Skocz do zawartości

Kryzys społeczny i egzystencjonalny


Rekomendowane odpowiedzi

Witam. To mój pierwszy temat na forum, wiec nie wiem czy dodaje go w dobrym dziale. 

 

Ostatnimi czasy przechodzę przez pewien kryzys. Jestem takim typem człowieka, który zbyt wiele rozmyśla o pewnych rzeczach i pewnie niepotrzebnie. Mianowicie zaczynam odczuwać dziwny dyskomfort w sferze znajomych//rodziny. Generalnie sprawa wyglada tak ze ostatnimi czasy nastąpiła jakas dziwna fala ślubów i bombelkowania. Ja i mój facet (oboje 23 lata) mieszkamy razem jakos od 1,5 roku. Ja jestem z miasta a on ze wsi i jego rodzina wciąż żyje mentalnie jakby 30 lat wstecz. Przy każdym spotkaniu rodzinnym, (a takich niestety będzie coraz więcej w przyszłym czasie bo tutaj jakieś urodziny chrześniaka, zaraz święta) jesteśmy bombardowani milionem pytań o ślub i dzieci. Kiedy ja albo mój chłop odpowiadamy ze nie chcemy teraz ani ślubu ani dzieci, to oczywiście następuje szok. I pytania skierowane do mnie ze a to dlaczego, ze jak bede tak czekac to bede już za stara, jakby to był jakiś obowiązek żeby mieć dzieci.  No i ogolnie wkurwiajace teksty tego typu. Mój facet ma dwóch braci z czego każdy jest już po ślubie i oczywiście każdy ma dwójkę dzieciaków. Za każdym razem w nasza stronę lecą jakieś hihihehe żarciki w stylu jak tam wasze koty bo dzieci nie macie. A żony tych braci zawsze mierzą mnie od góry do dołu w co jestem ubrana, jak wyglądam, jaka mam biżuterię, chociaż przynajmniej tutaj mogę się pochwalić w porównaniu do nich po paru ciążach :) Generalnie bardzo fałszywa atmosfera i nie lubię tam przebywać ale się zmuszam. 

Kolejny punkt to znajomi. Kiedyś wypady do klubu w grupkach, imprezy, wyjazdy. Teraz co druga kolezanka z brzuchem zdjęcia na Facebooku, ewentualnie ze ślubu. Ostatnio zrobiliśmy „domówkę” u siebie, cztery pary, dwie znajome w ciąży, jedna planuje ślub. Nie miałam o czym z nimi już rozmawiać, kazda pokazywała mi zdjęcia jakie body kupiła albo jaka kaszka karmić żeby wzdęć nie było. Mój poziom cringu wyjebalo w kosmos. I jeszcze te pytania kiedy my planujemy ślub, co z dziecmi, czemu nawet nie mam pierścionka na palcu. Czuje jakbym spotykała się z zupełnie obcymi ludźmi, zamiast dobrze spędzać czas zaczęli mnie wkurwiac.  

 

Nie wiem czy to ja powinnam zmienic znajomych czy ze mna jest coś nie tak. Musiałam się pożalić :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam nic przeciwko małżeństwom młodych osób, ale tak obiektywnie, to w dziwnym środkowisku się obracasz bo, przynajmniej u mnie w rodzinie takie pytania zadaje się, ale dopiero koło 30 roku życia. Ale to i tak zadają je zwykle wścibskie ciotki, które wszystkim się interesują, tylko nie własnym życiem ;)

Może to frazes, ale to Twoje życie, a nie rodziny chłopaka i jeśli oboje nie czujecie się gotowi na ślub, to po go brać, szczególnie w tak młodym wieku?

Ślub wbrew pozorom wcale nie zagwarantuje wam szczęsliwej przyszłości, a nawet często wiele spraw się po nim psuje. Znam pary, które rozwiodły się niedługo po zawarciu związku małżenskiego, a znam i takie, które mieszkają ze sobą "na kocią łapę" przez lata i są ze sobą szczęśliwi.

