Skocz do zawartości

Nic nie znaczący apel do mężątek i wieloletnich partnerek


Rekomendowane odpowiedzi

@Ćma przedstawiła tylko "swój" specyficzny przypadek więc nie ma sensu sobie ryć tym bańki. To że trafiła na związęk gdzie jest wg niej zdrowy balans i daje tu "dobre rady: W swoim specyficznym przypadku nie da odpowiedzi na pytanie postawione przez autora wątku

 

Pozatym są kobiety które ugotują, postarają się i dadzą zdrowy balans.
W książce No more Be nice guy jest esencja jak wyjśc z takiej dobrej aury dla kobiety i zacząć myśleć o sobie. Jest tam kilka przykładów- rozmowy z terapeutą, kobietami, oraz jak kobiety odyzskały szacunek do mężczyzn po ich zmianie. Wieczne dawanie komuś, kto nie chce brać to zła taktyka. Oczekiwanie na wdzięczność również(można dawać nie oczekując nic w zamian). Polecam przeczytać

Edytowane przez Lexmark82
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 miesięcy temu...

Apel cokolwiek dziwny.  Jeśli jedno ma tak wylane, że jawnie to okazuje, to chyba problem w tym, że w tym związku jest już tylko z przyzwyczajenia albo dlatego bo wspólny kredyt/dzieci/co rodzina powie itd...  Gdy relacja i związek zdrowy, jest uczucie, jest namiętność to sytuacje, które tu przytaczacie nie mają racji bytu.  Może w oczach waszej kobiety/żony jesteście nudziarzami, z którymi niewiele już ją łączy. W takim przypadku faktycznie lepiej zostać w domu i obejrzeć Modę na sukces niż iść do kina i udawać, że jest romantycznie i się kochamy....  Kobieta unika seksu, gdy facet jej nie pociąga. I w ogóle unika bliskości typu randki do kina, restauracji, na koncert... W głowie ma raczej - niech da mi spokój.

Także zalecam przyjrzeć się bliżej relacjom i znaleźć przyczynę, bo to, o czym piszecie to skutek. Dlatego nic nie da "oferowanie więcej" żeby ją zaskoczyć, zachęcić itd.  Ona nie chce konkretnie z wami do tego kina, teatru, na koncert... iść a nie w ogóle. Być może z innym przejażdżka na rowerze byłaby dla niej ekscytującym przeżyciem...

Tak więc możecie się starać do usranej śmierci a rezultatów nie będzie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, gladia napisał:

Może w oczach waszej kobiety/żony jesteście nudziarzami, z którymi niewiele już ją łączy. W takim przypadku faktycznie lepiej zostać w domu i obejrzeć Modę na sukces niż iść do kina i udawać, że jest romantycznie i się kochamy....  Kobieta unika seksu, gdy facet jej nie pociąga. I w ogóle unika bliskości typu randki do kina, restauracji, na koncert... W głowie ma raczej - niech da mi spokój.

Także zalecam przyjrzeć się bliżej relacjom i znaleźć przyczynę, bo to, o czym piszecie to skutek. Dlatego nic nie da "oferowanie więcej" żeby ją zaskoczyć, zachęcić itd.  Ona nie chce konkretnie z wami do tego kina, teatru, na koncert... iść a nie w ogóle. Być może z innym przejażdżka na rowerze byłaby dla niej ekscytującym przeżyciem...

Tak więc możecie się starać do usranej śmierci a rezultatów nie będzie.

Jak zawsze w oczach kobiety to nasza wina ?, zastanawiałaś się kiedyś po jakiego chuja opisana przez Ciebie kobieta wchodzi w relację z takim mężczyzną, zakłada z nim rodzinę, posiada dzieci, itd.? Znasz odpowiedź?

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, gladia napisał:

Tak więc możecie się starać do usranej śmierci a rezultatów nie będzie.

Wniosek jest prosty.

NIE WARTO SIĘ STARAĆ DLA KOBIETY.

