Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

15 minut temu, Trevor napisał:

Co to znaczy.

Nic konkretnego. Być szczęśliwą i sprawiać, że inni mogą być tacy w moim towarzystwie. Nie wyznaczam sobie ram, wymagań. Mogę określać to jak chcę się zachowywać wobec innych, po prostu z troską (choć nie umiem jej wyrażać w typowy, miękki sposób) oraz swoje własne praktyczne cele rozwoju, lecz nie ciągnie mnie do jakiegoś wyższego ideału.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 8/7/2021 at 6:11 PM, Iceman84PL said:

Kobiecości kobiety już nie mają za grosz, coraz częściej słyszy się wulgaryzmy, widzi agresywne zachowanie, roszczeniowosc, egoizm. 

 

Oj tak, ale to w sumie złe nie jest. Jak koło mnie dziewczyna zabluźni to już wiem żeby nie traktować jej poważnie. Wytatuowane to samo. Nie mam ochoty przebywać z ludźmi z getta xD CRP zrobił kiedyś wideo o ludziach z tatuażami, i to jest dobry wyznacznik tego że ci ludzie mają słabą kontrolę nad impulsami. Generalnie nigdy nie wiesz co takiej osobie odjebie. O ile dla mnie tatuaż który niesie za sobą jakieś znaczenie - np emblemat jednostki z czasów wojny - to akceptuję i szanuję a nawet podziwiam to jakieś kwiatki czy Scarface'y są po prostu śmieszne, ale to moje zdanie rozumiem że można się nie zgadzać i generalnie nic do ludzi z tatuażami nie mam - gadam normalnie itd ale gdzieś tam lampka się zapala. 

 

Żyjemy w powalonych czasach - nie wiem czy nie warto się zastanowić nad emigracją gdzieś daleko gdzie ludzie zyją spokojniej w małych społecznościach. Wyprowadzić się tam i nic tam nie zmieniać. Po prostu sobie tam być. 

20 minutes ago, Hatmehit said:

Być szczęśliwą i sprawiać, że inni mogą być tacy w moim towarzystwie.

 

W życiu tak bywa że szczęście jednego to nieszczęście drugiego. I co wtedy?

 

20 minutes ago, Hatmehit said:

(choć nie umiem jej wyrażać w typowy, miękki sposób) 

 

A w jaki sposób?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Trevor napisał:

W życiu tak bywa że szczęście jednego to nieszczęście drugiego. I co wtedy?

Wtedy próbuje się takich sytuacji unikać lub idzie na kompromisy. Brak wyłącznie swojej racji i komfortu nie wyklucza szczęścia. W takim jednak momencie obie, czy wiele stron, musi się postarać. Czasem jednak najlepszą drogą jest zrezygnowanie. 

7 minut temu, Trevor napisał:

A w jaki sposób?

Nie potrafię głaskać po główce i pocieszać godzinami. Wolę albo wysłuchać i dać człowiekowi upust albo konkretnie przegadać. Nie mam w sobie tego pierwiastka życiowej pocieszycielki, nie wpisuje się to w moją osobowość. W ciągu ostatnich lat i tak się wyciszyłam, lecz jak już mam okazywać troskę to preferuję to zrobić krótkim szczerym uśmiechem czy jakąś pomocą niż właśnie ślęczeniem nad kimś. 

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minutes ago, Hatmehit said:

Wtedy próbuje się takich sytuacji unikać lub idzie na kompromisy.

 

To tylko dobrze brzmi, a w rzeczywistości rozmywa charakter, i powoduje jeszcze więcej problemów. Już jakiś czas temu stwierdziłem że w pewnych sytuacjach warto odpuścić a w pewnych nie. Kompromis jest zły dla obydwu stron. Jak stawka jest niska to kompromis jest możliwy, ale kiedy stawka jest istotna dla obydwu stron żadnego kompromisu nigdy nie będzie i obydwie strony o tym wiedzą.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Trevor napisał:

Kompromis jest zły dla obydwu stron.

