Skocz do zawartości

Dobre panny też przyprawiają rogi. Proza życia: ślub, zdrada, rozwód?


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 24.06.2023 o 16:42, Andrew93 napisał(a):

W międzyczasie ona przyjechała do moich rodziców z nadzieją że mnie tam zastanie… Przeprosiła moją matkę, która wyraziła nadzieje że może jeszcze nie wszystko stracone i się zejdziecie. „Taka miłość od liceum, każdy zazdrościł” hoho.

Ja pierdole, że się baba puściła to trudno, ale kobiety mają już mocno popierdolone w głowach że nawet starsze kobiety wmawiają takie gówno i syf własnym synom! 

A co z matką, zapytała jak się czujesz? Co planujesz itd? Mam nadzieję że zapytała, porozmawiała jak z synem bez wtłaczania szkodliwych ideologi? 

 

W dniu 24.06.2023 o 16:42, Andrew93 napisał(a):

Obecnie:

Eh. No i tak sobie żyjemy z dnia na dzień. Były lepsze i gorsze momenty. Ona się stara.

No tak, chuj mi w dupę. Liczyłem że przeczytam coś w stylu: "wyjebałem ją na zbity pysk, jest mi trudno bo naprawdę ją kochałem ale jest już coraz lepiej i wiem że będzie jeszcze lepiej! Teraz skupiam się na sobie, zarabiam, żyję i odnajduję szczęście w sobie"

 

Chcącemu nie dzieje się krzywda. Byłeś, jesteś i będziesz zdradzany. Tak się zachowuje kukold nie mężczyzna, co z tym zrobisz - Twoja sprawa.

W dzisiejszych czasach mamy już niewiele do gadania w kwestii wierności kobiet, ale od nas w stu procentach zależy jak zorganizujemy sobie życie po czymś takim. Jest paszport, choćby była inba, kredyty, partnerka zasłużyła można wyjebać na inny kontynent i elo, z głodu nie umrzesz. 

Ale jak ktoś się lubi taplać w ekstrementach to spoko. 

Jeszcze raz:

W dniu 24.06.2023 o 16:42, Andrew93 napisał(a):

Ona się stara.

Heh kogo chcesz oszukać? Przecież sam wiesz że już dawno po ptakach. Ile jeszcze życia w chlewie?

W dniu 24.06.2023 o 16:42, Andrew93 napisał(a):

Nawet robiła jakąś tam sesje z psychologiem żeby to przerobić.

A Ty to przerobiłeś? Ona lata po psychologach a co z Tobą, ktoś Ci dał wsparcie? Rodzina, kumple?

 

X lat temu byłem na testach w PUP, profil kandydata itd, był test odnośnie stresu. 

Nr 1 śmierć bliskiej osoby.

Nr 2 zdrada partnera. 

Nr 3 albo 4 problemy finansowe lub choroba, nie pamiętam. Ale patrz punkt 2. 

 

Wiem że prosto jest kogoś skrytykować, bo pali, bo coś tam innego. 

 

Będąc z nią ileś lat jest to dla Ciebie bolesne i traumatyczne bo inne być nie może! Ale rozwiązanie jest jedno i jest uwaga - proste. 

Wiem że banał i łatwo mówić ale tak jest - weź się w garść i odbij od tych, dla których nic nie znaczysz nie zatęsknisz za nimi, spróbuj a zobaczysz...

 

Powodzenia, wiesz już wszystko, każdy dołożył od siebie cegiełkę. Pisz jak postępy ale jeśli będziesz się dalej taplał w chlewie nic się nie zmieni. Ja mawiał pewien niemiecki żyd - szaleństwem jest robić wciąż to samo oczekując innych rezultatów. Czego oczekujesz, jak przyjdzie z brzuchem i czarnym dzidzi też kolejny raz zrobisz to samo i pokochasz jak swoje? Ratuj się, nie wszystko stracone i choć boli bo boleć musi na jest (jeszcze!) beznadziejnie.

  • Like 6
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.06.2023 o 22:15, Iceman84PL napisał(a):

 

Panowie, którzy podlajkowali post wstyd!

Użytkownik Rocco obraża nowego usera, który przyszedł po wsparcie, pomoc, dobre słowo, wygadać sie po prostu by było mu lżej a wy dajecie na to przyzwolenie?