Dwa argumenty w skrócie:

1. Jeżeli jej nie pociagasz to nie ma sensu bo nic to nie da.

2. Jeżeli ją pociagasz to nie musisz się starać. 

 

Dzięki siostro już wiem co i jak.*

 

 

* - dżołk wiedziałem to wcześniej. 

  • Like 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@gladia To czy relacja będzie ciekawa, wspierająca, będzie w niej występowała synergia, to kwestia pracy dwóch osób, nie jednej. Ty opisujesz relacje, w której jedna osoba daje, a druga czerpie. Jeśli "wydoi" petenta, zaczyna się nudzić, to zmienia cel. W skrócie... Zwykły pasożyt z takiej osoby. ? Polecam robić sobie bilans zysków i strat, spojrzeć z boku na swoje relacje i postarać się bez emocji ocenić kim jest nasz partner. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Conrad 

A bez tych chujów to nie da się normalnie pisać?  

Sam sobie dopowiadasz o winie. Nigdzie nie napisałam, że to wasza. Najczęściej, jak już, wina leży po obu stronach.  A czasem po prostu tak się życie układa, że związek się wypala, uczucia przemijają z wiatrem. I choćby się człowiek starał to z g...a bata nie ukręci. 

Co człowiek to przypadek, ale prawda jest taka, że nad związkiem trzeba pracować i dbać o niego całe życie, budować bliskość codziennymi, drobnymi gestami, które mówią więcej niż słowa.  Nic samo z nieba nie spada.  To nie jest tak, że machniesz ślub, bo się kochacie i będziecie żyć długo i szczęśliwie. 

Rzecz jasna pomijam tu oczywiste przypadki, gdzie kobieta wiąże się z facetem z rozsądku, bo jest dobry, opiekuńczy itd. ale w ogóle jej nie pociąga, jako mężczyzna. Tu jak w banku, że potem to wyjdzie, bo udawać latami jest trudno. Ale w takich normalnych związkach, gdzie na początku ludzie naprawdę się kochali a potem to się rozjechało to nic się nie dzieje bez przyczyny. Zaczyna się niezauważalnie, gdy brak komunikacji, rozmowy o swoich uczuciach i problemach, potrzebach...a gdy jakieś żale i skrywane miesiącami i latami pretensje nabiorą masy kuli śniegowej to zazwyczaj nie da się już sprawy załatwić zaproszeniem do kina, obojętnie, kto zaprasza. 

I inna ważna rzecz - kwestia wyobrażeń co do związku. Zazwyczaj te wyobrażenia kobiet i mężczyzn są inne. I to wychodzi w praniu. Ale o tym też trzeba rozmawiać. A nie zamiatać pod dywan. Facet może uważać, że jest świetnym mężem a kobieta czuć się nie kochana. Brzmi znajomo? Czym jest dla Ciebie bycie razem? W jaki sposób dbasz i zaspokajasz potrzeby swojej kobiety? Wiesz w ogóle, jakie ona ma czy tylko tak Ci się wydaje? Rozmawiasz z nią o tym? Czy uważasz, że jak ją dobrze przelecisz 3 razy w tygodniu to już się wystarczająco wykazałeś?

Czy rozmawiasz z nią o swoich potrzebach, i nie mam tu na myśli robienia loda, rozmawiasz? 

Żeby zaspokajać swoje potrzeby, najpierw trzeba je poznać a żeby je poznać, należy ze sobą szczerze rozmawiać. Powiedz, ilu mężczyzn rozmawia ze swoją kobietą a przede wszystkim, słucha co mówi? A potem się dziwią, że ona nie wykazuje entuzjazmu gdy ją do kina zaprasza...

 

Edytowane przez gladia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, prod1gybmx napisał:

@gladia To czy relacja będzie ciekawa, wspierająca, będzie w niej występowała synergia, to kwestia pracy dwóch osób, nie jednej. Ty opisujesz relacje, w której jedna osoba daje, a druga czerpie. Jeśli "wydoi" petenta, zaczyna się nudzić, to zmienia cel. W skrócie... Zwykły pasożyt z takiej osoby. ? Polecam robić sobie bilans zysków i strat, spojrzeć z boku na swoje relacje i postarać się bez emocji ocenić kim jest nasz partner. 