Tak jak napisałeś zależy od stawki, masz rację. Czasem warto odpuścić na rzecz kogoś, lecz jeśli kwestia dotyczy sprawy ważnej, to należy kierować się swoim interesem, choć uważam, że i tak dobrze jest podjąć jakieś działania minimalizujące straty drugiej strony. Z byciem szczęśliwym w moim towarzystwie miałam na myśli głównie sytuacje codzienne, choć może inaczej rozumiemy „szczęście”. Dla mnie to nie tylko spełnienie, ale spokój i komfort.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Hatmehit nie będiesz nigdy słodziutką kobietką, bo taka nie jesteś, zamęczysz się. Dorzuć sobie lat, a będziesz babką z klasą i świetnym kompanem. Z każdym rokiem sama zobaczysz jak nabierasz kobiecej dumy, dostojeństwa (które już w zasadzie masz), to też jest fajne, mi się to bardziej podoba niż uległość i tkliwość. Mój mąż mowi, że powinnam mieć ksywę ,,ciupaga", bo taki mam ostry, zadziorny charakter. Jestem w takim punkcie, że chyba nie ma elementu, który chciałabym u siebie zmienić. Nad roztrzepaniem i moim szybkim stylem bycia troche zapanowalam, resztę polubiłam i to bardzo.

Trochę było widać, jak walczysz ze sobą, żeby być bardziej kobiecą, potulną, mniej analityczną itd. Daj spokój, masz pukladane w głowie, dobrą rodzinę - wzorce, świetne wykształcenie (niebawem), masz prawo być sobą, niczego nie udawać, do żadnej z góry upatrzonej kobiecości się nie dostosowywać. 

Ładnie to napisał Libertyn, być kamieniem, który się ociosuje każdego dnia. O to, to ładne jest bardzo :)

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Trevor napisał:

O ile dla mnie tatuaż który niesie za sobą jakieś znaczenie - np emblemat jednostki z czasów wojny - to akceptuję i szanuję a

No jeszcze ujdzie w sytuacji, w której maskuje jakąś paskudną bliznę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy byłam młodą nastką skrycie zazdrościłam tzw. kokietkom, czyli dziewczynom o których chłopacy mówili, że "mają to coś". Zalotny uśmiech, dobra bajerka, znajomość swojego ciała i wykorzystywanie jego atutów. Ponieważ byłam wtedy na zupełnie przeciwnym biegunie - wydawało mi się to kwintesencją kobiecości i czymś wrodzonym a przez to niedoścignionym.

 

Ostatnio zorientowałam się, że taki typ kobiet był mocno lansowany w kinie lat 50' i 60' - bohaterki grane przez Marylin Monroe i Audrey Hepburn to słodkie, nieco naiwne i lekko głupiutkie, dyskretnie rozwiązłe flirciary. Faceci szaleli na punkcie tych postaci.

 

Z biegiem lat, kiedy znajome słodkie kokietki szybko zaciążyły, zdążyły się rozwieść, zaczęłam rozumieć, że cechy ułatwiające łowy wcale nie gwarntują życia przeżytego w sposób jaki by się do końca chciało.

 

Dalej mamy kolejne "kobiece" cechy - uległa, słodka, nieasertywna, to o czym mówił @SzatanKrieger. Mnie zastanawia, czy osoba nieasertywna może być w ogóle szczęśliwa. Czy uległość w znaczeniu wiecznego przedkładania czyjegoś zdania, szczęścia nad swoje nie doprowadzi w końcu do wybuchu, swoistego katharsis, albo, w gorszym i pewnie częstszym przypadku, tłumione, niewyrażane "ja" wpadnie w depresję.

 

Cechy, które mogą pociągać w fazie amorów,  w prawdziwym, wspólnym życiu okazują się problemem. Nie wyobrazam sobie np. mieć słabej psychicznie, neurotycznej i płaczliwej matki, której cały dom wchodzi na głowę. A tym bardziej taką być. To musi być bardzo trudne dla dziecka. Moja koleżanka ma taką matkę, ojciec ich zostawił kiedy była mała i koleżanka od najmłodszego dzieciństwa musiała grać rolę OPIEKIEKUNKI tej matki. Każda słodka, nieco neurotyczna 18-stka stanie się kiedyś już mniej słodką 50-tką, w najlepszym przypadku po terapii.

