Skocz do zawartości

krzykwers

Użytkownik
  • Postów

    48
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez krzykwers

  1. Zgada się. Koło mojego osiedla przebiega ścieżka rowerowa, na której trenują niezłe hardcore-y (ścieżka ma ze 7m szerokości i ma parę kilosów długości, więc są warunki). Co chwilę jest jakiś wypadek, bo pieszy się zagapi i wlezie pod rozpędzony rower. A tych hardcore-ów w ogóle nie słychać. Jak jedzie jakiś 'normalny' rowerzysta, to skrzypi, rzęzi, błotnik mu się telepie - słychać od razu. Ale taki zadbany, wychuchany, wyregulowany rower jest nie do usłyszenia w mieście.
  2. Takiego pierdolenia nie należy słuchać. Wymaż to z pamięci. Udawaj, że nie było tej rozmowy. Nie komentuj ani nic nie mów, te słowa nigdy nie padły. Nawet taki frajer i pantoflarz jak ja wie, że na takie debilne teksty nie należy reagować. Prymitywna manipulacja.
  3. Jak się porównuje gołe stawki podatkowe to można odnieść takie wrażenie. Jak się wszystko dokładnie policzy i złoży do kupy podatki, ZUS-y, NFZ-ty etc. to okazuje się, że u nas niekiedy jest jeszcze gorzej.
  4. Termin 'depresja' jest grubo nadużywany, podobnie jak borderline. Idę o zakład, że większość ludzi (myślę, że ponad 90%) nigdy w życiu nie widziała człowieka z depresją kliniczną. Może i lepiej, bo widok mało atrakcyjny.
  5. Nie wyjaśniłeś rozważań o margarynie, jedynie pokazałeś, że ich nie rozumiesz. Mylisz badania korelacyjne i eksperymentalne. Postaraj się zrozumieć ten tekst: Jeżeli okazałoby się, że poparcie dla ustawy antyaborcyjnej koreluje z wiekiem wyborców (starsi popierają ją częściej), nie moglibyśmy stwierdzić, że to wiek jest przyczyną popierania ustawy – ale znając wiek wyborcy, możemy przewidywać jego stopień poparcia dla ustawy lub wyjaśniać ex post wyniki referendum. Podobnie – stwierdzona korelacja między motywacją do pracy a wysokością zarobków nie pozwala rozstrzygnąć, czy to wysokie zarobki zwiększają motywację do pracy, czy też silna motywacja do pracy jest przyczyną wyższych zarobków. Wykazanie, że na podstawie jednej zmiennej można przewidywać wartości drugiej, jest koniecznym, ale niewystarczającym warunkiem wnioskowania o kierunku wpływu. (autor: Grażyna Wieczorkowska-Wierzbińska) Powyższe wyjaśnienie wklejam głównie dla braci z forum, żeby mogli sami ocenić, kto powinien douczyć się statystyki. Technicznie, to nie co rano, bo ona jest lekarzem i miewa nocne dyżury, a ja dla odmiany ze dwa razy w miesiącu mam delegację na 2-3 dni, ale z grubsza tak właśnie jest. Kiedyś wszystko było inaczej. Teraz wykańcza nas praca, dziecko wymaga poświęcenia wiele uwagi, ona bardziej koncentruje się na byciu matką, a nie żoną. Zarabia słabiutko, więc wszystko na mojej głowie. Jak stracę robotę to nie wiem, co będzie. Do tego jeszcze przytyki o przemoc ekonomiczną, że za mało czasu z dzieckiem, że nie pomagam w domu. Jak sobie kupię piwo to afera, że jestem alkoholikiem, a w dodatku wczoraj mówiłem, że nie mamy na cośtam pieniędzy, no i już wiadomo, na co wydałem te pieniądze. Seks od święta, ale w sumie to nawet mi nie zależy, bo nie czuję do niej właściwie nic. Ani na plus, ani na minus. Jakbym mieszkał ze współlokatorką. Kiedyś była między nami jakaś więź, jakaś nić porozumienia, ale to gdzieś się zgubiło, przerwało, wygasło. Teraz mamy po prostu obowiązki wobec siebie i dziecka. Masz rację, wjebałem się przez matrix, teraz to wszystko widzę, ale nie wiem, jak się z tego wyplątać. Nie mam ruchu. Czuję się jakbym był w kropce, jak się nie obrócę, to z tyłu dupa. Jakieś pomysły? Chętnie rozważę.
