Skocz do zawartości

Throgg

Starszy Użytkownik
  • Postów

    970
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Throgg

  1. Astrologowie ogłaszają dla Polski rok Pakistańczyków. Populacja Anastazji zmniejsza się.
  2. Throgg

    MEN [2022]

    Ahoj, szczury lądowe! Przypływam do was z pirackiej zatoki, gdzie miałem właśnie przyjemność obejrzeć dość świeży i jeszcze ciepły - bo zaledwie z 2022 - film prosto ze stajni A24. Każdy, kto choć pobieżnie śledzi gatunek horroru w filmografii w ciągu ostatnich lat, doskonale powinien orientować się w tym, że ta wytwórnia przebiła się do szerszej świadomości, dzięki takim twórcom jak Aster oraz Eggers, zasłużenie zresztą utytułowanych przez opinię publiczną, jako prekursorów post-horrorów. O ile może w ich przypadku, o szczodrości opinii i przypisywaniu zasług, niemały wpływ ma fakt, że obaj są w zasadzie nowicjuszami, to jednakże, za ich plecami wytrwale zaczyna dotrzymywać im kroku stara gwardia, która do gatunku post-horroru dokłada też swoją cegiełkę. Alex Garland nowicjuszem nie jest, ale swoim ostatnim filmem doskonale wstrzelił się w estetykę, która stała się stała znakiem rozpoznawczym A24 w ostatnich latach, a więc oniryczno-psychodelicznej wycieczki w głąb ludzkich lęków i obsesji. Przechodząc do samego obrazu, na samym wstępie nie można się oprzeć dygresji, że horror powstały w 2022r. zatytułowany Men, czyli Mężczyzna, zapowiada się nie inaczej, niż jako zajadły, feministyczny manifest wymierzony w znienawidzony dyktat uciskającego patriarchatu. Jest to jednak tylko do połowy prawda. Bo motywem przewodnim tego filmu rzeczywiście jest obraz współczesnego patriarchatu, a dokładniej jego kondycja, jako ładu chwiejącego się w posadach i chylącego ku upadkowi. Jednakże nie wtóruje temu feministyczna egzaltacja szykująca się od odbycia frywolnego kankana na jego grobie. Jest to komentarz dużo bardziej gorzki i - co jest największą siłą tego obrazu - dużo bardziej niejednoznaczny oraz wielowymiarowy, za sprawą przenikającej go symboliki. Garalnd, w swoim filmie postanowił odwołać się do bogatej spuścizny i tradycji brytyjskiego folk horroru, który bardzo szybko z gatunku pulpowego, stał się nośnikiem dużo bardziej poważniejszych treści. Widziadła i upiory, które dostrzegają w leśnych gąszczach mieszkańcy miast, doskonale sprawdzają się jako odbicie ich podświadomych lęków i traum i ten właśnie element, Garland poprowadził bardzo onirycznie, zbliżony mocno do poetyki Penda's Fen. W kręgu kultur środkowoeuropejskich, świadomość ciągłości pogańskiego mistycyzmu w otaczającej nas rzeczywistości, jest na dużo niższym poziomie, niż na Wyspach Brytyjskich, dlatego w Polsce obraz ten zderza się z mocno ograniczoną interpretacją, jako filmu niosącego przesłanie na wskroś feministyczne, wytykającego nieudolność, zaściankowość i opresyjność patriarchatu. Bo są tu owszem symbole, jednoznacznie przedstawiające mężczyzn w złym świetle, jak chociażby postać chłopca cierpiącego na progerię, którego znaczenie jest aż nadto wymowne. Jednakże tej i kilku innym scenom, towarzyszy anturaż wszechobecnej symboliki, zarówno judeochrześcijańskiej jak i pogańskiej, która nadaje całości dużo mniej jednoznaczne przesłanie, niż tylko, że faceci śmierdzą i są be. Owszem, patriarchat ulega degradacji, ale nie pod ciężarem własnej nieudolności, a poprzez zachwianie równowagi świata żeńskiego i męskiego, gdzie element żeński, jako przypisany mocom chtonicznym, ,,zatruwa" i niszczy męskość współczesnego świata. W mojej ocenie, jest to nawet próba wytknięcia środowiskom feministycznym, że nie dostrzegają swojej winy, jako kobiet, w upadku mężczyzn. Jest to jeden z ciekawszych obrazów, jakie widziałem w ostatnich latach, choć niewątpliwie niszowy, od którego publika multipleksów odbiła się jak gumowa piłeczka. Trzeba więc o tym filmie pisać i śmiało przywłaszczyć go do dorobku manosfery, bo feministki już zdążyły wyciągnąć po to łapy, piejąc, że to film o złych mężczyznach. A to chuja prawda. Zachęcam się do oglądania i podzielenia się interpretacjami, choć mam też świadomość, że dla niedzielnego widza ostatnie 10 min filmu, to może już być too much.
