Skocz do zawartości

Czy człowiek samotny musi być nieszczęśliwy?


seba33

Rekomendowane odpowiedzi

Jak pisał swego czasu Marek wszyscy usilnie wmawiają nam, że samotny człowiek czy to bez związku czy też znajomych itp musi być nieszczęśliwy. Przykład artykuł z głównej interii:

 

http://kobieta.interia.pl/uczucia/psychologia/news-samotnicy-zyja-krocej-dlaczego,nId,1955820

 

 Nie mogę się z tym zgodzić. Znajomi, przyjaciele często są gdy czegoś potrzebują. A kiedy już przestajesz być "atrakcyjny" pod różnymi względami często o Tobie zapominają. Gdy grasz tak jak chcą jest oki, gdy raz czy dwa z czymś sie przeciwstawisz to zaczyna się jazda, pretensje, wmawianie  poczucia winy. Wielokrotnie to przerabiałem. Mam kilku znajomych od zawsze, ale nie nazwałbym ich przyjaciółmi. Ludzie lubią się chwalić na fejsie jacy to towarzyscy, a gdy przychodzi co do czego zostają sami.  Co sądzicie o tym?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samotny nie musi być nieszczęśliwy, chyba że jest sie kobietą i potrzebuje ciągłej adoracji, pochlebstw, uwagi otoczenia.
Niezależność to jest szczęście w sobie samym. Możesz robić to co sprawia ci przyjemność i obędziesz się bez ludzi.

Ludzie nie zawsze pomogą, a mogą przysporzyć problemów. Np. przyjaciel się wygada i narobi kwasu. Będziesz miał wygórowane oczekiwania w stosunku co do ludzi to się zawiedziesz, bo kontrolować ich zachowań nie możesz. Dlatego lepiej być wolnym od tego.

Patrz na bogatych ludzi. Ile z nich ćpa, pije, boi się majątek stracić. Dają coś, więc mają przyjaciół. Stracą i już tych przyjaciół nie ma.

A to że gardzą takimi którzy są szczęśliwi sami, to mechanizm obronny. Oni tak nie potrafią, muszą poszpanować, obgadać kogoś, dowartościować nieszczęściem drugiego. W czym niby są lepsi w swoim otoczeniu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To że samotni żyją krócej to prawda - ale jest jedno ALE - samotni którzy wierzą że inni ludzie dadzą im szczęście, a ich nie mają, autentycznie czują brak i frustrację, czyli STRES. A stres zabija, poczucie braku także. Samotnik który ma hobby i cieszy się ciszą, będzie żył DŁUŻEJ od związkowców, i to tych rzekomo szczęśliwych.

 

Tak więc nie samotność zabija, a wiara że będąc samotnymi tak dużo tracimy. Zabija nas brak pasji, ciekawości świata - głupota i nędzny charakter, a nie brak innych ciał w naszym otoczeniu.

 

 

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Celem życia człowieka jest m.in. samopoznanie, zrozumienie siebie, a na to będziemy mieli szanse gdy poznamy smak konstruktywnej i błogiej samotności. Takiej o jakiej piszesz Marku. Samotności bez stresu, smutku, że coś nam umyka. Ja mam taki nawyk, że od czasu do czasu potrzebuję takiej samotności. Nic nie ma bardziej korzystnego dla zdrowia jak upragniona samotność. Czuję się wtedy zregenerowany, pełen sił witalnych i chęci do życia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co się orientuję (a przynajmniej tak mówią badania) to kontakt fizyczny (przytulenie, dotyk) pozytywnie wpływa na organizm człowieka. Czym sobie to zastąpią ludzie, którzy zdecydowali się na życie w samotności? Mam wrażenie, że niektórzy się tutaj trochę oszukują, próbując na siłę znaleźć jak najwięcej powodów do tego, że z samotności są same korzyści.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma jednej drogi, która by była zawsze i dla wszystkich wyłącznie korzystna. Pytanie brzmiało czy jest możliwym być szczęśliwym w samotności. Można.

Mówisz, że przytulenie wywołuje poczucie szczęścia. To jest tylko i wyłącznie reakcja hormonalna. Jak się najesz dobrego żarcia to też wywołasz podobną reakcję. Ba, czasami wielka miłość przechodzi po strzepaniu gruchy, a z czasem tak silny popęd zanika. Co się wtedy tworzy? Zastępczy mechanizm.

Podobnie gdy bytujemy w samotności i nie uzależniamy reakcji hormonalnych od innych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od jakiegoś czasu zacząłem rozumieć stan samotności, który odczuwamy w nas wewnątrz i daje on nam spokój i siłę. Skutecznie przedtem pozbyłem się kodu społecznego, że szczęście to tylko we dwoje, co pewnie każdy z nas miał kiedyś w głowie.

 

Sam pojechałem sobie nad morze na kilka dni. Fajnie byłoby z laską nie zaprzeczam, ale dobrze też czuję się samemu i z takim przekonaniem, że to jest dobre. Laska może być a nie musi. Można pojechać z kumplem czy z kumplami owszem, ale jak nie mogą bo coś tam to można tez zresetować się samemu bez poczucia że do dupy bo z nikim nie jadę. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, red napisał:

Ja panowie myślę, że popełniacie tutaj mały błąd.

