Skocz do zawartości

Czy jest sens długoterminowego planowania w dzisiejszych czasach?


Rekomendowane odpowiedzi

Pytanie jak w temacie. Od razu powiem, że może jestem lekko uprzedzony, bo nigdy nie byłem fanem robienia planów na kilka lat do przodu. W dzisiejszych czasach takie dłogoterminowe cele chyba już całkowicie nie zdają egzaminu, bo jest tyle zmiennych i niepewność, co będzie, że raczej trzeba myśleć w perspektywie kilku miesięcy do przodu.

 

A jak Wy podchodzicie do tego tematu? Podziwiam ludzi, którzy potrafią być konsekwentni i wyznaczyć sobie żelazny plan na powiedzmy 5 lat, ale do takich osób nie należę. Jest chyba zbyt wiele zmiennych. Zaczynając od tego, że coś nas przestanie kręcić a kończąc na tym, że zamykamy się trochę na szanse, które przynosi nam życie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ciekawyswiata a ile masz na koncie? Jaki rok rodzenia Twojego? Od tego zacznijmy. Gdzie na osi X jesteś Ty sam!

9 minut temu, ciekawyswiata napisał:

Jest chyba zbyt wiele zmiennych.

A moze to Ty masz problem, może jesteś leniwy i szukasz wymówek?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 na osi, ale czy to ma większe znaczenie? Kwestia, którą poruszyłem, jest chyba dosyć ogólnej natury i dotyczy wszystkich osób.

 

Nie twierdzę, żeby nie mieć jakiejś tam ogólnej wizji, ale mowa o dokładnych planach, które uważam, że w dzisiejszym świecie jest trudno realizować. Może lepiej mieć jakiś tam plan na 3-6 miesięcy, a nie na 5 lat? Jestem po prostu ciekawy strategii innych osób.

 

Moje doświadczenia są takie, że trudno coś zaplanować długoterminowo, bo robimy to z pozycji tu i teraz, a za parę lat może się okazać, że świat jest inny, że to, co sobie dziś zaplanujemy, przestanie "nas kręcić", tracimy też jakąś elastyczność i zamykamy się na propozycje od świata. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świat ostatnio bardzo przyspieszył i obawiam się, że przyspieszenie to będzie tylko narastać. Stąd też również nie planuję długoterminowo. Wręcz bym powiedział, że moje "aspiracje" zaczynają redukować się nie do walki o pozycję w stadzie, ale do samego przetrwania, bo przestało to być już takie oczywiste. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam wszystko zaplanowane i w przyszłości zawsze w tych planach musi być mi lepiej, niż obecnie. Nie potrafię żyć z dnia na dzień, bez realizacji jakiegoś celu, który ma polepszyć mi życie. Z grubsza plany mam rozrysowane na kilkanaście lat te główne, a mniejsze na kilka, ale ja mam spore uproszczenie, bo już teraz wiem, co będę robił za lat 2-3-5-7.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że tak. Tylko, że trzeba mieć świadomość, że wszystko się kiedyś kończy. 

 

Na kilka lat w przód wiem co chciałbym zrobić, w którym biznesie. Zarys na dwa, dokładny plan sprzedażowy na rok. Jednocześnie wiem jak zwinąć biznes. Sporo rzeczy wynajmuję/zlecam, bo nie chcę inwestować, by być gotowym właśnie do zamknięcia. Jedno drugiego nie wyklucza.

 

Posiadanie planu nie wyklucza jego zmiany gdy zmienią się okoliczności. Ważne by planować nie tylko pracę, ale i odpoczynek. Np. długo po 30 urodzinach, doceniłem wartość relacji, wcześniej uważałem, że wszystko ułoży się spontanicznie. Teraz, staram się zaplanować wypad na przynajmniej jeden weekend w lato do kuzyna, spotkanie z przyjacielem z liceum kiedy jestem na święta u rodziców. Urlop itd. 

 

Ważne też by robić notatki, może ci się wydawać, że coś tam ćwiczysz, ale nauka/trening wymaga kontroli efektów inaczej to rekreacja. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja powiem tak, do pewnego okresu życia, planowałem tak no w przyszłości zrobię to i to. Naglę patrzę, mam 32 lata i chuj, zacząłem to robić!  

5 minut temu, Piter_1982 napisał:

Posiadanie planu nie wyklucza jego zmiany

Dokładnie, plan jest, plan można modyfikować. Może też być tak, że trzeba cały plan zmienić.

7 minut temu, Piter_1982 napisał:

że wszystko ułoży się spontanicznie. Teraz, staram się zaplanować wypad na przynajmniej jeden weekend w lato do kuzyna, spotkanie z przyjacielem z liceum kiedy jestem na święta u rodziców. Urlop itd. 

Bardzo mądre zdanie, popieram. Samo się nic nie zrobi, chcesz mieć szczęście (?) zapierdalaj na nie!!! 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasy są takie jakie zawsze: niby dużo się dzieje dookoła (wojna, lewackie ideologie, hipergamia), ale tak naprawdę dla typowego normika to co to za różnica? Trzeba robić papier, mieć dobrych ziomali, rodzinę założyć (jak się chcę ofc) itd. - to wszystko jest stałe jak poglądy Korwina. Raptem 30 lat temu upadła komuna, więc naprawdę nie jest źle teraz.