Ślub ma sens tylko i wyłącznie w przypadku, kiedy jesteście absolutnie pewni, że będziecie już ze sobą na całe życie (choć inna sprawa, że wiele osób niby jest pewnych, a i tak kończy się rozwodem) i takim celu żeby w razie czego nie było problemów co do władzy rodzicielskiej/ opieki nad dziećmi, gdyby komuś z was coś się stało z dziedziczeniem majątku itd.

Za to ślub dla samej formalności, przyskrzynienia drugiej osoby, lub co gorsza zadowolenia rodziny, to głupota.

Do rozwodu tak czy inaczej może dojść, a po ślubie jest niebezpieczeństwo, że wiele zmieni się na gorsze z takich powodów, że:

- niektórzy ludzie uważają, że kiedy wezwą z kimś ślub, partner staje się ich własnością. Znika poczucie niedostępności drugiej osoby co może skutkować np. zaborczością, zaprzestaniem starania o tą druga osobą, bo przecież już nie odejdzie, większym poczuciem rutyny,  zbytnim poczuciem obowiązku, a obowiązek to często zabójca namiętności. NIe twierdzę, że ślub z założenia jest zły,ale trzeba wielkiej miłości żeby to przezwyciężyć, albo dojrzałości, żeby do tego nie doszło,

- rozwód jak wiadomo wiąże się, o ile jest wspólność majątkowa z podziałem majątku wspólnego, rozprawami sądowymi, często walką z partnerem, który nie chce się na niego zgodzić,

- przed rozwodem nie można się z nikim związać, a przynajmniej z tym ujawnić, bo jeśli przypadkiem się wyda, może być orzeczony rozwód z Twojej winy i partner może pozwać Cię nawet o alimenty, nie tylko dla dziecka, ale też dla siebie,

- rozwód czesto jest większą traumą niż zwykłe rozstanie.

Więc branie ślubu żeby zadowolić rodzinę jest czystą głupotą,  ma on wiele konsekwencji wbrew pozorom. 

A znajomych nie musisz zmieniać, ale możesz odpowiadać im zartem, zbywać ich. Np. kiedy zapytają kolejny raz, kiedy ślub możesz odpowiedzieć "ojej, zapomniałam wam powiedzieć. W najbliższą sobotę. Ale moja suknia ślubna jeszcze jest w pralni i nie wiem czy się wyrobimy". Oczywiście powiedzieć, to tak żeby ich nie urazić, ale można trochę powkręcać dla żartu. W końcu się odczepią jak zobaczą, że masz do tego dystans i powinni dać sobie spokój. Lepsze to niż tłumaczenie się dlaczego nie chcecie wziąć ślubu, albo co gorsza robienie im jakichś wyrzutów  z tego powodu.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W życiu jest tak, że została narzucona jakaś wizja i według nie których powinna ona dotyczyć wszystkich. Jestem w podobnym wieku i już takie naciskanie jest u mnie z racji długiego związku. Tylko, że ja osobiście nie biorę tej presji do siebie, każdy powinnien robić tak żeby mu było dobrze. Wszyscy ci znawcy życia od 7 boleści myślą, że wiedzą lepiej ale prawda jest taka, że każdy z nas wie co jest dla niego dobre. Wiele osób mi nie wierzy jak mówię, że dla mnie ślub nic nie zmienia i patrzę na to co realnie jest między mną i partnerem. Nie jednokrotnie usłyszałam, że jak nie chce brać ślubu to pewnie nie zależy mi, a moja babcia stwierdziła, że to jedyny sposób by zatrzymać chłopa? Nikt wróżką nie jest i nie przewidzi czy wasz związek, czy tam małżeństwo przetrwa. Jesteśmy kowalami własnego losu i powinniśmy za przeproszeniem dbać o kawałek swojej dupy, a nie czyjejś wścipskości. Z tym czy powinnaś zmienić znajomych? Czasami jest tak że komuś się wydaje iż mówi coś "w dobrej wierze". Ja po prostu to olewam i tobie też radzę, bo możesz nawet się zaręczyć i wziąć ten ślub, a miliony innych osób ci powie potem, że dla nich nie pasujecie do siebie, albo jeszcze coś innego. Jest to ciężkie jeśli chodzi o bliskich znajomych, rodzinę, bo wiadomo nawet jak chcesz olać to i tak gdzieś ci te słową leżą, chcesz choć trochę z ich zdaniem się liczyć. Jak dla mnie małżeństwo niczego nie zapewnia i moja hipoteza jest taka, że ludzie więcej niż na te bajkowe wesela za krocie, powinni wydać na pracę nad takim długim związkiem wraz z planowaniem dzieci, gdzie utrzymanie go to nie latwa sprawa. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podejścia rodziny czy znajomych raczej nie zmienisz, ale możesz zmienić swoje nastawienie. Podejdź do tego na spokojnie, a nawet z humorem. Do upierdliwych (dzieciatych) znajomych możesz powiedzieć tekst typu : patrząc na Was jestem o przyrost naturalny w Polsce spokojna :D.

