Skocz do zawartości

Dotyczy: Strajk ''nauczycieli'' należy im się podwyżka czy nie?


Eloquence

Rekomendowane odpowiedzi

To raczej nie "wprowadzenie", lecz powrót do nich.

Bo takie były pierwsze szkoły.

Kobiety i mężczyźni mają zupełnie inne predyspozycje do nauki, wbrew temu co się nam mówi. Dodatkowo mówi się nam ze mimo takich samych predyspozycji kobiety są lepsze w nauce (czyli że poza tym są bardziej chętne do nauki, czyli bardziej pracowite).

Sam w to uwierzyłem będąc w szkole, bo dziewczyny miały lepsze oceny mimo tego że ja np. byłem dobry z fizyki i chemii i jako jedyny z klasy robiłem różne doświadczenia które czasem demonstrowałem na lekcjach (ale czasami czegoś co się trzeba było nauczyć na pamięć zapomniałem i na klasówce dostawałem 4).

A to po prostu wynik różnic pomiędzy mężczyznami i kobietami, z jednoczesnym dostosowaniem systemu edukacji do kobiet. Tylko dlatego uchodzą za lepsze uczennice. Gdyby system był dostosowany do mężczyzn, to by było odwrotnie.

Stąd prosty wniosek że dostosowywanie się do kogokolwiek i nauczanie ich wspólnie nie ma sensu, bo zawsze ktoś ucierpi.

Trzeba uczyć osobno używając innych zasad. Nie dostosowywać się do żadnej z płci kosztem drugiej płci.

Mężczyźni lepiej analizują. Mają lepszą wyobraźnię 3D. Lepiej im idzie samodzielne planowanie tego co mają ogólnie zrobić niż wykonywanie czyjegoś planu.

Kobiety lepiej zapamiętują na pamięć. Oraz lepiej wykonują zadania z wyznaczonym odgórnie planem.

Taki system dał by lepsza edukację np. mi, bo nie tracił bym tylu lat na wkuwanie na pamięć jakichś wierszyków czy innych pierdoł (które nawet dla kobiet są nieprzydatne).

Z kolei kobiety by się nie męczyły i nie traciły czasu na lekcjach matematyki czy fizyki gdzie trzeba coś koncepcyjnie rozkminiać.

Trzeba by więc nauczać zgodnie z predyspozycjami każdej z płci. Tylko że to wywala dzisiejszy zlewaczały system. Nie tylko edukacji. Całość. Bo jak dzieci powiedzą co ich uczą w szkole, to się rodzice za głowę złapią (szczególnie dzisiejsze wyzwolone kobiety, samotne madki). Bo nauczanie dziewczynek wykonywania powierzonych im planów, odebrane by zostało jako atak na wolność, jako robienie z nich niewolnic, itp. Mimo że same dziewczynki w szkole wykonując te plany były by szczęśliwe. No ale nie, madka feministka wie lepiej co jest dobre dla jej curki Karynki. Z planem nauczania synka Sebixa też by miała problem, bo jak to tak dawać chłopczykowi decydować samemu i ryzykować. On jej zdaniem na wykonywać rozkazy i być grzeczny.

 

I zapomniałem wcześniej napisać: te szkoły prywatne w Indiach są zwykle niekoedukacyjne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@imprudent_before_the_event

Te różnice, o których piszesz dotyczą większości, ale nie wszystkich. 

Zawsze znajdzie się grupa po jednej i po drugiej stronie, która nie pasuje do założeń.

Lepszy podział widziałbym że względu na wyniki testów predyspozycji, ewentualnie, ale też bardzo ostrożnie na IQ. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, emrata napisał:

Nie spotkałam się z takim podejsciem w sumie.

Dygresja jak myślisz w Wielkiej Brytanii elita do jakich szkół posyła swoje dzieci?