  3. Myślę, że całkiem zasadnym w temacie tego, czy testy na inteligencję są w ogóle miarodajne, albo w ogóle - czy są potrzebne - byłoby się przyjrzenie personie, która osiągnęła w tej dziedzinie absolutny szczyt. Tym kimś był rzekomo William James Sidis, który wg różnych źródeł, mógł się pochwalić IQ na poziomie około 300 pkt, czyli wykraczał daleko poza standardy ludzkiego gatunku. Nazwisko ,,Sidis" nie jest jednak jakoś szczególnie kojarzone w nauce, ani w ogóle historii ludzkości, bo pomimo wszechstronnego uzdolnienia, a w szczególności w matematyce i lingwistyce, sam Sidis nie osiągnął nic, poza byciem zwykłym nauczycielem akademickim. No i dał się również poznać jako zadeklarowany socjalista. Prawdopodobnie też od tego główkowania, Sidis doznał przegrzania mózgownicy i w wieku zaledwie 46 lat położył go trupem wylew krwi do mózgu. Można więc powiedzieć, że zabiła go jego własna broń. Dość skromny biogram jak na gigachada IQ. Także nie wyniki w testach, a realne czyny i osiągnięcia, powinny przesądzać o wartości poszczególnych jednostek.
  4. Ukraińcy to w zasadzie twór wyhodowany przez nieodpowiedzialną politykę I Rzeczypospolitej i mnie w zasadzie nie dziwi, że po tylu latach mają opory przed wyjaśnieniem kwestii wołyńskiej. Trzeba zacząć od tego, że współczesna Ukraina, to żadna spuścizna i przedłużenie średniowiecznej Rusi Kijowskiej, bo tą - pod względem kulturowym wchłonęła Rzeczpospolita poprzez spolonizowanie ichniejszej szlachty. Chłopstwo i czerń było w tamtych czasach w zasadzie ,,beznarodowe" i dopiero z tego korpusu, któremu Rzeplita urżnęła ruski łeb, zaczął w XVIII wieku wyrastać łeb ukraiński. Można temu było jeszcze, niczym mitycznej hydrze, przypalić ten kikut, aby za bardzo się nie rozrósł, ale niestety wybrano opcję siłowego rozwiązania tego problemu. A czego wam na lekcjach historii nie powiedzą, to tego, że kiedyś Polacy się nie cackali w pewnych sprawach. Jednak żeby oddać sprawiedliwość dziejową, to i tak jak by Rzeczpospolita tego temu nie spierdoliła, to ostateczny gwóźdź do trumny w tej sprawie przybiła postać Chmielnickiego. Można mieć wręcz zarzut do Hoffmana, że ten przedstawił go w Ogniem i Mieczem, jako postać tragiczną, rozdartą pomiędzy prywatną krzywdą a służeniu wyższej sprawie, bo w rzeczywistości, była to postać diaboliczna, niczym awatar szatana na tym łez padole, który odpowiada za tragedię całej Europy Wschodniej, tocząca ją od XVIII wieku. Tak spierdolić politykę międzynarodową, jak spierdolił to Chmielnicki, to nawet polskie rodzyny nie potrafiły, a żeby uzmysłowić sobie doniosłość tego fuck up'u, no to trzeba zaznaczyć, że aktualna wojna na Ukrainie jest bezpośrednią konsekwencją ugody perejosławskiej z 1654 roku. A czy Chmielnicki rzeczywiście nie miał wyjścia, zmuszony przez nieustępliwość Rzeczpospolitej, czy też sam był na tyle krótkowzroczny, to już spór czysto akademicki. W tym też leży pewien tragizm narodu Ukraińskiego, że za bohatera narodowego, obrali sobie jednocześnie swojego największego ciemiężyciela, który wprowadził ich pod but i bat rosyjski, z którego do dnia dzisiejszego wypełznąć nie mogą. A gdy to im się po części udało na początku XX wieku, to z buta rosyjskiego, dostali się pod but polski - ten sam, który wcześniej ich odtrącił i skazał na zależność od Rosji. Długo można więc pisać o tym, jak tożsamość narodowa Ukraińców jest ukuta na poczuci krzywdy wobec Polaków i Rzeczpospolitej i nie ma też co się łudzić co do tego, że w oparciu o rzeź wołyńską, też jest ona budowana. Dlatego Ukraińcy za Wołyń nie przeproszą, bo w głębi, w swoich czarnych sercach i