Skocz do zawartości

Ursus

Użytkownik
  • Postów

    208
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Ursus

  1. Rozumiem stary, że kłamanie dla młodej laski nie jest szlachetne, ale jak nie on, to ktoś inny to zrobi. Czasami trzeba skłamać, czasami trzeba robić dobrą minę do złej gry, lub udawać. Grając fair w tym świecie, masz niewielkie szanse aby coś osiągnąć.
  2. Definitywnie ciągnąć dalej. Dziewczyna ma już swoje lata i wątpliwe aby zwierzała się tatusiowi ze swojego życia emocjonalnego. Jak laska na ciebie leci to staraj się skorzystać ile się da. Przecież nie zamierzasz się jej oświadczyć za kilka miesięcy. Nie musisz składać poważnych zobowiązań. A nawet jak złożysz, to nie traktuj tego poważnie. Dziewczyna zdobędzie trochę doświadczenia i ty również. Kontrahent może być wkurzony jedynie w przypadku gdy ją zostawisz z rosnącym brzuchem. Ale tylko w tym jednym przypadku.
  3. Z tego co zrozumiałem, stary, to poznajesz kobietę, umawiasz się z nią w hotelu, zabierasz się do rzeczy, rozpalasz ją i nie kończysz bo akurat nie masz ochoty. Ona domaga się akcji, musi dać ci specjalny doping abyś skończył. Wyobraź sobie to na odwrót. Jesteś z kobietą, zaczynacie akcję, napalasz się, próbujesz w nią wejść, a ona ci mówi, że teraz to ma ochotę tylko poleżeć i się poprzytulać. Gdyby to mi się przytrafiło, to chyba krew by mnie zalała na miejscu. Jak już powiedziałeś A, to trzeba powiedzieć B i zakończyć sprawę prawidłowo. Facetka ci się oddaje na pierwszej randce, to bierzesz. Nie kończy się sprawy w połowie. No i potem przez te nieumiejętne prowadzenie rozmów, facetka ci ciska w twarz obelgę. Faktycznie, to musiało boleć. Musiałeś jednak ją doprowadzić to takiego stanu. Z opisu raczej wynikało, że na ciebie leci i raczej aby coś takiego powiedzieć facetowi, to musiała być nieźle wkurzona. To można było trochę inaczej rozegrać. Wysłuchać, powiedzieć, że podzielasz jej ból, itp. bzdury. Kobiety to lubią. Niemniej, straciłeś okazję na seks. Jak nie masz problemów z wyrywaniem lasek, to mała strata.
  4. Za granicą nie jest również tak różowo jak się niektórym wydaje. To fakt, że się więcej zarobi ale koszty utrzymania są też większe. Biurokracja też może być wnerwiająca, rządy lewactwa, faworyzowanie kolorowych, cenzura i wprowadzanie “nowomowy”, do tego reżim sanitarny i te wszystkie bzdurne zakazy co do Covida. W niektórych miejscach takich jak moje, czyli Kanada, dochodzi syberyjska zima, jeszcze przez co najmniej trzy miechy.
  5. Ależ Panowie, my też wiecznie nie będziemy młodzi. Lata lecą, a bzykać trzeba. Czasami warto coś poświęcić aby zdobyć. W moim wieku (48 lat), żałuję tego, że w latach młodości (czyli mniej więcej 16-24) zabierałem się niezbyt fachowo do podbojów. Typowy biały rycerz... Niemniej, później umiejętności przyszły same z praktyką, a z tym efekty. I przez ostatnie dwadzieścia pare lat, nie mogłem sobie wyobrazić jak można żyć bez kobiet.
  6. Po prostu z nią szczerze pogadaj. Być może ma jakiś problem z tym. Może to chodzi o ciebie, coś jak nie ten dezodorant, lub się nie ogoliłeś, itp. bzdury. Prawdopodobnie jednak to ona ma niskie libido lub brak doświadczenia lub cokolwiek. Wytłumacz jej, że seks jest bardzo ważną częścią związku i jak jej się to nie podoba to niestety nie widzisz sensu tego ciągnąć.
  7. Potraktuj ją tak jak każdą kobietę z którą chciałbyś kręcić. Zacznij od zaproszenia na kawę lub lody; jak odmówi, to wiesz gdzie stoisz. Jeżeli się zgodzi, to wtedy się umawiasz, spotykasz ją, spędzacie czas razem. Potem kolejne spotkanie, jakieś kino lub kolacja i tak kończy się seksem. Nigdy nie mów kobiecie, że zależy ci tylko na seksie z nią, nawet gdy tak jest w rzeczywistości. Korzystasz z seksu tak długo jak ci się chce lub jak długo się uda. Na początku znajomości nie musisz planować z nią wspólnej przyszłości. A gdy czujesz, że masz coś nowego na horyzoncie, to kulturalne zakończenie znajomości i żyje się dalej.
