Skocz do zawartości

Dotyczy Gotowania i Sprzątania


Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, deomi napisał:

@Perun82

@Krugerrand To jest drugi etat. Nawet jest taki zawód gosposia. Zajmuje się tym samym co kobieta/facet wykonujący obowiązki domowe.

@wrotycz

Dziwnym trafem nigdy nie słyszałem tekstu o drugim etacie od ... singielki. Jest teraz mnóstwo osób samotnie mieszkających, kobiet i mężczyzn, nigdy nie słyszałem narzekania na multum roboty podczas sprzątania i gotowania od nich. Gadka o drugim etacie pojawia się w czasie bycia związku i jest kartą przetargową służącą kobietom do lewarowania swojej pozycji, celem uzyskania jeszcze większych korzyćsi od partnera. Oznacza to, że jest czysto instrumentalna.

 

Wiadomo, żeby zjeść, to trzeba coś ugotować, a żeby mieć porządek, trzeba posprzątać. Jest to tak oczywiste, że nawet nikomu nie przyjdzie do głowy  porównywać tego do pracy. To zwykłe zaspokajanie potrzeb - estetycznych, czy biologicznych.   A tu się nagle okazuje, że miliony singli w Polsce robią na dwa etaty i nawet tego nie wiedzą!  Cóż za spracowany naród. 

 

Odwracając sytuację. Jeśli facet zrobi coś przy elektryczności w domu, czy przyjdzie mu do głowy pomyśleć, że jest na drugim etacie elektryka, jak przepcha kibel lub wannę, czy będzie jęczał wśród znajomych i przy partnerce, że robi za hydraulika, jak dba o samochód, czy ma się uważać za mechanika i wypominać to przy każdej okazji. Jeżeli codziennie de facto zapewnia swojej partnerce bezpieczeństwo, idąc w razie czego "na pierwszy ogień", to może powinien zacząć pobierać gażę ochroniarza. Jeżeli natomiast gdzieś partnerkę podwiezie, to może powinien zamontować sobie taksometr i kasować wg stawki. 

 

Problem polega na tym, że mężczyźni z łatwością mogą przyswoić sobie czynności tradycyjnie uważane za kobiece. W dobie mikrofalówki i pralki elektrycznej gotować i sprzątać nauczę nawet Maciusia z Klanu. W drugą stronę to już idzie jakby trudniej. Bo jak przychodzi do wymiany żyrandola, to już niewielki odsetek kobiet się zdecyduje. 

 

I tu pojawia  się problem. Jak w dobie równouprawnienia zamaskować tę nierównowagę? To proste - trzeba maksymalnie lewarować to sprzątanie i gotowanie, nadać mu rys martyrologiczno-heroiczny, i truć o tym przy każdej możliwej okazji, zgodnie z zaleceniami Goebelsa, że kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą. 

 

W ten sposób kobiety osiągają wrażenie równego, a nawet przeważającego wkładu w związek. Dzięki propagandzie. Dochodzi do tego, że urodzenie dziecka urasta do rangi męczeńskiego wyczynu. Z niecierpliwością czekam, kiedy oddychanie zacznie być traktowane jako heroiczne poświęcenie.

 

A nie, wróć, to już dzień dzisiejszy. Byłbym zapomniał, że sama obecność kobiety u boku mężczyzny jest poświęceniem. Kobieta będąc z mężczyzną traci najcenniejsze co ma - swój czas. A mężczyzna będąc z kobietą czasu nie traci, wręcz przeciwnie, zyskuje kilka lat spędzonych z cudowną myszką. 

 

Kobiety oddały wam wszystko co najcenniejsze, swój własny czas, a wam się jeszcze gotowania i porządku w chałupie zachciewa. 

 

To wy wredne, patriarchalne, szowinistyczne świnie jesteście.

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, deomi napisał:

czy przygotowanie 2 daniowego posiłku obiadowego zajmuje 1 godzine?

Od tak dawna nie robimy obiadów dwudaniowych, że nawet nie pamiętam od kiedy. Czasami jak nam się nie chce totalnie gotować, to kupujemy coś w miarę gotowego albo idziemy do knajpy (rzadkość, raczej przy okazji celebracji czegoś). Ze 2x w roku nawet pizzę zamówimy z dowozem.