 

Kolejna sprawa nazywanie kobiet w niecenzuralny sposób gdzie wielokrotnie było mówione by nie używać takich słów.

 

 

 

Tak jak wspomniałem w pierwszym poście biorę wszystko na klatę. Niektóre komentarze były mocne, ale trafne. Do nikogo nie czuję urazy. Właściwie takiej reakcji oczekiwałem na męskim forum 😉

 

20 godzin temu, DOHC napisał(a):

Ja pierdole, że się baba puściła to trudno, ale kobiety mają już mocno popierdolone w głowach że nawet starsze kobiety wmawiają takie gówno i syf własnym synom! 

A co z matką, zapytała jak się czujesz? Co planujesz itd? Mam nadzieję że zapytała, porozmawiała jak z synem bez wtłaczania szkodliwych ideologi? 

 

No tak, chuj mi w dupę. Liczyłem że przeczytam coś w stylu: "wyjebałem ją na zbity pysk, jest mi trudno bo naprawdę ją kochałem ale jest już coraz lepiej i wiem że będzie jeszcze lepiej! Teraz skupiam się na sobie, zarabiam, żyję i odnajduję szczęście w sobie"

 

Chcącemu nie dzieje się krzywda. Byłeś, jesteś i będziesz zdradzany. Tak się zachowuje kukold nie mężczyzna, co z tym zrobisz - Twoja sprawa.

W dzisiejszych czasach mamy już niewiele do gadania w kwestii wierności kobiet, ale od nas w stu procentach zależy jak zorganizujemy sobie życie po czymś takim. Jest paszport, choćby była inba, kredyty, partnerka zasłużyła można wyjebać na inny kontynent i elo, z głodu nie umrzesz. 

Ale jak ktoś się lubi taplać w ekstrementach to spoko. 

Jeszcze raz:

Heh kogo chcesz oszukać? Przecież sam wiesz że już dawno po ptakach. Ile jeszcze życia w chlewie?

A Ty to przerobiłeś? Ona lata po psychologach a co z Tobą, ktoś Ci dał wsparcie? Rodzina, kumple?

 

X lat temu byłem na testach w PUP, profil kandydata itd, był test odnośnie stresu. 

Nr 1 śmierć bliskiej osoby.

Nr 2 zdrada partnera. 

Nr 3 albo 4 problemy finansowe lub choroba, nie pamiętam. Ale patrz punkt 2. 

 

Wiem że prosto jest kogoś skrytykować, bo pali, bo coś tam innego. 

 

Będąc z nią ileś lat jest to dla Ciebie bolesne i traumatyczne bo inne być nie może! Ale rozwiązanie jest jedno i jest uwaga - proste. 

Wiem że banał i łatwo mówić ale tak jest - weź się w garść i odbij od tych, dla których nic nie znaczysz nie zatęsknisz za nimi, spróbuj a zobaczysz...

 

Powodzenia, wiesz już wszystko, każdy dołożył od siebie cegiełkę. Pisz jak postępy ale jeśli będziesz się dalej taplał w chlewie nic się nie zmieni. Ja mawiał pewien niemiecki żyd - szaleństwem jest robić wciąż to samo oczekując innych rezultatów. Czego oczekujesz, jak przyjdzie z brzuchem i czarnym dzidzi też kolejny raz zrobisz to samo i pokochasz jak swoje? Ratuj się, nie wszystko stracone i choć boli bo boleć musi na jest (jeszcze!) beznadziejnie.

 

Czas na update z mojej strony.

W niedzielę odbyliśmy kontrolowaną przeze mnie rozmowę (dyktafon w kieszeni) i doszliśmy razem do wniosku że to dalej nie ma sensu. Ku mojemu zdziwieniu obyło się bez konieczności wypierdalania jej z mieszkania, zaproponowała sama że się wyprowadzi do koleżanki bo tak będzie łatwiej. W poniedziałek spakowała walizkę i zawinęła mandżur, przy tym nalegałem żeby oddała klucz do mieszkania, tak też uczyniła. Jestem w trakcie pakowania jej rzeczy w kartony. Póki co żadnej próby kontaktu z jej strony.