Jak najbardziej się zgadzam z Tobą.  Relacje są różne, założyłam jednak w swojej odpowiedzi, po przeczytaniu tego apelu, że po iluś latach taki mąż jest chyba świadomy z kim żyje, więc gdyby miał kobietę pasożyta to nie starałby się go jeszcze bardziej uszczęśliwiać, prawda?  Apele na pasożyty nie działają. niestety, tylko zdecydowane środki eliminacyjne. 

Częściej ludzie po prostu  mają problemy bo rozmijają się w rozumieniu swoich potrzeb. I to starałam się rozwinąć. Ale zdaję sobie sprawę, że mnie zakrzyczycie.  Nie zamierzam nikogo przekonywać do niczego ani nie mam ciśnienia zbawiać świata ;)  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.07.2020 o 22:47, gladia napisał:

Ale zdaję sobie sprawę, że mnie zakrzyczycie.  Nie zamierzam nikogo przekonywać do niczego ani nie mam ciśnienia zbawiać świata ;)  

Z tego co zauważyłem, to w którymś już poście z kolei przejmujesz postawę ofiary, która Twoim zdaniem wszysycy chcą tutaj rozszarpać. Uwierz, że do tego nie wystarczy odmienny pogląd, a odpowiednia postawa, żeby się Ciebie uczepili. ? Patrz na gwiazdę rezerwatu, kilku samobiczujacych się użytkowników, którzy nie robią absolutnie nic ze swoimi potrzebami oprócz wiecznego narzekania i wprowadzania takiej atmosfery, że człowiek po przeczytaniu takich postów ma ochotę sobie przegryźć żyły. Bądź mądra i nie postępuj jak oni, a nikt się czepiał nie będzie. ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, prod1gybmx napisał:

Z tego co zauważyłem, to w którymś już poście z kolei przejmujesz postawę ofiary, która Twoim zdaniem wszysycy chcą tutaj rozszarpać. Uwierz, że do tego nie wystarczy odmienny pogląd, a odpowiednia postawa, żeby się Ciebie uczepili. ? Patrz na gwiazdę rezerwatu, kilku samobiczujacych się użytkowników, którzy nie robią absolutnie nic ze swoimi potrzebami oprócz wiecznego narzekania i wprowadzania takiej atmosfery, że człowiek po przeczytaniu takich postów ma ochotę sobie przegryźć żyły. Bądź mądra i nie postępuj jak oni, a nikt się czepiał nie będzie. ?

Dzięki za opinię, ale chyba pochopne wnioski wyciągasz, albo mamy odmienną interpretację postawy ofiary.  W sumie to ciekawe nawet... bo raczej wzbudzam skrajnie odmienne opinie. Co człowiek, to inne zdanie ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
W dniu 9.03.2016 o 11:09, Subiektywny napisał:

Czy nie jest tak, że życie kobiet można podzielić na dwie fazy? Że w pierwszej fazie, która za cel obiera sobie uwicie gniazdka,

wychowanie dziecka i zdobycie partnera, który pomoże w tym - zachowujecie się pod presją owego dyktatu ?

A później, gdy już czujecie pewien poziom zabezpieczenia, dzieci są jako-tako odchowane - owa presja mija a 'stary-pierwotny'

mężczyzna-partner w zasadzie nie jest już Wam potrzebny? Więc albo idzie out albo postępuje proces Waszego zobojętnienia

wobec niego i kwestii z nim związanych? Bo ja nie mogę pozbyć się takiego wrażenia.