 

Tym niemniej, zwykle jak przygotowujemy, to ze sporym zapasem - gołąbki? Proszę, zrobienie 6-8 podwójnych porcji (czyli ze 3-4 obiady jeśli się jest ultra-głodnym) zajmuje niewiele więcej czasu niż dwóch sztuk (i tak mięso trzeba zmielić, przyprawić, wyrobić, kapustę rozebrać itd... Reszta poporcjowana do zamrażarki i od wyjęcia do wersji "na talerz" wprawdzie pół h ale samej pracy 5 minut. Owszem, samej fizycznej pracy na przygotowanie całości jest sumarycznie jakaś godzina (trudno mówić że parzenie głowy kapusty to praca, skoro sama się parzy). Więc  licząc 4 obiady dla dwojga, samej pracy jest max 1h co daje 15 minut na obiad (i tak w międzyczasie jakieś puree można dorobić, bądź dodatkowy sos na bazie pasaty w której uwielbiam maczać świeży chleb szarpany w dłoniach). Tym bardziej że to jest czas, który sobie spędzamy wspólnie na wspólnych przyjemnościach, rozmowach i zwykłym przebywaniu.

Owszem - zakupy itp. oboczności też trzeba by wliczyć, ale nie da się jeść niczego, ich nie robiąc. Jeśli już miałbym ze swojej perspektywy patrzeć na stratę czasu, to jest nią przede wszystkim u facetów - uganianie się za sexem. To dopiero marnotrawstwo. Pół godzinki ruchanka za tydzień zapierdalanka ;)

 

Do rzeczy - nadmiarowe pierogi, zupy, sosy czy nawet ze 2 litry bulionu - zawsze coś z tego znajdzie się w zamrażarce. Więc u nas obiad to naprawdę kwestia paru chwil. Zresztą polecam wszystkim serię programów "15 minut Jamiego" (Olivera) to się zdziwicie jakie dania można wystrzelić w kwadrans.

 

Nie ma co demonizować - to wszystko ogólnie kwestia:

- optymalizacji i logistyki prac

- usprzętowienia kuchni (zmywarka jak dla mnie to obowiązkowe wyposażenie, do tego parę innych niezbędnych sprzętów)

- przemyślenia zakupów (umiejętność kojarzenia produktów z potrawami), trzeba mieć mapę smaków i przepisów mniej więcej w głowie

- planowanie posiłków na dłużej niż jeden dzień. Przykład - proszę - gotujesz (sam się gotuje) bulion na bazie wołowiny i drobiu, dostajesz bazę płynną do zup (wczoraj np. został taki użyty na pomidorową) plus mięso na potrawki np. z bulgurem czy gryczaną. Dorabiasz do wołowiny sos np. chrzanowy w 5 minut i masz danie jak w Nomie.

Przy tym taki bulion to jest kapitalna sprawa, walnąć sobie gorący kubek przy okazji jakiejś małej infekcji czy katarku i stawia na nogi. 

6 godzin temu, deomi napisał:

Obrażasz człowieka. Znalazł się sędzia, który będzie rozstrzygał.

Spokojnie,to nie takie proste. Obrazić to mógłby mnie na przykład ś.p. S. Lem, if You know what I mean. 

6 godzin temu, deomi napisał:

ale napisałam Ci już że ja nie jestem w stanie przyrządzić zupy w mniej niż 30 minut.

Jeśli "ślęczysz nad garami" tyle czasu, żeby tylko zrobić zupę, to serio, coś źle robisz.

 

I jak napisał @Wypas - będąc singlem też trzeba ogarnąć żarcie i porządki a staje się to dopiero problem i etatem dla pań będących w związku. Chociaż widując tu i ówdzie fotki lanserek w postaci samotnych matek z Brajankiem i totalnym bajzlem w tle, to mam mieszane uczucia co do sprawności intelektualnej wielu pań. 