  8. Nie traktowałbym takich ogłoszeń poważnie. To trollowanie. Jakiś gościu się nudził i coś takiego mu do łba wpadło.
  9. Ci co przyjechali z Filipin, to raczej sztywno się trzymają swoich zasad. Dzieci mieszkają z nimi aż do zamążpójścia; randkowanie jest OK, ale powrót do domu przed 22gą. Pokolenie wychowane tutaj jest trochę bardziej “wyzwolone”, ale rodzina w dalszym ciągu ma duży wpływ na nich. Miejscowi, dobrze usytuowani mężczyźni raczej na Filipinki masowo nie lecą. Jak już wspomniałem wiąże się to z kosztami wspierania rodziny na miejscu i tam. Do tego panowie z Filipin również mają ambicje, i wielu z nich staje się doktorami, prawnikami, prowadzą biznesy i stanowią dobry magnes dla Filipinek. Zapomniałem dodać, że dzięki “lokalnemu” wyżywieniu, czyli hamburgery, pizza, frytki, itp. oraz filipińskiemu w nadmiarze, wiele młodych Filipinek dostaje zaokrąglonych figur już w nastoletnim wieku gdy mieszkają tutaj. Dotyczy to zresztą wszystkich.
  10. Co do Filipinek to mógłbym napisać kilka słów. Tu gdzie mieszkam, czyli w Kanadzie, jest ich sporo i tak się składa, że u mnie w pracy stanowią większość. Prawie wszystkie mówią doskonale po angielsku. Bardzo pracowite, często dwie prace lub biorą nadgodziny. Do tego ambitne. Studiowanie, dokształcanie się, robienie kursów, itp. Do tego wierzące i praktykujące - Kościół rzymskokatolicki. W wyborze partnera wolą swoich rodaków, ale nie jest to reguła. Dużo z nich jest w związkach z Kanadyjczykami, nawet z Polakami (dzieci znajomego są zwane Polopinos). Jeżeli ktoś się zdecyduje na związek z Filipinką, powinniem być świadomy, że wiąże się z nią i jej rodziną. Są bardzo rodzinne, i często mają osiem i więcej rodzeństwa. Oraz zazwyczaj masa kuzynów. Jeżeli zostali na Filipinach, to na pewno potrzebują wsparcia. Tak że bądź gotowy do pomocy. W domu kobiety i posprzątają, i ugotują, tak że masz czas na piwo i telewizję. Jednak rozwody nie są u nich legalne, tak że bądź pewny, że szybko się z nią nie rozejdziesz gdy coś nie pasuje. Święta obchodzą te same co my, religijnie jesteśmy kompatybilni. Do tego lubią pikniki całą rodziną i z przyjaciółmi. Ich narodowy sport to koszykówka, lubią grać i oglądać. Wielu lubi wędkowanie całą rodziną. W gruncie rzeczy to bardzo fajni ludzie, i jak ktoś się zdecyduje na związek z Filipinką i lubi życie rodzinne, to może to być całkiem dobra opcja. Chyba raczej ciężko byłoby znaleźć coś na jedną noc lub szybki seks. Być może na Filipinach jest inaczej. Ja właśnie marzyłem (i dalej marzę) o znajomości z Polką. Dla mnie byłoby to spełnienie szczenięcych marzeń, które miałem jeszcze przed wyjazdem z Polski.
  11. Po prostu przypomniały mi się słowa Prezydenta Mościckiego z 1 września 1939 roku. To było tak: “A więc wojna. Od dziś wszystkie inne problemy schodzą na plan dalszy...” Miałem na myśli, że wojna mogłaby spowodować, że te całe wariactwo związane z Covidem znikłoby z czołówek mediów. a informacje o tym ile dziś nowych przypadków, nikogo by nie obchodziły, bo jak to może się równać z ofiarami wojny. No wiadomo, że nie chcę wojny, zwłaszcza takiej w której Polska mogłaby ucierpieć.