duszyczkach, sami czują się pokrzywdzeni przez Polaków. Można wręcz powiedzieć, że o byciu Ukraińcem, wręcz decyduje poczucia krzywdy wobec Polski (albo Rosji). Bez tego, jest się po prostu Rusinem. Czy to znaczy, że w interesie Polski, jest wyplenienie żywiołu ukraińskiego? W alternatywnej rzeczywistości tak, ale akurat w naszej, dużo bardziej w interesie Polski, jest istnienie zorientowanego pro-zachodnio buforu od Rosji, którego rolę obecnie pełni Ukraina. I to w sumie bogu dziękować, że w polskim rządzie, syjoniści i volksdeutsche nie dopuszczają Polaków do rządzenia, bo z tym polaczkowatym myśleniem, że ,,Ukraińcy nie się wdzięczni", to kurwa, całą by tą politykę międzynarodową szlag by trafił. Nie po na Ukrainę na idzie broń i amunicja, aby Ukraińcy okazywali wdzięczność, tylko żeby zachowała szanse na powrót do status quo najbardziej zbliżony do stanu sprzed 24.02.2022r., czyli dawała odpór rosyjskiej ofensywie i stępiła ich potencjał militarny. Co jak widać, do tej pory robią skutecznie. I to jest clou. Wszystkie kwestie poboczne, w tym sprawa rzezi wołyńskiej, musi iść swoim torem i obecna wojna na Ukrainie nic tu nie zmieni, bo nie jest istotą realpolitik, aby sprawy rangi międzynarodowej wymieniać za brezent na pomnikach.
  5. Pierwsze, co się rzuca w oczy po Twoim poście, to właśnie brak czytelności. Z jednej strony twierdzisz, że piszesz z jakąś laską, a z drugiej żalisz się, że nie potrafisz jej zainteresować. To już się wyklucza na gruncie prostej logiki, chyba że nie doceniłem Twojego braku umiejętności formułowania myśli i poprzez ,,pisanie" rozumiesz wymianę ,,hej" na komunikatorze, albo że jest to czas przeszły i typiara Cię już zghostowała. Twoim problemem nie jest więc brak oczytania czy obycia, a właśnie niska komunikatywność, bo bez tego nie potrafisz swoich przemyśleń w sposób zwięzły i błyskotliwy uzewnętrznić.
  6. To jest tolerancyjne forum - jeśli komuś przydarzył się seks w miejscu publicznym z facetem, to na pewno spotka się też z wyrozumiałością pozostałej społeczności, przy dzieleniu się wspomnieniami z takiej akcji.
  7. Cyfra ,,23" na końcu sygnatury, oznacza, że postępowanie zostało wszczęte dopiero w 2023r., a więc wyrok w tym postępowaniu musiał zapaść całkiem niedawno. Wyroki sądów nie są zaś z automatu publikowane na portalach internetowych, a na zasadzie pewnej losowości (tzn. takie odnoszę wrażenie, bo w ogóle nie kumam klucza, wg które jest ona dokonywana) - wyrok może więc zostać opublikowany w portalu równie dobrze za tydzień, jak i za 6 miesięcy.
  8. Mało prawdopodobne. Kobiety są z natury bezdennie próżne, kłamstwo traktują jak pokarm, a tym, czego boją się najbardziej, jest prawda. Czytam sobie obecnie książkę o imperium Gucci, napisaną przez Patrizię Gucci - nieślubną córkę Aldo Gucci, który analogicznie do bohatera niniejszego wątku, jako pięćdziesięcioletni miliarder zaczął zarywać do swojej 20-letniej pracownicy z nizin społecznych (która ostatecznie została matką autorki tej książki). Ogólnie nie polecam, bo zamiast oczekiwanej przez mnie literatury faktu, książka okazała się typowo babską pisaniną bez ładu i składu, ale niesie przynajmniej ze sobą jeden walor - jest całkiem niezłą introspekcją w kobiecy umysł racjonalizacji i tłumaczenia sobie świata, gdy na fali zwierzęcej chuci, dochodzi do dość karkołomnego mezaliansu.
  9. Pewnie patrząc na mój niski wzrost, lichą sylwetkę, średnią pozycję społeczną i zarobki, może Ci przejść przez myśl, że nasza wspólna przyszłość może jawić się jako lekko skomplikowana. Ale wiesz co? To wszystko i tak jeden chuj. Posłuchaj tego...