  6. Zamówić dezynsektora i niech on się zastanawia, co to za paskudztwo - to jego praca. Dajcie profesjonalistom zarobić na chleb, to pobudza gospodarkę
  7. To trochę karkołomne założenie. Bycia w związku też trzeba się nauczyć. Możesz przeczytać setki książek, for internetowych, poradników, ale bez praktyki na wiele to się nie zda. Możliwe, że na pierwszym zakręcie się wyjebiesz, mówiąc obrazowo. Z książek możesz się nauczyć fizyki czy historii, ale pływania czy rzucania oszczepem albo prowadzenia samochodu to nie bardzo i podobnie jest z byciem w związku. @arch Widzę u Ciebie dwa problemy. Pierwszy jest taki, że nie przepracowałeś rozstania ze swoją partnerką i ciągle rozkminiasz, co by było, gdybyście byli razem. Ale tego nigdy się nie dowiesz. Możliwe, że byłbyś teraz mną - facetem z żoną, której nawet nie lubi jakoś specjalnie, ale ma z nią dziecko i kredyt we frankach. Być może trudno Ci będzie w to uwierzyć, ale nie masz czego mi zazdrościć. Drugi jest taki, że namieszałeś sobie w głowie jakimiś bliżej nieokreślonymi badaniami, o których nie za bardzo wiesz, kto je robił, jak je robił, po co je robił, co mu wyszło i powtarzasz tylko końcową interpretację wyników. Akurat doktoryzuję się na kierunku w miarę mocno powiązanym z psychologią i takich badań przerobiłem setki. Wnioski z nich płynące niejednokrotnie zostały sformułowane byle jak i na kolanie tylko po to, żeby nie było gadania, że kasa z grantu poszła na marne. Albo na zamówienie jakiegoś lobby, np. matrymonialnego. Zwróć uwagę, że kwestia poczucia szczęścia jest szalenie trudna do zmierzenia. Trzeba ustalić jakieś parametry, które będzie się mierzyć, a następnie dokonać interpretacji pomiarów. O ile duża próba respondentów z grubsza zapewnia równomierny rozkład zmiennych zakłócających, to w żaden sposób nie jest w stanie obronić badaczy przed zmierzeniem korelacji pozornej. Kolejna sprawa, że takie badanie to badanie korelacyjne, czyli mierzy jedynie współistnienie zjawisk, ale nie wskazuje związku przyczynowo skutkowego ani kierunku wpływu jednego na drugie. Dla celów marketingowych to wystarczy. Przykład: w stanie Maine liczba rozwodów jest bardzo silnie skorelowana ze spożyciem margaryny. Jak liczba rozwodów rośnie, to wiesz, że sprzedaż margaryny również wzrośnie i zatowarowujesz sklep margaryną. Jak spada, to zamawiasz w hurtowni mniej margaryny. Nie ma znaczenia dlaczego tak jest i czy to rozwodnicy jedzą margarynę, czy może faceci porzucają żony, bo kanapka była z margaryną zamiast prawilnego masła. Jeden czort, Ty tylko handlujesz margaryną i nie wnikasz w takie detale. Rozumiesz? Większość ludzi tego nie rozumie i próbuje snuć wnioski o przyczynowości, co jest w takich badaniach błędem w sztuce. Wracając do tematu, może być tak, że ludzie o większym poczuciu szczęścia chętniej wchodzą w związki, a tacy o niższym mniej chętnie i tyle. Może być tak, że tych 'nieszczęśliwych' nikt nie chce. Wtedy to zdolność odczuwania szczęścia wpływa na zawieranie związków. Może też być tak, że nikt ich nie chce, więc są nieszczęśliwi i wtedy jest tak, jak zdaje się zakładasz, że to bycie w związku wpływa na odczuwanie szczęścia. Sporo możliwości jest, ale brak podstaw do wnioskowania, że bycie w związku zapewnia przyrost poczucia szczęścia, a wyjście z niego poskutkuje ubytkiem. Mam wrażenie, że jakbym nie był w związku, to wcale nie czułbym się gorzej, tylko dużo lepiej.