 

Dlatego obecnie uważam, że to do czego powinniśmy dążyć jest bardzo podobne dla obu płci: asertywność właśnie (a więc w tym poznanie siebie), siła wewnętrzna, dostojeństwo o którym mówi @Amperka, honor, dotrzymywanie słowa, ujarzmienie swojego wewnętrznego gadziego. To cechy "prawego człowieka" po prostu i to one dają spełnienie, a nie mniejsza bądź większa uległość. 

 

Być kobietą, to biologia, jak słusznie zauważyła @Hatmehit, a w obrębie swojej płci przede wszystkim warto dążyć do bycia "prawym". Wszystko inne to mniej istotne dodatki, które mogą pomagać bądź przeszkadzać, przyciągać lub odpychać - ostatecznie w idealnym świecie i tak mamy spodobać się tylko jednej osobie, której gust może być bardzo wysublimowany, dokładnie jak koktail naszych cech :)

Edytowane przez sol
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Trevor W sumie co wartościuje znaczenie tatuażu? Sama nie jestem jakąś fanką przesadnego „ozdabiania” ciała, lecz to chyba kwestia czysto subiektywna. Czasem coś pozornie nieistotnego może mieć dla danej jednostki sporą, życiową symbolikę. Wiele kobiet tatuuje sobie jakiś skromny wzór chociażby po porodzie, dla osoby z zewnątrz to „głupie gałązki”, a realnie są jakąś kompozycją (niekoniecznie zakrywającą) z blizną po cesarce czy rozstępach. Sama od wielu lat myślę o małym szarym tatuażu w niezbyt widocznym miejscu- oryginalnym hieroglificznym cytacie. Dla kogoś to będzie „hehe durna julka zrobiła se w Egipcie”, a dla mnie coś co rozumiem, znam i ma dla mnie wartość od dzieciństwa. Oczywiście nie potrzebuję tego do szczęścia, bo może po prostu trochę dojrzałam. Jednak tak jak często tatuaże są kwestią mody, tak nie wiemy na ile dla danej jednostki coś jest realnie ważne. Tutaj podśmiechujki są z alternatywek, że takie powtarzalne i wulgarne wizualnie, ale z drugiej strony trend tzw. cottegecore (czyli zwiewne sukienki, kwiaty, prostota, skromność etc.) jest tak samo głupkowatą modą, lecz po prostu wpisującą się w standardy kobiecości, więc nikt nie robi sobie z tego „beki”.


Bardzo wiele zależy od ludzkich motywacji, których na pierwszy rzut oka zwykle nie widać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, sol napisał:

Dalej mamy kolejne "kobiece" cechy - uległa, słodka, nieasertywna, to o czym mówił @SzatanKrieger. Mnie zastanawia, czy osoba nieasertywna może być w ogóle szczęśliwa. Czy uległość w znaczeniu wiecznego przedkładania czyjegoś zdania, szczęścia nad swoje nie doprowadzi w końcu do wybuchu, swoistego katharsis, albo, w gorszym i pewnie częstszym przypadku, tłumione, niewyrażane "ja" wpadnie w depresję.

 

Bo to są kobiece cechy. Uległa, czy słodka - nikt nie chce kwaśnej baby, zgorzkniałej. Asertywna niech oczywiście będzie tylko chodzi o pewną zdrową dozę uległości - @sol

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Uległa, czy słodka - nikt nie chce kwaśnej baby, zgorzkniałej.

Czy naprawdę sądzisz, że między uległością, a zgorzknieniem nie ma czegoś pomiędzy, to jakby całkowicie bezsensowna korelacja. Zgorzknienie wynika z nieudanego życia, braku spełnienia swoich potrzeb czy ambicji. Czym jest zdrowa doza uległości? 
 

Dla mnie to lekki absurd. Uległość nie jest ani kobiecą ani męską cechą. Jest po prostu niekorzystna dla jednostki, gdyż nie daje kopa w tyłek kiedy trzeba sobie radzić, a w życiu nie jest tak, że będziemy cały czas prowadzone za rączkę. 
 

Moim zdaniem należy rozróżnić uległość od szacunku w relacji. 