 

Na ten moment nie zapowiada się na wojnę. Oboje jesteśmy zgodni (mam to nagrane) że chcemy rozwodu bez orzekania o winie i wyciągania brudów. Ona wie, że ja dowody zdrady już wtedy zabezpieczyłem. Na mnie jak sama przyznała nic nie ma. Wydaję mi się że chce chronić reputację (patrz Pkt. 1 Str. 118 Poradnik Rozwodowy). Co by nie było zabezpieczam majątek, dokumenty i wszelkie możliwe dowody.

W sobotę mam termin w PL u adwokata żeby się skonsultować. Jak się uda ogarnąć w poniedziałek akt małżeństwa to składam od razu wniosek rozwodowy.

 

Dziękuje wszystkim braciom za rady, szczerość, słowa wsparcia i krytyki. 🙏

Żałuję że zmarnowałem ten rok i nie zakończyłem tego wtedy, ale...lepiej obudzić się późno niż wcale. Czuję ogromną ulgę. Z serdecznym pozdrowieniem Andrew! 

Edytowane przez Andrew93
  • Like 20
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Andrew93 napisał(a):

Żałuję że zmarnowałem ten rok i nie zakończyłem tego wtedy, ale...lepiej obudzić się późno niż wcale. Czuję ogromną ulgę. Z serdecznym pozdrowieniem Andrew

Nie żałuj tego zmarnowanego roku, to on Cie tu przyprowadził i dzięki niemu podjąłeś taką decyzję, a jest to dobra decyzja. 

12 godzin temu, Andrew93 napisał(a):

W niedzielę odbyliśmy kontrolowaną przeze mnie rozmowę (dyktafon w kieszeni) i doszliśmy razem do wniosku że to dalej nie ma sensu. Ku mojemu zdziwieniu obyło się bez konieczności wypierdalania jej z mieszkania, zaproponowała sama że się wyprowadzi do koleżanki bo tak będzie łatwiej

To też świadczy o tym że nie traktowała Cie już poważnie. Byłeś dla niej wygodny jak stare papcie. Teraz stare papcie się podarły więc nie szkoda wyrzucić. 

 

Pamiętaj o tym za kogo Cię ma i z fartem!

Edytowane przez Lambert
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie zastanawia inna sprawa. 

Dużo tutaj się mówi o psychologii ewolucyjnej związków ale nie zauważyłem tematu macierzyństwa.  

Przecież od tysięcy lat sex=zapłodnienie=macierzyństwo 

Psychika kobiety na podświadomym poziomie może mieć zgrzyt że partner jej nie zapladnia. To każe jej szukać innego samca zdolnego do zapłodnienia bo ten widocznie jest wadliwy. 

 

Mężczyźni mają inaczej bo nie maja okresu prenatalnego i związanych z tym zmian biologicznych.

 

Więc może jest tak że prowadzimy nierówna walkę z naturą... 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiedz coś czego nie wiemy.

My, faceci AKA mężczyźni po prostu łudzimy się, że coś znaczymy dla kobiet.

Czasami nawet tak jest.

Jednak póki nie zaczniemy poświęcać swojego życia swoim marzeniom tracimy je dzień po dniu, bo ofiarowanie go kobietom to inwestycja w sprzedawanie lodu na Antarktydzie.

Nie to, żebym nie doceniał kobiet.

To byłby duży błąd.

Lekceważenie przeciwnika kończy się przeprowadzką do lepszego świata.

Dziwne to jest, ale trucizna w małych dawkach bywa lekarstwem.

Z założeniem, że wie się jak jej użyć.

Kolejna prawda znana od dawna.

 

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.06.2023 o 17:27, Brat Jan napisał(a):

Obyś nie skończył jak płemieł Marcinkiewicz. Oni też dzieci nie mieli, a alimenty i to wysokie płaci do tej pory...

 

Jak nie ma rozdzielności majątkowej to tak.

 

 

 

Nie tak szybko, rozwód może się zakończyć z orzeczeniem jej winy, wtedy nara.