  12. Gdy byłem w Polsce w sierpniu, wszystko wydawało mi się tam bardziej normalne, niż tutaj, czyli w Kanadzie. Wziąłem udział w biegu ulicznym, chodziłem po restauracjach i sklepach, i nikt nie wymagał ode mnie noszenia masek czy pokazywania karty szczepień. Gdy brałem mikrobus do miejscowości wojewódzkiej, była co prawda plakietka, że maski są obowiązkowe, ale nikt, włącznie z kierowcą tego nie miał na twarzy. Jedyne miejsce, gdzie miałem maskę, to był lokalny szpital, gdzie musiałem się przetestować, bo inaczej legalnie nie mógłbym wjechać do Kanady. Może dlatego wszystko było bardziej normalne, bo większość czasu spędziłem w małej miejscowości. Niemniej, w Kanadzie społeczeństwo jest bardziej “posłuszne” covidowej propagandzie. Szczepiło się ponad 85%. W dalszym ciągu propaganda naciska na trzecią szczepionkę, mimo że ogromna większość pozytywnych przypadków jest już potrójnie zaszczepiona. Dotyczy to nie tylko zarażeń, ale również chorych w szpitalu, na oddziałach intensywnej terapii oraz zgonów. Co śmieszne, za zwiększoną ilość nowych przypadków dalej wini się niezaszczepionych. Propaganda typu “Niezaszczepieni - zapluty karzeł reakcji”. Do tego zalecanie szczepień na plakatach przypomina mi przodownicę pracy mówiącą “Ja wykonałam swój plan - a ty?”. Młoda uśmiechnięta dziewczyna mówi “Ja się zaszczepiłam aby wszystko wróciło do normy!” W mojej pracy bym się nie utrzymał bez zaszczepienia. Kierownictwo bezceremonialnie pozwalniało wszystkich niezaszczepionych. Potem zaczął się płacz i lament, że nie ma pracowników. Jako rezultat jakość pracy spadła, a przyjmownie niewykwalifikowanych pracowników tego nie poprawi. W pracy kierownictwo ma paranoję na punkcie higieny. Współpracowniczka miała problem aby przycisnąć guzik windy - nie jest łatwo to zrobić łokciem w grubym płaszczu - zrobiłem to dla niej. Dosłownie bała się dotknąć guzika palcem... Kina, teatry, siłownie, restauracje nie wpuszczają bez okazania karty szczepień. Karta jest skanowana i trzeba się wylegitymować dowodem ze zdjęciem. Dodam, że personel, np. kelnerki potrafią być bardzo brutalne gdy wstanie się od stołu bez maski. Przejście kilku metrów od stołu do drzwi naraża cię na opieprz typu “Łapaj złodzieja!”. Jak już wspomniałem, społeczeństwo jest silnie po stronie decydentów. W sklepie można narazić się na opieprz od innej osoby, gdy maska nie zasłania nosa, lub dotykasz towar. Gdy jadę samochodem, to spora liczba innych kierowców i ludzi w samochodach ma maski. Podobnie widać to na ulicach, mimo że maski na zewnątrz nie są wymagane. Ludzie masowo chodzili się testować z bardzo prozaicznych powodów. Np. bo siostra sąsiada miała szwagra, który miał katar tydzień temu... Obecnie ludzie którzy chcieli się testować zablokowali laboratoria testami. Zaczęto rozdawać testy typu “Zrób to Sam”. W szkołach po otwarciu, bo na razie zamknięte, ma się testować dzieci tymi testami. Dla nich to chyba będzie nowa norma. Biedne te dzieci... Przestałem chodzić do restauracji. Jakoś gotowanie w domu smakuje lepiej. Do tego dużą siłownię zamieniłem na mały klub karate, gdzie przymyka się oczy na trening bez maski. W czasie lata wróciłem do biegów plenerowych, kupiłem kajak - w okolicy są doskonałe rzeki i jeziora, do tego jazda na rowerze zrobiła się bardziej przyjemna. Na początku zimy kupiłem narty-biegówki - fajny sport. Zamiast piwa w barze, piwo przy ognisku w parku. To wszystko się nie skończy szybko, o ile w ogóle się skończy. Za dużo osób i korporacji na tym zarabia. Czasami myślę, że nowa wojna światowa mogłaby to przerwać. Czy Rosja zrobi ludziom przysługę? Szkoda tylko, że wtedy Polska byłaby praktycznie na linii frontu.