Doceń, że masz wokół siebie osoby, które interesują się Twoim życiem, zależy im na Tobie. Część pytających zadaje takie pytania, gdyż w ich mniemaniu małżeństwo i dziecko to jedyna droga do szczęścia, spełnienia, innej być może nie znają. Czy należy ich za to winić? Myślę, że nie. Część osób pyta, bo zapewne zazdrości Wam Waszego życia, a skoro zazdrości to pewnie ze swego własnego jest niezadowolona, czy warto przez nich się stresować? Odpowiedz sobie sama, bo dla mnie odpowiedź jest oczywista.

Jeśli męczą Cię spotkania z dotychczasowymi znajomymi to zawsze możecie znaleźć sobie nowych albo więcej czasu poświęcać na rzeczy, które sprawiają Wam przyjemność.

Szkoda życia na kryzysy i ,,łapanie dołów";)

Pozdrawiam

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Lana07 napisał:

Za każdym razem w nasza stronę lecą jakieś hihihehe żarciki w stylu jak tam wasze koty bo dzieci nie macie.

Wtedy najlepiej wyciągnąć granat spod obrusu i wypalić "a wy to się lubicie chyba po cudzych jajach drapać?". Impreza stanie w miejscu, zimne poty wyjdą im na czoło, szybka zmiana tematu i masz spokój na najbliższe 2-3 lata z durnymi pytaniami. 

Na pochyłe drzewo każda koza skacze, jak się nie postawicie to będą po was jechać. Ja nie mam absolutnie cierpliwości kiedy ktoś zachowuje się nietaktownie, a takie jest pytanie w towarzystwie o intymne/prywatne sprawy. 

Edytowane przez Funeral
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest bardzo proste. Społeczny autpilot. Kiedyś szaman/kapłan potrzebował wyznawców żeby ktoś na niego łożył, król/polityk potrzebował ludzi, żeby nimi rządzić i mieć żołnierzy do obrony tego co zgromadził. Dlatego od pokoleń, w każdej kulturze dzieciom od najmłodszych lat instaluje się przekonanie, że celem życiowym jest założenie rodziny i posiadanie potomstwa. W naszym kręgu kulturowym wmawia się ludziom, że będą szczęśliwi, jak będą mieli dobrą pracę, małżeństwo i dzieci. To nie jest zły sposób na życie i rzeczwiście może być takie życie bardzo szczęśliwe i udane. Niestety coraz rzadziej się to udaje. 

