Skocz do zawartości

Prawie się wyrwałem


Rekomendowane odpowiedzi

Postaram się streścić wszystko tak mocno jak tylko się da. Pogrubię też kluczowe fragmenty. Całą historię zaś opisuję nie tylko dla "potomnych", chętnie dowiem się co wy o tym wszystkim myślicie, ponieważ sprawa nie jest jeszcze dokończona.

 

Muszę zacząć od mojego dzieciństwa. Byłem więc długo: grubym, dość szpetnym dzieciakiem. Wraz z dorastaniem i początkiem buzowania hormonów naturalnie popadałem w kompleksy. Mogłem zapomnieć o laskach ze szkolnej "górnej półki" (natenczas "górnej"), lecz mimo to nie było aż tak źle. Cudem, jakieś tam powodzenie miałem. Dobrze że były gry komputerowe, które mnie pochłonęły bardziej niż samiczki. Taki gimbusa los.

 

Na przełomie liceum i studiów poznałem moją obecną dziewczynę. Jest to mój pierwszy poważny i dłuższy niż dwa miesiące związek. Reszta to mniejsza lub większa dziecinada z tamtego okresu.

Z moją obecną poznałem się dzięki chatowi internetowemu. Mimo że mieszkaliśmy od siebie w cholerę daleko, jakoś się spotkaliśmy. No i ja jako wyposzczony "grubym" dzieciństwem młody gość (już nie tak szpetny) wpadłem po uszy. Spodobaliśmy się sobie wzajemnie jak jasna cholera. Szczególnie że nagle ktoś aż tak mnie chciał. Z wyglądu była dla mnie 10/10 (8/10 biorąc pod uwagę dopaminowy haj). Tak się zadurzyłem, że następnego dnia nie potrafiłem wysiedzieć na dupie w szkole, bo "motyle" masakrowały mi trzewia. Ona jednak z czasem olała mnie przez kilometry które nas dzieliły. Na szczęście nie minął rok, a już zacząłem studia w mieście, gdzie mieszkała. W międzyczasie próbowałem z innymi samiczkami, ale nie potrafiłem o niej zapomnieć. Wtedy wmówiłem sobie metodę selekcji przez zadawanie sobie pytania: czy mógłbym być z nią na wieki wieków?

 

Nie odpuściłem i udało się - była moja, a ja jej... Długo na nią czekałem, więc niedostępny owoc strasznie dobrze smakował. Nastał okres statystycznych "2 lat zakochania", podczas którego sam sobie zgotowałem następujący los. Będąc mocno uduchowioną osobą, w dodatku często myślącą o egzystencjalnych,filozoficznych tematach, nieświadomie rozpocząłem swoją karierę misiaka w białej zbroi rycerskiej. Między innymi:

- Chciałem żeby to była miłość aż po grób.

- Stwierdziłem że pełnowymiarowy seks jest mi niemalże zbędny (ona się panicznie bała wpadki), a być może dzięki temu zaprocentuję w jej oczach jako "mężczyzna inny niż wszyscy". Czyli jakimś cudem osiągnę uczuciowe szczęście (czymkolwiek by ono miało nie być). Nie wiem na co liczyłem, ale liczyłem na niespodziankę, która jest niemożliwa.

- Unikałem konfliktów kosztem własnego zdania i pełnej realizacji własnych potrzeb. Wykształcił mi się zmysł szachisty - przewidywałem co się stanie jeśli coś powiem np. że zaognię tylko konflikt -> będzie foch -> nie będzie mi miło, a będzie za to straszliwe pierdolenie. Dlatego dyplomatycznie załatwiałem niemal każdy konflikt.

- Ze wszystkich sił podtrzymywałem ogień. To ja w większości byłem inicjatorem i realizatorem. Wydawało mi się, że inwestycja się jakoś zwróci.

 

Co dostałem w zamian?

Okres statystycznych 2 lat zakochania dobijał do daty przynależności, a ja zacząłem dostrzegać wady tego układu. Przede wszystkim zacząłem dojrzewać jej wady. Największa to dziecinność. Objawiała się ona niezdecydowaniem, ciapowatością, brakiem przebojowości, apatią. Ja się wypalałem. Kilka razy przegięła pałę. Jak to w każdym związku bywa, były większe kłótnie. Zazwyczaj rozwiązywałem je dyplomacją i była zmiana trwająca średnio miesiąc. Potem powrót do szarej rzeczywistości. Raz tak przegięła pałę swoją niedojrzałością, że rzuciłem ją w cholerę. Był płacz i zgrzytanie zębów. Obecnie mnie wręcz przeraża to, jak zareagowała. Obietnice poprawy itp. Byle tylko dać jej szansę na naprawę.

 

No i dałem. Pech chciał, że w ciągu rozstania poznałem kiepskie jej przeciwieństwo w postaci innej cizi. Była twardą, ale tępą strzałą, której wady zaczęły mi przeszkadzać już po tygodniu. Wróciłem do swojej i było ok przez pewien czas. Zaczęła kłaść łapki na mojej pasji (pewnie dostrzegła w nim zagrożenie). Ona oczywiście swojej nie miała. Studia to każdy debil dziś może robić. Normalny facet darowałby sobie ją po jazdach, które wtedy mi zafundowała. Ja musiałem być inny i "dyplomacić". Ten okres przeszedł jakoś.