  13. To zależy od indywidualnych przypadków. Z mojego doświadczenia miałem wpadkę po kilkumiesięcznej znajomości. I przyznam, że to moja wina, bo to ja zaniedbałem protekcję. Czasami była guma, kilka razy nie było, myślałem, że się po prostu uda. Skutek: ciąża. Wydawało mi się, że ją dobrze znam, a jak nie, to się dotrzemy po czasie, poznamy lepiej i będzie dobrze. Jej rodzina wydawała się spoko; moja też oferowała wsparcie. Kobieta 8 lat młodsza, atrakcyjna. Niby wszystko dobrze. No, ale rok po urodzeniu dziecka, zaczęły się schody. Coraz więcej kłótni z żoną i jej rodziną. Przy okazji wyszła od niej chorobliwa zazdrość. Do tego doszły wizyty u psychologa, bo okazało się, że miała problemy z depresją. Nie mogłem tak żyć. Wyprowadzka, potem proces rozwodowy. Z moją obecną panią żyjemy razem już prawie 8 lat. Zamieszkaliśmy razem po okresie “chodzenia” ze sobą. Zdarzają się górki i dołki, ale zawsze jakoś potrafimy się dogadać. Był okres, że przechodziła leczenie na raka; przeszliśmy to razem. Ja z kolei miałem chęć powrotu do Polski (mieszkam w Kanadzie), ale Covid oraz świadomość, że lepiej doczekać tutaj do emerytury, zmieniły moją decyzję. Jej prośby abym jednak z nią został też miały znaczenie. Myślę, że wszystko zależy od indywidualnych przypadków. Ludzie są różni i naprawdę ciężko przewidzieć, co jest dla nich lepsze.
  14. Dla niektórych kobiet, zwłaszcza tego trochę starszego pokolenia, ciężko zrozumieć, że facet może nie być zainteresowany ani małżeństwem, ani związkami, itp. Raz miałem w pracy coś podobnego. Moja nowa współpracowniczka pyta się mnie: - Czy jesteś żonaty? - Nie. - Czy masz dziewczynę? - Nie. - Czy jesteś gejem? - ...
  15. Miałem kilka takich sytuacji, ale najbardziej w głowie utknęła mi pewna farmaceutka z apteki. Przez jakiś czas chodziłem tam z receptami po maść. Młoda farmaceutka, Filipinka, zawsze zagadywała i wciągała mnie w rozmowy nie mające wiele wspólnego ze zdrowiem. Po kilku takich wizytach, sporo wiedzieliśmy o sobie. Na pewno oczekiwała gestu ode mnie aby się z nią umówić, ale miałem jakieś inne problemy na głowie w tamtych czasach. Potem maści już nie potrzebowałem, przestałem tam chodzić i po jakimś czasie doszło do mnie, że przecież można było zadziałać. No, ale mądry facet po szkodzie. Być może do tej pory mógłbym mieć z nią kilka bombelków oraz potężną rodzinę na Filipinach. Ale stało się inaczej.
  16. Zachowanie Twojej byłej sympatii nie odbiega za bardzo od przeciętnego zachowania kobiety. Ma momenty w których jest bardzo fajna, towarzyska, razem dobrze się z nią bawisz. A potem staje się zamknięta w sobie albo obrywasz za nic, bo akurat ona przechodzi PMS lub ma okres. Zachowanie kobiety jest dyktowane przez jej miesięczny cykl. My przez to nie przechodzimy i dlatego ciężko nam to zrozumieć. Reagowanie złością może wywołać u niej frustracje. Ona się spodziewa od Ciebie, że jeżeli ją kochasz, to wiesz co ona czuje (taaa, marzenia ściętej głowy). Seks? Również nie widzę w tym nic odbiegającego od normy. Lubi dostawać oral? Całkiem normalne. Nie lubi dawać? Niestety, dużo kobiet ma opory co do tego. Naciska na szybki koniec? Po prostu czuje ból. To nawet ma chyba jakąś medyczną nazwę. Wiesz, każdy ma upodobania, które lubi i nie lubi. Czasami partnerce można coś zaproponować, ale jeżeli odmawia, to albo to akceptujemy albo ją skreślamy. Jest zrozumiałe dlaczego czujesz ból po zerwaniu. Zaangażowałeś się uczuciowo a facetka dała Ci kopa. Przez jakiś czas będzie Ci z tym smutno. Potem stopniowo przyjdzie poprawa. Z mojego doświadczenia wiem, że na takie coś najlepsza jest nowa kobieta. Ból po rozstaniu przechodzi szybciej.