Jeśli pójdziecie w tym kierunku powodowani niewłaściwą motywacją, to dojdzie do dramatu. 
Wszyscy którzy pchają się z takimi radami, naciskami, sugestiami robią to z bardzo prostej przyczyny- sami polecieli na takim autopilocie i kontakt z kimś, kto w ten schemat się nie wpasowuje, wywołuje u nich dyskomfort, nieprzyjemny zgrzyt. Niekoniecznie jest to świadome. Opcje są zazwyczaj dwie i niekoniecznie stoi za tym jakaś zła wola, to się odbywa na poziomie podświadomym. 1) w niektórych to się bardzo udało i nie wyobrażają sobie innego modelu, dlatego to samo mniej lub bardziej nachalnie sugerują innym. 2) wielu z Twoich znajomych żyjących w tym schemacie ma, albo będzie miało w domu piekło, ale nie są w stanie przyznać przed samymi sobą, że źle pokierowali swoim życiem. Dlatego swoje dramaty chowają za ładnymi pozowanymi zdjęciami z wakacji, a w towarzystwie robią dobrą minę, kłamią Tobie i sami przed sobą, że są szczęśliwi. Na pewno poznałaś takich ludzi. To są te pary, które przez lata uchodzą za udane, bardzo się kochające i wzorowe wręcz- aż nagle bomba atomowa> rozstanie, rozwód, wzajemne oskarżenia i nienawiść, walka o dziecko. 

Moja rada> nigdy nie kieruj się takimi naciskami i sugestiami. Starsze pokolenie nie rozumie dzisiejszych realiów, w szczęście rówieśników nigdy nie możesz bezkrytycznie wierzyć, a już na pewno nie w ładne, wyselekcjonowane obrazki z facebooka. Mam znajomą, która na facebook wrzuca fotki dziecka, wcześniej specjalną ciążową sesję u profesjonalnego fotografa. Dla świata zewnętrznego to idealna para. A ja wiem, że znajoma ciąży nie chciała, od początku ciąży marudziła, że się boi i brakuje jej imprez z alkoholem, jej mąż to kompletny kapeć, który  nie ma własnego zdania i jest kompletnie zdominowany, a za chwilę może być pogardzany. Ale na zewnątrz piękny obrazek pod publiczkę.
Przede wszystkim> z tymi ludźmi, którzy Ci trują o małżeństwie i dzieciach widujesz się sporadycznie. Zjazdy rodzinne, spotkania, wesela. 1 wieczór i znikają z Twojego życia na następne parę miesięcy. I nie oni będą ponosić odpowiedzialność za Twoje decyzje i porażki.
W kwestii dzieci polecam Ci posłuchać tego nagrania. Gość jest brutalnie bezpośredni, ale warto się zastanowić nad tym co mówi>

 

Edytowane przez Esmeron
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Esmeron napisał:

W naszym kręgu kulturowym wmawia się ludziom, że będą szczęśliwi, jak będą mieli dobrą pracę, małżeństwo i dzieci.

Wmawia się różne rzeczy. Masz mózg, to analizujesz i wybierasz.

 

Ja zawsze chciałem mieć gromadkę dzieci, ale niezupełnie wyszło. Czy dzieci oznaczają szczęście? Zdrowe, inteligentne, dobrze wychowane i odnoszące sukcesy - tak.

 

Co do tematu wątku- ślub oznacza założenie rodziny. Nie chcecie mieć dzieci, ślub- zwłaszcza z punktu widzenia mężczyzny- nie ma żadnego sensu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na każdym etapie tak może się zadziac. I powiem Ci ze to nawet nie zależy od tego czy chcesz ślubu i dzieci w danym momencie a jakości relacji. I też tego jak bardzo jesteś świadoma siebie jako człowiek. 

Ja mając 23 lata urodziłam dziecko i byłam już po ślubie. 

Z tym że kolosalne różnicy we mnie jako człowieku nikt nie odczuwał. Ci sami znajomi i przyjaciele. Rozmowy o naszych pasjach i życiu a nie o pamperach i rzygach. 

 

Natomiast z drugiej strony moja wtedy najlepsza przyjaciółka urodziła pierwsze dziecko przed 30tka. 