 

http://wielodzietni.org/index.php?p=/discussion/2628/koedukacja-jest-zrodlem-agresji

https://24kurier.pl/alfabet/n-jak-nauczanie-czyli-anglik-idzie-do-szkoly/

 

Ja osobiście jestem za likwidacją przymusu edukacyjnego ale dla faszystów i totalistów byłaby to tragedia. Zasada jest prosta jeżeli ludzi raz potraktuje się jak niemyślące bydło to będą zachowywać się jak bydło.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, rycerz76 napisał:

Dygresja jak myślisz w Wielkiej Brytanii elita do jakich szkół posyła swoje dzieci?

Tyle, że w tym samym kraju uczelnie wyższe, gdzie również jest elita już tak nie działają.

Edytowane przez emrata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, imprudent_before_the_event napisał:

Kobiety lepiej zapamiętują na pamięć. Oraz lepiej wykonują zadania z wyznaczonym odgórnie planem.

Gdyby teraz wybuchła wojna i komendantkami obozów koncentracyjnych byłyby kobiety to... ;) plan ... 

2 minuty temu, emrata napisał:

już tak nie działają.

No i co w związku z tym czy to neguje początkowy etap? Jako kobieta znowu dasz jakiś unik lub zbicie na boczny temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, imprudent_before_the_event napisał:

Z kolei kobiety by się nie męczyły i nie traciły czasu na lekcjach matematyki czy fizyki gdzie trzeba coś koncepcyjnie rozkminiać.

Dla mnie przymus nauki polskiego i odebranie lekcji fizyki byłby dramatem.

Nie uczyniłoby mnie to szczesliwszym człowiekiem wręcz przeciwnie.

Kobiety na uniwersytetach pojawiły się, bo rzeczywiście chciały i miały predyspozycje do nauki. 

Pisarze, którym od początku mówiono, że nauki ścisłe to ich przeznaczenie również mieliby z tym problem, nie mówiąc o innych artystach.

To chyba zbyt uogólniony podział, żeby mógł dobrze działać.

7 minut temu, rycerz76 napisał:

No i co w związku z tym czy to neguje początkowy etap? J

Nie wiem czy neguje, ale nie daje wyjaśnienia sytuacji na uczelniach wyższych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym powinna być specjalizacja od 4 klasy szkoły.

Do 4 klasy nauczanie powinno dotyczyć rzeczy ogólnych czyli języka polskiego i matematyki (choć ciągle dziewczynki i chłopcy osobno).

Potem specjalizacja i mogła byś sobie wybrać że chcesz iść do klasy z fizyka. Choć faktycznie był by problem że takich klas było by niewiele (jeżeli miały by być damskie).

 

11 godzin temu, emrata napisał:

Zawsze znajdzie się grupa po jednej i po drugiej stronie, która nie pasuje do założeń.

Ale lepiej żeby nie pasowała jakaś mala grupa, niż cała płeć. A teraz jest tak że cała płeć jest pokrzywdzona. Oczywiście ta męska.

A tak w ogóle to jak się fizyki nauczyłem sam (nawet bez pomocy rodziców) do 6 klasy szkoły podstawowej. Poziom nauczania fizyki w szkole mnie załamał (nie dlatego że był słaby, ale dlatego bo nie uczył niczego ponad to co już wiedziałem). Twoja pretensja że zaszkodził by Ci brak fizyki w szkole jest więc wydymana. Nie ma takiego problemu. Jak ktoś się interesuje to się sam nauczy. Ty nie tęsknisz do nauki fizyki tylko np. do fajnego nauczyciela fizyki.

Edytowane przez imprudent_before_the_event
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, imprudent_before_the_event napisał:

Ty nie tęsknisz do nauki fizyki tylko np. do fajnego nauczyciela fizyki.

To jest krzywdzący pogląd. 

Fizyka w szkole dała mi możliwość poznania tematu i rozwinięcia zainteresowań. Może prędzej czy później sama bym się tym zainteresowała niemniej przyspieszyło to ten proces.