  17. Święta to był specjalny okres gdy byłem dzieckiem. Choinka, zapach pomarańczy i czekolad (trudno dostępnych w latach 70 i 80tych), nowe zabawki, spotkanie z rodziną na dobrą kolację, zabawy z kuzynami. Ale potem to się zmieniło. Część rodziny wyjechała za granicę, było smutniej. Potem odeszli dziadkowie, oboje w tym samym roku, a impreza wigilijna była zawsze u nich. Mama zrobiła się bardzo nerwowa w ten dzień, myślę, że po prostu brakowało jej rodziców. Potem nasz wyjazd za granicę. Na początku wszystko cacy, ale rodzina mieszkająca tutaj, zrobiła się bardzo materialistyczna. Nastały kłótnie, animozje i trzymanie się od siebie z daleka, nawet na Święta. Moje małżeństwo, dziecko. Fajne dwa lata. Święta z żoną, dzieckiem, rodzicami. Potem rozwód. Syn czasami ze mną, potem tylko z rodziną mojej byłej. Nowe partnerki. Święta to już nie to samo, zwłaszcza Wigilia. Tutaj się obchodzi pierwszy dzień Świąt, z obowiązkowym indykiem. Obecna partnerka LTR. Na początku fajnie, potem nabiera dystansu do mojej siostry. Używa jej jako worek treningowy. Nie ma ochoty spotkać się na Wigilię z moją rodziną bo nie cierpi mojej siostry. A ja ciągle marzę aby odczuć to odczucie z dzieciństwa o Wigilii i szczęściu jakie wtedy czułem.
  18. Przykro to czytać, stary. Wigilia to ten dzień, kiedy cała rodzina powinna się zejść razem na wspólną kolację, rozmowę, drinka. Niestety, przez te wszystkie układy w rodzinie, sympatie, antypatie, rozbicia, ten dzień jest przykry dla wielu ludzi. Mój syn nie spędzał ze mną Wigilii już od lat. Dzisiaj spotkaliśmy się na moment, wymieniliśmy kartami życzeniowymi i drobiazgami i koniec. Moja nowa partnerka ma opory przed pójściem ze mną do rodziny ze względu na silną antypatię do mojej siostry. Czeka mnie proszenie jej o to. Gdy się nie zgodzi i nie pójdzie, będzie to przykre dla wszystkich innych. Gdy sięgnę w przeszłość, to mama często kłóciła się o byle drobiazg z ojcem w ten dzień. Gdy zabrakło dziadków, czyli jej rodziców (a była bardzo przywiązana do nich), Wigilia stała się małym “piekłem” w domu. Czasami myślałem, że mama naprawdę potrzebowała pomocy psychologa. Smutne to wszystko.
  19. Tak. Kilka lat temu zauważyłem słabsze erekcje i problemy z penetracją, poszedłem z tym do rodzinnego, przepisał mi 20 mg. Zadziałało bardzo dobrze. Potem zaczęłem brać pół tabletki (z ciekawości i oszczędności) i również działało dobrze. Kolejnym razem poprosiłem o 10 mg. Potem o 5 mg. Traktuje to jako lekarstwo wspomagające, biorę wtedy gdy czasami jestem wykończony po pracy, a wiem, że kobieta spodziewa się seksu. Tabletka działa dłużej niż 24 godziny, tak że mam gwarantowany dobry wieczór i rano poprawka. Tak w ogóle to mam 48 lat na karku, seks kilka razy w tygodniu. Tabletkę biorę raz na tydzień lub rzadziej, zależy od tego jak się czuje w danym momencie. Polecam.
  20. Problem którego doświadczasz wymaga indywidualnego podejścia. U każdej osoby coś innego może pomóc. Tabletki, joga, sport, terapia... Z Twojego opisu wynika, że problem nie jest w ciele, ale w duszy. Ciało działa doskonale, ale przez Twoje doświadczenia powstał problem, który siedzi Ci w głowie i wpływa na resztę ciała. Mógłbyś wrócić do tabletek (Cialis), zacząć od 20 mg, potem stopniowo zmiejszać dawkę, aż do momentu gdy stwierdzisz, że już tego nie potrzebujesz. Dołączasz zdrowy tryb życia i wracasz do normy. Stosunek z penetracją to tylko część seksu. Inne sposoby mogą być również satysfakcjonujące. Wyrozumiała i współpracująca partnerka powinna zaakceptować przejściowe problemy; a wygląda na to, że właśnie kogoś takiego spotkałeś. Do tego związek z kobietą to nie tylko seks. Skoncentruj się również na innych rzeczach. Na koniec dodam, że Ci zazdroszczę, że mieszkasz w Bangkoku i masz lato za oknem. U mnie (Kanada) dzisiaj rano było =20 a wczoraj znowu napadało śniegu 😬.