  10. Throgg

    Sex i rozstanie

    Kiedyś przyszedłem do swojego zawodowego mentora z pewnym nurtującym mnie problemem, a ten mi odparł: - Chłopie, przecież to proste jak jebanie! Porównanie niezwykle trafne w swej istocie, bo podobnie jak seks, mój problem również okazał się tylko pozornie skomplikowany. Wbrew narosłych wokół stosunków seksualnych mitów, na temat tego, co trzeba zrobić, a czego nie wolno, sam akt kopulacji - na co nakierowuje już sama przyjęta przeze mnie nomenklatura - jest czynnością czysto zwierzęcą, niewymagającej jakiejkolwiek większej filozofii. Jednak będąc jeszcze gołowąsem, też byłem przekonany, że o męskiej sprawności seksualnej decyduje umiejętność zaspokojenia kobiety na jak największą liczbę sposobów, niż dopochwowo - czyli np. przez stymulację jej innych części ciała. Jednak ku mojemu młodzieńczemu zaskoczeniu, większość kobiet na przydługą grę wstępną, zamiast orgazmem, reagowała irytacją. Niektóre przez wewnętrzne blokady nie powiedzą tego wprost, przez co atmosfera może się robić nietęga, ale są też zawodniczki, które swoje potrzeby potrafią artykułować w bardzo dosadny sposób. I to nie są kobiety zboczone, tylko potrafiące nawiązać właściwą komunikację. Jak dasz się poznać kobiecie, że wiesz co jest 5, to cały seks się sprowadza do tego, że ona tylko rozkłada nogi i mówi pakuj ile wlezie. Wtedy ciężko cokolwiek spierdolić. Ale skoro twierdzisz, że coś się spierdoliło, to widocznie odstawiałaś jakieś tantryczne mizu-mizu, zamiast tego, co oczekiwała każda oczekuje. W sumie nie masz nic do stracenia, bo temat i tak jest spalony. Jeżeli wasza konwersacja utknęła obecnie na jej wiadomości, że jej uczucia wyparowały, odpisz - No i? Przecież ja Ciebie tylko rucham.
  11. W 2017r. w Polsce obowiązywała dużo prostsza fikcja doręczenia korespondencji sądowej - wystarczyło podwójne awizo, aby Sąd uznał, że stronie skutecznie doręczono pismo procesowe i jest zapoznana ze sprawą. Dopiero teraz jest to bardziej skomplikowane i trzeba się już postarać, aby przegapić jakiś jakieś postępowanie, niemniej jednak, w 2017r. było możliwe, że w ogóle o sprawie nie wiedział. Co jednak w żaden sposób go też nie usprawiedliwia. To tak nie działa. Gość po prostu poszedł w tango i miał wyjebane na wszystko, więc matka też robiła co chciała - o dzieciaku przypomniał sobie dopiero, jak sprawa zaczęła się nagłaśniać.
  12. – Wyrok zapadł zaocznie, pod moją nieobecność. Nie wiedziałem o tym, nie mogłem się odwołać, bo było po czasie – mówił gazecie. Co istotne, rodzice mieli przez sąd ograniczone prawa rodzicielskie w 2015 roku, gdyż dzieci były zaniedbane. Po rozwodzie przywrócono je jedynie matce. https://natemat.pl/483983,skatowany-kamilek-nowe-fakty-ws-jego-trudnej-sytuacji-rodzinnej Oczywiście mój poprzedni wpis był jedynie luźną interpretacją powyższej wypowiedzi, a nie dosłownym jej odtworzeniem. Anyway, to jest też bardzo dobry przykład dla tych forumowiczów, którzy twierdzą, że rozwód to jakieś traumatyczne przeżycie, gdzie machina sądowa gniecie męskie moszny na miazgę - chłop na wyjebce nawet nie wiedział, że własna baba go sama rozwiodła i sali sądowej na oczy nie widział. Da się? Da się.