 

W dniu 28.06.2023 o 18:42, Andrew93 napisał(a):

Oboje jesteśmy zgodni (mam to nagrane) że chcemy rozwodu bez orzekania o winie i wyciągania brudów

Czemu bez orzekania ? Zweryfikuj to lepiej abyś nie musiał dzielić się swoim "majątkiem"

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.06.2023 o 16:42, Andrew93 napisał(a):

 

Tym o to tytułem wstępu chciałem podzielić się swoją historią ze wszystkimi myślącymi „przecież moja jest inna”. Jak mawiał klasyk: "trzeba baby pilnować albo się nie denerwować" - za późno to zrozumiałem. Sorry jeśli za długie i trochę miejscami odleciałem 😉  

 

O mnie:

30 lat, z małego miasteczka, raczej spokojny i ułożony typ. Potrafiący zając się sobą i hobby, nie trwoniąc przy tym czasu na pierdoły. Od 3 klasy liceum z jedną Panną, 3 lata po ślubie. Rozdziewiczyliśmy się nawzajem. Razem mieszkanie w trakcie studiów, po studiach wyjazd za granicę i start od zera. Razem przez wszystkie etapy dorosłego życia.

Obecnie rok po zdradzie. Zostałem i pozwoliłem jej zostać, ale we mnie jakby wszystko umarło. Zacząłem próbować żyć swoim życiem i skupić się na sobie i rozwijać swoje zainteresowania, mając sukcesywnie coraz bardziej na nią wywalone. Szukając odpowiedzi na pytanie „dlaczego to zrobiła” trafiłem na te forum.

 

Ona:

31 lat, rok starsza (poszedłem wcześniej do szkoły), w szkole kujonka i zawsze sprawiająca wrażenie ułożonej. cicha woda... Atrakcyjna i dalej tak twierdzę. Po lekturze forum stwierdzam że atencjuszka z niską pewnością siebie, potrzebująca dużo czułości i uwagi, której raczej jej nie zapewniałem, nie jestem romantykiem i szczególnie uczuciowym gościem. Ekstrawertyczka, przyciąga nowych ludzi i sama lubi ich poznawać. Kilka lat temu odkryła na nowo pasję z dzieciństwa – taniec. Sporo czerwonych flag o których nie miałem pojęcia i nie zauważałem. Mimo to też dobre cechy na matkę, pracowita, rodzinna, nie rozrzutna, zawzięta, opiekuńcza, stroniąca od alko i wszelkich używek.

 

Związek:

Generalnie pierwszy i jedyny poważny związek obojga. Oboje bez doświadczenia, odkrywaliśmy się i docieraliśmy nawzajem. W życiu codziennym dobrze się dogadywaliśmy. W łóżku jestem z tych co lubią dawać od siebie i zawsze stawiałem jej przyjemność na pierwszy miejscu. Sporo razem wypróbowaliśmy i na sporo się odważyła. Wydaję mi się że się że w tej kwestii rozumieliśmy się najlepiej i to mocno cementowało związek. Do 2021, dobrze wspominam tamte czasy. W międzyczasie ślub, decyzja której dziś stwierdzam, w ogóle nie przemyślałem. Presja, komentarze jej i rodziny zrobiły swoje „już tyle lat jesteśmy razem”, „trzeba się określić”, „już nie jesteś biednym studentem, stać Cię na pierścionek”, „jak to wygląda, tyle lat bez ślubu”.  Muszę z przykrością stwierdzić, że dłużej zastanawiam się nad jakimkolwiek zakupem w Internecie niż zastanawiałem się wtedy nad ślubem..

 

2021:

Początek 2021 Covid i przeprowadzka do większego miasta i zmiana roboty, „żeby być bliżej rodziny”, „bo jak będą dzieci to żeby babcie mogły odwiedzić”, wiadomka. Temat dziecka pojawił się już przed przeprowadzką. Po przeprowadzce coraz bardziej na to naciskała. Z mojej strony przekaz był jasny, najpierw umowa na stałe w pracy, czyli rok musi zapierdalać i później możemy działać i temat ucinałem. Wydawało mi się że ta racjonalna postawa do niej trafiła i ostatecznie to zaakceptowała. Ale w międzyczasie jak się okazało zaczęło kwitnąć coś na boku.