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ważne, jest co ja uważam. Ważne jest co działa a jeśli jest na odwrót jak piszę, to zapraszam do wzięcia sobie pana, który jest pasywny, uległy, nie dominujący, nie wiedzący czego chce, nie asertywny, gdzie wy jesteście głową w związku - może wtedy będzie bardziej zrozumiałe co starałem się przekazać w milionie postów i jak grochem o ścianę.

 

Pozdrawiam i na zakończenie dodaje coś co ostatnio dodałem oraz dziękuje za udział w dyskusji, czas już na mnie.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, Hatmehit said:

Bardzo wiele zależy od ludzkich motywacji, których na pierwszy rzut oka zwykle nie widać.

 

Spoko. Tylko mnie to na prawdę nie interesuje. Wiem że się narażę zwolennikom tatuaży, ale mnie się to kojarzy z gettem albo z więzieniem. Jeździłem po łódzkich blokowiskach w zeszłym miesiącu i to ile osób jest wytatuowanych przechodzi ludzkie pojęcie, a szczena mi opadłą jak babka w letniej zwiewnej (hehe) sukience idzie po paczke - ja patrze a tam normalnie całe łapy całe nogi wytatuowane czarnym atramentem. Byłem w szoku. Nie wiedziałem na co ja patrzę. Dlaczego ludzie sobie coś takiego robią? Ja się po prostu źle czuję w towarzystwie wytatuowanych. Widziałem ostatimi czasy tak wymyślne tatuaże że nawet nie wiem jak to skomentować. Batmana czy 

 

Nie twierdzę że jak ktoś ma tatuaże to od razu skreślam czy coś. Normalnie gadam itd. Po prostu mnie to nie odpowiada. Te miejskie mody na prawdę do mnie nie trafiają, a już jak kobiety się oszpecają tymi tatuażami i potem na przykład idą w sukience. Mam dysonans poznawczy bo z jednej strony nogi zgrabne a z drugiej strony ten tatuaż. W takiej sytuacji bardziej mi się kojarzy z wulgarnością niż z kobiecością. 

 

Tak jak pisałem. Dla mnie jeśli ktoś zrobił sobie tatuaż to jest jasny znak że ma problem z kontrolą własnych impulsów. Wyjątkiem jest dla mnie tatuaż który oznacza przynależność do grupy i zawiera w sobie jakiś symbol - emblemat który ma historyczne znaczenie tj. np emblemat jednostki weterana jakiejś wojny. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Trevor Ostatecznie czy to tak istotne? Mi też wielkie tatuaże, piercing, implanty się nie podobają, lecz tak długo jak mnie to prywatnie nie dotyka, to właściwie nie zastanawiam się, po prostu ten fakt ignoruję. Nie mnie oceniać kobiecość czy męskość obcych ludzi. Jestem na tyle przyzwyczajona do różnorodności wyglądu ludzi, że w zasadzie często tych cech nie zauważam.

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Trevor napisał:

Jeśli to nie istotne to po co się tatuować?

Miałam to na myśli cudzą opinię. Że ostatecznie zdanie obcych ludzi dot. tatuaży czy ogólnie wyglądu można sobie wsadzić chociażby w nos. Mnie nie interesuje czy ktoś pochwala mój wybór obuwia lub ewentualnego wzoru na ciele i tym samym nie oczekuję, że ktokolwiek przejmie się moimi przemyśleniami na temat np. kolczyków w brwiach, które prywatnie mnie brzydzą. Nie ocenię danego wykolczykowanego faceta przez pryzmat jego „męskości”, bo to zwyczajnie dla mnie nieistotne. Po prostu akceptuję, taki ma styl i nie doszukuję się w nim głupoty czy braku znaczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, Hatmehit said:

Mam na myśli, że nikogo nie interesuje (i nie powinna) moja czy Twoja opinia na temat wyglądu, w tym tatuaży w kontekście kobiecości.