 

Nastał wreszcie czas gdy zacząłem się budzić z bycia pozornie przeszczęśliwym gościem, zacząłem czytać publikacje o mniejszym kalibru niż felietony Marka i z wolna tworzyło mi się zainteresowanie psychologią, rozwijanie inteligencji emocjonalnej. Nie kupuję wszystkiego łatwo, sam myślę nad zawartością i próbuję zastosować ją tak, aby było mi lepiej. I tak oto coraz bardziej przez grubo ponad rok rozwijałem się intelektualnie oraz moralnie (nie tylko w tej dziedzinie).

 

Moja dziewczyna stoi w miejscu, czar poznania i przeznaczenia aż po grób prysnął. Nie rozwinęła się. Jest niemalże tą samą dziecinną osobą, którą była wcześniej. Ja się zmieniłem, a rzeczywistość w której żyję nie drgnęła. Dziewczyna czasem ma coś przeciwko moim "nagłym" zmianom, dziwi się. Z drugiej strony zaczęła mnie szanować jak córeczka ojca i podniecam ją moimi zmianami, których tak nie lubi. W końcu nie ma już misiaczka, a białą zbroję, wywaloną na śmietnik, pewnie jakiś kloszard dawno już zdążył przepić.

 

Zbudowałem w sobie ogromne poczucie wartości, takie, o jakim w czasach dzieciństwa mógłbym pomarzyć. Nie jestem jednak zaślepiony i zakochany w sobie, nic z tych rzeczy. Nie chcę przedobrzyć z długością, więc przedstawię obecne dylematy w myślnikach:

 

Ona według mnie:

- Jest nadal dziecinna (aż mi opada)

- Nie rozwinęła się. Intelektualnie i duchowo stoi w miejscu

- Jest mało kobieca. Jej cele są mało kobiece. A ja chcę zaradnej kobiety.

- Nie potrafi podtrzymywać ognia.

- Średniawo się ubiera i niemaluje.

- Nie ma żadnej zajawki, pasji... nic!

- Nie wykazuje inicjatyw

- Zostawia mnie realizację inicjatyw

- Seks jest dość kłodowy (nie mieszkamy jeszcze razem)

- Niebawem zacznie oczekiwać na kółko z kamykiem, choć mówiła że "nie nie nie, jeszcze nie czas".

- Zaczynam dostrzegać podobieństwo charakteru do jej matki: wąskie horyzonty, niskie ambicje, lenistwo, przywiązywanie uwagi do "co kto powie" itd.

- Zrobiła się 6,5/10

 

Zapytacie, no to co ty jeszcze z nią robisz gościu? Ano... Ma też wiele zalet, związek z nią też:

+ W gruncie rzeczy jest dobrą dziewczyną (daleko jej do zeszmacenia)

+ Niezmiernie wierna (wiem że to głupie, ale jest "trochę inna niż wszystkie")

+ Im bardziej się staram i próbuję natchnąć życiem, tym bardziej gubi powyższe wady (ale mi się już średnio chce, bo efekt jest krótkotrwały i non stop trzeba się narobić; dawałem jej kilka szans).

+ Ma przebłyski kreatywności (we wszystkim)

+ Lubi eksperymentować w łóżku... eee... to jest, gdy JA eksperymentuje z nią.

+ Potrafi się wyładnieć od święta na bóstwo

+ Potrafi się o mnie troszczyć, "pomyśleć o mnie"

+ Jest i tak według mnie znacznie ponadprzeciętna od tego co widzę i powierzchownie poznaję

+ Da się z nią pogadać na ambitniejsze tematy.

+ Łatwo już ją zarazić moimi hobby.

+ Byłaby dobrą matką.

+ Mam do niej sentyment.

 

Może te zalety wydają się być słabe w porównaniu do wad tu przeze mnie opisanych, ale dobrze wiecie, że musielibyście być w mojej skórze, żeby znać każdy aspekt tego związku. Sentyment robi swoje - pierwsza miłość. Było mnóstwo dobrych chwil i wiem, że nadal może być, gdybym dał jej kolejną szansę. Z drugiej strony: jestem wypalony, dawałem jej już nie jedną szansę, pracowałem nad nią, motywowałem. Coraz silniej odczuwam potrzebę zmiany, spróbowania z kimś innym, żeby mieć jakikolwiek punkt odniesienia. W końcu mówi się, że przy jednej dziurze to i kot zdechnie. Kiedy jak nie teraz? Mam tylko dwadzieścia parę lat i nie wiem czy nie zasługuję na coś więcej niż: chujowo, ale stabilnie.

 

Jeśli dotrwaliście do końca, to co o tym wszystkim sądzicie? Byłbym wdzięczny za obiektywne rady, myśli itp. 

 

 

PS. Związek nie jest moim celem w życiu. Jest dodatkiem, ale dość istotnym dla mnie. Świadomie ogłaszam, że lubię mieć samicę u boku i to jest moje w pewnym sensie hobby.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

" Stwierdziłem, że pełnowymiarowy seks jest mi niemalże zbędny ( ona się panicznie bała wpadki)"

 

A ty się nie bałeś? A o antykoncepcji to ty słyszał? Weż ty ją za łeb i zaprowadż do ginekologa. Niech jej coś dobierze i wytłumaczy skąd się biorą dzieci.