Chemia w szkole była moim konikiem, jeszcze na początków studiów miałam zacięcie, później to odeszło na rzecz innych przedmiotów, ale wiedzą została.

Dlaczego testy predyspozycji nie byłyby lepszym rozwiązaniem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, emrata napisał:

To jest krzywdzący pogląd.

Może i jest. Ale nie jestem poprawny politycznie. Jeżeli jakaś prawda kogoś krzywdzi, to trudno. Nie będę z tego powodu mówił inaczej niż wynika z danej prawdy.

 

1 godzinę temu, emrata napisał:

Fizyka w szkole dała mi możliwość poznania tematu i rozwinięcia zainteresowań. Może prędzej czy później sama bym się tym zainteresowała niemniej przyspieszyło to ten proces.

Przecież nic nie stoi na przeszkodzie żeby tej fizyki się uczyć nawet w szkołach niekoedykacyjnych

 

1 godzinę temu, emrata napisał:

Dlaczego testy predyspozycji nie byłyby lepszym rozwiązaniem?

A kto mówi że nie były by?

Zresztą można zrobić wszystko równolegle.

Rok nauki fizyki i chemii dla wszystkich. Potem testy predyspozycji. A na koniec możliwość wyboru (niezależnie od wyników testów).

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, imprudent_before_the_event napisał:

Przecież nic nie stoi na przeszkodzie żeby tej fizyki się uczyć nawet w szkołach niekoedykacyjnych

 

 

1 godzinę temu, imprudent_before_the_event napisał:

Zresztą można zrobić wszystko równolegle.

Rok nauki fizyki i chemii dla wszystkich. Potem testy predyspozycji. A na koniec możliwość wyboru (niezależnie od wyników testów).

Z Twoich wcześniejszych wypowiedzi zrozumiałam, że optujesz za programem nauczenia podzielonym wg. sztywnych predyspozycji płci: humanistyczne nauki głównie dziewczynek, ściśle głównie  dla chłopców.

Dobrze, że doprecyzowaleś, że jest w tym przewidziana również pewna elastyczność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodziło o predyspozycje co do sposobu nauczania. Ale nauczać można tych samych przedmiotów.

Czyli żeby np. fizyki chłopaków uczyć za pomocą rozkminiania i dawania im zadań do samodzielnego zaplanowania (np. zrób dźwig i sam wymyśl jak), a dziewczyny za pomocą nauki wzorów na pamięć (o ile ma to sens, no ale teraz tego nie będę analizował) oraz zadań z planem (zrób dźwig zgodnie z planem ale samodzielnie przeliczyć wymiary i siły występujące w dźwigu za pomocą poznanych wzorów).

To tylko przykład, i pewnie nie do końca poprawny. Ale przekazuje to co mi chodziło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Utarte schematy myślowe nigdy nie będą nauką, nie wiem po co w ogóle wprowadzać w Twoim pomyślę taka edukacje dla dziewczyn.

A jeszcze jedno pytanie, czemu tak bardzo obecny system nie jest przyjazny chłopcom? Myślę o podstawówce teraz, czy kolejne etapy są równie niesprawiedliwe?

Edytowane przez emrata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, emrata napisał:

Utarte schematy myślowe nigdy nie będą nauką, nie wiem po co w ogóle wprowadzać w Twoim pomyślę taka edukacje dla dziewczyn.

Teraz taka nauka jest dla wszystkich (wszystkich uczą na pamięć zamiast uczyć zasad działania, koncepcji, itp.), więc generalnie nie rozumiem pytania.

 

37 minut temu, emrata napisał:

A jeszcze jedno pytanie, czemu tak bardzo obecny system nie jest przyjazny chłopcom? Myślę o podstawówce teraz, czy kolejne etapy są równie niesprawiedliwe?

Z powodu konieczności wkuwania na pamięć, co chłopakom idzie gorzej a jest mało przydatne w życiu.