  13. Tragedia tego dzieciaka jest trochę głębsza, niż sam fakt jego maltretowania, bo o ile się nie mylę, to jego ojciec biologiczny też jest patolem i władzę rodzicielską miał ograniczoną właśnie za jakieś wcześniejsze ekscesy, więc to nie jest do końca tak, że system bezdusznie odebrał dzieciaka kochającemu ojcu, tylko stosując się do procedur, załatwił dzieciakowi nieświadomie zjazd z deszczu pod rynnę. Bo nie można pominąć faktu, że przed rozwodem, zarówno bio-ojciec jak i bio-matka, byli tych praw pozbawieni. Dopiero z orzeczeniem rozwodu, władza rodzicielska została przywrócona matce, ale to tylko dlatego, że bio-ojciec wywalił na to jajca, bo jeśli wierzyć jego tłumaczeniom, to ,,aaaaaa kurwa, nie wiedziałem, że w ogóle postępowanie jakie było". No to było się zainteresować i dowiedzieć. Przyjęta teraz przez niego rola wielkiego pokrzywdzonego, jest więc trochę popisem krokodylich łez, których ja osobiście nie kupuję, bo gość doskonale powinien zdawać sobie sprawę, że sam spierdolił ten temat swoim życiowym nieudacznictwem. I choć może nie jest tak pojebany, że zakatowałby własnego syna, to nie zmienia to jednak faktu, że mały pod jego opieką też miałby warunki dalekie od normalności. Na tym też polega tragedia tego dziecka, że są ludzie po prostu przeklęci, którzy ile by starań nie włożyli i jakiej by pomocy nie otrzymali, to i tak nie uciekną przed pisaną im zagładą. Biopaliwo, służące do przemieleniach w trybach systemu, aby nie doszło do jego zatarcia. Wbrew więc temu co ciśnie się na usta, system działał w tej sprawie prawidłowo, a winowajcami całego zajścia byli wyłącznie najbliżsi tego dzieciaka - w pierwszym akcie dramatu biologiczni starzy, a drugim - ojczym oraz krewni, którzy mieszkali z nim pod jednym dachem i byli tego wszystkiego świadkami. To jak tu system miał czemukolwiek zapobiec, skoro cała czwórka dorosłych domowników, twierdziła uparcie że nic się nie dzieje? Dlatego też urzędy olewają sprawy, bo nikomu nie chce się być ciąganym przez dziennikarzy i Jaworowicz w medialnych aferach, że antypolski rząd na usługach Brukseli i Izraela rozbija polskie rodziny odbierając dzieci i umieszczając je w obozach, gdzie są poddawane ukrainizacji bądź testuje się na nich szczepionki (a znając te forum, takie tematy byłyby łykane przez opinię publiczną, jak sperma czadów przez młode Julki). Prościej jest zamieść sprawę pod dywan i raz do roku zacisnąć zęby, kiedy podobne szambo jak ta sprawa wybije, niż użerać się z oporną ciemną materią, jaka współtworzy to społeczeństwo, które miota się zamroczone w amoku, od to dobry chłopak był, po rządzę krwi i linczu.
  14. Jewgienji Prigożyn, założyciel grupy Wagnera i bliski współpracownik Putina, zrobił remake słynnego mema z Ojca Chrzestnego pt. Look how they massacre my boys.
  15. A Ty @Incivtus82, chłopie, też te dzieci nienawidzisz, czy o co chodzi?
  16. Szninkiel - czyli, co by było, gdyby Jezus nie był synem bożym, a zwykłym śmiertelnikiem i swoją misję odkupienia grzechów świata, musiał spełnić wbrew swojej woli? Choć obrazoburcza tematyka została dla niepoznaki ubrana w fatałaszki świata fantasy (lub weird fiction, biorąc pod uwagę zakończenie), to jednak dość jest tu symboliki i odniesień, aby nawiązanie do historii Nazarejczyka było wyraźnie czytelne. Moim skromnym zdaniem, arcydzieło sztuki komiksowej, przekuwające tą formę medium na swoisty traktat filozoficzny, o bardzo pesymistycznym wydźwięku. Kaznodzieja - opus magnum nie tylko samej twórczości Ennisa, ale również komiksu jako medium. Tym, którzy tego nie znają, radzę nie kierować się popularnym (szczególnie w Polsce), zarzutem, że Ennis, napisał ten komiks, tylko po to, żeby obrazić uczucia religijne czytelnika. Tak naprawdę główny wątek pościgu za Bogiem (swoją drogą idiotyczny, ale to w końcu Ennis), jest tylko pretekstem do snucia opowieści o Ameryce, jako pewnym bohaterze zbiorowym, przy czym Ennis, jako Brytol, robi to z typową dla wyspiarzy zajadłą szyderą. Ennis Ameryce hołubi, słodzi i wychwala ją pod niebiosa, jednocześnie w groteskowy sposób obnażając jej wszelkie patologie i ciemne karty. Żeby jednak należycie docenić tą historię, trzeba bardzo dobrze czytać i rozumieć amerykański kod popkulturowy, szczególnie z lat 90. Black Hole - historia o tym, jak to nastolatkowie w okresie dojrzewania, zamiast włosów na jajach, odkrywają dużo bardziej pojebane mutacje na swoim ciele. Na papierze nie brzmi to może zbyt ambitnie i zakrawa na dość tandetny body horror, ale Burns wydobył z tego pomysłu dużo większy potencjał, przedstawiając rozterki dojrzewania oraz pierwsze żądze i podniety w osobliwie paranoiczny i upiorny sposób. The Goon - na samym wstępie od razu ostrzegam, że Powell jest artystą totalnym i doskonale świadomym swojego talentu i tak jak inni jemu podobni mistrzowie