 

Jedziesz na recznym? Marszczysz Maryjana? Nie boisz się, że ci błony między palcami wyrosną? Wyliczanka wad i zalet, jakbyś auto chciał kupić.

 

Poczytaj forum. Co ty odpierdalasz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napiszę krótko i prosto z mostu, bo sprawa jest tak klarownie schematyczna, że aż boli.

 

Po pierwsze - dobrze, że napisałeś tego posta. Wyrzuciłeś to z siebie, dając przy okazji świadectwo.

 

ALE. 

 

Gołym okiem widać, że szukasz jedynie utwierdzenia się w tym, o czym wiesz doskonale. Że ciągnięcie tego ma najmniejszego sensu. Nie uwierzę, że jest inaczej. 

 

Tak więc bez zbędnego cackania się -> wiesz co masz zrobić.  B)  

 

 

P.S. Zdaję sobie sprawę z tego, jak delikatną materią jest pierwsza (tu cudzysłów) "miłość". Szukanie dobrych stron na siłę nie ma sensu. 

       Moja rada: potraktuj to jako pewien etap w życiu i bezcenną lekcję zarazem. Po czasie będziesz się z tego śmiał.  ;)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autorze

Jak bym widział w dużej mierze swoją żonę :)

Prawdopodobnie Twoja laska jest dobrym materiałem na żonę, więc jeżeli nie chcesz ożenku to się rozejdźcie.

Bo "uniesień na wyżyny" nie będzie.

Też mam "stabilnie", ale nudno

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

- Unikałem konfliktów kosztem własnego zdania i pełnej realizacji własnych potrzeb. Wykształcił mi się zmysł szachisty - przewidywałem co się stanie jeśli coś powiem np. że zaognię tylko konflikt -> będzie foch -> nie będzie mi miło, a będzie za to straszliwe pierdolenie. Dlatego dyplomatycznie załatwiałem niemal każdy konflikt.

- Ze wszystkich sił podtrzymywałem ogień. To ja w większości byłem inicjatorem i realizatorem. Wydawało mi się, że inwestycja się jakoś zwróci.

 

 

Jako niegdysiejszy mistrz dyplomacji oraz unikania konfliktowych sytuacji z kobietą za wszelką cenę napiszę Ci jedno - nie idź tą drogą! Nic nie daje, nic a kompletnie nic. A wiesz dlaczego?

 

Si vis pacem, para bellum !

 

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyne co Cię przy tej Pani trzyma, to strach przed opuszczeniem strefy komfortu. Jako młody samiec powinieneś doświadczać i bawić się, żyć kreatywnie i tworzyć, a nie siedzieć przed tv z żoną. To co opisujesz jest nam znane - po ślubie nastąpi kastracja - ona przytyje, będzie gderać, seks zniknie. I dopiero wtedy uświadomisz sobie, że gotowanie i wierność to za mało by spełnić się w życiu. Będziesz po prostu z nią trwał do śmierci jak żywy trup, a może gdzieś czeka kobieta, z którą można coś razem wspólnie robić, bawić się czymś. To co opisujesz to powolna śmierć z nudów. Koszmar.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autorze jak bym widział w dużej mierze swoją żonę......... zaraz kurwa eee, nooo, tegooo.................. nie mam żony (radosny śmiech).

 

Ja ci gwarantuje że kiedy w zasięgu wzroku pojawi się odpowiedni materiał genetyczny (ostry facet, bad boy) to seks polubi i to szybko tyle że nie z tobą i o antykoncepcje i strach przed ciążą przestanie się martwić.

 

Z automatu będzie miała tysiąc i jeden zainteresowań, o których nie miałeś pojęcia łącznie z eksploracją głębin, konstrukcją sond kosmicznych i fizyką kwantową (niepotrzebne skreślić/ zależy czym się będzie interesował adonis).

 

Odniosę się w przypływie dobrej woli do kilku cech opisanych (negatywnych):

 

Jest nadal dziecinna - zawsze są dziecinne mimo iż mówią że to my jesteśmy, taka reguła obarczają/ przypisują to co u nich jest złe komuś innemu, syndrom przeniesienia

 

Seks jest dość kłodowy , nie mieszkacie razem - zgadnij co będzie jak zamieszkacie z pewnością nie bara bara co wieczór B)

 

Zaczynam dostrzegać podobieństwo..... wąskie horyzonty bla bla bla -   brawo bracie tyle że zacząłeś dostrzegać że jest KOBIETĄ, podałeś zestaw typowych cech

 

 

Kilku opisanych cech (pozytywnych):

 

Potrafi myśleć o mnie/ troszczyć się - a ty byś się nie troszczył o przyszłe źródło utrzymania? :lol:

 

Da się z nią pogadać na ambitniejsze tematy - znaczy tu mówisz, ona przytakuje, no ale wygląda przy tym uroczo.