 

Wiesz jak wyglądała moja nauka fizyki? Będą w 4 klasie szkoły podstawowej (i oglądając Mac'gyvera oraz program dokumentalny którego nazwy nie pamiętam) dowiedziałem się że będzie taki przedmiot jak fizyka. I co to jest ta fizyka jako tako (nie jako przedmiot szkolny tylko jako dziedzina nauki). I już wiedziałem ze mnie to interesuje. Na zakupach do szkoły w wakacje, wyprosiłem zakup książki do fizyki (mimo że miałem ja mieć dopiero za rok).

Oto ona:
d1b4279644a592823c4a095d1ebf

Przeczytałem. Jak widać poszedłem z grubej rury bo to książka do szkoły zawodowej a nie do podstawówki. A ja to czytałem będąc w 4...5 klasie szkoły podstawowej.

Pytałem czasami o coś rodziców czy dziadków ale nie mieli pojęcia o czym mówię. Już mi się coś nie zgadzało bo mi zawsze mówili jak to dobrze chodzić do szkoły, że szkoła uczy na całe życie, itp. A przecież mieli to w szkole i powinni to teraz wiedzieć (skoro szkoła uczy na całe życie). Więc po prostu czytałem. Nie było trudne się przy okazji nauczyć (choć moim celem nie była nauka tylko zaspokojenie ciekawości) bo ta książka jest napisana w specyficzny sposób. Przystępny, i zaczyna od zera (od materiału z podstawówki).

Po szkole się wiele nie spodziewałem bo wiedziałem że idę nietypowym torem, a w szkole będą uczyć od zera bo inne dzieci zaczynają od zera. Ale sądziłem że to pójdzie szybciej i będzie można poza lekcjami o coś nauczyciela zapytać. Mocno się zawiodłem. Sądziłem że na 1 lekcji będzie co to siła. Na 2 co to ruch jednostajny. Itp. Albo w innej kolejności.

A tu tak: 1 lekcja przywitanie i co to jest fizyka. 2 lekcja siła. 3 lekcja dodawanie sił. 3 lekcja odejmowanie sił. No masakra jakaś. Pytam o coś nauczyciela to odpowiada jakoś dziwnie, jakby nie wiedział.

Zawsze byłem o wiele kroków przed programem nauczania czy nauczycielem. Aż do czasów studiów (i wtedy bym pewnie był , ale nie poszedłem na fizykę wiec nie miałem bezpośrednio takiego przedmiotu).

Wiele osób próbuje mi wmówić że wcale się sam fizyki nie nauczyłem bo to niemożliwe. Że mi się wydaje, itp.

Biorą tą książkę, otwierają w połowie i każą podać jakiś wzór na coś. No i nie znam go na pamięć. I mówią: "A widzisz, nie umiesz".

No ok, tylko zmierzyli mnie damską miarą. Nauką na pamięć. A ja pod pojęciem "nauczyłem się fizyki" mam na myśli naukę po męsku. Koncepcyjnie. Np. wiem że zasadę działania dźwigni można przełożyć na koło zębate, choć tego w książce bezpośrednio nie było.

 

Ale dość o mnie. Oceńmy teraz czy w takim razie działa damski sposób nauki na te damy. No a powinien.

Owszem działał w szkle bo dziewczyny wkuwały wzory na pamięć i na klasówkach dostawały 5-tki.

Zachowywały też tą wiedzę na dłużej bo miały ją podczas egzaminu gimnazjalnego a więc po 2...3 latach.

Ale zobaczmy jak to wygląda po 5...10 latach. Czy ktokolwiek, nawet kobieta, pamięta wzór na jedynkę trygonometryczną? Wzór na prąd w obwodzie z rezystorem? Rożnicę pomiędzy komórką roślinną a zwierzęcą? Itp.

Bo ja sprawdzałem i nie wiedzą.