  8. Są różne programy wspierania mikro i małych przedsiębiorstw, fundusze kapitału zalążkowego, inkubatory biznesu etc. W pierwszej kolejności sugerowałbym obczaić Fundusz Wspierania Innowacji. Są również tzw. platformy startowe i tu sugerują sprawdzić Program Operacyjny Inteligentny Rozwój. Generalnie więcej o tym hałasu niż to warte, ale są tacy, co na tym skorzystali.
  9. @Bart Simpson Gdzie jest wina betonu w tym, że policjanci wbili na chatę do Bogu ducha winnych ludzi i jeden z nich brutalnie docisnął kolanem do ziemi 45kg kobietę tak, że złamał jej kręgosłup? Ja tu widzę raczej sadyzm wymieszany z debilizmem, no ale może czegoś nie kumam. Twoje wywody, że mają przejebane i że muszą zapisywać strony w kajecikach są tak jakby obok tematu. Mnie też szef w pracy ciśnie, to może poszukam jakiejś zasuszonej kobieciny i spuszczę jej wpierdol? Będzie ok? Jak myślisz?
  10. @Tomko Taka drobna sugestia...obczaj czym się różni leasing finansowy od operacyjnego.
  11. @Pytonga Ma rację, to nie jest kwestia płci. Na tym forum też jest paru braci, którzy na każdy temat mają coś do powiedzenia, a opowiadają jakieś obiegowe mity, które dość daleko mijają się z prawdą.
  12. No właśnie. I to jest chyba najsłabsza strona związków. Na każdym kroku czai się jakieś gówno. I do wszystkiego jakieś uwagi i komentarze. A weź skomentuj, że baba coś spierdoliła. To będziesz okropny, niedojrzały, chamski...tu jeszcze ze 100 epitetów...a w ogóle to jesteś jakimś zjebanym mizoginem, masz jakiś problem z kobietami, powinieneś się leczyć... ech...na co mi to było?...
  13. Ten film to klasyk, widziałem go wiele lat temu. Powinien go zobaczyć każdy kto myśli, że bank pożycza jakieś pieniądze. A tymczasem bank pożycza kasę, której nie tylko sam nie ma, ale ona nawet w ogóle nie istnieje. A pieniądz, który trzymamy w garści ma wartość właśnie dlatego, że ktoś zobowiązał się w przyszłości wytworzyć jakieś dobra odpowiadające zadeklarowanej na tym pieniądzu wartości. Trochę przerażająca wizja, ale w sumie jakoś to paca...
  14. Na pierwszy rzut oka nie widzę, ile trwał ten proceder. Napisane jest, że kilka lat, więc przyjmijmy okres 3 lat. Wychodzi 50 tysi rocznie, co daje 4166,66zł miesięcznie. Całkiem niezła wypłata. Jeżeli 4 lata to spada do 3125, czyli około 100 na dzień. Nie jestem pewny, jakie są stawki sponsoringu, ale wydaje mi się, że gościu jakoś dramatycznie nie przepłacił. No ale z tym zwrotem to się trochę wygłupił, na co on liczył???
  15. Bracia szanowni, polecam artykuł autorstwa profesora Dobrzyńskiego: https://www.tygodnikprzeglad.pl/globalne-korporacje-urzadzaja-swiat/ Artykuł inspirowany jest książką Johna Perkinsa: Hitman Wyznania ekonomisty od brudnej roboty Książkę tę polecali już bracia @pumcia1982 i @kootas, a ja się dołączam do tego grona. Książka jest dostępna tu: https://pl.scribd.com/doc/53368413/HITMAN-Wyznania-Ekonomisty-Od-Brudnej-Roboty-John-Perkins Jeden z ciekawych fragmentów: Naciski na przywódców krajów (potencjalnych ofiar) stosowano stopniowo. Początkowo starano się pozyskać ich zaufanie i przekonać do współpracy. Przedstawiano wspaniałe wizje rozwoju: budowy nowoczesnej infrastruktury i rafinerii przetwarzających ropę na potrzeby energetyczne kraju. Zadanie Perkinsa polegało na (pozornie fachowym, bo wspartym modelami ekonometrycznymi Markowa) uzasadnianiu rozdęcia rozmiarów projektowanych obiektów. Celem tej gigantomanii było nie tylko zawyżanie kosztów przedsięwzięć, by maksymalizować zyski firm budowlanych. Przede wszystkim chodziło o wpędzenie kraju w pętlę zadłużenia. Dług jest bowiem skutecznym narzędziem wymuszania uległości. „Warunkiem udzielenia pożyczek było to, że projekty będą realizowane przez nasze firmy. Pieniądze nie przekraczały granic Stanów Zjednoczonych – były przelewane z banków do firm budowlanych. Dbaliśmy, by kraj zaciągający kredyt zgodził się również na kupno od naszych korporacji samolotów, lekarstw, ciągników, technologii komputerowych”, pisze Perkins. Ten tekst o samolotach czegoś Wam nie przypomina?