Ja np wychodząc za mąż nie obrałam sobie za cel "uwicie gniazdka". Akurat należy do tej niewielkiej (takie mam wrażenie) grupy kobiet, których celem życiowym nadrzędnym jest posiadanie dzieci. A wszyscy wokół probują mi to wręcz wmówić albo wymusić. Nie uwierzysz jak bardzo jest to dla mnie frustrujące. Wychodziłam za mąż bo kogoś kocham. Wychodziliśmy z założenia będą dzieci to będą, nie będą to nie będą. Ani nas to ziębi ani grzeje. Starać się nie będziemy. Ja też takiej potrzeby nie odczuwam. I nie ma np dla mnie problemu gdy dzieci mieć nie będziemy. Za to wszyscy wokół jak tylko wyszłam za mąż obrali sobie za cel dręczenie mnie pytaniami "kiedy dzieci?", "kiedy dzieci", "a to chcecie mieć dzieci czy nie chcecie?", życzenia na urodziny - dzieci, spotkania - pytania o dzieci, i tak w kółko. A idąc dalej zaczęli mnie oskarżać że przecież to moja wina jak nie mamy dzieci. Jakby ludzie nie mogli zrozumieć tej prostej rzeczy, że nie każdy ma za cel zakładanie rodziny, wychowywanie dzieci, nie każdy ma taka potrzebę i nie dla tego nie ludzie żenią. 

 

A dalej to co piszesz przypomina mi trochę etapy związku z psychologii - są pewne etapy, są pewne kryzysy w związkach, małżeństwach i pojawienie się dzieci do tego należy. Gdzie ludzie muszą sobie poradzić z pojawieniem nie nowego człowieka, innych emocji, innej organizacji. Ja np wiele razy się ciesze że dzieci nie mamy i mam wolność, nie jestem w żaden sposób uwiązana, rano nie musze wstawać, nikt mi nie krzyczy, nie płacze, nie musze chodzić na spacery, mogę jechać gdzie mi sie podoba o której mi nie podoba a nie myśleć że na głowie mam małe dziecko. Dziecko to niestety odpowiedzialność. Ja jej puki co nie chce. No chyba że sie zdarzy to owszem - wtedy będę się cieszyć i się dostosuje. Jeśli obie osoby nie dbają o związek - tak jak pokazujesz w tym wypadku kobieta i jest to już ten ostatni czy przez ostatni etap to tak się dzieje, że związek się rozpada bo fascynacja mija. Ja w związku jestem 10 lat i tez jestem na etapie że jeśli dbać o niego nie będziemy to nic nie samo nie zrobi, ale kocham mojego partnera jak nikogo w życiu. 

 

Wracając do dzieci - są kobiety które (i tu mam przykład z rodziny) całą swoją miłość nawet partnerską jakoś tak przelewają na dzieci całkowicie ignorując partnera. To dziecko staje sie najważniejsze a partner odchodzi na dalszy plan. I tu jest ich błąd - dzieci kiedyś odejdą założą własne rodziny a partner zostanie. Są też kobiety które jakimś dziwnym trafem mocno przywiązują się do swoich synów, tak jakby rodziły ich dla siebie i znowu partner spychany na dalszy plan. Są to zachowania złe, które powinno nie przepracować samemu albo z psychologiem. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

W konću mogę się wypowiedzieć w tym temacie bo wiem o czym jest poprzez doświadczenie.

 

Ten problem, o którym jest mowa- zobojętnienie tak naprawdę jest czymś innym. Zacznijmy od początku relacji- jest pasja, fascynacja, zainteresowanie itd. Ok, potem jest dziecko. Bo o takich związkach @Subiektywny pisze w tym temacie: z dziećmi, i teraz pytanie: co się dzieje ze związkiem gdy pojawia się dziecko?

Mężczyzna albo nie adaptuje się do nowej sytuacji, nie jest elastyczny albo nie umie się nawet w tej pozycji utrzymać i się wycofuje. 

Co się dzieje z kobietą? Nie mam pojęcia, zmienia się w jakąś maszynę co ogarnia wszystko. 

Więc gdy taki @Subiektywny czy inny ojciec chce zabrać swoją kobietę do teatru to oczywiste, że taka mama nie ucieszy się, ale gdy taki ojciec powie: wyjdź, wróć kiedy będziesz chciała ja się wszystkim zajmę to wygra wszystko. 

Po prostu w pewnym momencie w związku rozjeżdżają się priorytety, a częściej zauważam, że mężczyźni stoją cały czas w miejscu z tym samym wyobrażeniem o relacji, gdy partnerka jest już bardzo daleko. 