Zatem wkuwanie na pamięć nie działa nawet w przypadku kobiet. A przynajmniej takie wkuwanie bez emocji. Bo jak wiemy kobieta lepiej zapamiętuje jak podczas zapamiętywania ma jakieś silne emocje.

 

Więc jak dla mnie, o ile kobiety może i lepiej wkuwają to powinny wkuwać to co się im przyda w życiu.

Mężczyźni w ogóle nie powinni za dużo wkuwać tylko uczyć się koncepcyjnie.

Ale przecież nikt nie broni się uczyć też samodzielnie. Nikt nie zabrania kobietom się uczyć koncepcyjnie poza szkołą, jak i mężczyznom się czegoś nauczyć na pamięć poza szkołą. Trzeba jednak im na to pozwolić zdejmując z nich obowiązek uczenia się wielu niepotrzebnych rzeczy.

Ja miałem dobrze, bo sobie sam zorganizowałem czas. Po prostu byłem leniem i się opuszczałem w nauce j.polskiego czy historii :D

Zaoszczędzony czas szedł na fizykę. Na szczęście rodzice nie robili wielkiego rabanu z powodu dwój z tych przedmiotów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W swojej edukacji spotkałam widocznie lepszych nauczycieli. Pamiętam jak w podstawówce jedną lekcja w miesiącu biologii czy wtedy przyrody, była poświęcana na zadawanie pytań. Można było pytać o wszystko: dlaczego włos się kręci, czemu niektóre rośliny zjadają owady, czy tylko ludzie mają pępek. To bardzo rozbudzalo ciekawość świata. Później już było różnie, miałam szczęście do nauczycieli fizyki , byli z zacięciem i nikt wzorów na pamięć wkuwać nie kazał, podstawowe informacje i wyprowadzanie. 

Nauka na pamięć? Może z 5 razy w trakcie 12 lat uczyłam się wiersza.

Nie wiem czy lepiej radziły sobie dziewczyny czy chłopcy, raczej czołówka w klasie była mieszana więc system chyba nie był taki niesprawiedliwy.

Wydaje mi się, że z własne doświadczenie próbujesz przelać na ogół, ale nie wszędzie jest tak źle jak opisujesz.

Edytowane przez emrata
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałem że jesteś chyba o 10 lat starsza ode mnie. Więc trafiłaś na inne czasy.

Ale moi nauczyciele też byli dobrzy i w ogóle spoko. Problem tylko taki że ja już na 1 lekcji fizyki wykraczałem swoją wiedzą nawet poza zakres szkoły podstawowej.

U mnie nie robili lekcji specjalnie na pytania, ale jak ktoś chciał i by spytał to by nie było problemu (inna sprawa że nikt nie próbował, nawet ja).

A co do nauki na pamięć. Jest tego więcej niż myślisz.

Każda klasówka jest przecież na pamięć. To nie tylko wierszyki.

Z matematyki trzeba policzyć pola rożnych figur złożonych. Czyli znać na pamięć wzory na pole kola, trapezu, sześciokąta, itp.

Z historii daty wydarzeń oraz same wydarzenia (jaki kraj na jaki napadł i z jakich powodów).

Z fizyki policzyć prąd w obwodzie. Więc znać wzór na prawo Oma i wzór na rezystancje zastępcze połączenia rezystorów. Plus wzory Kirchoffa.

Z chemii znać na pamięć wzory chemiczne oraz co z czym reaguje (co się odczepia od cząsteczek przy reakcji np. kwasu z metalem).

Jak by nie patrzeć sporo rzeczy jest na pamięć.

Choć to z fizyki i chemii ma jakiś sens chociaż. Bo tam się zapamiętuje generalnie podstawowe wzory a nie całe multum informacji (nie było na przykład konieczności zapamiętywania szeregu aktywności metali).

 

No i nie mówiłem tylko o swoich doświadczeniach. Mówiłem o tym co z tej wiedzy zostało innym osobom po wielu latach po szkole.