  16. Panowie, warto uporządkować pewne sprawy. Te badania pokazują, że istnieje jakiś związek między badanymi zjawiskami. Co nam to daje? Ono to, że można na podstawie ilości jednych przewidywać ilość drugich. To już coś, jednak trzeba pamiętać o dwóch sprawach: 1. Absolutnie nic nie można powiedzieć o tym, dlaczego taka korelacja istnieje 2. Nie można określić jaki jest kierunek wpływu Człowiek w swojej naturze ma tworzenie tez wyjaśniających zaobserwowane zjawisko. Np. zobaczy góry, rzeki, jeziora i nie wiedząc skąd to się wzięło knuje tezę, że jakiś bóg to stworzył. Wyłoniło się z chaosu, słowo stało się ciałem i co tam jeszcze - wszystko jedno. Ale z prawdą to nie ma wiele wspólnego. Chciałbym przestrzec przed budowaniem daleko idących wniosków, bo jest to zwyczajnie nieuprawnione. Przykład - dzieci wychowywane przez samotne matki wyrastają na pojebów (uproszczenie, ale na potrzeby tej wypowiedzi przyjmijmy, że tak jest). Wniosek? Kobieta bez faceta nie potrafi wychować dziecka. BŁĄD!!! Równie dobrze może być tak, że one są samotne, bo są zjebane i faceci nie wytrzymują z nimi. Wtedy bliższy prawdy jest wniosek, że to zjebane kobiety wychowują pojebów. Ale może zjebani, samotni ojcowie też? I problemem jest to, że zjebani ludzie wychowują pojebów, a płeć jest bez znaczenia? W tym tekście mamy coś o zaangażowanym ojcu. Ale czy na pewno potrzebny jest zaangażowany ojciec, czy może po prostu potrzebny jest zaangażowany rodzic? Problem z badaniami jest taki, że zwykle nic nie wiemy o przyjętej metodologii i przytoczone jest jedynie to, co w jakiś sposób wspiera tezę autora. A rzeczywistość czasem bywa bardziej złożona. Kilka słów teorii - zmienna, którą podejrzewamy o bycie przyczyną badanego zjawiska nazywamy 'zmienną wyjaśniającą'. W cytowanym badaniu jest to 'obecność zaangażowanego ojca'. Nie ma za to nic o tzw. zmiennych zakłócających, a tych jest bez liku. Obecność pojebanej matki to jedna z nich. Inną może być posiadanie rodzeństwa. Kolejną wiek tego rodzeństwa. Wpływ dzielnicy, aktywność gangów na danym obszarze i sporo innych. Jeżeli badacze nie wyeliminowali wpływu tych zmiennych, to badanie nie pozwala na formułowanie tez o istnieniu związku przyczynowo-skutkowego. Przypomnę, jak to amerykanie badali wpływ pornografii na liczbę gwałtów. Rzetelnie przeanalizowali temat i doszli do wniosku, że istnieje silna korelacja tych zjawisk. Oczywiście zaraz znaleźli się tacy, co chcieli żeby pornografii zakazać, bo to powoduje zwiększenie gwałtów. Dalsze badania pokazały jednak, że obydwa te zjawiska silnie korelują z liczbą rozwiedzionych mężczyzn i po uwzględnieniu tych zależności korelacja między wielkością sprzedaży pornosów i liczbą gwałtów spadła do poziomu anemicznego (współczynnik ok 0,2). Tu zmienną zakłócającą był stan cywilny, a konkretnie fakt bycia rozwiedzionym. Takich zmiennych może być więcej, ale nie było sensu badać, bo już na tym etapie obalono teorię wpływu pornoli na gwałty. Podsumowując ten przydługi wywód - czasem obserwujemy zjawiska, które chętnie wytłumaczylibyśmy naszymi przekonaniami, ale choć nasze przekonania pasują do rzeczywistości, to niekoniecznie są prawdziwe. Po prostu wpadamy w pułapkę dorabiania teorii do obserwacji. Góra? skąd się wzięła? bóg stworzył! lecę wszystkim opowiedzieć o bogu stwórcy. I choć ta teza pasuje do rzeczywistości, to prawdy nie znamy i niekiedy nie poznamy. Nie twierdzę, że cytowani panowie nie mają racji, jednak na podstawie powyższego nie jestem skłonny przyjąć ich słów za pewnik. Znam całkiem normalnych facetów, którzy wychowali się bez ojców, więc może ta obserwacja to jakiś przypadek, jak np. zaobserwowana w USA silna korelacja między spożyciem mozzarelli i liczbą przyznawanych doktoratów z inżynierii lądowej? PS Jordan Peterson mówi o potrzebie celu w życiu, odpowiedzialności itp. Mieszanie w to sprawy ojca jest oczko naciągane.