Druga sprawa - jak jest alternatywa dla planowania? Nie planowanie? Carpe diem? Przecież każdy z nas wie jak to się kończy: jest fajnie do czasu, aż nie przychodzą efekty hulaszczego życia: zniszczone zdrowie, chujowa praca, ogólnie gnicie na dole drabiny.

Cel to jest podstawa w życiu mężczyzny, bez tego się więdnie. Nawet siłownia dużo daje, bo trzyma nieco w ryzach człowieka. Nie mówię już o większych rzeczach jak studia, kariera, pogoń za marzeniami. To prawdziwe szczęście (w połączeniu z ułożeniem sobie innych rzeczy). 

2 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Zaczynając od tego, że coś nas przestanie kręcić a kończąc na tym, że zamykamy się trochę na szanse, które przynosi nam życie. 

Peterson dużo o tym mówił. To pułapka Piotrusia Pana. Żeby osiągnąć sukces w jakiejś dziedzinie koniecznym jest zamknięcie się na wszystkie inne. Nie ma takiego co jest we wszystkim dobry. Trzeba obrać jakiś cel i do niego dążyć, jak się po drodze wypalisz, coś przestanie cię interesować, to wtedy możesz zmienić kurs, ale ważne żeby ruszać się do przodu. 

A i to nie znaczy, że się zamykasz na inne szanse, przecież jak coś przyjdzie do ciebie to zawsze możesz to przemyśleć. Nie wiem ofertę pracy w innej branży czy coś. Cel to przecież nie cyrograf. 

2 godziny temu, Pocztowy napisał:

Ja mam wszystko zaplanowane i w przyszłości zawsze w tych planach musi być mi lepiej, niż obecnie. Nie potrafię żyć z dnia na dzień, bez realizacji jakiegoś celu, który ma polepszyć mi życie. Z grubsza plany mam rozrysowane na kilkanaście lat te główne, a mniejsze na kilka, ale ja mam spore uproszczenie, bo już teraz wiem, co będę robił za lat 2-3-5-7.

Podobnie i mega sobie to cenie, nie potrafię już sobie wyobrazić dnia, który jeśli nie jest przeznaczony na melanż czy odpoczynek po ciągu pracy, to nic w nim nie robię, nie wiem gram w Lol'a a potem oglądam serial, mam ok20 lat, ale już ten czas beztroski minął (i dobrze). 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi się wydaje, że bez planowania ciężko gdzieś dojść.

 

Wyznaczam sobie najpierw jakiś cel, a później ramy czasowe. Wtedy zabieram się za planowanie co kiedy zrobić, żeby cel osiągnąć. Czasem zdarzają się poślizgi, ale zwykle z przyczyn losowych i i tak jest 90% w terminie, a pozostaje samo wykończenie. To i tak nieźle bo bez tego to wchodzi prokrastynacja i odwlekanie w nieskończoność.

 

Dokładne plany mam na max 2 tygodnie, ale cele już na około 5 lat. Dobry plan i trzymanie się go to podstawa. Łatwo w gąszczu opinii i wydarzeń się zagubić i zboczyć z drogi. Dobrze brać to wszystko pod uwagę i uczyć się, ale każdy jest inny i to nie powinno wpływać na założone cele.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam nie wiem, miałem parę rzeczy zaplanowanych na 2022r i dziś niektóre cele zmieniły się o 180 stopni, dosłownie. 

Myślę jednak że warto mieć plany i cele, i długoterminowe jak i codzienne. To motywuje samego siebie, wzajemne motywowanie też jest ok. Nawet powiedzieć do kogoś chodź na kawę czy cokolwiek do zrobienia razem to już jest jakaś zachęta. 

 

Więc planowanie, zapisywanie, robienie mapy marzeń jak najbardziej na tak. Czas i tak płynie, o to nie trzeba się martwić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Pytanie jak w temacie. Od razu powiem, że może jestem lekko uprzedzony, bo nigdy nie byłem fanem robienia planów na kilka lat do przodu. W dzisiejszych czasach takie dłogoterminowe cele chyba już całkowicie nie zdają egzaminu, bo jest tyle zmiennych i niepewność, co będzie, że raczej trzeba myśleć w perspektywie kilku miesięcy do przodu.

 

A jak Wy podchodzicie do tego tematu? Podziwiam ludzi, którzy potrafią być konsekwentni i wyznaczyć sobie żelazny plan na powiedzmy 5 lat, ale do takich osób nie należę. Jest chyba zbyt wiele zmiennych. Zaczynając od tego, że coś nas przestanie kręcić a kończąc na tym, że zamykamy się trochę na szanse, które przynosi nam życie. 

Ja zawsze planuje, zazwyczaj na rok wprzód (pod realizacje "na teraz") i jakiś większy cel na 2-3 lata do przodu.
Oczywiście je dostosowuje pod aktualną sytuacje - nie trzymam się go kurczowo.

Np. za 2,5 roku będę chciał zmienić pracę na lepiej płatną - cel długoterminowy.
Żeby to osiągnać mam cele do zrealizowania np. wielowątkowe programowanie w języku C++ i egzamin z języka angielskiego na C2.
W tym roku nauczę się programowania, w przyszłym zdam egzamin i za 2,5 roku (z lepszej pozycji) będę szukać pracy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.