 

Wracając na chwilę do głównego wątku, niech będzie że puszczę trochę farbę. Mając nieco ponad dwie dychy, ogólnie ujmując, żyłem przez 3 lata z dwiema paniami w jednym gospodarstwie. Dwa różne charaktery i najwięcej poweru pożerało gaszenie między nimi cichych konfliktów. Reszta spraw chodziła niemal jak w zegarku. Każdy znał swoją rolę. Choć wprawdzie nigdy nie mieszkałem z ciężarną więc na ten temat się nie powiem, ale raczej kobieta to kobieta i jak da się dwie ogarnąć to tym bardziej jedną. A teraz wzorem Forresta - "to wszystko co mam na ten temat do powiedzenia". 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Rnext napisał:

Więc  licząc 4 obiady dla dwojga, samej pracy jest max 1h co daje 15 minut na obiad

Tego nawet Lem nie przewidział..

3 godziny temu, Rnext napisał:

- optymalizacji i logistyki prac

- usprzętowienia kuchni (zmywarka jak dla mnie to obowiązkowe wyposażenie, do tego parę innych niezbędnych sprzętów)

- przemyślenia zakupów (umiejętność kojarzenia produktów z potrawami), trzeba mieć mapę smaków i przepisów mniej więcej w głowie

- planowanie posiłków na dłużej niż jeden dzień. Przykład - proszę - gotujesz (sam się gotuje) bulion na bazie wołowiny i drobiu, dostajesz bazę płynną do zup (wczoraj np. został taki użyty na pomidorową) plus mięso na potrawki np. z bulgurem czy gryczaną. Dorabiasz do wołowiny sos np. chrzanowy w 5 minut i masz danie jak w Nomie.

Bez zmywarki też się obejdzie, ale co kto woli.  Wracając do kwestii gastronomicznej w związku, to trzeba już na samym początku ustalić, że wokół żarcia świat się nie kręci, a przygotowanie posiłków powinno stanowić dodatek a nie większą część dnia. Nasi dziadkowie oraz ojcowie na to się łapali. I jeszcze jedno spostrzeżenie - kupowanie spontaniczne na zapas, niezaplanowane. A później mnóstwo żarcia ląduje w koszu (strata kasy). 

 

Całe nasze życie życie to jedna wielka logista i umiejętne planowanie i ograniczenie kosztów. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, deomi napisał:

TYM BARDZIEJ ŻE ŻONKA W CIĄŻY!

Zgadza się kobieta w "stanie błogosławionym" ma trochę inne możliwości niż zdrowa ale również inne niż chora. 

16 godzin temu, deomi napisał:

ma z zegarkiem w tyłku ogarnąć królestwo nim wróci jaśnie Pan z (pewnie) marną wypłątą?

To czy coś jest marne czy nie zależy od pkt widzenia. Z biegiem czasu wymagany standard rośnie. A to co się dostarcza jest traktowane jako standard zarówno u kobiet i mężczyzn.

Gdy jestem w domu i przychodzi któryś z domowników to zawsze witam go w drzwiach, robię coś do picia i poświęcam ok 10-15 min na smalltalk o tym jak minął dzień i inne takie tam, następnie wracam do wykonywania tego co robiłem wcześniej.

17 godzin temu, deomi napisał:

Dlatego lepiej mieszkać samej: ogarniąć chatę wtedy kiedy ma się na to ochotę, jesć to co ma się ochotę, zmywać wtedy kied ma się na to ochotę, a nie obsługiwać księciunia i jeszcze słuchać durnych uwag.

Spotkanie się z postawą roszczeniową jest przykre i może powodować gniew.

17 godzin temu, deomi napisał:

Bardzo dobrze Ci żona powiedziała! Bo przez takie durne uwagi i wywoływanie presji można popaść w nerwicę.

Współczuje jej z całego serca, że musi znosić takiego frustrata.

Tak, to działa dwukierunkowo.

17 godzin temu, deomi napisał:

Dlatego postanowiłam, facet tylko i wyłącznie w celu zaspokajania moich potrzeb seksualnych, i to tylko za przysługę lub kolacje.

Co maskymalnie pół roku inny. 

 

Znasz kogoś kto przeżył w podobny sposób swoje życie? Nie wiem czemu pogardliwie o tym wszystkim piszesz kiedy są to dobre i piękne rzeczy. Jednak gdy kobieta grozi facetowi to znak,że coś dawno poszło nie tak. Właściwie po etapie gdy obie strony wychodzą sobie na przeciw potem zaczyna się przeciąganie liny. 