I jej odwalilo tak że kompletnie nie mam o czym z nią rozmawiać. I już prawie rok się nie widzimy. Jest zupełnie inną, obcą osobą. A wcześniej traktowalysmy się jak siostry. Przykre to to. Nie mam pojęcia jak to się dzieje ze niektórym odwala a niektórym nie. Może mnie tu ktoś oswieci

Edytowane przez MalVina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, MalVina napisał:

Na każdym etapie tak może się zadziac. I powiem Ci ze to nawet nie zależy od tego czy chcesz ślubu i dzieci w danym momencie a jakości relacji. I też tego jak bardzo jesteś świadoma siebie jako człowiek. 

Ja mając 23 lata urodziłam dziecko i byłam już po ślubie. 

Z tym że kolosalne różnicy we mnie jako człowieku nikt nie odczuwał. Ci sami znajomi i przyjaciele. Rozmowy o naszych pasjach i życiu a nie o pamperach i rzygach. 

No i właśnie nie pojmuje tego jak ludzie mogą się tak szybko zmienic. Mam znajome które z lasek spędzających wszystkie wieczory w klubie stały się nagle kochanymi mamusiami. Albo z ambitnych studiujących dziewczyn do takich, które maja już w sumie wysrane w edukacje bo jest dziecko i niech ojciec utrzymuje. Masakra. Ale podejrzewam ze to wszystko na pokaz, a w srodku odbywa się dramat. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, MalVina napisał:

Nie mam pojęcia jak to się dzieje ze niektórym odwala a niektórym nie. Może mnie tu ktoś oswieci

Fragment książki "mózg kobiety"

 

"MACIERZYŃSTWO ZMIENI CIĘ NA ZAWSZE - uprzedzała mnie moja matka. Miała 
rację. Nadal, choć w ciąży byłam lata temu, żyję i oddycham za 2 osoby, 
związana z moim dzieckiem duszą i ciałem więzią silniejszą, niż kiedykolwiek 
wcześniej wierzyłam, że może istnieć. Od chwili, gdy urodziłam dziecko, jestem 
innym człowiekiem; jako lekarz rozumiem zaś, dlaczego tak się dzieje. Macierzyństwo 
odmienia nas, bowiem zmienia, dosłownie, kobiecy mózg.

 

Na wiele sposobów 
zmienia jego budowę i funkcje, i to nieodwracalnie. 
Ktoś mógłby powiedzieć, że w ten sposób natura dba o przetrwanie gatunków. 


No bo jak inaczej można wytłumaczyć fakt, że ja - wcześniej w ogóle nie inte-
resowałam się dziećmi - nagle poczułam powołanie, by zostać matką. I to 
natychmiast po tym, jak skończył się w moim życiu etap bardzo ciężkiej 
(wspomaganej środkami farmakologicznymi) harówki. Z perspektywy neurologii 
wyglądało to tak: gdzieś w głębi mojego genetycznego kodu musiały tkwić 
„włączniki", które w pewnym momencie uruchomiły całą kaskadę macierzyńskich 
zachowań, wzmocnioną później przez hormony ciąży, uaktywnioną przez poród 
i uformowaną ostatecznie przez bliski, fizyczny kontakt z dzieckiem". 


Zupełnie jak w „Inwazji pożeraczy ciał" (choć może w tym wypadku film powinno 
się zatytułować „Inwazja pożeraczy mózgów") każda matka od środka powoli się

 

zmienia pod wpływem uwielbianego małego „obcego", którego nosi w swym 
łonie. Pod tym względem niewiele różnimy się od owiec, chomików, kapucynek 
i bonobo. Choćby taki chomik syryjski - samica tego gatunku, nim sama nie 
zajdzie w ciążę, w ogóle nie zwraca uwagi na młode (czasem potrafi je nawet 
zjeść).

 

Ale gdy tylko urodzi, troskliwie zbiera rozpełzające się dzieci, karmi 
i ogrzewa, a także iska i starannie wylizuje, dzięki czemu bezradne maleństwa 
powoli stają się zdolne do samodzielnego życia"

 

/Louann Brizendine

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Kapitan Horyzont napisał:

Wmawia się różne rzeczy. Masz mózg, to analizujesz i wybierasz.