  21. Masz rację, że seks to tylko część relacji damsko-męskich. Bardzo ważna, ale tylko część. Zaliczając divy, niestety, nie poznasz innych rzeczy. A jest ich dużo i warto je poznać. I co byś nie robił, każdy z nas ma jakąś przeszłość. Czy to naprawdę ważne, że kobieta miała kilku lub kilkunastu facetów przed tobą? Lepiej o takie rzeczy nie pytać, bo i tak prawdy nam nie powie. Nawet gdy miała kilkunastu i więcej, to jest to jej prywatna sprawa. Przestępstwa nie popełniała. Ważne jest to kim jest teraz. Zacznij próbować wyrwać jakąś laskę. Traktuj to jak trening. Zacznij od Internetu, ale nie odpuszczaj innych miejsc. Na początku będzie fatalnie, potem się wyrobisz. Nie myśl o tym, że będziesz jej jednym z wielu. To ONA będzie jedną z twoich wielu, które ty zaliczysz. Najważniejsze, nie poddawać się. Inaczej będziesz zgorzkniały przez resztę życia i uważał się za pokrzywdzonego przez los.
  22. Popieram wszystkie punkty z wyjątkiem numeru 11. Nie można żyć bez kobiet. Myślałem o czymś takim gdy byłem w separacji, czekając na rozwód. Chciałem skoncentrować się na pracy i zainteresowaniach. Ale życie wtedy wydawało się bardzo puste, czułem, że marnuję czas. Do tego dochodziła potrzeba seksu. Seks z profesjonalistkami znałem z przeszłości. Wiedziałem, że nie był dobry na dłuższą metę. Potrzebowałem czegoś więcej niż tylko bzyknięcia raz na jakiś czas. Chodziło mi o wspólne spędzanie czasu, rozmowy, wsparcie. Dlatego, mimo, że nie byłem jeszcze w pełni rozwiedziony, miałem już kolejną partnerkę. Życie nabrało innych blasków. Gdy pomyślę o swoich związkach, to były w nich i dobre i złe momenty. Z przewagą tych dobrych. Tak że suma sumarum, uważam, że lepiej jest być z kimś, niż samemu w życiu.
  23. Facetka ma 25 lat, charakterna, wychowywana bez ojca... Jakbyś był z nią już pare lat i ona naciskała na ślub, to bym rozumiał Twój dylemat. Ale na teraz to nie patrz na to, że ma parcie na dziecko, czy była z patolem wcześniej. Jak zaczynasz nową znajomość, to chyba nie planujesz z nią ślubu za x czasu, prawda? Bierz się za nią, zawsze się zabezpieczaj i korzystaj z seksu ile możesz. Gdy za kilka tygodni lub miesięcy będziesz miał jej dosyć, to grzecznie zakończ znajomość i tyle.
  24. Przyczyną tego doła u Kolegi jest kobieta. Tylko kompletne wymazanie jej z pamięci, rokuje szansę na poprawę samopoczucia. Też czułem się fatalnie kilka razy po zakończonym związku (zakończonym nie przeze mnie, ale przez partnerkę). Najlepszym środkiem aby poczuć się lepiej była nowa znajomość. Zaangażowanie na pełny etat w nowy związek, wysiłki o zdobycie zainteresowania nowej partnerki, randki, czas razem, potrafiły zawsze odepchnąć ode mnie uczucie smutku i przygnębienia. Gdy czasami wymsknęło mi się coś w rozmowie o poprzedniej znajomości, to byłem za to ganiony, tak że starałem się o tym nie myśleć. Seks z nową partnerką działał jak najlepszy balsam na stargane nerwy. Im szybciej zapomni się o poprzedniej znajomości, tym lepsza szansa na nowe życie. Ucieczka w używki jest jazdą w ślepą uliczkę. Trzeba będzie leczyć nie tylko duszę ale i ciało.
  25. Z moją obecną panią to zeswatała nas wspólna znajoma, która dała nam bilety na imprezę. A wcześniej odpowiednio nastawiła mówiąc nam same superlatywy o nas. A wcześniej to poznawało się kobiety na imprezach, na kursach, podczas ćwiczeń, itp. W kraju gdzie mieszkam, czyli Kanadzie, popularne było/jest portal Plenty of Fish. Jest darmowy i kilku znajomych z tego skorzystało. Osobiście nie miałem szczęścia do poznania kogoś przez Internet, ale zawsze taka opcja istniała.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.