 

Dodam też co było w szkole średniej. Ja już rocznik idący nową maturą. Sami nauczyciele j. polskiego mówili że to kompletny bezsens, bo rozwiązywanie zadań miało być zgodnie z kluczem. Nie interpretowało się utworów literackich tylko był jeden konkretny klucz jak to zinterpretować (a wtedy to przestaje być interpretacją skoro jest to narzucone). Tutaj widać że nawet na takim przedmiocie jak j.polskim kiedyś były elementy jakiejś rozkminy, a przy nowej maturze nawet to zabrano i wprowadzono zwykłe wykuwanie na pamięć. Ty się załapałaś na starą maturę więc tego nie widziałaś na żywo.

Z tego co wiem od tamtej pory do teraz, pogorszyło się jeszcze bardziej.

Edytowane przez imprudent_before_the_event
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, imprudent_before_the_event napisał:

Ty się załapałaś na starą maturę więc tego nie widziałaś na żywo.

Nie, byłam drugim rocznikiem obowiązkowej matury z matmy.

Zdawałam nową.

Jaki to był poziom to każdy wie.

Nikt nas nie przygotowywał w szkole średniej do matury pod klucz, po prostu robiliśmy materiał.

Moja edukacja przebiegła w miarę dobrze więc da się to zorganizować nawet w mieszanych klasach.

Nie widzę nadal korzyści że szkół niekoedukacyjnych w modelu, o którym wspominasz.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, emrata napisał:

Nie, byłam drugim rocznikiem obowiązkowej matury z matmy.

Po tym jak była nieobowiązkowa? No to jesteś dużo młodsza ode mnie. Musiałem Cię z kimś pomylić.

2 godziny temu, emrata napisał:

Nie widzę nadal korzyści że szkół niekoedukacyjnych w modelu, o którym wspominasz.

Bo nie wspominałem o innych zaletach. Model o jakim mówiłem jedynie korzysta z innych zalet. A główną zaletą jest izolacja kobiet od mężczyzn sama w sobie. Taka izolacja pozwala na nierozpraszanie się podczas nauki.

Kolejne zalety wynikają już z tej izolacji.

Bo można zrobić klasę ścisłą i w szkole koedukacyjnej. Tyle że będą w niej dziewczyny. Mało bo mało, ale będą. I wtedy wprowadzenie metod nauki efektywnych dla większości uczniów czyli chłopaków spowoduje lamenty dziewczyn bo z kolei dla nich te metody będą nieefektywne. Więc trzeba będzie obniżyć poziom i zastosować metody efektywne mniej ale po równo dla chłopaków i dziewczyn.

A w klasach niekoedykacyjnych nie ma tego problemu. Wprowadzany metody efektywne dla chłopaków, bo w klasach są tylko chłopaki.

A w klasach ścisłych dziewczęcych metody efektywne dla dziewczyn. Różnica tylko taka że zamiast 10 klas koedykacyjnych w całym mieście ze średnimi metodami nauczania dla wszystkich. mamy 9 klas dla chłopaków z metodami najefektywniejszymi dla chłopaków, i 1 klasę dla dziewczyn z metodami najefektywniejszymi dla dziewczyn. A że dziewczyny do tej klasy by trzeba zbierać z całego miasta, to trudno. Za dziwne zainteresowania się płaci. Tak samo zapłaci mała część chłopaków którym się zechce iść do klasy humanistycznej. Jeżeli chodzi o płeć to jest tu równość.

 

No ale najważniejsza (już niezależnie czy w szkołach koedukacyjnych czy nie) jest specjalizacja. Czyli wybieranie przedmiotów. Wiadomo, nie każdy może od razu wybrać, i nie zawsze wybierze dobrze. No ale wtedy mógł by wybrać klasyczny system. Jak by nie było to zaleta. Zawsze możliwość wybierania jest zaletą. Tylko nam się wmawia że nie i że władza czy urzędnik wie lepiej od nas.