Nowe miasto, brak znajomości, nowa praca, w pracy u niej większość singli i singielek, koleżanka, też Polka – rozwiedziona, czytaj „witamy na zachodzie”. Jeszcze lockdown, to wszystko zaczęło jej mocno doskwierać. Zaczęła więcej czasu spędzać w biurzę, że niby projekty, dużo roboty. Wracała czasami późno wieczorem. A to jakieś tańce w lockdownie potajemnie, a to jakieś piwo integracyjne po pracy. Nie przeszkadzało mi to bo miała moje pełne zaufanie (głupi byłem). Zrobiłem jej swojego czasu jazdę że ja nawet nie wiem gdzie się ona szlaja i jak się jej coś stanie to nawet chuj wie gdzie jej szukać. Poskutkowało na chwilę.

 

Romans:

Cała historia toczyła się na przestrzeni kilku miesięcy, tyle czasu pozostawałem ślepy i zapatrzony w moją „jedyną”. Wkręcony w świat inwestycji i jednocześnie covida dużo czasu spędzałem przed laptopem i okazywałem jej mało zainteresowania w tym czasie. Libido na pewno spadło. Moja luba była na tyle perfidna, a ja na tyle głupi że nawet nie kasowała wiadomości na telefonie od swojego lowelasa. Jak się okazało był to 8 lat starszy, żonaty i bezdzietny kolega z pracy. Ze zdjęcia stwierdzam że zdecydowanie mniej atrakcyjny ode mnie, ogólnie fizycznie nic specjalnego. Sprawa wyszła na jaw, gdy w końcu coś mnie skłoniło spojrzeć w jej telefon. Całość rozwijała się stopniowo, skończyła się wiadomo czym i to nie raz. Romans przez duże R. Przy tym przyznała się do wszystkiego zdradzając przy tym wiele szczegółów, które do dziś ryją mi beret. Czy można tu mówić o nowej gałęzi? Gość miał żonę której podobno nie chciał zostawić. Myślę że moja nie miałby na tyle odwagi żeby mnie zostawić. Bo co ona powie rodzinie... Błagała o drugą szansę, a ja się ugiąłem i przy tym wziąłem cześć winy na siebie, że nie okazywałem jej tyle uczuć i uwagi co trzeba, że nie wspierałem jej w tym trudnym momencie. Schemat, naiwniak w chuj…

 

Druga szansa:

Po tym był niezły Roller Coster. Nastąpiło coś jakby mały miesiąc miodowy, każdy się starał i w ogóle jakby nic się nie stało i będziemy żyć długo i szczęśliwie. W przypływie miłości zaciążyła… a następnie poroniła w 11 tygodniu. Byłem zmieszany. Wmawiałem sobie że to faktycznie moje dziecko i ten romans się skończył. Dzisiaj stwierdzam że chyba wszechświat przemówił i dobrze że tą ciąże straciła.

 

Szansa zmarnowana: 

I znów schemat, zaczęła wracać do niego (o ile w ogóle to przerwała), ale chyba tym razem bez seksu na pocieszenie. Czułem tą fałszywą energię od niej.  Te same powody, bo byłem „zimny i nie okazywałem jej wsparcia jak poroniła”, a on ją rozumiał... Znów wpadła przez telefon, tym razem próbowała być bardziej ostrożna ale się nie udało. Powiedziałem jej wprost że to koniec, że chce rozwodu. Rozpacz z jej strony i skomlenie. Na drugi dzień rano spakowałem walizkę i pojechałem prosto z pracy do PL.

Zajechałem do teściów, opowiedziałem im historię i ze łzami w oczach się z nimi pożegnałem, mówiąc „ z tego już nic nie będzie”. Szkoda mi ich było. Zawsze byli w porządku w stosunku do mnie, z teściem miałem lepszy kontakt jak z własnym ojcem. Lubili mnie za to że jestem zaradny, ogarnięty i że przy mnie ona się nie musi o nic martwić, bo ja wszystko ogarniałem. Czasami miałem wrażenie że nawet faworyzowali mnie ponad swoją córkę. Zamiast myśleć o sobie to się martwiłem czy to udźwigną.

