotarliśmy. Ładnie się wpasowała w relację, znalazła w niej swoje miejsce i nawet było fajnie.

 

Wcześniejsze związki rozwalała ze swojej winy, nikt nie był w stanie z nią wytrzymać, późniejsze tak samo z tego co wiem. To była dziewczyna z tych które trzeba trzymać na łańcuchu aż się uspokoi i nie odpuszczać ani na milimetr bo znów się zacznie rodeo. Dla mnie to też była dobra lekcja. Wszystkie laski po niej to gra na poziomie - normal a nie hard, a to też ma swoje zalety. 

 

Jeszcze jedno zdanie generalnie w temacie wątku. 

 

Znam dwie szczęśliwe pary, na ponad 40 lat życia i spore grono znajomych.

 

Raz w życiu miałem dziewczynę z którą byłem naprawdę szczęśliwy i dziś żałuję bo mogłem pewne sprawy rozegrać trochę inaczej.

 

Znam jeszcze dwie dziewczyny a z trzecią nie mam już kontaktu co do których jestem niemalże pewny że byłbym w stanie stworzyć udany związek, wspólna cecha jest taka że to inne pokolenie, i mam na myśli sytuacje które spieprzyłem dwie dekady temu bo byłem młody i głupi i chciałem się bawić a nie angażować, a teraz z racji wieku nie są w kręgu moich zainteresowań, mimo że jedna wróciła niedawno na rynek i jest dostępna.

 

Także szanse na udany związek są. Minimalne, ale są, więc warto próbować.

 

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.