Niestety, to nie wina kobiety, ale obu osób bo tracą zainteresowanie równo, on bo nie odnajduje się w nowej sytuacji, a ona bo nie ogarnia i jest zmęczona. 

Wydaje mi się, że tyle wystarczy by być szczęśliwym w związku: być zainteresowanym osobą.

 

 

W dniu 12.07.2020 o 15:22, Lalkaa napisał:

Wracając do dzieci - są kobiety które (i tu mam przykład z rodziny) całą swoją miłość nawet partnerską jakoś tak przelewają na dzieci całkowicie ignorując partnera.

Już nie rób takiej wazeliny na forum.

Skąd Ty możesz wiedzieć ile ktoś daje komuś miłości? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak. Ja też czasami mam jakieś gorsze dni, ale najważniejsze to chyba rozmawiać i naprawdę wsłuchać się w głos drugiej strony.

@Lalka Myślę, że musisz sporo rozmawiać ze swoim mężczyzną. Pierwsze dni są trudne. Po prostu uśpij małą i idźcie do kuchni napić się gorącej czekolady itd. Ja jak miałam takie małe dziecko, dość często po uspaniu syna, schodziłam do kuchni, włączałam jakąś muzyczkę czy audiobuczka i rozkoszowałam się spokojem. Potem dołączał mąż i sobie siedzieliśmy i rozmawialiśmy.

I jak miałam jakiś żal - to po prostu to mówiłam - że np. zasypia za wcześnie, a chciałabym się poprzytulać, czy coś. Wszystko jadę z serducha, co czuję, ale nie żeby się doczepić, tylko z jakiegoś takiego żalu. Te rozmowy są naprawdę oczyszczające i bardzo potrzebne.

Sytuacja z przedwczoraj.

Może uznacie, że to śmieszne, ale za szczeniaka chodziłam na piesze pielgrzymki. Nie jestem jakaś modląca, ale lubiłam ten klimat. Poznałam tam swoich kumpli, z którymi znamy się już 12 lat, stanowimy fajną grupę znajomych (oni są wyluzowani, takie swojaki). Rzadko się widujemy, bo ja mieszkam teraz 300 km od nich. Mój mąż jest bardzo antyklerykalny, nienawidzi tych biskupów i ogólnie mówi, że tak jak kiedyś ludzie chcieli dożyć wolnej Polski, on chciałby dożyć rozwiązania konkordatu. I mówię mu, że widziałam zdjęcia, że moje ziomeczki są w Częstochowie, pojechali rowerem i że tęsknię za tym klimatem (trochę sekciarskim, ale coś w tym było). Ogólnie mąż też miał ostatnio zły humor i to się przeniosło na mnie, dużo pracy, zmęczenie. I tak siadałam i opowiadam, że brakuje mi tego luzu - 2 tygodnie marszem, kompletny brak problemów, nikt nie dzwonił, nic nie chciał... a teraz w sumie jadę na autopilocie i nie mam jednego dnia w tygodniu, żeby ktoś służbowo czegoś nie chciał.

Wczoraj przyjechali moi rodzice, a mój mąż niespodziewanie oświadczył, że dzieciaki zostają z dziadkami, a my jedziemy do Częstochowy i żebym się zgadała ze swoimi znajomymi. I pojechaliśmy, siedzieliśmy sącząc piwko w parku do północy wspólnie, a mąż prowadził w drodze powrotnej. Trasa 2-godzinna. Słowem, jechaliśmy 4 godziny, żebym mogła 4 godziny spędzić ze znajomymi w sentymentalnym miejscu.

Mój mąż nienawidzi biskupów, uważa, że Polska byłaby dużo silniejsza, gdybyśmy rozwiązali konkordat, ale mimo wszystko pojechał ze mną, stał obok na tym apelu jasnogórskim. Ja się śmiałam, że był tam ze mną trochę w charakterze agenturalnym, żeby poznać wroga.