 

Chwilowe przebudzenie:

W tym samym tygodniu pojechałem w góry i przeżyłem po raz pierwszy w życiu zajebisty urlop ze samym sobą. Dużo czasu do zastanowienia, wysiłek fizyczny, pokonywanie własnych barier, jakby samoocena +10.

W międzyczasie ona przyjechała do moich rodziców z nadzieją że mnie tam zastanie… Przeprosiła moją matkę, która wyraziła nadzieje że może jeszcze nie wszystko stracone i się zejdziecie. „Taka miłość od liceum, każdy zazdrościł” hoho. Tak było… Przy tym mi w górach wnioski nasuwały mi się jednoznaczne: „na chuj mi ona, nie potrzebuje jej”. Ale wszystko się kiedyś kończy, tak jak mój urlop. A wrócić trzeba gdzieś było i pójść do roboty. Cóż, wróciłem i instynkt zwierzęcy wziął górę, zerżnąłem ja w kuchni, jak zwykłą ladacznicę. I tak zostałem… Wygoda, przywiązanie, tchórzostwo? A bo coś dobrego potrafi ugotować a i z kija trzeba spuścić a i jest się do kogo odezwać…

 

Obecnie:

Eh. No i tak sobie żyjemy z dnia na dzień. Były lepsze i gorsze momenty. Ona się stara. Nawet robiła jakąś tam sesje z psychologiem żeby to przerobić. Ale we mnie coś umarło i stwierdzam że mam z każdym tygodniem coraz bardziej wyjebane. Zacząłem żyć dla siebie, sport, gitara, giełda, znalazłem lepszą pracę, generalnie głowa większość czasu zajęta. Nawet na urlop mi się z nią nie chce jechać. Rozmawiać też jakby nie było już o czym. Ona liczy że jeszcze może pomyślimy o dzieciach, że się uda. Powiedziałem jej w przypływie szczerości, że nie chce się wpierdolić w alimenty na całe życie i chyba żartuje. 

 

Ale żeby zostawić jakoś odwagi brakuje.  Chyba po cichu liczę że sama będzie chciała odejść. Tylko czy to wszystko będzie takie proste? Na ten moment wydaje mi się że tracę z nią czas i te małżeństwo nic nie wnosi w moje życie, ot przywiązanie i sentyment do tego co było wcześniej. Powiedziałem jej to w wprost, że my wyrośliśmy z siebie, nie inspirujemy się nawzajem i oprócz wspólnego mieszkania i relacji w rodzinie nic nas nie łączy.

 

Jeśli chodzi o sprawy formalne:

·         brak potomstwa,

·         brak kredytów

·         wynajęte mieszkanie, standard za granicą

·         każdy ma swoje konto na które wpływa wypłata + mamy wspólne na które przelewamy oboje 60% wypłaty z tego finansujemy wszystkie wspólne wydatki typu rachunki, zakupy, wyjazdy itp.

·         auto kupione przed ślubem na mnie i za moje pieniądze

·         inwestycje na giełdzie poczynione teoretycznie za moje pieniądze, ale no właśnie co moje to i jej?

·         materiał dowodowy w postaci historii czatów i screenów z rozmów z nim zebrany już wtedy i zabezpieczony

·         z resztą niczego się nie wypierała i nawet przed moją matką powiedziała prawdę

 

Teoretycznie easy, ale jak to wygląda w praktyce jakby człowiek chciał się rozwieść?  

 

Z perspektywy czasu stwierdzam to co dla wielu na forum jest już oczywiste:

·         Nie ma sensu wiązać z się pierwszą dziewczyną tym bardziej w wieku 18 lat. Mam uczucie ze poświęciłem i jednocześnie zmarnowałem dla niej i tego związku całą młodość.

·         Stabilność która niby od pewnego wieku jest dla kobiet ważna przegrywa z potrzebą atencji.

·         Nie ma sensu brać dziewicy. Koledzy na forum mają rację, pizda będzie swędzić żeby spróbować innego bolca, choćbyś miał grzechotnika po kolana i nie wiadomo jakie sztuczki potrafił

·         Bycie nice guyem i stawienie interesu kobiety na pierwszym miejscu to strzelanie sobie w kolano i zamykanie się samemu w klatce.

·         Kłamanie w żywe oczy to dla kobiety żaden wyczyn, zdziwiłem się jak łatwo jej to przychodziło.