w swoim fachu, czasami sadystycznie testuje swoje audytorium. Powell robi to poprzez brak jakichkolwiek hamulców, jeśli idzie o szarżowanie ze skatologicznym humorem, który jest momentami tak niewymownie durny, że aż mnie - lubiącego czarny humor - od tego komiksu odrzuca. Jednak jeśli zaciśnie się zęby i przebrnie się przez kilka epizodów, które mogą zostawić trwały ślad na psychice, Powell dla wytrwałych odkrywa swoje zupełnie inne oblicze, które dla odmiany jest... no po prostu mistrzostwem. Takie historie, jak ta o Sępie lub Chinatown, złamią wasze serduszka, niczym ta płodna Julka z wszej szkoły średniej. Azyl Arkham - z całej trykociarskiej hałastry, postać Batmana zawsze miała najwięcej szczęścia do scenarzystów, którzy umieszczali go w historiach o dużo cięższym kalibrze, jak historie gangsterskie, noir czy horror. Azyl Arkham to właśnie Batman w horrorowym wydaniu i to takim na pełnej kurwie - już dla samych ilustracji w wykonaniu McKeana, warto się z tym zapoznać, bo zamiast zwykłego ołówka i tuszu, mamy upiorne i oniryczne kolaże rysunków, fotografii i innych grafik. Wszystko to jak wyjęte z koszmarnego snu, który doskonale współgra ze scenariuszem Morrisona - który jest już tylko ,,dobry", ale też będący próbą rzucenia postaci Batmana na dużo bardziej ambitne tło fabularne. Odrodzenie - gdyby Netflix, zamiast seriali i filmów, zajął się tworzeniem komiksów, to ,,Odrodzenie" z pewnością byłoby ich sztandarową serią. Mamy więc dwie główne bohaterki, z których jedna to silna i niezależna, samotna matka (na dodatek glina), a druga to jej młodsza siorka, będąca rozwichrowaną aplha widow. Do kompletu mamy jeszcze azjatycką postać drugoplanową, muzułmańskiego loverboya, schwarzccharaktery w postaci białych rednecków i ogólny zarys wojny ideologicznej pomiędzy liberalną lewicą, a prawicową konserwą (i wiadomo komu kibicuje scenarzysta). Wszystko to jednak pretekst do dużo bardziej pogmatwanej historii o pewnym amerykańskim miasteczku, gdzie nagle z dnia na dzień, zmarli zaczynają wracać do życia. I to nie jako zombie, a normalni ludzie, którymi byli przed swoją śmiercią. Życie i czasy Sknerusa McKwacza - niech was nie zwiedzie postać gadającego kaczora w cylindrze, bo historia o jego życiu i czasach, to jeden z najlepszych komiksów w historii! Laurkę na temat tego komiksu pisałem już kiedyś na tym forum, więc po prostu odsyłam do linka
  17. Obecnie mało kto już podziela koncepcję na temat matriarchalnego charakteru Starej Europy, traktując je już wyłącznie jako wynaturzenia środowisk Wicca i innych neopoganizmów. Pod koniec XX wieku, podczas gdy stare hipiski rozpisywały elaboraty o Bogini matce i Rogatym bogu, męskie środowisko akademickie, spuściło wreszcie z tonu i do tematu neolitycznych figurek podeszło na zdrowy chłopski rozumu - baby z wielkimi cycami, to nic innego niż przykład prehistorycznej pornografii. A nawet jeśli miały jakikolwiek charakter sakralny, to i tak nie daje to żadnych podstaw do traktowania koncepcji o neolitycznym matriarchacie jakkolwiek poważnie, bo nawet nie sięgając daleko, warto zauważyć, że w starożytnej Grecji była wyraźna nadreprezentacja bóstw kobiecych, co wcale nie zmieniało faktu, że w samym społeczeństwie greckim, baby nie miały za dużo do powiedzenia.
  18. Czołem majsterkowicze i złote rączki. Trapi mnie obecnie problem związany z posadzką betonową w swoim garażu. Ma już swoje lata i jest dość wysłużona, więc obecnie jej wierzchnia warstwa jest coraz bardziej podatna na zdzieranie. W efekcie, posadzka kruszy się już od samego chodzenia, co prawda nie w jakiś dużych fragmentach, tylko w formie takiego betonowego miału, który pyli i najzwyczajniej w świecie wkurwia. Najrozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się zatem skucie jej do gruntu i wylanie od nowa ze zbrojeniem, ale biorąc pod uwagę, że garaż ma prawie 30 m kwadratowych, to nie ukrywam, że jest to zabawa, którą wolałbym uniknąć. Zastanawiałem się na wylewką samopoziomującą, ale chłopski rozum podpowiada mi, że skoro warstwa pod spodem ,,kruszeje", to i warstwa wierzchnia dość szybko pójdzie w pizdu, więc raczej szkoda na to zachodu. Ostatnio, nad moimi rozterkami przyłapał mnie w garażu sąsiad, który, po zwierzeniu mu się z tego problemu, doradził mi na swój sąsiedzki rozum: - A jebnij to po prostu farbą kauczukową, co się będziesz pierdolił. Pomysł mnie zafrapował, bo w teorii wdaje się idealnym rozwiązaniem, da efektu jakiego oczekuję - posadzka ma po prostu nie pylic, zaś kwestie wizualne nie grają tutaj roli. Biorąc pod uwagę jednak naukę jaka płynie z tego forum, a mianowicie, że teorię od rzeczywistości czasami dzielą lata świetlne, chciałbym zasięgnąć opinii u osób, które może już zastosowały takie rozwiązanie na zbliżony problem. Miło byłoby poczytać wszelkie porady i uwagi.