 

Byłą by dobrą matką - 99% kobiet by była (chyba że jakaś patologia/ narkomanka/ alkoholiczka) one to mają w genach

 

 

Dobra to teraz przypowieść o Aldonie w cyklu red bawi i uczy:

 

Mam koleżankę (bardzo dobrą), znamy się od 12 roku życia. Z dobrego domu, dobrze wychowana, nie ma lewych rączek do pracy. Za młodu 8/10 wiadomo z wiekiem stopniowo spada.

 

Tak więc Aldona była od liceum ze swoim misiem, taki misio tulisio, który chciał jej niebo uchylić. Zbytnio jazd nie robiła, można powiedzieć że ceniła to co ma, zawsze wszystkim opowiadała jaki misio wspaniały, jak dba itp......... Sielanka jak trzeba.

 

Tak sobie kiedyś rozmawialiśmy przy piwku i pizzy o życiu seksualnym lemingów. No i okazuje się że Aldona się krępuje ma zahamowania, że oni sporadycznie seks uprawiają, że nie ma odwagi eksperymentować, bo ona tego się brzydzi, tamtego się brzydzi, to jest dla dziwek i generalnie jak by zrobiła to i to czuła by się jak kurwa. Miało to miejsce tak z 5-6 lat temu.

 

Jako że znamy się długo to mówię jak jest. Aldona trafi ci się ostry typek, zrobi ci się mokro między nogami i nie będzie przeproś. Będzie i oral i anal i inne fiku miku.

Oczywiście oburzenie że ona nigdy, że to nie możliwe bo jak ze swoim misiem nigdy nic takiego to nie możliwe żeby z innym facetem, bo ona misia lofcia.

 

Dwa miesiące później Aldona poznała Jacka, który tydzień wcześniej wyszedł z kryminału gdzie odbywał karę pozbawienia wolności za przestępstwa z użyciem szeroko pojętej przemocy.

Pierwszego dnia znajomości Jacek turlał ją w aucie, kolejny tydzień nie wychodzili z wyra w hotelu.

 

Jak się później przyznawała z wypiekami na twarzy był i oral i anal i spust na twarz i inne mniej smaczne akcje, których nie będę tu przytaczał.

 

Zgadnij teraz  bracie czyja to byłą wina? No oczywiście misia bo "zawsze był mało męski i nie potrafił jej zadowolić w łóżku i ją zaniedbywał" - chuj że przeczyła sama sobie ale usprawiedliwienie musiało być.

 

Tu się kończy przypowiastka o porządnej Aldonie kochającej misia.

 

No a na koniec masz jeszcze bita

 

Peace bracie

  • Like 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

" Stwierdziłem, że pełnowymiarowy seks jest mi niemalże zbędny ( ona się panicznie bała wpadki)"

 

A ty się nie bałeś? A o antykoncepcji to ty słyszał? Weż ty ją za łeb i zaprowadż do ginekologa. Niech jej coś dobierze i wytłumaczy skąd się biorą dzieci.

 

Jedziesz na recznym? Marszczysz Maryjana? Nie boisz się, że ci błony między palcami wyrosną? Wyliczanka wad i zalet, jakbyś auto chciał kupić.

 

Poczytaj forum. Co ty odpierdalasz?

Problem jest już w czasie przeszłym. Napisałem to, bo chciałem pokazać jak idiotyczny miałem sposób myślenia, w który coraz mocniej popadałem. Wiem skąd się biorą wpadki itd. Nie doprecyzowałem w tym długim poście, że mając kilka zabezpieczeń naraz nadal miała wręcz chorobliwe bariery. Z czasem gdy "zaryzykowała" ileś razy tylko jedno zabezpieczenie i zauważyła, że mija rok, a dziecka nie ma, problem minął. Ale co się nafrustrowałem, napocieszałem, to moje.

Zazwyczaj w takich sytuacjach ludzie zalecają wypisanie listy wad i zalet, by się dobrze zastanowić. I masz rację, że niewiele to się różni od zakupu auta. Kiedyś bym się wstydził takich myśli, a teraz wolę spojrzeć prawdzie w oczy i zawalczyć o swoje dobre samopoczucie. Jej samopoczucie też, bo o ile tutaj mogę sobie wszystko na chłodno napisać, to w życiu daleko mi od bycia wyrachowanym dupkiem. Gdzieś tam mam w sobie (niby nieistniejący) altruizm względem tego, żeby też była szczęśliwa. W końcu nie jestem z nią na ścieżce wojny.

 

Zdaję sobie sprawę, że mój problem wygląda tak, że usilnie szukam czegoś, co jednak mnie zatrzyma - tytuł w końcu nieprzypadkowy. W końcu dlatego opisałem to wszystko, żeby zobaczyć czy czegoś nie przeoczyłem albo czy się nie mylę gdzieś. Wiem, że prawie wszystkie odpowiedzi będą za rozpadem. I nastąpiłby już, gdyby nie to, że jestem świeży. Ledwo dwa miesiące temu nastąpiła we mnie zmiana na obecnym poziomie. Szlifuję się. Z wszystkimi rzeczami związanymi ze starym życiem już się pożegnałem, ona jest ostatnią, najważniejszą. Po prostu nie tak łatwo jest się odkleić po latach tak zawiłego oszukiwania się.