 

Przeciez po to jest to forum żeby wymieniać opinie xD ale tak serio to nie kumam tego podejścia. Tak samo jak wygląd jest częścią bycia kobietą tak samo jest też częścią bycia mężczyzną. Jak by tak nie było to by najładniejsze laski i najprzystojniejsi faceci nie zgarniali wszystkiego na tym randkowym rynku. Ja tam jestem ciekaw co ogół mysli o tatuażach w kontekście kobiecości. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Trevor napisał:

Tak samo jak wygląd jest częścią bycia kobietą tak samo jest też częścią bycia mężczyzną

Owszem. Wszyscy zwracamy na niego uwagę i to naturalne, jednak uważam, że wciąż jednostki nie powinna zbytnio interesować opinia obcych ludzi na temat swojego ciała. Mogę przyjąć krytykę bliskich, ale wali mnie to, co ktoś z ulicy pomyśli na mój temat. Jasne- dobieram chociażby ubrania czy zachowania do okazji, gdyż to ułatwia relacje międzyludzkie, lecz nie fiksuję się na tym, aby pasować do ogólnego obrazu. Nieważne jest to czy tatuaż ma znacznie, bo po prostu nie jest on Twój i automatyczne ocenianie człowieka „no nabazgrał sobie Batmana głupek” realnie nic nie daje. Wygląd w dużej mierze wyraża wnętrze, ale nie powinien drastycznie wpływać na to, co myślimy o danej osobie. Przynajmniej ja to w sobie ćwiczę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minutes ago, Hatmehit said:

„no nabazgrał sobie Batmana głupek” realnie nic nie daje.

 

Jak to nie daje?! xD Sam się oznaczył i pokazał światu swoja głupotę. 

 

Jest takie powiedzenie "Przed czasem internetów tylko mama wiedziała żeś kretyn" To samo się tyczy tatuaży. Taka sama zasada.

Gotcha! xD Przyznaj się sama się zaplątałaś :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Trevor napisał:

Przyznaj się sama się zaplątałaś :D 

Zaplątałam XD Wiem co Ty masz na myśli i nawet wiem co ja mam na myśli, mimo że bywa to wewnętrznie sprzeczne, ale nie umiem tego pisemnie przekazać tak jakbym chciała. Jeszcze raz.

 

Wygląd to indywidualna sprawa. Stop. Ale ma wpływ na to jak jesteśmy postrzegani. Stop. Ale nie powinno nas tak bardzo obchodzić, co inni myślą. Stop. Aleee sami innych oceniamy. Stop. Aleeee powinniśmy nauczyć się mniej zwracać na niego uwagę. Stop. Aleeeeee dzięki owej ocenie jesteśmy w stanie wyprowadzić jakieś wnioski na temat osoby. Stop. Aleeeeeeeeee mogą być one błędne. Stop. Gdyż wygląd to indywidualna sprawa.

 

Boże. I tak czuję, że mi się nie udało. Niech po prostu wszyscy będą szczęśliwi ze swojego ciała, dbają o nie i w ogóle pragnę pokoju na świecie. 

Edytowane przez Hatmehit
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.08.2021 o 12:12, Dassler89 napisał:

Ostatnio byłem na domówce. Układ sił pół na pół.

Może trochę dziwne pytanie, ale z ciekawości zapytam. Kto organizuje takie domówki że macie pół na pół? Jak się zapraszacie? Jesteście znajomymi? Ja nigdy nie byłem na takiej domówce gdzie bym kogoś nie znał... Nikt nie zaprasza i szczerze nie słyszałem żeby ktoś kogoś zapraszał ot tak sobie... tylko urodziny, imieniny u rodziny gdzie nie ma rówieśników (jak już to jakaś kuzynka). Bardzo mnie to ciekawi jakie to środowisko, masz znajomych z boiska? bloku? skąd te dziewczyny? ze szkoły? ilu was jest na takiej domówce? ile macie lat? wiem dla niektórych to bardzo dziwne pytanie, ale naprawdę chciałbym też pójść na takie coś... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Trevor napisał:

Dla mnie jeśli ktoś zrobił sobie tatuaż to jest jasny znak że ma problem z kontrolą własnych impulsów

pociągnę ten offtop. To zdanie nie brzmii prawdopodobnie, biorąc pod uwagę, że tatuaże są drogie, są na zawsze i zdecydowana większość ludzi podejmuje decyzję o wytatuowaniu się bardzo długo, nawet i latami. To jaki to niekontrolowany impuls?🤔

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.