 

Często myli się dwa bardzo odległe od siebie pojęcia, żyć samemu (bez baby/ bez dzieci), a żyć samotnie to dwie zupełnie inne sytuacje.

 

Zgadzam się w 100% !

Ja miałem "wszystko", tzn. żonę, dzieci, piękny dom, psa, świetną pracę, życie w luksusie i dostatku, sporo znajomych i ze 2-3 przyjaciół...

Została mi teraz z tego tylko praca i prawdziwi przyjaciele, bo kurwę w końcu zostawiłem, razem z tym wszystkim innym.... Całe dotychczasowe życie, można powiedzieć.

Czy czuję się teraz nieszczęśliwy , samotny bez tego wszystkiego ?

Nie , absolutnie !

Jest mi obecnie bardzo dobrze, bo ja tylko żyję (mieszkam) sam, ale na pewno nie jestem SAMOTNY !

Ba, tak bujnego życia towarzyskiego, kulturalnego itp.  nie miałem od 20 lat... :P

 

Mi odpowiada samotne mieszkanie, to jest to! Mam po prostu porównanie do tych wszystkich lat w "szczęśliwym małżeństwie"...

Co nie oznacza ,że nie potrzebuję czułości, bliskości, drugiej osoby - potrzebuję jak najbardziej ,ale.... aby to osiągnąć ,wcale nie trzeba się hajtać, ani nawet razem mieszkać...

 

Edytowane przez RedBull1973
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, verde napisał:

Z tego co się orientuję (a przynajmniej tak mówią badania) to kontakt fizyczny (przytulenie, dotyk) pozytywnie wpływa na organizm człowieka. Czym sobie to zastąpią ludzie, którzy zdecydowali się na życie w samotności? Mam wrażenie, że niektórzy się tutaj trochę oszukują, próbując na siłę znaleźć jak najwięcej powodów do tego, że z samotności są same korzyści.

 

Nikt tu nie mówi o absolutnej izolacji - dotyk innych jest ważny, ja się instynktownie przytulam do psa, to jest fajne. Chodzi o to, by nie mieć w sobie silne presji na to, że samotność jest straszna, bo człowiek popełnia wtedy błędy. Można mieć grono przyjaciół i znajomych - ale od czasu do czasu jak mówi Tpakal, po prostu pobyć ze sobą samemu, naładować akumulator. Są więc znajomi, zwierzaki, kochanka, przyjaciele - nie ma mowy o izolacji.

 

Mi bardziej chodzi o to, by nauczyć się być samemu ze sobą, by ten stan generował w nas przyjemność. Wtedy nie uzależniamy się od innych ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, verde napisał:

Z tego co się orientuję (a przynajmniej tak mówią badania) to kontakt fizyczny (przytulenie, dotyk) pozytywnie wpływa na organizm człowieka. Czym sobie to zastąpią ludzie, którzy zdecydowali się na życie w samotności? Mam wrażenie, że niektórzy się tutaj trochę oszukują, próbując na siłę znaleźć jak najwięcej powodów do tego, że z samotności są same korzyści.

 

Pamiętam jeden z artykułów w którym Marek polecał pieścić swoje ciało i mówić mu same dobre rzeczy; można to robić samemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samotność tak, izolacja nie. I ta nieopisana przyjemność kiedy po całym dniu użerania się z ludźmi można usiąść w spokoju i zatopić się w swoim jestestwie:D

Kontakty z ludźmi są ważne, ale nie najważniejsze. I trzeba czasami się po prostu wyciszyć i nabrać sił.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Vincent napisał:

Ciiii... bo jeszcze przyleci taki Ambroży i powie, że samotność jest zła i niedobra, a człowiek powinien jak najwięcej czasu spędzać w towarzystwie.

 

Coś w tym złego że przylecę? Chociaż czasem mogę pominąć taki wątek, widząc że kilka wypowiedzi nie odbiega jakoś bardzo od tego, co sam bym napisał.

 

3 godziny temu, seba33 napisał:

Znajomi, przyjaciele często są gdy czegoś potrzebują. A kiedy już przestajesz być "atrakcyjny" pod różnymi względami często o Tobie zapominają.

 

Mam w swoim gronie i takich, którzy pojawiają się tylko gdy potrzebują, i takich którzy pojawiają się bez powodu, a czasem wręcz sami sugerują że mogliby w czymś pomóc (i nie kończy się to tylko na deklaracjach) - także moim zdaniem nie jest źle.

 

43 minuty temu, Marek Wolf napisał:

Nikt tu nie mówi o absolutnej izolacji - dotyk innych jest ważny, ja się instynktownie przytulam do psa, to jest fajne. Chodzi o to, by nie mieć w sobie silne presji na to, że samotność jest straszna, bo człowiek popełnia wtedy błędy. Można mieć grono przyjaciół i znajomych - ale od czasu do czasu jak mówi Tpakal, po prostu pobyć ze sobą samemu, naładować akumulator. Są więc znajomi, zwierzaki, kochanka, przyjaciele - nie ma mowy o izolacji.