 

A małżeństwa zacząłem się bać jak cholera. Przestałem się czuć gotowy na jakieś rodzinne imprezki, powinności i tego typu zabawę w szczęśliwą rodzinkę z przyszłymi teściami, ciotkami, szwagrami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autorze jak bym widział w dużej mierze swoją żonę......... zaraz kurwa eee, nooo, tegooo.................. nie mam żony (radosny śmiech).

 

Ja ci gwarantuje że kiedy w zasięgu wzroku pojawi się odpowiedni materiał genetyczny (ostry facet, bad boy) to seks polubi i to szybko tyle że nie z tobą i o antykoncepcje i strach przed ciążą przestanie się martwić.

 

Z automatu będzie miała tysiąc i jeden zainteresowań, o których nie miałeś pojęcia łącznie z eksploracją głębin, konstrukcją sond kosmicznych i fizyką kwantową (niepotrzebne skreślić/ zależy czym się będzie interesował adonis).

 

Odniosę się w przypływie dobrej woli do kilku cech opisanych (negatywnych):

 

Jest nadal dziecinna - zawsze są dziecinne mimo iż mówią że to my jesteśmy, taka reguła obarczają/ przypisują to co u nich jest złe komuś innemu, syndrom przeniesienia

 

Seks jest dość kłodowy , nie mieszkacie razem - zgadnij co będzie jak zamieszkacie z pewnością nie bara bara co wieczór B)

 

Zaczynam dostrzegać podobieństwo..... wąskie horyzonty bla bla bla -   brawo bracie tyle że zacząłeś dostrzegać że jest KOBIETĄ, podałeś zestaw typowych cech

 

 

Kilku opisanych cech (pozytywnych):

 

Potrafi myśleć o mnie/ troszczyć się - a ty byś się nie troszczył o przyszłe źródło utrzymania? :lol:

 

Da się z nią pogadać na ambitniejsze tematy - znaczy tu mówisz, ona przytakuje, no ale wygląda przy tym uroczo.

 

Byłą by dobrą matką - 99% kobiet by była (chyba że jakaś patologia/ narkomanka/ alkoholiczka) one to mają w genach

 

 

Dobra to teraz przypowieść o Aldonie w cyklu red bawi i uczy:

 

Mam koleżankę (bardzo dobrą), znamy się od 12 roku życia. Z dobrego domu, dobrze wychowana, nie ma lewych rączek do pracy. Za młodu 8/10 wiadomo z wiekiem stopniowo spada.

 

Tak więc Aldona była od liceum ze swoim misiem, taki misio tulisio, który chciał jej niebo uchylić. Zbytnio jazd nie robiła, można powiedzieć że ceniła to co ma, zawsze wszystkim opowiadała jaki misio wspaniały, jak dba itp......... Sielanka jak trzeba.

 

Tak sobie kiedyś rozmawialiśmy przy piwku i pizzy o życiu seksualnym lemingów. No i okazuje się że Aldona się krępuje ma zahamowania, że oni sporadycznie seks uprawiają, że nie ma odwagi eksperymentować, bo ona tego się brzydzi, tamtego się brzydzi, to jest dla dziwek i generalnie jak by zrobiła to i to czuła by się jak kurwa. Miało to miejsce tak z 5-6 lat temu.

 

Jako że znamy się długo to mówię jak jest. Aldona trafi ci się ostry typek, zrobi ci się mokro między nogami i nie będzie przeproś. Będzie i oral i anal i inne fiku miku.

Oczywiście oburzenie że ona nigdy, że to nie możliwe bo jak ze swoim misiem nigdy nic takiego to nie możliwe żeby z innym facetem, bo ona misia lofcia.

 

Dwa miesiące później Aldona poznała Jacka, który tydzień wcześniej wyszedł z kryminału gdzie odbywał karę pozbawienia wolności za przestępstwa z użyciem szeroko pojętej przemocy.

Pierwszego dnia znajomości Jacek turlał ją w aucie, kolejny tydzień nie wychodzili z wyra w hotelu.

 

Jak się później przyznawała z wypiekami na twarzy był i oral i anal i spust na twarz i inne mniej smaczne akcje, których nie będę tu przytaczał.

 

Zgadnij teraz  bracie czyja to byłą wina? No oczywiście misia bo "zawsze był mało męski i nie potrafił jej zadowolić w łóżku i ją zaniedbywał" - chuj że przeczyła sama sobie ale usprawiedliwienie musiało być.

 

Tu się kończy przypowiastka o porządnej Aldonie kochającej misia.

 

No a na koniec masz jeszcze bita

 

Peace bracie

 

"RED" fakt autentyczny czy fakt nieautentyczny? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz zwykłą, banalną, biologicznie zaprogramowaną kobietę. Już się zaszufladkowałeś dawno temu - miś. W jej oczach za chuja pana się nie zmienisz moim zdaniem.

 

Obiecywałeś jej coś? Macie dzieci? Zobowiązania? Jeżeli nie to się człowieku ogarnij.

 

Nie sądzę, abyś się zmienił. Może coś przeczytałeś, ale wiedzy nie wykorzystujesz.

 

Ty dajesz. Ona bierze. Standardowa procedura. Nigdy się nie zmieni.

Ona się nie zmienia, bo nie musi. Ma cipę.