Fajnie jest zachować balans. Facet użyteczny nie jest pożądany. Tak samo mnie odrzuca kobieta skrajnie dominująca jak i bez własnego zdania. By być rozczarowanym najpierw trzeba być zaczarowanym. Ludzie są ludźmi i nigdy nie są w stanie dogonić fantazji/iluzji.

Spędzając z kimś czas można wyczuć specyficzną atmosferę w obecności danej osoby. Sposób bycia, nawyki w dużej mierze nie zmieniają się drastycznie na przestrzeni czasu. I należy zaakceptować daną osobę wraz z przyległościami by miało to szansę grać. 

Małżeństwo przestało pełnić swoją funkcję jakiś czas temu. Przecież poniekąd chodziło o wychowanie dzieci w wspólnych wartościach,wyszkolenie, gromadzenie zasobów by mogło wskoczyć wyżej w społeczeństwie. Spełnienie tej roli poniekąd wykluczało podążanie za wirem namiętności, który obecnie utożsamia się z miłością. Wymagało wkładu i dawało korzyści obu stronom relacji. 

17 godzin temu, deomi napisał:

Bo w wieloletnim związku kobieta jest traktowana wyłącznie jako opiekunka, sprzątkaczka, kucharka, zmywaczka i spluwaczka na sperme

 Tak samo wielu facetów czuje się niedocenionych w relacji. Po latach się okazuje,że żona, dzieci,koledzy, rodzice, przychodzą i tylko daj,daj,daj i ciągle wincyj. Nikt nie interesuje się tak zwyczajnie, nie są zainteresowani rozmową, kontaktem. 

Docenienie wkładu w relację jest przyjemne lecz nie należy go oczekiwać. Owszem to fajne gesty ale również pole do manipulacji. Mówione o tym jest w wielu audycjach czy to o niewpuszczaniu kobiety do serca. Oszustwie na byciu dobrym itd. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się do obu problemów poruszonych w wątku.
 1) @brama85 Przegiął reagując emocjonalnie ale jest tylko człowiekiem i popełnia błędy jak każdy natomiast nie zagroził swojej żonie daleko idącymi konsekwencjami prawnymi.
 Jego żona przegięła jeszcze bardziej ale jest tylko człowiekiem i popełnia błędy ale postanowiła zagrozić swojemu mężowi daleko idącymi konsekwencjami prawnymi.
Jedno beznadziejne zachowanie nie usprawiedliwia w żaden sposób drugiego. Mentalność pięcio latki: "Proszę Pani a Magda robi to i tamto więc ja mogę robić sramto." dla mnie nie do zaakceptowania i poważnie zastanowiłbym się nad przyszłością takiego małżeństwa.

2) Co to za dorabianie jakieś martyrologii do naszej codzienności. W przeszłości mieszkałem z innymi/sam i jakoś wielkim problemem nie było dla mnie posprzątanie, przygotowanie posiłku, prasowanie, pranie itp. są to czynności które, każdy dorosły człowiek musi wykonywać jeżeli chce normalnie funkcjonować. Nie było w tym nic trudnego ilość osób zmieniała tylko ilość prania, jedzenia do przygotowania i śmieci do wyrzucenia.
To są zwyczajnie codzienne czynności i tyle a uprawianie martyrologii i robienie z codziennych czynności nadzwyczajnych osiągnięć to już gruba manipulacja. 

Osobiście nie przepadam za tymi czynnościami są dla mnie nudne ale muszę je wykonywać i tyle. Nie dorabiam do tego żadnej filozofii. Mając świadomość że, nie lubię robić pewnych rzeczy zwyczajnie wszystko tak ogranizuje żeby wszystko zrobić jak najbardziej bezboleśnie i nie spędzać nad wszystkim nie wiadomo ile czasu. 

 

Więc nie rozumiem jaki problem ktoś ma z wykonywaniem codziennych obowiązków domowych.
Decydując się na wspólne mieszkanie i prowadzenie gospodarstwa domowego akceptujemy wszystkie obowiązki z tym związane.
Kto jakie obowiązki wykonuje to już kwestia umowna.

Edytowane przez Reflux
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.