Edytowane przez imprudent_before_the_event
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, imprudent_before_the_event napisał:

Po tym jak była nieobowiązkowa?

Tak.

1 godzinę temu, imprudent_before_the_event napisał:

A główną zaletą jest izolacja kobiet od mężczyzn sama w sobie. Taka izolacja pozwala na nierozpraszanie się podczas nauki.

To jest dobry punkt wyjścia i wszystko, co się z tym wiąże, co dalej opisujesz.

Nie jest to taki od czapy pomysł jak na początku mi się wydawał.

Dzięki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tytuschrypus

A Ty uważasz, że tak łatwo po tylu latach pracy w jednym miejscu (w tym przypadku w szkole) zmienić ją na jakąś inną? I kim na być ten nauczyciel? Gdzie go zatrudnią?

Ten zawód ogólnie zasługuje na większe wynagrodzenie (napisałam wyraźnie ile zarabia moja mama - to jak napluć komuś w twarz, dokładnie jak scena z "Dnia świra") i bardzo dobrze, że nauczyciele w końcu protestują. To nie jest tak jak z jakąś zwykłą posadą w jakiejś korporacji, czy innym miejscu, że jak Ci nie pasuje to szukasz dalej innej posady w obrębie swoich zainteresowań oraz kompetencji. Tutaj mamy zawód nauczyciela i szkołę, gdzie wynagrodzenia oscylują wokół podobnej kwoty i wszędzie jest podobnie.

 

@Daenerys

Ja myślę, że część rodziców to buraki razem ze swoimi dziećmi, druga część jest obojętna i trzeciej zależy. 

"Nigdzie nie napisałam, że im bronię strajkować, ale dlaczego ja mam dopłacać do tego strajku? Każdy ma prawo do strajku, ale nie życzę sobie aby to robił moim kosztem." - Wiesz powiem Ci tak. To też taki trochę słaby argument i dla mnie manipulacje, żeby znowu powiedzieć jaki to nauczyciel jest zły i niedobry. Szkoda, że w drugą stronę to już nie działa. Każda decyzja niesie ze sobą straty i korzyści. Mają nie protestować, bo to niby Twoim kosztem? To jest sytuacja wyjątkowa. Idąc tym tokiem to oni nigdy nie mogliby strajkować. I co na to odpowiesz? Słucham. Co mają zrobić, żeby poprawić jakimś cudem swoją sytuację? Gdyby naprawdę Ci zależało na szkole to zrozumiałabyś ten protest. Nauczyciel oczywiście musi myśleć o innych, o tych wszystkich ludziach, którym nie zależy na nim, na nauczycielu, tak? Czas, żeby nauczyciel w końcu pomyślał o sobie. Już mówiłam, jak rezydenci strajkowali to było dobrze. Straty ponoszą również nauczyciele, którzy nie dostaną wynagrodzenia w czasie strajku. 

Naprawdę nie wiem jak inaczej Ci odpisać na taki komentarz "nie mam nic do strajku, ale jeśli to moim kosztem to już mam". Równie dobrze o wszystkim co się na świecie dzieje można tak powiedzieć... tylko dlaczego tylko nauczyciel musi być tym męczennikiem. 

Moja mama nauczycielka też jest bardzo zestresowana tym wszystkim, moja siostra ma mieć teraz egzaminy gimnazjalne. Trudna sytuacja. 

 

Jak rezydenci strajkowali to nie było tej społecznej nagonki "a co z pacjentami"? Jak policjanci strajkowali to też nie słyszałam takiej nagonki. Skoro rezydenci mogli dostać podwyżki to dlaczego teraz są pretensje, że nauczyciele chcą się tylko nachapać pieniędzmi, a mają gdzieś system? Czy rezydenci strajkowali przeciwko systemowi? Bo jakoś nie zauważyłam. Dostali kasę i tyle. Nauczycielowi tym bardziej należy się podwyżka, bo zarabiają BARDZO MAŁO jak na taką funkcję związaną przede wszystkim ze stresem. Dramat i tyle. 