  19. Gwoli wyjaśnienia: 1) Młodsza kopia Arnolda po lewej, to Joseph Baena, czyli jego nieślubny syn, który był wychowywany przez matkę, a z samym Arnoldem miał jedynie kontakty epizodyczne gdzieś do 14 roku życia. 2) Ulaniec po prawej, to Christhoper, syn Arnolda z jego związku małżeńskiego, notabene, będący właśnie przez niego bezpośrednio wychowany. Zdjęcia są jednak tak dobrane, żeby sens tego obrazka zmyślnie zmanipulować i wywołać przekonanie, że jest zupełnie odwrotnie. Na przyszłość, nie wierzcie chłopcy we wszystko co przeczytacie w internecie.
  20. Jak byłem w jego wieku, to należałem do neo-faszystów. Też socjalizm, tylko z większym naciskiem na aktywność fizyczną. Z tego okresu młodzieńczego szaleństwa, pozostało u mnie zamiłowanie do tradycjonalizmu integralnego, brunatnych ubrań i muzyki Death in June. No i do dziś wyznaję wiarę w Interregnum (kumaci wiedzą co jest 5).
  21. Mam taką znajomą, 32 lata. Bardzo fajna dziewczyna, na swój sposób atrakcyjna blondynka, ale jednak coś jej tam pod kopułą nie sztymuje, no i biedna nie może sobie żadnego stałego związku ustabilizować. Do tego stopnia, że faceci zmieniają się u niej na tyle często, że podczas spotkań towarzyskich, ciężko jest się połapać w linii fabularnej jej życia, bo zdarza się, że bezpośrednio przed spotkaniem, na którym ma się pojawić jej nowy gach, dostaję sms-a ,,Tylko pamiętaj! Patryk/Kuba/Jacek/Łukasz/(wstaw dowolne imię męskie), nie istnieje." Ostatnio pojawiła się w towarzystwie rumianego ładnego, 28-letniego chłopca. Spora odmiana, bo do tej pory byli to albo faceci od niej starsi, albo w zbliżonym do niej wieku. Na osobności pytam ją, skąd taka zmiana, a ta odpowiada: Bo randkowanie z facetami po 30-stce to cope.
  22. Tyle, że ja mam tego pełną świadomość. Myślisz, że możni tego świata, ogradzają swoje domostwa żelbetonowym murem, żeby żyć w nieświadomości wobec tego co się za nim znajduje? No nie. Ten mur powstaje, bo oni doskonale wiedzą, co jest po drugiej stronie. Nie muszę być codziennie bombardowany wiadomościami i niusami, aby mieć świadomość, że na świecie istnieją jednostki upośledzone, dysfunkcyjne, czy też psychopatyczne. Albo że ludzie są zdolni do wszystkiego za pieniądze. Albo że po prostu są tępymi chujami. Rozmienianie na drobne zjawiska, poprzez jego konkretyzację co do poszczególnych przypadków, nie zmienia absolutnie nic, w zakresie mojej świadomości co do istoty rzeczy. Współczesne algorytmy AI, dają więc Tobie czy też mi, jako użytkownikom matrixa, pewną namiastkę ,,uprawnień administratora"; trzeba po prostu rozumieć jak funkcjonują i tym samym sobie życie ułatwiać i ubarwiać, a nie utrudniać i obrzydzać. A ja z kolei generalnie o tym, co i jak te informacje selekcjonuje. Notabene, też dużym uproszczeniu. Ależ to jest zwykły sofizmat. No bo jak wytłumaczyć taki paradoks, że człowiek z wiekiem z reguły mądrzeje (a przynajmniej po szkodzie), ale za to cała pozostała ludzka populacja w tym samym czasie głupiej? Prawidłowo powinno być przecież tak, że jeśli ludzie są coraz głupsi, to ta entropia rozumu, powinna też mi mnie dotykać, jak i każdego innego z osobna, jednak tych, którzy przyznali by prawdziwość tej zasadzie, znaleźć jest już dość ciężko, bo każdy przecież swoją mądrość życiową upatruje w tym, że przecież to ogłupienie widzi u innych, a nie u siebie. Głupi przecież by nie dostrzegł, że inny zgłupieli tak samo jak on, a co najwyżej tylko poczułby się raźniej. Siłą rzeczy dostrzec to może więc tylko mądry, ale jaka jest mądrość w tym, aby głupotę zarzucić młodzieży, skoro do tego osądu upoważnia dopiero wiek, który tą mądrość dopiero pozwolił zdobyć? I tak dalej, i tak dalej... Upraszczając, to żeby dostrzec bezsens stwierdzenia, że ,,ludzie są coraz głupsi", wystarczy sobie zadać pytanie, kiedy oni byli w ogóle kurwa mądrzy, że mają z czego schodzić.