Nieprawda. Przynajmniej nie do końca. Analizy i wybory przy pomocy mózgu to prawda, ale haczyk tkwi w tym, że Twój mózg zaczęto programować kiedy byłeś małym dzieckiem i nie byłeś w stanie nawet pomyśleć o tym, żeby filtrować światopogląd i przekonania, które chłodnąłeś nieświadomie. Chcesz zobaczyć masakrę? 

www.kryzys.org - katolickie forum dla ludzi w kryzysach małżeńskich, w trakcie lub po rozwodaxh. Poczytaj te historie. Ludzie zgnojeni, zdradzeni, wykrzutstani, a w swoim cierpieniu dowalajacy sobie poczuciem winy "że mogli lepiej bardziej się starać, więcej zarabiać, więcej poświęcać". Dlaczego? Bo system operacyjny jaki im wgrano nie przewiduje w ogóle takiego scenariusza w jakim się znaleźli. Mózg do analiz i decyzji mają, to są często wykształceni ludzi. Ale ich system nie pozwala nawet na cień zdrowego egoizmu i spojzenia na rzeczy takimi jakie są. 

Poczytaj. Jest tam historia gościa który miał rodzinę, ciężko pracował, myślał że jest ok, a żona go zdradzała i zostawiła dla innego faceta. Jaki efekt? Facet skamle, błaga o to żeby wróciła i wyrzuca sobie ze nie starał się bardziej. Babie się z nowym bolcem nie udało i wraca, a mąż szaleje z wdzięczności i obiecuje starać się jeszcze bardziej... 

Cytat

Ja zawsze chciałem mieć gromadkę dzieci, ale niezupełnie wyszło.

U mnie podobnie. 

Cytat

Nie chcecie mieć dzieci, ślub- zwłaszcza z punktu widzenia mężczyzny- nie ma żadnego sensu.

Ślub w obecnych czasach oznacza wiecej kłopotów dla związku niż brak ślubu. Nawet jak idzie o dzieci. Do posiadania dzieci ślub nie jest potrzebny. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, według mnie to jest kryzys, ale: 

"kryzys myśleniowy",

"kryzys własnego zdania",

"kryzys własnych zasad",

"kryzys własnych decyzji", zwał, jak zwał.

Ja, mając tyle lat co Ty (ommmmm!!  Mój pesel wygląda, jakbym przeżyła drugą wojnę światową:D ) nie zastanawiałam się nad tym, co robią inni, jak żyją inni, żyłam tak, jak mi pasowało, jak umiałam według siebie najsłuszniej/najlepiej/najpoprawniej. Nie jest to łatwe, ale możliwe. Trzeba mieć tylko na uwadze, że nigdy nie będziesz mogła powiedzieć: "bo oni mi tak...., bo ona mówiła, że..., bo miało być tak pięknie...."

Ponoszenie konsekwencji swoich decyzji, to ciężar, którego nikt nie powinien z Tobą "dźwigać".

Myśl o sobie, rób dla siebie, słuchaj siebie, patrz przed siebie.  Nie depcz, ale i zdeptać się nie daj ;)

 

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, Lana07 napisał:

Mam znajome które z lasek spędzających wszystkie wieczory w klubie stały się nagle kochanymi mamusiami. 

Chyba dobrze, że dziewczyny, które
zostały matkami przestały latać po klubach, a stały się dobrymi mamami? Lepiej by było gdyby nadal spędzały wieczory na imprezowaniu, a dzieckiem zajmował się tato lub jej lub jego rodzice?

 

54 minuty temu, Lana07 napisał:

Albo z ambitnych studiujących dziewczyn do takich, które maja już w sumie wysrane w edukacje bo jest dziecko i niech ojciec utrzymuje. 

Skoro jest dziecko to ktoś musi się nim teraz zająć. Na studia jeszcze przyjdzie czas. Studia nie uciekną, a czas dla dziecka jest tu i teraz. Widocznie doszły do wniosku, że należy zmienić priorytety w życiu. 