 

Dokładnie @emrata - "Te różnice, o których piszesz dotyczą większości, ale nie wszystkich." 

"Z kolei kobiety by się nie męczyły i nie traciły czasu na lekcjach matematyki czy fizyki gdzie trzeba coś koncepcyjnie rozkminiać." - @imprudent_before_the_event - u mnie na farmacji większość to kobiety. Oprócz wielu rzeczy do wykucia z biologicznych przedmiotów mamy fizykę, bardzo dużo chemii, matmę i jakoś radzą sobie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Eloquence napisał:

Tutaj mamy zawód nauczyciela i szkołę, gdzie wynagrodzenia oscylują wokół podobnej kwoty i wszędzie jest

W każdej branży dochodzi się do ściany. Wtedy człowiek nie z budzetowki może założyć swoją firmę. Większość szkół dla dorosłych na naszym rynku założyli nauczyciele, teraz są członkami zarządu, prezesami itd. Można uczyć w prywatnej szkole. Można udzielać korepetycji, odrabiać w weekendy. Da się. Ale łatwiej wyjść protestować. O ile rozumiem czemu to robią, to nie pochwalam tego - a czemu, już pisałem. 

 

Nie twierdzę, że żaden nauczyciel nie zasługuje na podwyżkę. Ale na pewno nie każdy. 

 

A propos, akurat w piątek stałem pod centrum handlowym, czekałem na kogoś i widziałem wycieczkę szkolną (padały przy zbiórce nazwy klas). I jedna z tych pań, co to mają dostać podwyżkę bo zasługują wydarła się na jakiegoś dzieciaka z trzeciej podstawówki "Ustawić się, bo nie wytrzymam i was przez łeb zdzielę!". 

 

Tak, tak. Autentyk. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Eloquence napisał:

Czy rezydenci strajkowali przeciwko systemowi? Bo jakoś nie zauważyłam. Dostali kasę i tyle.

O nie, nie.

Jesteś z tego środowiska, powinnaś wiedzieć, że głównym postulatem, pierwszym na liście było 6,8% pkb na ochronę zdrowia, to co media z tym zrobiły to inna sprawa.

Większość tych podwyżek jest na papierze z kroczkami prawnymi, nadal gros rezydentów nie poprawiła swojej sytuacji finansowej.

 

8 minut temu, tytuschrypus napisał:

I jedna z tych pań, co to mają dostać podwyżkę bo zasługują wydarła się na jakiegoś dzieciaka z trzeciej podstawówki "Ustawić się, bo nie wytrzymam i was przez łeb zdzielę!". 

Każdy zna nauczyciela, listonosza, mechanika, panią z żabki i tak bez końca, kto się kiedyś zachował nieodpowiednio.

Żaden to argument przeciw grupie zawodowej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, emrata said:

Każdy zna nauczyciela, ...kto się kiedyś zachował nieodpowiednio.

Żaden to argument przeciw grupie zawodowej.

No nie bardzo. To tak jakbyś mi usiłowała wmówić, że to przypadek, że wszyscy moi nauczyciele (podstawówka, ogólniak, polibuda, uniwerek) to były jednostkowe przypadki i nijak się mają do ogółu. I to jest ogół aniołów, a ja przez jakiś nieprawdopodobny przypadek trafiłem na same mendy. I przypadkiem jest, że hostessy są uprzejme. To są wredne i złośliwe kurwy, a ja przez przypadek zawsze trafiam na te uśmiechnięte, uprzejme i pomocne.

No ale przecież hostessy są taaaaaaak zajebiiiiiiście opłacane...

I w ogóle wieloletnie obserwacje i doświadczenia to żaden argument vs zdanie emraty :P

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.