Po prostu ostatnio mieliśmy gorszy czas, ja byłam przeciążona, a takie gesty i zrozumienie potrzeb drugiej strony działa uskrzydlająco.

Dużo czytać, żeby mieć o czym rozmawiać. Pytać o potrzeby, starać się zrozumieć i zakładać dobrą wolę. I zawsze znaleźć w ciągu dnia te pół godziny, żeby po prostu porozmawiać.

Ja pytam czasami z czapy "co Ci się śniło?", albo "jakbyś miał do wyboru być masonem czy gangsterem, to kim wolałbyś być ?" ;)

 

 

Edytowane przez Amperka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Lalka napisał:

Już nie rób takiej wazeliny na forum.

Skąd Ty możesz wiedzieć ile ktoś daje komuś miłości? 

Kobieta bezdzietna jak @Lalkaa nie zrozumie tej która ma dzieci.

Pewne rzeczy się zmieniają i nie mamy na nie wpływu.

Na matki później patrzy się tylko przez pryzmat dziecka a to bardzo mętny i zniekształcony obraz.

Oczywiście, że matka będzie przelewać miłość na dziecko bo to jej naturalna biologiczna rola. Zmieniają się hormony a wraz z nimi spojrzenie na świat. Jednak nie można generalizować, że matka patrzy wtedy tylko na faceta jako bankomat bo to absolutna nie prawda. Gdyby faceci dawali trochę więcej od siebie w codziennych obowiązkach to taka kobieta dawała by im rozkoszne uciechy. I najważniejsze są 2 pierwsze lata życia dziecka, gdy trzeba być przy dziecku od rana do wieczora. To wtedy dochodzi do kryzysów związkowych.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka To nie był mój żal post. Zwróciłam uwagę na fakt, że mężczyźnie jest ciężko odnaleźć się w nowej sytuacji co ma znaczący wpływ na jakość relacji. Po prostu interesy się rozbiegają, głośno nie zgadzam się z idealizowaniem mężczyzn w tych kwestiach, które są omawiane w tym temacie co nie świadczy o tym, że:

-nie rozmawiamy ze sobą,

-mam jakieś żale,

-nie mamy o czym rozmawiać,

-  i nie wiem co tam jeszcze wypisałaś.

 

Ból dupy miałam, ale do kobiet, że nie mówią prawdy o tym jak jest, tylko lecą w chuja, że ciąża/ poród/ macierzyństwo jest zajebiste i usłane kwiatkami. <- przez to czułam się gorsza, a Ty mi teraz chcesz pokazać, że mój związek jest wybrakowany, nie to co Twój.

 

Litości, skąd taka potrzeba rywalizacji wśród kobiet i ochota poczucia się lepszą mamą, żoną, kochanką?

Mówmy wszystkie prawde.

 

@NimfaWodna Pełna zgoda.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Lalka napisał:
W dniu 12.07.2020 o 15:22, Lalkaa napisał:

Wracając do dzieci - są kobiety które (i tu mam przykład z rodziny) całą swoją miłość nawet partnerską jakoś tak przelewają na dzieci całkowicie ignorując partnera.

Już nie rób takiej wazeliny na forum.

Skąd Ty możesz wiedzieć ile ktoś daje komuś miłości? 

Mógłbym to odwrócić lalka nr 1 @Lalka Skąd Ty możesz wiedzieć ile ktoś komuś nie daje miłości. Wiele jest przykładów nawet na forum, gdzie to faceci schodzą na trzeci plan gdy pojawia się dziecko i mają straszny z tym problem ? 

2 godziny temu, Lalka napisał:

Już nie rób takiej wazeliny na forum.

 

?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lalka Sorry, jeśli to tak zabrzmiało. Miało to zabrzmieć w ten sposób: hej, cześć, mam dni, że chce tym wszystkim pieprznąć i chyba tylko jakiś konserwatyzm mnie przy tym wszystkim trzyma, czuję się kompletnie niezrozumiana i nieudolna. A potem, gdzieś się przełamuję i wszystko to mówię na głos i okazje się, że znajduję oparcie i zrozumienie.