  17. Jestem w podobnej sytuacji. Tylko ja zaczynam powolutku rozumieć, że problem nie tkwi w mojej żonie (choć tu też, bo uczucie dawno się wypaliło), a w samej instytucji małżeństwa. Ja po prostu nie czuję, żebym czerpał korzyści z bycia żonatym. Z bycia ojcem też nie bardzo - raczej jest to mnóstwo dodatkowych obowiązków i zmartwień. Jak pomyślę, że Ty chcesz sobie wsadzić na głowę obcego dzieciaka, to zastanawiam się czy Ty masochistą jesteś czy co? Brak zaufania praktycznie uniemożliwia poprawne funkcjonowanie związku. A do tego koniec końców okazuje się, że te podejrzenia okazały się uzasadnione. Pamiętam jak dawno temu moja żona była taaaaaka zajebista...tyle, że to była wersja demo i z czasem zaczęły wychodzić różne kwiatki. Jest duża szansa, że u Twojej nowej miłości będzie podobnie. Także o ile z Twoich słów wnioskuję, że rozwód byłby dla Ciebie odpowiednim wyjściem, to pchanie się w związek z rozwódką uważam za błąd. Łatwo mi to pisać, ale sam jestem w podobnej sytuacji i wiem, że nic nie jest takie proste. Jest mnóstwo zmiennych, parametrów, specyficznych szczegółów, które powodują, że nic nie jest proste ani łatwe. W dodatku jakby nie było słabo, to mimo wszystko znamy to bagienko, w którym tkwimy. To nasza strefa komfortu, choć brzmi to dość absurdalnie. Czyli podsumowując - rozwód tak, ale dzieciata rozwódka nie.
  18. Każda potwora znajdzie swego amatora. Będzie coraz trudniej, coraz mniejszy wybór, może nawet trzeba będzie się trochę postarać, ale jakiegoś spoconego Janusza zawsze się znajdzie. Także nie ma co robić tragedii. A poza tym, przecież jest kryzys męskości, wszyscy faceci to niedorajdy, a kobiety są silne i niezależne, więc właściwie po co to pytanie?
  19. @Adams Wybacz, jeżeli zabrzmi to protekcjonalnie, ale niepotrzebnie się produkujesz. Człowiek bez choćby podstawowej wiedzy ekonomicznej będzie tego słuchał jak tureckiego kazania. A większość ludzi w cebulandii nie ma żadnej wiedzy ekonomicznej.
  20. Brawo! Wstrzymajmy też pracę transportu publicznego, pogotowia ratunkowego, straży pożarnej i policji, wodociągów, kanalizacji, elektrowni. Należy też zlikwidować wszystkie weekendowe kursy, szkolenia i studia. Radio i telewizja powinna nadawać tylko programy z nagrania. Zamknijmy kina, teatry, parki rozrywki, muzea i w ogóle wszystko pozamykajmy, niech każdy ma w niedzielę wolne, bo przecież też mu się należy, prawda?
  21. krzykwers

    Przywitanie

    Cześć! Jestem lemingiem i słoikiem, forum polecił mi kolega, który miał więcej jaj ode mnie i kopnął w dupę swoją bździągwę, do czego i ja się przymierzam...tylko że mamy dziecko i obawiam się, że pójdę z torbami, ale to opowieść na inny wątek.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.