Chcesz coś dostać w zamian od kobiety? Nie dostaniesz, jeżeli nie masz umowy lub dużego strachu.

Zobaczy samca alfa i się zesra ze szczęścia. Ty tego nie możesz sobie pewnie wyobrazić, ale tak kurwa jest. Jakiegoś arabusa pozna i wiesz co się stanie z wiernością? ha ha ha.

Ona się nie zmieni na lepsze. Będzie tylko gorzej i to bardzo gorzej. Wyobraź sobie stan po narodzinach dziecka i problemy z tarczycą oraz wpierdalanie pączków. 

Hodujesz pasożyta (już pewnie rozrósł się do granic). W takiej się roli postawiłeś - dostawcy dóbr wszelakich. Czy ciebie do reszty pojebało?

 

I zapytaj siebie bracie, czy będziesz miał przez całe życie energię, aby napędzać jakąś śmieszną laskę do tego, aby w ogóle z łóżka wstała i ruszyła swoją dupę do czegokolwiek?

 

Według mnie jesteś z nią, bo dalej masz kompleksy. Boisz się, że nie znajdziesz już żadnej laski.

 

Nie rozumiem naprawdę, jakim cudem można się tak męczyć? Obsługiwać kobietę? Motywować ją? Inspirować? Ja pierdolę. To wszystko walka z wiatrakami.

 

Może się jeszcze nauczysz, ale zmiany jakoś w tobie nie widzę. Dalej jesteś miśkiem. Czy ty ją kiedykolwiek przetestowałeś? Czy ona przyszła do ciebie? Czy postawiłeś jakieś granice?

 

Ja nie mówię, abyś z nią zrywał. Zabezpieczaj się tylko, ruchaj ją na wszelkie sposoby, ODKOCHAJ SIĘ I ZWALCZ KURWA SENTYMENT, testuj większość rozwiązań z forum na eksperymentalnym gruncie, bo możesz to zrobić.

 

Wtedy się przekonasz.

 

I wbij sobie kurwa do głowy, że nie jesteś z nikim wyjątkowym.

 

Sam napisałeś, że samicę traktujesz jako dodatek. To zacznij tak właśnie robić. Na razie sobie zaprzeczasz.

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac - problem naszego nowego kolegi polega na tym że on ją traktuje jako dodatek, tyle że taki niezbędny, jak insulina dla cukrzyka, niby tylko dodatek do życia ale jak nie będzie codziennej porcji to się robi niewesoło, moim zdaniem uzależnił się psychicznie od lali, będzie wszystko relatywizował i usprawiedliwiał

 

Oczywiście to tylko moja nieskromna opinia, można się nie zgadzać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak sobie was czytam, to trudno odmówić wam racji. Dzięki Mac za zimne wiadro. Przede mną sporo do zrobienia, żeby się ogarnąć. Gdyby tak nie było, nie zakładałbym tego wątku. I naprawdę chcę przekuć moje obecne sentymentalne pitolenie na konkrety, więc wiem, że dam radę.

 

Mogę żyć bez kobiety. Nie padnę przez to z wycieńczenia. Po prostu lubię (albo wydaje mi się jeszcze, że lubię) początkowy etap związku, bycie z kimś na poważniej niż zaliczyć i odstawić - chociażby spędzić święta. Chociaż jak tak sobie głębiej pomyślę to po jakiego długo kisić się w jakimś średnim związku tylko po to, by miło spędzić parę dni?

O znalezienie kolejnych babek się nie obawiam, wręcz chętnie bym się tym zajął, bo już prawie zapomniałem jak to fajnie jest.

 