 

Zawsze interpretowałem Twoje teksty tak, że twierdziłeś iż siłą psychiki można zrekompensować brak towarzystwa. Albo źle pamiętam, albo teraz przedstawiasz dużo mniej skrajny pogląd.

 

48 minut temu, Marek Wolf napisał:

Mi bardziej chodzi o to, by nauczyć się być samemu ze sobą, by ten stan generował w nas przyjemność. Wtedy nie uzależniamy się od innych ludzi.

 

Niezależnie od tego, ile będziemy się uczyć, będziemy zależni od innych ludzi. Z braku ludzi, jakąś - gorszą - alternatywą jest pies, koń, kot, ... Uzależnienie jednak niewątpliwie jest.

 

Oczywiście nie proponuję nikomu dziewczyny/żony jako lekarstwa na samotność, bo w ten sposób zazwyczaj tylko pogłębia się chorobę (albo całkowita izolacja od kolegów/przyjaciół, albo ich wkurwienie poprzez zarządzone przez dziewczynę/żonę traktowanie ich jak piątego koła u wozu). Dopiero jak człowiek ma odpowiednie dla niego towarzystwo, może zastanowić się nad związkiem z kobietą - oczywiście wykluczając możliwość, by kobieta miała absolutny priorytet przed przyjacielem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, ja musiałem sobie poradzić z kilkuletnią izolacją - przyjaciele zniknęli, siedziałem sam w klitce i musiałem to jakoś przetrzymać. W sumie gdyby nie brak kasy i choroba, bycie samemu mi nie przeszkadzało - ludzie dają zabawę, ale też i wiele bólu, chaosu. Myślę że to też po części moja wina, gdyż jestem zbyt wrażliwy i przejmujący się wszystkim, ciężko mi olewać jakieś rzeczy które powinienem olać. To wymaga u mnie pracy, dużo.

 

W sumie mogę stwierdzić, że nie mam ani jednego przyjaciela, osoby której lojalności byłbym na 100% pewien, natomiast bardzo dużo kolegów i znajomych w sieci, z tendencją do realnych spotkań. Niestety, jestem nadal z powodu choroby mocno ograniczony, więc realnie mieć towarzystwo jest dla mnie bardzo trudną sprawą, ale nie niemożliwą.

 

Z racji tego co pisze, robię, niestety mam kontakt głównie z ludźmi poranionymi, sfrustrowanymi, gniewnymi, lękliwymi, wampirami energetycznymi wszelkiej maści - trudno znaleźć wśród cierpiących ludzi prawdziwego przyjaciela, bo cierpiący chcąc czy nie chcąc emanują tym, zatruwają otoczenie. Często im też odwala, gdy myśli i emocje ze wspomnień owładną ich teraźniejszością, wtedy ranią otoczenie i nie znasz dnia ani godziny. Poznałem tyle dziwnych zachowań, że włosy stają dęba. Znowu bardzo stabilni ludzie mogą mieć ze mną problem, gdyż sam jestem trudny do życia. 

 

No bo sami zobaczcie - byłem na dnie, otoczenie nie chciało mnie znać. Teraz coś mam, powiedzmy że to i owo mogę, kogoś znam, więc ludzie się garną. Wszystko jest interesem, wymianą korzyści. Ludzie się dobrze czują ze mną, bo umiem wiele rzeczy wyjaśnić czy wspomóc, więc mamy do czynienia z wymianą usług. Gdybym natomiast upadł, jak to już było przecież, wracam do punktu wyjścia. 

 

Dlatego dobra przyjaźń to idealna wymiana - doskonały interes, każdy dostaje to, czego pragnie. Ale prawdziwa przyjaźń, to już związek niejako dwóch dusz, coś co wykracza poza rachunek strat i zysków oraz kalkulację, przyciąganie, pewien magnetyzm. Jest to moim zdaniem nawet częstsze między dwoma mężczyznami, niż facet + kobieta, oczywiście inaczej się przejawia. Im bliżsi są sobie mężczyźni, tym bardziej szorstcy i żartobliwi powinni wobec siebie być.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 18.01.2016 at 23:37, Nieugięty napisał:

 

:wub:

 

Brzmi śmiesznie, bo kojarzy się z pedalstwem, nienormalnością. Pieścić psa? Spoko. Pieścić kobietę? Jasne. Ale siebie? To już jest złe, chore, zboczone.

 

Widzicie co nam wmówiono, jakie reakcje nam "zainstalowano"? Właśnie tak otoczenie nas uszkadza. Dlaczego nie mogę się pieścić, dotykać czule ciała, dbać o nie? Przecież ciało mnie niesie przez świat, zawdzięczam mu swoje życie, to że patrzę, słyszę, mówię, piszę. Coś pierdolnie i po mnie, po życiu. Mojemu ciału należy się pieszczota i szacunek znacznie bardziej, niż pieszczenie namiętnej mężatki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.