·         Trzeba myśleć przede wszystkim o sobie, za późno to pojąłem.

 

Mam nadzieję, że dało się to czytać Panowie 😉  Żyjąc z nią wydawało mi się zawsze że takie rzeczy przydarzają się tylko innym parom - kubeł zimnej wody. Nie wiem co oczekuję po tym wątku. Trochę dla potomnych, a trochę sam chciałem to z siebie wyrzucić z myślą że znajdę tutaj siłę by się ostatecznie określić się co dalej.

 

Pozdrawiam wszystkich braci samców! 

 

Cóż historia raczej z tych przykrych ale dzięki za dzielenie się wiedzą z młodszymi braćmi. Wydaje mi się, że lepiej byście się rozeszli bo z tego co mówisz to kojarzysz tylko ją z tym co zrobiła i traktujesz jak maszynę do zaspokajania swoich potrzeb co znaczy, że nie jest dla cb ważna. Lepiej się rozejść i spróbować coś innego robić.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, jol napisał(a):

Czemu bez orzekania ? Zweryfikuj to lepiej abyś nie musiał dzielić się swoim "majątkiem"

 

Orzeczenie o winie jednego z małżonków nie sprawia że majątek nie podlega podziałowi. To są dwie różne kwestie.

 

2 godziny temu, JoeBlue napisał(a):

Poczytaj trochę prawa to będziesz wiedział.

A tak poza tym jak sądzisz?

Kto może być winny rozpadu małżeństwa?

 

 

Po konsultacji z adwokatem nie ma sensu iść na wojnę. Sąd nie określa czy jedno z małżonków zawinił mniej lub bardziej. Wystarczy że powie że przynosiłem stres z pracy i byłem nieczuły bla bla bla i już w jakiś sposób jestem winny, chuj że ona miała romans... Tak to wygląda ze strony prawnej, nie wspominając że taki proces potrafi się ciągnąć 2-3 lata. 

 

Póki co mieszkam sobie sam i próbuje się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Ona mieszka u koleżanki i szuka sobie mieszkania. Kwestia podziału majątku w toku, chce to załatwić między nami w formie dokumentu i dołączyć do pozwu.

 

Pozdro!

  • Like 3
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Doloze swoja cegielke, bo jestem po podobnej akcji. Jesli dasz jej rozwod za porozumieniem stron, to dla niej jest nagroda. Ona cie zdradzala, a on ja puszcza wolno. Ja zlozylem o jej winie, opisalem podejrzenia, dni, daty, godziny, dorwalem adres kochanka, powolalem go na swiadka. Mimo iz w sadzie nie udowodnilem jej zdrady, to pobralem wszystkie protokoly zeznan z sadu. Gdy wsrod naszych znajomych i jej rodzicow zrobila ze mnie tyrana, ze uciekac musiala, ja pokazalem pisma, ze prawdopodobnie mi rogi przyprawiala i, ze za malo mialem dowodow na zdrade, siedzi teraz cicho, a znajomi na nia krzywo patrza, ze ich oszukala. Gdy dasz jej rozwod za porozumieniem stron, to taka historyjke ulozy, ze musiala od ciebie uciekac, ze beda na ciebie ludzie krzywo patrzec, ona zrobi z siebie ofiare. Gdy bedzie watek zdrady i podrazysz ten temat w sadzie, dama bedzie cicho siedzirc, bo wstyd na caly las. Przysiegala ci milosc i wiernosc, bycie z toba na dobre i na zle, w przyprawila ci rogi, dajac jej rozwod za porozumieniem stron, dajesz jej nagrode, puszczasz ja wolno by mogla juz sie bzykac na legalu bez ukrycia. Przemysl sprawe bracie.

  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Marnujesz czas i swoje życie. Likwiduj "wspólny" majątek i składaj pozew o rozwód. Bez orzekania o winie. 

 

1. nie macie "wspólnego" majątku.

2. Nie ma dzieci.

3. Nic was nie łączy

 

Rozwód będzie na jednej rozprawie. I kopnij pańcię w dupę, jak nie potrafiła jej utrzymać na wodzy.

 

Życie przed tobą i jeszcze raz napiszę - nie trać czasu.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.