 

W takiej sytuacji trzeba dokonywać wyborów. Lepiej, że teraz ten czas poświęcają dziecku, a nie zabawie czy nauce, jeśli ta koliduje z zajmowaniem się dzieckiem.

To co zrobią jak dziecko podrośnie, czy będę kontynuowały naukę czy nie, to już inna kwestia, ale według mnie dobrze o nich świadczy, że teraz postawiły na rodzinę i opiekę nad dzieckiem.

 

55 minut temu, Lana07 napisał:

Ale podejrzewam ze to wszystko na pokaz, a w srodku odbywa się dramat. 

Skąd wiesz? Mówiły Ci to? Bo jeśli nie, to na jakiej podstawie wysnuwasz takie wnioski? Dlaczego zakładasz, że to życie na pokaz, a faktycznie przeżywają dramat?

 

Masz żal, że ludzie "zaglądają" do Twojego życia i próbują narzucić ich styl funkcjonowania, a sama krytykujesz wybory swoich znajomych.

 

Tak jak napisała @szamanka żyj swoim życiem, żyj tak jak Ci pasuje, ale też nie zaglądaj do czyjegoś życia. Twoje życie jest tylko Twoje, tak jak ich życie jest tylko ich. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, ewelina napisał:

Raczej chodziło o to, że stały się tylko matkami, praktycznie zapominając, że nadal są żonami czy partnerkami.

W tekście koleżanki nie ma nic na temat tego, że zapomniały, że nadal są żonami i partnerkami, to by zmieniło postać rzeczy. Jest mowa tylko, że przestały chodzić do klubów.

Cytuję jeszcze raz:

 

Godzinę temu, Lana07 napisał:

Mam znajome które z lasek spędzających wszystkie wieczory w klubie stały się nagle kochanymi mamusiami. 

No chyba, że czegoś nie widzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, LiderMen napisał:

 

Ale gdy tylko urodzi, troskliwie zbiera rozpełzające się dzieci, karmi 
i ogrzewa, a także iska i starannie wylizuje, dzięki czemu bezradne maleństwa 
powoli stają się zdolne do samodzielnego życia"

 

/Louann Brizendine

Dziękuję za ten cytat. Chyba sobie te książkę przeczytam, bo temat wart uwagi. 

 

Nie odpowiada jednak na moje rozkminy. Bo ja matką zostałam, zmiany w priorytetach były wielkie, przewartosciowalo się. Zawsze kochałam dzieci, i byłam opiekunka zanim miałam swoje. 

Ale w kontaktach z innymi na spotkaniach towarzyskich, których było bardzo mało właśnie przez zmienione priorytety nie miałam ciągu by paplac o dzieciach. 

Wręcz przeciwnie - skoro żyję tym codzień, karmieniem piersią, kupkami, rozkminianiem o co dziecku chodzi, bo samo nie powie itd itp, naszą bliskością, to na spotkaniach z bliskimi przyjaciółmi nie gadałam o tych rzeczach (Chyba że ktoś się dopytywal) tylko wolałam tematy o których wszyscy lubimy rozmawiać i sprawiają nam frajdę. 

Nie jestem skrytka, raczej wylewna. Ale macierzyństwo to moja prywatna oaza, a z przyjaciółmi mam odrębną niszę, w której mam swoją odskocznię od codzienności. 

Nie umiem tego ładniej opisać 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Daenerys napisał:

Skąd wiesz? Mówiły Ci to? Bo jeśli nie, to na jakiej podstawie wysnuwasz takie wnioski? Dlaczego zakładasz, że to życie na pokaz, a faktycznie przeżywają dramat?

 

Masz żal, że ludzie "zaglądają" do Twojego życia i próbują narzucić ich styl funkcjonowania, a sama krytykujesz wybory swoich znajomych.