Dzięki Bracia za odpowiedzi. Ne przewalę na głupoty waszego cennego czasu, który mi poświęciliście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Red, kurczę znam bardzo podobną historię również z kryminalistą w tle, przy którym kobieta nagle odkryła jacy faceci ją kręcą i dlaczego z byłym mężem tak nie było. Kolejny dowód że praktycznie jedynym powodem dlaczego w łóżku jest cośtam nie halo, to brak chemii ze strony kobiety, a nie że zmęczenie, brzydzenie się, brak nastroju, ból głowy, ból dupy, dziecko/pies/świerszcz za ścianą, spadki na giełdzie, cuda Tuska, promieniowanie kosmiczne  :D . Dlatego śmieszą mnie zawsze ludzie głoszący prawdy typu "seks nie jest najważniejszy". Tymczasem to właśnie seks jest największym "barometrem" relacji, zwłaszcza że to pojęcie szersze niż sam stosunek. U samych podstaw ewolucji leży że to seksualność jest głownie tym co skłania Pana i Panią do zainteresowania się sobą nawzajem. W końcu do tego to wszystko zmierza, że aby gatunek przetrwał człowiek musi umieć: sam przeżyć, zmieszać swoje geny z możliwie najlepszą genetycznie partią płci przeciwnej, i zadbać o tych co już twe piękne geny posiadają. Potem i tak wszyscy umrzemy, a nasza planeta dokona żywota dzięki Słońcu, które życie jej dało, amen.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do autora watku: Nie przeszedles jeszcze zadnej przemiany... Gdybys przeszedl to bys nie zadawal tych absurdalnych pytan i w ogole nie byloby tego watku, bo wiedzialbys ze kobieta jest jak chustka do nosa albo papier do dupy - spelnia swoja funkcje i szkoda czasu by sie nad nia rozwodzic gdyz w zyciu jest tyle ciekawszych spraw do zalatwienia... Z tego co piszesz to na razie tylko zrozumiales jak bardzo jestes dymany i zastanawiasz sie nad tym czy ci to pasuje na dluzsza mete czy nie. Otoz tak jak ktos ci juz to napisal - poczytaj forum - dowiesz sie ze w przyszlosci dopiero zacznie sie takie dymanie ktore rozerwie twoje serce na strzepy i sprawi ze staniesz sie jedynie pustym wrakiem niegdys dobrze zapowiadajacego sie mlodego mezczyzny. Pamietaj - kobiety nie kochaja mezczyzn tylko ich wykorzystuja. Jestes w wieku w ktorym powinienes cieszyc sie zyciem a nie pozwalac komus na zatruwanie ci tego zycia - bierz sie za samorozwoj, sport, czytanie, laski mozesz zmieniac co pare tygodni.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedawno przerabialem podobna sytuacje. Wlasciwie pierwsza milosc, bylismy ze soba kilka dobrych(/niedobrych) lat. To co Cie trzyma moim zdaniem to przyzwyczajenie i strach. Zastanow sie kolego czy jestes przy niej soba na sto procent i jak bys sie rozwinal bez niej. Od mojego uwolnienia sie minely ze 3 miesiace, juz widze, ze ide w innym kierunku i tak na prawde gdybym nie byl z ta lala to bylbym teraz innym czlowiekiem. Jesli ulegasz, pomijasz swoje zdanie, przemilczasz sprawy dla dobra klimatu to jest tak jak pisze. Czy Ty wierzysz to ta jedyna?

 

Uwierz mi wszystko przechodzi. Chwile sie pomeczysz, ale potem zrozumiesz (jesli bedziesz sie rozwijal i zrozumiesz o czym tu pisza chlopaki na forum).

 

Pozdro.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co pisali koledzy, więc może się powieli to co napiszę, ale do pełnego 'przebudzenia' o co chodzi w tym burdelu to masz jeszcze kawał drogi kolego.

Świadczy o tym (poza samym faktem pisania takiego elaboratu o jednej lasce) konkretnie to:
 

- Jest nadal dziecinna (aż mi opada) 

Wszystkie takie są, Deal With It. Tylko dziecko zrozumie dziecko.

- Nie rozwinęła się. Intelektualnie i duchowo stoi w miejscu

Patrz wyżej. One nie są od rozwoju tylko od rodzenia i opieki nad dziećmi. Do tego je wykształciła natura.

- Jest mało kobieca. Jej cele są mało kobiece. A ja chcę zaradnej kobiety.

Jak mało kobieca to 'next her'. Co masz na myśli pod jej celami, podała Ci jakieś? Wymień je. Chcieć to sobie możesz. Zaradną kobietę musisz sobie wychować - niestety metoda jest jedna i w zasadzie prosta - kańczug i marchewka.

- Nie potrafi podtrzymywać ognia.

Ognia czego? Że w piecu nie napali?

- Średniawo się ubiera i niemaluje.

Jeżeli jest naturalnie ładna to brak makijażu jest jak najbardziej na plus.

- Nie ma żadnej zajawki, pasji... nic!

Och ma! Jej pasją jesteś prawdopodobnie Ty. Albo inny, lepszy samiec który ją bezlitośnie rucha kiedy ty się bawiłeś w bycie misiem.

- Nie wykazuje inicjatyw

To męska specjalność. Chłop polował, a baby siedziały w jaskiniach i rodziły dzieci.

- Zostawia mnie realizację inicjatyw

Księżna pani przecież nie ubrudzi sobie rączek. Od tego jest frajer/służba.

- Seks jest dość kłodowy (nie mieszkamy jeszcze razem)

Neeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeext.

- Niebawem zacznie oczekiwać na kółko z kamykiem, choć mówiła że "nie nie nie, jeszcze nie czas".

I Ty jako 'rozwinięty, niezależny i dojrzały emocjonalnie samiec' masz w ogóle chęć myśleć i się zajmować tym tematem? Po хуй?

- Zaczynam dostrzegać podobieństwo charakteru do jej matki: wąskie horyzonty, niskie ambicje, lenistwo, przywiązywanie uwagi do "co kto powie" itd.

Pojęcia kluczowe - podświadome wzorce + różnice w budowie mózgu między płciami. Odsyłam do literatury fachowej.

- Zrobiła się 6,5/10
Jeżeli liczysz że ten stan się utrzyma i nie spadnie niżej od poziomu Rowu Mariańskiego to popatrz sobie na zdjęcia teściowej jak była w wieku twojej 'Pani'.