  23. Jak tak czytam wasze biadolenie na temat współczesnych multimediów, to odnoszę wrażenie, że jesteście w swoich rozważaniach zapóźnieni o jakieś 5-8 lat. Bo cofając się o tyle, to rzeczywiście wtedy wchodząc w multimedia internetowe można było dostać po mordzie falą gówna, które wypełniało je po brzegi. Do tego stopnia, że aby ograniczyć rakotwórczy kontent, który atakował mnie przy wejściu na Facebooka, specjalnie lajkowałem hospicja dziecięce i psie schroniska - wiązka postów z tych profili na dzień dobry, skutecznie zniechęcała mnie do dłuższego przesiadywania na fejsie; sprawdzałem wiadomości i elo, spadałem stamtąd czym prędzej. Od kilku lat widzę jednak, że algorytmy poszczególnych portali nawiązały między sobą inteligentną synergię, przez co unikany przeze mnie Facebook zaczął mnie pozytywnie zaskakiwać - w propozycjach profili do obserwowania, czy też materiałów video, zaczęły się pojawiać materiały, które rzeczywiście mnie interesowały. Szybko skumałem, że algorytm Facebooka wyłapuje kontent zbliżony do tego, nad jakim spędzam większość czasu w pozostałej przestrzeni internetowej. Czytam sobie o filmografii Mario Bava i cyk, na zaraz na fejsbuku mam propozycję ogólnoświatowego fanklubu. Szukam artykułów Evoli, i cyk, zaraz fejsik podrzuca mi stronę z ich fragmentami. Szukam sobie reprodukcji Roericha do powieszenia na ścianę i cyk, zaraz fejs podrzuca mi kilkanaście linki do sklepów z plakatami o jakich się modernistom nie śniło. Zajebiste te AI, wszystko można z nim zrobić. Youtube, to już w ogóle inny wymiar prywatnego uniwersum w przestrzeni internetowej. Wchodzę na stronę główną i widzę wyłącznie tylko muzykę jakiej słucham i filmy na tematy, które mnie interesują. Żadnych ,,dni z życia influencerek", transmisji z gal MMA, czy skrótów z serialów o burdelmamach. Ten kontent w ogóle dla mnie nie istnieje w przestrzeni internetowej. O większości bezeceństw dzisiejszych, czasów nad którymi tutaj deliberujecie, dowiaduję się w zasadzie tylko z tego forum. Jeżeli więc w 2023r. dalej ktoś biadoli, że ,,kurwa, człowiek płaci, a nic nie ma w tym internecie", to znaczy tylko że z spienionego morza gówna, zaczyna spoglądać na niezmąconą taflę zwierciadlanej gnojowicy.
  24. Obecnie noszę identyczny zarost i jedyne, czego używam, to kartacz, olejek i balsam. Jako olejku, używam dostępnego od ręki w każdym Rossmanie Roomcaysa i choć nie mam porównania z produktami za kilkaset złociszy, to moim zdaniem sprawdza się wystarczająco, jako zmiękczacz i nawilżacz. No i pachnie garażem, a przynajmniej wcześniejsze partie, bo obecny egzemplarz jaki mam, to już tak nachalny w skojarzeniach nie jest. Szamponu do brody nie używam, bo trąci mi to lekko krwiopijstwem, więc myję ją po prostu czystą wodą. Oczywiście wysusza to włosie na chrust, więc po prysznicu natłuszczam brodę balsamem, bo olejek nie sprawdza się na mokry zarost. To tyle z kosmetyków. Z bajerów, to sprawiłem sobie brzytwę i obecnie już z pogardą spoglądam na plastikowe maszynki. Jak tylko wyrobi się solidny chwyt i nabierze pewności w ruchach, to komfort golenia jest nie do porównania, szczególnie, że wygalam tylko ,,obramowanie". Długość włosia i kształt brody kontroluję tylko przy pomocy nożyczek - wprawiłem się już na tyle, że w sumie nie mam po co chodzić do barbera.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.