 

Co osoba, to historia. A ja odmiennie od Ciebie, zrzucam sporą część odpowiedzialności na kobiety. Typu "Boże, ja ogóle nie mam czasu dla siebie, wszystko na mojej głowie", "yyyy... to idź do koleżanek, na zakupy, ja się wszystkim zajmę", "Tak tylko mówisz, nie poradzisz sobie". A potem się okazuje, że ci faceci radzą sobie wcale nie gorzej. To nas trzeba leczyć.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Lalka napisał:

To nie był mój żal post.

Moim zdaniem mógł być lalka - jeśli spojrzymy obiektywnie i tak zabrzmiał, moim zdaniem możesz mieć ukryty żal ? 

 

Ale czy masz czy nie to już wiesz Ty a nie my, tylko trochę nie w porządku jest pisać o wazeliniarstwie do lalki nr 2 @Lalkaa

Edytowane przez SzatanKrieger
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Skąd Ty możesz wiedzieć ile ktoś komuś nie daje miłości. Wiele jest przykładów nawet na forum, gdzie to faceci schodzą na trzeci plan gdy pojawia się dziecko i mają straszny z tym problem ? 

Czy ja mówię o tym kto dostaje miłość od kogo i w jaki sposób? Nie.

Czy temat @Subiektywny to ból dupy? Nie, mój post ma na celu pokazać jak jest z drugiej strony. 

I nie doszukuj się ukrytych żali u mnie, bo ja piszę zawsze otwarcie jak jakiś mam, czy to tu czy na czacie. 

A jak @Lalkaa ma jakiś problem to niech zgłosi mój post do moderacji, Ty jak masz jakiś problem z tym postem to też to zrób. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lalka Pisałam o kryzysie w małżeństwie i problemach jakie opisuje psychologia. Jest takie zjawisko, jest ono opisywane. Tak się również zdarza. 
Opisywanie zjawiska i podawanie przykładu w rodzinie nie jest niczym złym. 
 

Ponadto oparłam się na przykładzie w mojej rodzinie. Bliskiej rodzinie i tam wiem jak to wyglada. Jestem teraz w tym. Małżeństwo się im rozpada. Praktycznie ono nie istnieje. Próbujemy im pomoc. Mówimy by wybrali się do poradni cokolwiek. Jasno widzimy co się tam dzieje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, SzatanKrieger napisał:

gdzie to faceci schodzą na trzeci plan gdy pojawia się dziecko i mają straszny z tym problem 

Pytanie czy tak faktycznie jest czy ten problem jest w ich psychice: zbyt niskiej samoocenie ( "moja pani już nie robi wszystkiego pode mnie"), egoizmie ("moja pani dzieli swój czas na dwoje a ja chcę miec ją całą dla siebie" - co jest głupie tym bardziej, że to dziecko jest rownież jego) itd itp. A najczęściej to jest zwyczajna niedojrzałość, która siedzi mocno i nie pozwala dojrzeć faktu, że wszystko się zmienia, że jesli sam nie pomoże przy dziecku (a jest to wielki wysiłek zwlaszcza w początkowych miesiącach) i nie wykaże choc minimum inicjatywy - to trzeba być totalnym idiotą, by oczekiwać od kobiety wykończonej całodobową opieką nad dzieckiem, karmiącej piersią (co osłabia dodatkowo), niedospanej, z wariującymi hormonami, czującej się nieatrakcyjnie, ze zwisającym brzuchem i rozstępami, mającej zaczątki babybluesa lub nawet depresji poporodowej, z wypadającymi włosami i zębami (serio, ciąża wykańcza organizm), aby była pełna wigoru, chęci na igraszki czy wieczorne wyjścia gdziekolwiek. Taka kobieta myśląc o łóżku - wyobraża sobie w nim siebie, w ciepłej piżamie, śpiącej snem głębokim przez kolejny tydzień. Serio ???????????

 

Innymi słowy - bez pomocy faceta i jego inicjatywy nie ma mowy o tym by było słodziakowo i różowo. Samo się nie zrobi ?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.