 

Skoro ktoś krytykuje moje zycie to tez mogę skrytykować ich. I ciężko mi uwierzyć w tak nagła zmianę, a jeśli chodzi o studia to tez nie spotkałam się żeby ktoś na nie wrócił po urodzeniu dziecka. Nie ma już później ani czasu ani chęci. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Lana07 napisał:

Ja i mój facet (oboje 23 lata) mieszkamy razem jakos od 1,5 roku. Ja jestem z miasta a on ze wsi i jego rodzina wciąż żyje mentalnie jakby 30 lat wstecz. Przy każdym spotkaniu rodzinnym, (a takich niestety będzie coraz więcej w przyszłym czasie bo tutaj jakieś urodziny chrześniaka, zaraz święta) jesteśmy bombardowani milionem pytań o ślub i dzieci.

Poczekaj aż przejdziesz magiczną barierę 25 lat, wtedy przy każdej rodzinnej imprezie następuje blitzekreig pytaniowy ciotek ?

Z początku irytacja była nie do zniesienia momentami, ale z czasem uczyłam się odpowiadać na pytania "kiedy ślub?", tak by nie drążyli więcej tematu "w sobotę, ale nie jesteście zaproszeni, jak tylko wyjdzie z więzienia/rozwiedzie się" itp.

Jest śmiesznie, tylko rodzice niezbyt zachwyceni, niejednokrotnie musieli tłumaczyć, że to tylko taki humor ?.

 

  • Haha 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie rozumiałem dlaczego ludzie zmuszają się do przebywania z rodziną lub znajomymi partnera, za którymi bardzo nie przepadają. Rozumiem, że nie chcecie wyjść na "dziwaków", ale czy jest to warte męczenia się i dyskomfortu? Czasem trzeba się gdzieś pojawić, stworzyć pozory, ale nie rozumiem dlaczego niektórzy żyją w przeświadczeniu, że muszą to robić ciągle. Prawda jest taka, że druga strona medalu gdyby bardzo Was nie trawiła, pewnie by nie zawracała sobie głowy wymuszonymi spotkaniami z Wami. Ograniczcnie kontakty z "obsadą partnera" do zdrowego minimum, i się więcej nie denerwujcie niepotrzebnie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Lana07 napisał:

ciężko mi uwierzyć w tak nagła zmianę, a jeśli chodzi o studia to tez nie spotkałam się żeby ktoś na nie wrócił po urodzeniu dziecka. Nie ma już później ani czasu ani chęci. 

I to jest właśnie stereotyp, który jest bardzo wygodny dla niektórych ludzi. 

Posiadając dzieci nie tracisz mózgu, no chyba że sobie na to pozwolisz. 

Ja mam 2kę, czasem nawet się spotykam z przyjaciółmi, w  pracy co chwilę jakieś szkolenia, dużo czytam, robię prawko i właśnie zaczynam studia. 

Czasem padam na twarz, ale z uśmiechem na ustach. 

I nie wydaje mi się, że to jakiś wyczyn. Tylko w miarę dobre zarządzanie swoim czasem. 

A mam jeszcze czas tu siedzieć i komentować ?

Także spokojnie, bez nerwów. Wszystko się da. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dobrze zatytułowałaś. Bez dzieci nie ma społeczeństwa i egzystencji. Co w tym dziwnego, że ludzie chcą przedłużyć gatunek? To najmniej dziwna rzecz na tej planecie. Nadchodzi moment i ludzie skupiają się na tym, a jest na czym. Dziwisz się, że w towarzystwie młodych matek, które są podekscytowane swoim macierzyństwem nie gada się o baletach, dragach i ruchaniu się po pijanemu? Rzeczywiście masz kryzys lub zwykły ból dupy, że one będą mieć Brajanka, a Ty niby nie chcesz, niby się boisz itd. , a gdzieś coś wierci w głowie. Zgoda, pytania ciotek-plotek są ujowe, ale oni są z innego świata. Ty na nich patrzysz jak na dinozaury, a oni patrzą na Ciebie jak na pierdolone UFO. Jakim prawem twierdzisz, że Twoje podejście do świata jest legalne i obowiązujące, a ich passe? Mają swój światopogląd, a Ty swój.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.