 

Zapytacie, no to co ty jeszcze z nią robisz gościu? Ano... Ma też wiele zalet, związek z nią też:

+ W gruncie rzeczy jest dobrą dziewczyną (daleko jej do zeszmacenia)
Nie żebym wątpił w Twoje zdolności przywódcze, ale jeżeli tyle czasu byłeś misiem to jeżeli laska była choć trochę atrakcyjna to prawdopodobnie pruła się jak stare prześcieradło. Chodzisz za nią 24h/dobę? Podpowiem - zrób mały wywiad środowiskowy wśród znajomych z jej otoczenia. Jak moja siostra zerwała ze swoim menem to miała w wyrze następnego gacha po circa 4-6 dniach. A teraz się zeszła z byłym a on o niczym nie wie. Nie pochodzę z patologicznej rodziny.

+ Niezmiernie wierna (wiem że to głupie, ale jest "trochę inna niż wszystkie")

Patrz wyżej.
+ Im bardziej się staram i próbuję natchnąć życiem, tym bardziej gubi powyższe wady (ale mi się już średnio chce, bo efekt jest krótkotrwały i non stop trzeba się narobić; dawałem jej kilka szans).

Ktoś tu robi za murzyna. Podpowiem - Ty.

+ Ma przebłyski kreatywności (we wszystkim)

I na tym się kończy.

+ Lubi eksperymentować w łóżku... eee... to jest, gdy JA eksperymentuje z nią.

Jej jest wszystko jedno jak ją ruchasz. Ona sexu używa na Tobie jak narzędzia kontroli. A że byłeś wcześniej w kategorii tampona emocjonalnego to jest kłoda. Z draniem i sukinsynem jej łóżkowy temperament 'magicznie' wraca.

+ Potrafi się wyładnieć od święta na bóstwo

Żołnierz na polu walki też używa kamuflażu. Ale jak z zaskoczenia wsadzi Tobie bagnet w dupę to raczej nie weźmiesz tego za plus.

+ Potrafi się o mnie troszczyć, "pomyśleć o mnie"

Odwala ustawowe minimum bo już raz jej zwiałeś, a gdzie ona bidna by szukała drugiego misia?

+ Jest i tak według mnie znacznie ponadprzeciętna od tego co widzę i powierzchownie poznaję

Jakieś konkrety proszę. Zupę dobrą gotuje? Pozmywa garki, oporządzi fachowo pęto zwane również knagą?

+ Da się z nią pogadać na ambitniejsze tematy.

Uaktywnił jej się tzw 'tryb kameleona' - polecam książkę Lawrence Shannon - 'The Predatory Female'. 

+ Łatwo już ją zarazić moimi hobby.

Patrz wyżej.

+ Byłaby dobrą matką.

O tym w większości decydują wzorce jakie przejęła od własnej matki. Popatrz sobie jak funkcjonuje rodzina teściów - tak Twoja niunia ukształtuje 'Wasze gniazdko'. Czy tego będziesz chciał, czy nie. Alternatywa to kopnąć ją w dupę.

+ Mam do niej sentyment.
Podświadomy program + wspominki 'jak to fajnie kiedyś było'. To nie jest plus tylko najpewniej kotwica która Cię trzyma w miejscu.

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tango down, panowie. Witaj słodka wolności  B)

 

Dzięki wszystkim, którzy poświęcili tu swój czas na brutalne pociśnięcie mnie w stronę światła. Decyzja oczywiście była moja. Nie mniej, znowu przyczyniliście się do uratowania jednego biedaka.

 

Zerwałem więc resztki więzi z moim starym, rycerskim światem. Mogę w pełni zacząć wprowadzać moje wartości do życia. No i najważniejsze... będę nadal czytać, myśleć, rozwijać się i realizować.

 

Zostaję z wami.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tango down, panowie. Witaj słodka wolności  B)

 

Dzięki wszystkim, którzy poświęcili tu swój czas na brutalne pociśnięcie mnie w stronę światła. Decyzja oczywiście była moja. Nie mniej, znowu przyczyniliście się do uratowania jednego biedaka.

 

Zerwałem więc resztki więzi z moim starym, rycerskim światem. Mogę w pełni zacząć wprowadzać moje wartości do życia. No i najważniejsze... będę nadal czytać, myśleć, rozwijać się i realizować.

 

Zostaję z wami.

 

@Fakt nieautentyczny, proponuję ci teraz następującą obserwację:

 

- zobacz, kiedy znajdzie sobie nowego chłopaka

 

lub

 

- zobacz, czy zacznie pisać do ciebie z gorzkim żalem i przeprosinami (ujawni się charakter pasożyta oderwanego od żywiciela)

 

Zalecam również poprawić wizerunek, poćwiczyć, upiększyć się maksymalnie i powyrywać inne panny, trochę się pobawić (naturalnie). Musisz dla własnego dobra zwalczyć resztki misiowatego uczucia. Do tego uśmiech, zero sentymentu, zadbaj o własne sprawy (edukacja, praca).

 

Teraz przekieruj energię, której jej dawałeś na siebie i zobacz, czy warto coś później oddawać kobiecie (naprawdę polecam).

 

Ja po rozstaniu z byłą (wieloletni związek) założyłem biznes, doszedłem do najlepszej życiowej formy, dopracowałem swój wizerunek, przeprowadziłem się.

 

Zobacz, ile nowych (jakościowych) rzeczy daje męska energia ukierunkowana na siebie.

 

Postawa słuszna, masz nowe rozdanie. Nie spierdol tego.

Edytowane przez mac
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.